czwartek, 30 stycznia 2014

Research



II

Szarość nocy okryła już w większości śpiące miasto. Opustoszały teren jednostki wojskowej oświetlał jedynie blady księżyc od czasu do czasu przysłaniany zbłąkaną chmurą. Znajdowało się tam wiele budynków w nieużytku, które jakby wynurzały się z pomroki późnej pory dnia. Stwarzały idealne miejsce na schronienie. W jednym ze środkowych pomieszczeń, najbardziej oddalonego od drogi i stróżówki ochrony gmachu, rozbłysło światło lamp. Wszedł tam krótko ostrzyżony mężczyzna około czterdziestki. Jak dotąd śpiący w sąsiednim pokoju żołnierz, na czuja zerwał się z prowizorycznego posłania, na które składał się materac i koc. Wybiegł z bronią w ręku i wycelował ją w intruza.

- Pan generał już wrócił?! – Zdziwił się żołnierz opuszczając broń. – Proszę mi wybaczyć, ale wziąłem pana za intruza.

- Spocznijcie żołnierzu – mruknął do podwładnego mężczyzna, obrzucając go zimnym spojrzeniem – Gdybyście czuwali tak, jak śpicie, to nie musiałbym się martwić o nasze schronienie.

- Co skłoniło generała do tak szybkiego powrotu? – Spytał młody chłopak z czarnymi dredami, nie odrywając oczu od ekranu swojego laptopa. – Czyżby spacer okazał się być nieco nudnym zajęciem w tej dziurze? Kiedy ruszamy dalej?

- Nie zapędzajcie się tak sierżancie Ohara – uciszył chłopaka mężczyzna groźnie na niego łypiąc surowym wzrokiem. Para przenikliwych niebieskich oczu zmroziła krew odbiorcy spojrzenia, który natychmiast spokorniał. – Dotychczas myślałem podobnie do was Ohara, jednak ku mojemu zaskoczeniu znalazłem w tej polskiej prowincji coś ciekawego. Rozgośćcie się chłopcy, bo zabawimy tu nieco dłużej.

- Twój humor diametralnie uległ zmianie Bishop. – Zauważył, siedzący dotychczas cicho w jednym z kątów, blond włosy nastolatek. Jako jedyny nie bał się swojego dowódcy i nie wyrażał się do niego z szacunkiem. – Czyżbyś planował powiększyć naszą wesołą gromadkę o jeszcze jedną niewinną duszyczkę?

- No ba! – Wybuchnął śmiechem mężczyzna. – Jak dobrze mnie znasz Black?

- Przejrzałem cię już w Sudanie – Stwierdził chłopak rzucając w swojego generała nożem. – Przy naszym pierwszym starciu. Jedynie walka pozwala dogłębnie poznać przeciwnika. Jesteśmy podobni, dlatego zgodziłem się do ciebie przyłączyć. Jednak w każdej chwili wszystko może się zmienić.

- Nie dasz mi zapomnieć, co? – Westchnął mężczyzna przechwytując rzucony w jego kierunku nóż. – Jak zwykle celujesz w mój ślepy punkt, ruch godny twojej prawdziwej tożsamości. Nie bój się, nikomu jej nie zdradzę.

- To kogo tym razem mamy sprawdzić? – Wtrącił się rudowłosy mężczyzna z książką w ręku. – Z dobrego humoru generała wnioskuję, że to ciekawy przypadek.

- W rzeczy samej sierżancie Kos – przyznał generał się uśmiechając – Znalazłem coś interesującego i szczerze chcę to dostać w swoje ręce. Mała, obfita w kolce różyczka.

- Kwiatek?! – Zdębiał stojący na uboczu żołnierz. – Pan generał chce kwiatka?

- Nie, ty imbecylu – roześmiał się Black – Choć z drugiej strony, może wręczę ci bukiet czarnych róż przy naszym rozstaniu Bishop.

- Nie żartuj w ten sposób z naszego dowódcy Swen – Zrugała go wchodząca do pokoju czarnowłosa dziewczyna – Czy dobrze słyszę dowódco? Masz zamiar z rekrutować dziecko płci żeńskiej?

- Słuch cię nie myli Elizo – odparł spokojnie generał, zapalając papierosa – Ale przed tym, musimy ją trochę poobserwować.

- Dziecko?! – Zdumiał się Ohara. – W jakim wieku?

- Dziesięć lat – rzucił generał wypuszczając dym z płuc – Podobnie jak my, jest nowa w tym mieście.

- Smarkula po przejściach – mruknął nie dowierzając Ohara – to jakiś żart?

- Jeśli próbujesz kwestionować moją decyzję, to lepiej zamilcz – zrugał podwładnego generał – To dziecko ma większy zasób słów niż niejedno z was, a do tego posiada pewną zdolność, o której chciałbym dowiedzieć się nieco więcej. Ty Ohara, masz przedrzeć się przez jej dotychczasowe życie, za to Kos, wcieli się w rolę jednego z jej nauczycieli. Jesteś Polakiem, dlatego nie będziesz wzbudzał podejrzeń. Kapitan Kira zajmie się formalnościami.

- A co ze mną? – Przypomniał się z drwiną w głosie blondyn w kącie. – Jakie zadanie wyznaczysz mi generale?

- Wszystko w swoim czasie Black – zastopował chłopaka dowódca – Na razie siedź grzecznie na dupie i czekaj.


Agata wraz z jej mamą przez całą drogę do domu nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa. Zajechały pod jeden z domów jednorodzinnych znajdujących się pomiędzy dwoma cmentarzami komunalnymi. Dziewczynka wysiadła z auta i w milczeniu przyglądała się okolicy.

- I jak? – Spytała ją mama z wymuszonym uśmiechem wskazując dom. – Co o tym sądzisz?

- Ciekawa lokalizacja – stwierdziła Agata siląc się na miły ton głosu. Była zmęczona podróżą i, według niej bezsensowną, rozmową z nieznajomym mężczyzną. – Cisza, spokój i z dala od większości ludzi. Może być.

- Zobaczysz, wnętrze domu jest obłędne – zapewniała matka, popychając córkę w stronę budynku – Tym razem mamy dużo wolnego miejsca i każde z was będzie miało swój własny pokój.

- To fajnie – ucieszyła się Agata momentalnie się ożywiając – Pierwszy raz będę miała swój własny pokój. Chodźmy już.

- A co z walizką? – Przypomniała jej o bagażu mama. – Zapomniałaś?

- Nie, nie zapomniałam – sapnęła dziewczynka, otwierając bagażnik samochodu. Skinęła na walizkę, a ta wyskoczyła z pojazdu i stanęła przy jej nogach. – Już.

- Kochanie, mówiłam abyś nie nadużywała tych swoich zdolności. – Zganiła ją kobieta z groźną miną. – Po pierwsze, ktoś mógłby cię zobaczyć, a po drugie, nie wiemy co się z tobą dzieje podczas, gdy korzystasz z tych mocy. Boję się, że ktoś mógłby mi cię zabrać.

- Przepraszam. – Agata spuściwszy głowę dała matce do zrozumienia, że żałuje. – Ale prawo nie pozwoli chyba na to?

- Gasiu, prawo polskie interpretowane jest na różne sposoby. Wiesz też, że przepisy się naciąga. – Tłumaczyła córce. – Ludzie to podłe stworzenia, a czasem i głupie. Niszczą to, czego nie rozumieją, uznając to za złe.

- Czyli, że uznają mnie za potwora i zniszczą? – Spytała cicho dziewczynka markotniejąc. – Wybryk natury nie godny egzystencji.

- Nie jesteś żadnym wybrykiem natury, czy potworem, jasne!? – Zdenerwowała się kobieta, potrząsając córką. – Jesteś moim dzieckiem i nazywasz się Agata Aliud.

- Moje imię i nazwisko nic nie zmieni mamo – mruknęła w zamyśleniu Agata – Tylko ty postrzegasz mnie, jak dziecko, znając prawdę. Inni postrzegają mnie, jak dziwadło, bądź potwora. Cały czas ktoś daje mi do zrozumienia, że w ogóle nie pasuję do tego świata. Mam dziesięć lat, a każecie mi z tatą zachowywać się, jak ktoś dorosły. Przez to nie potrafię znaleźć swojego miejsca.

- Chcemy cię jedynie chronić! – Krzyknęła kobieta. – Czego ty chcesz?

- No nie wiem, zrozumienia? – Rzuciła smutnie dziewczynka. – Tylko tyle.

- Zrozumienia?! – Matka chwilowo została zbita z tropu. – Wiesz, że to idzie w obie strony?

- Wiem – odpowiedziała Agata – Ja cię rozumiem i mam świadomość tego, jak ciężko jest ci utrzymać trójkę dzieci i siebie. Wiem też, że czasem żałujesz moich narodzin, tata tak samo. Dajcie mi czasem do zrozumienia, że jestem niechcianym dzieckiem. Rozumiem was i pewnie na waszym miejscu myślałabym podobnie, dlatego nie mam o to żalu.

- Może byście tak weszły do domu i tam dokończyły tę kłótnię, zamiast wzbudzać ciekawość sąsiadów! – Zawołał z okna ciemnowłosy chłopak. – Lepiej trzymać tego cudaka pod kluczem w piwnicy, tam gdzie nie ma okien. Wtedy chociaż będzie pewność, że nic nie zrobi i nie przyniesie nam wstydu.

- Przestań mówić w ten sposób o siostrze, Tobiaszu! – Zganiła syna kobieta. – Jeśli masz coś do powiedzenia, to zamknij okno i zejdź na dół, do salonu.

- Powiedziałem co chciałem, a okna nie zamknę, bo gorąco – rzucił chłopak znikając za firanką.

Agata pogrążona w myślach ruszyła w stronę frontowych drzwi, jej mama kroczyła tuż za nią. Kiedy weszła do środka, ujrzała przestrzenne wnętrze domu. Wszędzie panowały ciepłe, pastelowe barwy i porządek. Dziewczynka była pod wrażeniem, bo dotychczas z reguły zajmowali podrzędne mieszkania w obskurnych blokach, na które było stać jej mamę w dużych miastach. Orneta była małą mieściną, więc tym razem mogli zamieszkać w normalnym domu.

- Wow – szepnęła oniemiała dziewczynka – naprawdę wielki.

- Mała odmiana, co nie? – Zapytał ją Oskar, drugi z braci, ten najstarszy. W odróżnieniu od Tobiasza, on jej nie dogryzał, tylko wspierał. – Co to za smutna minka?

- Tobiasz – sapnęła zmęczona Agata – On mnie nie znosi, podobnie jak tata.

- Co? – Para szarych oczu Oskara skierowała się na twarz siostry. – Powiedział ci coś?

- Nie. – Rzuciła siląc się na uśmiech dziewczynka. – Zresztą nie ważne.

- Jak chcesz – westchnął Oskar kierując się w stronę schodów – W takim razie zaprowadzę cię do twych komnat królewno.

- Wariat z ciebie. – Agata chwyciła walizkę i ruszyła za bratem, pozostawiając za sobą mamę. – Od razu położę się spać, jakoś kiepsko się czuję.

- A co z kolacją? – Zmartwiła się mama. – Powinnaś coś zjeść. Z tego co wiem, to od rana nie miałaś nic w ustach.

- Nie jestem głodna, a poza tym myślę, że wyjdzie mi to raczej na dobre – odparła sennie wspinając się na schody – Ostatnio i tak nie mam apetytu.

- To nie zdrowe, wiesz? – Zwrócił jej uwagę Oskar. – Powinnaś posłuchać mamy i wrzucić coś na ruszt. Masz dopiero dziesięć lat i nadal rośniesz.

- Wiem to – westchnęła zmęczona Agata – Nic nie poradzę na to, że nie chce mi się jeść. Kiedy widzę jedzenie, zbiera mi się na wymioty i zaczyna boleć brzuch. Zresztą nie ma o czym mówić.

- Właśnie, że jest – wtrąciła rozgniewana mama – To niebezpieczne. Możesz się poważnie rozchorować. Co się wydarzyło u ojca?

- Nic. – Skłamała matce chcąc skończyć rozmowę. – Nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Po prostu im przeszkadzałam, dlatego wróciłam. Wam też przeszkadzam?

- Przeszkadzasz i to bardzo – oświadczył z góry Tobiasz – Komu niby potrzebne takie cudaczne i pulchne smarkule?

- Rozumiem – Agata poczuła, jak z nerwów ściska jej żołądek, a do oczu napływają łzy. Wytarła je rękawem i zmusiła się do uśmiechu. – Nie kopie się leżącego, ale nie szkodzi, przecież i tak nigdy nie należałam w pełni do tej rodziny.

- Chodź – Oskar pociągnął ją za sobą, jakby bojąc się, że zawróci i ucieknie z domu. W pierwszej chwili miała taki zamiar, ale doszła do wniosku, że byłoby to z jej strony mocno niedojrzałe. Pozwoliła się więc zaprowadzić do swojego pokoju. – Mam nadzieję, że w twojej głowie nie roją się głupie myśli. Wiem, jak ciężko jest ci się zmagać z dziecinnymi komentarzami Tobiasza na twój temat. On obwinia cię o rozstanie rodziców. Szukał kozła ofiarnego i znalazł ciebie. – Starał się ją pocieszać Oskar w drodze do pokoju, który znajdował się po słonecznej stronie domu. Było tam jej łóżko i wygodny, głęboki fotel, idealny do czytania książek w zimowe wieczory. Tuż za  nim stał regał wypełniony jej ulubionymi wolumenami. Dziewczynka nie mogła już tłumić łez i zwyczajnie się rozpłakała. Brat ją przytulił i, jak miał to w zwyczaju, gładził jej grube, miękkie brązowe włosy. – To jest właściwa reakcja, więc nie tłum tego w sobie. Zdrowo jest czasem tak popłakać. Jestem dumny, że mam tak uroczą siostrzyczkę, a dzięki tym fikuśnym zdolnościom, mogę pochwalić się twoją oryginalnością. Powiesz mi teraz, jak było u ojca?

Dziewczynka usiadła po turecku na łóżku, a po chwili zastanowienia kiwnęła głową na zgodę.

- W sumie, to było jak zwykle. – Odparła cicho. – Narzekania, krzyki, wyzwiska. Jednak, gdy tata uderzył mnie i oświadczył, że najlepiej byłoby gdyby mnie w ogóle nie było… Po prostu wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Spędziłam noc na dworcu, a potem jakoś wyżebrałam kasę na bilet do Ornety. Jakiś chłopak pozwolił mi od siebie zadzwonić do mamy, by poinformować ją o moim przyjeździe. To cała historia. Ja naprawdę nie chcę nikomu zawadzać, czy to możliwe?

- Widzę, że przeszłaś dwa tygodnie piekła na ziemi. – Podsumował w skupieniu Oskar. Miał osiemnaście lat i był o trzy lata starszy od Tobiasza. Agata zauważyła błysk wściekłości w jego szarych oczach. – Ten bydlak w ogóle nie powinien nazywać siebie ojcem. Zranił mamę, romansując z Anną, a teraz krzywdzi i ciebie, swoją córkę.

- Nie mów tak – uspokajała brata – To nic nie da. Jest moim niby biologicznym ojcem, czego nie da się zmienić. Darzymy się jakimiś tam uczuciami, chyba.

- Sama nie wierzysz w to, co mówisz – zauważył Oskar – Zauważ, że pozytywne uczucia w pewnym momencie zmieniają się na te negatywne.

- Twierdzisz, że powinnam go znienawidzić? – Spytała ziewając.

- Nie – Oskar ruszył w stronę drzwi – Ja jedynie zwracam twoją uwagę na istotną zmienność uczuć ludzkich. Tym akcentem zakończymy naszą rozmowę. Łazienkę i ubikację masz zaraz obok swojego pokoju. Miłych snów.

- Dobrej nocy – pożyczyła bratu, który zniknął za drzwiami. Chwilę siedziała w milczeniu, aż nie wiedzieć kiedy, zasnęła.

Wzburzony Oskar nie kryjąc swej złości, wszedł do kuchni, gdzie siedział Tobiasz z matką. Starał się utrzymać w ryzach większą część gniewu, widząc zmęczoną twarz swojej rodzicielki. Naprawdę się starał, jednak nie wyszło.

- Smarkaty cudak już w łóżeczku? – Mruknął z ironią Tobiasz. – Popłakało się stworkowi, co nie?

Oskar zlekceważył wcześniejsze niedojrzałe uwagi brata, jednak tym razem nie wytrzymał i tłumiona dotychczas wściekłość znalazła ujście. Swój gniew zamiast na Tobiasza, ostatecznie skierował na matkę.

- Nigdy więcej nie waż się wysyłać małej do tego drania! Słyszysz mamo? – Powiedział przez zaciśnięte zęby, jednocześnie uderzył pięścią w stół. – Mało cię zranił? Chcesz żeby ranił i ją? Ona ma dopiero dziesięć lat do cholery!

- Wiesz, że nie miałam wyjścia – usprawiedliwiała się matka – Zagroził, że jeśli nie wyślę jej do niego tym razem, to wystąpi ze skargą do sądu.

- On tylko udaje troskliwego ojca, nic więcej – Oskar nie krył swojej niechęci do tego mężczyzny. Chłopak był jego pasierbem, co pogłębiało przepaść. – Tak bardzo skrzywdził małą, dlatego pytam, po co ta szopka?

- Zamknij się! – Wrzasnął Tobiasz wstając z krzesła. – Przestań oczerniać tatę! Ten cudak pewnie zasłużył…

- Lepiej zamilcz, bo sam nie wiesz co mówisz. – Odparł Oskar z pogardą w głosie. – Co takiego dziesięcioletnie dziecko musiało zrobić, by wyrzucić je z domu?! Ona spała na dworcu i żebrała na bilet do domu! Jesteś jego wart, nieodzowny synalek tatusia, który lubi dręczyć małe dzieci. Skoro tak ci go brak, to jedź i z nim zamieszkaj. Ale zaraz, on już ciebie nie potrzebuje, bo przecież znalazł sobie o wiele lepszą rodzinę.

- Oskar! – Krzyknęła matka, próbując uciszyć syna. – Zamilcz dziecko.

- Niby czemu mam to zrobić? – Spytał chłodno chłopak. – Nie myślisz, że najwyższy czas oświecić tego osła? Należy jasno powiedzieć, jak było naprawdę. Niech wreszcie dorośnie i przestanie o wszystko winić osoby wokół niego, nie widząc ani krzty winy w sobie.

- Nie – protestowała kobieta z bólem wymalowanym na twarzy – Jeszcze nie czas.

- Nie czas? – Zakpił Oskar. – A kiedy takowy nastąpi? Ja dowiedziałem się wszystkiego mając siedem lat. Ty nawet nie zorientowałaś się, że Agata zna prawdę od ponad trzech. A Tobiaszek jeszcze nie dorósł? To jakieś kpiny.

- Błagam, uspokój się synku – Prosiła prawie płacząc kobieta – Co w ciebie wstąpiło?

- Po prostu skończyła się moja cierpliwość względem tego bydlaka. Znosiłem jego obecność, gdy byliście razem, choć czułem jakim fałszywym człowiekiem jest. Nic nie mówiłem, kiedy rozstaliście się i podzielił naszą rodzinę. Jednak mam dość siedzenia i patrzenia, jak znęca się nad Agatą. Dla niego liczą się jedynie pieniądze i zyski płynące z jego szemranych interesów.

- Tata taki nie jest! – Upierał się Tobiasz broniąc ojca. – On nas kocha.

- Niech ci będzie – Oskar ustąpił widząc, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi – Widzę, że każdy usypał swój własny szaniec. Moje słowa jedynie odbijają się od utworzonych przez was ścian.

- To też i twój ojciec – wtrącił Tobiasz.

- Lepiej będzie pominąć moje zdanie na ten temat. – Oskar dygocąc ze złości ruszył w stronę wyjścia z kuchni. – Straciłem apetyt, więc pójdę spać.

- Co zamierzasz robić jutro? – Spytała pleców syna matka. – Powiesz?

- Zabiorę Agatę na spacer po mieście – Oskar wziął głęboki wdech i odwrócił się z diametralnie zmienionym stanem emocjonalnym. Teraz wydawał się być ostoją spokoju i nawet zdołał się uśmiechnąć. – Pokażę jej nowy dom.

Po tych słowach wbiegł po schodach na górę, pozostawiając Tobiasza z matką w kuchni. Po chwili usłyszeli trzaśnięcie drzwi jego pokoju.

- O czym on mówił mamo? – Zapytał Tobiasz nieco oszołomiony wcześniejszą wrzawą brata. – O jakiej prawdzie nie mam żadnego pojęcia?

- Nie słuchaj brata, gdy jest w takim stanie – poleciła synowi matka – Zmartwił się złym samopoczuciem waszej siostry, dlatego musiał się na kimś wyżyć.

- Czemu wszyscy przejmują się tym cudakiem? – Burknął niezadowolony chłopiec. – Gdyby nie ona, to pewnie nadal miałbym normalną rodzinę. Jej pojawienie się wszystko zniszczyło. Nie cierpię tego grubego smarka.

- Przestań tak mówić o swojej siostrze – Zganiła syna kobieta siadając naprzeciwko – Może jest nam ciężko z jej powodu, ale trzeba ją akceptować, rozumiesz?

- Nie – rzucił chłopak wstając od stołu – I nie chcę.

Obrażony opuścił kuchnię, pozostawiając tam matkę. Kobieta rozpłakała się, dając tym upust własnej frustracji.

Słońce wyłoniło się zza horyzontu rozpoczynając nowy dzień. Wpadające przez szpary żaluzji jego ciepłe promienie, delikatnie muskały twarz śpiącej jeszcze dziewczynki. Punkt ósma, Oskar wparował do sypialni siostry i na oścież otworzył tam okno, wpuszczając do środka rześkie, poranne powietrze.

- Wstawaj śpiochu! – Zawołał radośnie budząc siostrę. – Nie trać tak pięknego dnia.

- A muszę? – Dziewczynka mruknęła sennym głosem, jednocześnie nasuwając na głowę kołdrę. – Nie mogę dłużej pospać?

- Nie marudź i wstawaj – Chłopak ściągnął z siostry kołdrę, odsłaniając jej skuloną pozycję. – Podnoś się i biegnij umyć buzię. Kiedy to zrobisz, zejdziesz na śniadanie.

- Po co to wszystko? – Agata apatycznie podniosła się do siadu i przeciągle ziewnęła. – Nie masz nic lepszego do roboty? Spotkania z jakimiś kumplami, czy coś w tym stylu?

- Nie – Oskar podszedł do siostry i prztyknął ją w nos. Następnie jeszcze bardziej roztrzepał jej włosy. – Zaplanowałem cały ten dzień specjalnie dla ciebie, więc się nie ociągaj.

- Naprawdę?! – Zdumiała się Agata. Chwilę wpatrywała się w brata, jakby analizując jego postawę i słowa. Nagle jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. – Będę gotowa za kilka minut.

Po kwadransie zeszła na śniadanie ubrana w swoje ulubione ogrodniczki, T-shirt w paski i koszulę w kratkę na krótki rękaw. Usiadła przy stole i nalała sobie z dzbanka świeżo zaparzonej herbaty, za to nie ruszyła jedzenia.

- Czemu nie jesz? – Zaniepokojony Oskar zmierzył ją badawczym spojrzeniem. – Musisz dostarczyć swojemu ciału witamin i minerałów, inaczej osłabisz je całkowicie.

- Ja po prostu nie mam chęci do jedzenia – tłumaczyła dziewczynka – Nie rozumiem skąd ta blokada, ale spróbuję zjeść dla ciebie, ok?

- Nie zmuszaj się dla mnie, tylko dla siebie – westchnął chłopak mierzwiąc jej włosy, następnie włożył jej na talerz tost z serem i pokrojone pomidory. – Musisz to zjeść, inaczej nici ze spaceru.

- Ale… – Chciała negocjować, jednak srogie spojrzenie brata utwierdziło ją w przekonaniu, że nic to nie da. Zrezygnowana wypuściła z płuc powietrze, po czym wzięła jeden kęs sałatki i gryz tostu. Po około dwudziestu minutach, udało jej się wyczyścić talerz, czym zadowoliła brata. Popatrzyła na niego uważnie, po czym wypowiedziała na głos swoje myśli. – Opiekujesz się mną odkąd pamiętam, nie masz mnie czasem dość?

- Nie, bo twoje towarzystwo sprawia mi przyjemność – Odpowiedział łagodnym głosem w lekkim uśmiechu, po czym ostrożnie odgarnął z jej oczu przydługą grzywkę. – Nie wiesz, jak wiele światła wprowadzasz w moje życie. Zajmuję się tobą niemal od dnia twoich narodzin i zawsze czuwałem przy tobie. Przez to znam każdy skrawek twojego ciała i wiem, gdzie i jak nabyłaś poszczególne blizny i siniaki.

- Pewnie sprawiałam sporo kłopotów tobie i mamie – stwierdziła w zamyśleniu Agata – Jestem złym dzieckiem.

- Żadne z tych rzeczy – zaprzeczył jej Oskar – Od dnia narodzin, byłaś nad wyraz spokojnym dzieckiem. Rzadko płakałaś, czym dawałaś wszystkim spać w nocy. Pokochałem się tobą zajmować niemal tak samo, jak twoją osobę.

- Dziękuję za słowa otuchy – posłała bratu wdzięczne spojrzenie – Ty zawsze pocieszasz mnie w ciężkich chwilach. Skąd bierzesz te wszystkie dobre słowa? Wyciągasz je z rękawa?

- Gdybym cię nie znał, uznałbym to za perfidną złośliwość, jednak jesteś zbyt szczerą osóbką – pogładził jej włosy i wstał od stołu – Biegnij umyć zęby, a ja w tym czasie pozmywam. Za kwadrans wychodzimy, więc postaraj się wyrobić do tego czasu.

Agata wstała i ruszyła w stronę schodów. Łazienka była wolna, więc bez problemu umyła zęby wedle prośby brata. Następnie posłała łóżko i otworzyła szerzej okno, w celu wywietrzenia powstałego po nocy zaduchu. Kiedy skończyła, zbiegła szybko do frontowych drzwi. Oskar czekał na nią przy schodach, dlatego od razu wyszli z domu. Zapowiadała się naprawdę świetna pogoda, co cieszyło dwójkę spacerowiczów.

- Jak wyglądają nasze plany na dzisiaj? – Dociekała ożywiona dziesięciolatka. – Gdzie mnie zabierzesz? Dokąd idziemy?

- Przystopuj trochę z tymi pytaniami – stopował ją w śmiechu brat – Najpierw pokażę ci miasto i szkołę, do której zapisała cię mama. To powinno na razie zaspokoić twoją ciekawość.

- A jest tu biblioteka? – Dopytywała się dziewczynka. – I księgarnia?

- Są i biblioteka i księgarnie – odpowiedział uśmiechając się Oskar – Twój entuzjazm jest zaraźliwy, wiesz?

- Cieszę się, że spędzam z tobą czas – Agata obdarzyła brata stęsknionym spojrzeniem – Ostatnio prawie w ogóle się nie widywaliśmy, a jak w październiku wyjedziesz na studia, to znowu cię stracę.

- Nie martw się tym mała – pocieszał siostrę – Wystarczy, że zadzwonisz, a rzucę wszystko i przyjadę ci pomóc. Teraz jednak ciesz się chwilą, ok?

- Dobrze – przystała na to dziesięciolatka – Obiecuję dzwonić jedynie w ostateczności i tylko w ważnych sprawach.

- Przestań być przy mnie taka dojrzała. – Delikatnie pacnął ją w czoło. – Nie jesteś osobą dorosłą, a jedynie dzieckiem. Powinnaś być sobą, czyli dziesięciolatką.

- Tyle, że ja nie wiem jak – zasępiła się Agata – Odkąd pamiętam kazano mi zachowywać się dojrzale, jakkolwiek to brzmi.

- Po prostu się baw i ciesz wakacjami letnimi – poradził jej Oskar – Reszta sama przyjdzie.

- Mam wyluzować? – Uśmiechnęła się w zamyśleniu. – Ok, spróbuję.

- W rzeczy samej. – Potwierdził chłopak. – To dobre nastawienie, i tak trzymaj.

Zwiedzanie miasta zajęło im pół dnia. Agata bawiła się tak dobrze, że zapomniała o swoich zmartwieniach. Wrócili na obiad do domu, a potem Oskar zabrał siostrę na dalszą wyprawę do lasu, nieopodal ich domu. Zaprowadził ją pod wielką górkę, a raczej zarośnięty wał ziemi. Z początku nie miała zielonego pojęcia co to jest, jednak kiedy wdrapali się na jej szczyt, od razu zgadła gdzie są.

- To opuszczona strzelnica pancerna, prawda? – Upewniała się siadając na trawie i patrząc w widoczne zarysy dawnej strzelnicy wojskowej. Wszystko było mocno zarośnięte. – Siedzimy na wale zatrzymującym pociski.

- Fajne miejsce, prawda? – Zapytał w zamyśleniu Oskar. – Gdy po raz pierwszy tu trafiłem, pomyślałem o tobie. Panuje tu cisza i spokój, a do tego nikt tu się nie zapuszcza. Możesz ćwiczyć w tym miejscu swoje zdolności.

- Mama nie pozwala mi ich używać – zauważyła Agata mierząc brata badawczym spojrzeniem, jakby chcąc sprawdzić jego reakcję – Twierdzi, że powinnam kryć się z moją innością.

- Dobrze wiemy, że mimo zakazu używasz swoich mocy – uśmiechnął się Oskar patrząc na siostrę z wyzwaniem w oczach – Jesteś kim jesteś, a te zdolności są częścią twojej tożsamości, czyli ciebie.

- Chyba tylko ty tak uważasz – nachmurzyła się dziewczynka spuszczając swój wzrok – Wszyscy inni wstydzą się tego kim lub czym jestem.

- Głuptas z ciebie – wyśmiał ją brat – Nie przejmuj się tym, co inni myślą o tobie, bo najważniejsze jest tu twoje zdanie. Weź wywody innych w nawias i pozostaw jedynie swoje, czyste myśli. Od razu zrobi ci się lżej, zobaczysz.

- Mam to immanentnie zgłębić? – Spytała jednocześnie rozważając sugestię brata. – Hm, czysto subiektywne spojrzenie z równoczesnym niejako uosobieniem siebie jako transcendentnej siły własnego, wewnętrznego świata.

- Słyszę, że powiększyłaś swój słowniczek, co tym razem czytasz? – Zwrócił uwagę na specyficzne słownictwo siostry. Zawsze gdy czytała jakąś książkę naukową, jej słownictwo wzbogacało się diametralnie o kilka nowych pojęć, zwykle niezrozumiałych, dla przeciętnego człowieka. – Pachnie mi tu filozofią.

- Jak byłam u taty, to Anna robiła porządki i chciała wyrzucić kilka książek swojej siostry. Przejrzałam je i wybrałam jedną, której jeszcze nie znałam. – Wyjaśniała Agata. – Książka autorstwa Immanuela Kanta, trochę ciężka pozycja, ale ciekawa. Daje trochę do myślenia.

- Ty czytasz Kanta?! – Oskar był pełen podziwu. – Kiedyś trafiłem na fragment z jednego z jego dzieł, mówiący coś o prawdzie, czy czymś tam. Niezbyt zrozumiałem ten wywód. Chylę przed tobą czoła i twą inteligencją.

- Nie musisz – zawstydziła się dziewczynka – Po prostu dużo czytam, a ta lektura sprawia mi wiele problemów.

- Jesteś zbyt skromna, by się czymkolwiek chwalić – podsumował chłopak – Jesteś niczym nieoszlifowany diament. Nikt nie wie, ile jest warta.

- I niech tak pozostanie – mruknęła Agata – Lepiej mieć święty spokój, niż żyć w świetle fleszy i ludzkich spojrzeń.

- Ciekaw jestem, czy ktoś kiedykolwiek odkryje twoją wartość? – Zastanawiał się na głos Oskar. – Nawet by nie wiedział, jak wielki skarb znalazł.

- Wystarczy mi, że ty już to zrobiłeś – zaśmiała się szczerze Agata – Tylko ty jesteś na tyle inteligentny i spostrzegawczy.

- Ładnie to tak śmiać się ze starszego brata? – Udał złość, po czym zaczął gonić uciekającą siostrę. W pewnym momencie zahaczył stopą o korzeń jednego z krzewów rosnących na zboczu pagórka i pewnie upadłby boleśnie turlając się na dół, ale zamiast tego uniósł się w powietrze. Delikatnie opadł w bezpiecznym miejscu, na ściółce leśnej u stóp pagórka. – Co?

- O mały włos – Agata z ulgą wypuściła powietrze z płuc ledwie utrzymując się w pionie. Po chwili osłabiona upadła na trawę. – Bałam się, że zrobisz sobie krzywdę. A to wszystko przeze mnie. Przepraszam.

- Za co? – Zdziwił się Oskar. – To były tylko niewinne żarty. Nie płacz już, bo nie ma za czym.

Podszedł do siostry i mocno ją przytulił. Wtedy już całkowicie się rozpłakała.

- To, co zrobiłaś przed chwilą było niesamowite. – Szepnął jej do ucha, ocierając z oczu łzy. – Uratowałaś mnie i jeszcze za to przepraszasz?! Głuptasek mały z ciebie.

- Tak bardzo się o ciebie bałam – załkała dziewczynka odreagowując swój strach – Skupiłam się na twoim bezpieczeństwie i jakoś się udało uchronić cię przed upadkiem. To mnie jednak wykończyło.

- Myślę, że najwyższy czas wracać do domu – Oświadczył Oskar obdarzając siostrę ciepłym uśmiechem – Jak będziesz się jutro czuła na silach, to pokażę ci inne ciekawe miejsce, ok?

- Uhm – Zgodziła się dziewczynka – A nie będę dla ciebie ciężarem?

- Skądże znowu – podniósł ją na nogi w śmiechu – Chcę pomóc ci rozwijać twoje zdolności. Jak widziałaś, są czasem niezbędnym kołem ratunkowym. To powód do dumy mała.

- Naprawdę tak myślisz? – Spytała niepewnie brata.

- Tak właśnie myślę – Przytaknął wesoło chłopak – Jesteś moim rycerzem w lśniącej zbroi.

- Przesadzasz – westchnęła zmęczona powłócząc nogami po ziemi – To był jedynie przypadek.

- Nie, to przypadek sprawił, że znalazłaś szybko zastosowanie swoich zdolności – zauważył Oskar, wyprowadzając dziesięciolatkę z błędu – Pomyśl, jakie daje ci to możliwości. Będziemy rozwijać twoje zdolności, aż osiągniesz w nich mistrzostwo i zdołasz używać ich niepostrzeżenie.

- Myślisz, że to się uda? – Powątpiewała Agata.

- Nie mam pojęcia, ale przyznaj, że będzie z tego świetna zabawa – rozmarzył się chłopak spoglądając w niebo – Spójrz na to w taki właśnie sposób.

- Spróbuję – Przystała na propozycję brata, widząc jego zapał. – Będę się tym bawić, ale jedynie w ukryciu.

- Znam kilka fajnych miejsc do tego celu – stwierdził w zastanowieniu chłopak – Dziś poznałaś jedno z nich, a jutro pokażę ci następne. Tam zaczniemy naszą zabawę.


Byli już prawie w domu, a kiedy znaleźli się w środku, od razu ruszyli do swoich sypialni. Agata szybko się wykąpała i przebrała w pidżamę. Nie zdążyła jeszcze dotknąć głową poduszki, a zasnęła.

piątek, 24 stycznia 2014

Research

Ok, nowe opowiadanko (^_^) Piszcie, czy się podoba...

I

Horyzont okrył się różowo-pomarańczową łuną na znak zachodzącego słońca. Dochodziła godzina siódma wieczór, kiedy mała, nieco pulchna dziewczynka wjeżdżała autobusem do niewielkiej mieściny o nazwie Orneta. Wracała z wizyty u ojca, który rozwiódł się z jej matką tuż po jej narodzeniu. Z zainteresowaniem wpatrywała się w widok zza brudnej szyby zakurzonego pojazdu. To była jej pierwsza, samodzielna podróż autobusem, a do tego w nieznane jej jeszcze miejsce. Mama, podczas jej odwiedzin u ojca w Olsztynie, przeprowadziła się w nowe miejsce. Agata, bo tak nazywała się owa dziewczynka, przywykła do mobilnego trybu życia jej mamy, jak i do częstych zmian miejsc zamieszkania. Od jakichś dwóch lat, za namową jej starszego brata Oskara, starała się szukać pozytywów aniżeli negatywów takiego życia. Na pozór wydawała się być zwyczajną dziesięciolatką, jednak te na ogół mylą. Uwielbiała czytać różnorakie książki i wzbogacać tym swoje słownictwo. To małe hobby pozwalało jej jakoś znosić problemy w rodzinie i złośliwości rówieśników na podwórku i w szkole.

Autobus zatrzymał się na przystanku docelowym dziewczynki i kierowca skinął na nią, dając znać, że tu kończy się jej podróż. Wstała, więc z zajmowanego siedzenia i skierowała się ku wyjściu. Któryś z wysiadających pasażerów pomógł jej wyjąć z bagażnika walizkę, po czym oddalił się wraz ze swoimi towarzyszami. Dziewczynka z westchnieniem spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę pięć po siódmej i z posępną miną usiadła na swoim bagażu z zamiarem czekania na jej mamę. Ludzie krążący wokół z czasem się ulotnili i mała została sama jak palec na obszernym placu parkingu przy przystanku. Minęło trzydzieści minut, a Agata zaczynała się nudzić. Gdyby chociaż znała adres swojego, nowego domu, to niezwłocznie pomaszerowałaby tam bez żadnego słowa, a tak musiała czekać. Mogłaby też, dla zabicia czasu, poczytać książkę znajdującą się w jej walizce, jednak światło dnia przygasało i nie dojrzałaby niewielkich liter swojej lektury. Owszem, lubiła ciszę i spokój, ale była także dziesięcioletnim dzieckiem, które nieraz rozpierała energia.

Agata nie była zwyczajnym dzieckiem, posiadała pewne odbiegające od normy potocznych ludzi zdolności. Potrafiła wprawiać w ruch będące w pobliży rzeczy. Osoby takie jak ona nazywano esperami.[1] Rozejrzała się dookoła, sprawdzając czy na pewno jest sama. Kiedy upewniła się, że tak jest, zaczęła bawić się piaskiem i kamykami znajdującymi się przy jej stopach. Skierowała palec wskazujący w dół i zakręciła nim, jak łyżeczką podczas mieszania herbaty. Piasek i kamyki zaczęły lewitować, tworząc miniaturową spiralę w powietrzu. W powstały lej wsadziła leżący nieopodal niej patyk, który teraz okalały zewsząd żwirowate drobiny piasku. Gdy ta zabawa się jej znudziła, zwolniła kijek i unosząc go w powietrzu pisała nim po ziemi. Robiło się coraz ciemniej, a mama jeszcze nie przyjeżdżała. Agata jednak nie próżnowała. Postanowiła, więc zagrać w palanta, odbijając lewitujące kamienie patykiem będącym w tym samym stanie. Tak właśnie spożytkowała nadmiar swojej energii. Szybko dezaktywowała swoją moc, kiedy usłyszała za sobą ciche kroki. Kamyki i kij z łoskotem upadły na płytę parkingu. Odwróciła się z nadzieją, że to może jej mama, jednak osobą za nią okazał się być jakiś mężczyzna, który w skupieniu wpatrywał się w dziewczynkę. Agata automatycznie zrobiła niewinną minkę głupiutkiego dziecka.

- Zapowiada się piękna noc, nieprawdaż? – Zagadnęła chcąc przerwać niezręczną ciszę, a jednocześnie odwrócić od niej uwagę nieznajomego. – Czyżby czekał pan na autobus, bądź po kogoś wyszedł?

- Nie, spacerowałem – odpowiedział mężczyzna nie spuszczając z niej czujnego wzroku – Nie jesteś za młoda na takie przesiadywanie wieczorem poza domem? Ile masz lat i gdzie mieszkasz?

- Ja… – Zaczęła niepewnie wahając się z odpowiedzią, jednak po przeanalizowaniu pytania stwierdziła, że nie zaszkodzi jej, jak trochę porozmawia z tym nieznajomym. – Mam dziesięć lat. Siedzę tutaj, bo czekam na moją mamę, która miała odebrać mnie jakąś godzinę temu, ale jak zwykle się spóźnia. Gdybym znała swój nowy adres, to pewnie poszłabym sama do domu i tym samym zaoszczędziła mamie trochę czasu. Niestety jest inaczej i dlatego pozostaje mi tylko grzecznie czekać.

- Rozumiem – zadumał się mężczyzna. Miał krótko ścięte brązowe włosy i przenikliwe niebieskie oczy. Na pierwszy rzut oka wydawał się być miłą osobą, ale Agata wyczuwała w nim dozę niebezpieczeństwa. Intuicja mówiła jej, aby trzymać się z dala od tego człowieka. – Może pójdziesz ze mną? Jeśli podasz mi numer komórki twojej mamy, to zawiadomimy ją, gdzie jesteś.

- Nie – odmówiła grzecznie, po czym uśmiechnęła się na pożegnanie i wstając z bagażu odeszła kilka metrów dalej. – Nie wolno ufać nieznajomym, a ja właśnie łamię tę zasadę z panem rozmawiając. Sama dam sobie świetnie radę, dlatego dziękuję za troskę, ale odmawiam. Do widzenia.

- Widzę, że rozważna z ciebie dziewczynka – pochwalił ją niezniechęcony mężczyzna, idąc w jej stronę – Powiesz chociaż, jak masz na imię?

- Nie – ziewnęła odpowiadając – Przepraszam za to, jestem nieco zmęczona podróżą.

- Nie szkodzi – uśmiechnął się ze zrozumieniem w oczach nieznajomy – Porozmawiaj ze mną jeszcze.

- Nie – Agata była niewzruszona propozycją mężczyzny.

- Nagle zrobiłaś się nazbyt asertywna – stwierdził z wyrzutem w głosie – To trochę niegrzecznie z twojej strony.

- Niegrzecznie?! – Zdziwiła się na słowa nieznajomego. – Nie, to nie było niegrzeczne. Gdybym pokazała panu język w parze ze środkowym palcem i kopnęła w kolano, wtedy można byłoby to zaliczyć do przewinień tej kategorii. Ja natomiast najzwyczajniej w świecie postanowiłam zakończyć naszą rozmowę. To wszystko.

- Przyznaję, że zaprezentowałaś mi ciekawą próbę wybrnięcia – mruknął mężczyzna – Skoro chcesz zakończyć naszą konwersację, to przynajmniej podaj tego jasny powód.

- Eh, przecież podałam go już wcześniej – westchnęła znudzona Agata – Coś mi mówi, że pan w ogóle mnie nie słuchał, a jedynie pogrążał się we własnych myślach.

- Słuchałem cię – bronił się mężczyzna – Jedynie chciałem, byś podała mi jasny powód.

- No, dobrze – uległa spuszczając z tonu dziewczynka – Powód pierwszy, nie znam pana. Powód drugi i chyba przeważający, nie mam ochoty na kontynuację naszej rozmowy, a poza tym, jestem nazbyt zmęczona, by wymyślać kolejne powody.

- Hm, mogłem się tego domyślić – uśmiechnął się w zastanowieniu mężczyzna – Dzieci w twoim wieku nie lubią za długich dyskusji, uważając takowe za nudne.

- Powiedzmy, że mówi pan prawdę – Agata ziewnęła robiąc się senna. – Nie wszystkie dzieci myślą tak samo i zawsze znajdzie się jakiś wyjątek. Pan tymczasem ładuje je wszystkie do jednego wora z etykietą „ignoranci”.

- Jak na dziesięciolatkę mówisz dość poprawnie – zauważył nieznajomy – Coraz rzadziej można spotkać dzieci, które nie popełniają błędów przy konstrukcji zdań.

- A czego się pan spodziewał po osobnikach, uczących się życia z telewizji, czy Internetu? – Dziewczynka rzuciła mężczyźnie lekko wzgardliwe spojrzenie. Kolejny dorosły pakował ją do worka bezmyślnych dzieciaków o wielce zawyżonym o sobie mniemaniu. To ją irytowało, ale ostatecznie postanowiła odpuścić. – Poprzez stwarzanie różnej maści oprogramowań korygujących popełniane przez ludzi błędy, szerzy się pauperyzacja umysłowa następujących po sobie generacji. Rządy państw z reguły dążą do obniżenia stanu umysłowego społeczeństwa, bo łatwiej wtedy nad nimi zapanować.

- Posługujesz się dość wyszukanym słownictwem – zdziwił się mężczyzna – Czy ty na pewno masz dziesięć lat? Mówisz lepiej niż niejeden dorosły.

- Po prostu dużo czytam – wzruszyła ramionami dziewczynka – Nie należę jednak do grona tak zwanych „mózgowców”, ponieważ nie potrafię tak jak oni pozjadać wszelkich rozumów.

- W szkole pewnie jesteś prymuską – próbował prawić jej komplementy nieznajomy – Mądre z ciebie dziecko.

- Ja, prymuską? – Roześmiała się dziewczynka. – Nigdy nią nie byłam i nie będę.

- A to czemu?

- A na cóż mi to? – Agata przechyliła głowę udając małe, bezrozumne dziecko. – Zbędny bagaż i tyle. Sztuką jest utrzymać pozycję przeciętniaka, powstrzymując się od udzielania prawidłowych odpowiedzi w odpowiednim czasie. Owszem, należy zdobywać wiedzę, ale nie powinno się nią popisywać.

- Niebywałe – zadumał się nieznajomy – Ciekawy z ciebie dzieciak.

- Doprawdy?! – Spytała w zdziwieniu dziewczynka. – A w szkole dano mi etykietkę z napisem „dziwadło”. W sumie, to nie mam im tego za złe, bo przynajmniej dają mi święty spokój, nie licząc drobnych incydentów.

- Nie miałaś nigdy ochoty odpłacić się innym za złe traktowanie? – Zadał jej pytanie mierząc badawczo wzrokiem. – No wiesz, zemścić się?

- Czasami – przyznała sennie Agata, a w jej oczach można było dostrzec głęboki smutek – Kiedy raz odpłaciłam się moim dręczycielom, moja rodzina poniosła wtedy wielkie konsekwencje. W ostateczności musiałam zmienić szkołę, a mama pracę. Przemoc rodzi przemoc, co do niczego nie prowadzi, a powoduje jedynie zamęt i spustoszenie. Mama mówi, że najlepszym lekarstwem na wszelkie zatargi jest stary, dobry dyskurs.

- Dyplomatycznie – uśmiechnął się do niej nieznajomy – Bez rozlewu krwi.

- Tak – zgodziła się z nim Agata, po czym gwałtownie wstała i poprawiła walizkę, szykując ją do drogi. – Na mnie już czas, moja mama już tu jedzie. Za chwilę tu będzie.

Jak gdyby na jej zawołanie na parking wjechał grafitowy jeep. Samochód zatrzymał się około pięciu metrów od dziewczynki, oświetlając sylwetkę jej i mężczyzny, który po chwili zniknął w cieniu. Agata bez wahania ruszyła w stronę wozu, z którego wysiadła ciemnowłosa kobieta, ubrana w czarne jeansy i białą bluzkę.

- Wybacz, że kazałam ci tak długo na siebie czekać – przepraszała kobieta córkę – Miałam sporo roboty papierkowej w biurze, a poza tym, miałaś mieszkać u ojca jeszcze przez dwa tygodnie.

- Tak wiem – przyznała rację matce dziewczynka – Tata wolał jednak zajmować się swoją nową rodziną.

- W jakim sensie? – Spytała zdziwiona kobieta. – Nie za bardzo rozumiem.

- Po prostu Annie przeszkadza takie dziwadło, jak ja – uśmiechnęła się Agata ewidentnie ukrywając smutek, nie chcąc martwić swojej mamy – Wiem, że chciałaś ode mnie odpocząć, dlatego przepraszam za sprawianie problemu.

- Gasiu, proszę przestań tak mówić – skarciła delikatnie córkę – Jesteś moją córką, dlatego zależy mi na tobie i pragnę twojego dobra.

- Rozumiem – Agata podeszła do tyłu wozu, otworzyła bagażnik i wrzuciła do niego swoją walizkę, następnie grzecznie weszła do samochodu. Przez chwilę wpatrywała się w cień za miejscem, w którym jeszcze niedawno siedziała. Nadal wyczuwała tę złowrogą aurę nieznajomego mężczyzny. Wiedziała, że się jej przygląda, mówiło jej to mrowienie przeszywające jej ciało. – Możemy już jechać?

- Już – Jej mama usiadła za kierownicą i załączyła silnik wozu. – Zapięłaś pasy?

- Zapięłam – potwierdziła cicho dziewczynka i wyprzedzając kolejne pytanie mamy westchnęła – Drzwi też dobrze zamknęłam.

- To dobrze – ucieszyła się kobieta – W takim razie ruszamy.

Samochód z wolna wytaczał się z parkingu, a Agata dostrzegając skrywającego się w mroku nieznajomego pomachała mu na pożegnanie. Miała nadzieję, że już więcej go nie spotka.



[1] Esper – pojęcie to odnosi się do jednostki posługującej się telepatią, bądź innymi podobnymi zdolnościami paranormalnymi. Za twórcę tego terminu pozornie uważa się Alfreda Bestera, który użył go w jednym ze swoich opowiadań pod tytułem „Oddy and Id”. Słowo to wywodzi się ze skrótu ESP, pochodzącego od extra sensory perceptron (zmysłowego postrzegania). [Wikipedia]