niedziela, 22 września 2013

LAVI



  Prawda 

   Był dwudziesty szósty czerwca, a Mikołaj spał w swoim pokoju. Śnił o miejscu wypełnionym szklanymi kulami. Zewsząd otaczały go piękne czarno-czerwone motyle. W oddali w świetle stała długowłosa postać przywołując go do siebie. Czuł spokój i radość. W głowie brzęczał mu cichy, ciepły głos. – By zaznać zwykłego życia musisz zapomnieć o tym co się stało. Twoje przeznaczenie jest smutne, ale wiedz, że nie jesteś osamotniony. Pomimo tego co się stanie będę cię wspierał wraz z ojcem. Odpieczętuję twoje wspomnienia w odpowiednim czasie. Nie bój się i przyjmij swój los nie uciekając.- Po tych słowach obraz się zamazał, a chłopiec się obudził płacząc.

Siedział oszołomiony po przebudzeniu, a z oczu ciekły mu ciurkiem łzy. Dotknął dłonią jednego z policzków zdziwiony tym, że płacze.

- Czemu tak jest?! – Spytał swojej wilgotnej od łez ręki, nie mogąc zatrzymać swojego płaczu.

W pokoju panował jeszcze półmrok, bo była dopiero czwarta nad ranem. Nagle w ścianie przed Mikołajem ukazała się lekka mgiełka, która po chwili przeobraziła się w przypominające lustro drzwi. Zdziwiony wstał z łóżka i powoli podszedł do dziwnego zjawiska. Wpatrywał się w lustrzaną przestrzeń jak zahipnotyzowany siedząc naprzeciwko po turecku. W pewnym momencie z mgiełki wyleciał czarny motyl. Owad przeleciał dystans dzielący go od Mikołaja, po czym usiadł na dłoni chłopca. Miki zdziwiony obserwował zachowanie robaka, ale w chwili gdy ten zaczynał zlewać się z jego ciałem próbował go strącić. Niestety nic mu to nie dało, bo motyl zniknął, zaś w miejscu na skórze, gdzie siedział, pojawił się tatuaż z jego podobizną. Wystraszony patrzył na swoją dłoń. Nie wiedział co powinien zrobić, czy krzyczeć, czy uciec z pokoju. Zamiast tego w milczeniu ponownie wpatrywał się w przejście. Nieoczekiwanie jego ciało zaczęło się samo poruszać. Tatuaż zabarwił się na krwistoczerwony kolor. Mimowolnie wstał i ruszył w kierunku lustra, przerażony faktem, że nie kontroluje własnego ciała. Kiedy sekundy dzieliły go od przejścia w strachu mocno zacisnął powieki. Poczuł chłodny dotyk na twarzy, a po chwili zapach sosen wypełnił jego nozdrza. Zdumiony otworzył oczy i aż oniemiał widząc, że znajduje się w lesie. Nieśmiało obejrzał się w tył szukając lustrzanych drzwi, ale nigdzie ich nie było.

- Jak wrócę do domu? – Spytał tatuażu na dłoni – Zgłupiałem do reszty. Rozmawiam z obrazkiem.

Powoli ruszył w nieznanym sobie kierunku. Jednak gdy chciał postawić kolejny krok, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i same zaczęły nieść go w przeciwną stronę. Próby oporu na nic się zdały, bo i tak nie odzyskał kontroli nad ciałem, aż w końcu po prostu się poddał. Szedł tak jeszcze kilka minut. Sceneria leśna powoli zaczęła się zmieniać w nieco bardziej mroczniejszą i nieprzyjazną. Przedarł się przez zakrzewiony odcinek ścieżki, po czym zatrzymał u wlotu ciemnej groty. Nie chciał wchodzić do środka, ale jego ciało w ogóle go nie słuchało niosąc tam, gdzie wolał by nie być. W momencie wstąpienia do jaskini czuł na sobie czyjś wzrok. Ciarki biegły wzdłuż kręgosłupa powoli mrożąc krew w żyłach. Bał się tego co może go spotkać. Wznowił próby odzyskania władzy nad ciałem, ale znów poniósł fiasko. Nagle w oddali zobaczył światło, a z każdym następnym krokiem zaczęło się ono powiększać. Kiedy przekroczył jego granicę, ukazał mu się obraz z jego snu. W centrum jaskini znajdowała się piękna, leśna polana, zaś wszędzie lewitowały szklane kule. Po środku wśród nich na utkanym z mchu posłaniu leżała świetlista postać. Kiedy Mikołaj zrobił jeszcze jeden krok w przód, blask otaczający ją zniknął ukazując chłopaka o czarnych, długich włosach z czerwonymi pasemkami. Usiadł na posłaniu, po czym zaczął ciepło uśmiechać się do Mikiego.

- Jak ci minęła podróż? – Zapytał nie spuszczając wzroku z chłopca. Machnął dłonią dając znak, by ten podszedł. – Zbliż się.

Ciało Mikołaja mimo jego oporów ruszyło w kierunku długowłosego chłopaka. Kiedy był już na wyciągnięcie ręki, ten chwycił go niepostrzeżenie i pociągnął ku sobie na posłanie.

- Pokaż no mi się trochę – zaśmiał się widząc reakcję Mikołaja – Nie widziałem cię już bite cztery lata. Trochę urosłeś od naszego ostatniego spotkania, ale nadal jesteś delikatny jak ten motyl.

- Kim jesteś? – Spytał w szoku Miki, próbując się wyrwać z uścisku chłopaka – Nie znam cię.

- Ach – westchnął słysząc te słowa – Zapomniałem, że wymazałem ci pamięć. Jestem Buttrefly, twój starszy brat.

- Brat?! – Zdziwił się Miki – Ale nic o tym nie wiem. Mam trzech braci, ale czwarty?

- Nie. Źle to rozumiesz – tłumaczył spokojnie chłopak – Ja jestem twoim prawdziwym bratem.

- Ale nawet nie jesteśmy do siebie podobni – zarzekał się Mikołaj – Bo widzisz, ja mam brązowe włosy, a ty masz czarno-czerwone i ja mam brązowe oczy, ty zaś czerwone.

- To nie problem – zachichotał nadal trzymając młodszego brata – Muszę zdjąć pieczęć z twoich wspomnień, bo inaczej nie dojdziemy do porozumienia, a i wszystko się wstępnie wyjaśni.

- Co masz na myśli mówiąc, że zdejmiesz pieczęć? – Miki był lekko zaniepokojony tak, że po chwili zaczął gorączkowo myśleć na głos – Chociaż jak o tym pomyślę, to już wcześniej wspomniałeś coś o tym, że wymazałeś mi pamięć. Ty…

- Już dobrze – uspokajał nerwy Mikiego – Dobrze, że nie zdjąłem z niego kontroli ciała. Inaczej już dawno bym oberwał – mówił do siebie z ulgą w myślach Butterfly, kiedy w ostatniej chwili zablokował kierującą się w kierunku jego twarzy pięść. Postanowił od razu zdjąć pieczęć z brata póki ten nie miał jeszcze władzy nad sobą. Przegryzł skórę na jednym z palców u lewej ręki, po czym przytknął go do czoła leżącego chłopca. Narysował symbol ich ojca, czyli węża pochłaniającego własny ogon. Mikołaj znieruchomiał na kilka sekund, lecz po chwili zaczął się desperacko szamotać.

- Wiem, że to nie przyjemne, ale musisz to przecierpieć. Twoje wspomnienia mogą wydać się przerażające, ale niestety należą do ciebie… – nagle wyraz twarzy Butterfly’a posmutniał – …dlatego musisz je przyjąć i pogodzić się ze swoim przeznaczeniem.

- Czemu? – Łzy napłynęły do oczu Mikołaja. Straszne obrazy z jego przeszłości powracały jeden po drugim, a smutek starszego brata nie pomagał mu się uspokoić. – Czemu skazałeś mnie na życie w nieświadomości?

- Chciałem, byś choć przez chwilę mógł żyć jak normalne dziecko. Los i tak cię nie oszczędzał szykując ci takie, a nie inne przeznaczenie. Jeszcze go nie znasz, ale jestem tu po to by ci wszystko wyjaśnić. – Butterfly powoli zwolnił uścisk na ramionach brata, pozwalając mu usiąść. – To będzie długa rozmowa, więc proszę cię byś się trochę uspokoił i cierpliwie mnie wysłuchał. Ale najpierw musisz odpocząć.

W momencie kiedy Butterfly skończył mówić, zawrót głowy powalił Mikiego z powrotem na posłanie. Nie minęła sekunda, a chłopiec zasnął.

- Tu nie sięga moc Darka, więc możesz odpocząć od jego koszmarów – powiedział Butterfly przykrywając brata kocem uplecionej z pajęczej sieci – Przykro mi, że musiałem zwrócić ci te bolesne wspomnienia. Niestety nie mogłem postąpić inaczej.

*****
           
 Spał kilka godzin. Przebudził się leniwie przeciągając. Było mu bardzo wygodnie i ciepło. Kiedy otworzył oczy, zobaczył śpiącego obok Butterfly’a przykrytego chmarą czarno-czerwonych motyli. Gwałtowny ruch ręką sprawił, że te rozpierzchły się w jednej chwili tworząc czarną zasłonę pomiędzy braćmi. W momencie gdy wszystkie motyle już zniknęły i Miki mógł spojrzeć na powrót na długowłosego, zobaczył parę czerwonych oczu wpatrzonych w niego samego.

- Widzę, że już wstałeś – uśmiechnął się do Mikiego – Czuwając nad tobą także zmorzył mnie sen, dlatego przepraszam, że przespałem twoje przebudzenie.

- Nic nie szkodzi – odpowiedział zawstydzony chłopiec – Długo spałem?

- Ładnych parę godzin – zaśmiał się Butterfly widząc zakłopotanie brata.

- Och nie! – Przypomniał sobie Miki – Dom! Wszyscy na pewno się o mnie martwią.

- Nie zadręczaj się tym – uspokajał starszy brat – Czas w tym miejscu płynie zupełnie inaczej niż w świecie ludzkim. Godzina tu jest równa tamtejszej sekundzie.

- Naprawdę? – Upewniał się chłopiec.

- Tak – zachichotał Butterfly roztrzepując senną fryzurę Mikiego, który zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w dal.

- Hej! – Krzyknął w proteście głaszcząc swoje włosy – Siebie tak poczochraj.

- Spokojnie. Widzę, że możemy już przejść do naszej wcześniejszej rozmowy – zaczął poważniejąc starszy brat.

- No, chyba – odparł zbity z tropu Mikołaj wygodniej usadawiając się na posłaniu z mchu.

- Jak już wiesz, twoje wspomnienia nie są zbyt wyjaśniające. Tak do końca, nie rozumiesz jeszcze kim tak naprawdę jesteś. Moim obowiązkiem jest ci to wszystko wyjaśnić. – Butterfly mówiąc w ogóle nie spuszczał wzroku z młodszego brata – Jak już ci powiedziałem wcześniej jesteśmy braćmi. Pochodzimy z jednego ojca, a zarazem matki.

- Co?! – Zdziwił się słysząc to chłopiec.

- Jesteśmy dziećmi smoka. Rodzimy się z jego łusek, ale tylko wtedy, kiedy on sobie tego życzy. Jesteś szósty, a ja piąty. Między nami jest duży odstęp czasu, dlatego wśród reszty nazywany jesteś pisklakiem. – Przerwał na moment widząc, że Miki nie nadąża – Może spróbuję ci to wyjaśnić prościej. Raz na jakiś czas nasz ojciec zmienia ubarwienie swych łusek. Nie często to się zdarza, ale kiedy już to nastąpi, rodzimy się my. Każde dziecko ma oznaki barwy łusek w swej prawdziwej postaci. Jak widzisz ja jestem czarno-czerwony, co świadczy o tym, że łuski ojca miały taką barwę. Ty jesteś złoto-niebieski, ale dopiero zaczynasz się przeobrażać.

- Skąd o tym wiesz? – Spytał zszokowany wiedzą brata chłopiec.

- Mam już prawie trzysta lat, więc wiem to i owo o przemianie. Na początku rodzimy się jak zwykli ludzie, ale wraz z trzynastym rokiem życia zaczynamy się przeobrażać w swoje prawdziwe oblicza. Ludzie albo nas odtrącają, albo akceptują. Nic nie możemy na to poradzić.

- Dlaczego akurat w wieku trzynastu lat? – Dziwił się Miki – Czy to jakiś specjalny okres?

- Trzynaście lat to w świecie demonów i innych stworów wiek wejścia w dorosłość. Innymi słowy stajesz się za siebie odpowiedzialny. U ludzi wygląda to nie co inaczej, ale prawo naszego świata jest niepodważalne. – Butterfly przerwał na krótką chwilę siedząc w zamyśleniu, lecz za niedługo kontynuował. – Każde dziecko smoka rodzi się z pewnymi zdolnościami, ale nie wiadomo nic na ich temat dopóki się same nie ujawnią. Tak dla przykładu, ja posiadam moc władzy nad czasem oraz jestem strażnikiem pamięci. Te wszystkie kule, które tu widzisz przypisane się konkretnej osobie na całym świecie, a zachowane są w nich wszelkie wspomnienia. Twoje zdolności jeszcze się nie przebudziły, ale zaświadczam, że takowe posiadasz. – Pocieszył brata, widząc jego zmartwioną minę – Jednakże nie powinno się nadużywać swojej mocy, bo gdy się wyczerpie, strasznie nas to osłabia na czas ich regeneracji. Jesteśmy wtedy bezbronni i łatwo nas schwytać. Każdy inaczej znosi ten okres, więc nie wiem jak z tobą, ale staraj się nie nadużywać swych sił.

- Dobrze – przytaknął Miki do końca nie rozumiejąc znaczenia słów brata.
           
 Rozmawiali tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Kiedy Butterfly skończył wyjaśniać przeszłość i pochodzenie ich rodziny, pokazał Mikołajowi w jednej z kul obrazy reszty rodzeństwa. Czas ich ponaglał i nie mogli przedłużać swojej konwersacji. Nagle długowłosy wstał i z poważną miną zaczął mówić:

- Miki, wybacz, że dopiero teraz ci to mówię, ale nie mogłem wcześniej.

- Rozumiem – odpowiedział cicho bratu – Ale widzę, że chcesz powiedzieć coś jeszcze.

- Tak – przyznał Butterfly, po czym ze smutkiem zaczął – Musisz opuścić rodzinę Twardowskich.

- Co?! – Zszokował się chłopiec.

- To dla dobra was wszystkich. Widziałeś, co Adam zrobił z twoimi przyjaciółmi. Chcesz narażać i resztę? – Butterfly zamilkł na chwilę bacznie obserwując młodszego brata smutnym spojrzeniem – To zaboli, ale jesteś zagrożeniem dla tych ludzi. Adam nie ma litości dla tych, którzy się mu sprzeciwiają. Ciebie nie skrzywdzi, ale ich może zabić. Rozumiesz do czego zmierzam?

- Rozumiem – odparł przybitym głosem Miki – Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Więc co postanawiasz? – Naciskał długowłosy – Jaka jest twoja odpowiedź?

- Opuszczę tę rodzinę, ale mam jeden warunek. – Rzucił Mikołaj podkulając do piersi kolana.

- Warunek – uśmiechnął się Butterfly, widząc determinację w oczach brata – Jakiż to warunek muszę spełnić.

- Mówiłeś, że nasza krew leczy ludzi – zaczął niepewnie Mikołaj.

- Tak. I co względem tego? – Butterfly ciągnął dalej udając głupiego. Spodziewał się takiego obrotu spraw, gdy tylko usłyszał o zajściu w szkole Mikołaja.

- Dam ci trochę mojej krwi, a ty zaaplikujesz ją moim przyjaciołom. Nie chcę by cierpieli z mojego powodu. – Urwał mu się głos, kiedy wspomniał o Ani, Piotrze i Tomku – Proszę też o to, byś bezboleśnie usunął z ich pamięci moją osobę.

- I tylko o to prosisz? – Zdziwił się słysząc prośbę młodszego brata – Myślałem, że …

- Że co? – Spytał zirytowany Miki

- Nieważne – skwitował Butterfly – Nawiązując do tego bezbolesnego usunięcia pamięci. Z reguły ten zabieg nie wywołuje bólu. Osobiście jestem zwolennikiem „pieczęci wspomnień”, co nie jest ryzykowne w razie ponownego spotkania, ale znam pewien sposób, dzięki któremu będą zapominać powoli. Jest jednak malutki szkopuł.

- Jaki? – Miki był ciekaw.

- Musisz napisać swoją krwią pożegnalny list, w którym zawrzesz słowo „zapomnijcie” oraz zniknąć z ich życia na zawsze. – Tłumaczył starszy brat.

- Na zawsze? – Powtórzył lekko zaniepokojony chłopiec.

- Tak, na zawsze. Jest to konieczne, ponieważ jeśli któreś z nich cię spotka w przyszłości natychmiast sobie o tobie przypomni, anulując tym samym zaklęcie. Problemem mogą być twoi przyjaciele, którym podam twoją krew.

- Dlaczego? – Zdesperowany Miki chwycił rękę brata z niepokojem patrząc mu w oczy.

- Twoja krew będzie łącznikiem zaklęcia „zapominajki”, jeśli im ją podam ono na nich nie zadziała.

- To co mam zrobić? – Zasępił się Mikołaj – Chcę by wyzdrowieli, a moja krew jest ich ostatnim ratunkiem, ale dla swojego bezpieczeństwa powinni o mnie zapomnieć.

- Chyba mam rozwiązanie – zamyślił się Butterfly – Ale muszę usłyszeć twoje zdanie.

- Powiedz – prosił starszego brata niecierpliwie ciągając rękaw jego bluzy.

- Mogę użyć swojej krwi, by uleczyć twoich przyjaciół – oświadczył Mikołajowi z lekkim uśmiechem – Albo użyć na nich pieczęci, ale znając twoją reakcję wiem, że odrzucasz druga opcję.

- Naprawdę mógłbyś to zrobić?! – Pytał z nadzieją w głosie Miki – Dziękuję ci bracie. Jesteś najlepszym bratem na świecie.

- Tak wiem – uśmiechnął się Butterfly – I przestań mnie przytulać tak mocno, bo nie mogę oddychać.

- Przepraszam – zawstydził się Mikołaj drapiąc po głowie – Robię coś zanim pomyślę.

- Jego osobowość jest jeszcze nieustabilizowana – myślał Butterfly obserwując zachowanie brata – Raz ma mentalność szesnastolatka, a raz dwunastolatka. Proces unormowania temperamentu powinien zakończyć się po trzech dniach. Niestety nie mamy tyle czasu.   

*****

- Nareszcie nadszedł dzień tak długo oczekiwany – oświadczył z zadowoleniem Adam Dark. Odziany był w czarny, postrzępiony płaszcz, a jego oczy świeciły krwawo-czerwono. – Dziś kończy szesnaście lat. Mam dla niego idealny prezent urodzinowy.

- Bracie, nie przesadzasz z tym szczęściem? – Spytał znudzony Skot – To tylko Miki.

- Nie twój zakichany interes jak się zachowuję – skwitował Skota Adam posyłając mu groźne spojrzenie – To moja ofiara. Polowanie przedłużyło się do czterech lat, więc mam prawo zachowywać się tak, a nie inaczej.

- Przepraszam za wtykanie nosa w nie swoje sprawy – rzucił Skot uciekając od lecącego w jego stronę sztyletu – Chciałeś mnie zabić?! Jesteśmy braćmi!

- Ta, ta – mruknął przez zęby Adam – Jestem głową rodu i powinieneś okazywać mi szacunek. Chyba powinienem osobiście objąć nadzór nad twoim wychowaniem, wdrążając więcej dyscypliny.

- Przepraszam – zarzekał się w panice Skot, widząc mord w oczach brata – Najmocniej przepraszam!

C.D.N.

3 komentarze:

  1. No, no. Robi się coraz ciekawiej!
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. prawie zasnęłam, czytając tę rozmowę między braćmi. Ale Adaś na końcu... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    robi się tutaj ciekawiej, spotkanie braci, odzyskał pamięć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń