piątek, 24 stycznia 2014

Research

Ok, nowe opowiadanko (^_^) Piszcie, czy się podoba...

I

Horyzont okrył się różowo-pomarańczową łuną na znak zachodzącego słońca. Dochodziła godzina siódma wieczór, kiedy mała, nieco pulchna dziewczynka wjeżdżała autobusem do niewielkiej mieściny o nazwie Orneta. Wracała z wizyty u ojca, który rozwiódł się z jej matką tuż po jej narodzeniu. Z zainteresowaniem wpatrywała się w widok zza brudnej szyby zakurzonego pojazdu. To była jej pierwsza, samodzielna podróż autobusem, a do tego w nieznane jej jeszcze miejsce. Mama, podczas jej odwiedzin u ojca w Olsztynie, przeprowadziła się w nowe miejsce. Agata, bo tak nazywała się owa dziewczynka, przywykła do mobilnego trybu życia jej mamy, jak i do częstych zmian miejsc zamieszkania. Od jakichś dwóch lat, za namową jej starszego brata Oskara, starała się szukać pozytywów aniżeli negatywów takiego życia. Na pozór wydawała się być zwyczajną dziesięciolatką, jednak te na ogół mylą. Uwielbiała czytać różnorakie książki i wzbogacać tym swoje słownictwo. To małe hobby pozwalało jej jakoś znosić problemy w rodzinie i złośliwości rówieśników na podwórku i w szkole.

Autobus zatrzymał się na przystanku docelowym dziewczynki i kierowca skinął na nią, dając znać, że tu kończy się jej podróż. Wstała, więc z zajmowanego siedzenia i skierowała się ku wyjściu. Któryś z wysiadających pasażerów pomógł jej wyjąć z bagażnika walizkę, po czym oddalił się wraz ze swoimi towarzyszami. Dziewczynka z westchnieniem spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę pięć po siódmej i z posępną miną usiadła na swoim bagażu z zamiarem czekania na jej mamę. Ludzie krążący wokół z czasem się ulotnili i mała została sama jak palec na obszernym placu parkingu przy przystanku. Minęło trzydzieści minut, a Agata zaczynała się nudzić. Gdyby chociaż znała adres swojego, nowego domu, to niezwłocznie pomaszerowałaby tam bez żadnego słowa, a tak musiała czekać. Mogłaby też, dla zabicia czasu, poczytać książkę znajdującą się w jej walizce, jednak światło dnia przygasało i nie dojrzałaby niewielkich liter swojej lektury. Owszem, lubiła ciszę i spokój, ale była także dziesięcioletnim dzieckiem, które nieraz rozpierała energia.

Agata nie była zwyczajnym dzieckiem, posiadała pewne odbiegające od normy potocznych ludzi zdolności. Potrafiła wprawiać w ruch będące w pobliży rzeczy. Osoby takie jak ona nazywano esperami.[1] Rozejrzała się dookoła, sprawdzając czy na pewno jest sama. Kiedy upewniła się, że tak jest, zaczęła bawić się piaskiem i kamykami znajdującymi się przy jej stopach. Skierowała palec wskazujący w dół i zakręciła nim, jak łyżeczką podczas mieszania herbaty. Piasek i kamyki zaczęły lewitować, tworząc miniaturową spiralę w powietrzu. W powstały lej wsadziła leżący nieopodal niej patyk, który teraz okalały zewsząd żwirowate drobiny piasku. Gdy ta zabawa się jej znudziła, zwolniła kijek i unosząc go w powietrzu pisała nim po ziemi. Robiło się coraz ciemniej, a mama jeszcze nie przyjeżdżała. Agata jednak nie próżnowała. Postanowiła, więc zagrać w palanta, odbijając lewitujące kamienie patykiem będącym w tym samym stanie. Tak właśnie spożytkowała nadmiar swojej energii. Szybko dezaktywowała swoją moc, kiedy usłyszała za sobą ciche kroki. Kamyki i kij z łoskotem upadły na płytę parkingu. Odwróciła się z nadzieją, że to może jej mama, jednak osobą za nią okazał się być jakiś mężczyzna, który w skupieniu wpatrywał się w dziewczynkę. Agata automatycznie zrobiła niewinną minkę głupiutkiego dziecka.

- Zapowiada się piękna noc, nieprawdaż? – Zagadnęła chcąc przerwać niezręczną ciszę, a jednocześnie odwrócić od niej uwagę nieznajomego. – Czyżby czekał pan na autobus, bądź po kogoś wyszedł?

- Nie, spacerowałem – odpowiedział mężczyzna nie spuszczając z niej czujnego wzroku – Nie jesteś za młoda na takie przesiadywanie wieczorem poza domem? Ile masz lat i gdzie mieszkasz?

- Ja… – Zaczęła niepewnie wahając się z odpowiedzią, jednak po przeanalizowaniu pytania stwierdziła, że nie zaszkodzi jej, jak trochę porozmawia z tym nieznajomym. – Mam dziesięć lat. Siedzę tutaj, bo czekam na moją mamę, która miała odebrać mnie jakąś godzinę temu, ale jak zwykle się spóźnia. Gdybym znała swój nowy adres, to pewnie poszłabym sama do domu i tym samym zaoszczędziła mamie trochę czasu. Niestety jest inaczej i dlatego pozostaje mi tylko grzecznie czekać.

- Rozumiem – zadumał się mężczyzna. Miał krótko ścięte brązowe włosy i przenikliwe niebieskie oczy. Na pierwszy rzut oka wydawał się być miłą osobą, ale Agata wyczuwała w nim dozę niebezpieczeństwa. Intuicja mówiła jej, aby trzymać się z dala od tego człowieka. – Może pójdziesz ze mną? Jeśli podasz mi numer komórki twojej mamy, to zawiadomimy ją, gdzie jesteś.

- Nie – odmówiła grzecznie, po czym uśmiechnęła się na pożegnanie i wstając z bagażu odeszła kilka metrów dalej. – Nie wolno ufać nieznajomym, a ja właśnie łamię tę zasadę z panem rozmawiając. Sama dam sobie świetnie radę, dlatego dziękuję za troskę, ale odmawiam. Do widzenia.

- Widzę, że rozważna z ciebie dziewczynka – pochwalił ją niezniechęcony mężczyzna, idąc w jej stronę – Powiesz chociaż, jak masz na imię?

- Nie – ziewnęła odpowiadając – Przepraszam za to, jestem nieco zmęczona podróżą.

- Nie szkodzi – uśmiechnął się ze zrozumieniem w oczach nieznajomy – Porozmawiaj ze mną jeszcze.

- Nie – Agata była niewzruszona propozycją mężczyzny.

- Nagle zrobiłaś się nazbyt asertywna – stwierdził z wyrzutem w głosie – To trochę niegrzecznie z twojej strony.

- Niegrzecznie?! – Zdziwiła się na słowa nieznajomego. – Nie, to nie było niegrzeczne. Gdybym pokazała panu język w parze ze środkowym palcem i kopnęła w kolano, wtedy można byłoby to zaliczyć do przewinień tej kategorii. Ja natomiast najzwyczajniej w świecie postanowiłam zakończyć naszą rozmowę. To wszystko.

- Przyznaję, że zaprezentowałaś mi ciekawą próbę wybrnięcia – mruknął mężczyzna – Skoro chcesz zakończyć naszą konwersację, to przynajmniej podaj tego jasny powód.

- Eh, przecież podałam go już wcześniej – westchnęła znudzona Agata – Coś mi mówi, że pan w ogóle mnie nie słuchał, a jedynie pogrążał się we własnych myślach.

- Słuchałem cię – bronił się mężczyzna – Jedynie chciałem, byś podała mi jasny powód.

- No, dobrze – uległa spuszczając z tonu dziewczynka – Powód pierwszy, nie znam pana. Powód drugi i chyba przeważający, nie mam ochoty na kontynuację naszej rozmowy, a poza tym, jestem nazbyt zmęczona, by wymyślać kolejne powody.

- Hm, mogłem się tego domyślić – uśmiechnął się w zastanowieniu mężczyzna – Dzieci w twoim wieku nie lubią za długich dyskusji, uważając takowe za nudne.

- Powiedzmy, że mówi pan prawdę – Agata ziewnęła robiąc się senna. – Nie wszystkie dzieci myślą tak samo i zawsze znajdzie się jakiś wyjątek. Pan tymczasem ładuje je wszystkie do jednego wora z etykietą „ignoranci”.

- Jak na dziesięciolatkę mówisz dość poprawnie – zauważył nieznajomy – Coraz rzadziej można spotkać dzieci, które nie popełniają błędów przy konstrukcji zdań.

- A czego się pan spodziewał po osobnikach, uczących się życia z telewizji, czy Internetu? – Dziewczynka rzuciła mężczyźnie lekko wzgardliwe spojrzenie. Kolejny dorosły pakował ją do worka bezmyślnych dzieciaków o wielce zawyżonym o sobie mniemaniu. To ją irytowało, ale ostatecznie postanowiła odpuścić. – Poprzez stwarzanie różnej maści oprogramowań korygujących popełniane przez ludzi błędy, szerzy się pauperyzacja umysłowa następujących po sobie generacji. Rządy państw z reguły dążą do obniżenia stanu umysłowego społeczeństwa, bo łatwiej wtedy nad nimi zapanować.

- Posługujesz się dość wyszukanym słownictwem – zdziwił się mężczyzna – Czy ty na pewno masz dziesięć lat? Mówisz lepiej niż niejeden dorosły.

- Po prostu dużo czytam – wzruszyła ramionami dziewczynka – Nie należę jednak do grona tak zwanych „mózgowców”, ponieważ nie potrafię tak jak oni pozjadać wszelkich rozumów.

- W szkole pewnie jesteś prymuską – próbował prawić jej komplementy nieznajomy – Mądre z ciebie dziecko.

- Ja, prymuską? – Roześmiała się dziewczynka. – Nigdy nią nie byłam i nie będę.

- A to czemu?

- A na cóż mi to? – Agata przechyliła głowę udając małe, bezrozumne dziecko. – Zbędny bagaż i tyle. Sztuką jest utrzymać pozycję przeciętniaka, powstrzymując się od udzielania prawidłowych odpowiedzi w odpowiednim czasie. Owszem, należy zdobywać wiedzę, ale nie powinno się nią popisywać.

- Niebywałe – zadumał się nieznajomy – Ciekawy z ciebie dzieciak.

- Doprawdy?! – Spytała w zdziwieniu dziewczynka. – A w szkole dano mi etykietkę z napisem „dziwadło”. W sumie, to nie mam im tego za złe, bo przynajmniej dają mi święty spokój, nie licząc drobnych incydentów.

- Nie miałaś nigdy ochoty odpłacić się innym za złe traktowanie? – Zadał jej pytanie mierząc badawczo wzrokiem. – No wiesz, zemścić się?

- Czasami – przyznała sennie Agata, a w jej oczach można było dostrzec głęboki smutek – Kiedy raz odpłaciłam się moim dręczycielom, moja rodzina poniosła wtedy wielkie konsekwencje. W ostateczności musiałam zmienić szkołę, a mama pracę. Przemoc rodzi przemoc, co do niczego nie prowadzi, a powoduje jedynie zamęt i spustoszenie. Mama mówi, że najlepszym lekarstwem na wszelkie zatargi jest stary, dobry dyskurs.

- Dyplomatycznie – uśmiechnął się do niej nieznajomy – Bez rozlewu krwi.

- Tak – zgodziła się z nim Agata, po czym gwałtownie wstała i poprawiła walizkę, szykując ją do drogi. – Na mnie już czas, moja mama już tu jedzie. Za chwilę tu będzie.

Jak gdyby na jej zawołanie na parking wjechał grafitowy jeep. Samochód zatrzymał się około pięciu metrów od dziewczynki, oświetlając sylwetkę jej i mężczyzny, który po chwili zniknął w cieniu. Agata bez wahania ruszyła w stronę wozu, z którego wysiadła ciemnowłosa kobieta, ubrana w czarne jeansy i białą bluzkę.

- Wybacz, że kazałam ci tak długo na siebie czekać – przepraszała kobieta córkę – Miałam sporo roboty papierkowej w biurze, a poza tym, miałaś mieszkać u ojca jeszcze przez dwa tygodnie.

- Tak wiem – przyznała rację matce dziewczynka – Tata wolał jednak zajmować się swoją nową rodziną.

- W jakim sensie? – Spytała zdziwiona kobieta. – Nie za bardzo rozumiem.

- Po prostu Annie przeszkadza takie dziwadło, jak ja – uśmiechnęła się Agata ewidentnie ukrywając smutek, nie chcąc martwić swojej mamy – Wiem, że chciałaś ode mnie odpocząć, dlatego przepraszam za sprawianie problemu.

- Gasiu, proszę przestań tak mówić – skarciła delikatnie córkę – Jesteś moją córką, dlatego zależy mi na tobie i pragnę twojego dobra.

- Rozumiem – Agata podeszła do tyłu wozu, otworzyła bagażnik i wrzuciła do niego swoją walizkę, następnie grzecznie weszła do samochodu. Przez chwilę wpatrywała się w cień za miejscem, w którym jeszcze niedawno siedziała. Nadal wyczuwała tę złowrogą aurę nieznajomego mężczyzny. Wiedziała, że się jej przygląda, mówiło jej to mrowienie przeszywające jej ciało. – Możemy już jechać?

- Już – Jej mama usiadła za kierownicą i załączyła silnik wozu. – Zapięłaś pasy?

- Zapięłam – potwierdziła cicho dziewczynka i wyprzedzając kolejne pytanie mamy westchnęła – Drzwi też dobrze zamknęłam.

- To dobrze – ucieszyła się kobieta – W takim razie ruszamy.

Samochód z wolna wytaczał się z parkingu, a Agata dostrzegając skrywającego się w mroku nieznajomego pomachała mu na pożegnanie. Miała nadzieję, że już więcej go nie spotka.



[1] Esper – pojęcie to odnosi się do jednostki posługującej się telepatią, bądź innymi podobnymi zdolnościami paranormalnymi. Za twórcę tego terminu pozornie uważa się Alfreda Bestera, który użył go w jednym ze swoich opowiadań pod tytułem „Oddy and Id”. Słowo to wywodzi się ze skrótu ESP, pochodzącego od extra sensory perceptron (zmysłowego postrzegania). [Wikipedia]  

2 komentarze:

  1. Cóż, przyznam, że jestem zaintrygowana i nic, tylko czekać na więcej :)
    Tak na marginesie to uwielbiam esperów, nieważne gdzie występują, zawsze są obiektem mojego zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    bardzo mnie zainteresowałaś, niepokoi mnie ten facet, tak jakby mieli się jeszcze spotkać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń