czwartek, 2 stycznia 2014

Ciekawość [+18]

Mały oneshot, który napisałam jednego wieczoru. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i napiszecie choć jeden komentarz. Oliwia od dziecka była dość ciekawska za co teraz poniesie konsekwencje... Zachęcam do lektury :)

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem słów rodziców? Ja nigdy, do czasu skończenia liceum. Od dziecka byłam ciekawska i wszędzie wścibiałam swój nos. Mieszkaliśmy z rodzicami na wsi sąsiadując z dość dużym domem, a raczej przedwojennym pałacykiem. Nikt nie wiedział kim był jego właściciel, a plotki mówiły, że w budynku straszy. Z natury byłam też strachliwa i zawierzając potocznemu przekonaniu omijałam to miejsce szerokim łukiem. Z początku jednak chciałam się czegoś dowiedzieć o tej posiadłości, jednak mama mi zabroniła tam chodzić przytaczając dobrze znane mi: „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. To właśnie o sens tego zdania mi chodzi. Nigdy nie myślałam, że takie powiedzenie może mieć w sobie ziarnko prawdy. Niestety dość boleśnie zostałam uświadomiona.

Wszystko zdarzyło się w ostatniej klasie liceum. Koledzy przyjechali do mnie na wspólne uczenie się przed próbnym egzaminem maturalnym i słysząc krążące po wsi plotki na temat posiadłości sąsiadującej z moim domem, postanowili urządzić sobie test odwagi.

- No, nie daj się prosić Oliwka – nakłaniał mnie rudy Kajetan złośliwie się przy tym uśmiechając – Nie bądź baba i chodź.

- Nie mam zamiaru tam łazić – szłam w zaparte wiedząc, że pewnie najem się wstydu pokazując przed kumplami swój strach. Dodatkowo zirytowała mnie uwaga Kajtka. Może byłam chłopczycą, ale nadal pozostawałam dziewczyną. – To teren prywatny i lepiej nie zakłócać spokoju błądząc tam po zmroku. I jakbyś zapomniał, to jestem babą idioto.

- Strach cię obleciał? – Zadrwił ze mnie Michał posyłając mi wyzywające spojrzenie swoimi czarnymi oczami. – Nie mów mi tylko, że wierzysz tym plotkom, że tam straszy.

- To moja sprawa w co wierzę! – Krzyknęłam wściekła na ich dziecinne zachowanie. – Droga wolna! Idźcie tam, ale beze mnie!

- I tak zrobimy siusiu majtku jeden – wyśmiał mnie Kajtek wychodząc z domu. W ślad za nim poszedł Michał.

- Tylko później nie mówcie, że nie ostrzegałam – rzuciłam za nimi na pożegnanie, na co odpowiedzieli mi pokazując środkowe palce. – Łaski bez!

Wzburzona usiadłam z powrotem w fotelu i dla uspokojenia zaczęłam czytać podręcznik z historii. Tak, nic tak nie działa na nerwy, jak nudne fakty z dziejów człowieka. Po godzinie byłam już tak spokojna, że prawie spałam. Z tego otumanienia wyrwała mnie mama, która wparowała do salonu, jak jakiś pershing.

- A koledzy gdzie? – Spytała lustrując mnie swoim przeszywającym spojrzeniem. – Mieliście się uczyć do poniedziałkowego egzaminu.

- Te głąby poszły sprawdzić tę plotkę o posiadłości z sąsiedztwa – sapnęłam pochmurnie na wspomnienie głupich uwag kolegów – Kiedy powiedziałam, że nigdzie się nie wybieram, to nazwali mnie tchórzem i poszli sami.

- Jak mogłaś im na to pozwolić – mama obdarzyła mnie wzrokiem pełnym nagany – To twoi koledzy, a ty puściłaś ich samych na teren, którego w ogóle nie znają.

- Ale mamo – starałam się jakoś bronić – oni nie chcieli mnie słuchać.

- To było iść z nimi – z moją mamą nie ma dyskusji, jak coś powie, to trzeba być posłusznym – Teraz idź ich poszukać.

- No dobrze – westchnęłam powoli wstając z fotela – Najpierw zabraniasz mi tam chodzić, a teraz każesz tam iść. Zdecyduj się wreszcie.

- Wtedy byłaś dzieckiem – mama posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. W jej piwnych oczach dostrzegłam zalążek irytacji. – Teraz jesteś na tyle duża by wiedzieć, że nie należy wścibiać nosa w nie swoje sprawy.

- Oj mamo – jęknęłam czując, że szykuje się wykład na temat bezpieczeństwa dziecka w rodzinie – wiem i już po nich idę.

- Nie chcę by powtórzyła się sytuacja z tamtych wakacji – oznajmiła mi na wychodne smutnym głosem – Uważaj.

- Miałam wtedy dziesięć lat i z ciekawości tam zawędrowałam – starałam się ją uspokoić. – Dobrze, będę uważała.

Wyszłam z domu myślami wracając do wydarzeń sprzed ośmiu lat. Miałam wówczas dziesięć i z ciekawości poszłam do nawiedzonego domu sprawdzić wiarygodność plotek. Zakradłam się do środka przez piwnicę i powoli zwiedzałam posiadłość. Długo mi to zajęło i zastał mnie tam wieczór. Miałam już wracać, kiedy kątem oka zobaczyłam przyglądającego mi się mężczyznę stojącego u szczytu schodów, z których właśnie zeszłam. Mocno się wtedy wystraszyłam i czym prędzej opuściłam ten dom. Od tamtej pory nigdy tam nie wracałam, do dzisiaj.

- Raz kozie śmierć – wyszeptałam wchodząc na werandę domu, jednak szybko zmieniłam zdanie i się cofnęłam. – Lepiej będzie, jak przeszukam okolice.
Z takim postanowieniem zaczęłam okrążać dom oszukując się, że chłopaki nie weszli do środka. Kiedy po raz trzeci minęłam wejściowe drzwi, musiałam przyznać, że jednak tam są. Zapaliłam latarkę i ostrożnie wsunęłam się przez pozbawione szyby okno. Dzieciaki uwielbiały rzucać kamieniami w ten dom. Oczywiście zdążyłam się skaleczyć w dłoń o wystający kawałek szkła, jednak nie zauważyłam tego tak od razu. Strach wziął nade mną górę paraliżując niektóre części mojego ciała.

- Kajtek? – Zawołałam imię jednego z kolegów posuwając się z wolna w stronę drzwi frontowych. – Michał?

Niestety żaden z nich się nie odezwał.

- Chłopaki nie róbcie sobie żartów i wychodźcie! – Krzyczałam nie ruszając się z miejsca. – Matka mnie zlinczuje, jak nie wrócę z wami do domu.
Znowu głucha cisza.

- Cholera! – Warknęłam już wściekła na tę dwójkę – Wyłaźcie! W poniedziałek mamy egzamin z matmy, a wy bawicie się w pogromców duchów zamiast wkuwać materiał. W ogóle nie chciałam tu przychodzić, a przez was musiałam.

- Przestań trząść gaciami, tylko chodź coś zobaczyć! – Usłyszałam z góry głos Michała – Dziewczyno, nie uwierzysz co tu jest!

- Nie powinniśmy tu być, dlatego złaźcie stamtąd i wracamy do domu! – Nie chciałam iść na piętro, bo tam właśnie stał osiem lat temu ten mężczyzna. – Złaźcie!

- Zejdziemy, jak ty do nas wejdziesz! – Oświadczył Kajtek w śmiechu – To jak, zaryzykujesz?

- Ale, jak tam wejdę, to od razu wracamy, ok.? – Zapytałam lekko się wahając – Obiecujecie?

- Zgoda – Krzyknęli z góry – A teraz chodź!

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam schodami na górę. Kiedy stanęłam na podłodze piętra, podłoga przeraźliwie zatrzeszczała przyprawiając mnie o dreszcze. Głośno przełknęłam ślinę i skierowałam się w stronę pokoju, skąd widać było światło.

- Chłopaki? – Zawołałam niepewnie uchylając lekko drzwi pomieszczenia. – Jak otworzyliście ten pokój? Z tego co pamiętam był zamknięty na klucz.

- Skąd taki boi dudek może o tym wiedzieć? – Zadrwił ze mnie Kajtek – Po co tu przyszłaś?

- Mama kazała mi po was iść – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – A teraz chodźmy.

- Czekaj – zatrzymał mnie Michał w momencie, kiedy chciałam już opuścić pokój. – Patrz, jakie wyczesane łóżko z baldachimem. Ten pokój należał chyba do jakiegoś panicza.

- Nie obchodzi mnie to – coś mi kazało się wynosić z tego budynku – Wracamy do domu. Nie powinno nas tu w ogóle być.

- Czego się boisz? – Kajtek złapał mnie za rękę i wciągnął na powrót do pokoju. – Ten dom jest opuszczony i możemy się tu nieco rozejrzeć.

- Przebywając w tym domu naruszamy czyjąś prywatność – odparłam drżącym głosem – niezależnie, czy jest opuszczony, czy też nie.

- No, dobra – dał za wygraną Michał i pociągnął do wyjścia rudzielca – wygrałaś.

- Dzięki – ruszyłam za nimi z ulgą w sercu szybko ich wyprzedzając. Byliśmy już przy drzwiach, kiedy coś mnie tknęło by się odwrócić. Chłopaki uczynili podobnie widząc przerażenie na mojej twarzy. U szczytu schodów stał mężczyzna przeszywający naszą trójkę lodowatym spojrzeniem. Wyglądał dokładnie tak samo, jak osiem lat temu.

- Przepraszamy – niemal pisnęłam cofając się do drzwi frontowych – Już sobie idziemy.

- Oni mogą sobie iść – mężczyzna wskazał Kajetana i Michała – ty jednak zostaniesz tutaj.

- Co?! – W szoku patrzyłam w lazurowe oczy mężczyzny, które wydawały się świecić w ciemności. – Nie mam takiego zamiaru.

Odwróciłam się na pięcie i popychając kolegów podbiegłam do drzwi. Michał z Kajtkiem jako pierwsi wyskoczyli na werandę, a ja byłam tuż za nimi. Miałam nadzieję, że udało mi się uciec, jednak powiadają, że nadzieja jest matką głupich. Byłam idiotką łudząc się na szczęśliwe zakończenie. W momencie, kiedy schodziłam z werandy, poczułem jak coś oplata się wokół moich kostek, talii i ramion. Zostałam unieruchomiona.

- Chłopaki! – Krzyknęłam z przerażeniem starając się uwolnić – Pomóżcie!

Michał chciał złapać mnie za rękę, jednak nagle cofnął dłoń ze strachem w oczach.

- Ten dom żyje – wymamrotał patrząc na mnie – on cię złapał.

- Od dziś jesteś moją własnością słodka – usłyszałam za sobą głos mężczyzny – aż osiem lat musiałem czekać na nasze ponowne spotkanie.

- Ja tu nie chciałam wracać – sapnęłam w panice.

- Wiem – zaśmiał się mężczyzna obejmując mnie od tyłu silnymi ramionami – muszę podziękować twoim kolegom, że cię tu sprowadzili.

- Ja chcę do mojego domu – załkałam czując się bezsilna – do rodziców.

- Dam ci wybór – głos mężczyzny nagle zrobił się chłodny – Albo tu zostaniesz, albo zetrę z powierzchni ziemi całą tę wieś wraz z twoim domem i rodziną.

- Czemu? – Nie wiedziałam co mam zrobić.

- Wolność ma swoją cenę maleńka – mężczyzna pogłaskał mój policzek – Zawitałaś już w piekle, wstępując na pierwszy stopień schodów do niego prowadzących, a dziś pokonasz ich resztę.

- Nie rozumiem – miałam mętlik w głowie, a kiedy zobaczyłam, że Michał z Kajetanem opuszczają biegiem posiadłość, poczułam się niezmiernie samotna. – Mam iść do piekła?

- Oczywiście – oświadczył mężczyzna siłą wciągając mnie do domu – Jednak przed tym będę musiał cię skalać. Nie zrozum mnie źle, ale jesteś zbyt niewinna i na kilometr czuć twoje dziewictwo.

- Skalać?! – Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać wystraszona słowami mężczyzny. – Zostaw mnie! Puść!

- Żywiołowa jesteś – mój porywacz zaśmiał się tylko mocniej łapiąc mnie w pasie – To dobrze, bo nie będę się z tobą nudził. Mam nadzieję, że w łóżku też wykażesz się tak dużą ruchliwością.

Tym stwierdzeniem zgasił mnie całkowicie jednocześnie uświadamiając, co miał na myśli mówiąc, że musi mnie skalać. Po prostu zdębiałam momentalnie, jednak ten stan nie trwał za długo, bo po chwili ponownie zaczęłam się wyrywać.

- Eh, malutka – westchnął mężczyzna lekko zmęczony moim panicznym strachem. – Powinnaś się nieco uspokoić.

W ogóle go nie słuchałam skupiając się na wyszarpywaniu z jego rąk. Nieoczekiwany ból po lewej stronie szyi wyrwał z moich ust pisk. Powoli zaczęłam opadać z sił aż w końcu nie mogłam się ruszyć z ich braku. To usatysfakcjonowało mojego oprawcę, który tym razem pochwycił mnie w ramiona i niespiesznie niósł w stronę pokoju, gdzie niedawno urzędowali Kajetan z Michałem. Tego było za wiele, dlatego z moich oczu popłynęły łzy rozpaczy.

- Dlaczego pan mi to robi? – Szlochałam jak jakieś małe dziecko. – Czemu muszę tu zostać? Czemu nie mogę wrócić do rodziny?

- Nazywaj mnie Samael – polecił mi mężczyzna z politowaniem patrząc na moją zapłakaną twarz – Osiem lat temu, kiedy zakradłaś się tu jako dziecko, byłem zapieczętowany w jednym z pokoi tego domu. Uwolnić mnie mogła tylko ofiara z niewinnej krwi. Tak się złożyło, że skaleczyłaś się upadając w piwnicy podczas otwierania drzwi. Kiedy dotarłaś do zamkniętego pokoju, zaczęłaś szarpać za klamkę, która nie ustąpiła. Zostawiłaś na niej ślady swojej krwi. Może to niewiele, ale ofiara została poniesiona. – Przerwał na chwilę wyjaśnienia układając mnie na łóżku. – Byłem ciekaw, kto mnie uwolnił, dlatego niezwłocznie podążyłem śladem mojego dobroczyńcy. Zaskoczyło mnie, że jest nim mały chłopiec. Dopiero po kilku latach zobaczyłem cię, jak skracałaś sobie drogę przez moją posiadłość. Moim wybawicielem okazała się słodka dziewczynka. Twoja krew jest naprawdę wyśmienita i jesteś całkiem ładniutka. Postanowiłem uczynić cię moją i zabrać ze sobą do piekła, gdzie sprawuję władzę. Wtedy się jeszcze wahałem nie wiedząc, jak będziesz wyglądać, kiedy nieco podrośniesz. Jednak gdy ujrzałem cię dzisiejszego wieczoru, wszelkie wątpliwości uleciały z mojego umysłu.

W trakcie mówienia zaczął mnie rozbierać. Byłam tak osłabiona, że nie miałam siły się opierać. Jedynie mogłam krzyczeć.

- Nie! – Wrzasnęłam, kiedy położył dłoń na sprzączce od paska spodni. – Proszę, nie!

- Uspokój się – pogładził mój policzek w dość czułym geście – Na razie nic ci nie zrobię. Jedynie obejrzę twoje ciało. Muszę wiedzieć co biorę.

- Nie jestem towarem – byłam wystraszona, a jednocześnie zła – Zostaw mnie!

- Nawet w takiej beznadziejnej sytuacji starasz się ze mną walczyć – zachichotał przejeżdżając kciukiem po moich ustach – Urocze. Chciałem zrobić to po ludzku, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Rozbiorę cię po mojemu.

Pstryknął palcami, a moje spodnie rozpłynęły się w powietrzu. Miałam na sobie jedynie bieliznę.

- Coś ty zrobił?! – Byłam w szoku. Nie rozumiałam, jak to się mogło stać. – Gdzie są moje spodnie i bluza? Oddaj je!

- Na razie nie będą ci potrzebne – oświadczył w szerokim uśmiechu. Widocznie dobrze się bawił moim skrępowaniem. – Słodko wyglądasz z tymi rumieńcami. Może powinniśmy je pogłębić ściągając resztę twojej garderoby?

- Proszę nie! – Błagałam bliska paniki – Ja tak nie chcę.

- Hej, spokojnie – wziął mnie na ręce i zaczął kołysać, jak dziecko do snu – Żartowałem. Spróbuj się przespać. Trochę przesadziłem pijąc twoją krew, a sen pomoże ci nabrać nieco sił.

- Boję się – załkałam prawie przez sen. To kołysanie rzeczywiście działało usypiająco.

- Wiem – uśmiechnął się mężczyzna – Jutro dokończymy tę sprawę podczas pełni.

Zmęczenie wzięło wreszcie nade mną górę i pogrążyłam się we śnie. Obudziłam się późnym rankiem lekko osłabiona. Otworzyłam oczy i od razu napotkałam lazurowe spojrzenie leżącego obok mnie mężczyzny. On mnie pilnował, tego byłam pewna.

- Dzień dobry kwiatuszku – przywitał mnie łagodnym głosem jednocześnie całując w czoło – Jak się czujesz?

- Słabo – szepnęłam nieco się odsuwając. Ten gość naruszał moją przestrzeń intymną, co wywoływało u mnie skrępowanie. Nie wspominając już o fakcie, że leżałam w samej bieliźnie. – Em, mogę się w coś ubrać?

- Już wczoraj mówiłem, że na razie nie potrzebne ci żadne ubrania – posłał mi złośliwy uśmieszek – Nie kryj się tak i daj na siebie popatrzeć. Czemu ubierasz się na co dzień, jak chłopiec?

- Bo tak – mruknęłam cała czerwona na twarzy z zażenowania całą tą sytuacją. Łypnął na mnie groźnie, aż ciarki przebiegły mi po plecach. – Tak jest wygodniej.

- Będę musiał cię chyba trochę wychować i trzymać na krótkiej smyczy – westchnął w zamyśleniu, po czym łapiąc moją rękę silnym szarpnięciem przyciągnął mnie do siebie – Udajesz silną, ale w rzeczywistości jesteś słaba i bezradna, nieprawdaż?

- Odwal się ode mnie zboczeńcu! – Ryknęłam odpychając go od siebie i błyskawicznie zeskakując z łóżka uciekłam z pokoju. Po drodze zerwałam jakiś materiał okrywający któryś z mebli i ruszyłam w stronę wyjścia z domu. Zajęło mi to więcej czasu niż normalnie, bo non stop atakowały mnie zawroty głowy. – Cholera!

Drzwi frontowe nie chciały się otworzyć, dlatego podreptałam do rozbitego okna, przez które weszłam tu w nocy. Byłam już jedną nogą na zewnątrz, gdy pojawił się przy mnie i wciągnął z powrotem do środka upiornie się śmiejąc.

- No, maleńka – zerwał okrywający mnie materiał i rzucił go na podłogę – starasz się mnie wyprowadzić z równowagi? Wierz mi, nie chcesz doświadczyć mojego złego humoru. To by skończyło się dla ciebie zbyt boleśnie.

- Puść mnie! – Krzyczałam w panice. Tak bardzo chciałam stąd uciec, a on mi na to nie pozwalał traktując jak swoją własność. – Zostaw mnie w spokoju! Ja chcę wrócić do domu i nie obchodzą mnie twoje groźby!

- Czyżby? – Chyba udało mi się go zdenerwować, bo pociągnął mnie za włosy sprawiając, że musiałam spojrzeć w jego oczy. Zobaczyłam w nich chłód i mrok, co było okropne. – W takim razie zabiję każdego mieszkańca tej wioski na twoich oczach nie zważając na płeć czy wiek, a następnie każę ci wykąpać się w ich krwi.

- Co?! – Jego oczy i ton głosu mówiły, że jest całkowicie poważny. Nie żartował i to mnie przeraziło do głębi. – Pan tego nie zrobi, prawda?

- Nie igraj ze mną dziewczynko, bo sprawię, że własnoręcznie zabijesz członków swojej rodziny – oświadczył zimnym głosem, który nie brzmiał jak ludzki – Nadal nie obchodzą cię moje groźby? Może powinienem mimo wszystko je ziścić?

- Ja nie igram – jęknęłam w płaczu – Nie rozumiem. Już nic nie rozumiem.

- Z czasem wszystko zrozumiesz – wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do pokoju, z którego uciekłam. Tam rzucił mnie na łóżko i lustrował drapieżnym spojrzeniem. – Trzeba cię jakoś ukarać za tę próbę ucieczki.

Pstryknął palcami, a moja bielizna rozpadła się na liczne strzępki. Pisnęłam w szoku i natychmiast dałam nura pod koce. Skulona leżałam pod nimi golusieńka drżąc na całym ciele ze strachu. Ugięcie materaca po mojej lewej stronie zasygnalizował mnie, że położył się obok, co podwoiło mój niepokój.

- Gdzie ta twoja waleczność? – Zadrwił ściągając ze mnie koc. Czułam na sobie jego wzrok, co wywołało gęsią skórkę na moim ciele i soczysty rumieniec wstydu na twarzy. – Wiesz, gdy zapadnie zmrok, zerwę wianek z twojej niewinnej główki. Mam nadzieję, że grzecznie mi się oddasz.

- Nie liczyłabym na to – szepnęłam nawet na niego nie patrząc – Wolę umrzeć niż to z panem zrobić.

- Doprawdy – zaśmiał się szczypiąc mnie w jeden z pośladków – Uroczy z ciebie osiołek, gdy tak twardo tkwisz w swoim uporze. Wiedz tylko, że ja zawsze biorę to na co mam ochotę. Jesteś na straconej pozycji i radziłbym ci się z tym pogodzić.

- Nie chcę się z niczym godzić – załkałam czując się jak przegraniec – To nie fair. Uwolniłam pana, więc czemu?

- Spodobałaś mi się – oznajmił bawiąc się moimi czarnymi włosami – Hebanowe fale na głowie i bystre piwne oczęta. To niespotykany widok, a do tego przyjemnie orzeźwiająca, słodka krew, malinowe usteczka, które aż proszą się o zdobycie i drobne, zgrabne ciałko. Głupia ciekawość doprowadziła do naszego spotkania, za co jestem jej wdzięczny.

- Z własnej głupoty wpadłam w to bagno – byłam na siebie wściekła. Miał rację, sama byłam sobie winna, że tak skończyłam. Gdybym nie wścibiała nosa tam gdzie nie powinnam, to żyłabym dalej jak dotychczas, a on tkwiłby nadal w tym zapieczętowanym pokoju. – Mogłam grzecznie słuchać matki, a zamiast tego poszłam za głosem własnego wścibstwa.

- Cierpliwie na ciebie czekałem i bacznie wypatrywałem twojej sylwetki za oknem – odparł jeżdżąc palcem wskazującym wzdłuż mojego kręgosłupa zataczając koło na kości ogonowej – Uwolniłaś mnie z tego pokoju, jednak nadal nie mogę opuszczać domu. Gdybym mógł to zrobić, już dawno bym cię porwał kwiatuszku. Intuicja dobrze podpowiadała ci żeby tu nie przychodzić, jednak nie przewidziałaś zachowania swoich kolegów.

- Że też posłuchałam matki i tu przyszłam – jęknęłam, gdy niebezpiecznie zjechał dłonią na moje pośladki i biodra – Gdybym tu nie przyszła, nadal miałabym święty spokój.

- Możliwe – mruknął ochryple przytrzymując mnie bym nie uciekła – jednak miałabyś na sumieniu dwójkę ciekawskich nastolatków. To, że tu przyszłaś uratowało im życia.

- Nie! – Pisnęłam, gdy wsunął dłoń pomiędzy moje zaciśnięte uda. – Proszę, nie.

- Słońce już zaszło ustępując miejsca księżycowi – poinformował mnie melodyjnym głosem – Dziś pełnia, jak osiem lat temu. Nadeszła pora na uczynienie cię moją.

- Nie chcę! – Krzyknęłam w proteście, gdy na siłę przewrócił mnie na plecy i brutalnie rozszerzył podkulone nogi kolanem. Następnie chwycił moje ręce i unieruchomił je nad głową przywiązując czymś do wezgłowia łóżka. Wiłam się szarpiąc z pętami, jednak nic tym nie zdziałałam. – Błagam, nie!

- Za późno – szepnął z przekąsem przygryzając lekko płatek mojego ucha – Na początek skradnę ci twój pierwszy pocałunek.

- Skąd? – Byłam w szoku. Skąd mógł to wiedzieć, że jeszcze nigdy się z nikim nie całowałam? – Nie!

- Maleńka – zaśmiał się pieszczotliwie głaszcząc mój policzek – Jestem demonem i wiem takie rzeczy. Ty aż świecisz niewinnością, dlatego dziś ją nieco przygaszę.

Po tych słowach wbił się w moje usta łapczywie liżąc wargi, a następnie wdzierając się do ich wnętrza skrupulatnie je badając. Co i rusz trącał swoim mój język zachęcając do zabawy. Mimowolnie weszłam do gry i dałam się temu porwać. Nie miałam pojęcia, że pocałunek może mieć aż taką siłę. Po prostu mnie zamroczyło wrzucając w środek zimnego lazuru jego oczu, które w tej chwili przypominały głębię jakiegoś oceanu. Wzdrygnęłam się, gdy jedna z jego dłoni zacisnęła się na mojej piersi delikatnie drażniąc nabrzmiały już sutek. To było dziwne uczucie aczkolwiek przyjemne, a w połączeniu z pocałunkiem niebywałe.

- Przyjemne, prawda? – Poddał mi myśl cichym, zmysłowym głosem. – Tak ładnie reagujesz na moje pieszczoty, aż miło patrzeć.

- Już nie chcę – stęknęłam zawstydzona w płaczu – to dziwne.

- To dopiero początek – zachichotał powoli zniżając się do mojego podbrzusza – Sprawię, że będziesz krzyczeć z doznań, jakie ci zaraz zafunduję.

Złapał moje nogi w udach wystarczająco je rozszerzając, a po chwili poczułam jego język w swoim wnętrzu.

- Nie! – Pisnęłam wijąc się w reakcji na nieprzyjemne uczucie. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do szaleństwa. – Nie! Już nie!

W ogóle nie zwracał uwagi na moje prośby i dalej kontynuował swoje działania zwiększając intensywność doznań. Byłam na granicy utraty zmysłów, gdy przestał.

- Śliczna – stwierdził patrząc na moją zarumienioną z podniecenia twarz i zamglone oczy – Już niedługo dam ci więcej.

- Nie wytrzymam – załkałam czując przeszywającą mnie falę gorąca – Czuję, że zaraz się roztopię.

- To dobrze – pocałował mnie w szyję – To znak, że jesteś gotowa by mnie przyjąć.
Dopiero teraz dostrzegłam, że on również jest nagi. Nawet nie zauważyłam, jak się rozebrał. Poczułam, jak coś twardego wwierca się we mnie sprawiając niesamowity ból.

- To boli! – Wydarłam się szarpiąc z pętami, jednocześnie chcąc się od niego odsunąć. – Piekielnie boli!

- Pierwszy raz zawsze boli głuptasie – westchnął wchodząc we mnie całkowicie – To cena za oddanie.
Kiedy zaczął się poruszać, ból się nasilił przyćmiewając dotychczasową przyjemność. Zawodziłam błagając by już przestał, ale nie słuchał. Miał rację, krzyczałam wijąc się pod jego ciałem w cierpieniu napinając mięśnie. Nieświadomie potęgowałam tym sposobem ból, ale nie wiedziałam co robić. Doszedł zalewając moje wnętrze ciepłym strumieniem spermy, tym samym kończąc tę torturę. Byłam półżywa, a z oczu ciurkiem spływały łzy.

- Witaj w świecie skalanych kwiatuszku – szepnął zmysłowo do mojego ucha – Teraz bez obaw mogę zabrać cię do czeluści piekielnych. Należysz do mnie, więc nikt bezkarnie nie położy na tobie nieczystych łap.

- Moje cierpienie pana bawi, prawda? – Zaszlochałam ponownie się kuląc na prześcieradle, kiedy uwolnił moje ręce. – Nie chcę iść do piekła.

- Nikt nie chce tam trafić – zaśmiał się w odpowiedzi – Jednak ty idziesz tam jako moja oblubienica, a nie jako skazaniec. Pamiętaj, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Po tym stwierdzeniu wziął mnie na ręce i wyniósł z domu kierując się w stronę pobliskiego stawu.

- Mówił pan, że nie może opuszczać domu – przypomniałam sobie jego słowa – A teraz z niego wyszliśmy.

- To dzięki tobie – pocałował mnie w czoło – Łącząc się z tobą odzyskałem pełnię mocy i teraz żadna pieczęć nie jest mi groźna.

- Gdzie idziemy? – Byłam ciekawa, a jednocześnie zażenowana tym, że oboje nadal jesteśmy nadzy. – I czemu się czymś nie okryjemy?

- Wstydzisz się?! – Zachichotał widząc moje palące czerwienią policzki – Idziemy do wrót piekieł. Czas bym powrócił na tron i uporządkował kilka spraw. Na szczęście sto lat w waszym świecie to tydzień w moim.

Stanęliśmy na brzegu stawu, w którym woda zaczęła wrzeć całkowicie wyparowując. Naszym oczom ukazał się kamień z wyrytym pentagramem okalanym jakimiś nieznanymi mi symbolami. Lazurowe oczy trzymającego mnie mężczyzny zalśniły złotem, a znaki jeden po drugim zaczęły świecić. Ziemia zadrżała pod nami. Zlękniona nieświadomie wtuliłam się w jego tors. Następnie w miejscu kamienia ukazała się szczelina odsłaniająca ciemność przeszywającą płomienisty żar. Usłyszałam przeraźliwe wrzaski potępionych dusz w nozdrzach czując woń siarki.

- To moje królestwo maleńka – oświadczył podchodząc do szczeliny – a od dzisiaj twój nowy dom.


Po tych słowach wskoczył w przeszywającą otchłań porywając mnie ze świata ludzi. Ze łzami w oczach patrzyłam, jak szczelina za nami się zacieśnia, aż całkowicie znika odcinając mi drogę powrotu.

3 komentarze:

  1. Świetne! Czytałam z wielkim zaciekawieniem! :)
    Akurat to wpasowało się moje gusta i dziękuję za świetne minuty spędzone na czytaniu! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko zdarza mi się czytać cokolwiek heteroseksualnego, ale Twój one-shot mnie oczarował *-*
    Opowiadanie kojarzy mi się z mitem "Demeter i Kora", może jestem dziwna, ale taka jest prawda :D
    Co do fabuły i stylu - nie widziałam żadnych dużych błędów, a wszystko napisane jest w przejrzysty i płynny sposób.
    Tak trzymaj!

    Pozdrawiam i życzę weny!

    ~ Martyna (zycie-gabriela.blogspot.com => serdecznie zapraszam!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rewelacyjnie się czytało, ciekawe co się stało z jej kolegami, rodziną...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń