niedziela, 10 stycznia 2016

LAVI

Trochę mi zajęło skończenie tego rozdziału, ale w końcu się udało :) Wrzucam całość (wraz z już wcześniej zamieszczoną częścią) i liczę na to, że podzielicie się ze mną spostrzeżeniami ;) Życzę miłej lektury i pozdrawiam ^^


XXIV Zgrzyty

Leżały z rozłożonymi rękami na łóżkach i ciężko wzdychały. Po prostu się nudziły, a wszelkie próby ucieczki z pokoju paliły na panewce. To było frustrujące, co zaowocowało paroma ścięciami między sobą. Teraz jednak żadna z nich nie miała na nic ochoty. Znalazły za to wspólny cel. Całą winą za powstałe nieporozumienia obarczyły Kronosa, który nałożył na nie karę i nie raczył się łaskawie zjawić.

- Akira jest w złym nastroju – rzuciła cicho Amy otwierając oczy – Skot nie potrafi mu pomóc.

- Aki jest uparty – wyjaśniła Lavi – W dodatku tłamsi w sobie mrok od czasu, gdy pomógł Shikiemu z Chaosem.

- Ta moc jest ogromnym brzemieniem – wyraziła zdanie na ten temat poprawiając czarne loki – Zastanawia mnie, czy twój ojciec rozmyślnie sprowadził tutaj Akirę.

- Jego ostatnie działania wskazują, że wszystko zaplanował – oceniała w zamyśleniu – On nas szkoli. Chce byśmy byli gotowi na starcie z Drakunem.

- Tylko, że najpierw odkrywa nasze słabości – wątpiła w słowa przyjaciółki – w dodatku nas nimi katuje.

- Jakoś przez to przebrniemy – starała się zapewnić w większej mierze siebie niż Amy – Co nas nie zabije… co nie?

- Boisz się rytuału? – Zaczęła temat, od którego zazwyczaj stroniły. – Shiki zmierzył się z Chaosem, Akira walczy z wewnętrznym mrokiem, Butterfly zadręcza się przeszłością, a Skot zamartwia się o Adama.

- A co z tobą? – Unikała odpowiedzi. Oczywiście, że bała się rytuału, a raczej konsekwencji jakie ze sobą niósł. – Też się z czymś mierzysz?

- Rozmyślam o korzeniach – odparła cicho – co cię przeraża?

- To, że zyskam siłę, nad którą nie będę w stanie zapanować – zakryła oczy przedramieniem – na kija mi moc, która może całkowicie mnie przerosnąć?

- Jesteś silna – pocieszała ją z lekkim wahaniem. Nie mogła mieć pewności czy Lavi tkwi w błędzie. Rolą przyjaciółki jest podtrzymywanie na duchu, dlatego musiała ją wspierać. – Musisz myśleć pozytywnie, a wszystko potoczy się dobrym torem.

- Zobaczymy – westchnęła nieprzekonana takim argumentem. Pozytywne myślenie nie należało do jej mocnych stron.

* * *

Czekał przy jadalni by zaczepić Shikiego. Chciał poprosić go o pomoc w medytacjach. Onyx wspominał, że są bardzo ważne, a ostatnio nawiedzające go bóle głowy pomogły mu podjąć szybką decyzję.

- Shiki – grzecznie skłonił się, widząc nadchodzącego blondyna – czy poświeciłbyś mi chwilę czasu?

- Nie teraz – zbył go szybkim wyminięciem – Później.

- Ok. – Zdębiały zdołał tylko tyle z siebie wyrzucić. Jednak się nie poddawał. Skoro powiedział „później”, to nie „nigdy”.

W południe ponowił próbę, ale skończyło się podobnie. W duchu wmawiał sobie, że do trzech razy sztuka. Potrzebował pomocy. Tym bardziej, że bólowi zaczął towarzyszyć krwotok z nosa. Niestety kolejne starania miały podobne zakończenie.

- Będzie dobrze – uspokajał się w myślach – on na pewno mnie nie ignoruje specjalnie.

Wieczorem postanowił podjąć ostateczną próbę. Z ledwością utrzymywał w ryzach nerwy, po dość ciężkim dniu. Ciało powoli odmawiało mu posłuszeństwa, co było strasznie uciążliwe. Ruszył do pokoju syna smoka i zapukał do drzwi.

- Czego? – Shiki otworzył niezadowolony drzwi. W oddali chłopiec zobaczył siedzącą na krześle Yuki. – To znowu ty?

- Proszę cię o pomoc – zaczął, siląc się na spokój. Był zdesperowany. Pierwszy raz nie mógł w pełni kontrolować własnego „ja”. – To ważne.

- Jestem teraz zajęty – blondyn zniecierpliwiony zerknął w tył – przyjdź kiedyś indziej.

- To jest naprawdę ważne – błagał pomimo własnym zasadom – Nie przychodziłbym z czymś błahym.

- Jutro – zbywał go w ogóle nie słuchając – jutro cię wysłucham.

- Wiesz, obejdzie się – miał po dziurki w nosie ciągłej odmowy – Jeśli nie chcesz mi pomóc, po prostu to powiedz. Jak zwykle muszę sobie radzić sam.

W irytacji cisnął mrokiem w ścianę obok drzwi pokoju Shikiego. To zaskoczyło syna smoka i zwróciło uwagę Yuki, która zbliżyła się do wejścia.

- Akira – zaczęła zaniepokojona stanem nastolatka. Nie rozumiała dlaczego tak strasznie się zmienił. – Co z tobą?

- Wszyscy mnie nienawidzą – wycedził ze łzami w oczach. Ku zdumieniu dziewczyny łzy miały barwę czerni. – Zawsze jestem sam. Nawet nikt tego nie zauważa, że ja… Nie, tylko Onyx to dostrzega.

- Onyx? – Yuki rozszerzyła w szoku źrenice – On żyje?

- Nienawidzę was! – Krzyknął uciekając. Mrok zaczynał brać nad nim górę, a próby stłumienia ciemnej energii wyczerpywały jego ciało i umysł. Był na krawędzi, a fakt, że został sam pogłębiały strach. – Boję się.

- Czemu się wydzierasz szczeniaku? – Tuż przed nim zjawiła się Akasza. – Uspokój się.

- Zostaw mnie! – Ryknął w rozgoryczeniu. – Nie chcesz bym tu był, więc ułatwię ci sprawę jędzo!

Zmienił się w cienistego wilka i wyskoczył przez okno. Na podłodze, gdzie jeszcze do niedawna stał, pozostała niewielka plama krwi.

- To się porobiło – sapnęła zaniepokojona. Nie sądziła, że stan dzieciaka jest aż tak krytyczny. – Teraz szukaj wiatru w polu.

- Gdzie Akira? – Spytała Yuki, podbiegając do kobiety. Tuż za nią człapał Shiki. – To jego krew?

- Tak – odpowiedziała w zadumie – jeśli tak dalej będzie, to umrze w przeciągu trzech dni.

- Jak to umrze? – Zza zakrętu wyłonił się Skot. – Nie prosił Shikiego o pomoc?

- O co ci chodzi Szczurku? – Tym razem Shiki włączył się do rozmowy. – Niby w czym?

- Zignorowałeś go?! – Skot zbladł ze złości. – A on ci pomógł. To przez twój Chaos! Czy ty rozumiesz jaką cenę płaci za wydobycie cię z mroku? Ciemność zżera go od środka. To twoja wina!

- Nie prosiłem go o pomoc! – Obruszył się unosząc honorem. – Sam się wtrącił.

- Hipokryta! – Wampir odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego pokoju. – Zawiodłem się Pierwszy synu smoka.

- Dzieciak ma trochę racji – Akasza pokręciła głową z dezaprobatą. – No nic, wezmę córkę Kronosa i znajdę szczeniaka.

- Czemu akurat Lavi? – Shiki nie rozumiał decyzji kobiety. – Równie dobrze mogę pójść i ja.

- Ty? – Wyśmiała go niemal od razu. – Nie rozśmieszaj mnie chłopcze. Wiesz ile ze sobą walczył by do ciebie przyjść i prosić o pomoc? A ty go tak po prostu zbywałeś. Odtrąciłeś klucz do ujarzmienia Chaosu na rzecz kilku błahych spraw. Przemyśl to.

* * *

Biegł na oślep. Ruch pomagał wyzbywać się ciemnej energii. Nawet nie wiedział jak znalazł się na wysepce, przy grobie ojca. Zatrzymał się i zawył żałośnie dając upust wszechogarniającej frustracji. Bolało go całe ciało, ale przynajmniej odzyskał nad nim kontrolę. Zwinął się w kłębek przy pomniku i cichutko skomlał. Czuł się niepotrzebny i odrzucony.

- Wszyscy mnie nienawidzą – chlipał zmieniając się w ludzką postać – nawet dla ojca byłem jedynie rzeczą.

- Ja cię bardzo lubię – usłyszał łagodny głosik w głowie, który należał do Lavi – jesteś moim drogim przyjacielem. Pamiętasz, że razem z Amy i Skotem tworzymy kwartecik? Oni też cię lubią.

- Boję się – załkał w odpowiedzi – nie przeraża mnie mrok, ale siła z jaką pozbawia mnie kontroli. Onyx kazał mi iść do Shikiego, ale ten mnie odtrącił. Mam medytować, ale nie wiem jak. Znam podstawy, ale nie potrafię tego zrobić w praktyce.

- Spokojnie Aki – Lavi przemawiała do niego zmartwionym głosem. Po chwili zorientował się, że jej głos już nie dobiega z głowy, ale z zewnątrz. Spojrzał w górę i zobaczył jej zapłakaną twarz. Ona szczerze się o niego niepokoiła. Rzuciła się na jego szyję i mocno przytuliła. – Jestem przy tobie, dlatego się nie poddawaj.

Jej bliskość sprawiła, że mrok całkowicie zniknął. To samo stało się z bólem. Ona go uleczyła.

- Będę uczyć się razem z tobą – zapewniała szeptem – skoro Shiki nie chce pomóc, to pójdziemy do Butterfly’a. On też potrafi medytować.

- Dziękuję – wtulił się w jej ciepło – ratujesz mnie.

- Od tego są przyjaciele – wtrąciła Akasza przerywając tę sielankę – wracamy.

- Chyba się o mnie nie martwiłaś? – Zakpił pomimo płaczu. – Prawda jędzo?

- Gdybym cię nie znalazła, to Kronos zmyłyby mi głowę – zrobiła dzióbek i przybrała postawę majestatycznej wyniosłości – Oczywiście posprzątasz bałagan, który po sobie zostawiłeś.

- Seryjnie się martwiła – zachichotała Lavi – przyszła po mnie i prosiła bym cię namierzyła.

- To nieprawdopodobne – był w szoku – Niby czemu miałaby to robić?

- Jesteś idealnym materiałem do sprzeczek – wzruszyła ramionami, łapiąc dzieciaki za ręce – nie rezygnuję tak łatwo z rozrywki.

* * *

Medytowała w pierścieniu ognia. Płomienie zapewniały jej bezpieczeństwo i poprawiały samopoczucie. W pewnym momencie otworzyła oczy. Ktoś zakłócił jej spokój.

- Długo będziesz tak stać? – Spytała w irytacji. – Coś ostatnio mam wielu nieproszonych gości.

- Masz na myśli szczury? – Odpowiedział jej Kastor wyłaniając się z cienia. – Czy pełznące po ziemi gady?

- Te stworzenia są tu akurat mile widziane – odparła wstając z ziemi i dezintegrując płomienie w pierścieniu – Czego chcesz?

- Arsuro, powinnaś wreszcie dorosnąć – prawił jej tym snobistycznym tonem – Znasz już sytuację?

- Rzekomą wojnę? – Rzuciła od niechcenia. – Wiem o tym.

- Przychodzę do ciebie z pewną propozycją – oznajmił poważnie – przyłącz się do mnie i naszego ojca.

- Nie mam zamiaru do nikogo dołączać – była równie poważna co on – będę chronić jedynie Fly’a.

- Nadal żywisz uczucia względem tego chłystka? – Nie wierzył w siłę uczuć. – On nie jest tego wart.

- Mylisz się – zgromiła go wściekłym spojrzeniem – jest wart o wiele więcej niż ty.

- Widzę, że nie dojdziemy do porozumienia – Pokręcił niezadowolony głową. Próba zwerbowania Arsury okazała się porażką. – Przy następnym spotkaniu nie będzie już tak przyjaźnie.

- Nigdy tak nie było Kastorze – przypomniała mu w śmiechu – nie udawaj kogoś kim nie jesteś i radzę ci wreszcie przejrzeć na oczy.

- Stoję po korzystnej stronie – zapewnił oschle – a twoja neutralność może wyjść ci bokiem.

- Lepiej pędź posłusznie do ojca jak ułożony pies – poradziła w złości – bo inaczej o coś cię zaraz skrócę.

- Pożałujesz odrzucenia tej propozycji – ostrzegł ją chłodnym tonem – drugiej szansy nie będzie.

- Żegnaj – zbyła go wracając do przerwanej medytacji – oby nasze drogi ponownie się nie skrzyżowały.

* * *

Siedział ze skrzyżowanymi nogami na podłodze i starał się słuchać poleceń Erisa.

- Połóż na kolanach ręce – nakazał chłopcu łagodnym tonem – złącz kciuk z drugim palcem od wewnętrznej strony. Oczyść umysł i postaraj się rozluźnić. Wyrównaj oddech.

- Staram się – jęknął nie nadążając za wskazówkami – nie potrafię oczyścić umysłu.

- Spróbuj pomyśleć o czymś, co cię uspokaja – poradził mu Eris – ja na przykład myślę o chmurach, które leniwie płynął po niebie.

- Rozumiem – przytaknął wyobrażając siebie na polanie, którą zwykle odwiedzał z dziadkiem. Po dłuższej chwili zaczął odczuwać lekkość i spokój. – Chyba łapię.

- To dodaj do tego oddech – zaproponował mu cicho – wyrównaj go i wydłużaj.

Wykonywał każdą sugestię i krok po kroku zaczynał odnosić sukcesy.

- Pamiętaj, że dobrze opanowana medytacja pozwoli ci wzmocnić umysł i ducha – uczył go przechadzając się po pokoju – pozwoli ci też zapanować nad negatywnymi emocjami i mrokiem.

Lekcje trwały po kilka godzin. Akira wiązał z nimi wielkie nadzieje. Tym bardziej, że zauważył pierwsze efekty. Ustały bóle głowy i zaczynał odzyskiwać kontrolę nad ciałem i umysłem. Kiedy Eris poradził mu by próbował medytować samodzielnie podczas ćwiczenia kung-fu, postanowił to zrobić. Dziadek zawsze tak praktykował sztuki walki i kontemplację. Nie miał zamiaru się poddawać. W dodatku miał przy sobie Lavi, która wspierała go obecnością.

* * *

Otworzył oczy i ciężko westchnął. Ciało oczywiście odpoczęło, ale umysł to co innego. Sen pomógł rozjaśnić kilka nurtujących go spraw, jednak było ich zbyt wiele. Usiadł tkwiąc w zamyśleniu i patrząc w niebieski płomień zawieszony nad jego prawą dłonią. Coś go niepokoiło i to nawet bardzo. Martwił się rytuałem córki i bezpieczeństwem będących pod jego opieką dzieciaków. Nie chciał ich wciągać w porachunki z Drakunem, ale niestety nie miał innego wyjścia. Ostatnia walka z bratem kosztowała go wiele zdrowia. Niemal stracił wówczas życie. Uczciwość przegrała z nieczystymi zagrywkami mistrza przekrętów.

- Co zaprząta twoją głowę? – Spytała Akasza zjawiając się w pokoju. – Martwisz się o te dzieciaki?

- Też – odpowiedział zwracając na nią wzrok – Pewnie mają mnie za potwora, bo na siłą rozbudzam ich moce.

- Zamiast snuć domysły, po prostu zbierz je i zagraj w otwarte karty – zaproponowała wtulając się w jego bok – Jest kilka zgrzytów pomiędzy Shikim a Akirą. Dziewczynki się dogadują, a Eris i Adam z Onyxem wolą być neutralni.

- Onyx trzyma Adama na dystans – odgadł bezbłędnie – chroni wampira przed innymi smokami.

- Jednocześnie pomaga Adamowi odizolować się od Lavi – podjęła dokończenie jego toku myślenia – Adam jest na głodzie, który może zaspokoić jedynie jej krew.

- To stanowi problem – potarł zmartwiony kąciki oczu – jak zrobić by wilk był syty i owca cała?

- Czemu wszystko utrudniasz? – Nie rozumiała problemu męża. – Porozmawiaj o tym z Lavi. To mądra dziewczynka. Z pewnością wspólnie znajdziecie odpowiedź.

- Nie chcę jej stracić – zasępił się nie do końca otrząśnięty ze snu – straciłem dużo czasu, dochodząc do siebie po pierwszej i ostatniej potyczce z Drakunem. On nie posiada kręgosłupa moralnego. Po trupach pnie się ku chwale.

- Odpocznij jeszcze – poradziła mu spokojnie – dzieciaki śpią.

- Rozumiem – postanowił skłonić się ku tej propozycji – Kilka godzin więcej nie robi różnicy.

* * *

Popijał wino z domieszką krwi demona. To było niezbędne by móc opętywać te kreatury. Musiał działać szybko, inaczej Kronos wyprzedzi go o kolejny ruch.

- Wybacz ojcze – w sali tronowej zjawił się Kastor – Przynoszę złe wieści.

- Czyli nie poszła na współpracę – odgadł z kwaśną miną – ma do mnie żal za Piątego.

- Twój plan uprowadzenia tego nieudacznika również się nie powiódł – wytknął mu z arogancją w oczach – Arsura uparła się chronić Butterfly’a.

- Miłość – wyrzucił z pogardą – To właśnie ona osłabiła Kronosa.

- Masz moje wsparcie – pokłonił się na pożegnanie – Mira pójdzie za mną. Miłość jest czasem użyteczną bronią.

- Rozumiem – uśmiechnął się rozbawiony. Kastor był takim samym oślizgłym gadem jak on. – Czekaj na rozkazy.

* * *

W jadalni zebrali się wszyscy mieszkańcy i bez jednego goście. Podczas posiłku panowało niezręczne milczenie. Obecność Akaszy i Kronosa jakoś nie zachęcały młodzieży do rozmowy.

- Lavi – Kronos przerwał ciszę – chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy. Zaczekaj na mnie po śniadaniu.

- Dobrze – przytaknęła przeczuwając, że to coś ważnego – Zaczekam…

Chciała coś jeszcze dodać, ale w ostateczności się wstrzymała. Nie chciała zarażać innych niepokojącymi ją pytaniami. Równie dobrze może zapytać o to ojca, kiedy będą sam na sam.

- Rozumiem – skinął odczytując jej konflikt wewnętrzny – Pójdziemy od razu.

Wstał i podszedł do córki. Już od dawna czuł jej początkowy niepokój, który niespiesznie przepoczwarzał się w strach. Dobrze pojął jej obawy, które niejako łączyły się z jego własnymi. Lavi odsunęła do połowy opróżniony talerz i wstała z miejsca. Była gotowa na tę wciąż odkładaną rozmowę. Podświadomie wiedziała, że ojcu również niełatwo przychodzi stawić temu czoła.

- Gotowa? – Spytał delikatnie łapiąc ją za rękę. Kiedy potwierdzająco skinęła głową, przeniósł siebie i ją do gabinetu na drugim końcu domu. Potrzebowali prywatności, przynajmniej na razie. – Co cię gryzie?

- Dobrze wiesz co – odpowiedziała z cichym westchnięciem – Martwi mnie rytuał.

- Też się go obawiam – przyznał pomimo oporów. Ujawnianie lęków nie przychodziło mu z łatwością, tym bardziej, że obnażał się przed kimś kogo powinien chronić. – Nie chcę cię wykorzystywać, ale niestety muszę to zrobić. Tak długo czekałem na moment naszego spotkania, a teraz kładę na szali życia niewinnych dzieci.

- To cię przeraża? – Spojrzała mu w oczy w subtelny sposób. – Mnie również. Strach ten potęguje widmo niewiedzy, na które skazujesz mnie i resztę.

- Wiem – przytulił ją odruchowo – tak bardzo przypominasz matkę.

- Nawet nie wiem jak wyglądała – szepnęła pełna wątpliwości – Zawsze myślałam, że jestem nikim. Śmieciem nie wartym uwagi.

- Jesteś moim skarbem – wzmocnił uścisk – wystarczy, że spojrzysz w lustro, a zobaczysz w nim wizerunek matki.

- Boję się – mówiła półszeptem – boję się, że nie podołam. Ta moc. A co jeśli nie zdołam jej okiełznać?

- Wszyscy zebrani w tym domu obawiają się drzemiącej w nich siły – zauważył patrząc w jej ciepłe oczy – Shiki, Akira, Eris, Skot, Amy, ty i Adam.

- Adam?! – Zdumiona podniosłą na niego wzrok. – Jest w tym domu?

- Jest – potwierdził spokojnie – Wiesz, o co chcę cię zapytać, prawda?

- Adam potrzebuje mojej krwi – odgadła tę wiszącą w powietrzu oczywistość – pytasz mnie o pozwolenie, czy sprawdzasz moją reakcję?

- Bardziej to pierwsze – zmierzwił jej włosy – jaka jest twoja odpowiedź?

- Czegoś mi nie mówisz – zauważyła z dozą podejrzliwości – Czego?

- Przekonasz się na własne oczy – unikał odpowiedzi – I jak?

- Dobrze – zgodziła się po dłuższym milczeniu – choć nie lubię, gdy Adam mnie gryzie.

- To zrozumiała niechęć – mógł tylko zgadywać jej emocje związane z faktem spotkania dotychczasowego opiekuna – nikt nie przepada za bólem.

- Ból to mało powiedziane, tato – w jej oczach dostrzegł zawstydzenie – zresztą nieważne.

- Jak dla kogo nieważne? – Wezbrała w nim złość, że przegapił coś tak istotnego. Coś mu mówiło, że to uczucie nie jest jednostronne. – Jeszcze wrócimy do tego tematu.

- Ok. – Rzuciła z dozą ostrożności. – Wrócimy.

* * *

Wyszedł na zewnątrz by pomedytować w innym otoczeniu. Coś go ciągnęło w głąb wisielczego lasu. Miejsce nie należało do najprzyjemniejszych, ale panowała w nim martwa cisza. Wziął głęboki oddech i zaczął wykonywać serię ćwiczeń. Robił ciosy w zwolnionym tempie w umyśle wizualizując realną walkę. To naprawdę pomagało mu się skupić i kontemplować w spokoju. W dodatku wrócił do zdrowia, poza małymi epizodzikami, jak krwotok z nosa, czy lekka ospałość z rana. To jednak nikła cena za to, co przechodził wcześniej.

- Czyli tu się zaszywasz, kiedy znikasz z domu – usłyszał głos Akaszy – Trzymasz się na dystans.

- Bo potrzebuję spokoju – odpowiedział nie otwierając oczu – w domu jest za dużo osób i kręcą się tam szpiedzy Drakuna.

- Też ich zauważyłeś? – Zdziwiła się spostrzegawczością dzieciaka. – To głupie, że pomimo tej wiedzy zdecydowałeś się na samodzielne wypady do lasu.

- Cienie są wszędzie – wzruszył ramionami – a Drakun skupia uwagę jedynie na domu i Kronosie.

- Po waszym ostatnim spotkaniu może szukać odwetu na tobie – przypomniała mu z politowaniem w oczach – Ty jesteś naprawdę idiotą.

- Idiotą to jest Drakun, skoro szuka odwetu na dzieciaku – westchnął rezygnując z ćwiczeń. Ta kobieta zaprzepaściła szansę na spokojną medytację. – Ja po prostu szukam chwili spokoju. Czyżbyś się o mnie martwiła? Pilnujesz mnie.

- Ktoś musi mieć na ciebie oko – rozłożyła nieporadnie ręce, ale to była tylko gra by zakamuflować prawdziwe intencje – inaczej przepadniesz w piekle.

- Nie boję się tego świata – odpowiedział zwracając na nią uważne spojrzenie – co tak naprawdę tobą kieruje?

- Sam znajdź na to odpowiedź – droczyła się z nim, znajdując w tym ułamek rozrywki – chyba twój owadzi móżdżek jest w stanie to uczynić?

- Lubisz czesać mnie pod włos jędzo – uśmiechnął się pomimo irytacji – niech ci będzie.

Zmienił się w cienistego wilka i ruszył w drogę powrotną. Nawet nie myślał na nią czekać.

- Bezczelny drań – zaśmiała się znikając w czarnej mgle – urocze.

* * *

Ponownie starał się skupić na czytaniu książki, jednak lektura preferowana przez Adama w ogóle go nie interesowała. Filozoficzne rozprawy wydawały mu się nudne i mdłe. Osobiście wolał jakieś fantasy z ludzkiego świata, bo zawsze mógł pośmiać się z wybujałej wyobraźni tych istot.

- Wybacz, że przerywamy twoją lekturę – do pokoju wszedł Kronos z Lavi przy boku, co zdumiało Onyxa – Powiedziałem córce o Adamie.

- Rozumiem – westchnął odkładając książkę – czyli nie wspomniałeś o mnie.

- Kim jesteś? – Zaciekawiona dziewczynka podeszła do mężczyzny. – Wyglądasz jak Adam, ale nim nie jesteś. Wyczuwam go, ale słabo.

- Mów mi Onyx księżniczko – uśmiechnął się widząc jej iskrzące się z ciekawości oczy – Adam w tej chwili jest znacznie osłabiony zatargami w rodzie.

- Znowu próbował zmierzyć się z problemami w pojedynkę – pokręciła zmartwiona głową – Myślałam, że jest mądrzejszy.

- Chciał ochronić ważne dla niego osoby – tłumaczył Onyx – jesteście w tej kwestii podobni.

- Wiem – uśmiechnęła się siadając na skraju łóżka – głupotą łatwo się zarazić.

- Co cię tu sprowadza? – Chciał się upewnić w podejrzeniach. – Zwykle stroniłaś od Adama.

- Tylko wtedy, gdy zachowywał się jak snobistyczny arystokrata – prychnęła jak małą kotka – Wolę, gdy jest sobą. Chcę dać mu trochę krwi. Ona pomoże mu stanąć na nogi.

- To wspaniałomyślne z twojej strony – zachichotał słysząc w myślach zrzędliwe komentarze wampira – Zamienię się z nim miejscami, ale wiedz, że w razie utraty kontroli nad głodem, od razu go powstrzymam.

- Rozumiem – posłała mu ciepłe spojrzenie – Dziękuję. Dziękuję też za pomoc dla Akiry.

- Medytuje – odetchnął z ulgą – Ten dzieciak ma ciężki charakter.

- Jest uparty – przyznała łagodnie – jednak to jedna z jego zalet.

- Polubiłaś go od pierwszego wejrzenia – wtrącił Adam odzyskując kontrolę nad ciałem. Niestety niemal natychmiast uderzył go bolesny głód. – Cholera.

- Pij – odsłoniła mu szyję i zbliżyła się w jego stronę. Widząc jednak jego wewnętrzną walkę, postanowiła mu pomóc. Po prostu go przytuliła. – Ufam ci.

Czuła na szyi jego nerwowy oddech, a po chwili ból wbijanych kłów. Pierwszy raz posilał się z taką desperacją, ale potrafiła go zrozumieć. Tak wiele czasu tkwili w izolacji, że sama zaczęła odczuwać tęsknotę. Na szczęście, sam odzyskał zdrowy rozsądek i nikt nie musiał interweniować. Po wszystkim spojrzał w jej oczy.

- Dziękuję – wyrzucił z siebie zawstydzony własną słabością i w poczuciu winy – i wybacz.

- Dałam na to zgodę – pacnęła go w czoło otwartą dłonią – musicie być w pełni sił do rytuału. Ktoś musi mnie powstrzymać w razie potrzeby.

- O czym ty mówisz? – Nie rozumiał jej obaw. – Jesteś silną dziewczyną i z pewnością okiełznasz tę moc.

- Mówi ten co boi się korzystać z własnej – zakpił Onyx – Ciesz się, że ta mała cię kocha, inaczej konałbyś z głodu.

- Czy zechcecie się wreszcie ujawnić? – Zapytał Kronos. – Chciałbym spotkać się ze wszystkimi w najbliższym czasie i przedyskutować sporne kwestie odnośnie Drakuna i rytuału Lavi.

- Powiedz, że się zastanowimy – Onyx był nie do końca pewny co do odpowiedzi – Musimy się naradzić w tej sprawie.

- Pomyślimy nad tym – Adam posłał Kronosowi wymowne spojrzenie. – Musimy to mówić.

- Rozumiem – uśmiechnął się w odpowiedzi – Zaczekam. Po domu kręcą się szpiedzy Drakuna. Proszę byście mieli to na uwadze.

- Onyx śledzi ich poczynania – uspokajał go wampir – Akira zapewne również to czyni.

- Czyli wszystko jasne – podszedł do osłabionej córki i wziął ją na ręce – Dajcie mi znać o podjętej decyzji. Wiecznie nie mogę was tu ukrywać.

- Tak zrobimy – skłonił się uprzejmie na znak wdzięczności. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż Kronos niechętnie przyprowadził tu córkę. – Dziękuję.

- Powinieneś dziękować – rzucił na pożegnanie, znikając za drzwiami z wtuloną w pierś nastolatką.

* * *

Amy bez celu przechadzała się korytarzami domu. Co jakiś czas mijały ją jakieś pomniejsze demony, co wprawiało ją w zadumę. Zastanawiała się jakiego rodzaju demona krew ma w swoich żyłach. Kim był jej ojciec? Dlaczego porzuci ją i jej matkę? Czy w ogóle miał pojęcie, że posiada córkę? Tyle pytań kłębiło się w jej głowie, że czasem wolałaby zapomnieć o części z nich. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej rozterki nie mają znaczenia w porównaniu z problemami jej przyjaciół. W odróżnieniu od nich ona nie posiadała jakiejś bajeranckiej mocy. Była zwykłą dziewczyną, którą przemieniono w wampira. Taki bonus w tym, że miała w sobie krew demona.

- Bezsens – mruknęła zatrzymując się przed oknem – cholernie boli.

- Co panienkę boli? – Spytał ją przechodzący obok demon. – W czym mogę panience pomóc?

- W niczym – spławiała go uprzejmie – sama sobie poradzę.

Demon skłonił się grzecznie, po czym się oddalił. Odprowadziła go wzrokiem wracając do zadręczających ją pytań i myśli. Starała się połączyć umysłem ze Skotem, ale ten ponownie ją odizolował. To było jak policzek i spotęgowało jej uczucie bycia piątym kołem. Wszyscy mają własne sprawy, a ona użala się nad sobą i nieznanym pochodzeniem. Zazdrościła Lavi, że ma ojca. Kiedy Kronos ją wtedy przytuli, pomyślała, że tak właśnie musi czuć się kochane dziecko. Ona zawsze była podrzutkiem. Matka ułożyła sobie nowe życie, odsuwając ją na boczny tor. Stała się kimś zbędnym. Propozycja Adama by zabrać ją do siebie była matce na rękę. Po prostu pozbyła się niepotrzebnej rzeczy. Reliktu zamierzchłej przeszłości, o której nie warto pamiętać.

- Czemu tu jesteś? – Usłyszała za sobą głos Akiry. Chłopak wyszedł z cienia po przeciwnej stronie korytarza. – Nie powinnaś tak spacerować po tym domu. Nie w pojedynkę.

- Chciałam pomyśleć – odparła cicho starając się ukryć przygnębienie – to głupie, wiem.

- Co cię męczy? – Podszedł do niej i spojrzał w jej oczy. – Ten dom wyciąga z nas najgorsze myśli. Wiesz, takie, o których nie lubimy pamiętać.

- Trafiłeś w sedno – westchnęła smętnie – moje problemy są nieważne. Wasze są poważniejsze.

- Nawet tak nie mów – zastopował ją w próbie wykrętów – każde problemy są ważne. Nie porównuj własnych zmartwień ze zmartwieniami innych ludzi. To poważny błąd. Twoje problemy są ważne i tego się trzymaj. Nie obniżaj ich wagi patrząc na innych. Lavi też tak uważa. Jest naszą rodziną.

- Naszą? – Nie do końca wiedziała, czy dobrze go zrozumiała. – Co masz na myśli?

- Ty, ja, Skot i Lavi – wyliczył wspomagając się palcami u rąk – tworzymy kwartecik.

- Kwartecik – powtórzyła mimowolnie się uśmiechając – czyli czwórka rodzeństwa.

- Właśnie – wyszczerzył się jak wariat – jeszcze niedawno czułem się jak śmieć, ale Lavi uświadomiła mi, że nie jestem sam. Ktoś mnie jeszcze potrzebuje.

- Ona tak działa na innych – wspomniała dzieciństwo – gdy nawiąże więź, nie chce jej utracić.

- Jeśli będziesz chciała kiedyś pogadać, to chętnie cię wysłucham – zaoferował znienacka – dopiero się uczę egzystować z innymi. Zazwyczaj byłem odludkiem.

- Rozumiem – obdarzyła go wdzięcznym spojrzeniem – może skorzystam z twojej oferty.

- Odprowadzę cię do pokoju – podejrzliwie obejrzał się w tył – tu nie jest za bezpiecznie.

Złapał ją za rękę i pociągnął w drogę powrotną. Wyczuł obecność niepożądaną i wolał nie sprawdzać czyją. Odprowadził ją pod same drzwi, upewniając się, że jest bezpieczna. Kiedy zniknęła w pokoju, skierował się do siebie by trochę pomedytować w spokoju.

* * *

Szedł ciemnym korytarzem. Jednym z tych, które znajdują się w domu Kronosa. Nogi same go niosły, podążając za czyimś płaczem. Kiedy skręcił w następny korytarz, zobaczył dwa młode demony. Jeden unosił nad drugim nóż z zamiarem zabicia. To rozpaczliwy płacz jego ofiary go tu przywiódł.

- Nie rób tego – wyrwało się z jego ust nim zdążył opracować jakikolwiek plan działania. Teraz było na to za późno. – Wyrzuć ten nóż.

- O tak? – Krwawe oczy demona zwróciły się w stronę świadka. Dostrzegł w nich rozbawienie pomieszane z irytacją. Jednocześnie nóż świsnął mu koło ucha, lekko je rozcinając. – Mogłeś go złapać wampirze.

- O co ci biega? – Nie rozumiał takiego zachowania. Demon postępował wbrew zasadom logiki. – Nie rób mu krzywdy.

- Kronos jedynie ułatwił mi zadanie pieczętując część twoich zdolności – skręcił kark ofierze, po czym błyskawicznie doskoczył do chłopaka – Teraz zginiesz Skoti.

- Nieee! – Zerwał się z kolejnego koszmaru. Wizje ostatnio zaczynały nawiedzać go podczas snu. Za każdym razem był w niebezpieczeństwie, a w momencie uśmiercenia brutalnie się budził. – To jakiś obłęd.

- Wszystko w porządku? – W pokoju zjawił się Kronos. Ostatnia osoba, którą chciał teraz widzieć. – Masz krew na twarzy.

- To nic poważnego – próbował go zbyć odwracając wzrok – miałem jedynie zły sen.

- Jesteś cały roztrzęsiony – zauważył mężczyzna bacznie obserwując chłopca – sen i krwawe łzy…

- Każdy by się wystraszył śniąc o własnej śmierci – mruknął, udając spokój. W środku jednak był psychicznie wymęczony. Ciągłe wizje doprowadzały go do szaleństwa, tym bardziej, że za każdym razem były intensywniejsze i nazbyt realne. W dodatku bał się komukolwiek o tym mówić. Był na tyle duży, by samodzielnie rozwiązywać powstałe problemy. – Jestem tyko zmęczony.

- Kolejny trup na tyłach domu – przy Kronosie pojawiła się Akasza – tym razem użyto tego noża.

Na widok ostrza ręka Skota automatycznie powędrowała do ucha. Ku jego zdumieniu znajdowało się tam niewielkie nacięcie. To sprawiło, że zamarł. Czyżby jego dar wyroczni ewoluował? Tylko jak i dlaczego?

- Skot? – Kronos uważnie śledził ruchy wampira. Jego reakcja na nóż była wymowna. Dzieciak coś wiedział. – Skocie Dark!

- Tak? – Wyrwany z natłoku myśli spojrzał w oczy mężczyzny. – Ja nie…

- Co z tym uchem? – Akasza błyskawicznie podeszła do nastolatka i przyjrzała się rozcięciu. – Kto ci to zrobił?

- To? – Panikował. Nie wiedział jak to wyjaśnić. – Nie wiem. To był tylko sen. Powiedział: „Teraz zginiesz Skoti”. Skąd w ogóle znał moje imię?

- Uspokój się – nakazał mu Kronos łagodnym tonem. Dzieciak i tak był na skraju załamania. – Możesz mi zaufać. Od jak dawna masz te koszmary?

- Nastąpiły zaraz po tym jak śniłem o Adamie – wyjaśniał podkulając pod siebie nogi – to tak, jakbym śniąc przenosił się w inne miejsce. Jakiś porypany rodzaj lunatykowania? Budzę się w momencie, gdy coś mi zagraża.

- Rozumiem – wymienił z żoną porozumiewawcze spojrzenie. Nastolatek podświadomie rozwijał zdolność wyroczni. Dotychczas jedynie miał wizje. Teraz rozbudził w sobie moc przenikania ze snu do rzeczywistości. To wiązało się z wielkim ryzykiem. Chłopak nieświadomie narażał życie. – Akaszo, sprowadź tu jakiegoś Baku.

- Dobrze – kobieta od razu zniknęła z pokoju. Podświadomie wiedziała, że mąż będzie też potrzebował kogoś do treningu tego młokosa. Postanowiła wybrać się jeszcze do rodu Neczung, który specjalizował się we wróżbiarstwie i wyroczniach.

- Baku?! – Skot zdumiony spojrzał na smoka. – Co to jest?

- To pożeracz koszmarów. – Tłumaczył, widząc strach w oczach nastolatka. – Zapewni ci spokojny sen.

- Nie wiem czy to możliwe – wątpił w to zapewnienie – jestem już tym zmęczony.

- Nie zaszkodzi spróbować – starał się podtrzymać go na duchu. Najważniejsze było to by chłopak się nie poddał. – Bądź dobrej myśli Skocie.

* * *

Spotkała się z Amy i Akirą. Ojciec na razie odizolował od nich Skota i nie rozumieli dlaczego. Szli właśnie do pokoju Butterfly’a, gdy dostrzegli niepokojący ruch powietrza przed nimi.

- Coś tu nie gra – Akira zatrzymał przyjaciółki. – Coś zmierza do Erisa.

- Drakun już raz próbował go porwać – Amy w strachu chwyciła rękę Lavi. – Boję się.

- Jesteś podenerwowana z powodu Skota – uspokajała czarnowłosą kojącym tonem – obronimy Erisa. We trójkę mamy większe szanse.

- Biegiem do Piątego – zarządził ruszając we wskazanym kierunku – Nie zatrzymujemy się, jasne?

- Ta jest – odparły chórem biegnąc za nim.

Zatrzymali się dopiero pod drzwiami pokoju Butterfly’a i stanęli w bojowym szyku. Coś się zbliżało i woleli być w gotowości.

- Kogo tak chronicie dzieci? – Usłyszeli chłodny, kobiecy głos. Wzrok ich jednak mylił, bo korytarz wydawał się być pusty. – Małe, niewinne owieczki.

- Co jest kurna? – Akira wezwał kilka cienistych wilków. – To jakaś iluzja.

- Nie skrzywdzisz braciszka – Lavi wystąpiła do przodu. – On i tak już wiele wycierpiał.

- Zależy wam na nim? – Dopytywała bacznie obserwując nastolatków. – Chłopiec z siłą mroku, pisklę smoka i pół-wampirzyca z demoniczną krwią, co nie rozbudziła właściwej mocy. Naiwne dzieci, nie macie ze mną szans.

- Z trójką nie dasz rady – droczył się z nią chłopak – W dodatku mamy obstawę cienia.

- Jesteś uroczy z tą arogancją malutki – wyśmiała go unicestwiając wszystkie wilki. Przy okazji ujawniła im swoją obecność. Miała długie, czerwone włosy i oczy iskrzące się żywym ogniem. W ręku trzymała japoński miecz z wyrytym wizerunkiem smoka. – Jednak nadal jesteś słabym dzieckiem.

- Co tu się wyprawia? – Z pokoju wyłonił się Eris. – Robicie straszny hałas.

- Chcemy cię obronić – wyjaśniała Lavi – nie pozwolę cię skrzywdzić Drakunowi.

- To… niemożliwe – wyszeptał w szoku – ona mi nie zagraża.

- Skąd ta pewność? – Wątpiła w jego słowa. – Ostatnio prawie cię porwali.

- Lavi – uciszył ją kładąc rękę na jej głowie – tyle czasu. Tak cholernie za tobą tęskniłem.

- Mój słodki Fly – uśmiechnęła się ciepło – powróciłeś do bycia Erisem.

- No pięknie – zakpił nastolatek – historia miłosna żywcem wyjęta z jakiegoś romansidła.

- Dzieci – zaśmiała się – nie potrafią zrozumieć siły uczuć.

- Kto to, bracie? – Spytała Piątego spoglądając to na niego, to na nieznajomą. – Ma katanę podobną do tej Shikiego.

- Sam mi ją wykuł – odpowiedziała jej podchodząc o kilka kroków – dał mi ją w dniu zakończenia szkolenia.

- Shiki cię szkolił?! – Akira nie wierzył. – A mnie ma za gówno.

- Wcale, że nie – kolejny raz wcielała się w adwokata Pierwszego – On po prostu zakochał się w Yuki.

- Wreszcie się zdecydowali – zachichotała – dużo rzeczy mnie ominęło.

- Arsuro – zastopował ją kręcąc głową – czemu tu jesteś?

- Miałam zamiar nie opuszczać ukrycia – oświadczyła ze złością w oczach – ale byłam w twojej grocie Fly. Widziałam wspomnienia, które próbowałeś ukryć przede mną i Shikim.

- To dość problematyczne – westchnął zaniepokojony jej reakcją – nie lubię o tym rozmawiać.

- Gdybym wiedziała o tym wcześniej – wycedziła przez zaciśnięte zęby – wyrwałabym mu serce i spaliła na wiór.

- Straszna – Amy schowała się za Akirę.

- Nic wam nie zrobię czarnulko – Arsura puściła jej oczko – lubię was, bo bez wahania ruszyliście na pomoc Fly’owi. Jest dla mnie najważniejszy.

- Jak tu weszłaś? – Dociekał mrużąc srebrne oczy. – Ta wiedźma nie wpuściłaby tu kogoś obcego.

- Masz na myśli Akaszę?! – Spojrzała na chłopca z rozbawieniem w oczach. – Masz jaja tak ją nazywając. Wiedz jednak, że od wieków odwiedzam ten dom.

- Tak?! – Eris zdumiony spojrzał na władczynię płomieni. – Może coś więcej na ten temat?

- Nadal jesteś tak uroczo naiwny – błyskawicznie pojawiła się przy Piątym i mocno go uścisnęła – cieszę się, że nadal taki jesteś.

- Nie dawałaś znaku życia przez ponad pięć stuleci – zarzucił jej w dąsach – pięć Arsuro!

- Drakun pilnował bym się do ciebie nie zbliżyła – wyjaśniała nie kryjąc nienawiści do dotychczasowego opiekuna – mianował mnie na szefa straży przybocznej i prywatnego szpiega. Wędrowałam po światach i wymiarach eliminując bezsensowne spory, a przy okazji zbierając dla niego informacje.

- Pewnie szukał sposobu na bliźniaczego brata – Lavi spochmurniała – kolejna tania sztuczka by zyskać przewagę.

- Mała Szósta – zwróciła wzrok na przybraną siostrę – wszystkie smoki mają cię za nic, ale posiadasz siłę, o której nie zdają sobie sprawy. Jesteś kluczem.

- Kluczem do czego? – Nie rozumiała.

- Ujmę to tak – zmierzwiła jej żartobliwie włosy – jesteś ostatnim gwoździem do trumny albo Drakuna albo rodzonego ojca.

- Jak to?! – Zdębiała.

- Tak to malutka – prztyknęła ją w nos – decyzja należy do ciebie.

- Mieszasz jej w głowie – wtrącił się Eris – przestań.

- Powinna znać przeznaczoną jej rolę – wyszczerzyła się widząc marsową twarz ukochanego – uszy do góry śliczny.

- Robisz zamieszanie Suri – na korytarzu pojawiła się Akasza – jak zwykle zjawiasz się niczym złodziej.

- Przesadzasz cioteczko – machnęła dziecinnie ręką – Kronos trochę sprowadził ci gości.

- Problematycznych jak widzisz – sapnęła nie mając siły na tę dziewczynę – i przestań nazywać mnie cioteczką. Daimona nie ma.

- Wiem – zawisła na szyi Erisa – jest za to mój kochany Fly.

- No tak – ponownie westchnęła – Rób co chcesz, ale milcz w kwestii wiesz kogo.

- Milczę jak grób w tej sprawie – puściła jej oczko – zajmę pokój ten co zazwyczaj.

- Twoje niezapowiedziane wizyty zaczynają wychodzić mi bokiem – warknęła niezadowolona z powodu kolejnej gęby do wykarmienia – Jeśli ponownie urządzicie z Daimonem popijawę z udziałem służby, zabiję.

- Ta, ta – zachichotała w odpowiedzi – trochę personel się wykruszył ostatnimi czasy.

- Twój dotychczasowy chlebodawca się ku temu przyczynił – mruknęła mimochodem – mam ochotę mu wygarnąć i nie tylko.

- Może to obgadamy przy parującym eliksirku? – Zaproponowała obejmując ramieniem kobietę. – A tak przy okazji, opowiem ci o spotkaniu z Ne-kunem.

- Spotkałaś go – odetchnęła z ulgą – jak odwiedziłam ich dom, to akurat wybył na medytację do Morfeusza.

- To jak? – Zaklaskała zadowolona. – Piszesz się na driniacza?

- Oczywiście – klepnęła dziewczynę w ramię – Dawaj Suri. Pijemy do ostatniej kropelki.

- Ta jędza ma poczucie humoru – Zdębiały Akira nie wierzył własnym oczom. – W dodatku potrafi się wyluzować.

- Mnie to mówisz? – Eris położył dłoń na jego ramieniu. – Kobiety to jednak niezbadana sfera i na zawsze pozostaną tajemnicą dla mężczyzn.

- Faceci – Amy z Lavi wywróciły oczyma. Po zniknięciu Akaszy z Arsurą atmosfera nieco się rozjaśniła.

- Pozostaje jeszcze kwestia Skota – wtrącił Akira – Czemu go od nas izolują?

- To na jego prośbę Kronos zapieczętował pokój, w którym obecnie przebywa – poinformował ich Fly – próbują okiełznać jego zdolność.

- Adam o tym wie? – Spytała odruchowo Lavi. – To jego młodszy brat.

- Nie wiem – wzruszył ramionami – wiem jednak, że Kronos stara się pomóc waszemu przyjacielowi.

- Gotowy na rozmowę? – Zza zakrętu wyłonił się Shiki. Jego wzrok omiótł zebraną młodzież nie przeoczając nikogo. – Erisie.

- Nic tu po mnie – Akira od razu ruszył w przeciwnym kierunku. Nie zamierzał nawet czekać na kogokolwiek. – Przekradnę się do Adama i mu powiem o Skocie.

- Uciekasz? – Zarzucił mu Shiki. – Jak dziecinnie.

- Po prostu nie mam ochoty przebywać w twoim towarzystwie – odgryzł się w irytacji – zapomnij o mnie, bo to najlepiej ci wychodzi Shinigami.

- Zatrzymaj się – nakazał mu ruszając za nim, jednak cienista ściana zmusiła go do przystanięcia – ty gnojku.

- Odwal się! – Warknął przyspieszając kroku. – Zajmij się tymi ważniejszymi sprawami.

- Daj mu ochłonąć – Lavi złapała przedramię Pierwszego. – Ta rana jeszcze się nie zagoiła.

- Lavi wie co mówi – Eris wstawił się za dziewczyną – twoja ignorancja mocno go zraniła. Medytacja mu pomaga, jednak nadal ulega emocjom.

- Taki wiek – wzruszyła ramionami, po czym zerknęła na Shikiego – to wykułeś miecz dla Arsury, co?

- Skąd?! – Osłupiały patrzył to na Erisa, to na Lavi. – Tobie też bym wykuł, gdybyś tylko uważała na lekcjach i skupiła się na szkoleniu.

- Aha – pokazała braciom język i złapała rękę przyjaciółki – chodź Amy, pocieszymy Akirę.

Pobiegły w kierunku, w którym odszedł przyjaciel. Shiki tylko odprowadził je wzrokiem.

- O co jej chodziło? – Nie rozumiał zachowania nastolatki. – Wiesz?

- Skąd mam to wiedzieć? – Eris umywał ręce. – Taki wiek?

* * *

Otworzył oczy i ziewnął. Miał uczucie, że zbudził się z długiego snu, jednak w rzeczywistości drzemał zaledwie trzy kwadranse.

- Jak się czujesz? – Przy jego łóżku czuwał Kronos w towarzystwie słoniopodobnego stworka. – Skocie?

- Lepiej – szacował swój stan – jednak nie miałem żadnego snu.

- To chyba dobrze – coś go niepokoiło. Chłopak rzucał się w środkowej fazie snu. Gdyby nie Baku, pewnie znowu by gdzieś odleciał. – Nałożyłem pieczęć na pokój zgodnie z twoją prośbą. Akasza rzuci zaklęcie pułapki, by nic nie mogło wejść, jak i wyjść z tego pomieszczenia.

- Aha – miał wątpliwości – coś było nie tak, prawda?

- Walczyłeś z mocą Baku i pieczęci – poinformował go w zamyśleniu – Krąg magiczny pod twoim łóżkiem nie pozwolił sennemu „ja” przeniknąć do realnego świata, dlatego rzucałeś się podczas snu. Kogo tak desperacko szukasz?

- Nikogo – postanowił przemilczeć pragnienie spotkania z bratem. To nawet jemu wydawało się głupie, więc co mógł pomyśleć Kronos. – Nie wiem.

- To normalne, że tęsknisz za bratem – zmierzwił ciemne włosy nastolatka – przez sen wymawiałeś jego imię, więc nie musisz się z tym kryć.

- Serio? – Zarumienił się w zawstydzeniu. – To nie tak.

- Nie wstydź się – zaśmiał się, widząc jego reakcję – to nic złego.

- Powinienem być bardziej usamodzielniony – mruknął cicho – tęsknota jest…

- Masz prawo tęsknić Skocie – prztyknął go w nos – nie zmuszaj się do bycia dorosłym, kiedy jesteś jeszcze dzieckiem. Adam sztorcował cię jedynie dlatego by uchronić twoją przyszłość w rodzie Dark. Chciał ci oszczędzić własnego losu.

- Jak to? – Spojrzał w oczy smoka. – Co pan o nim wie?

- Sporo – uśmiechnął się, dając mu do zrozumienia, że nic z niego nie wyciągnie – prawdy jednak możesz dowiedzieć się od samego Adama. Sądzę, że od dłuższego czasu zbierał się by ci ją powiedzieć. Niestety nie miał ku temu okazji.

- Cały czas ma mnie za dziecko – bąknął przygnębiony – nie dostrzega, że jestem już dojrzalszy. Czasem myślę, że nadal widzi mnie jako tego nieporadnego ośmiolatka, który ze strachu przed ludźmi izolował się od nich.

- Nie spuszczaj nosa na kwintę – poradził mu łagodnym tonem – Po prostu przy następnym spotkaniu z Adamem bądź szczery i powiedz co cię gryzie. To najlepszy sposób na dobry dyskurs.

- Rozumiem – westchnął nieco pocieszony – Wezmę to pod uwagę przy rozmowie z bratem.

Kronos jedynie się uśmiechnął, po czym zniknął z pokoju. Wyczuł obecność kogoś nowego i musiał to sprawdzić.

* * *

Mira w milczeniu przypatrywała się Kastorowi jak opracowuje z ojcem strategię walki z Kronosem. Niepokoiła ją myśl, że obaj minimalnie się od siebie różnią. Podobieństw w charakterze było nazbyt wiele.

- Arsura śmiała mnie zdradzić – wściekły Drakun uderzył w stół z taką siłą, że ten rozleciał się w drzazgi – Piąty tyle dla niej znaczy?

- Zmuś ją by wróciła – zaproponował Kastor – wystarczy złowić jej słabość.

- Miałem go już w rękach, ale przeszkodził mi ten mały karaluch – syknął w złości – gnojek stosuje nieczyste zagrania.

- Coś cię niepokoi ojcze? – Mira postanowiła zabrać głos. – Wydajesz się błądzić gdzieś myślami.

- Jeden szczeniak potrafi materializować się ot tak – wspominał spotkanie z wampirem – miałem drania ukatrupić, ale ulotnił się nim zdążyłem przeszyć go ostrzem. W dodatku wyczułem silną ciemność w tamtym domu. Moc dorównującą Chaosowi Pierwszego.

- Istnieje coś potężniejszego? – Zastanawiał się Kastor. – Słyszałem legendę o rodzie onyksowych smoków, które potrafiły kontrolować posiadaczy Chaosu. Wątpię jednak by któryś ocalał.

- Osobiście wyrżnąłem do pnia większość tych plugastw – cmoknął zadowolony Drakun – ostatnie ścierwo zlikwidowały wampiry podczas wojny.

- Twój zmysł planowania intryg jest niebywały – Kastor skłonił się uprzejmie – mniemam, że nauczysz mnie tej zdolności.

- Możliwe – zbył go zniesmaczony wazeliniarstwem Drugiego – Najpierw daj mi dowód oddania i przyprowadź choć jeden składnik rytuału lub przynieś głowę któregoś zdrajcy.

- Tak uczynię – uśmiechnął się szyderczo, po czym zniknął.

- Jeśli zawiedzie – spojrzał na wycofującą się Mirę – zadowolę się twoją, bezużyteczną głową.