poniedziałek, 14 października 2013

Lavi



Złe wspomnienia

 Dzień chylił się już ku końcowi, kiedy trójka przyjaciół wkroczyła do stolicy Kanady. Opuścili jednak miasto idąc w kierunku pobliskiej wioski.

- Nareszcie jesteśmy na miejscu – powiedział Skot z zadowoleniem malującym mu się na twarzy – Teraz tylko pozostaje nam kierować się na północ.

- Czemu akurat na północ? – Spytała znużona podróżą Amy – Dlaczego nie pójdziemy na zachód czy wschód?

- Z tego co czytałem na północy są ładniejsze lasy – zaśmiał się Miki siadając na zmarzniętej ziemi – Pamiętam ten atlas z podstawówki. Zawarte w nim zdjęcia zapierały dech w piersi. To dlatego chciałem tu przyjechać, ale późniejsze wydarzenia odwlekły ten wyjazd.

- Nie smęć już tak Miki – rzucił Skot podając rękę przyjacielowi – I nie siedź na śniegu.

- Ta – zamyślił się Mikołaj wpatrując w ziemię, lecz po chwili obdarowując przyjaciół ciepłym spojrzeniem przyjął pomocną dłoń kolegi – Dziękuję wam za tę podróż.

- Nie ma za co – odparła zakłopotana Amy, zaś Skot tylko odwzajemnił jego uśmiech. – Lepiej znajdźmy jakieś schronienie na tę noc, bo coraz mocniej zaczyna wiać. Dobrze się czujesz Miki? Kiepsko wyglądasz.

- Ona ma rację – poparł koleżankę Skot przyglądając się stojącemu obok chłopakowi – Jesteś strasznie blady i ciepły.

Mikołaj nie słuchał przyjaciół. Zamiast tego, patrzył w dal na dźwigającą ciężki pakunek staruszkę. Wyglądała jakby miała lada moment upaść z wycieńczenia. Bez zastanowienia ruszył biegiem w jej stronę. Za plecami słyszał tylko wołanie przyjaciół. Kiedy dotarł do kobiety, ta się pośliznęła i by upadła, gdyby nie złapał jej w ostatniej chwili za rękę.

- Nic pani nie jest? – Spytał mocno zaniepokojony – Pomogę pani to nieść.

- Och, nie trzeba dziecko – odparła staruszka gładząc w podzięce twarz chłopaka – Nie jesteś stąd.

- Skąd pani to wie? – Wystraszył się Miki – Podróżuję z dwójka moich przyjaciół.

Nagle tuż przed nimi pojawił się Skot z Amy, obdarzając Mikiego wściekłym spojrzeniem o wyrazie: „co ty wyprawiasz!”

- Ach, rozumiem. To twoi towarzysze? – Zaśmiała się kobiecina podnosząc z ziemi swój pakunek – Może chcielibyście u mnie przenocować? W ramach podziękowania za pomoc.

- Ale, czy to nie będzie problemem? – Dopytywał nieśmiało Mikołaj. Z natury nie chciał nikomu sprawiać kłopotów. – Jesteśmy trójką obcych.

- To żaden problem, dziecko – westchnęła staruszka – Mieszkam sama w domu na obrzeżach tej wioski. Mój syn przeniósł się do stolicy, zostawiając mnie tutaj. Jesteś miłym chłopcem stąd wiedziałam, że nie jesteś stąd. Wszyscy tu żyjący ludzie przejmują się tylko sobą.

- Czemu tak się dzieje? – Wtrąciła się do rozmowy Amy – Słyszałam, że ludzie są tu dość mil i pomocni.

- To nie jest odpowiednie miejsce do rozmowy na ten temat. Chodźcie dzieci, opowiem wam o wszystkim w domu – Rzuciła kobieta ruszając przed siebie. – To już blisko.

Zaprowadziła ich do dość starej drewnianej chatki, z której komina wydobywała się cienka smużka dymu. Otworzyła drzwi, po czym zaprosiła do środka.

- Czujcie się jak u siebie – zaśmiała się ciepło zamykając drzwi za sobą – Chcecie może herbaty na rozgrzanie?

- Tak poprosimy – odpowiedział niepewnie Skot, który dotąd nie pisnął ani słowa – W zamian narąbię drzewa.

- Och, nie trzeba – machnęła ręką staruszka – I tak dużo robicie, spędzając ze mną ten czas.

- Ten czas? – Spytał cicho Miki – Zaraz, który dzisiaj?

- Dziś wigilia – odparła smutno kobieta – Dwudziesty czwarty grudnia.

- I jest pani sama w taki dzień? – Współczuł jej Miki – Jak…

- Przecież jesteście tu ze mną – powiedziała ciepło starowina – Dzięki wam, nie czuję samotności.

Na te słowa Miki raptownie wstał od stołu. Głowę przeszył silny ból, co spowodowało, że chwycił za nią oburącz. Krzycząc upadł na podłogę i stracił przytomność. Przyjaciele podbiegli do niego z przerażeniem w oczach.

- Miki… Miki! – Szarpała nim Amy – Co się dzieje z nim Skot?

- Nie wiem – odparł niemrawo Dark – Naprawdę nie wiem.

- Jest cały rozpalony – wtrąciła kobiecina klęcząc przy głowie Mikiego – Biedaczysko ledwo trzymał się na nogach, kiedy do mnie podbiegł. Chciał mi jeszcze pomóc w tym stanie.

- Dlatego nas pani zaprosiła? – Drążyła temat Amy – To dlatego?

- To drugi powód – uśmiechnęła się do dwójki dzieciaków – O pierwszym wspomniałam wcześniej. Zanieśmy go na górę. Tam są sypialnie.

- Dobrze – zgodził się Skot dźwigając z podłogi nieprzytomnego przyjaciela – Niech pani prowadzi.

- Nie nazywajcie mnie panią – poinstruowała kobieta – Jestem Emma.

* * * * * *
            
 Mikołaj obudził się w ciepłym łóżku ubrany w pidżamę z flaneli. Obok na krześle spał skulony Skot. Powoli się podniósł siadając oparty o poduszki. Ostrożnie rozejrzał się dokoła. Znajdował się w małym pokoiku na poddaszu. Lekko zdezorientowany próbował sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia.

- Jak ja się tu znalazłem – zastanawiał się w myślach, patrząc na śliniącego się przez sen Skota – Pamiętam, że pomogłem staruszce, a ona jako podziękowanie zaprosiła naszą trójkę do siebie. Potem rozmawialiśmy, rozbolała mnie głowa i tu urywa mi się film.

Nagle do jego nosa dotarły zapachy z kuchni. W odpowiedzi na to brzuch zaczął niemiłosiernie dawać o sobie znać, czym obudził Skota.

- Miki?! Wstałeś? – Ucieszył się Dark przytulając przyjaciela – Nie wiesz jakiego napędziłeś nam stracha tym całym omdleniem.

- Sorki – zakłopotał się Miki – Długo byłem nieprzytomny?

- Dwie doby – odpowiedziała wbiegając do pokoju Amy – Czemu nam nie powiedziałeś, że się źle czujesz młotku?

- Przepraszam – odparł pełen skruchy chłopak – Nie chciałem was martwić. To przez te koszmary. Ostatnio nabrały na sile i nie mogłem dobrze spać w nocy. Trochę mnie osłabiły.

- I w ostateczności zemdlałeś na dwa dni – rzucił z wyrzutem Skot – Myślisz, że jak będziesz wszystko tłamsić w sobie to nas tym nie zmartwisz? Jesteś dla mnie jak młodszy brat. Straciłem cię na cztery pieprzone lata.

- Daj na luz Skoti – uspokajała przyjaciela dziewczyna – On nie chciał cię kłopotać. Przecież wiesz…

- Wiem, i to mnie martwi – westchnął lekko uspokojony Dark, po czym zwrócił się do Mikiego – Zabrałem cię z domu, bo chciałem nadrobić stracony czas. Od czasu kiedy zobaczyłem cię w Ornecie ja…

- Byłeś w Polsce?! – Zszokował się Miki – Czemu nie powiedziałeś?

- Bałem się, że cię stracę. – Zasmucił się Skot – Adam wtedy wyrządził ci wiele bólu krzywdząc twoich przyjaciół. Ja nie mogłem nic wówczas uczynić… ja… ja przepraszam.

- Nie masz za co – odparł ciepło Miki, wyciągając dłoń ku koledze – To zrobił Adam, a nie ty.

- Ale… – zaciął się Dark zszokowany reakcją przyjaciela – Miki?

- Jednym z powodów zabrania cię z domu Darków, była nasza tęsknota za tobą – wtrąciła
 
Amy patrząc za okno – Po tym, jak Adam sprowadził cię z powrotem do naszego miasteczka, zabronił nam cię widywać. Skot z ukrycia obserwował co się z tobą dzieje. Ja wypytywałam służbę, która przynosiła ci posiłki. On cię tak okropnie traktował. Nie mogliśmy siedzieć z boku i się biernie przyglądać. W ostateczności zaplanowaliśmy tę wyprawę.

- Ja rozumiem – rzekł Miki – Nawet nie wiecie, jak bardzo mnie tym uszczęśliwiliście. Wydarzenia z różanej nocy zmieniły nasze życia, a przez ingerencję Butterfly’a zapomniałem o spędzonych z wami latach.

- Kim jest Butterfly? – Spytała Amy odwracając się od okna – Jakim cudem sprawił, że zapomniałeś?

- Powiedział, że jest moim bratem… – odpowiedział powoli Miki – …że ma trzysta lat i że jest synem smoka.

- To jakieś żarty? – Nie dowierzał Skot – Skoro on jest synem smoka to ty analogicznie…

- Tak – przytaknął Miki – Ale w to nie wierzę. Widzisz, ja także uważam cię za mojego brata Skot. Byłeś moim pierwszym przyjacielem w tamtym miasteczku. Stanąłeś w mojej obronie, kiedy zwróciłem uwagę Adamowi. Nie byłem świadomy hierarchii panującej w mieście i zawsze się z nim drażniłem. Nic dziwnego, że skończyło się to w taki sposób. Jedyną osobą, którą powinienem winić jestem ja, nikt inny.

- Naprawdę dobre z ciebie dziecko – wyrzekła staruszka wchodząc na poddasze – Rzadko się zdarza by ktoś taki istniał.

- Co masz na myśli Emmo? – Zdziwił się Skot – Zachowujesz się tak, jakbyś znała Mikiego.

- Przypomina mi on pewne dzieci, ale ich dobroć je zabiła. – Zasmuciła się kobieta – To było trzynaście lat temu, ale pamiętam to jak dziś.

- Opowiesz nam o tym? – Poprosił Miki zaciekawiony jej historią – Proszę.

- Dobrze, ale najpierw musisz coś zjeść i się wzmocnić – obdarzyła go ciepłym uśmiechem – To dość długa historia i tłumaczy też postawę ludzi w tej wiosce. Przebierz się w ubranie leżące na tym krześle i zejdź na dół. My poczekamy tam na ciebie.

- Dobrze – zgodził się Mikołaj wychodząc z łóżka – Zaraz tam będę.

* * * * * *
             
Kobieta o srebrnych, spiętych w ciasny kok włosach usiadła w sfatygowanym już czasem fotelu, stojącym na wprost kominka. Tuż przed nią na podłodze klapnęła trójka przyjaciół. Każde z osobna okryte było ciepłym kocem. Ciepło i dźwięki wydobywające się z kominka dawały niejako poczucie bezpieczeństwa młodym uciekinierom, wprawiając w spokojny nastrój.

- To było trzynaście lat temu – zaczęła historię staruszka, wpatrując się w trzaskający płomień na palenisku kominka – Niedaleko stąd, znajdują się ruiny domostwa pewnej rodziny. Należała ona do elity ortodoksyjnych katolików. Wkrótce po wprowadzeniu się do tej wioski urodziły się w tej rodzinie dzieci. Były to urocze bliźniaki, chłopiec Michael i  dziewczynka Michele. Znałam je dobrze, bo czasem zatrudniano mnie jako ich opiekunkę. Kiedy dzieci miały dwa latka, wioskę nawiedziła grupa pewnych ludzi. Oni polowali nocami na mieszkańców. Nazywano ich upiorami nocy, to przez nich wprowadzono zakaz wychodzenia z domów po zmroku. – Tu na moment przerwała patrząc nieprzytomnie w ogień – Pomimo tego wszystko zdawało się normalne. Wszystko było dobrze do czasu trzecich urodzin bliźniąt. To wtedy zaczęły objawiać się u tej dwójki pewne zdolności. Chłopiec potrafił stworzyć praktycznie wszystko o czym pomyślał, zaś jego siostra leczyła światłem wydobywającym się z jej dłoni. Kiedy pierwszy raz to zobaczyłam pomyślałam, że muszą być aniołkami. To były naprawdę kochane dzieci. Pomimo swojego wieku odróżniały dobre od złego. Michele uleczyła mojego syna z pewnej choroby, jak również kilka innych dzieci z sąsiedztwa. Niestety to nie podobało się rodzicom dzieci. Ślepo wierzyli w swoją religię powodując w ostateczności straszną tragedię.

- Co się wydarzyło? – Dopytywał zaabsorbowany historią Miki. W jakiś sposób czuł, że musi poznać tę opowieść. Miał wrażenie, że jest z nią powiązany. Kobieta obdarzyła go tylko smutnym spojrzeniem kontynuując w dalszym ciągu swoją wypowiedź.

- To wydarzyło się zimą, tuż po świętach. Jutro będzie rocznica tej tragedii. – Westchnęła przeciągle staruszka – W domu rodziny bliźniaków odbyło się doroczne spotkanie elity. Tam uznano Michaela i Michele za potwory. Nazwali je pomiotami szatana i skazali na śmierć. Rodzice własne dzieci zadźgali nożem. To było straszne. Wracałam od koleżanki i ujrzałam scenę, która zapadła mi w pamięć. Dwójka dzieci leżąca na śniegu czerwonym od ich krwi i zebrani wokół nich członkowie zebrania. W strachu schowałam się w pobliskich zaroślach. Michael się nie ruszał, zaś Michele wtulając się w brata mocno płakała. Ci wszyscy ludzie stali nad nią i się śmiali.

- Straszne – wyszeptała Amy mocno przytulając się do Skota. Ten w odpowiedzi pogłaskał ją po głowie. Miki zaś wsłuchiwał się w opowieść, a po policzkach płynęły mu łzy.

- Jednak to nie wszystko – kontynuowała staruszka – Kiedy wydawało się, że Michele zginie, pojawił się odziany w czerń mężczyzna. W ręku dzierżył miecz. Krzyczał na zebranych za to, co zrobili. Płakał krwawymi łzami. Powiedział: „To tylko dzieci. Co takiego zrobiły, by zasłużyć na śmierć? Ludzie to tylko śmieci, które nie zasługują na życie”. – Kobiecina zrobiła pauzę, wycierając swe oczy – Mężczyzna zabił wszystkich. Skąpał podwórze w rzece krwi. Pamiętam, jak podniósł Michele. Cała pokryta była krwią, wyróżniały się tylko jej świecące na niebiesko, szeroko otwarte z przerażenia oczy. W jej brzuchu tkwił kuchenny nóż. Przeszywał ją na wylot. Mężczyzna wziął ciało Michaela razem z płaczącą dziewczynką, po czym zniknął w śnieżycy. Do dziś boję się, że spotkam tego człowieka, a on ukarze mnie za mą bierność. Boję się też spotkać to dziecko. Pewnie mnie nienawidzi za to, że ze strachu przed śmiercią, nie pomogłam jej i jej bratu. Sumienie gryzie mnie do tej pory, mówiąc jak złą jestem osobą.

- To nieprawda – zaprzeczył cicho Miki – Pani nie jest niczemu winna. To nie pani wbiła nóż w ciało dziecka. Pani po prostu się bała. To nic złego. Myślę, że Michele pani wybaczyła.

- Dziękuję ci za te słowa, moje dziecko – rozpłakała się kobiecina zakrywając w dłoniach swą twarz – Nawet nie wiesz, jak bardzo potrzebowałam tych słów.

Nagle oczy Mikołaja zakryły się mgłą, a głowę przeszył gwałtowny ból. Chwytając się za nią wił się na podłodze. Włosy przybrały złotą barwę potęgując swą długość, zaś oczy zaświeciły lazurem.

- Ty jesteś… Michele!? – Stwierdziła staruszka widząc całe zdarzenie – Mój Boże.

W tym samym momencie rozległo się pukanie, jednak wszyscy zajęci Mikim nie ruszyli się z pokoju. Drzwi zostały wyważone, a do środka szedł wysoki, odziany w czerń mężczyzna. Zebrani w salonie osłupieli na jego widok.

- To ty – odparła wystraszona starowina wstając z miejsca. – Przybyłeś mnie zabić?

- O czym ty gadasz – zbył ją mężczyzna – Przyszedłem po mą siostrę.

- Siostrę?! – Zdziwiła się reszta zebranych. Miki powoli się podniósł do pozycji siedzącej i pełnym bólu wzrokiem spojrzał na gościa.

- Ty jesteś… Shi…ki… – wyszeptał tracąc przytomność – Mój…

- Miki! – Krzyknęła Amy podbiegając do przyjaciela – Miki?

- Co tu jest grane? – Spytał w szoku Skot przyglądając się nieprzytomnemu koledze – Czemu on…  zmienił się w dziewczynę?

- Odsuńcie się od niej – nakazał Shiki mierząc do Amy kataną – Zabieram ją ze sobą, nim całkowicie się przebudzi jej moc.

- A w życiu! – Zaprotestował Skot chwytając ostrze miecza – Zabierz to żelastwo od Amy. Kim ty do cholery jesteś? Myślisz, że jak pomachasz tym mieczykiem to oddamy ci naszego przyjaciela? Chyba w snach.

- Nie znam cię śmieciu, więc zejdź mi z drogi i zabierz te brudne łapska z mojej katany – wycedził przez zęby wściekły Shiki – Zejdź mi z oczu.

- I vice verso – zripostował wyprowadzony z równowagi Dark. Krew ściekała ciurkiem po dłoni trzymającej ostrze. Oczy Skota zaświeciły się na czerwono odkrywając oznaki głodu przyspieszonego utratą osocza. Zerknął na Amy, która nadal klęczała przy Mikim. Nie rozumiał tego co się właśnie działo. – Amy, zabierz Mikiego. Kupię ci trochę czasu.

- Ale… – próbowała protestować dziewczyna, jednak Skot zbył ją odwracając swój wzrok.

- Bez gadania! – Rzucił wampir ledwie panując nad głodem – Obiecaliśmy sobie go chronić.

- Tak – odparła zapłakana Amy podnosząc przyjaciela i wybiegając z pomieszczenia – Tylko znajdź nas później.

- No, to dawaj stary – Skot uśmiechnął się prowokując przeciwnika – Teraz!

- Ty jesteś wampirem?! – Zaśmiał się Pierwszy opuszczając swój miecz – I na serio chcesz walczyć ze mną w tym stanie? Ledwo panujesz nad głodem. Głupio zrobiłeś raniąc się w dłoń. Nawet nie muszę używać miecza by cię unieszkodliwić.

- Co?! – Zszokował się Dark, kiedy jego przeciwnik raptem znalazł się tuż za nim – Jak?!

- Nie martw się, na razie cię nie zabiję – wyszeptał ze złośliwym uśmieszkiem Shiki ogłuszając młodego wampira – Możesz się jeszcze na coś przydać.

Mówiąc to, Shiki przerzucił nieprzytomnego chłopaka przez ramię i zniknęli w czarnej chmurze mgły.

* * * * * *
             
Przedzierała się przez zaspy ciągnąc za sobą powoli przytomniejącego przyjaciela. Bała się o Skota. Jego przeciwnik wyglądał na bardzo silnego, a do tego dochodził wzmagający się głód. Jedyne co teraz mogła zrobić, to uciec jak najdalej z Mikim.

- Miki? – Spytała czując lekki opór w ręku – Co robisz? Musimy uciekać.

- Gdzie jest Skot? – Miki zatrzymał się patrząc za siebie – Czemu go tu nie ma?

- On powiedział, że zatrzyma tego mężczyznę – rozpłakała się sfrustrowana dziewczyna – Kazał uciekać mi z tobą.

- Nie ma potrzeby uciekać – odparł spokojnie przyjaciel – On nic mi nie zrobi.

- Skąd masz tę pewność? – Rzuciła Amy z wyrzutem – On mierzył do nas mieczem!

- To chyba mój brat – Miki odwrócił się do przyjaciółki, obdarzając ją spokojnym spojrzeniem – Dlatego mam pewność.

- Miki? – Zapytała trochę onieśmielona czarnowłosa – Powiedz mi jedno.

- Co takiego? – Mruknął zmęczony przyjaciel, siadając na śniegu jednocześnie wpatrując się w nocne niebo pełne gwiazd.

- Jesteś dziewczyną – stwierdziła wpatrując się w kolegę – Dlaczego?

- Jak to jestem dziewczyną? – Panikował Miki, zrywając z ziemi i obmacując swoje ciało w panice – Zaraz, zaraz. To niemożliwe!

- Możliwe – usłyszeli niski głos spomiędzy drzew – Skoro od początku nią byłaś.

- Kto? – Wystraszyła się Amy szybko odwracając przodem do miejsca, z którego dochodził głos. – Odejdź!

- Za wolno – wyszeptał jej do ucha mężczyzna, po czym silnym uderzeniem w splot słoneczny powalił na ziemię – Wybacz, ale mam już dość tej zabawy w kotka i myszkę.

- Ty – rzucił Miki wskazując na Shikiego – Czemu to robisz moim przyjaciołom?

- Jakie ty? – Obruszył się Pierwszy – Doprawdy, przez te parę lat wśród hołoty zatraciłaś swe maniery Szósta.

- Doprawdy?! – Zaśmiał się Miki do cna zdezorientowany – Ja nic nie wiem. Zresztą jak zawsze.

- Wybacz – wyszeptał Shiki ogłuszając Mikiego – Ale dzięki temu się uspokoisz na chwilę.

Dźwignął na barki dzieciaki i ponownie zniknęli w mroku.

* * * * * *
           
 Skot ocknął się w ciemnym pomieszczeniu. Ręce miał związanie kawałkiem papieru, ale o dziwo mocno trzymał. Widniały na nim pewne symbole, których nie znał. Kiedy wzrok przyzwyczaił się do mroku, powoli się rozejrzał. Obok  niego na łóżku leżał Miki i Amy.

- Dlaczego tylko ja jestem związany? – Narzekał, próbując zębami zerwać wiązanie – To niesprawiedliwe.

- Obudziłeś się gryzoniu? – Powiedział Shiki wstając z miejsca swej medytacji. Skot dopiero teraz wyczuł jego obecność.

- Co?! – Zaniemówił ze zdziwienia Dark – Czemu?

- Teraz nie jesteś taki waleczny? – Zaśmiał się mężczyzna podchodząc do łóżka – Widocznie jedno mocne lanie wystarcza byś podkulił ogonek, szczurku.

- Jak mnie nazwałeś? – Zdenerwował się Skot wstając na nogi – Jak to zdejmę, to ci pokażę!

- Ta, już to widzę – zadrwił Shiki gwałtownie powalając Skota z powrotem na łóżko – Bądź grzeczny i leż w łóżeczku póki masz na to okazję. Wiesz, moja cierpliwość ma pewne granice.

- Czemu mnie nie zabiłeś – wyrzucił z siebie przez zaciśnięte zęby chłopak – Mogłeś to zrobić jednym uderzeniem.

- Jeśli by to miało zależeć ode mnie już dawno wąchałbyś kwiatki od spodu – wyszeptał spokojnie Shiki gładząc Skota po głowie – Ale powiedziała, że jesteś jej przyjacielem.

- Ona? – Powtórzył cicho Dark, a mężczyzna wskazał nieprzytomnego Mikiego – Ale to, przecież Miki.

- Obie jeszcze długo pośpią – westchnął Shiki podnosząc się z łóżka. Zacisnął pięść i celnie wycelował w brzuch Skota, który od razu stracił przytomność – A teraz śpij, bo jesteś za głośno.

Skot nieprzytomny opadł na poduszki, zaś Shiki powrócił do medytacji. Jednak jego spokój  nie trwał zbyt długo, bo do pokoju wśliznęła się Pierwsza.

- Czego tu szukasz Yuki – spytał spokojnym głosem nie otwierając oczu – Skradasz się z gracją podobną do słonia.

- Jak zwykle uroczy – zaświergotała cisnąc w kierunku Pierwszego sopel lodu – Przyszłam zobaczyć co z Szóstą.

- W tej chwili śpi – odparł Shiki odbijając kataną atak Yuki – Czyżbym cię czymś uraził, siostro?

- A zgadnij – oświadczyła z udawanym uśmiechem na ustach – Ale cóż to? Czemu te dzieci są tak poturbowane?

- Stawiały opór – mruknął pod nosem Shiki – Najgorszy był ten mały gryzoń. Popsuł mi tylko humor.

- Tak – westchnęła z rezygnacją Pierwsza podchodząc bliżej do łóżka z dzieciakami – Cóż za uroczy trójkącik… nie uważasz?

- Na mój gust powinnaś się leczyć z tej przesłodzonej aury romantyzmu – prowokował kłótnię Shiki wiedząc, że dzięki temu szybciej pozbędzie się Pierwszej z pokoju – Władasz lodem, a masz taki tępy sposób myślenia.

- Grzeczniej trochę! – Posłała kolejną salwę sopli w kierunku rozmówcy – Jeszcze jedno słowo, a obudzisz się w różowej sukience.

- Masz jakiś fetysz, czy jak? – Drażnił ją w dalszym ciągu widząc, że jego taktyka skutkuje – Może kiedyś zmierzymy się w walce, tak dla rozerwania. To lepsze od przebieranek.

- Ty! – Yuki gotowała się cała w środku. Tylko Shiki znał ją od tej strony, podobnie jak ona jego. Na co dzień ona była dystyngowaną damą, zaś on, cichym skrytobójcą siejącym strach wśród reszty rodzeństwa. Odetchnęła powoli uspokajając w ten sposób swoje emocje. – Dziś nie dam ci się tak łatwo podejść. Musimy wspólnie odprawić rytuał zdjęcia pieczęci, według nakazu ojca.

- Nie przypominaj mi – machnął ręką Shiki – Wróć za jakieś pół dnia. Wtedy się obudzi.

- Zgoda, ale nie wyżywaj się na tym chłopcu – wskazała na Skota – Jest młodszym bratem opiekuna Szóstej. Lepiej nie mieć wrogów w Darkach.

- Dlaczego musimy oddać pijawkom Lavi? – Westchnął wściekły Shiki – Nie wycierpiała już zbyt wiele?

- Wiem, że się z tym nie zgadzasz – posmutniała Yuki odchodząc – Ale to jest jej przeznaczeniem jako przeklętego dziecka smoka. Kiedy rodzą się bliźniaki, na wstępie są one przeklęte. Są najszlachetniejszymi duszami świata, ale niestety cierpią przez to wieczne katusze. Klątwa trwa do czasu, gdy poznają prawdziwą miłość.

- A ty znowu wyskakujesz z romansidłem – jęknął Pierwszy, czym zasłużył na kolejną porcję sopli od Yuki – To był żart…

- Wrócę później – Białowłosa dziewczyna wyszła z pokoju pozostawiając za sobą chłód zimy.

* * * * * *
             
Biegnie ciemnym korytarzem ciągnięta przez kogoś za rękę. Z tyłu słychać kroki goniących ich ludzi.

- Nie uciekniecie małe potworki – słyszy za plecami głos ojca – Czas pożegnać się z tym światem.

Wybiegają na zewnątrz, gdzie poda gęsty śnieg, ale coś jest nie tak. Czemu jest czerwony?

- Michele! Córeczko! – Woła ją słodkim głosem matka. Dziewczynka odwraca się na moment puszczając dłoń ciągnącej ją osoby. Jednak to był błąd. Uśmiechająca się kobieta bez wahania wbija nóż w brzuch dziecka.

- Mamusiu?! – Pyta przerażona dziewczynka, nierozumiejąca poczynań swojej rodzicielki. – Dlaczego?

- Giń pomiocie diabła! – Wrzeszczy obłąkana kobieta chcąc zadać kolejny cios. Jednak w ostatniej chwili małą ktoś zasłania. Teraz sobie przypomina kim jest jej wybawca.

- Michael! – Zrozpaczone dziecko upada obok ciała swego brata. – Czemu to zrobiłeś? Ja nie chcę… nie…

- Patrzcie jak wije się koło ścierwa swego brata potwora – słyszy drwiny otaczających ją ludzi. Wśród nich widzi twarze rodziców. Leży w zabarwionym na czerwono śniegu przerażona i wycieńczona. – Idź w ślady brata i giń potworze!

- Błagam niech ktoś… pomoże – prosiła w myślach cicho łkając, drżąc na całym ciele z zimna i strachu. Próbuje uleczyć ostatkiem sił brata, ale jest już za późno. Została sama i zaraz zginie.

Nagle słyszy krzyki bólu swoich oprawców. Zalewa ją fala ciepłej krwi. Podnosi wzrok i widzi jak odziany w czerń mężczyzna przecina odbijającym światło księżyca mieczem ciała stojących nad nią ludzi. Boi się, ale podświadomie wie, że już nic jej nie grozi. Kiedy mężczyzna skończył egzekucję, utrzymując pewien dystans, przyglądał się swemu dziełu. Przerażona dziewczynka zalana łzami bezmyślnie biegnie i wtula się w jego nogę. Cała upaprana krwią świeci błękitnymi oczyma. Mężczyzna powoli z lekkim wahaniem kładzie dłoń na głowie dziecka.

- Ta dłoń jest taka duża i ciepła – myśli dziewczynka pomału się uspokajając – On mnie uratował.

Raptem przypomina sobie Michaela i łzy ponownie napływają jej do oczu.

- Braciszek – łka odrywając się od mężczyzny i upadając przy nieżyjącym bracie – Dlaczego?
          
  Miki zalany łzami zrywa się ze snu. W pierwszej chwili przeraża go ciemność panująca w pomieszczeniu, w którym się znajdował. Po chwili jednak natrafia dłonią na włosy swojej przyjaciółki. Powoli dochodzi do siebie, niestety pozostaje lekka migrena.

- To moje… – szepcze do siebie zakrywając dłonią oczy. Płyną z nich krwiste łzy - …wspomnienia?

Nagle czuje na ramieniu ciepło czyjejś dłoni. To Amy wspiera go z jeszcze zaspaną twarzą. Dalej słyszy ciche pojękiwanie nieprzytomnego Skota.

- Dobrze się czujesz? – Spytała zmartwiona Amy – Nie wyglądasz najlepiej.

- To nic. – Westchnął Miki obejmując podkulone pod siebie kolana. Lekko drżał wspominając swój sen. Poczuł wypukłość na swojej klatce piersiowej i mocno się wystraszył. – To tylko sen. Prawda? To nie może być prawda.

Amy bez wahania przytuliła przyjaciela. Niespodziewanie pojawiła się przed nimi dziewczyna o srebrzysto-białych włosach, niosąc ze sobą orzeźwiające chłodne powietrze.

- Jak się czujecie? – Dopytywała podchodząc bliżej – Wybaczcie porywczość i niedelikatność Shikiego. Jestem Yuki.

Miki spojrzał na srebrnowłosą z umazaną krwawymi łzami twarzą. Zapach dziewczyny przywoływał pewne nostalgiczne uczucie, ale tego nie rozumiał.

- Jak się czujecie? – Powtórzyła pytanie białowłosa. – Nie bójcie się. Nic wam nie grozi.

- Ja… – zaczął Miki spuszczając swój wzrok – Ja nic nie rozumiem. Jestem skołowany. W głowie słyszę czyjeś głosy, a do tego mam jakieś porypane sny.

- Uspokój się Lavi – powiedział Shiki, który pojawił się obok Yuki – Sprowadziliśmy cię tu by temu zaradzić.

- Lavi? – Zdziwił się chłopiec – Nazywam się Mikołaj, nie Lavi.

- Ech – westchnął Shiki – To będzie cięższe niż sądziłem. Lepiej zacznijmy rytuał przypomnienia, nim znowu odleci.

- Miałbyś trochę wyczucia – napomniała brata Yuki – Sam przecież wiesz, że czar ojca blokuje jej pamięć. Butterfly lekko ją naruszył zdejmując dwie pierwsze pieczęcie.

- Jedną sam nałożył cztery lata temu – ziewnął Pierwszy – Przyspieszył tym przebudzenie.

- Widzę, że się nudzisz – zaświergotała Pierwsza lekko podirytowana – Zacznijmy rytuał.

- Podejdź tu Lavi – nakazał spokojnym, ale zarazem władczym tonem Shiki – Nie bój się nas.

- Ale ja jestem Miki. – Upierał się Mikołaj. Jednak jedno spojrzenie mężczyzny sprawiło, że wstał z łóżka i podszedł do Pierwszej. – Dobrze.

- Nie martw się o przyjaciół – pocieszała Yuki – Nic im nie będzie. I ty też nie bój się o Lavi. Zwrócimy jej to, co utraciła trzynaście lat temu.

- Dobrze pani Yuki – odpowiedziała Amy na słowa Pierwszej, po czym zwróciła się do Mikiego – Będę tu czekać, więc idź.

- Dobrze – odparł Miki idąc za rodzeństwem.

* * * * * *
            
 Weszli do pomieszczenia, w którego centrum znajdował się kamienny ołtarz wielkości dorosłego człowieka. Zatrzymali się tuż przy nim.

- Wejdź na ołtarz i się na nim połóż – nakazał Shiki. Miki posłusznie wykonał polecenie mężczyzny. Kiedy położył się na ołtarzu, poczuł jak jakaś niewidzialna siła unieruchamia jego ciało.

- Co jest? – Spytał w panice, próbując się wyrwać – Nie mogę się ruszać.

- Spokojnie – uspokajała Yuki, kładąc dłoń na czole Mikiego – Musisz być unieruchomiona podczas rytuału.

- A na czym on będzie polegał? – Dociekał lekko zaniepokojony Miki.

- Z początku będzie strasznie i boleśnie – tłumaczyła Pierwsza – Ale dzięki temu odzyskasz wszystkie utracone wspomnienia.

- Pierwszym krokiem jest otwarcie ran – wtrącił Shiki wyjmując swoją katanę – Duchowych i cielesnych.

- Co? – Zszokował się Miki coraz bardziej się bojąc.

- Nie bój się – pocieszała Yuki – Shiki jest perfekcjonistą w zadawaniu ran. Będzie się starał sprawić ci jak najmniej bólu.

- I to ma mnie uspokoić? – Wzdrygnął się Miki, patrząc przerażonymi oczami na Shikiego. Nie było już odwrotu. – Naprawdę sprawisz mi mało bólu?

- Nie wiem – zbył go mężczyzna i szybkim ruchem wbił ostrze w miejsce, gdzie widniała blizna na brzuchu Mikołaja. Poczuł palący ból przedzierający jego ciało. Shiki podobnie uczynił z ramieniem.

- A teraz – oświadczyła Pierwsza – Na resztę rytuału musisz pogrążyć się w śnie.

Srebrnowłosa zakryła oczy Mikołaja swą dłonią, inkantując sekwencję pewnych wyrażeń. Miki powoli zasypiał, a kiedy to nastąpiło, do jego głowy zaczęły nacierać pewne obrazy. W tym czasie Shiki z Yuki kontynuowali rytuał.

Po ołtarzu małymi strumyczkami ciekła krew Mikiego, którego metamorfoza w dziewczynę właśnie ubiegła końcowi. Od teraz stał się Lavi. Shiki w dużym skupieniu skoncentrował się na wypowiadanym przezeń zaklęciu. Nad ołtarzem pojawił się złoty płomień z przebłyskami błękitnego światła. Po pewnej chwili przybrał on postać dziecka. Kiedy kształt się uformował do końca, Shiki otworzył swoje oczy.

- Witaj Shoon – przywitała się Yuki – Wiesz dlaczego cię przywołaliśmy?

Płomień kiwnął porozumiewawczo, po czym zatopił się w ciele Lavi.

- Proszę zabierz od niej trochę bólu – wyszeptał Shiki siadając po turecku przy ołtarzu – Teraz pozostaje nam tylko czekać.

- Tak – zgodziła się Pierwsza siadając naprzeciw brata – Wiesz, stajesz się bardzo sentymentalny, kiedy chodzi o tę dwójkę.

- Po części wiem, co ona przechodzi – westchnął Shiki zamykając oczy – Sama wiesz, jak to było.

- Tak, polowania i oskarżenia – wspomniała Yuki – Dlatego ojciec stworzył nam tu dom.

- Niestety przez klątwę bliźniąt Lavi nie może tu zostać zbyt długo – zaczął Shiki przygnębionym głosem – Jeden błąd ojca skazał Lavi na ten los.

- Nic się na to nie poradzi – odparła półprzytomnie Pierwsza – Był wtedy młody i głupi. Znalazł się w złym miejscu o złej porze. Konsekwencją jest ta klątwa.

- Postanowiłem chronić tę dwójkę – żalił się Shiki – Niestety spóźniłem się tamtej nocy. Ludzie są bezwzględni, jeśli chodzi o odstające jednostki.

- Nie wiń się o to – pocieszała brata białowłosa – Nienawidzisz ludzi za to, co zrobili tym dzieciom i tobie. Chyba rozumiem twój tok myślenia w tej sprawie, ale to nie powód by zamykać się przed światem. Jesteś moim młodszym bratem i mimo naszych nieporozumień pojmujemy się bezbłędnie. Tylko my znamy nasze prawdziwe odczucia, których nie pokazujemy publicznie. Żyjemy na tyle długo, by rozumieć pewne kwestie rządzące tym światem. Naszym obowiązkiem jest chronić rodzinę, ale uwierz, Lavi odnajdzie szczęście. W razie co, ma nas.

- Dobra, skończmy z tymi smutkami, bo się robi niezręcznie – rzucił Shiki uświadamiając sobie, że znowu obnażył się ze swoich słabości przed Pierwszą. Zawsze bezwzględny zabójca, przy starszej siostrze zamieniał się w człowieka. Nie cierpiał tej strony siebie, dlatego unikał Yuki jak ognia. – Chyba Lavi się zaraz przebudzi.

- Też to czuję – zgodziła się z Shikim Pierwsza – Przygotujmy się do zakończenia rytuału.

Shiki wstał i stanąwszy przy ołtarzu naciął ostrzem swoje przedramię, podobnie uczyniła Yuki. Własną krwią narysowali symbole Uroborosa na ciele nieprzytomnej. Po skończeniu, Lavi powoli zaczęła się wybudzać. Rany zadane na początku rytuału całkowicie się zasklepiły, pozostawiając po sobie słabo widoczne blizny.

- Jak się czujesz? – Spytał Shiki widząc, jak dziewczyna otwiera oczy – Wiesz już kim jesteśmy?

- Tak – uśmiechnęła się Lavi – Jesteś moim starszym bratem Shikim, a obok stoi moja siostra Yuki.

- Witaj z powrotem – przywitała się Pierwsza – Kopę lat.

- Tak – zgodziła się Lavi powoli podnosząc z twardego kamienia – Tyle lat beztroski.

- Powinnaś się z tego cieszyć – pouczył ją Shiki lekko uderzając jej czoło dwoma palcami – Zaznałaś niejako trochę szczęścia.

- Tak, masz rację – przyznała dziewczyna – Moja pamięć wróciła, zabierając tę beztroskę.

- Skoro już wszystko pamiętasz, to proszę, wytłumacz mi swoją decyzję zmiany w Shoona. – Poprosiła Yuki, jednocześnie pomagając zejść siostrze z kamienia – Ciekawi mnie to od dłuższego czasu.

- Ach, to – westchnęła Lavi – To moja pokuta.

- Pokuta? – Zdziwiła się Pierwsza – Za co?

- Postanowiłam odpokutować śmierć Michaela, czy raczej Shoona żyjąc jako on – oświadczyła smutnie Lavi – Żyłam jako on przez dziesięć lat, ale teraz myślę, że może nie był to zbyt dobry pomysł. Powodem tej decyzji było to, że Shoon zginął ciosem przeznaczonym dla mnie. Gdybym nie była taka słaba, to może…

- Ech – westchnęła Yuki przerywając tym wypowiedź Lavi – Doprawdy, jesteście do siebie podobni.

- Kto? – Zdziwiła się dziewczyna – Z kim?

- Ty i Shiki – zaśmiała się Pierwsza – Dlatego stanowicie jedną drużynę.

- Zaraz, zaraz – wtrącił się dotąd siedzący cicho Shiki – Niby w czym jesteśmy do siebie podobni?

- Naprawdę chcesz, żebym to mówiła? – Zadała pytanie Yuki – Domyśl się Sherlocku.

- Nieważne – obruszył się mężczyzna powoli odchodząc. – Wyjaśnij jej resztę, a ja sprawdzę co z tamtą dwójką.

- Dobrze – przystała na propozycję srebrnowłosa, a kiedy Shiki zginął im z oczu, zaczęła wyjaśniać. – Słuchaj Lavi, jest takie niepisane prawo wśród nas, że pracujemy w parach. Twoim partnerem został Shiki. Myślę, że się dogadacie, ale zanim to nastąpi, będzie trochę ci ciężko.

- Praca? – Powtórzyła dziewczyna w zdziwieniu – Jaka?

- Każdy duet ma za zadanie czuwać nad równowagą w świecie. Jesteś Szóstą córką smoka. Ty masz moc życia i stwórcy, zaś Shiki to istne pandemonium ostatniej egzekucji, albo jak ktoś woli pełni rolę kogoś w rodzaju shinigami[1]. Dodatkowo posiada dość przerażającą moc pustki. Wspólną cechą nas wszystkich jest to, że panujemy nad własnym czasem. Ponadto możemy się zmienić w osoby, których dotkniemy w danej chwili. Przydatna umiejętność w razie ucieczki. Myślę, że to wszystko co powinnam ci przekazać – odparła Yuki podnosząc się z podłogi – W razie potrzeby i dalszych pytań masz Shikiego, ale jeśli będziesz chciała porozmawiać, możesz przyjść do mnie. Służę pomocą.

- Dziękuję ci siostro – podziękowała Lavi przytulając się do białowłosej – Zapamiętam to sobie.

- Wracajmy do twoich przyjaciół – uśmiechnęła się Pierwsza kierując w stronę wyjścia – Trochę obawiam się, że Shiki został sam na sam z tym młodym wampirem.

- Myślisz o Skocie? – Dopytywała Lavi drepcząc za siostrą – Tak o nim. Widzisz, nie możemy mieć zatargów z jego rodziną. Zaburzyłoby to równowagę w naszej społeczności.

- Wiem – odparła spokojnie Szósta – To dlatego ojciec posłał mnie do miasta rządzonego przez Darków. Miałam być potwierdzeniem paktu.

- Skąd o tym wiesz? – Zdziwiła się Pierwsza zatrzymując raptownie.

- Przepraszam, ale podsłuchałam rozmowę Shikiego z ojcem tamtej nocy, gdy mnie sprowadził w to miejsce. – Tłumaczyła się dziewczyna – Jakoś tak wyszło.

- Nie szkodzi – uśmiechnęła się pogodnie Yuki – Najważniejsze, że sobie radzisz z tą świadomością.

- Nie mam innego wyjścia – westchnęła Lavi – A poza tym, przyzwyczaiłam się do Adama. Choć z drugiej strony jest trochę straszny.

- Dzielnie to znosisz – pochwaliła ją Yuki – Shiki do tej pory nie może się z tym pogodzić, że jedno z nas jest zakładnikiem wampira. Tym bardziej, że to ty.

Lavi powoli ruszyła za siostrą nie odzywając się już przez pozostałą część drogi. Pogrążyła się w myślach, układając na nowo odzyskane wspomnienia.


[1] Shinigami [bóg śmierci] personifikacja Śmierci w kulturze japońskiej, która do Kraju Kwitnącej Wiśni przywędrowała z Europy w epoce Meiji.[wikipedia]

4 komentarze:

  1. O kurde. Miki to nie Michael tylko Michele. Szóste dziecko smoka, noszące jakąś klątwę i do tego dziewczyna! Nie wierzę xD
    Się dzieje się ^^
    Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po długiej nieruchomości wracam z komentarzem. Miałam przyjemność już wcześniej zapoznać się z treścią tego posta i nie muszę chyba pisać że uwielbiam twoje pomysły i bohaterów a Miki od początku mi się podobał/podobała :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie, to mi się NIE podoba...
    ja chcę Adasia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział,  Michael to Michele... ciekawe czy Adam zna tą prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń