czwartek, 26 września 2013

Lavi



 Oto kolejny rozdział Lavi, mam nadzieję, że się spodoba :)

 Potrzask
 Była głęboka noc, kiedy przekroczyli granicę posiadłości Darków. Podróż powrotna zajęła im trzy dni. Mikołaj opadnięty z sił leżał na podłodze samochodu, którym jechali. Adam regularnie posilał się krwią chłopca w drodze, co tylko osłabiało jego ciało. Ocknął się na moment w chwili zatrzymania się pojazdu. Jedne z tylnych drzwi zostały otwarte i do środka wdarł się chłodny podmuch wiatru niosącego ze sobą zapachy nocy. Do nozdrzy Mikiego dotarła znajoma woń róż z ogrodu. Chciał się dźwignąć, ale nie miał na to sił. Nagle poczuł mocny uścisk wokół swej talii, a po chwili leżał w ramionach Adama.


- Puść mnie, sam pójdę – odparł Miki ledwie słyszalnym głosem – Mogę iść sam…


- Spójrz na siebie, nawet nie mogłeś wstać z podłogi – zganił go wampir – Jesteś zbyt słaby by mówić, a co dopiero iść.


- A czyja to niby wina – obruszył się chłopiec odwracając swój wzrok. – I czemu niesiesz mnie jak dziewczynę? To krępujące, wiesz?


- Nawet w takim stanie próbujesz ze mną walczyć. – westchnął Dark – Jesteś niemożliwy.


- Jak dla mnie, mogłeś mnie zostawić w Ornecie – skarżył się Miki – Rujnujesz mi tylko życie.


- Ty mały niewdzięczniku – wycedził przez zęby zirytowany Adam, po czym przerzucił chłopca przez ramię niczym worek kartofli. – Myślę, że teraz ci lepiej.


- Aaach – jęknął Mikołaj czując jak żołądek podchodzi mu pod gardło, lecz nie minęła chwila a stracił przytomność.


* * * * *


Adam zaniósł chłopca do jednego ze swoich pokoi. Był zły. Rzucił nieprzytomnego na łóżko i usiadł na pobliskim fotelu. Bacznie się przyglądał swojej ofierze, na którą tak długo polował. Złoty kolor włosów zniknął pozostawiając ich naturalną barwę, oczy też wróciły do normy. Jedyną oznaką przemiany, którą zaprezentował mu szósty syn smoka była długość włosów. Westchnął przeciągle, po czym wstał z fotela. Jeszcze przez chwilę patrzył na śpiącego Mikołaja, który cichutko pochrapywał. Zaśmiał się pod nosem, odwrócił i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.


Pogrążony w myślach ruszył powili w kierunku swojego gabinetu. Kiedy dotarł na miejsce, rozsiadł się w fotelu za biurkiem. Nie minęło pięć minut, a doszło go pukanie do drzwi.


- Wejść – westchnął zmęczony Adam prostując się w fotelu. – Witaj matko.


Do gabinetu weszła kobieta średniego wzrostu z włosami koloru miedzi spiętymi w skromny kok. Obdarzyła mężczyznę ciepłym spojrzeniem, po czym podeszła bliżej do biurka.


- Witaj synu. Jak minęła twa podróż? – Spytała siadając naprzeciw syna – No, i jak tam twój mały uciekinier?


- Podróż jak zwykle męcząca – odparł krótko, bawiąc się skuwką pióra wiecznego. Matka tylko posłała mu spojrzenie pełne zrozumienia.


- Od dziecka nie lubiłeś długich wycieczek. Zawsze od nich stroniłeś. – Uśmiechnęła się ciepło do syna – Ale opowiadaj o Michaelu. Cztery lata go nie widziałam i szczerze, jestem ciekawa, jak bardzo się zmienił.


- Nadal jest trochę chuchrowaty, ale nadrabia ciętym językiem. Ma niezły charakterek. Mimo strachu potrafi nieźle dać w kość. – Zrelacjonował pokrótce Adam – Potrafi być naprawdę irytujący w swym uporze.


- Ach, ale czy nie dlatego go wybrałeś na swoją ofiarę? – Przypomniała mu matka – Pamiętam wasze pierwsze spotkanie. Miał wtedy siedem lat i dopiero sprowadził się do tego miasta. Zwrócił ci uwagę, że nie przepuściłeś w sklepie staruszki.


- Tak, nie znał panujących tu zasad – zaśmiał się pod nosem Adam. – Od razu wydał mi się interesujący.


- Potem, ku memu zdziwieniu zaprzyjaźnił się ze Skotem, który stronił od ludzi – ciągnęła dalej kobieta śmiejąc się przy tym – Ta dwójka dawała się wszystkim we znaki, ale dzięki temu ten dom w pewien sposób ożył.


- Może i tak – zamyślił się Dark wpatrując w blat biurka.


- Coś cię gnębi? – Spytała lekko zaniepokojona jego zachowaniem – Jesteś jakiś nieobecny, zmartwiony.


- Nie mogę do niego dotrzeć – westchnął ciężko – Chcę go chronić, ale on się przed tym broni. To sprawia, że mam ochotę go zranić.


- Na początku zawsze jest ciężko. Musisz to ścierpieć i cierpliwie czekać. – Pocieszała syna – W tym momencie jesteście jak ogień i woda, ale z czasem wasze relacje się zacieśnią. Masz ciężki orzech do zgryzienia, bo wybrałeś na ofiarę dziecko smoka, a na nie kontrola umysłu nie działa. Jestem pewna, że sprostasz temu zadaniu.


- Dziękuję ci matko za te słowa otuchy – podniósł się z fotela – Muszę być naprawdę zmęczony pokazując swą słabość przed tobą.


- Jestem twoją matką i dogłębnie znam twoją osobę – zaśmiała się kobieta także wstając z miejsca – Jaka byłaby ze mnie matka, gdybym nie znała twojej prawdziwej natury.


- Może niewiedza wyszłaby ci na lepsze – zachichotał cicho Adam – Oszczędziłabyś sobie wiele nerwów.


- Przeżyłam stulecia, więc nie takie rzeczy widziałam. A wierz mi dziecko, nie było lekko. – Skarciła syna podchodząc do drzwi – Pokaż mi Michaela, bo znając ciebie, twój głód cię zaślepił.


- Jak dobrze mnie znasz – podszedł do matki i zręcznie ją wymijając zaprowadził do pokoju, gdzie spał Miki – Ale ostrzegam. Nie jest skory do współpracy.


- Sama to ocenię – oświadczyła wchodząc do pokoju.


* * * * *

             
 W pokoju panował półmrok, kiedy otworzył oczy. Na czole poczuł ciepło czyjejś dłoni. Odwrócił się w kierunku, w którym zniknęła. Zobaczył kobietę w średnim wieku o ciepłym spojrzeniu.


- Jak się czujesz? – Spytała posyłając mu uśmiech – Widzę, że nie za dobrze.


- Jest lepiej – odparł powoli siadając na łóżku – Widzi pani, mogę już sam wstać.


- Jak zwykle, starasz się udawać silnego – westchnęła kobieta – Musisz się oszczędzać i coś zjeść. W ten sposób szybko nabierzesz sił.


- Dobrze, proszę pani – grzecznie zgodził się Miki. Kobieta wydawała się być miłą osobą. Jeszcze do końca nie przypomniał sobie swojej przeszłości, ale coś mu mówiło, że może jej zaufać.


- Powinieneś się też umyć i przebrać. Nie chcę być niemiła, ale śmierdzisz dziecko – pouczyła Mikołaja wstając z łóżka. Ten lekko się zawstydził, czego oznaką był wylewny rumieniec na jego twarzy. – Doprawdy, Adamie powinieneś o niego dbać.


Dopiero teraz Miki zauważył stojącego w drzwiach Darka, który badawczo mu się przyglądał. Na słowa kobiety podszedł do chłopca.


- Jak to możliwe, że ze mną walczysz, a z moją matką tak grzecznie rozmawiasz – stwierdził z wyrzutem Adam – Chodź, zaprowadzę cię do łazienki.


Wampir chwycił dłoń Mikołaja i pociągnął za sobą. Zaprowadził go do dwuskrzydłowych drzwi, po czym otworzywszy je wepchnął chłopca do pomieszczenia za nimi.


- Dasz sobie radę, czy mam ci pomóc? – Zapytał Mikiego przez drzwi.


- Dam sobie radę sam – odpowiedział lekko speszony chłopiec. Łazienka okazała się być ogromna. Wanna przypominała mały basen i wszędzie unosił się zapach róż. Powoli napuścił wody i zmieszał ją z płynem do kąpieli. Kiedy woda sięgała już większą wysokość wanny, zakręcił kran, zdjął ubranie i zanurzył się w pianie. Czuł się trochę nieswojo w tak wielkiej łaźni, bo przywykł do niewielkich pomieszczeń tego typu. Odchylił głowę do tyłu i oparł ją o krawędź wanny. Przymknął oczy odprężony ciepłą kąpielą. W pewnym momencie jego umysł zaczęły nękać myśli uświadamiające w jakiej sytuacji się właśnie znalazł.


- Hm, z reguły powinno być na odwrót – westchnął nurkując. Wstrzymał powietrze i dłuższą chwilę trzymał głowę pod wodą. – Wszystkie złe myśli powinny opuścić mój umysł. Czemu jest inaczej?


Myśląc tak, stracił rachubę czasu. Na ziemię sprowadziło go walenie do drzwi. Zaskoczony odwrócił głowę w stronę hałasu.


- Nie utopiłeś się tam? Co tak długo? – Krzyczał zza drzwi Adam – Wychodź już!


- Jeszcze nie skończyłem! – Odpowiedział zawstydzony Mikołaj – Już, zaraz wyjdę.


W pośpiechu wyszedł z wanny, chwycił ręcznik i szczelnie się w niego zawinął. W pewnym momencie uświadomił sobie, że nie ma ubrania na zmianę. Pomału podszedł do drzwi i przykucnął tuż przy nich opierając się o jedno ze skrzydeł.


- No, więc… – zaczął nieśmiało, mocno zawstydzony zaistniałą sytuacją.


- O co chodzi? – Spytał zniecierpliwiony Dark. – Co ci znowu nie pasuje?


- No, bo nie mam na siebie co włożyć – wymamrotał podenerwowany chłopiec – Nie mam żadnych ubrań na zmianę.


- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się wstydzisz? – Zachichotał wampir – Ty tak na serio?


- No, co! – Obruszył się Miki.


- Wiesz, jestem facetem i nie masz się czego wstydzić – powiedział tłumiąc swój śmiech Adam – Moja matka już dawno stąd wyszła, więc się nie krępuj.


- No, nie wiem – zastanawiał się Mikołaj.


- Daję ci dziesięć sekund. – oświadczył lekko poirytowany Dark – Albo wychodzisz, albo ja wejdę po ciebie. Raz… dwa… trz…


- Czekaj! – Krzyknął chłopiec łapiąc za klamkę – Już wychodzę.


Powoli otworzył drzwi. Naprzeciw nich oparty o ścianę stał Adam. Dokładnie zmierzył wzrokiem zawiniętego w ręcznik Mikołaja, na co ten zawstydzony cofnął się o krok.


- Czy on się na mnie gapi? Nasze oczy właśnie się spotkały. – pomyślał skrępowany chłopiec – W sumie jakby na to nie patrzeć to często mi się przygląda.


- Coś nie tak, Miki? – Spytał Adam nadal nie spuszczając wzroku z chłopca.


- Uch, cóż… przestaniesz się we mnie tak wpatrywać – wymamrotał cicho Miki – To trochę mnie peszy?


- Jasne – zachichotał wampir, lecz po chwili znalazł się tuż przy Mikołaju – Powinieneś przybrać trochę na wadze, jesteś strasznie kościsty.


- Co?! – Zszokował się chłopiec, jednak to uczucie zastąpił ponury nastrój, ponieważ mężczyzna trafił w jego czuły punkt – Przepraszam, że ze mnie takie chuchro.


Spochmurniały Miki odwrócił głowę w innym kierunku. Zaczynał powoli trząść się z zimna. Jedyne co miał w tej chwili na sobie to opleciony wokół bioder wilgotny ręcznik. Widząc to Adam chwytając rękę chłopca pociągnął go za sobą.


- Matko – westchnął ciężko – Same z tobą problemy.


- Gdzie ty mnie ciągniesz? – Spytał ledwo nadążający za narzuconym przez wampira tempem Miki – Zwolnij trochę.


- Idziemy do sypialni – odparł Adam nie zwalniając tempa – Od razu kładziesz się do łóżka. Jeszcze tego by brakowało, żebyś mi się przeziębił w tym stanie.


- Ale… - Miki próbował protestować, niestety wampir nie zwracał na to uwagi nadal ciągnąc go za sobą. – Pójdę za tobą, więc puść mnie proszę.


- Nie ma takiej potrzeby – skwitował go mężczyzna nagle się zatrzymując. Miki nie mogąc w porę przyhamować uderzył twarzą w plecy wampira. Odbił się od niego i gdyby ten go nie trzymał za rękę upadłby na podłogę. – Uważaj.


- To ty się tak nagle zatrzymałeś – usprawiedliwiał się chłopiec pocierając bolący nos, z którego pociekła stróżka krwi. Adam pochylił się nad nim i zlizał krew z nosa. – Co ty!


- Co się ma marnować – mężczyzna oblizał wargi z resztki krwi – Twoja krew jest zbyt cenna, by marnować ją w ten sposób.


- Ale to… – Miki poczuł się trochę skołowany, przez co nie mógł się wysłowić. W szoku zakrył dłonią swój nos. – To jest…


- Tak, tak wiem – zaśmiał się wampir podnosząc go do góry i zarzucając sobie na ramię. W odpowiedzi dostał krzyk i walenie pięściami w swe plecy.


- Postaw mnie! Przecież mogę iść sam! – Wrzeszczał podirytowany i zaskoczony Mikołaj.


- Jak sobie życzysz – odpowiedział Adam ciskając chłopcem w posłanie. – Idź spać. Dobrze ci to zrobi.


- Ty! – Miki wstał z łóżka i obrzucił Darka groźnym spojrzeniem. – Ty…


- Co ja? – Dociekał rozdrażniony mężczyzna – Radzę ci wskoczyć pod koc.


- Bo co mi zrobisz? – Rzucił wyzwanie wampirowi, który przez ułamek sekundy zniknął mu z pola widzenia.


- A to – zachichotał Adam pokazując trzymany w ręce ręcznik, którym jeszcze przed chwilą obwiązany był chłopiec.


- Jak ty? – Mikiemu zrzedła mina – Jej!


- Widzę, że niewiele trzeba by cię zawstydzić – zakpił z nastolatka, który szybko wskoczył pod koc zakrywając się całkowicie. – Tak szybko skapitulowałeś, chowając w kieszeń swoją defensywną postawę.


- Idź sobie – mruknął zakłopotany Miki czując, że mógłby się teraz zapaść pod ziemię i zniknąć. – To nie jest śmieszne.


- A właśnie, że jest – chichotał Adam wychodząc z pokoju – Słodkich snów Michaelu.

           
 Miki podminowany pluł sobie w brodę. Czuł się upokorzony. Był wściekły na siebie za okazanie słabości przed Darkiem. Mocno wtulił się w jedną z poduszek i powoli zaczął wyobrażać sobie dobrze znane mu miejsca. Wszystko w tym pokoju było inne i inaczej pachniało. To była jego pierwsza noc w tym domu i jak zawsze bał się spędzić ją sam.


 * * * * *

            
 Było grubo po południu, kiedy otworzył zaspane oczy. Jedyną rzeczą dzięki, której wiedział jaka jest pora dnia był zegar ścienny wiszący naprzeciw łóżka. On jednak nie spędził w nim nocy, bo zdawało mu się za duże. Opatulony w prześcieradło poplątane z kocem siedział skulony w jednym z ciasnych kątów sypialni. Miał szesnaście lat, ale nadal obawiał się ciemności. Do tego to była jego pierwsza noc w nowym miejscu i w sypialni wielkości salonu. Przyzwyczajony był, że zawsze nim zasnął miał kogoś w pobliżu, niestety teraz pozostawiono go samego sobie. Z ulgą przywitał światło dnia, które choć trochę rozjaśniło ciemny pokój.


* * * * *

            
 Adam wypoczęty leniwie wyciągnął się w fotelu. Było po dwunastej, kiedy postanowił zajrzeć do Mikołaja. Ostrożnie uchylił drzwi sypialni chłopca. Spojrzał w kierunku łóżka, ale było puste. Rozejrzał się uważniej po całym pokoju, aż natrafił w jednym z kątów na górkę utworzoną z koca. Pod nim spoczywał skulony chłopak. Podszedł do niego zdziwiony lekko tym widokiem.


- Co ty wyprawiasz? – Zapytał wampir, chwytając za skrawek koca. Próbował odkryć chłopaka, lecz ten kurczowo trzymał się okrycia. – Ach ty!


Dark w złości z całej siły wyrwał koc z rąk Mikiego, na co ten zakrył dłońmi swe zaczerwienione i podpuchnięte oczy.


- Nie mów mi, że ty… – wampir przykucnął zrównując się z chłopcem, po czym zwinnym, a zarazem silnym ruchem zabrał jego dłonie odsłaniając twarz – Ty w ogóle nie spałeś?

Miki nadal siedział w milczeniu nie racząc mu odpowiedzieć.


- Masz mi natychmiast odpowiedzieć – zażądał wampir, ale odpowiedziała mu cisza – Czyli sam muszę się dowiedzieć?


- …?! – chłopiec w szoku spojrzał na mężczyznę. Nie wiedział co ten miał na myśli mówiąc te słowa, ale nie musiał długo czekać na odpowiedź. Adam zręcznie przyciągnął go do siebie, a po chwili wgryzł się w jego szyję. Miki czuł tylko jak z jego umysłu ulatniają się nagromadzone przez noc myśli. Z piekących oczu pociekły łzy strachu. Nawet nie zauważył, kiedy Adam skończył pić. Poczuł tylko jak delikatnie ociera łzy z jego twarzy.


- A więc boisz się być sam w ciemności – stwierdził podnosząc chłopca z podłogi. – To przez te sny, przez które krzyczysz. Ale nie możesz nie spać, bo w ten sposób się wykończysz całkowicie.


Adam mówił do niego jak do wystraszonego dziecka, był przy tym bardzo delikatny, prowadząc go w stronę łóżka. Kiedy zachowywał się w ten sposób, wydawał się być kimś zupełnie innym, kimś godnym zaufania.


- Może mógłbym mu zaufać? Może… – myślał półprzytomny Miki – Ale zaraz! Przed chwilą chłeptał moją krew. Zaufać mu? Wolne żarty!


Ten mały przebłysk w świadomości pozwolił Mikiemu otrząsnąć się z letargu, w którym tkwił. Nabierała w nim złość na samego siebie, że stracił czujność oraz pokazał swoją słabość wampirowi. Pierwszym odruchem było odepchniecie się od mężczyzny, co okazało się złym zagraniem, bo upadł boleśnie na podłogę. Adam nie zareagował, tylko usiadł na skraju łóżka i przyglądał się leżącemu na dywanie Mikołajowi.


- Wiesz, z tymi włosami i prześcieradłem wyglądasz jak grecki bóg – Dark ziewnął opierając brodę na rękach – Czemu ze mną walczysz wiedząc, że nic tym nie wskórasz?


Mikołaj w milczeniu ostrożnie podniósł się z podłogi. Z każdym ruchem atakowały go zawroty głowy i mimo, że chciał usiąść, uparcie stał w miejscu rzucając obronne spojrzenie wampirowi. Pustka w głowie powodowała jego brak reakcji. Nie był w stanie wymyślić nic sensownego, dlatego starał się nie odzywać. Niestety brak snu i upust krwi sprawiły, że wstrząsnęły nim dreszcze. Kątem oka spostrzegł leżący obok koc. Chciał być twardy, ale zimno przeszywało już jego kości. Pomału się schylił by chwycić pled, zakręciło mu się przy tym w głowie i upadł na kolana.


- Cholera! – Przeklął w duchu swój stan – Czemu jestem tak słaby?


- Czy zrozumiałeś już na czym polega twój błąd? – Spytał Adam nie ruszając się z miejsca


Mikołaj posłał mu ponure spojrzenie spowodowane uświadomieniem sobie swojej porażki.


- A więc? Słucham. – Naciskał wampir oczekując odpowiedzi.


- Jestem głupi – rzucił z frustracją w głosie chłopak – Zadowolony?


- Nie jestem tym usatysfakcjonowany – odparł rozczarowany Adam – Ale uznam twoją odpowiedź.


- Dlaczego?! – Zdziwił się Miki – To czego ty chcesz?


- Podejdź tu – nakazał Adam – Jeśli tu przyjdziesz, to ci powiem. Chyba, że nie możesz.


- A właśnie, że mogę – podjął wyzwanie chłopak powoli dźwigając się na nogi – Tylko patrz.


- Właśnie tak – uśmiechnął się pod nosem Dark – Tego oczekuję.


- Co? Czego? – Zatrzymał się kilka kroków przed wampirem.


- Posłuszeństwa – zaśmiał się Adam szybkim ruchem przyciągając do siebie chłopca – Jednak czasem potrafisz być grzecznym dzieckiem.


- Puść mnie! – Szarpał się Miki, ale osłabił go zawrót głowy i zaprzestał walki – Proszę, zostaw mnie samego.


Miki skruszony odwrócił swój wzrok w bok. Jego bezsilność wygrała niemalże walkowerem.


- Nie – skwitował go krótko Dark.


- Co?! – Zdumiał się chłopak nadal przylegając do wampira – Czemu?


- Kiedy zostawiłem cię ostatnio, zacząłeś wymyślać niestworzone rzeczy. – Oznajmił Adam kładąc Mikiego na łóżku – Nie wyjdę stąd dopóki nie zaśniesz, ale przed tym…


- Co ty? – Spytał lekko przerażony wyrazem twarzy mężczyzny.


- To pomoże ci zasnąć – powiedział Adam i wgryzając się w swój nadgarstek nabrał trochę własnej krwi. Następnie przytrzymując twarz chłopca podał mu ją przez usta. Miki w odpowiedzi starał się przed tym bronić, ale nie miał zbyt wiele sił i ostatecznie krztusząc się niemiłosiernie połknął podane mu osocze. – Mógłbym zrobić to jak ostatnio, ale w ten sposób napiłeś się więcej z czego jestem rad.


Stróżka krwi popłynęła z kącika ust Mikołaja. Adam pochylił się nad nim i ją zlizał, po chwili czyniąc to samo ze swoim nadgarstkiem.


- Jak… – zszokowany chłopak zakrył dłonią usta, patrząc wystraszonym wzrokiem w wampira. – Co ty robisz?!


- Hm, można to nazwać zacieraniem śladów – zaśmiał się mężczyzna szczelnie opatulając kocem Mikołaja, niczym rodzic. – Czas iść spać.


- Ale… – Miki próbował protestować, ale przerwał mu atak ziewania.


- Posiedzę tu trochę, więc nie będziesz cały czas sam. – Odparł Adam przyglądając się walczącemu z sennością chłopcu – Nie walcz z tym. Czas skapitulować, bo jesteś u granic wycieńczenia organizmu.


Mikołaj powoli odpływał do krainy snów, a słowa Darka dźwięcznie pulsowały mu w głowie. Nie minęła chwila, a zasnął.


* * * * *


Przed oczami miał pomieszczenie pełne ludzkich ciał. Wszystko wokół spowijała ciemność, a ściany, podłoga, sufit i drzwi pokrywała krew. Dookoła unosi się odór śmierci. Patrzy na swoje malutkie dłonie – są…  ociekają lepką, czerwoną cieczą. Krzyczy z przerażenia. Nagle przed nim pojawia się lustro ukazując jego odbicie. Cały pokryty jest krwią, a żeby tego było za mało, uwięziony jest w ciele trzylatka? Z całego widoku wyróżnia się tylko jedno – jego rozszerzone błękitne oczy, które kontrastują z zabarwionym na czerwono otoczeniem. Krzyczy próbując zetrzeć z siebie warstwę krwi, ale im bardziej się stara, tym mocniej zaczyna ona przylegać do ciała.


- Nie wyprzesz się tego, że jesteś potworem – usłyszał słowa wypowiedziane kobiecym głosem,  tuż przed tym jak ostrze wielkiego kuchennego noża wbiło mu się w brzuch. Upada na kolana uciskając miejsce dźgnięcia.


- Czemu? Czemu? …. Zrywa się wrzeszcząc zalany łzami w ciemnym pokoju – Czemu!?


Nagle ktoś łapie go mocno i przyciska do siebie, głaszcząc po głowie.


- Już dobrze. Jestem przy tobie. – Pocieszał go mężczyzna siedzący obok – Nie jesteś już sam.


Mikołaj powoli podniósł swój wzrok tak, by zobaczyć swojego pocieszyciela. Nie wierzył własnym oczom, bo osobą która go trzymała w ramionach był nie kto inny, jak sam Adam Dark. W pierwszym odruchu próbował się wyrwać, ale żelazny chwyt wampira był nie do pokonania.


- Adam?! Proszę… – poprosił lekko speszony chłopak – Puść mnie, proszę.


- Nie – odparł łagodnym tonem wampir jeszcze mocniej przytulając chłopaka – Nie puszczę cię, dopóki się nie uspokoisz.


- Ale jest już lepiej – zarzekał się zakłopotany Miki – Wszystko już gra.


- Kłamiesz – zarzucił mu Adam – Nadal czuję, jak łomocze ci serce.


- Ale to jest krępujące – burknął chłopak – Nie jestem już dzieckiem.


- Z mojej perspektywy nadal nim jesteś. Może i trochę urosłeś, ale nadal zachowujesz się dziecinnie – odparł wampir powoli zwalniając swój uścisk – Twoje sny są bardzo realistyczne. Nic dziwnego, że boisz się spać.


- Skąd wiesz o… – zdziwił się chłopak siadając po turecku – Jak ty?


- Piłem twoją krew, a przed zaśnięciem ty napiłeś się mojej. – Tłumaczył Adam – Dzięki temu jesteśmy ze sobą połączeni. Chciałem poznać powód twojego strachu. Myślisz, że dlaczego zmusiłem cię do jej wypicia.


- Nie wiem – Miki w desperacji chwycił się za głowę – Już nic nie wiem. Naprawdę jestem głupi.


- Nie jesteś… może trochę. – Zachichotał Dark widząc minę chłopaka, lecz po chwili spoważniał  – Twoje sny nie są normalne. To raczej wyglądało na próbę przypomnienia sobie czegoś ważnego.


- Ale… – zaczął Miki, chcąc się czegoś więcej dowiedzieć, ale jedno spojrzenie na Adama zamknęło mu usta.


- Nie ważne – uśmiechnął się wampir mierzwiąc włosy młodzika – Zapomnij. 


* * * * *

             
Mężczyzna odziany w czerń medytował w pokoju spowitym mrokiem. W pomieszczeniu unosił się zapach suszonej lawendy i zielonej herbaty. W pewnym momencie ciszę zakłócił szmer.


- Co cię do mnie sprowadza Yuki? – Spytał nadal pozostając w pozycji medytacji – Jakiż to powód zaprowadził cię aż tutaj?


- Naprawdę nie da się ciebie zaskoczyć, Shiki? – Westchnęła srebrnowłosa dziewczyna siadając naprzeciw mężczyzny – Myślałam, że zajdę cię od tyłu i wtedy…


- Wówczas bym cię zabił – odparł bez zająknięcia otwierając oczy – Mimo, że jesteś moją siostrą.


- Tak, wiem. Twoja zasada nietykalności, czy jakoś tak – zadrwiła słodko Yuki machając przy tym swą dłonią – Szósty powoli się budzi.


- Wiem o tym – Shiki wstał z miejsca i podszedł do leżącego na stole miecza – Podejrzewam, że ojciec cię tu wysłał w konkretnym celu.


- Masz rację – przytaknęła dziewczyna – Szósty od teraz jest twoim partnerem. Jego los spoczywa w twoich rękach. Musisz dogadać się z Darkiem w kwestii przebudzenia.


- Dlaczego akurat ja, a nie piąty? – Zapytał lekko poirytowany Shiki. Jego czerwone oczy zaświeciły złowrogo. – Kłopotliwe.


- Jesteś pierwszym, którego spotkał spośród nas wszystkich i to z tobą wiążą się jego najwcześniejsze wspomnienia. – Odparła Yuki trochę się mądrząc – Shiki, tylko ty nie masz jeszcze partnera, a z tego co pamiętam on jako jedyny cię dotknął i nie zginął.


- Za dużo gadasz, Pierwsza – rzucił jej wściekłe spojrzenie.


- Nadrabiam za ciebie Pierwszy – odgryzła się dziewczyna – Nikt nie chciał być z tobą w parze. Wszyscy się ciebie boją. Może gdybyś trochę zmienił swe podejście i imag, może wtedy wyszli by z ciebie ludzie.


- Z tego co słyszę, przyznajesz się do strachu przede mną siostro? – Zakpił złośliwie Shiki – Zaliczasz się do tych wszystkich tchórzy?


- Zważaj na słowa bracie – pouczyła wściekła dziewczyna posyłając dwa zamarznięte sople w kierunku mężczyzny – Ja nie chciałabym być z kimś twojego pokroju. Ty, ty barbarzyńco!


- Barbarzyńco?! – Zdenerwował się Shiki – Skończ tą dziecinadę. To nie przystoi w twoim wieku siostrzyczko.


- Co?! I jeszcze śmiesz wytykać mój wiek?! – Twarz Yuki przybrała odcień purpury, co śmiesznie wyglądało zważywszy na jej srebrne włosy – To ty jesteś najstarszy!


- Uspokój się. Jesteś strasznie hałaśliwa. – Uspokajał ją mężczyzna – Złość piękności szkodzi. Chociaż cofam to ostatnie…


- Ty, ty… – wytykała go palcami, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia – Pożałujesz tych słów!


- Nareszcie spokój – odetchnął Shiki siadając na swoim posłaniu – Nadszedł czas ponownego spotkania. To już jedenaście lat. Musiał sporo urosnąć. Szósty, czy raczej Lavi.

c.d.n.