sobota, 21 września 2013

Lavi


Trochę się nudziłam, dlatego postanowiłam wrzucić dwa rozdziały pod rząd :) Taka odskocznia od dotychczasowego kanonu wrzucania postów na tym blogu.

 Wycieczka

Koniec maja zapowiadał się nieźle, bo w ramach pożegnania klasy trzecie zaplanowały mały wypad do Zakopanego, ale zamiast w pensjonatach mieli spać pod namiotami. W sumie jechało dziewięćdziesiąt osób. Wszyscy od razu podzielili się w grupki stanowiące jeden namiot. Jak się okazało, każda z nich liczyła od trzech do pięciu osób. Wyjazd miał się odbyć ostatniego dnia maja i trwać około dziesięciu dni. 
Obudził go natarczywy dźwięk budzika. Otworzył oczy, które nadal kleiły się do snu. Spojrzał na zegar stojący na tyle daleko by nie mógł go dosięgnąć – wskazywał godzinę za dziesięć piąta. Leniwie zsunął się z łóżka i powoli podreptał do łazienki. Wszyscy jeszcze smacznie spali, co go trochę irytowało, ale niestety siła wyższa w postaci wycieczki zmuszała chłopca do wstania z kurami. Osobiście był wyznawcą długiego, niedźwiedziego snu i kiedy nadarzała się tylko okazja do drzemki, bezzwłocznie z niej korzystał. Umył się i ubrał, po czym zszedł do kuchni by coś przegryźć przed wyjściem. Na szczęście spakował się wieczorem, co w jego przypadku było wyczynem, bo zwykł zostawiać wszystko na ostatnią chwilę. Po małym śniadaniu, na które składały się grzanka z masłem orzechowym i dżemem oraz szklanka mleka czekoladowego podgrzanego w mikrofalówce, zarzucił plecak i po cichu wyszedł z domu. Na werandzie zaskoczył go czekający na niego Mateusz. Stał oparty o balustradę. W ręku trzymał miniaturkę łapacza snów[1] i gdy tylko zobaczył Mikołaja od razu zadziornie się uśmiechnął.

- Myślałeś, że nikt cię nie pożegna? – Spytał z zakłopotaniem drapiąc się w tył głowy Mati.

- Coś w ten deseń – zaśmiał się w odpowiedzi Miki.

- Jak widzisz, źle myślałeś – powiedział Mateusz rzucając mu przy tym łapacz snów – To na wypadek złych snów. Wyczytałem w necie, że pomaga.

Mikołaj złapał dziwny przedmiot i widząc zmieszanie brata uśmiechnął się, po czym rzekł: - Dzięki stary. Będę nosił go ze sobą wszędzie. – Mati na te słowa trochę wyluzował i lekko się zaśmiał.

- No, przecież jesteś wyznawcą popołudniowych drzemek. Tylko nie zapomnij wrócić, no i nie nabrój. – Spojrzał na Mikołaja, po czym dodał – Wierz mi, nie chcesz by Michał z Mironem przyjechali po ciebie. Siara gwarantowana. A wiem coś o tym…

- No, dotąd można znaleźć twoje fotki na You Tube. – Wtrącił w pół zdania brata Miki.

- Skończ temat – stropił się Mateusz – Idź już lepiej, bo autobus ci ucieknie.

Po tych słowach lekko poklepał brata po ramieniu i wszedł do domu, zaś Mikołaj ruszył w kierunku miejsca zbiórki.
    
 Kiedy dotarł na miejsce zastał go gwar podekscytowanych rówieśników. Nagle poczuł, jak ktoś łapie go za ramię. Niestety tłum i plecak krępował jego ruchy, ale nie musiał długo czekać na to by dowiedzieć się kto go zaczepia, bo kolega nadrobił krzykiem.

- Stary autobus full wypas – zawołał Piotrek – Klima, wucet i dvd! Czego chcieć więcej!

- Żyć nie umierać. – Zaśmiał się Miki do siebie pod nosem.

Po wrzuceniu tobołów do bagażnika, zaczęli pakować się do autobusu. Nie zdążył jeszcze dobrze wejść, jak doszły do niego krzyki Tomka: – Miki chodźcie na koniec. Zarezerwowałem wam miejscówki! – Machał przy tym komicznie rękami, na co Piotrek spytał w śmiechu:

- Ty, co on odwala?

- Nie mam zielonego pojęcia – oświadczył Miki wzruszając ramionami, po czym ruszył na koniec autobusu.
Kiedy wszyscy się już usadowili jeden z nauczycieli (wuefista) zabrał głos.

- Witam wszystkich o tak wczesnej porze. Mam oczywiście tę świadomość, że niektórym z was ciężko było zwlec się z łóżek, ale jak mus to mus. – Uśmiechnął się szeroko do młodzieży w autobusie, po czym sprawdził listę. – Widzę, że wszystko się zgadza, czyli…

- …możemy ruszać! – Dokończyli radośnie wszyscy obecni.

- Proszę pana! – Zawołała nieznana Mikołajowi dziewczyna.

- Tak, Kasiu? – Spytał nauczyciel.

- A co z resztą?

- Ach, mają lekkie opóźnienie, ale… – urwał, bo zaczepiła go pani od geografii podając komórkę.

- Jak wiecie na czas podróży zostaliście podzieleni na trzy grupy odpowiadające rewirowi waszego zamieszkania. – Zaczęła wyjaśniać geograficzka. – Nasz autobus wyrusza spod szkoły, a dwa pozostałe z miejsc wcześniej wyznaczonych tak, by wszyscy mieli mniej więcej taki sam odcinek drogi do zbiórki.

Tył autobusu z początku słuchał wyjaśnień nauczycieli, ale po krótkiej chwili znudziło ich to i zaczęli rozmowę między sobą. Usadowili się tak, by Ania była pośrodku. Mikołaj upierał się przy tym, by siedzieć z prawej strony przy oknie, zaś reszta – Piotrek i Tomek – zajęli miejsca po lewej.

- Jak myślicie, ile będziemy kisić się w tej puszce? – Spytał ziewając Tomek.

- Z jakieś dziewięć godzin – odpowiedział znudzonym głosem Mikołaj. Oczy nadal kleiły się do snu i nie miał ochoty na rozmowę.

- Spoko stary! Uderz w kimono, bo niemrawo wyglądasz. – Zaśmiał się Piotrek, po czym zaczął gorączkowo dyskutować z kimś siedzącym przed nim. Miki nie wiedział z kim tak gada, ale szczerze, mało go to obchodziło. Zanim jeszcze odleciał do krainy snów, ukradkiem rzucił okiem na Anię, która nie robiąc sobie nic z gwaru panującego w autokarze od dawna smacznie drzemała skulona na siedzeniu. Idąc w ślady koleżanki zasnął.

Obudziło go raptowne, silne hamowanie. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Był środek dnia i wszyscy wesoło rozmawiali na rozmaite tematy, tworząc tym samym chaos kompletny. Przeciągle ziewnął i lekko się rozciągnął. Mięśnie szyi trochę zesztywniały, ale nie miał się co dziwić w zaistniałej sytuacji. Spojrzał na przyjaciół, którzy nie zwracali nawet na niego uwagi wciągnięci karcianą grą w makao. Nagle przypomniał sobie o prezencie od Mateusza. Wyjął z kieszeni bluzy mały, dziwny przedmiot. Bacznie mu się przyglądał pogrążony przy tym w myślach. Miał nadzieję, że jednak zadziała i przepędzi ostatnio nawiedzające go koszmary.

- Ładne. Co to? – Spytała zaciekawiona Ania. Mikołaj wyrwany z myśli lekko się speszył.

- To? – Zamachał jej przed nosem przedmiotem na co przytaknęła kiwnięciem głowy – To łapacz snów. Ostatnio nie za dobrze sypiam, więc Mati dał mi go w prezencie.

- Ty i nie spanie?! – Zachichotał zdziwiony Piotrek – Nie może być.

- Odczep się – mruknął ponuro Miki.

- A co? Śpiąca królewna przeklnie mnie bym zasnął na sto lat? – Odwarknął poirytowany kolega.

- Przestańcie się kłócić – wtrąciła Ania – Wiem, że tyle godzin w autobusie nie służy nam najlepiej, ale to nie powód by skakać sobie do gardeł.

- Posłuchajcie jej – zawtórował koleżance Tomek nie spuszczając z oczu trzymanych w ręku kart – Pomyślelibyście o niej. Nie wiem, czy to zauważyliście, ale ona siedzi między wami.

Mikołaj w odpowiedzi odwrócił się na bok twarzą do okna, po czym rzucił krótkie – Sorki. Piotrek nic nie mówiąc wrócił do gry.

Patrzył przez brudne okno autobusu, a widok mijanych przydrożnych drzew powoli go usypiał. Założył słuchawki od mp3 i słuchając muzyki zasnął. Śniło mu się, że jest dzieckiem i biegając po zamglonej łące gania motyle ze światła. Jest tu naprawdę szczęśliwy. Wszystko wydaje się być proste mimo tej mgły. Nagle do jego uszu dochodzi ciepły, cichy głos: Miki zbliża się czas przebudzenia. Wstawaj…
Budzi go lekkie szarpnięcie. Gdy otworzył oczy zobaczył twarz Ani.

- Nareszcie – odparła z ulgą w głosie – Ciężko cię obudzić. Aż trudno uwierzyć, że masz problemy ze snem.

- Co… – nie skończył szeroko ziewając.

- Dojechaliśmy śpiochu – zaśmiał się Tomek.

- Chodź śpiąca królewno, czas zabrać swoje rzeczy z bagażnika – burknął Piotrek

- Skończ z tą królewną – warknął Mikołaj podnosząc się z siedzenia.

- Nie złość się na niego – prosiła Ania – Gra mu nie szła i psioczy na cały boży świat.

- Spoko. Postaram się nie odgryzać. – Odpowiedział ziewając Miki. Wyszli z autobusu i lekki, wieczorny wiatr omiótł delikatnie ich twarze, co pomogło mu się dobudzić. Wziął swój plecak i ruszył za grupką innych uczniów.

Rozłożyli namioty na jednej z hal. Nieopodal mieściła się bacówka i studnia, z której mogli czerpać wodę. Mikołaj miał spać w namiocie z Tomkiem, Piotrkiem i Anią. Ich grupa stanowiła wyjątek, bo jako jedyna była mieszana. Dostali pozwolenie na to jedynie ze względu na fakt, że Ania z Piotrkiem są bliźniakami i według zapewnień ich rodziców nie było powodów do obaw. Namiot ich był czteroosobowy z dwoma sypialniami i przedsionkiem na środku. Rodzeństwo spało razem, co przesądziło o tym, że Tomek dzieli sypialnię z Mikołajem. Kiedy obóz został rozbity, wszyscy ruszyli w kierunku miasta na kolację. Na jedną dziesiątkę uczniów przydzielono dwóch nauczycieli. Zwiedzili Krupówki, zjedli porządną kolację i wrócili do obozu. Opiekunowie kazali im szybko iść spać, bo rano mieli wspinać się na Gubałówkę. Niechętnie wykonali polecenie nauczycieli.

*****

Biegł przerażony przez zarośla, a zewsząd otaczała go ciemność. Nagle czyjaś dłoń chwyciła go za ramię i ciągnęła do tyłu. Przenikało go spojrzenie krwistoczerwonych oczu. Do głowy cisnęły mu się szepty błagających o życie dzieci. On też jest dzieckiem. Czemu… czemu to się dzieje? Przecież to jego dwunaste urodziny. Pomocy! Pomocy! – Słowa krzyczane przez niego nie mogą przebić bariery cieni.
    Obudził się cały zlany potem. Wokół panował mrok nocy, jednak wyczuł ciepło dłoni jego przyjaciela na ramieniu.

- Miki? Co jest? – Spytał zmartwionym głosem Tomek.

- Co? Nic. – Skłamał. Za chwilę do części ich namiotu weszły bliźniaki.

- Wow, Miki?! – Zdziwił się Piotrek.

- Co? – Dopytywał się z nieukrywanym strachem Mikołaj.

- Dziwnie wyglądasz, wiesz? – Oświadczyła spokojnie Ania.

- Kiedy się obudził już tak wyglądał – wytłumaczył Tomek.

- O matko tylko mi nie mów, że się zmieniłem – Miki zakrył głowę kocem zawstydzony swoja przemianą.

- Nie zakrywaj się – Piotrek zerwał mu koc z głowy – I tak jest już za późno.

- Miki? – Ania chwyciła dłoń kolegi – Wyglądasz pięknie. Tak magicznie.

- Ja… ja… – zaczął się jąkać w szoku, że został przyłapany przez przyjaciół.

- Stary, czemu nam nie powiedziałeś o tych zmianach? – Wyrzucił mu Tomek. – Z początku myślałem, że wykituję na miejscu ze strachu, ale jak zacząłeś prosić o pomoc nie zawahałem się, by ci pomóc. Co jest grane?

- Dobra powiem wam, tylko nikomu o tym nie mówcie – wziął głęboki oddech, po czym zaczął – Wszystko zaczęło się, kiedy miałem dwanaście lat, wtedy to znalazł mnie w lesie pan Twardowski. Zostałem zaadoptowany. Niedługo po tym zacząłem mieć dziwne sny, których nie pamiętałem, ale po obudzeniu się z nich zmieniał mi się wygląd. Z czasem rosło to w siłę, a zmiany wyglądu przybrały wymowniejszy wzór. Teraz mam niebieskie oczy i dłuższe włosy ze złotymi pasmami, ale kiedyś kończyło się tylko bólem głowy. To cała historia.

- Ciekawe dlaczego tak jest? – Zastanawiał się Piotrek

- Nie wiem – odparł Miki – jak dotąd nie udało nam się ustalić źródła tych zmian. Wiem tylko, że kiedy się uspokoję, to mój wygląd wraca do normalności. No, może z wyjątkiem długości włosów.

- Ciekawe – zadumała się Ania – Dobrze, że to ostatnia noc, więc nikt się nie połapie.

- Myślisz? – Spytał z nadzieją w głosie zmieniony.

- Jasne, nie łam się brachu – zaśmiał się cicho Tomek – Rano coś wymyślimy, aby ukryć twoje włosy. Spróbuj się teraz przespać, a w razie co, jesteśmy obok.

- Wszyscy – wzruszył się z lekka Miki – Dziękuję wam.

*****

Ranek nastał szybko i nadszedł czas pobudki. Po śniadaniu opiekunowie zagonili wszystkich do zwijania obozowiska. Kiedy słońce było już w zenicie pod halę podjechał autokar. Mikołaj skrupulatnie ukrył włosy pod pożyczoną od Piotrka czapką z daszkiem i Bandamą. Kiedy wrzucał swój plecak do bagażnika zaczepił go jeden z nauczycieli.

- Czemu przebrałeś się za gangstera? – Zapytał próbując ściągnąć chłopakowi czapkę. – To psuje wizerunek naszej szkoły.

- Przepraszam, ale przegrałem wczorajszy zakład – Miki w ostatniej chwili uniknął ręki nauczyciela jednocześnie z miejsca tworząc wiarygodną historyjkę tłumaczącą jego wygląd.

- Zakład powiadasz?! – Zdumiał się opiekun.

- Tak, proszę pana, zakład. Konsekwencją tego jest noszenie czegoś na głowie przez czas drogi powrotnej do domu. – Ciągną swoje kłamstwo.

- Hm, dobrze więc – zgodził się nauczyciel – Tylko nie rozrabiaj.

- Dobrze – uśmiechnął się jak rasowy aktor. Nagle podbiegł do niego Tomek z lekko zaniepokojoną miną.

- Czego chciał od ciebie pan „chodząca dyscyplina”? – Spytał obniżając ton swego głosu.

- Nic takiego – wzruszył ramionami Miki – Chciał tylko wiedzieć czemu noszę tę czapkę.

- I co? Powiedziałeś mu? – Naciskał kolega.

- A powiedziałem – zachichotał Miki widząc zszokowaną twarz Tomka.

- Co?! – Pisnął słysząc słowa Mikołaja. – Co mu powiedziałeś?

- Hm… Chyba skręciłem go, że przegrałem zakład. – Udawał poważnego.

- Jak to?! – Oniemiał kolega. – Że co?

- Widzisz, niby mądrzejszy od nas, a łyknął wszystko jak młody pelikan – zaśmiał się szczerze Miki, a po chwili dołączył się do niego i Tomek.  

*****

   Była późna noc, kiedy przekroczył próg domu. W drodze powrotnej zepsuł się autobus i bite sześć godzin czekali w polu na zastępstwo. Później okazało się, że muszą przejść z jakieś trzy kilometry do miejsca, gdzie mieściła się najbliższa stacja benzynowa. Następnie tłukli się kilka godzin w dusznościach, bo w podstawionym autobusie była awaria klimatyzacji. Jak pech to pech, ale w końcu dotarli na miejsce. Był wyczerpany podróżą i jedyną rzeczą jaka krążyła mu po głowie było jego wygodne łóżko. Powoli poczłapał po schodach na górę, starając się robić to bezszelestnie, by nie zbudzić reszty domowników. Jego pokój na szczęście był w stanie w jakim go pozostawił. Panował w nim lekki bałagan, ale dzięki temu poczuł, że wrócił do domu. Cisnął plecak w najbliższy kąt, po czym rzucił się na łóżko. Nie minęło pięć minut, a zasnął.

Obudziło go ciche pukanie do drzwi jego pokoju. Leniwie otworzył oczy i zaspanym wzrokiem spojrzał na budzik. Była jedenasta.

- Co? – Spytał jeszcze sennym głosem, który w połowie zachrypł. Odchrząkną i ponowił już głośniejszym tonem pytanie – Co?

- Wstałeś już chłopcze? – Do pokoju wszedł wuj Robert – Wiem. Wróciłeś dość późno, ale zaraz wyjeżdżam na kilkudniową konferencję i chciałem cię jeszcze zobaczyć przed podróżą. Wszystko z tobą dobrze? Nie złapałeś przeziębienia?

- Wszystko w porządku wujku – odpowiedział spokojnie Mikołaj podnosząc się z łóżka – Jestem tylko trochę zmęczony. To wszystko.

- To dobrze – uśmiechnął się do chłopca mężczyzna – W kuchni zostawiłem wam trochę pieniędzy na wasze wydatki. Zostajesz pod opieką Mateusza, więc się go słuchaj.

- A co z resztą?! – Zdziwił się Miki – Czemu ich nie ma?

- Ach. Michał z Mironem pojechali na juwenalia i przez cały weekend będą w Olsztynie. Powiedzieli mi, że wrócą dopiero w następny poniedziałek.

- Aha – westchnął chłopiec – Fajnie im. Też chciałbym pojechać.

- Lepiej się nie śpiesz – pouczył go wujek – To jedna wielka libacja alkoholowa pod gołym niebem zaprawiona koncertową muzyką. Masz niecałe szesnaście lat i wierz mi, że pozostało ci na to sporo czasu.

- Ale… – próbował ciągnąć dalej tę rozmowę, ale wujek był nieustępliwy w tej kwestii.

- Oni są pełnoletni, czego nie można powiedzieć o tobie. Twoim obowiązkiem jest się uczyć, a nie uczestniczyć w imprezach takiego pokroju. – Mężczyzna przerwał na chwilę badawczo przyglądając się Mikołajowi, który zrezygnowany spuścił swój wzrok. Odwrócił się i jeszcze przed wyjściem rzucił  – Kiedy skończysz osiemnaście lat, wtedy wrócimy do tej rozmowy. Zobaczymy się za kilka dni.

- Ta, pa – westchnął podminowany Miki. Wuj zawsze zabraniał mu większości rzeczy, na które zezwalał Michałowi i Mironowi. To go irytowało. Czyżby myślał, że nadal jest tym bezbronnym i płaczliwym dzieckiem? W złości zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że pobielały na nich kłykcie. Nawet odechciało mu się spać. Wstał i poszedł wziąć długi prysznic. Zaczynał się weekend i mógł spokojnie odpocząć po wycieczce szkolnej, tym bardziej, że nie było dokuczających mu braci.

*****

- Mistrzu, niedługo będziemy na miejscu – odparła jedna z zakapturzonych postaci do siedzącego z tyłu samochodu jegomościa.

- Wiem to – wyszczerzył się mężczyzna obnażając swe ostre kły – Czuję go. Mój głód się wzmaga, a krew w żyłach aż buzuje na samą myśl o nim.

- Ale to neutralne miasto bracie – wtrącił siedzący obok chłopak – Czy nie będzie problemów, kiedy zaczniemy polować w jego okolicach?

- Nie martw się Skot – odparł spokojnie mężczyzna, którego oczy zmieniły już barwę na soczystą czerwień – Umowa nie obowiązuje.

- Ale jak to bracie?! – Zdziwił się Skot – Przecież nie ma precedensu w prawie smoka.

- Nie ma – zgodził się mężczyzna wpatrując w widok za oknem – Smok złamał nasze prawo, zabierając moją ofiarę, więc ja w odwecie naruszę jego kodeks. Miał wystarczająco dużo czasu by się zrehabilitować, ale nie zrobił nic w tym kierunku.

- Gdzie mam się zatrzymać mistrzu – spytał kierowca – jesteśmy już w mieście.

- Jedź przez most, na pierwszym skrzyżowaniu skręć w prawo, a na drugim w lewo. Zatrzymamy się niedaleko cmentarza. – Poinstruował swego sługę. – Przy okazji zobaczymy jego szkołę.

- Tak mistrzu.

- Bracie, wybacz że pytam, ale czy wytrzymasz swój głód? – Skłonił się przepraszając Skot – Dotychczas przebywałeś w oddali od swej ofiary, ale teraz jesteśmy dość blisko i twój głód się wzmaga.

- Nie martw się o to. – Uciszył Skota gniewnym spojrzeniem – Mój głód, mój problem. Ty się tym nie kłopocz.

- Tak bracie. Wybacz mi mój nie takt. – Przeprosił chłopak, po czym odwrócił swój wzrok w inna stronę.

- Już niedługo się spotkamy Michaelu – zaśmiał się w myślach mężczyzna – Już niedługo.

C.D.N.


[1]    Łapacza snów używa się do przyciągania dobrych, miłych snów i odpędzania koszmarów. Indianie twierdzili, że wygląd łapacza snów ma znaczenie - na siatce zatrzymują się koszmary i nie mają dostępu do osoby śpiącej, a po delikatnych piórkach te dobre sny spływają i nie opuszczają nas przez całą noc. Łapacze snów w tradycjach indiańskich służyły do powstrzymywania natarczywych i nieprzyjemnych snów. Wystarczyło zawiesić niedaleko łóżka łapacz snów, aby nie powracały. [Łapacz snów Mikołaja ma postać małego, beżowego kółeczka z siateczką, pod spodem są przymocowane piórka. Całość umieszczona jest na podwójnym czarnym sznureczku. Jego długość ze sznurkiem sięga około 24 centymetrów, średnica okręgu to około 4 centymetry].(wikipedia)

2 komentarze:

  1. nietakt. Bez spacji... DOBRA, KOGO OBCHODZĄ TE BŁĘDY?! IDĘ CZYTAĆ NEXTA <3 ADAŚ <3
    chociaż chcę poznać wreszcie Mirona (tia, mam słabość do Białoszewskiego, więc na ,,dzień dobry" uwielbiam osoby mające na imię ,,Miron")
    Wenki :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    i już dotarł do miasta, kłopoty się zbliżają, ciekawe czy Scott go pamięta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń