Lavi
Skot otworzył oczy przebudzony zapachem
palonej lawendy. Wokół panował półmrok i słyszał tylko swój oddech. Bolał go
brzuch i głowa, a ręce nadal miał skrępowane kawałkiem papieru z dziwnymi
symbolami. Kiedy wzrok przyzwyczaił się już do mroku, powoli podniósł się do
pozycji siedzącej. Rozejrzał się wkoło, a jego oczom ukazała się dziewczyna ze
złotymi pasemkami na włosach i niebieskich oczach. Siedziała przy leżącej obok,
nieprzytomnej Amy. Gdy tylko zauważyła pobudkę chłopaka, obdarzyła go ciepłym
uśmiechem.
-
Nareszcie wstałeś – powiedziała z troską – Martwiłam się, że trwa to tak długo.
Shiki przesadził trochę z siłą, ale proszę wybacz mu.
-
Spoko, ale kim ty jesteś? – Spytał lekko zamroczony Skot – Jakoś nie
przypominam sobie dziewczyny z takim wyglądem.
-
Ha, ha, ha – usłyszał w odpowiedzi od dziewczyny – Przepraszam za to. Naprawdę
mnie nie poznajesz, Skot?
-
Nie bardzo – zastanawiał się chłopak – Jak masz na imię?
-
Lavi – odparła dziewczyna nadal się śmiejąc – Ale dotychczas wołałeś na mnie
Miki.
-
Niemożliwe – osłupiał wbijając swój wzrok w dziewczynę – Przecież Miki to
chłopak, a ty jesteś dziewczyną.
-
Dokładnie – przyznała mu rację – Sporo się zmieniło.
-
No, raczej – westchnął chłopak gładząc się po czole związanymi rękoma – Czemu
muszę być związany?
-
Chciałam ci to zdjąć, ale Shiki zabronił – żaliła się Lavi – Nie zauważyłeś nic
dziwnego?
-
Ale w jakim sensie? – Dziwił się Skot wybałuszając oczy na dziewczynę – Nie
wiem o co chodzi.
-
Papier, który krępuje twoje ręce pokrywają pieczęcie blokujące twoje wampirze
moce – tłumaczyła Lavi, bawiąc się przy tym kosmykiem swoich włosów – Kiedy
walczyłeś z Shikim, twój głód wydarł się spod kontroli. Pieczęcie usypiając
twój wampiryzm unieszkodliwiły głód. To dlatego jesteś taki słaby.
-
Czyli, że teraz jestem jak zwykły człowiek? – Dopytywał się Skot z iskierkami
pasji w oczach – Nareszcie mogę poczuć, jak czuje się istota śmiertelna.
-
Prawda – uśmiechnęła się Lavi wspominając – Zawsze chciałeś to poczuć. Ale
bycie człowiekiem nie jest prostą rzeczą, tym bardziej, gdy nie zaznało się
wcześniej bycia kruchym i bezbronnym.
-
Czemu chcesz być człowiekiem? – Wtrącił się Shiki, podchodząc do łóżka – Ludzie
to śmieci, nie zasługujące na istnienie. Gatunek, który sam doprowadza do swego
zniszczenia, produkując wszelkiego rodzaju technologie i bronie. Nazywają nas
potworami, ale sami łamią wszelkie prawa by dobrnąć do celu.
-
Ty nienawidzisz ludzi? – Spytał spokojnie Skot – Czemu?
-
Nie twój interes, Szczurku – dogryzł mężczyzna odwracając się plecami do Skota.
Po chwili zwrócił się do Lavi delikatniejszym tonem – Zostawiam was samych. Mam
małą robótkę do wykonania.
-
Nie będę ci potrzebna? – Upewniała się Lavi chwytając za skrawek płaszcza brata
– Przecież stanowimy zespół.
-
Masz co innego do zrobienia, nieprawdaż? – Wyszarpnął płaszcz ze ścisku dłoni
Lavi – Jak dotąd nieźle dawałem sobie radę sam. Ten jeden raz nic nie zmieni.
-
Dobrze – westchnęła dziewczyna smutnym głosem – Ale wróć jeśli coś nie wypali.
-
Nie martw się. – Shiki zbył ją machnięciem ręki – Jeśli o to chodzi, to nie
zginę. Raczej martwiłbym się o tych, do których idę.
-
Ta – uśmiechnęła się smutno dziewczyna – Biedni ci ludzie.
Shiki
zniknął w kłębowisku czarnej mgły. Skot nie wierzył własnym oczom i uszom.
-
Hej – zawołał cicho Lavi – Powiesz mi, co jest grane, bo mam mętlik w głowie.
-
Wszystko wytłumaczę – odparła dziewczyna posyłając mu wymuszony uśmiech – Ale
najpierw poczekamy na pobudkę Amy.
* * * * * *
Amy obudziła się po niecałej
godzinie. Z jeszcze zaspanymi oczami rozglądała się wokoło, aż natrafiła na
dwójkę przyjaciół. Kolor włosów Lavi wrócił do poprzedniego stanu i teraz
bardziej przypominała siebie sprzed kilku godzin, dlatego Amy nie miała
problemów podobnych co Skot w jej rozpoznaniu.
-
Wreszcie – mruknął Skot siedzący znudzony obok na łóżku – Długo kazałaś na
siebie czekać śpiąca królewno.
-
Kretyn – odcięła się rzucając w chłopaka poduszką, a czarne włosy z grzywki
wpadły jej do oczu – W odróżnieniu od ciebie nadal czuję głód.
-
Skoro o tym mowa – wtrąciła Lavi, chwytając dłoń koleżanki i rysując na niej
dziwne symbole – To na jakiś czas stłumi twój głód.
-
Hej, czemu nie zrobiłaś tego ze mną? – Zarzucił jej urażony lekko Skot – Czemu
mam być obwiązany tym papierem, a ona już nie?
-
Sorry, ale nie umiem zdjąć pieczęci z, jak to ująłeś, „tego papieru” –
obruszyła się Lavi odwracając naburmuszoną twarz – Dopiero przed kilkoma
godzinami odzyskałam pamięć, wiesz? Nie umiem sporu rzeczy i do tego nie
rozumiem wielu kwestii związanych z moim życiem.
-
Przepraszam, nie chciałem cię urazić – próbował udobruchać przyjaciółkę trochę
się tłumacząc – Po prostu palnąłem w złości i tyle. To nie znaczy, że mam coś
do ciebie, ok.?
-
Wystarczy – pacnęła go w czoło Amy – Tylko się bardziej pogrążasz.
Skot
zaskoczony nagłym działaniem czarnowłosej zmieszał się i zaniemówił. Amy zaś
zwróciła się do Lavi teraz głaszcząc jej brązowe włosy.
-
To tylko Skot, Miki – powiedziała przytulając się do Szóstej – Przecież wiesz,
że potrafi być kretynem.
-
Ten kretyn siedzi tuż za tobą – wycedził przez zaciśnięte zęby chłopak – Zważ
na moje uczucia.
-
O przepraszam, ale ty wcześniej nie zważałeś na nic marudząc na niewygody –
odgryzła mu Amy – Czasem zastanów się nad tym co robisz, a później narzekaj i
rań innych.
-
Dobra – rzuciła Lavi wstając raptownie z łóżka – Skończcie z tym. Co się stało,
to się nie odstanie, więc przestańcie.
Lavi
odwróciła się z uśmiechem wymalowanym na ustach i z rękami założonymi za
plecami.
-
Chodźmy w jakieś przyjaźniejsze miejsce, bo raczej wątpię, że wystrój pokoju
Shikiego wam pasuje – dodała ruszając w stronę wyjścia – Jest tu takie jedno
miejsce, które chciałabym wam pokazać. Tam opowiem wam tyle, ile będę mogła.
-
Dobrze – odpowiedzieli chórem przyjaciele podążając za dziewczyną – Prowadź.
Przemierzyli długie korytarze wykute
w skale, aż wreszcie wyszli na otwartą przestrzeń. Przed ich oczami ukazał się
wielki sosnowy las, pachnący świeżym igliwiem i żywicą. Lavi ruszyła w
głąb przedzierając się przez zarośla. Skot z Amy powoli szli za nią oniemiali widokiem. Kiedy
przedarli się przez ostatnią turę kujących krzewów, zobaczyli wielkie drzewo
kwitnącej sakury[1]
rosnące na skraju niewielkiego krystalicznie czystego jeziorka.
-
Wow! – Krzyknęła Amy podbiegając bliżej wody – Jak to możliwe w środku zimy?
-
To część Shikiego – zaśmiała się Lavi siadając w korzeniach drzewa – Tu nie ma
zimy. Za to u Yuki panuje ona non stop.
-
Zaraz, zaraz – uciszył ją Skot ładując się obok niej – Nie rozumiem.
-
Spokojnie, wszystko wam wytłumaczę – uspokajała dziewczyna machając dłońmi
przed chłopakiem – Jeśli to mieści się w granicach tego, co mogę wam
powiedzieć.
-
Czyli nie możesz nam o wszystkim opowiedzieć? – Spytała Amy opierając się o
pień drzewa – Czemu?
-
To nie zależy ode mnie – tłumaczyła się smutno Lavi – Ojciec narzucił nam ten
zakaz, argumentując to tym, że to dla naszego bezpieczeństwa. Niestety fakt, że
Skot jest synem rodu Dark ogranicza mnie jeszcze bardziej.
-
A co to ma wspólnego z moją rodziną? – Spochmurniał Skot w złości wyrywając z
ziemi garść trawy – Nie prosiłem się na świat w tej rodzinie.
-
Wiem, ale niestety faktem jest, że do niej należysz – uśmiechnęła się ze
współczuciem Lavi – Znam cię na tyle, że wiem jakie są twoje odczucia na ten
temat. Widzisz, mój przypadek też jest skomplikowany. Jestem wyklęta.
-
Wyklęta? – Powtórzyli chórem zaskoczeni przyjaciele – Jak to?
-
Wszystko wam opowiem, choć sama do końca nie wiele rozumiem. Tak, więc zacznę
od początku. – Odpowiedziała dziewczyna wpatrując się w taflę niewzruszonej
wody jeziora – Pewnie ciekawi was dlaczego jestem teraz dziewczyną.
-
Dobrze myślisz – wtrąciła Amy, mącąc wodę w jeziorze kamieniem.
-
Pamiętacie opowieść starej Emmy? – Zapytała Lavi – Tą o bliźniętach.
-
Tak – odparł za dwójkę Skot – O tym masowym mordzie.
-
Tak, tę – zgodziła się Szósta – To moja historia. Jestem Michele, a Michael był
moim starszym bratem bliźniakiem. Tamtej nocy zginął osłaniając mnie przed
ciosem matki. Ja nie mogłam się z tym pogodzić. Przez dwa lata myślałam nad
tym, jak to odpokutować, aż wreszcie wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Postanowiłam żyć jako mój brat. Zmiana w chłopca nie była dla mnie
problemem, ponieważ do perfekcji opanowałam moc moją i brata. Tu raczej
przydała się ta druga. Zawsze byłam mierna i Michael mnie chronił. Pomimo
mojego słabego ciała okazało się, że posiadam zdolność uzdrawiania. Niestety
minusem w tym wszystkim był fakt brania na siebie bólu uzdrawianej osoby.
Ciężko to znosiłam, ale nie chciałam się poddawać i nadal pomagałam innym.
Michael mnie wspierał. Jako, że urodził się pierwszy, zyskał dużo siły
zabierając jej trochę mnie. Obwiniał się za to. Pewnie wydaje się wam to
dziwne, że w tak młodym wieku potrafiliśmy już tak dojrzale myśleć, ale mentalność
smoków różni się od ludzkiej. Rodzimy się z wiedzą potrzebną do przeżycia, a po
przez obserwację otoczenia, szybko się uczymy.
-
Czyli rodzicie się z doświadczeniem i wiedzą na miarę dorosłego człowieka. –
Stwierdził zaabsorbowany opowieścią Lavi Skot – Ciekawe.
-
Istnieje pewna legenda – kontynuowała Szósta – Opowiada ona o klątwie rzuconej
na mego ojca, Uroborosa. Polegało to na tym, że jeśli urodzą się w jego rodzie
bliźniaki, to będą one przeklęte. Jedno z nich umrze, zaś drugie niczym wampir
weźmie jego życie. Dlatego jestem wyklęta. Prawidłowo to Michael miał przeżyć,
bo to on był tym silnym. Ja powoli miałam słabnąć oddając swe siły witalne jemu
i umrzeć. Niestety wydarzenie z nocy, kiedy to zdecydowano nas zabić, wszystko
zmieniło. Michael poświęcając się dla mnie zmienił koło przeznaczenia,
sprawiając tym samym, że to ja przeżyłam przejmując jego moce. Ironia losu, co?
– Tu Lavi zaśmiała się gorzko, wrzucając przy tym kamień do wody – Shiki ledwo
mnie odratował. To dzięki niemu tu jestem. Ale wracając do mojej decyzji.
Zmieniłam się w Michaela by odpokutować jego poświęcenie żyjąc tak, jakby
to był on. Niestety ojciec skazał mnie na życie w nieświadomości i beztrosce
pieczętując moce i wspomnienia. Uszanował jednak moją decyzję, pozwalając żyć w
ciele chłopca. Tak więc narodziłam się na nowo jako Michael i w wieku pięciu
lat zostałam porzucona w pewnej rodzinie w Stanie Missouri. Dziwnym zrządzeniem
losu ludzie ci zginęli dwa lata później w wypadku samochodowym i tak trafiłam
do ich krewnych, mieszkających w waszym miasteczku Skot. To też było
ukartowane. Stałam się kartą przetargową w sporze między waszym rodem
a moim ojcem. Taki już mój los, jako przeklętego dziecka. Jednak nikt nie
wiedział, że to właśnie ja. Dopiero w różaną noc Adam odkrył mój sekret
pochodzenia. To jeden z powodów, dla którego wybrał mnie na ofiarę, z drugiej
strony zasłużyłam sobie – zaśmiała się cicho – Nieźle dawałam mu w kość naszymi
żartami.
-
To fakt – zachichotał Skot – Pamiętam, jak wsypałaś mu swędzący proszek do wszystkich
ubrań w walizce przed jego wyjazdem. Chciałaś mi tym udowodnić, że nawet on
może być postawiony w niezbyt komfortowej, a w raczej kłopotliwej sytuacji.
Pierwszy raz widziałem go w tak złym nastroju. Dostałem niezłe lanie, ale było
warto.
-
Przepraszam cię za to moje dziecinne zachowanie – skruszyła się Lavi – Dla mnie
to była zabawa, ale to ty obrywałeś. Choć raz pamiętam, jak zrywałyśmy z Amy
róże.
-
Tak, dla żartu potrzebowałaś ich kolców – wtrąciła Amy – Przyłapał nas wtedy
Adam i nieźle skrzyczał. Przypominam sobie, że dziwnie się zachowywał.
-
Jak już o tym wspominasz, to też coś mi świta – zastanawiała się Lavi – Mocno
poharatałam sobie ręce kolcami róż. On wtedy pod pretekstem opatrzenia ran
zlizał krew z mojej dłoni.
-
To było dziwne, wtedy nie miałyśmy pojęcia, że jest wampirem – wcięła się jej w
słowo Amy – Mieliśmy wtedy po osiem lat i się tym tak nie przejęliśmy. To taki
wiek.
-
O matko! – Krzyknęła Lavi uświadamiając sobie pewną rzecz – On wtedy już
wiedział!
-
W sumie, jak o tym pomyśleć, gdzieś w tym okresie nalegał bym częściej cię
zapraszał – westchnął Skot – Ale byłem głupi. To ja cię przyprowadziłem do
jaskini lwa. Do tamtego czasu nie bywałaś u nas w domu i tylko bawiliśmy się na
zewnątrz. Żarty robiliśmy głównie w ogrodzie, a z tym proszkiem było tak,
że zakradłaś się do bagażnika samochodu Adama.
-
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – zaśmiała się Lavi – Może wróćmy do
moich wyjaśnień, choć tą dygresją uświadomiliśmy sobie co nieco.
-
Ta – Rzucił podminowany trochę Skot. – Kontynuuj.
-
Wracając – powiedziała mącąc kamieniem wodę jeziora – Jestem szóstą córką
smoka, do tego wyklętą. Moją mocą jest uzdrawianie, zaś po Michaelu
odziedziczyłam zdolność stwórcy. W skrócie kontroluję życie. Poznaliście parę
Pierwszych dzieci Uroborosa – Yuki i Shikiego. Niestety nie mogę wam
opowiadać o moim rodzeństwie. Ta dwójka pozwoliła mi powiedzieć tylko tyle o
sobie. Ja nazywam się Lavi, ale nie obrażę się, jak będziecie wołać na mnie
Miki.
-
Lavi? – Zdziwiła się Amy – Trochę dziwne imię.
-
Z tego co wiem, pochodzi z francuskiego słówka „la vie” znaczącego życie.
– Tłumaczyła Lavi – Shiki nadał mi to imię, a Michael przemianowany został na
Shoona.
-
Naprawdę jesteś kochana – zamyśliła się Amy, uśmiechając głupkowato w
przestrzeń – Masz ciekawe rodzeństwo.
-
Prawda? – Zaśmiała się zadowolona Lavi – Są fajni i bardzo ich lubię. Boleję
tylko nad tym, że nie mogę wam o nich opowiedzieć.
-
Trochę kicha – zaśmiał się Skot – Ale nie szkodzi. Powiedziałaś nam tyle ile
mogłaś, a to się liczy najbardziej.
-
Dzięki za zrozumienie – ucieszyła się podniesiona na duchu dziewczyna –
Niestety niedługo musimy stąd odejść.
-
W porządku – przystał na to Skot, a Amy posłała zrozumiałe spojrzenie –
Będziemy kontynuować naszą wyprawę.
-
Racja – zgodziła się zadowolona Lavi – Ale najpierw zostaniemy troszeczkę u
Emmy. Biedaczka ciężko zniosła wizytę Shikiego.
-
Zgoda, ale nie dłużej niż tydzień – wyjaśnił Skot – Ta wioska jest pod
jurysdykcją wampirów i wcześniej czy później odkryją naszą tożsamość, donosząc
Adamowi o naszej pozycji.
-
Wiem – przyznała Lavi – Ryzyk fizyk, nie?
-
Wieczny ryzykant – westchnęła Amy – i głupiec.
-
Trochę więcej adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło – wyszczerzyła się Lavi
zadowolona ze zgody przyjaciół – A poza tym, nie skapną się zbyt szybko, bo
Adam nadal myśli, że jestem chłopakiem.
-
Tu się zdziwi – zachichotał Skot zakrywając dłonią usta – Ciekaw jestem jego
miny.
-
No – zawtórowały mu Amy z Lavi – Ciekawe.
Po
wspominkach trwających jeszcze kilka godzin, wrócili do pokoju Pierwszego,
który spał w swoim łóżku.
-
Kiedy tak śpi, nie wygląda tak strasznie – wyszeptała Amy do Lavi – Ale co
teraz?
-
Bądźcie cicho i chodźcie za mną – nakazała ledwo słyszalnym głosem Szósta – Na
paluszkach.
Zaprowadziła
ich do pomieszczenia znajdującego się po drugiej stronie pokoju Shikiego. Było
jasne i wypełnione zapachem lawendy. Pośrodku pokoju wisiała huśtawka opleciona
bluszczem, a po prawej stronie pod ścianą widniało ogromne łóżko z baldachimem.
-
To mój pokój – oświadczyła Lavi siadając na huśtawce – Mieszkam tu, gdy wracam.
Boję się samotności i ciemności. Dlatego jest tu jak jasno. Kiedy byłam mała,
Shiki spał ze mną.
-
Nie miałem wyjścia – rzucił ziewając mężczyzna stojący w wejściu – Uczepiłaś
się mnie, jak rzep psiego ogona.
-
No, tak – zaśmiała się dziewczyna – Ale jakoś nie protestowałeś.
-
Myśl co chcesz – mruknął Shiki odwracając się tył zwrot – Ja idę spać dalej. I
radzę wam być cicho, bo jeśli obudzi mnie hałas, to nie chciałbym być w waszej
skórze.
Mówiąc
to spojrzał wymownie na Skota, który zdziwiony i lekko przestraszony wyrazem
twarzy mężczyzny zapomniał języka w gębie.
-
Oj, nie strasz – rzuciła Lavi – i idź spać. Nikt tu cię nie obudzi. My też
zaraz się kładziemy, a jutro odchodzimy.
-
Odchodzisz?! – Osłupiał Shiki – Tak szybko?!
-
Wiem, że ojcu nie na rękę jest moja obecność tutaj. – Odparła Lavi huśtając się
lekko – Będę tu wpadać co jakiś czas, więc się
mnie tak szybko nie pozbędziesz.
-
A rób co chcesz – machnął Shiki wychodząc z pokoju – Nigdy nikogo nie słuchasz
i robisz wszystko po swojemu.
-
Za to mnie kochasz – zaśmiała się Lavi – Co nie?
-
Ta, ta – usłyszeli mruknięcie zza zamykanych drzwi – Dobranoc.
-
Dobranoc – rzucili wszyscy w odpowiedzi.
* * * * * *
-
Panie, wróciłeś z dużym opóźnieniem – zauważył Rook witając Adama w gabinecie –
Czy coś nie tak w Europie?
-
Małe kłopoty w porozumieniu z zachodem, ale wszystko się rozstrzygnęło w
bezkrwawy sposób – westchnął zmęczony podróżą Adam siadając w fotelu za
biurkiem – Lepiej powiedz mi Rook, dlaczego nie wykonałeś dobrze powierzonych
ci obowiązków.
Rook
zaczął się wić w boleściach, kiedy Adam rzucił nim o podłogę i przygwoździł do
niej mieczem.
-
Wybacz – jęczał sługa – Nie doceniłem twego młodszego brata, panie.
-
Skot – wysyczał Dark ponownie siadając w fotelu – Głupi dzieciak. Powiedz, jak
stoicie z poszukiwaniami?
-
Na razie nie ma żadnych śladów, ale prędzej, czy później popełnią błąd –
raportował Rook ściskając zranione miejsce – Wtedy już się nie wymkną.
-
Czy muszę robić wszystko sam? – Westchnął przeciągle Dark bawiąc się
zakrwawionym ostrzem – Jutro ruszam w pościg, dlatego przygotuj wszystko do
podróży.
-
Dobrze, panie – przytaknął sługa wybiegając z gabinetu.
-
Pożałujecie swojego czynu – powiedział do siebie Adam rzucając miecz z tak
wielką siłą, że wbił się do połowy w ścianę – Skot, Miki, Amy, na waszym miejscu
już bym się bał.
[1] Sakura – drzewo wiśni.
Hej,
OdpowiedzUsuńoj Adam bardzo wkurzony, poznaliśmy trochę więcej o Lavi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia