poniedziałek, 28 października 2013

Lavi

Hm, zastanawiam się, czy komukolwiek się podoba to opowiadanie. Wprawdzie jest kilka wejść dziennie, jednak prawie nikt nie komentuje. To sprawia, że zastanawiam się, czy jest sens je wrzucać. Dajcie znać, czy mam je zawieszać, czy nie. Pozdrawiam :)

Zmartwienia i rozterki 


   Był środek nocy i wszyscy spali mocnym, spokojnym snem. Jedynie Skot miotał się w łóżku dręczony koszmarem. Jego ciało pokrywały kropelki zimnego potu, a dłonie wędrowały gdzieś w przestrzeń, jakby próbował coś nimi uchwycić. Najbliżej chłopaka spała Lavi, która teraz obudzona gwałtownymi ruchami przyjaciela starała się go uspokoić. Kiedy wydawało się jej, że jest już dobrze, chłopak nagle się zerwał z krzykiem.


- On nadchodzi! – Mamrotał w przestrachu zakrywając swoją twarz przedramieniem – Zaczyna obławę.


- Skot, uspokój się – mówiła łagodnym tonem Lavi – To tylko zły sen. Już cicho. Jestem przy tobie.


- Nie rozumiesz – sapnął Skot opierając czoło o ramię dziewczyny – Adam nas ściga i jest wściekły. Boję się.


- Już dobrze. Na razie jesteśmy bezpieczni – starała się ukoić jego nerwy Lavi – Coś się wymyśli. Poradzimy z tym sobie.


- Wiesz do czego jest zdolny – wycedził w strachu Skot – Dlaczego jesteś tak spokojna?


- Widzisz, przeżyłam wiele gorszych chwil – uśmiechnęła się do przyjaciela – Teraz mam was i Shikiegi, i Yuki, i resztę rodzeństwa. To wy wypełniacie tę pustkę, którą nosiłam w sobie przez te wszystkie lata. Dlatego chcę pobyć jeszcze w tej beztrosce chwilę dłużej.


- Lavi – wypowiedział jej imię zawstydzony swoją słabą postawą – Przepraszam.


- Za co mnie przepraszasz?! – Zdziwiła się dziewczyna – Jesteś dla mnie jak brat, dlatego cię wspieram. Nasze trio przetrwa wieki.


- Ta – zaśmiał się przez łzy Skot – To nasza obietnica z dzieciństwa.


Chwycili się za małe palce dłoni i szeptem zaśpiewali: – Jeśli skłamiesz, będziesz musiał połknąć sto igieł. – Po wszystkim cicho się śmiali, bo przypomniało im to dawno spędzane chwile razem. Zasnęli ponownie dopiero nad ranem, po części zdziwieni tym, że Amy nie zbudziła się nawet na moment.


 * * * * * *

             
Południe było za pasem, kiedy Lavi otworzyła oczy. Skot z Amy jeszcze smacznie pochrapywali ułożeni w dziwne pozycje senne. Zaśmiała się cicho, po czym wyszła z pokoju.


Skierowała się w stronę jeziorka. Chciała porozmyślać nad sytuacją, która zdarzył się nocą, a miejsce wśród korzeni sakury wydawało się być do tego wręcz idealne. Kiedy przedarła się przez ostatnią turę krzewów, odetchnęła z ulgą widząc krystaliczną taflę jeziorka. Podeszła do drzewa i klapnęła pod nim opierając się o jego pień.


- Jakieś zmartwienie? – Usłyszała pytanie dobiegające z góry. Zadarła głowę i ujrzała siedzącego na gałęzi Shikiego – To dobre miejsce do rozmyślań.


- Tak – odparła spuszczając swój wzrok – Jutro wracam do świata ludzi, ale Adam podjął już kroki by nas odszukać. Skot czuje to przez krew. Wczoraj miał koszmary. Chcę wymyśleć jakiś sposób, by nasza trójka mogła pobyć jeszcze trochę czasu razem na wolności.


- Masz problem – westchnął Shiki zeskakując z gałęzi sakury – Ale wiesz, nie jesteś sama.


- Wiem to – uśmiechnęła się do brata – Chcemy wrócić do wioski, z której nas zabrałeś. Do tej staruszki. Myślę, że byłoby nam tam dobrze. Problem stanowi jurysdykcja wampirów. Jeśli nas rozpoznają, to zgłoszą o tym Adamowi, a on nas złapie. Wiem, że to nieuniknione, ale chcę trochę przedłużyć ten czas z przyjaciółmi w beztrosce.


- Masz twardy orzech do zgryzienia – Shiki poczochrał czuprynę siostry, próbując w ten sposób ją trochę pocieszyć – Może spróbuj oszukać wampiry. Wiedzą jak wyglądacie, ale możecie się zmienić.


- Masz rację – uśmiechnęła się olśniona dziewczyna – Dzięki za pomoc braciszku.


Z entuzjazmem wstała i pocałowała w policzek Shikiego, który speszył się na chwilę nieprzyzwyczajony do tego typu sytuacji. Lavi pobiegła z powrotem do pokoju, gdzie czekali na nią zbudzeni już jej przyjaciele. Pokrótce wyjaśniła im swój pomysł, który narodził się w jej głowie.


- Czyli mamy zmienić nasz wygląd – podsumował Skot ziewając przy tym przeciągle – Ale jak to zrobić?


- No, właśnie Lavi – dodała Amy siadając po turecku na łóżku – Możesz nam to wytłumaczyć, w mniej chaotyczny sposób?


- Później – rzuciła wychodząc z pokoju Lavi – Muszę załatwić pewną sprawę, ale jak skończę, to wam wszystko spróbuje wyłożyć na chłopski rozum. Zgoda?


- Zgoda – poparli ją chórem przyjaciele – Tylko co my mamy w tym czasie robić?


- Idźcie do Shikiego po coś do jedzenia – zaśmiała się znikając za drzwiami.


- Co?! – Odparli w szoku – No, i poszła.


- Może ty idź – zasugerował Skot wskazując Amy wejście do pokoju Shikiego – Jesteś dziewczyną i może potraktuje cię łagodniej.


- Ty tchórzu – oburzyła się Amy ciskając w chłopaka poduszką – Co z ciebie za mężczyzna? Kryć się za spódnicą dziewczyny.


- Ej, nie ujmuj tego w ten sposób – starał się udobruchać koleżankę – To była tylko wstępna sugestia. Może pójdziemy tam razem? Ty i ja?


- Zgoda – odparła Amy – Ale ty wchodzisz pierwszy, a ja będę tuż za tobą.


- Dobra – przełknął głośno ślinę podnosząc się z posłania – Ale na pewno będziesz za mną?


- Czy kiedykolwiek cię oszukałam? – Zapytała z bananem na ustach dziewczyna – No?


- Mogę na to nie odpowiadać? – Zbył ją Skot – Myślę, że moja odpowiedź by cię pogrążyła.


- Dobra, dobra – zaśmiała się popychając go lekko w stronę drzwi – Prowadź bohaterze.


Skot powoli otworzył drzwi i ostrożnie zaglądnął do wnętrza pokoju Shikiego. Rozejrzał się wokoło, ale nie natrafił na ślad mężczyzny.


- Chyba go nie ma – wyszeptał do stojącej za jego plecami dziewczyny – Jest pusto.


- Na pewno? – Dopytywała Amy – Kurcze, naprawdę jestem głodna.


- Ja też – przyłączył się do niej chłopak – Ale nic nie poradzimy, skoro go nie ma. Musimy poczekać, aż wróci.


- Może Lavi wróci wcześniej – westchnęła z nadzieją w głosie Amy – Tak naprawdę to trochę się go boję. Jest straszniejszy nawet od Adama.


- Co ty nie powiesz – mruknął Skot osuwając się o ścianę przy drzwiach na podłogę. – To ja dostałem niezłe manto i to dwukrotnie od tego demona.


- Kogo nazywasz demonem, Szczurku? – Usłyszeli głos zza uchylonych drzwi – Ładnie to tak obgadywać kogoś za plecami.


- Nie, to… – zaczął jąkać się Skot zadzierając głowę do góry. Jego oczom ukazała się poważna twarz Pierwszego. – To nie było o tobie.


- Pinokio – rzucił Shiki podnosząc Skota za rękę do góry – Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to powiedz mi to w twarz, Szczurku.


- Proszę, zostaw Skota – pisnęła wystraszona Amy – On nie…


- Nie wtrącaj się – syknął mężczyzna obrzucając ją gniewnym spojrzeniem – To sprawa między mną a nim.


- Tak jest – odpowiedziała Amy cofając się o kilka kroków.


- To co, Szczurku? Powiesz mi coś? – Droczył się ze Skotem Shiki – To jak?


- A żebyś wiedział, że powiem! – Wybuchł Skot wyszarpując swoją rękę z uścisku mężczyzny – Nie jestem szczurkiem! Nazywam się Skot Dark. Może na to zasługuję, ale nie traktuj mnie jak śmiecia.


- Coś jeszcze? – Shiki łypnął na chłopaka groźnym spojrzeniem – No?


- Tak. Jesteśmy głodni, więc daj nam coś jeść – rzucił Skot. Z emocji trząsł się jak osika. – Proszę?


- Ha, ha, ha – zaczął śmiać się Pierwszy, zakrywając oczy dłonią – Ciekawy z ciebie gagatek. Lavi naprawdę umie sobie wybrać przyjaciół. Jeśli będziesz chciał czasem powalczyć, możesz wpadać.


- Nie, dzięki – mruknął Skot wbijając wzrok w podłogę – Jakoś nie uśmiecha mi się rola worka treningowego.


- Ta, ta – zaśmiał się Shiki wychodząc z pokoju – Chodźcie za mną.


- Co?! – Zdziwił się Skot – Ale…


- Myślałem, że jesteście głodni – odparł mężczyzna idąc przez swój pokój – Mylę się?


- Już idziemy – krzyknęli chórem biegnąc za Pierwszym.


* * * * * *

            
 Lavi wyszła z mgiełki o złotej poświacie w samym środku salonu chatki Emmy. Staruszka siedziała skulona w fotelu przy palenisku kominka, wpatrzona niewidzącym wzrokiem w igrające ze sobą języki płomienia. Drzwi, które parę dni temu wyważył Shiki zostały prowizorycznie naprawione kilkoma deskami zbitymi ze sobą na krzyż. Dziewczyna powoli podeszła do kobiety i ostrożnie położyła dłoń na jej ramieniu. Starowina jakby wyrwana z jakiegoś letargu spojrzała na Szóstą zmęczonymi oczyma.


- Michele?! – Spytała zdziwiona widokiem dziewczyny – To naprawdę ty?


- Tak, babciu – obdarzyła staruszkę ciepłym uśmiechem – To ja.


- Jesteś cała. – Ucieszyła się kobieta głaszcząc policzek dziewczyny – Dzięki Bogu.


- Bóg nie ma z tym nic wspólnego – rzuciła sucho Lavi – To w jego imieniu wydano na nas wyrok śmierci.


- To prawda – zgodziła się smutno Emma, spuszczając swój wzrok – Wybacz mi.


- Nie mam czego. – Lavi uniosła dłoń staruszki, klękając przy niej na podłodze – Mam prośbę.


- Proś o co chcesz, moje dziecko – powiedziała kobiecina kładąc swą drugą dłoń na głowie dziewczyny – Postaram się ci pomóc, w granicach moich możliwości.


- Czy pozwolisz zostać tu mnie i moim przyjaciołom? – Spytała Lavi z nutką błagania w głosie – To tylko na tydzień. Góra dwa.


- Dobrze – zgodziła się Emma po dłuższej chwili – Ale nie wiem, czy władze wioski na to przystaną.


- Myślę, że nie będzie z tym problemu – uśmiechnęła się Lavi wstając z emocji – Masz może aktualne zdjęcia swoich wnuków?


- Mam, ale do czego ci one? – Zdziwiła się kobieta – Są w szufladzie stołu kuchennego. Proszę wytłumacz mi swój pomysł, bym mogła zrozumieć.


- Ach, sztuczka polega na tym, że zamieszkamy tu jako twoi wnukowie – oświadczyła Lavi grzebiąc w tym czasie w szufladzie – Masz siedmioro wnucząt, więc mam w czym wybierać.


- W czym i co wybierać? – Dziwiła się staruszka – Nie rozumiem.


- Już mam! – Krzyknęła zadowolona z siebie dziewczyna, trzymając w ręku trzy fotografie – Powiedz, jak się nazywają?


Lavi podała wybrane przez siebie zdjęcia trojga dzieci Emmie, która z sentymentem się w nie wpatrywała


- Ta blondyneczka to Sara, a ta z brązowymi włosami to Eliza, zaś chłopiec nazywa się Jakub. – odpowiedziała kobieta po kolei podając fotografie dziewczynie – Sara ma dziewięć lat. Eliza jest od niej rok starsza, zaś Jakub ma lat trzynaście. Cała trójka należy do mojego syna Stevena. Pamiętasz? Wyleczyłaś go z gruźlicy.


- Stare dzieje – westchnęła Lavi – Jutro tu przybędę z przyjaciółmi. Proszę, nie zdziw się, bo będziemy wyglądać, jak twoje wnuki.


- Jak to możliwe? – Osłupiała staruszka – To tak można?


- W mojej rodzinie wszystko jest możliwe. – Zaśmiała się dziewczyna, a tuż przed nią zaczęła tworzyć się złota mgiełka – Przyjdziemy tu wieczorową porą. Powodem naszej wizyty będą ferie zimowe. Akurat dobrze się składa, że przypadają w tym tygodniu.


- Bądź ostrożna – ostrzegała staruszka – Upiory nocy nie śpią.


- Wiem babciu – obdarzyła kobiecinę ciepłym spojrzeniem – Dlatego chcemy je oszukać, zmieniając się w twoje wnuki. Ale jeśli ci to przeszkadza, to pomyślę nad czymś innym.


- Nie – ucięła jej staruszka – Cieszę się, że chcecie pobyć ze mną choć trochę. Z kimś tak starym, że nawet własne dzieci nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Ja naprawdę się cieszę, że to ty Michele.


- Dziękuję – uśmiechnęła się Lavi – Do zobaczenia jutro, babciu.


Po tych słowach zniknęła w złotej mgiełce.


- Będę czekać, moje dziecko – odparła staruszka ponownie siadając w fotelu – Michele.


* * * * * *

             
Mgła pokryła szczyty gór, kiedy Lavi wspinała się leśną ścieżką po zboczu jednej z nich. Jedynym jej celem było dotrzeć na umówione spotkanie, ale nie myślała, że droga do uzgodnionego miejsca będzie tak ciężka. Na szczęście była już u kresu podróży i teraz zadowolona z siebie zmierzała do wodospadu. Szum spadającej wody był niesamowity i zagłuszał wszystko w okolicy.


- Puf – sapnęła zmęczona dziewczyna, siadając na pobliskiej skale – Nareszcie koniec.


Zdjęła buty i zanurzyła stopy w chłodnej, spienionej wodzie, a po chwili kucając przy brzegu rzeki obmyła swoją spoconą twarz.


- Naprawdę muszę się wziąć za siebie – westchnęła do siebie ponownie klepnąwszy na skale – Nie mam za grosz kondycji. Może i jestem silniejsza w porównaniu z tą mną z przeszłości, ale nadal mam słabe ciało.


- Nie bądź wobec siebie zbyt surowa, Lavi – usłyszała cichy, hipnotyzujący swym tonem głos – W porównaniu z przeszłością, twoje ciało wygląda o niebo lepiej.


- To ty Mira? – Spytała stojącą przed nią rudowłosą dziewczynę z zielonymi oczyma – Zmieniłaś się od naszego ostatniego spotkania.


- Pff – burknęła w odpowiedzi Mira – Minęła dekada. Co żeś myślała, że przez dziesięć lat będę wyglądać w ten sam sposób?! Do tego czasu przeobrażałam się chyba ze stokroć.


- Rozumiem – zamyśliła się Lavi – Jesteś iluzją, dlatego nie możesz istnieć w jednej formie.


- Pojętne dziecko – biła brawo rudowłosa – Co cię do mnie sprowadza? Shiki po części wyjaśnił mi sprawę, ale dalszy ciąg musisz przedstawić ty.


- Proszę cię o pomoc – zaczęła Lavi lekko skłaniając się przed siostrą – Chciałabym byś za sprawą swej mocy, pomogła mnie i dwójce moich przyjaciół oszukać pewne wampiry.


- Zapowiada się ciekawie – uśmiechnęła się Mira, siadając obok Lavi – Opowiadaj.


- Mam zdjęcia trojga dzieci i chciałabym, byś w jakiś sposób zmieniła nasz wygląd tak, byśmy przez wszystkich widziani byli jako one. – Tłumaczyła trochę się zapędziwszy Szósta – Nie wiem, może jest sposób by za pomocą jakiegoś przedmiotu to sprawić.


- Zaraz, zaraz – zastopowała ją Mira – Jeśli to dobrze rozumiem, to chcesz bym za sprawą swojej iluzji sprawiła, że zmienicie się w dzieci z tych fotografii?


- Dokładnie – zgodziła się Lavi – Tylko czy jest to możliwe?


- Och, dla mnie nie ma nic niemożliwego – zaśmiała się rudowłosa wstając z kamienia – Postanowione. Znam pewne zaklęcie, które sprawi, że dla innych będziecie wyglądać tak, jak chcecie.


- Naprawdę? – Ucieszyła się Szósta przytulając się bez namysłu do siostry – Dziękuję ci bardzo.


- Jeszcze nie masz mi za co dziękować – obruszyła się Mira – Mam nadzieję, że oszukacie wielu ludzi. Inaczej nie będzie to takie zabawne.


- Masz to jak w banku – zaśmiała się Lavi – Będziemy oszukiwać niemal całą wioskę, a w tym władające nią wampiry.


- Skoro tak, to się odsuń – odparła Mira odpychając od siebie Szóstą. Następnie zaczęła śpiewać pewne dziwnie brzmiące słowa, a po chwili w jej dłoni pojawiły się trzy uplecione z rudych włosów bransoletki. Podała je Lavi. – Niech każde z was to założy, a magia zawarta w tych włosach oszuka otaczających was ludzi. Tylko przed tym pomyślcie o osobie, w którą chcecie się zmienić, bo inaczej to nie zadziała. Wasz prawdziwy wygląd będzie tylko widziany przez osoby znające prawdę, więc uważajcie.


- Dobrze – odpowiedziała Lavi, biorąc bransoletki od Miry – Naprawdę ci dziękuję, siostrzyczko. Postaram się cię nie zawieść.


- Wiem – zaśmiała się Mira – Leć już do swoich przyjaciół. Nie zbyt mądrze postąpiłaś pozostawiając ich z Shikim.


- Nie martw się o to – rzuciła w biegu Szósta – Nie taki diabeł straszny, jak go malują.


- Ta – westchnęła Mira, patrząc na oddalającą się postać siostry – Chyba jako jedyna tak myślisz.


* * * * * *

  
 Po zjedzonym, późnym śniadaniu Skot z Amy chcieli wrócić do pokoju Lavi, niestety Shiki miał inne plany względem tej dwójki. Kiedy weszli do sypialni, ze złośliwym uśmieszkiem zagrodził drogę do drzwi Skotowi.


- Hej?! – Zdziwił się chłopak, próbując przejść pod ramieniem mężczyzny, ale to był błąd. Shiki od razu zareagował i chwycił przedramieniem głowę Skota. – Co jest?


- Chodźmy się trochę zabawić, Szczurku – wyszeptał Shiki ciągnąc za sobą chłopaka – Zagramy w pewną grę.


- Grę?! – Powtórzył wystraszony Skot. Widok igrającego uśmieszku na ustach Pierwszego w pewien sposób go przerażał – Jaką grę?


- Zagramy w shogi[1] – oświadczył Shiki pokazując rozłożoną na podłodze planszę z kanciastymi, drewnianymi tabliczkami oznaczonymi japońskimi symbolami. Po obu stronach planszy leżały dwie poduszki przeznaczone dla graczy. Shiki na siłę posadził na jednej z nich Skota, a następnie zajął miejsce naprzeciwko – Chyba, że wolisz zagrać w coś innego.


- Co to za gra? – Spytał oszołomiony Skot – Ja tu widzę kilka kawałków drewna z jakimiś wzorkami. 


- Shogi to japoński odpowiednik szachów – wyłożył Pierwszy wpatrując się w chłopaka – Ale w odróżnieniu od wersji europejskiej, tu jest ciekawiej.


- Szachy?! – Zdziwił się Skot jednocześnie przerażony świdrującym wzrokiem Shikiego – Ale ja nie lubię szachów. Pasuję.


- Do wyboru masz jeszcze Go[2] – rzucił poważnym tonem mężczyzna, dobrze bawiąc się reakcją chłopaka – To jak?


- Hm, a na czym polega to Go? – Zadał pytanie Skot, desperacko szukając jakiegoś wykrętu od grania – Nie znam tej gry.


- Go jest dla dwóch graczy – zaczął Shiki – Zasady są proste. Trzeba stawiać tak kamienie na skrzyżowaniach, aby otoczyć jak największą powierzchnię planszy. Robi się to naprzemiennie z drugim graczem. To tyle.


- Nie masz innych gier? Takich bardziej znanych, jak chińczyk, czy bierki? – Narzekał Skot nerwowo pocierając dłonią czoło – Ja chyba spasuję. Nie lubię grać w coś czego zasad nie znam.


- Hm, zapomniałem wspomnieć o zasadach naszego wyzwania – wspomniał spokojnie Shiki bacznie przyglądając się twarzy Skota – Jeśli wygrasz, odpowiem ci na jedno twoje pytanie i może przestanę nazywać cię Szczurkiem.


- A jeśli przegram? – Spytał ostrożnie chłopak, bojąc się odpowiedzi – Co się wtedy stanie?


- Zbiję cię na śmierć – uśmiechnął się Shiki rozbawiony zrzedłą miną Skota – A i jeszcze jedno. Jeśli się wycofasz, będzie to oznaczać oddanie gry walkowerem, co jest równoznaczne z przegraną.


- Ej, ale to nie fair – marudził Skot w środku panikując – Ja nie znam tych gier!


- Dlatego jest to takie interesujące. – Shiki nie spuszczał wzroku z chłopaka, który przerażony patrzył na planszę do shogi. Jego reakcje wprawiały mężczyznę w zachwyt. Od dawna nie miał tak dobrej zabawy. – Zobacz, jak teraz wzrósł ci poziom adrenaliny, a pomyśl co będzie podczas gry. Tylko wybierz grę.


- Ja… ja… wybiorę Go – wymamrotał spanikowany Skot. W tym momencie czuł się jak wtedy, kiedy Adam zmuszał go do gry w szachy. Teraz tylko był w gorszej sytuacji. Wybrał Go, bo zasady wydały mu się łatwe, ale nie był już pewny swojego wyboru.


Shiki wraz ze Skotem przeszli do stolika, gdzie znajdowała się plansza do Go. Mężczyzna podał chłopakowi koszyk z czarnymi kamieniami, a sam wziął podobny tyle, że z białymi.


- Masz czarne, więc zaczynasz – poinstruował Skota, który nadal nie dowierzał, że zgodził się na coś takiego – Połóż swój kamień na skrzyżowaniu linii.


- Aha – westchnął chłopak wykonując swój ruch drżącymi rękami. – Tak?


- Właśnie tak – pochwalił go Shiki, kładąc swój kamień na planszy – Widzisz, jakoś grasz.


- Nie dałeś mi wyboru – mruknął Skot skupiając się na grze – Muszę wygrać.


Gra ciągnęła się dwie godziny. Niestety wyczerpany myślowo Skot przegrał, choć były momenty, gdy wygrywał.


- Koniec partii – oświadczył Shiki kładąc swój kamień w ostatnie możliwe miejsce do ruchu – Przegrałeś.


- Ale… – wyjąkał zdruzgotany Skot. Obleciał go strach, bo w zaistniałej sytuacji nie miał z Pierwszym szans. Owijający jego nadgarstki papier z pieczęciami blokował jego moce, a Shiki był silnym przeciwnikiem.


- Nie bój się, Szczurku – uspokajał go Shiki – Nie będę używał katany.


- I to ma mnie uspokoić – pomyślał przerażony chłopak – Przecież ostatnio też nie używał miecza, a sprał mnie na kwaśne jabłko.


- No, Szczurku – drażnił się ze Skotem Shiki – Czas zachować się jak mężczyzna i ponieść konsekwencje.

Skot powoli wstał z podłogi i wychodząc na środek pokoju, przybrał postawę obronną.


- Co ma być to będzie – odparł w duchu, pocieszając sam siebie – Mam nadzieję, że skończy szybko.


Shiki szybko pojawił się przy Skocie, ale w momencie, kiedy miał oddać cios, wstrzymał swoją pięść. Chłopak w tym czasie mocno zacisnął powieki. Mężczyzna puknął go lekko w czoło i głośno się śmiejąc odszedł od swej ofiary.


- Dlaczego?! – Spytał osłupiały Skot – Przecież mówiłeś, że mnie zbijesz.


- To w swoim czasie – odpowiedział Shiki rzucając się na łóżko – Teraz nie jesteś wart mojego zachodu. I przestań robić tę głupią minę, bo naprawdę mam ochotę ci przyłożyć.


- Co?! Jaką znowu robię minę? – Zdziwił się chłopak i teraz zauważył, że z oczu lecą mu łzy – Co?! Dlaczego?!


- Żałosne – mruknął Shiki, obracając się plecami do chłopaka – Dzieciuch z ciebie. Idź umyć twarz, w twoim wieku nie przystoi tak się mazać. Wynocha mi stąd!


Skot posłusznie opuścił pokój Pierwszego i skierował się do łaźni. Tam opadł z ulgą na podłogę. Jego łzy przybrały krwawą barwę. Zbliżało się coś złowrogiego, a krwawy płacz to zapowiadał. Zrezygnowany zanurzył twarz w wodzie, pozostając tak przez jakiś czas.


W tym samym czasie Shiki zadowolony z siebie głośno się śmiał. Odniósł sukces w swojej zabawie, sprawiając poddanie się chłopaka.


- On naprawdę się popłakał – powiedział w myślach mężczyzna – Zapewnił mi niezłą rozrywkę. Następnym razem podręczę go bardziej, może nawet zawstydzę. Chcę zobaczyć jego wszystkie reakcje, ale najbardziej chcę ujrzeć jego załamanie. Te jego aroganckie oczy, aż same się proszą o zniszczenie ich blasku. Kiedyś na pewno to zrobię.


* * * * * *

   
 Amy siedziała skulona na łóżku w pokoju Lavi, kiedy wszedł Skot. Wyglądał dość blado i słabo, co zaalarmowało dziewczynę, że coś jest nie tak.


- Skot?! – Zdziwiła się, gdy szedł do niej chwiejnym krokiem – Co się stało? Czy Shiki coś ci zrobił?


- Nie – westchnął w odpowiedzi, po czym usiadł na podłodze opierając się plecami o krawędź łóżka – Coś złego się zbliża, czuję to.


- Pokaż mi swoją twarz – zażądała dziewczyna unosząc jego podbródek ku sobie – Płakałeś krwistymi łzami?!


- To…  – zaczął odwracając wzrok od spojrzenia Amy – Ja…


- To źle. Bardzo źle – powtarzała w panice czarnowłosa – Jeśli leciały ci krwawe łzy, to oznacza, że Adam podjął kroki i jest bliżej niż nam się to wydaje. Myślałam, że te pieczęcie na wiążącym cię papierze wstrzymały twoje zdolności, ale widać że jednak dar przewidywania jest ponad to.


- Amy – wypowiedział jej imię ledwo słyszalnym głosem Skot – Muszę się przespać. Jestem bardzo zmęczony.


Po tych słowach opadł bezwładnie na podłogę.


- Tak, prześpij się trochę – powiedziała ciepłym tonem głosu Amy, podnosząc przyjaciela z podłogi i układając na łóżku – Przez to, że użyłeś tego daru pomimo pieczęci świadczy o tym, że nie jesteś podrzędnym wampirem. Niestety to wyczerpało twoje siły i pomyśleć, że doszedłeś tu sam w takim stanie.


Skot śpiąc wyglądał jak dziecko. Amy wytarła resztki krwi z jego twarzy, głaskała przy tym jego zroszone potem czoło, odgarniając spadające na nie kosmyki czarnych włosów z grzywki. Łzy pociekły po jej policzkach, nie wiedziała co robić. Ta bezradność ją zżerała, burząc jej tak długo budowany spokój ducha. Kiedy myślała, że została sama, do pokoju weszła Lavi. Szósta zdziwiła się widząc zapłakaną twarz Amy.


- Amy?! – Spytała zatrzymując się przy łóżku – Co się stało?


- Lavi… – wyłkała Amy rzucając się w ramiona przyjaciółki – Skot płakał krwią.


- Jak to? – Zdumiała się Lavi przytulając do siebie Amy – Jak to możliwe pomimo pieczęci na jego nadgarstkach? One powinny blokować wszystkie jego zdolności. Chciałam, by odpoczął od bycia wampirem.


- Wiem – odparła już spokojniejsza czarnowłosa – Mówił, że coś się zbliża. Myślę, że Adam posuwa się naprzód z poszukiwaniami.


- Może – rzuciła zamyślona Lavi – Ale my nie ułatwimy mu sprawy, tylko ją skomplikujemy.


- Co masz na myśli? – Spytała Amy krzyżując swój wzrok ze spojrzeniem przyjaciółki – Jak chcesz to zrobić?


- Mówiłam rano, że mam plan – uśmiechnęła się Lavi kładąc dłoń na czole Skota. Niebieskie światło wydobyło się z miejsca zetknięcia ich skóry, a po chwili chłopak otworzył oczy. – Czas wstawać mój książę wampirów.


- Co?! – Spytał oszołomiony snem chłopak, ale widząc zmartwione twarze dziewczyn od razu wymusił na sobie uśmiech – W porządku.


- Przepraszam – westchnęła Lavi – Ale mam wam dużo do opowiedzenia, a jutro z wieczora wracamy do Emmy.


- Do Emmy? – Powtórzył jeszcze zaspany Skot – Czy to aby dobry pomysł? Tam rządzą wampiry.


- Wiem o tym, ale mam plan – oświadczyła Szósta z szerokim uśmiechem – A poza tym najciemniej jest zawsze pod latarnią.


- Ty zawsze wyskakujesz z szalonymi pomysłami – stęknął chłopak opierając swoje czoło o podkulone kolana – Ale ufam ci. Kawały, które robiłaś Adamowi zawsze się udawały, dlaczego by nie spróbować jeszcze jeden raz? Zresztą i tak jesteśmy na straconej pozycji, jeśli zyskamy tym pomysłem trochę więcej czasu, to w niego wchodzę.


- Dobrze główkujesz – pochwaliła Skota Lavi – Mój plan od początku zakładał tylko wydłużenie naszych chwil wolności. Wszystko już załatwiłam. Pozostało tylko wytłumaczyć wam zasady zabawy.


- Naprawdę podziwiam cię za ten optymizm – wtrąciła Amy – Jesteś silna wewnętrznie. Ja w połowie tego co przeżyłaś, już dawno bym się załamała.


- Nie mów tak – skarciła ją Lavi – Nie wiesz co byś zrobiła na moim miejscu, a poza tym postanowiłam nie rozczulać się nad tym co było. To lepsze niż wieczne użalanie się nad sobą, nie myślisz?


- Ta – Amy wypuściła z płuc powietrze – Masz rację.


- Skoro już wszystko jasne – zaczęła Lavi – To czas najwyższy zapoznać was z planem.


Lavi opowiedziała im ze szczegółami o planie oszukania wampirów z wioski Emmy. Przyjaciele wsłuchali się w jej wyjaśnienia, czasem robiąc głupawe miny w momentach dla nich niezrozumiałych. Wtedy po prostu tłumaczyła im to prostszym językiem.


- To mówisz, że te bransoletki zmienią nasz wygląd w tak diametralny sposób? – Spytał zaabsorbowany Skot, miętosząc w palcach splecione ze sobą rude włosy i zdjęcie chłopca o czarnych włosach i zielonych oczach. – Czy to w ogóle możliwe?


- Okaże się jutro, kiedy założymy bransoletki – zbyła go zmęczona wyjaśnianiem Szósta – Jest już późno i kleją mi się oczy. Dokończymy to jutro.


Lavi podniosła się z podłogi, na której siedziała przez ten cały czas po turecku i powoli wyszła z pokoju kierując się w stronę łaźni. Nie czekała nawet na odpowiedzi przyjaciół. Zmęczenie było zbyt wielkie. Weszła do wanny wypełnionej po brzegi i zanurzyła głowę w ciepłej wodzie. Wiedziała, jak ryzykowny jest jej plan i naprawdę bała się o siebie i swoich przyjaciół. Adam był dotąd nieobliczalny w swoim gniewie i na samą myśl o tym, co zamierza z nimi zrobić w ramach kary, przyprawiał ją o dreszcze. Do tego jeszcze te przeczucie Skota.


- Ale kicha – westchnęła ciężko patrząc w sufit – O czym ja w ogóle myślę. Pozytywne nastawienie diabli wzięli.


Nabrała w dłonie trochę wody i przelewała ją w rozmyślaniu. Strach ogarniał jej umysł i nie chciała by przyjaciele widzieli ją w tym stanie. Sami byli już dość przerażeni zaistniałą sytuacją.


- Podziwiam was za to, że odważyliście się mu sprzeciwić – mamrotała pochłonięta myślami wbijając swój wzrok w uciekającą spomiędzy jej palców u dłoni wodę – Ale konsekwencje tego czynu mogą przerosnąć nas wszystkich. Nie możemy uciec, a jedynie odwlec spotkanie z nieuniknionym.  


Nieoczekiwane pukanie do drzwi wyrwało dziewczynę z rozmyślań. Spojrzała tępym wzrokiem w kierunku hałasu zdziwiona tym, że w ogóle się rozległ.


- Lavi! – Usłyszała głos Shikiego – Siedzisz tam już od godziny. Wszystko gra?


- Wszystko dobrze – odparła Szósta podnosząc się z wanny – Już… Zaraz wyjdę. Nie ma się co martwić.


- Poczekam tu na ciebie – zapewnił ją Pierwszy, opierając się o ścianę naprzeciwko wyjścia z łaźni – Wiesz o tym, że nie jesteś sama.


- Tak, wiem – wyszeptała smutnym głosem Lavi, ubierając pidżamę – Wiem to bardzo dobrze.


Wyszła z łaźni z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem. Nie chciała martwić nikogo swoim złym nastrojem. Minęła brata i miała już iść dalej, kiedy…


- Zaczekaj – westchnął zirytowany Shiki, po czym chwytając rękę siostry przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił – Czemu zadręczasz się sama? Masz przecież przyjaciół i rodzinę, obciąż ich trochę swoimi zmartwieniami.


Lavi nie wytrzymała i z płaczem osunęła się na ziemię tuż przy bracie.


- Ja nie chcę być ciężarem dla nikogo. Nie chcę już zbytnio polegać na innych. Nie chcę widzieć już zranionych bliskich mi osób – zakryła dłońmi twarz nie mogąc powstrzymać płynących z oczu łez – Ja nie chcę już nikogo stracić. Czemu moje życie tak wygląda? Czym sobie na to zasłużyłam? I czemu zadręczam ciebie swoimi problemami? Co mam robić? Proszę, powiedz mi Shiki.


- Już dobrze – powiedział mężczyzna, ponownie przytuliwszy siostrę delikatnie gładził ją po głowie. Pamiętał, że kiedyś tak uspokajał go przyjaciel z dzieciństwa. – Lepiej ci?


- Tak. Trochę – czknęła Lavi podnosząc swój wzrok do twarzy Pierwszego, podziękowała mu zapłakanym spojrzeniem – Przepraszam.


- Nie przepraszaj głuptasie – Shiki zmierzwił mokre jeszcze po kąpieli włosy siostry, obdarzając ją ciepłym spojrzeniem i uśmiechem – To dobrze, że ci lepiej. A teraz stąd chodźmy, bo się przeziębisz.


Shiki wziął Szóstą na barana i skierował się ku sypialniom. Nim zdążyli dojść do celu, wtulona w jego plecy Lavi zasnęła, dlatego zaniósł ją do swojego pokoju. Powoli położył ją na łóżku, szczelnie zakrywając kocem. Miał zamiar czuwać nad nią całą noc, niestety sen wziął nad nim górę.

           
 Pierwszy obudził się z dziwnym uczuciem ciężkości na piersi. Otworzył zaspane oczy i zobaczył leżącą na nim głowę Lavi. Spała spokojnym snem. Przypomniało mu to przeszłość, kiedy jako dziecko, spała tak wtulona w jego ciało. Pozostało to uczucie spokoju. Nie wiedzieć czemu, ale mając ją przy sobie czuł wewnętrzny spokój i chyba nawzajem. W odruchu pogłaskał jej włosy wspominając dawne czasy. Kiedy zabrał rękę, dziewczyna otworzyła oczy.


- Nie przestawaj, proszę – mruknęła zaspanym głosem – Brakowało mi tego. Pamiętam, jak głaskałeś mnie tak, kiedy byłam mała. To mnie uspokaja.


- I pomyśleć, że tak urosłaś – rzekł zamyślony Shiki – Wtedy zasypiałaś tylko przy mnie, dlaczego?


- Bo lubię ciepło Shikiego – odpowiedziała wtulając się w brata – Jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie, a twoja obecność mnie uspokaja. To ty się mną zająłeś i nawet nadałeś mi imię. Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że mnie nie zostawiłeś samej sobie, jak nakazał ojciec. Zająłeś miejsce Shoona, wypełniając pozostawioną przez niego pustkę.


- Zrobiłaś się coś sentymentalna – westchnął Shiki – Przez ciebie robię się miękki.


- Ale przecież z natury jesteś bardzo wrażliwą osobą – wyjaśniała Lavi, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej – Wciąż płaczesz w środku.


- Jako jedyna znasz mnie na wylot – załamał się mężczyzna, opierając czoło o ramię dziewczyny – Mogę pozostać tak przez chwilę?


- Tak – zgodziła się Szósta przytulając brata. Poczuła jak ciepłe krople łez spadają na jej ramię – Dzieciaki nie powinny wspierać dorosłych. Nikomu, prócz Yuki, nie pokazywałem się od tej strony, a ty przejrzałaś mnie na wskroś już jako trzylatka.


- Już dobrze – szeptała Lavi głaszcząc włosy brata – Nie jesteś sam.


- Co ty? – Zdziwił się Shiki, podnosząc swoją głowę – Jak?


- Zawsze mi to powtarzasz – tłumaczyła Lavi ciepłym głosem – Aż zrozumiałam, że też chciałbyś usłyszeć te słowa.


- Wnikliwy z ciebie obserwator – zaśmiał się gorzko Shiki zasłaniając swoją twarz. – Jestem naprawdę żałosny.


- To nieprawda! – Zarzekła się Lavi – Teraz chociaż wiem, że jesteśmy prawdziwymi partnerami. Może jestem jeszcze młoda i głupia, ale czuję, że jesteś dla mnie ważny tak bardzo jak Shoon. On poświęcił się broniąc mojego życia, ty zaś pozwoliłeś mi stanąć na nogi.


- Rozumiem – uspokoił ją ciepłym głosem – Jesteś moim światłem, więc nie gaśnij.


- Obiecuję – uśmiechnęła się serdecznie do brata – Obiecuję.


 * * * * * *


- Zbliżamy się do granicy z Kanadą – ogłosił Rook wchodząc do przedziału zajmowanego przez Darka – To tu byli widziani ostatnim razem, przez naszych ludzi.


- Rozumiem – odparł pogrążony w myślach Adam – Są blisko. Przez chwilę nawiązałem słabą więź ze Skotem. To jego przerażenie, tylko potwierdza fakt zmierzania w dobrym kierunku.


Twarz Adama wykrzywiła się w złowieszczy uśmieszek obnażając przy tym ostre kły, a oczy zabarwiły się na czerwono.


- Widzę, że planujesz coś bardzo niedobrego, mój panie – skłonił się Rook – Aż żal mi tych dzieciaków.


- Szykujcie się – wyszeptał Adam podnosząc do ust czarę wypełnioną krwią – Miki, Skot i Amy. Nieposłuszne dzieci, czas zapłacić za sprzeciwianie się mojej woli.





[1] Shōgi to druga (po Go) najpopularniejsza gra planszowa w Japonii. Jest to odmiana szachów, która jednak różni się od znanych nam zachodnich szachów dość radykalnie. Po pierwsze plansza jest większa (9x9) oraz jest więcej figur. Po drugie –co radykalnie zmienia strategię gry – zbite figury przeciwnika możemy przywrócić jako nasze. Dodaje to rozgrywce ogromną ilość możliwości planowania ruchów. [koło gier japońskich]


[2] Go - starochińska gra planszowa popularna również w Korei i Japonii, Dla wielu ludzi, głównie ludzi Wschodu, go jest specyficznym połączeniem nauki, sztuki i sportu. Gra polega na stawianiu na przemian przez graczy kamieni na skrzyżowaniach. Kamieni nie wolno przesuwać - Co się raz postawiło, to ma zostać!. Wygrywa ten z graczy, który otoczy swoimi kamieniami więcej terytorium na planszy. [cybernetyczna liga strategów].