niedziela, 15 września 2013

Lavi

Z małym opóźnieniem przedstawiam Wam nowe opowiadanie pt. Lavi. Mam nadzieję, że się spodoba :)

prolog



Było ładne, letnie popołudnie. Siedział wraz z kolegami ze szkoły w ogrodzie państwa Dark. Rosło w nim pełno róż o niespotykanych i pięknych barwach. Altana, w której się znajdowali porośnięta była  rose rugosa i wszędzie czuło się ich słodki zapach. Towarzystwo było ożywione, bo nie co dzień zapraszano na podwieczorek dwunastolatków, a tym bardziej przez tak poważaną rodzinę jak państwo Dark. Chyba jako jedyny wyczuł, że coś jest nie tak. Obok niego siedziała Amy, jego przyjaciółka z dzieciństwa. Miał wrażenie, że dobrze pasuje do tego ogrodu. Ubrana była w biało-różową sukienkę na ramiączkach, a jej zakręcone pukle włosów o barwie hebanu sięgały jej ramion. Dziewczynka zaaferowana była rozmową z koleżankami, ale Michael czuł jej podenerwowanie. Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu i odwrócił się by sprawdzić kto to. Jego uwagę starał się przyciągnąć Skot – najmłodszy syn Darków. Pod pachą trzymał laptopa, na którym widniał dziwny, czerwony symbol. Skot skinął lekko na Michaela, by ten poszedł za nim. Miki wymknął się z altany i ruszył za kolegą.


- O co chodzi – spytał pleców kolegi.


- Mam do ciebie sprawę Miki – odparł Skot z lekkim uśmiechem. Michael zatrzymał się i patrząc na Darka zastanawiał się co ten uśmiech może znaczyć. Skot rzadko kiedy się śmiał, więc nic dziwnego, że wzbudził w Mikim falę zaniepokojenia. Po chwili zerknąwszy na komputer spytał słabym głosem:


- Jaką sprawę ?


Skot skinął na laptopa, a wzrok Michaela posłusznie utkwił na urządzeniu.


- Widzisz to ? – Zapytał ściszonym głosem– Należy do mojego brata Adama. Sprawa wygląda tak, chcę byś w nim poszperał.


Miki zdziwiony patrzył to na Skota to na maszynę. Nie miał zielonego pojęcia po co ma to robić i dlaczego. Skot jakby czytając w jego myślach odparł:


- Chcę się dowiedzieć o wszystkich sekretach brata oraz o jego planach w stosunku do mnie. Bo widzisz, Adam dziedziczy jako pierworodny syn całą rodzinę i jej dobra, a że jestem najmłodszy może robić sobie z moją osobą co chce.


- Martwisz się o siebie jakby miało ci coś grozić – zadrwił Michael, ale po chwili pożałował swoich słów. Skot obdarzył go spojrzeniem pełnym wyrzutu, z gniewnym wyrazem twarzy ledwie słyszalnym głosem powiedział:


- Nawet nie wiesz o czym mówisz, nie znasz nas. W tej rodzinie wszystko jest możliwe. Nie wyobrażasz sobie co czeka jej… - Urwał jakby miał powiedzieć za dużo. W jego oczach pojawił się strach. Michael powoli odetchnął, po czym zaczął ostrożnie formować pytanie.


- Czy informacje zawarte w tym notebooku nie będą równoznaczne z dużymi problemami dla nas obu?


- Jasne, że tak. Dlatego nie rzucaj się w oczy i trzymaj buzię na kłódkę, bo inaczej… - tu Skot przejechał palcem po gardle. Miki przełknął boleśnie ślinę i po chwili wahania otworzył laptopa.


- Czekaj nie tu! – Zamknął komputer Skot. – Ktoś może cię zobaczyć. – Chwycił rękę Mikiego i pociągnął go za sobą. Zaprowadził kolegę do ocienionego krzewami róż zakątka, przyciągnął do siebie i pchnął głębiej. Michael był zdziwiony tak wielką siłą przyjaciela. Sam był chuchrem, ale Skot nie miał sylwetki, która umożliwiała mu użycia siły w tak wielkim stopniu. W momencie upadku poczuł się jak worek kartofli i mimo tego, że większą  część uderzenia zaabsorbowała trawa, ból był niemały. Miki spojrzał na Skota:


- Stary, nie wiedziałem, że jesteś tak silny. Pakowałeś w tajemnicy, czy co?


Dark wyszczerzył się w uśmiechu i z lekką dozą zakłopotania przeczesał dłonią włosy.


- Sorry Miki, byłem trochę brutalny.


- Spoko, Skot. Następnym razem uprzedź mnie o czymś takim, to się trochę przygotuje. – Miki wstał, i otrzepał ubranie. – Rany, mama mnie zabije.  – Narzekał widząc plamy trawy na spodniach.


- Przeżyjesz, gorsze rzeczy przechodziłeś w domu. – Pocieszał Skot wyciągając ku koledze laptopa, który wziął go z lekkim wahaniem.


- Miki, ile potrzeba czasu byś mógł wszystko przejrzeć?


-  Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami – Godzinę może pół.


- W takim razie daje Ci trzy kwadranse – uśmiechnął się Skot. – Niestety nie mamy więcej czasu, bo Adam wraca za godzinę. A wierz mi, nie chcesz widzieć go wściekłego.


- Wierzę – odparł niepewnie Michael.


Gdy tylko Skot zniknął z jego pola widzenia, zabrał się do dzieła.


- No, to jazda! – Rzekł włączając komputer.


Przejrzał wszystkie pliki znajdujące się na twardym dysku. Większość z nich była zabezpieczona, ale włamanie się do nich nie sprawiało mu większego problemu. Nie był komputerowym maniakiem, ale bez kłopotu radził sobie z każdą nowinką technologiczną.  Tak jakby rozumiał maszyny. Po kolei otwierał i przeglądał pliki, dla pewności zrobił to dwukrotnie. Gdy miał już zamykać system, jego wzrok padł na ,,kosz”. Tak przezornie sprawdził jego zawartość, w środku znajdowała się ikona o kształcie dziwnego symbolu – tego samego co ten na laptopie. Ostrożnie otworzył plik, na ekranie wyświetlił się dokument opowiadający historię rodu Dark. Myślał, że natknie się na zwykłą, nudną i nazbyt przeciągłą sagę, lecz jego wzrok padł na słowo DEMON.[1] Zaciekawiony wciągnął się w czytanie tekstu i nim zauważył szybko skończył nie wierząc w te słowa. Okazało się, że nazwa rodziny Skota nie była gołosłowna. Był to ród zła wcielonego – jak mówił fragment skryptu zawartego w pliku. Pół-demony a pół-wampiry.[2]


- Mieszanka wybuchowa, aczkolwiek przerażająca. – Pomyślał w duchu. Raz w roku, gdy data zawierała trzy szóstki, organizowali tak zwaną różaną noc, podczas to której każdy członek rodu pił krew wybranego przezeń dziecka. Nie zabijali ofiar, ale każda ugryziona osoba była marionetką tego, kto spożył jej krew.


- Dosłowne ubezwłasnowolnienie… – szepnął do siebie. Jeszcze długo po zamknięciu systemu wpatrywał się w pusty ekran. Po pewnym czasie zamknął też laptopa, a kiedy to zrobił ujrzał nie dający mu spokoju symbol. Na pierwszy rzut oka wydawał się kołem o nieregularnym kształcie, ale gdy spoglądało się na niego uważnie dostrzec można było dwa splecione ze sobą smoki, zamykające pentagram w środku. – OUROBOROS? – Dziwił się przez chwilę. – Jeden rozumiem, ale dwa?? Dziwne – Michael nie tak dawno temu czytał książkę na temat okultyzmu, dlatego kojarzył znak smoka pożerającego własny ogon – UROBOROS.[3]


Z rozmyślań wyrwał go przeszywający aż do kości chłód. Spojrzał w górę, ale drzewa i krzewy róż zasłaniały mu niebo. Machinalnie zerknął na zegarek, co uświadomiło go że minęło już czterdzieści pięć minut. Skot się spóźniał i Miki zaczął się o niego martwić. Trochę w panice i z lekką dezorientacją wygramolił się z miejsca, w którym siedział. Raptem nogi przeszył drętwy ból  i stracił nad nimi władzę.


- Widzę, że godzina spędzona po turecku mnie nie służy – westchnął i ponownie spróbował wstać. Ból i odrętwienie powoli malało i po chwili ruszył w stronę, gdzie było widać zarys światła.


Gdy był blisko altany przysiadł w dobrze ocienionym miejscu, nie chciał by ktoś zobaczył że jest w posiadaniu laptopa Adama. Siedział tak wpatrując się w bawiących się przyjaciół, jednocześnie szukając Skota, ale nigdzie go nie znalazł. Na chwilę przymknął oczy, bo nie wiedzieć czemu jego głowę przeszył niezbyt mocny ból, ale na tyle silny aby zmusić go do tego. Skupił się na głowie, nie zauważywszy że ktoś do niego podszedł.


- Michael? Nic ci nie jest? – To była Amy. Wpatrywała się w chłopca z zaniepokojoną miną.


- To nic – próbował się uśmiechać, ale chyba mu nie wyszło bo koleżanka jeszcze bardziej się zmartwiła.


- Nic? To czemu leci Ci krew? – Spytała słabo.


- Krew? – Zdziwił się Miki. Jego dłoń machinalnie powędrowała do nosa.


- Nie Miki, to nie z nosa… - wychlipała Amy  - …krew leci Ci z oczu.


Amy załamał się głos a Michael w panice przetarł dłonią jedno oko. Palce pokrywała lepka, czerwona ciecz. Chłopiec nie wiedział jak to się stało że nic nie czuł, w pierwszej minucie pomyślał, że spowodował to ten ból głowy. Jego wzrok powędrował na bluzę, ku jego zdziwiony była cała pokryta krwią.  Z przerażeniem spojrzał na Amy:


- Nic dziwnego, że tak się przejęła – pomyślał i chcąc załagodzić sytuację uśmiechnął się i z udawaną beztroską rzekł: - Nie martw się, to tylko chwilowe. Czasem tak mam, to drobnostka.


- Na pewno? – Spytała z przejęciem koleżanka.


- No, pewnie. – Skłamał śmiejąc się w panice. Nie wiedział co powinien w tej sytuacji robić. Jedyne co chciał, to wymknąć się z ogrodu niepostrzeżenie i udać do domu. Już nie obchodziło go znaczenie symbolu na laptopie, ani historia Darków żywcem wyjęta z horroru. Podniósł się i od razu zaatakował go zawrót głowy. Lekko zatoczył się na drzewo, Amy podbiegła i chwyciła go za ramię:


- Wszystko w porządku? – Spytała.


- Tak, to nic – odparł słabo – Wystarczy chwilka na oddech i będzie dobrze. – Pocieszał zarówno Amy jak i siebie. Wsparł się na jej ramię i oboje ruszyli w stronę wyjścia. Amy zatrzymała się:


- A co z tym komputerem? – Wskazała na leżącego między korzeniami drzewa laptopa.


- Nic – Wzruszył ramionami i mimo tego że nie chciał o tym myśleć, przypomniał sobie strach Skota.  – Albo… Amy zostaw mnie tu – kiwnął w kierunku wierzby, której gałęzie zwisały prawie do ziemi zakrywając jej większość tak, że od strony altany nikt nie byłby w stanie zobaczyć co kryje się między jej korzeniami. Chwycił laptopa i powoli osunął się na trawę opierając głowę o pień wierzby, przymykając na chwilę piekące oczy.


- Ja tu zaczekam, a ty poszukałabyś Skota? – Spytał zdziwiony spokojem w swoim glosie. Amy spojrzała na niego i nim ruszyła rzuciła:

- Postaram się wrócić jak najszybciej.

Miki siedział, obserwując jak wiatr bawi się gałęziami wierzby. Słyszał muzykę dobiegającą z miejsca bawiących się dzieci. Lekko przymknął oczy, a po chwili ogarnęło go uczucie jakby zapomniał o czymś bardzo ważnym. Spojrzał na zegarek. Było późno. Zerknął na leżący obok laptop: - Adam na pewno już wrócił. – pomyślał i nagle od strony altanki usłyszał krzyki. Nie wiedział dokładnie co się dzieje ale na moment sparaliżował go strach. Nie miał zielonego pojęcia co robić. Pomału wstał i ostrożnie ruszył w kierunku gdzie poszła Amy. Bał się, oczy go piekły i czuł lekkie otępienie, ale nie chciał zostawić tu swojej przyjaciółki. Nawet nie zauważył, że odruchowo zabrał ze sobą laptopa. Trzymał go w lewej ręce. Nagle coś zaszeleściło w pobliskich zaroślach, serce chłopca zaczęło bić mocniej, kiedy odchylał gałęzie krzewów róż, rozcinając sobie skórę dłoni. Jego oczom ukazał się mrożący krew w żyłach obraz, na ziemi leżała Amy, cała zalana była krwią. W Mikim wezbrał gniew na samą myśl że ktoś mógł skrzywdzić dziewczynę. Podbiegł do przyjaciółki i zdjąwszy bluzę okrył ją. Poczuł na policzku ciepło, a po chwili ujrzał kropelki łez ściekające na twarz koleżanki. Amy otworzyła oczy.


- Miki? Ty płaczesz?- Spytała szeptem.


- Ja…- zaczął ale nie wiedział co ma odpowiedzieć, bo jak dotąd nie uronił ani jednej łzy. Amy uniosła rękę i delikatnie otarła dłonią twarz chłopca.


- Nie martw się, to pryszcz – uśmiechnęła się – Już dobrze…


- Nieprawda… - Miki próbował krzyknąć, ale głos mu się załamał. – Jesteś ranna!! Kto ci to zrobił?!

Amy odwróciła wzrok.


- Nie ważne! – Rzuciła, po czym zakryła twarz dłonią. – Miki, to była moja wina. Mówiłeś by uważać, a ja opuściłam gardę i niestety stało się. To stało się tak szybko, nawet nie zauważyłam jak było po wszystkim. – Łzy pociekły po jej twarzy a w Michaelu wezbrała agresja.


- Kto? Powiedz, kto ci to zrobi? – Krzyknął.


Amy westchnęła cicho, po czym zamknęła oczy.


- Nie mogę nic na ten temat powiedzieć. To nie tak, że nie chcę, ale coś nie pozwala mi wyjawić prawdy. – Przejechała dłonią po ranie na szyi. – To boli gdy nie możesz nic wyznać najlepszemu przyjacielowi. Nie złość się na mnie i zrozum… - Urwała, bo Michael złapał jej rękę i oceniając ciężar dziewczyny próbował ją podnieść.


- Zaprowadzę cię do domu. – Nerwowo obejrzał się za siebie. – Nie chcę przebywać w tym ogrodzie ani minuty dłużej. – Dźwignął siebie i koleżankę, po czym powoli ruszyli w kierunku, gdzie powinno znajdować się wyjście z ogrodu.


Ledwo wyszli z zarośli, w których się znajdowali. Chroniąc Amy przed kolcami róż cały się poranił. W pewnym momencie nogi ugięły się pod jego i jej ciężarem. Na chwilę się zatrzymał, by odzyskać równowagę. Coraz bardziej odczuwał zmęczenie i z przerażeniem uświadomił sobie jak szybko słabnie jego organizm. Drżał na całym ciele z zimna, a łzawiące z bólu oczy zaburzały ostrość widzenia i percepcję.


Powoli przesuwali się do przodu, gdy nagle usłyszał za sobą cichy chichot zagłuszony klaśnięciem. Krzyki od strony altany nie ustawały. Starał się przyspieszyć kroku. Poczuł mrowienie na karku, ciepły oddech niezauważenie musnął mu policzek, a po chwili ktoś wyszeptał mu do ucha: 
- Już nas opuszczasz, Michaelu? – Głos wydawał się chłopcu znajomy, ale nie potrafił skojarzyć go z konkretną osobą. Raptem drogę zagrodziła im postać w czarnym niczym noc, długim, rozłożystym i postrzępionym płaszczu. Jej twarz zakrywał ogromny kaptur, więc Miki nie mógł rozpoznać osoby zań się skrywającej. Swoim kształtem przypominał chłopcu wyjętego żywcem z książek o Harrym Potterze DEMENTORA.[4]


- Dobre wychowanie wymaga pożegnać gospodarzy przed wyjściem, Michaelu. – Postać zbliżyła się o krok do dzieci, a silniejszy podmuch wiatru zrzucił kaptur płaszcza odsłaniając kryjącą się pod nim twarz. Miki nie wierzył własnym oczom, bo przed nim stał nie kto inny, jak Adam Dark – osoba, której najbardziej się obawiał spotkać w zaistniałej sytuacji. Przerażenie malujące się na twarzy chłopca wywołało u Darka złośliwy uśmiech. Jego zimny wzrok utkwił na drżącym ciele chłopca. Widok ran spowodował mimowolne oblizanie warg.


- Powinieneś bardziej o siebie dbać, Michaelu. Twoja krew pachnie wybornie, aż strach pomyśleć co by było, gdyby inni zwęszyli twój zapach. – Zbliżył się o krok, i w tym momencie ból eksplodował w głowie Mikiego; jednocześnie oczy zapiekły jakby ktoś opalał je żywym ogniem. Czuł, jak jego łzy zmieszane z krwią ciurkiem płyną mu po twarzy. Starał się nie upaść, ale nie wyszło. Przyciskając dłonie do oczu krzyczał jak jeszcze nigdy w życiu. Przez to wszystko nie zauważył jak Adam stanął tuż nad nim.


- Widzę, że szperano tam gdzie się nie powinno. Byłeś dziś niegrzecznym dzieckiem. Twoja ciekawość cię zgubiła, ale znaj moją litość. – Dark jednym manewrem przygwoździł malca do ziemi i płynnym ruchem naznaczył coś na jego powiekach. – Lepiej? – spytał nie oczekując odpowiedzi.


Ból zelżał, a chłopiec pomału odzyskiwał jasność myślenia. Na znak odpowiedzi kiwnął potakująco głową. Dark patrząc w twarz Mikiego uśmiechnął się ciepło, po czym oblizał palce ubrudzone krwią. Dopiero teraz dotarło do Michaela, że ta krew należy do niego. Ciało malca sparaliżował strach. Nagle przypomniał sobie o Amy, szybko obejrzał się w kierunku gdzie powinna upaść, ale nigdzie jej nie było. Usłyszał cichy śmiech od strony swojego oprawcy.



- Tego szukasz? – Spytał nieco rozbawiony Adam, trzymając za kark nieprzytomną dziewczynę.


- Oddaj mi ją! – Krzyknął zrozpaczony Miki. Ledwo wstając ruszył ku Darkowi, który na ten widok głośno się zaśmiał.


- I co chcesz tym osiągnąć. Dziewczyna należy teraz do mojej rodziny, a tym samym do mnie. Nawet nie posiada już wolnej woli. Jest niewolnicą tego domu. Nie wyrwiesz jej z tego stanu! – Jednym machnięciem przewrócił Michaela, po czym patrząc na chłopca z góry dodał. – Może chcesz do niej dołączyć?


- Nie. Chcę ją stąd zabrać. – Odparł słabo Miki podnosząc się z ziemi, ocierając przy tym wierzchem dłoni skaleczony policzek.


- Spójrz na siebie. Ledwie stoisz, a twój upór na nic się nie zda. – Powiedział Adam znikając na chwilę z oczu Michaela. Lekki wietrzyk musnął twarz chłopca, a z ciemności wyłoniła się para rąk, które w ułamku sekundy wciągnęły go pod płaszcz Darka. W szoku nie wiedział co robić. Oprawca mocno przycisnął do siebie malca i opierając brodę o ramię ofiary wyszeptał:


-Wiesz, Michaelu? Jesteś najmłodszym uczestnikiem tego przyjęcia.


- Co? – Zapiszczał zdziwiony, a zarazem przerażony chłopiec.


- Wszystkie dzieci mają prawie trzynaście lat, a ty masz od godziny dwanaście. Wszystkiego najlepszego – Zaśmiał się Adam, na co Miki się wzdrygnął. – Ale nikt nie spodziewałby się, że ktoś tak niepozorny może okazać się tak wielkim skarbem. Twoja krew nie jest ludzka, jest na to za szlachetna. W moich oczach wydaje się mienić srebrem, a i jej smak nigdy mi się nie znudzi…- Ku zatrwożeniu chłopca wampir przejechał językiem wzdłuż szyi, gdzie biegła żyła główna. – Powiedz Miki, może chciałbyś zostać moim małym braciszkiem? Chwila bólu i stałbyś się jednym z Darków.


- On chce mnie zabić. – Myślał gorączkowo w strachu. – Zginę tu. Zginę!


Dark jakby wyczuwając narastający lęk dziecka spytał: - I jak?


- Nie chcę… – wychrypiał Miki. – Nie chcę umierać… ja chcę żyć. Błagam nie… – Płakał w duch, zaciskając przy tym mocno powieki.


Raptem zatopił się w przyjemnym cieple, czując przy tym jak uścisk Adama słabnie. Gdy otworzył oczy zobaczył, kulącego się z bólu oprawcę, którego oczy przeistoczyły się w złowrogie krwistoczerwone rubiny.


- Odchodzę. - Zdziwiony Miki słyszał swój opanowany głos, ale nie czuł, że to on mówi. Przed sobą ujrzał mgliste, lustrzane drzwi. Odwrócił się i bez zastanowienia wszedł w chłodną przestrzeń. Zza pleców dobiegły go jeszcze słowa Darka.


- Będziesz mój! Nie spocznę, póki cię nie odnajdę. Słyszysz? Dorwę cię, Miki!





[1] Demon – istoty występujące w wielu wierzeniach ludowych, mitologiach i religiach, które zajmują pozycję pośrednią między bogami a ludźmi, między sferą zielsko-ludzką, materialną, a sferą boską, czysto duchową; istoty o cechach na wpół ludzkich, na wpół boskich; najczęściej są to nieprzyjazne człowiekowi duchy, związane pierwotnie z pojęciem nieczystości sakralnej. (Wikipedia)

[2] Wampir – fantastyczna istota, żywiąca się ludzką krwią, prawie nieśmiertelna, o ludzkiej postaci i charakterystycznych wydłużonych kłach. Wampirom przypisywane są liczne zdolności paranormalne, m.in. regeneracja, hipnoza, wyczulony słuch, niezwykła prędkość. (Wikipedia)

[3]  OUROBOROS (UROBOROS) staroegipski i grecki symbol przedstawiający węża z ogonem w pysku, który bez przerwy pożera samego siebie i odradza się z siebie. Jest to symbol nieskończoności, wiecznego powrotu i zjednoczenia przeciwieństw. Gryzący własny ogon wąż wskazuje, że koniec w procesie wiecznego powtarzania odpowiada początkowi. Mamy tu do czynienia z symboliką cyklicznego powtarzania - obiegu czasu, odnawiania się świata i światów, śmierci i odrodzenia, wieczności po prostu. (Wikipedia).


[4] Dementor to straszliwe, wysysające duszę magiczne stworzenie. Dementorzy mają humanoidalny kształt, osiągają wielkość do trzech metrów; są jednak okryte czarnym, postrzępionym płaszczem, okrywającym całe ich "ciało", pozostawiając nieodsłonięte jedynie ręce i "twarz".(Wikipedia)

2 komentarze:

  1. pierwszy wpis za sobą. Do dzieła!
    Baardzo mi się podoba. Było parę ,,niedociągnięć", ale nawet nie jestem w stanie ich sprecyzować - pewnie dlatego, że rozdział mi się spodobaał <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    ciekawe się zapowiada to opowiadanie, gdzie zniknął Mikołaj? no i gdzie też podział się Scot? wydaje mi się, że to spotkanie miało na celu znalezienie nowych sług...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń