środa, 9 października 2013

Lavi


 

 Ucieczka

Był grudniowy wieczór. Mikołaj usadowił się wygodnie na parapecie jednego z okien swego pokoju starannie opatulony ciepłym kocem. Wpatrzony był w zimowy krajobraz. Grube płatki śniegu delikatnie opadały z chmur okrywając od dawna już zmarzniętą ziemię. Drzewa pokryła biała szadź sprawiając tym ich wpasowanie w widok, który miał za oknem. Miał wielką ochotę wyjść na zewnątrz i wytarzać się w puszystym śniegu, robiąc przy tym aniołka. Niestety było jedno ale. Wreszcie zdołał wyprosić u swojego opiekuna jakieś ubranie, jednak jedyne co dostał, to krótkie dresowe spodenki i cienką koszulkę polo. Może było to dobre latem, ale nadeszła zima i niemiłosiernie marzł w tym stroju. Włosy sięgały mu już do kolan i bał się patrzeć w lustro, bo przypominała mu się główna bohaterka z „Kręgu” Sadako. W prawdzie wiązał je gumką recepturką, ale grzywka i tak wpadała mu do oczu. Adam wyjechał na dwa tygodnie w interesach rodziny i pozostawił go samego pod opieką zaufanego pomagiera Rooka, który rzadko zaglądał do tego pokoju. Teraz siedział i się nudził i nawet parę razy się przyłapał na tym, że tęskni za swoim oprawcą. No, w sumie był porywczy i czasem wydawał się być sadystą, ale na swój sposób opiekował się nim. Od tygodnia tkwił w pustym, zimnym pokoju bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek.

- Nuda – westchnął cicho nadal patrząc przez okno w dal. Coraz bardziej był skłonny do wyjścia na zewnątrz. Kiedy śnieg przestał padać, zdecydował. – A co mi szkodzi. I tak marznę w tym pokoju.

Miki zeskoczył z parapetu i sięgając pod łóżko wyjął zrobiony wytrych ze spinacza do papieru. Wcześniejsze eskapady na taras wprawiły go w otwieraniu drzwi w ten sposób. Powoli je otworzył, a do środka wpadło chłodne, zimowe powietrze muskając niezakryte przez koc części ciała chłopca. Dygocąc wybiegł na zewnątrz i rzucił się w śnieg, który od razu oblepił koc. Przypomniały mu się lata wcześniejsze, spędzone u Twardowskich, kiedy wszyscy członkowie rodziny wspólnie lepili ogromniastego bałwana. Bezmyślnie zaczął tworzyć jedną z kul, jednak kończąc drugą nie czuł palców u rąk, a o bosych nogach nie wspomnieć. W celu ogrzania dłoni postanowił na nie chuchać. Nie chciał zostawić swojego bałwana bez głowy. Kiedy nakładał środkową kulę na podstawę, ta mu się wymsknęła i przygniotła by go, gdyby nie nieoczekiwana pomoc.

- Co jest?! – Zdziwił się, powoli odwracając w tył głowę. Tuż za nim stał czarnowłosy chłopak z fryzurą na punka z bananem na twarzy. Na jego widok, serce Mikiego zabiło mocniej. – Skot? Ty jesteś Skot, prawda?

- Kopę lat – zaśmiał się chłopak układając kulę na miejsce – Nadal jesteś taki cherlawy.

- Jak tu wszedłeś? – Dopytywał Mikołaj – Przecież Adam zabronił komukolwiek tu przychodzić.

- Wiem – westchnął Skot łapiąc gwałtownie kolegę za ramiona – Pytanie do ciebie. Postradałeś zmysły wychodząc na mróz w takim stroju?

- Nic nie poradzę, nie mam nic innego – żalił się młodemu Darkowi – Pół roku błagałem o jakieś ubranie i w ostateczności dostałem to.

- Jesteś cały przemarznięty. Wracamy do środka. – Nakazał Skot ciągnąc Mikołaja do domu – Myślałem, że zmądrzałeś przez te cztery lata, ale widzę, że nadal trzymają się ciebie szalone pomysły.

Kiedy weszli do pokoju, Skot od razu zatrzasnął drzwi na taras. Miki przemarznięty trząsł się jak osika. Zrzucił mokry od śniegu koc i usiadł na łóżku.

- Chyba powinieneś wziąć ciepłą kąpiel – stwierdził Skot siadając obok kolegi – Strasznie zarosłeś i wyglądasz jak dziewczyna.

- Nic na to nie poradzę – obruszył się Miki podkulając pod siebie kolana – Adam zabronił mi je ścinać, a nawet kiedy to zrobiłem i tak szybko odrosły po koszmarach sennych. Nie cierpię tych kudłów, są denerwujące.

- Mam pomysł – rzucił znienacka młody Dark – Przemycę cię do mojego pokoju. Tam weźmiesz kąpiel i dam ci trochę moich ciuchów. Co ty na to?

- Supcio – ucieszył się Mikołaj przybijając piątkę koledze – Zrobię wszystko byle stąd wyjść.

- Wiesz Miki, bo przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz – zaczął Skot powoli przybierając poważniejszą postawę – Chodzi o to… mówisz, że chciałbyś opuścić to miejsce, a mamy ku temu okazję.

- Co masz na myśli? – Spytał zdziwiony Miki.

- Ucieknijmy stąd razem we trójkę – wyrzucił na jednym wydechu Skot.

- We trójkę?! – Zdumiał się na te słowa.

- Chodzi mi o Amy, głuptasie – zaśmiał się młody Dark widząc bezmyślną minę Mikiego – Ja, ty i Amy, jak za starych dobrych lat. Nadróbmy stracony czas wspólną wycieczką.  

- No, nie wiem – wahał się Mikołaj – Trochę boję się reakcji Adama, jak dotąd nie było lekko.

- Dlatego powinieneś się zgodzić – przerwał koledze Skot – Adama nie ma, więc to najlepszy moment do ucieczki. Mamy tydzień. Nim zorientuje się, że nas nie ma, będziemy daleko stąd.

- A co jak nas złapie? – Zastanawiał się na głos niepewny Miki – Co wtedy?

- Będziemy się tym martwić, gdy to nastąpi – pocieszał młody Dark – Ale musimy działać szybko, więc chodź.

Skot pociągnął za sobą Mikiego i razem wyszli z pokoju. Szli skradając się ciemnymi korytarzami, aż dotarli do nieuczęszczanej części domu.

- Mój pokój jest za rogiem. Idź i wejdź w pierwsze drzwi po prawej – poinstruował Mikołaja Skot – Tylko postaraj się i bądź cicho.

- Dobra – zgodził się Miki powoli otwierając drzwi, kiedy to zrobił został brutalnie wepchnięty do środka – Co jest?

- Sorka, ale ktoś tu idzie – poinformował go kolega szepcząc – Szybko schowaj się w szafie.

- Ale… – próbował coś powiedzieć, niestety Skot wepchnął go do szafy.

- Szybko. Bez gadania – powiedział, po czym zamknął Mikiego w meblu. Po chwili słychać było ciche pukanie i stłumione głosy z rozmowy. Serce Mikołaja biło jak szalone. Bał się oddychać by nikt go nie usłyszał, a emocje sięgające zenitu sprawiały, że czuł się lekko skołowany. Po kilku minutach, które wydawały się wiecznością drzwi do pokoju się zatrzasnęły, a Skot otworzył szafę.

- Dobrze się spisałeś – pochwalił Mikołaja podając mu rękę – To był Rook. Co jakiś czas sprawdza, czy nic nie zbroiłem.

- Dlaczego? – Spytał Miki siadając na pobliskim krześle – Przecież nie jesteś już dzieckiem.

- No, właśnie – przyznał rację Skot – Niestety Adam, będący głową rodu wziął za priorytet moje wychowanie. Ostatnio dałem mu się we znaki, więc wprowadził dyscyplinę.

- Dyscyplinę? – Zdziwił się Miki – Dziwne.

- Powiedział, że cytuję: „poznam smak prawdziwej dyscypliny jak wróci z Europy”. – Odparł Skot z lekkim uśmiechem – Snob. Wcale nie zna się na żartach.

- Kurczę, mi powiedział coś podobnego – zmartwił się Mikołaj – Po tym co z nim przeszedłem boję się myśleć, co to może znaczyć.

- Nie martw się tym zawczasu – zaśmiał się Dark klepiąc kolegę w plecy – Jak uciekniemy, to trochę to odwleczemy. Czy to nie jest dobry argument?

- Wystarczający – zgodził się Miki przybijając z kolegą żółwika – To kiedy ruszamy?

- Natychmiast – Skot szybko się wyprostował i wskazał za okno – Ale najpierw trzeba cię ciepło ubrać.

- Jasne – uśmiechnął się Miki wstając z krzesła – No, to dawaj.

* * * * * *
            
 Był wczesny ranek, kiedy pomału zeszli po rynnie na dół. Amy czekała na nich przy bramie. Miała ubraną czarną kurtkę z zarzuconym na głowę kapturem. Kosmyki wystające na zewnątrz pokrywał szron.

- Czekam od godziny – żaliła się widząc parę przyjaciół – Już myślałam, że dorwał was Rook.

- Amy wyluzuj – pocieszał ją Skot chwytając pod ramię – Jak widzisz, jesteśmy cali i zdrowi. Ale nie kuśmy losu i zmywajmy się stąd.

- Spoko – przytaknęła dziewczyna, po czym podchodząc do drugiego z chłopców mocno go uścisnęła – Tęskniłam młotku.

- Ja też – odparł z bananem na ustach Miki – Sorry, że tak długo mi to zajęło.

- Wytłumaczysz się później – powiedział Skot podchodząc do przyjaciół. Dał Amy znak spojrzeniem, na co ta mocno chwyciła za ramię Mikiego. Dark uczynił podobnie.

- Hej, co wy? – Zdziwił się Mikołaj zachowaniem przyjaciół.

- Nie tchórz – westchnął zrezygnowany Skot – Tak będzie szybciej.

- Co szybciej? – Nie dowierzał koledze.

- Wytłumaczymy ci to, jak stąd znikniemy – tłumaczył Skot – Nie mamy zbyt wiele czasu do wstania słońca, a ja mogę tego używać tylko w nocy.

- Używać czego? – Dopytywał się zszokowany Miki – No?

- Później – skwitował go Skot, po czym obraz przed oczyma Mikołaja się rozmył. Zaczęło mu się kręcić w głowie, a po jakimś czasie odleciał na amen.

- Miki… Miki… – słyszał w oddali dziewczęcy głos – Miki?

- Do cholery Miki… wstawaj! – Wrzasnął Skot pstrykając nieprzytomnego w czoło – To ja tu powinienem paść ze zmęczenia, a nie ty.

- Co się stało? – Miki lekko otworzył oczy. Leżał na czymś twardym i zimnym – Gdzie…?

- Jesteśmy z jakieś pięć mil za miastem, w jakiejś opuszczonej ruderze – odparła Amy siadając obok Skota – Trochę nas wystraszyłeś tak nieoczekiwanie mdlejąc.

- Sorki – zawstydził się chłopak patrząc skruszenie na przyjaciół – Dość ciężko to zniosłem.

- Spoko – uśmiechnął się Skot – Ale następnym razem uprzedź.

- Dobra – zgodził się Miki – Ale jak znów zemdleję, to się nie przejmujcie tylko róbcie swoje. Ja zawsze do siebie dojdę.

- Łapię cię za słowo – powiedziała Amy puszczając mu oczko – Zarosłeś jak Sadako z „Kręgu” i nadal jesteś chuchrem. Jesteś leciutki jak piórko, a mówię to jako dziewczyna.

- Co wy wszyscy z tą wątłością. Nie moja wina, że taki jestem – Obruszył się Miki przybierając nadąsaną postawę. – A włosy mam takie, bo Adam zabrał mi wszystko czym mógłbym je ściąć.

- Nerwy w konserwy i na eksport. I przestań się zachowywać jak baba. – Zachichotał Skot podchodząc do kolegi – Tak się składa, że mamy nożyczki. Amy czyń honory.

Amy sprawnymi ruchami ścięła włosy Mikołaja. Kiedy skończyła, ruszyli w dalszą drogę.

- Gdzie idziemy? – Zapytał Miki zadowolony z nowej, krótkiej fryzury – Powiecie?

- Pamiętasz nasze marzenie? – Zadał pytanie mu Skot – Nasza wspólna wyprawa do Kanady. Zwiedzić tamtejsze lasy.

- Ta – zamyślił się po słowach Darka – Wiecznie zielone lasy iglaste.

- Myślę, że to dobra okazja – zaśmiała się Amy – Wycieczka w gronie przyjaciół.

* * * * * *
          
  Jechali w wagonie towarowym na gapę, siedząc jedno obok drugiego. Temperatura na zewnątrz przekraczała dwadzieścia stopni na minusie, zmuszając ich do wtulenia się w siebie podczas tej podróży pociągiem.

- Co się z wami działo do tej pory? – Spytał Miki przyjaciół – Ja nic nie pamiętałem. Moje wspomnienia zostały wymazane i żyłem spokojnie w Polsce. A wy?

- Dużo tu opowiadać – westchnął Skot – Po twoim zniknięciu Adam wypytywał nas, gdzie mógłbyś być. Jednak my nic nie wiedzieliśmy, więc po jakimś czasie dał nam spokój.

- Po różanej nocy stałam się sługą Skota – dokończyła Amy – Wiesz, każdy z zaproszonych w ten wieczór był przeznaczony na ofiarę. Ja nie byłam wyjątkiem. Skot był rozdarty między mną a tobą i nie wiedział co robić.

- Wybrałem Amy – westchnął Skot wchodząc w zdanie dziewczynie – Starałem się ciebie ukryć, ale ty nie zostałeś w miejscu. Zmieniłem Amy w sługę, a po czterech latach w wampira. Chciałem, żeby była wolna. Niestety to tak nie działa. Jest połączona ze mną krwią, to łączy ją też z Adamem. Kiedy wezwie ją, nie będzie odwrotu.

- Co masz na myśli? – Wystraszył się lekko Miki – Jak to nie będzie odwrotu?

- Adam jako głowa rodu, ma władzę nad wszystkimi jaj członkami – tłumaczył Skot – Jeśli wezwie taką osobę, trudno jest się sprzeciwić, bo krew aż wrze. Tracimy wówczas swą wolę, a Adam na ten czas to wykorzystując opętuje nasz umysł.

- Straszne – przeraził się Miki – Nie można temu zapobiec?

- Niestety nie – westchnęła Amy, podkulając do siebie kolana – Na naszą korzyść idzie tu odległość. Im większa, tym mniejsza możliwość połączenia.

- Rozumiem – odetchnął chłopak z lekka ulgą – Czyli oboje jesteście wampirami.

- Tak, ale nie martw się – odparł Skot – Nic ci nie grozi.

- Wiem – mruknął do przyjaciół – Ufam wam.
Pociąg raptownie się zatrzymał sprawiając, że polecieli na siebie, jak klocki domino.

- Chyba czas się stąd ulotnić – oświadczył Skot podnosząc się na nogi – Ktoś tu idzie. Na mój znak wyskakujemy.

- Dobra – odparł Miki w zgodzie. Kiedy wejście do wagonu się otworzyło, natychmiast wyskoczyli na zewnątrz. Skot przykrył ich mgłą, co sprawiło, że byli niewidoczni i mogli spokojnie uciec przed obstawą pociągu.

- Mało brakowało – odetchnęła z ulgą Amy – Gdyby nie mgła, było by gorzej.

- Jesteśmy przy granicy z Kanadą – poinformował Dark – Tamci ludzie byli ze straży granicznej. Na szczęście nie wyczułem żadnego z popleczników Adama.

- To dobrze – uśmiechnął się Miki – Mamy jeszcze dwa dni do jego powrotu z Europy. Myślicie, że już wie o naszej wyprawie.

- O ucieczce wie – odparła dziewczyna – O wyprawie nie bardzo, dlatego musimy uważać na jego ludzi.

- Racja. – Zgodził się Skot – On wie. Czuję przez krew, że jest wściekły.

- Jest źle? – Spytał zaniepokojony Miki – Jak bardzo?

- Lepiej nie pytaj – uciszył go Skot – Sam się boję konsekwencji, więc nie chcę o tym teraz myśleć.

- Pewnym jest, że po powrocie od razu zacznie obławę – wtrąciła Amy – Dlatego musimy iść dalej.

- No, to w drogę – rzucił Miki chwytając przyjaciół za ręce. Razem przekroczyli granicę Kanady, ruszając w dalszą podróż.

 * * * * * *
           
 Stał w ciemnym pokoju do cna wystraszony. Nagle ktoś łapie go za rękę i ciągnie za sobą w biegu. Zrozumiał, że uciekają. Niestety nie może dostrzec twarzy wybawcy. Wybiegli na zewnątrz, gdzie wszystko pokrywał biały śnieg. Na chwilę się odwraca za siebie i widzi białe ostrze noża odbijające światło księżyca. Nim zdąża zareagować, nóż tkwi już w jego brzuchu. Kiedy miał nastąpić kolejny cios, ktoś go osłania – to ta osoba, która go ciągnęła. Nóż trafia w pierś wybawcy, a ten bezwładnie opada na ziemię. Nie ma już siły płakać. Paraliżuje go strach. Ma dopiero trzy lata, a już ma umierać? W momencie zadania następnego ciosu oprawcy upada, a ostrze przebija mu ramię. Stara się ratować przyjaciela, ich krew zabarwia śnieg na czerwono. Krwawa plama wciąż się powiększa, a on czuje, jak powoli opuszczają go siły. Nagle widzi błysk ostrza i czarną smugę – to egzekutor.

Miki zerwał się z płaczem. Jego włosy przybrały złoty kolor wydłużając się nieco, zaś oczy przybrały barwę nieba.

- Znowu ten sen – pomyślał ocierając z oczu łzy – Co za żenada tak płakać w tym wieku. Ale koszmary się nasilają i są bardziej realistyczne. Tak jakbym czuł ból zadany we śnie. Moje blizny palą. Co jest grane?

Położył się z powrotem rozmyślając nad snem, a po kilku godzinach ponownie zasnął.

C.D.N.

3 komentarze:

  1. W końcu coś się dzieje :) Ale tylko ucieczka i chowanie się przed Adamem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKIE
    Adaś, wracaj z Europy, przerzuć Młodego przez kolana i spierz mu tyłek! Już widzę, jak wpadają w kłopoty w tych lasach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    oj boję się co zrobi Adam jak ich odnajdzie, choć mam nadzieję, że albo nie znajdzie albo bardzo późno to nastąpi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń