Trochę się nudziłam, dlatego postanowiłam wrzucić dwa rozdziały pod rząd :) Taka odskocznia od dotychczasowego kanonu wrzucania postów na tym blogu.
Wycieczka
Koniec maja zapowiadał się nieźle, bo w
ramach pożegnania klasy trzecie zaplanowały mały wypad do Zakopanego, ale
zamiast w pensjonatach mieli spać pod namiotami. W sumie jechało
dziewięćdziesiąt osób. Wszyscy od razu podzielili się w grupki stanowiące jeden
namiot. Jak się okazało, każda z nich liczyła od trzech do pięciu osób. Wyjazd
miał się odbyć ostatniego dnia maja i trwać około dziesięciu dni.
Obudził go natarczywy dźwięk budzika.
Otworzył oczy, które nadal kleiły się do snu. Spojrzał na zegar stojący na tyle
daleko by nie mógł go dosięgnąć – wskazywał godzinę za dziesięć piąta. Leniwie
zsunął się z łóżka i powoli podreptał do łazienki. Wszyscy jeszcze smacznie
spali, co go trochę irytowało, ale niestety siła wyższa w postaci wycieczki
zmuszała chłopca do wstania z kurami. Osobiście był wyznawcą długiego,
niedźwiedziego snu i kiedy nadarzała się tylko okazja do drzemki, bezzwłocznie
z niej korzystał. Umył się i ubrał, po czym zszedł do kuchni by coś przegryźć
przed wyjściem. Na szczęście spakował się wieczorem, co w jego przypadku było
wyczynem, bo zwykł zostawiać wszystko na ostatnią chwilę. Po małym śniadaniu,
na które składały się grzanka z masłem orzechowym i dżemem oraz szklanka mleka
czekoladowego podgrzanego w mikrofalówce, zarzucił plecak i po cichu wyszedł
z domu. Na werandzie zaskoczył go czekający na niego Mateusz. Stał oparty o
balustradę. W ręku trzymał miniaturkę łapacza snów[1] i
gdy tylko zobaczył Mikołaja od razu zadziornie się uśmiechnął.
-
Myślałeś, że nikt cię nie pożegna? – Spytał z zakłopotaniem drapiąc się w tył
głowy Mati.
-
Coś w ten deseń – zaśmiał się w odpowiedzi Miki.
-
Jak widzisz, źle myślałeś – powiedział Mateusz rzucając mu przy tym łapacz snów
– To na wypadek złych snów. Wyczytałem w necie, że pomaga.
Mikołaj
złapał dziwny przedmiot i widząc zmieszanie brata uśmiechnął się, po czym
rzekł: -
Dzięki stary. Będę nosił go ze sobą wszędzie. – Mati na te słowa trochę
wyluzował i lekko się zaśmiał.
-
No, przecież jesteś wyznawcą popołudniowych drzemek. Tylko nie zapomnij wrócić,
no i nie nabrój. – Spojrzał na Mikołaja, po czym dodał – Wierz mi, nie
chcesz by Michał z Mironem przyjechali po ciebie. Siara gwarantowana. A wiem
coś o tym…
-
No, dotąd można znaleźć twoje fotki na You Tube. – Wtrącił w pół zdania brata
Miki.
-
Skończ temat – stropił się Mateusz – Idź już lepiej, bo autobus ci ucieknie.
Po
tych słowach lekko poklepał brata po ramieniu i wszedł do domu, zaś Mikołaj
ruszył w kierunku miejsca zbiórki.
Kiedy dotarł na miejsce zastał go
gwar podekscytowanych rówieśników. Nagle poczuł, jak ktoś łapie go za ramię.
Niestety tłum i plecak krępował jego ruchy, ale nie musiał długo czekać na to
by dowiedzieć się kto go zaczepia, bo kolega nadrobił krzykiem.
-
Stary autobus full wypas – zawołał Piotrek – Klima, wucet i dvd! Czego chcieć
więcej!
-
Żyć nie umierać. – Zaśmiał się Miki do siebie pod nosem.
Po
wrzuceniu tobołów do bagażnika, zaczęli pakować się do autobusu. Nie zdążył
jeszcze dobrze wejść, jak doszły do niego krzyki Tomka: – Miki chodźcie na
koniec. Zarezerwowałem wam miejscówki! – Machał przy tym komicznie rękami, na
co Piotrek spytał w śmiechu:
-
Ty, co on odwala?
-
Nie mam zielonego pojęcia – oświadczył Miki wzruszając ramionami, po czym
ruszył na koniec autobusu.
Kiedy
wszyscy się już usadowili jeden z nauczycieli (wuefista) zabrał głos.
-
Witam wszystkich o tak wczesnej porze. Mam oczywiście tę świadomość, że
niektórym z was ciężko było zwlec się z łóżek, ale jak mus to mus. –
Uśmiechnął się szeroko do młodzieży w autobusie, po czym sprawdził listę. –
Widzę, że wszystko się zgadza, czyli…
-
…możemy ruszać! – Dokończyli radośnie wszyscy obecni.
-
Proszę pana! – Zawołała nieznana Mikołajowi dziewczyna.
-
Tak, Kasiu? – Spytał nauczyciel.
-
A co z resztą?
-
Ach, mają lekkie opóźnienie, ale… – urwał, bo zaczepiła go pani od geografii
podając komórkę.
-
Jak wiecie na czas podróży zostaliście podzieleni na trzy grupy odpowiadające
rewirowi waszego zamieszkania. – Zaczęła wyjaśniać geograficzka. – Nasz autobus
wyrusza spod szkoły, a dwa pozostałe z miejsc wcześniej wyznaczonych tak, by
wszyscy mieli mniej więcej taki sam odcinek drogi do zbiórki.
Tył
autobusu z początku słuchał wyjaśnień nauczycieli, ale po krótkiej chwili
znudziło ich to i zaczęli rozmowę między sobą. Usadowili się tak, by Ania
była pośrodku. Mikołaj upierał się przy tym, by siedzieć z prawej strony przy
oknie, zaś reszta – Piotrek i Tomek – zajęli miejsca po lewej.
-
Jak myślicie, ile będziemy kisić się w tej puszce? – Spytał ziewając Tomek.
-
Z jakieś dziewięć godzin – odpowiedział znudzonym głosem Mikołaj. Oczy nadal
kleiły się do snu i nie miał ochoty na rozmowę.
-
Spoko stary! Uderz w kimono, bo niemrawo wyglądasz. – Zaśmiał się Piotrek, po
czym zaczął gorączkowo dyskutować z kimś siedzącym przed nim. Miki nie wiedział
z kim tak gada, ale szczerze, mało go to obchodziło. Zanim jeszcze odleciał do
krainy snów, ukradkiem rzucił okiem na Anię, która nie robiąc sobie nic z gwaru
panującego w autokarze od dawna smacznie drzemała skulona na siedzeniu. Idąc w
ślady koleżanki zasnął.
Obudziło
go raptowne, silne hamowanie. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Był środek
dnia i wszyscy wesoło rozmawiali na rozmaite tematy, tworząc tym samym chaos
kompletny. Przeciągle ziewnął i lekko się rozciągnął. Mięśnie szyi trochę
zesztywniały, ale nie miał się co dziwić w zaistniałej sytuacji. Spojrzał na przyjaciół,
którzy nie zwracali nawet na niego uwagi wciągnięci karcianą grą w makao. Nagle
przypomniał sobie o prezencie od Mateusza. Wyjął z kieszeni bluzy mały, dziwny
przedmiot. Bacznie mu się przyglądał pogrążony przy tym w myślach. Miał
nadzieję, że jednak zadziała i przepędzi ostatnio nawiedzające go koszmary.
-
Ładne. Co to? – Spytała zaciekawiona Ania. Mikołaj wyrwany z myśli lekko się
speszył.
-
To? – Zamachał jej przed nosem przedmiotem na co przytaknęła kiwnięciem głowy –
To łapacz snów. Ostatnio nie za dobrze sypiam, więc Mati dał mi go w prezencie.
-
Ty i nie spanie?! – Zachichotał zdziwiony Piotrek – Nie może być.
-
Odczep się – mruknął ponuro Miki.
-
A co? Śpiąca królewna przeklnie mnie bym zasnął na sto lat? – Odwarknął
poirytowany kolega.
-
Przestańcie się kłócić – wtrąciła Ania – Wiem, że tyle godzin w autobusie nie
służy nam najlepiej, ale to nie powód by skakać sobie do gardeł.
-
Posłuchajcie jej – zawtórował koleżance Tomek nie spuszczając z oczu trzymanych
w ręku kart – Pomyślelibyście o niej. Nie wiem, czy to zauważyliście, ale ona
siedzi między wami.
Mikołaj
w odpowiedzi odwrócił się na bok twarzą do okna, po czym rzucił krótkie –
Sorki. Piotrek nic nie mówiąc wrócił do gry.
Patrzył
przez brudne okno autobusu, a widok mijanych przydrożnych drzew powoli go
usypiał. Założył słuchawki od mp3 i słuchając muzyki zasnął. Śniło mu się, że
jest dzieckiem i biegając po zamglonej łące gania motyle ze światła. Jest tu
naprawdę szczęśliwy. Wszystko wydaje się być proste mimo tej mgły. Nagle do
jego uszu dochodzi ciepły, cichy głos: Miki
zbliża się czas przebudzenia. Wstawaj…
Budzi
go lekkie szarpnięcie. Gdy otworzył oczy zobaczył twarz Ani.
-
Nareszcie – odparła z ulgą w głosie – Ciężko cię obudzić. Aż trudno uwierzyć,
że masz problemy ze snem.
-
Co… – nie skończył szeroko ziewając.
-
Dojechaliśmy śpiochu – zaśmiał się Tomek.
-
Chodź śpiąca królewno, czas zabrać swoje rzeczy z bagażnika – burknął Piotrek
-
Skończ z tą królewną – warknął Mikołaj podnosząc się z siedzenia.
-
Nie złość się na niego – prosiła Ania – Gra mu nie szła i psioczy na cały boży
świat.
-
Spoko. Postaram się nie odgryzać. – Odpowiedział ziewając Miki. Wyszli z
autobusu i lekki, wieczorny wiatr omiótł delikatnie ich twarze, co pomogło mu
się dobudzić. Wziął swój plecak i ruszył za grupką innych uczniów.
Rozłożyli
namioty na jednej z hal. Nieopodal mieściła się bacówka i studnia, z której
mogli czerpać wodę. Mikołaj miał spać w namiocie z Tomkiem, Piotrkiem i Anią.
Ich grupa stanowiła wyjątek, bo jako jedyna była mieszana. Dostali pozwolenie
na to jedynie ze względu na fakt, że Ania z Piotrkiem są bliźniakami i według
zapewnień ich rodziców nie było powodów do obaw. Namiot ich był czteroosobowy z
dwoma sypialniami i przedsionkiem na środku. Rodzeństwo spało razem, co
przesądziło o tym, że Tomek dzieli sypialnię z Mikołajem. Kiedy obóz
został rozbity, wszyscy ruszyli w kierunku miasta na kolację. Na jedną
dziesiątkę uczniów przydzielono dwóch nauczycieli. Zwiedzili Krupówki, zjedli
porządną kolację i wrócili do obozu. Opiekunowie kazali im szybko iść spać, bo
rano mieli wspinać się na Gubałówkę. Niechętnie wykonali polecenie nauczycieli.
*****
Biegł
przerażony przez zarośla, a zewsząd otaczała go ciemność. Nagle czyjaś dłoń chwyciła
go za ramię i ciągnęła do tyłu. Przenikało go spojrzenie krwistoczerwonych
oczu. Do głowy cisnęły mu się szepty błagających o życie dzieci. On też jest
dzieckiem. Czemu… czemu to się dzieje? Przecież to jego dwunaste urodziny. Pomocy!
Pomocy! – Słowa krzyczane przez niego nie mogą przebić bariery cieni.
Obudził się cały zlany potem. Wokół
panował mrok nocy, jednak wyczuł ciepło dłoni jego przyjaciela na ramieniu.
-
Miki? Co jest? – Spytał zmartwionym głosem Tomek.
-
Co? Nic. – Skłamał. Za chwilę do części ich namiotu weszły bliźniaki.
-
Wow, Miki?! – Zdziwił się Piotrek.
-
Co? – Dopytywał się z nieukrywanym strachem Mikołaj.
-
Dziwnie wyglądasz, wiesz? – Oświadczyła spokojnie Ania.
-
Kiedy się obudził już tak wyglądał – wytłumaczył Tomek.
-
O matko tylko mi nie mów, że się zmieniłem – Miki zakrył głowę kocem
zawstydzony swoja przemianą.
-
Nie zakrywaj się – Piotrek zerwał mu koc z głowy – I tak jest już za późno.
-
Miki? – Ania chwyciła dłoń kolegi – Wyglądasz pięknie. Tak magicznie.
-
Ja… ja… – zaczął się jąkać w szoku, że został przyłapany przez przyjaciół.
-
Stary, czemu nam nie powiedziałeś o tych zmianach? – Wyrzucił mu Tomek. – Z
początku myślałem, że wykituję na miejscu ze strachu, ale jak zacząłeś prosić o
pomoc nie zawahałem się, by ci pomóc. Co jest grane?
-
Dobra powiem wam, tylko nikomu o tym nie mówcie – wziął głęboki oddech, po czym
zaczął – Wszystko zaczęło się, kiedy miałem dwanaście lat, wtedy to znalazł
mnie w lesie pan Twardowski. Zostałem zaadoptowany. Niedługo po tym zacząłem mieć
dziwne sny, których nie pamiętałem, ale po obudzeniu się z nich zmieniał mi się
wygląd. Z czasem rosło to w siłę, a zmiany wyglądu przybrały wymowniejszy wzór.
Teraz mam niebieskie oczy i dłuższe włosy ze złotymi pasmami, ale kiedyś
kończyło się tylko bólem głowy. To cała historia.
-
Ciekawe dlaczego tak jest? – Zastanawiał się Piotrek
-
Nie wiem – odparł Miki – jak dotąd nie udało nam się ustalić źródła tych zmian.
Wiem tylko, że kiedy się uspokoję, to mój wygląd wraca do normalności. No, może
z wyjątkiem długości włosów.
-
Ciekawe – zadumała się Ania – Dobrze, że to ostatnia noc, więc nikt się nie
połapie.
-
Myślisz? – Spytał z nadzieją w głosie zmieniony.
-
Jasne, nie łam się brachu – zaśmiał się cicho Tomek – Rano coś wymyślimy, aby
ukryć twoje włosy. Spróbuj się teraz przespać, a w razie co, jesteśmy obok.
-
Wszyscy – wzruszył się z lekka Miki – Dziękuję wam.
*****
Ranek nastał szybko i nadszedł czas
pobudki. Po śniadaniu opiekunowie zagonili wszystkich do zwijania obozowiska.
Kiedy słońce było już w zenicie pod halę podjechał autokar. Mikołaj
skrupulatnie ukrył włosy pod pożyczoną od Piotrka czapką z daszkiem
i Bandamą. Kiedy wrzucał swój plecak do bagażnika zaczepił go jeden z
nauczycieli.
-
Czemu przebrałeś się za gangstera? – Zapytał próbując ściągnąć chłopakowi
czapkę. – To psuje wizerunek naszej szkoły.
-
Przepraszam, ale przegrałem wczorajszy zakład – Miki w ostatniej chwili uniknął
ręki nauczyciela jednocześnie z miejsca tworząc wiarygodną historyjkę
tłumaczącą jego wygląd.
-
Zakład powiadasz?! – Zdumiał się opiekun.
-
Tak, proszę pana, zakład. Konsekwencją tego jest noszenie czegoś na głowie
przez czas drogi powrotnej do domu. – Ciągną swoje kłamstwo.
-
Hm, dobrze więc – zgodził się nauczyciel – Tylko nie rozrabiaj.
-
Dobrze – uśmiechnął się jak rasowy aktor. Nagle podbiegł do niego Tomek z lekko
zaniepokojoną miną.
-
Czego chciał od ciebie pan „chodząca dyscyplina”? – Spytał obniżając ton swego
głosu.
-
Nic takiego – wzruszył ramionami Miki – Chciał tylko wiedzieć czemu noszę tę
czapkę.
-
I co? Powiedziałeś mu? – Naciskał kolega.
-
A powiedziałem – zachichotał Miki widząc zszokowaną twarz Tomka.
-
Co?! – Pisnął słysząc słowa Mikołaja. – Co mu powiedziałeś?
-
Hm… Chyba skręciłem go, że przegrałem zakład. – Udawał poważnego.
-
Jak to?! – Oniemiał kolega. – Że co?
-
Widzisz, niby mądrzejszy od nas, a łyknął wszystko jak młody pelikan – zaśmiał
się szczerze Miki, a po chwili dołączył się do niego i Tomek.
*****
Była późna noc, kiedy przekroczył
próg domu. W drodze powrotnej zepsuł się autobus i bite sześć godzin czekali w
polu na zastępstwo. Później okazało się, że muszą przejść z jakieś trzy
kilometry do miejsca, gdzie mieściła się najbliższa stacja benzynowa. Następnie
tłukli się kilka godzin w dusznościach, bo w podstawionym autobusie była awaria
klimatyzacji. Jak pech to pech, ale w końcu dotarli na miejsce. Był wyczerpany
podróżą i jedyną rzeczą jaka krążyła mu po głowie było jego wygodne łóżko.
Powoli poczłapał po schodach na górę, starając się robić to bezszelestnie, by
nie zbudzić reszty domowników. Jego pokój na szczęście był w stanie w jakim go
pozostawił. Panował w nim lekki bałagan, ale dzięki temu poczuł, że wrócił do
domu. Cisnął plecak w najbliższy kąt, po czym rzucił się na łóżko. Nie minęło pięć
minut, a zasnął.
Obudziło
go ciche pukanie do drzwi jego pokoju. Leniwie otworzył oczy i zaspanym
wzrokiem spojrzał na budzik. Była jedenasta.
-
Co? – Spytał jeszcze sennym głosem, który w połowie zachrypł. Odchrząkną i
ponowił już głośniejszym tonem pytanie – Co?
-
Wstałeś już chłopcze? – Do pokoju wszedł wuj Robert – Wiem. Wróciłeś dość
późno, ale zaraz wyjeżdżam na kilkudniową konferencję i chciałem cię jeszcze
zobaczyć przed podróżą. Wszystko z tobą dobrze? Nie złapałeś przeziębienia?
-
Wszystko w porządku wujku – odpowiedział spokojnie Mikołaj podnosząc się z
łóżka – Jestem tylko trochę zmęczony. To wszystko.
-
To dobrze – uśmiechnął się do chłopca mężczyzna – W kuchni zostawiłem wam
trochę pieniędzy na wasze wydatki. Zostajesz pod opieką Mateusza, więc się go
słuchaj.
-
A co z resztą?! – Zdziwił się Miki – Czemu ich nie ma?
-
Ach. Michał z Mironem pojechali na juwenalia i przez cały weekend będą w
Olsztynie. Powiedzieli mi, że wrócą dopiero w następny poniedziałek.
-
Aha – westchnął chłopiec – Fajnie im. Też chciałbym pojechać.
-
Lepiej się nie śpiesz – pouczył go wujek – To jedna wielka libacja alkoholowa
pod gołym niebem zaprawiona koncertową muzyką. Masz niecałe szesnaście lat i
wierz mi, że pozostało ci na to sporo czasu.
-
Ale… – próbował ciągnąć dalej tę rozmowę, ale wujek był nieustępliwy w tej
kwestii.
-
Oni są pełnoletni, czego nie można powiedzieć o tobie. Twoim obowiązkiem jest
się uczyć, a nie uczestniczyć w imprezach takiego pokroju. – Mężczyzna przerwał
na chwilę badawczo przyglądając się Mikołajowi, który zrezygnowany spuścił swój
wzrok. Odwrócił się i jeszcze przed wyjściem rzucił – Kiedy skończysz osiemnaście lat, wtedy
wrócimy do tej rozmowy. Zobaczymy się za kilka dni.
-
Ta, pa – westchnął podminowany Miki. Wuj zawsze zabraniał mu większości rzeczy,
na które zezwalał Michałowi i Mironowi. To go irytowało. Czyżby myślał, że
nadal jest tym bezbronnym i płaczliwym dzieckiem? W złości zacisnął dłonie w
pięści tak mocno, że pobielały na nich kłykcie. Nawet odechciało mu się spać.
Wstał i poszedł wziąć długi prysznic. Zaczynał się weekend i mógł spokojnie
odpocząć po wycieczce szkolnej, tym bardziej, że nie było dokuczających mu
braci.
*****
-
Mistrzu, niedługo będziemy na miejscu – odparła jedna z zakapturzonych postaci
do siedzącego z tyłu samochodu jegomościa.
-
Wiem to – wyszczerzył się mężczyzna obnażając swe ostre kły – Czuję go. Mój
głód się wzmaga, a krew w żyłach aż buzuje na samą myśl o nim.
-
Ale to neutralne miasto bracie – wtrącił siedzący obok chłopak – Czy nie będzie
problemów, kiedy zaczniemy polować w jego okolicach?
-
Nie martw się Skot – odparł spokojnie mężczyzna, którego oczy zmieniły już
barwę na soczystą czerwień – Umowa nie obowiązuje.
-
Ale jak to bracie?! – Zdziwił się Skot – Przecież nie ma precedensu w prawie
smoka.
-
Nie ma – zgodził się mężczyzna wpatrując w widok za oknem – Smok złamał nasze
prawo, zabierając moją ofiarę, więc ja w odwecie naruszę jego kodeks. Miał
wystarczająco dużo czasu by się zrehabilitować, ale nie zrobił nic w tym
kierunku.
-
Gdzie mam się zatrzymać mistrzu – spytał kierowca – jesteśmy już w mieście.
-
Jedź przez most, na pierwszym skrzyżowaniu skręć w prawo, a na drugim w lewo.
Zatrzymamy się niedaleko cmentarza. – Poinstruował swego sługę. – Przy okazji
zobaczymy jego szkołę.
-
Tak mistrzu.
-
Bracie, wybacz że pytam, ale czy wytrzymasz swój głód? – Skłonił się
przepraszając Skot – Dotychczas przebywałeś w oddali od swej ofiary, ale teraz
jesteśmy dość blisko i twój głód się wzmaga.
-
Nie martw się o to. – Uciszył Skota gniewnym spojrzeniem – Mój głód, mój
problem. Ty się tym nie kłopocz.
-
Tak bracie. Wybacz mi mój nie takt. – Przeprosił chłopak, po czym odwrócił swój
wzrok w inna stronę.
-
Już niedługo się spotkamy Michaelu –
zaśmiał się w myślach mężczyzna – Już
niedługo.
C.D.N.
[1] Łapacza snów używa
się do przyciągania dobrych, miłych snów i odpędzania koszmarów. Indianie
twierdzili, że wygląd łapacza snów ma znaczenie - na siatce
zatrzymują się koszmary i nie mają dostępu do osoby śpiącej, a po delikatnych
piórkach te dobre sny spływają i nie opuszczają nas przez całą noc.
Łapacze snów w tradycjach indiańskich służyły do powstrzymywania natarczywych
i nieprzyjemnych snów. Wystarczyło zawiesić niedaleko łóżka łapacz snów,
aby nie powracały. [Łapacz snów Mikołaja ma postać małego, beżowego kółeczka z
siateczką, pod spodem są przymocowane piórka. Całość umieszczona jest na
podwójnym czarnym sznureczku. Jego długość ze sznurkiem sięga około 24
centymetrów, średnica okręgu to około 4 centymetry].(wikipedia)
nietakt. Bez spacji... DOBRA, KOGO OBCHODZĄ TE BŁĘDY?! IDĘ CZYTAĆ NEXTA <3 ADAŚ <3
OdpowiedzUsuńchociaż chcę poznać wreszcie Mirona (tia, mam słabość do Białoszewskiego, więc na ,,dzień dobry" uwielbiam osoby mające na imię ,,Miron")
Wenki :3
Hej,
OdpowiedzUsuńi już dotarł do miasta, kłopoty się zbliżają, ciekawe czy Scott go pamięta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia