Mały oneshot, który napisałam jednego wieczoru. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i napiszecie choć jeden komentarz. Oliwia od dziecka była dość ciekawska za co teraz poniesie konsekwencje... Zachęcam do lektury :)
Zastanawialiście się kiedyś nad sensem słów
rodziców? Ja nigdy, do czasu skończenia liceum. Od dziecka byłam ciekawska i
wszędzie wścibiałam swój nos. Mieszkaliśmy z rodzicami na wsi sąsiadując z dość
dużym domem, a raczej przedwojennym pałacykiem. Nikt nie wiedział kim był jego
właściciel, a plotki mówiły, że w budynku straszy. Z natury byłam też
strachliwa i zawierzając potocznemu przekonaniu omijałam to miejsce szerokim łukiem.
Z początku jednak chciałam się czegoś dowiedzieć o tej posiadłości, jednak mama
mi zabroniła tam chodzić przytaczając dobrze znane mi: „Ciekawość to pierwszy
stopień do piekła”. To właśnie o sens tego zdania mi chodzi. Nigdy nie myślałam,
że takie powiedzenie może mieć w sobie ziarnko prawdy. Niestety dość boleśnie
zostałam uświadomiona.
Wszystko
zdarzyło się w ostatniej klasie liceum. Koledzy przyjechali do mnie na wspólne
uczenie się przed próbnym egzaminem maturalnym i słysząc krążące po wsi plotki
na temat posiadłości sąsiadującej z moim domem, postanowili urządzić sobie test
odwagi.
-
No, nie daj się prosić Oliwka – nakłaniał mnie rudy Kajetan złośliwie się przy
tym uśmiechając – Nie bądź baba i chodź.
-
Nie mam zamiaru tam łazić – szłam w zaparte wiedząc, że pewnie najem się wstydu
pokazując przed kumplami swój strach. Dodatkowo zirytowała mnie uwaga Kajtka.
Może byłam chłopczycą, ale nadal pozostawałam dziewczyną. – To teren prywatny i
lepiej nie zakłócać spokoju błądząc tam po zmroku. I jakbyś zapomniał, to
jestem babą idioto.
-
Strach cię obleciał? – Zadrwił ze mnie Michał posyłając mi wyzywające
spojrzenie swoimi czarnymi oczami. – Nie mów mi tylko, że wierzysz tym plotkom,
że tam straszy.
-
To moja sprawa w co wierzę! – Krzyknęłam wściekła na ich dziecinne zachowanie.
– Droga wolna! Idźcie tam, ale beze mnie!
-
I tak zrobimy siusiu majtku jeden – wyśmiał mnie Kajtek wychodząc z domu. W
ślad za nim poszedł Michał.
-
Tylko później nie mówcie, że nie ostrzegałam – rzuciłam za nimi na pożegnanie,
na co odpowiedzieli mi pokazując środkowe palce. – Łaski bez!
Wzburzona
usiadłam z powrotem w fotelu i dla uspokojenia zaczęłam czytać podręcznik z
historii. Tak, nic tak nie działa na nerwy, jak nudne fakty z dziejów człowieka.
Po godzinie byłam już tak spokojna, że prawie spałam. Z tego otumanienia
wyrwała mnie mama, która wparowała do salonu, jak jakiś pershing.
-
A koledzy gdzie? – Spytała lustrując mnie swoim przeszywającym spojrzeniem. –
Mieliście się uczyć do poniedziałkowego egzaminu.
-
Te głąby poszły sprawdzić tę plotkę o posiadłości z sąsiedztwa – sapnęłam
pochmurnie na wspomnienie głupich uwag kolegów – Kiedy powiedziałam, że nigdzie
się nie wybieram, to nazwali mnie tchórzem i poszli sami.
-
Jak mogłaś im na to pozwolić – mama obdarzyła mnie wzrokiem pełnym nagany – To
twoi koledzy, a ty puściłaś ich samych na teren, którego w ogóle nie znają.
-
Ale mamo – starałam się jakoś bronić – oni nie chcieli mnie słuchać.
-
To było iść z nimi – z moją mamą nie ma dyskusji, jak coś powie, to trzeba być
posłusznym – Teraz idź ich poszukać.
-
No dobrze – westchnęłam powoli wstając z fotela – Najpierw zabraniasz mi tam
chodzić, a teraz każesz tam iść. Zdecyduj się wreszcie.
-
Wtedy byłaś dzieckiem – mama posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. W jej piwnych
oczach dostrzegłam zalążek irytacji. – Teraz jesteś na tyle duża by wiedzieć,
że nie należy wścibiać nosa w nie swoje sprawy.
-
Oj mamo – jęknęłam czując, że szykuje się wykład na temat bezpieczeństwa
dziecka w rodzinie – wiem i już po nich idę.
-
Nie chcę by powtórzyła się sytuacja z tamtych wakacji – oznajmiła mi na
wychodne smutnym głosem – Uważaj.
-
Miałam wtedy dziesięć lat i z ciekawości tam zawędrowałam – starałam się ją
uspokoić. – Dobrze, będę uważała.
Wyszłam
z domu myślami wracając do wydarzeń sprzed ośmiu lat. Miałam wówczas dziesięć i
z ciekawości poszłam do nawiedzonego domu sprawdzić wiarygodność plotek.
Zakradłam się do środka przez piwnicę i powoli zwiedzałam posiadłość. Długo mi
to zajęło i zastał mnie tam wieczór. Miałam już wracać, kiedy kątem oka
zobaczyłam przyglądającego mi się mężczyznę stojącego u szczytu schodów, z
których właśnie zeszłam. Mocno się wtedy wystraszyłam i czym prędzej opuściłam
ten dom. Od tamtej pory nigdy tam nie wracałam, do dzisiaj.
-
Raz kozie śmierć – wyszeptałam wchodząc na werandę domu, jednak szybko
zmieniłam zdanie i się cofnęłam. – Lepiej będzie, jak przeszukam okolice.
Z
takim postanowieniem zaczęłam okrążać dom oszukując się, że chłopaki nie weszli
do środka. Kiedy po raz trzeci minęłam wejściowe drzwi, musiałam przyznać, że
jednak tam są. Zapaliłam latarkę i ostrożnie wsunęłam się przez pozbawione
szyby okno. Dzieciaki uwielbiały rzucać kamieniami w ten dom. Oczywiście
zdążyłam się skaleczyć w dłoń o wystający kawałek szkła, jednak nie zauważyłam
tego tak od razu. Strach wziął nade mną górę paraliżując niektóre części mojego
ciała.
-
Kajtek? – Zawołałam imię jednego z kolegów posuwając się z wolna w stronę drzwi
frontowych. – Michał?
Niestety
żaden z nich się nie odezwał.
-
Chłopaki nie róbcie sobie żartów i wychodźcie! – Krzyczałam nie ruszając się z
miejsca. – Matka mnie zlinczuje, jak nie wrócę z wami do domu.
Znowu
głucha cisza.
-
Cholera! – Warknęłam już wściekła na tę dwójkę – Wyłaźcie! W poniedziałek mamy
egzamin z matmy, a wy bawicie się w pogromców duchów zamiast wkuwać materiał. W
ogóle nie chciałam tu przychodzić, a przez was musiałam.
-
Przestań trząść gaciami, tylko chodź coś zobaczyć! – Usłyszałam z góry głos
Michała – Dziewczyno, nie uwierzysz co tu jest!
-
Nie powinniśmy tu być, dlatego złaźcie stamtąd i wracamy do domu! – Nie chciałam
iść na piętro, bo tam właśnie stał osiem lat temu ten mężczyzna. – Złaźcie!
-
Zejdziemy, jak ty do nas wejdziesz! – Oświadczył Kajtek w śmiechu – To jak,
zaryzykujesz?
-
Ale, jak tam wejdę, to od razu wracamy, ok.? – Zapytałam lekko się wahając –
Obiecujecie?
-
Zgoda – Krzyknęli z góry – A teraz chodź!
Wzięłam
głęboki oddech i ruszyłam schodami na górę. Kiedy stanęłam na podłodze piętra,
podłoga przeraźliwie zatrzeszczała przyprawiając mnie o dreszcze. Głośno
przełknęłam ślinę i skierowałam się w stronę pokoju, skąd widać było światło.
-
Chłopaki? – Zawołałam niepewnie uchylając lekko drzwi pomieszczenia. – Jak
otworzyliście ten pokój? Z tego co pamiętam był zamknięty na klucz.
-
Skąd taki boi dudek może o tym wiedzieć? – Zadrwił ze mnie Kajtek – Po co tu
przyszłaś?
-
Mama kazała mi po was iść – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – A teraz chodźmy.
-
Czekaj – zatrzymał mnie Michał w momencie, kiedy chciałam już opuścić pokój. –
Patrz, jakie wyczesane łóżko z baldachimem. Ten pokój należał chyba do jakiegoś
panicza.
-
Nie obchodzi mnie to – coś mi kazało się wynosić z tego budynku – Wracamy do
domu. Nie powinno nas tu w ogóle być.
-
Czego się boisz? – Kajtek złapał mnie za rękę i wciągnął na powrót do pokoju. –
Ten dom jest opuszczony i możemy się tu nieco rozejrzeć.
-
Przebywając w tym domu naruszamy czyjąś prywatność – odparłam drżącym głosem –
niezależnie, czy jest opuszczony, czy też nie.
-
No, dobra – dał za wygraną Michał i pociągnął do wyjścia rudzielca – wygrałaś.
-
Dzięki – ruszyłam za nimi z ulgą w sercu szybko ich wyprzedzając. Byliśmy już
przy drzwiach, kiedy coś mnie tknęło by się odwrócić. Chłopaki uczynili
podobnie widząc przerażenie na mojej twarzy. U szczytu schodów stał mężczyzna
przeszywający naszą trójkę lodowatym spojrzeniem. Wyglądał dokładnie tak samo,
jak osiem lat temu.
-
Przepraszamy – niemal pisnęłam cofając się do drzwi frontowych – Już sobie
idziemy.
-
Oni mogą sobie iść – mężczyzna wskazał Kajetana i Michała – ty jednak
zostaniesz tutaj.
-
Co?! – W szoku patrzyłam w lazurowe oczy mężczyzny, które wydawały się świecić
w ciemności. – Nie mam takiego zamiaru.
Odwróciłam
się na pięcie i popychając kolegów podbiegłam do drzwi. Michał z Kajtkiem jako
pierwsi wyskoczyli na werandę, a ja byłam tuż za nimi. Miałam nadzieję, że
udało mi się uciec, jednak powiadają, że nadzieja jest matką głupich. Byłam
idiotką łudząc się na szczęśliwe zakończenie. W momencie, kiedy schodziłam z
werandy, poczułem jak coś oplata się wokół moich kostek, talii i ramion.
Zostałam unieruchomiona.
-
Chłopaki! – Krzyknęłam z przerażeniem starając się uwolnić – Pomóżcie!
Michał
chciał złapać mnie za rękę, jednak nagle cofnął dłoń ze strachem w oczach.
-
Ten dom żyje – wymamrotał patrząc na mnie – on cię złapał.
-
Od dziś jesteś moją własnością słodka – usłyszałam za sobą głos mężczyzny – aż
osiem lat musiałem czekać na nasze ponowne spotkanie.
-
Ja tu nie chciałam wracać – sapnęłam w panice.
-
Wiem – zaśmiał się mężczyzna obejmując mnie od tyłu silnymi ramionami – muszę
podziękować twoim kolegom, że cię tu sprowadzili.
-
Ja chcę do mojego domu – załkałam czując się bezsilna – do rodziców.
-
Dam ci wybór – głos mężczyzny nagle zrobił się chłodny – Albo tu zostaniesz,
albo zetrę z powierzchni ziemi całą tę wieś wraz z twoim domem i rodziną.
-
Czemu? – Nie wiedziałam co mam zrobić.
-
Wolność ma swoją cenę maleńka – mężczyzna pogłaskał mój policzek – Zawitałaś
już w piekle, wstępując na pierwszy stopień schodów do niego prowadzących, a
dziś pokonasz ich resztę.
-
Nie rozumiem – miałam mętlik w głowie, a kiedy zobaczyłam, że Michał z
Kajetanem opuszczają biegiem posiadłość, poczułam się niezmiernie samotna. –
Mam iść do piekła?
-
Oczywiście – oświadczył mężczyzna siłą wciągając mnie do domu – Jednak przed
tym będę musiał cię skalać. Nie zrozum mnie źle, ale jesteś zbyt niewinna i na
kilometr czuć twoje dziewictwo.
-
Skalać?! – Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać wystraszona słowami mężczyzny.
– Zostaw mnie! Puść!
-
Żywiołowa jesteś – mój porywacz zaśmiał się tylko mocniej łapiąc mnie w pasie –
To dobrze, bo nie będę się z tobą nudził. Mam nadzieję, że w łóżku też wykażesz
się tak dużą ruchliwością.
Tym
stwierdzeniem zgasił mnie całkowicie jednocześnie uświadamiając, co miał na
myśli mówiąc, że musi mnie skalać. Po prostu zdębiałam momentalnie, jednak ten
stan nie trwał za długo, bo po chwili ponownie zaczęłam się wyrywać.
-
Eh, malutka – westchnął mężczyzna lekko zmęczony moim panicznym strachem. –
Powinnaś się nieco uspokoić.
W
ogóle go nie słuchałam skupiając się na wyszarpywaniu z jego rąk. Nieoczekiwany
ból po lewej stronie szyi wyrwał z moich ust pisk. Powoli zaczęłam opadać z sił
aż w końcu nie mogłam się ruszyć z ich braku. To usatysfakcjonowało mojego
oprawcę, który tym razem pochwycił mnie w ramiona i niespiesznie niósł w stronę
pokoju, gdzie niedawno urzędowali Kajetan z Michałem. Tego było za wiele, dlatego
z moich oczu popłynęły łzy rozpaczy.
-
Dlaczego pan mi to robi? – Szlochałam jak jakieś małe dziecko. – Czemu muszę tu
zostać? Czemu nie mogę wrócić do rodziny?
-
Nazywaj mnie Samael – polecił mi mężczyzna z politowaniem patrząc na moją
zapłakaną twarz – Osiem lat temu, kiedy zakradłaś się tu jako dziecko, byłem
zapieczętowany w jednym z pokoi tego domu. Uwolnić mnie mogła tylko ofiara z
niewinnej krwi. Tak się złożyło, że skaleczyłaś się upadając w piwnicy podczas
otwierania drzwi. Kiedy dotarłaś do zamkniętego pokoju, zaczęłaś szarpać za
klamkę, która nie ustąpiła. Zostawiłaś na niej ślady swojej krwi. Może to
niewiele, ale ofiara została poniesiona. – Przerwał na chwilę wyjaśnienia
układając mnie na łóżku. – Byłem ciekaw, kto mnie uwolnił, dlatego niezwłocznie
podążyłem śladem mojego dobroczyńcy. Zaskoczyło mnie, że jest nim mały
chłopiec. Dopiero po kilku latach zobaczyłem cię, jak skracałaś sobie drogę
przez moją posiadłość. Moim wybawicielem okazała się słodka dziewczynka. Twoja
krew jest naprawdę wyśmienita i jesteś całkiem ładniutka. Postanowiłem uczynić
cię moją i zabrać ze sobą do piekła, gdzie sprawuję władzę. Wtedy się jeszcze
wahałem nie wiedząc, jak będziesz wyglądać, kiedy nieco podrośniesz. Jednak gdy
ujrzałem cię dzisiejszego wieczoru, wszelkie wątpliwości uleciały z mojego
umysłu.
W
trakcie mówienia zaczął mnie rozbierać. Byłam tak osłabiona, że nie miałam siły
się opierać. Jedynie mogłam krzyczeć.
-
Nie! – Wrzasnęłam, kiedy położył dłoń na sprzączce od paska spodni. – Proszę,
nie!
-
Uspokój się – pogładził mój policzek w dość czułym geście – Na razie nic ci nie
zrobię. Jedynie obejrzę twoje ciało. Muszę wiedzieć co biorę.
-
Nie jestem towarem – byłam wystraszona, a jednocześnie zła – Zostaw mnie!
-
Nawet w takiej beznadziejnej sytuacji starasz się ze mną walczyć – zachichotał
przejeżdżając kciukiem po moich ustach – Urocze. Chciałem zrobić to po ludzku,
ale nie pozostawiasz mi wyboru. Rozbiorę cię po mojemu.
Pstryknął
palcami, a moje spodnie rozpłynęły się w powietrzu. Miałam na sobie jedynie
bieliznę.
-
Coś ty zrobił?! – Byłam w szoku. Nie rozumiałam, jak to się mogło stać. – Gdzie
są moje spodnie i bluza? Oddaj je!
-
Na razie nie będą ci potrzebne – oświadczył w szerokim uśmiechu. Widocznie
dobrze się bawił moim skrępowaniem. – Słodko wyglądasz z tymi rumieńcami. Może
powinniśmy je pogłębić ściągając resztę twojej garderoby?
-
Proszę nie! – Błagałam bliska paniki – Ja tak nie chcę.
-
Hej, spokojnie – wziął mnie na ręce i zaczął kołysać, jak dziecko do snu –
Żartowałem. Spróbuj się przespać. Trochę przesadziłem pijąc twoją krew, a sen
pomoże ci nabrać nieco sił.
-
Boję się – załkałam prawie przez sen. To kołysanie rzeczywiście działało
usypiająco.
-
Wiem – uśmiechnął się mężczyzna – Jutro dokończymy tę sprawę podczas pełni.
Zmęczenie
wzięło wreszcie nade mną górę i pogrążyłam się we śnie. Obudziłam się późnym
rankiem lekko osłabiona. Otworzyłam oczy i od razu napotkałam lazurowe
spojrzenie leżącego obok mnie mężczyzny. On mnie pilnował, tego byłam pewna.
-
Dzień dobry kwiatuszku – przywitał mnie łagodnym głosem jednocześnie całując w
czoło – Jak się czujesz?
-
Słabo – szepnęłam nieco się odsuwając. Ten gość naruszał moją przestrzeń
intymną, co wywoływało u mnie skrępowanie. Nie wspominając już o fakcie, że
leżałam w samej bieliźnie. – Em, mogę się w coś ubrać?
-
Już wczoraj mówiłem, że na razie nie potrzebne ci żadne ubrania – posłał mi
złośliwy uśmieszek – Nie kryj się tak i daj na siebie popatrzeć. Czemu ubierasz
się na co dzień, jak chłopiec?
-
Bo tak – mruknęłam cała czerwona na twarzy z zażenowania całą tą sytuacją.
Łypnął na mnie groźnie, aż ciarki przebiegły mi po plecach. – Tak jest
wygodniej.
-
Będę musiał cię chyba trochę wychować i trzymać na krótkiej smyczy – westchnął
w zamyśleniu, po czym łapiąc moją rękę silnym szarpnięciem przyciągnął mnie do
siebie – Udajesz silną, ale w rzeczywistości jesteś słaba i bezradna,
nieprawdaż?
-
Odwal się ode mnie zboczeńcu! – Ryknęłam odpychając go od siebie i
błyskawicznie zeskakując z łóżka uciekłam z pokoju. Po drodze zerwałam jakiś
materiał okrywający któryś z mebli i ruszyłam w stronę wyjścia z domu. Zajęło
mi to więcej czasu niż normalnie, bo non stop atakowały mnie zawroty głowy. –
Cholera!
Drzwi
frontowe nie chciały się otworzyć, dlatego podreptałam do rozbitego okna, przez
które weszłam tu w nocy. Byłam już jedną nogą na zewnątrz, gdy pojawił się przy
mnie i wciągnął z powrotem do środka upiornie się śmiejąc.
-
No, maleńka – zerwał okrywający mnie materiał i rzucił go na podłogę – starasz
się mnie wyprowadzić z równowagi? Wierz mi, nie chcesz doświadczyć mojego złego
humoru. To by skończyło się dla ciebie zbyt boleśnie.
-
Puść mnie! – Krzyczałam w panice. Tak bardzo chciałam stąd uciec, a on mi na to
nie pozwalał traktując jak swoją własność. – Zostaw mnie w spokoju! Ja chcę
wrócić do domu i nie obchodzą mnie twoje groźby!
-
Czyżby? – Chyba udało mi się go zdenerwować, bo pociągnął mnie za włosy
sprawiając, że musiałam spojrzeć w jego oczy. Zobaczyłam w nich chłód i mrok,
co było okropne. – W takim razie zabiję każdego mieszkańca tej wioski na twoich
oczach nie zważając na płeć czy wiek, a następnie każę ci wykąpać się w ich
krwi.
-
Co?! – Jego oczy i ton głosu mówiły, że jest całkowicie poważny. Nie żartował i
to mnie przeraziło do głębi. – Pan tego nie zrobi, prawda?
-
Nie igraj ze mną dziewczynko, bo sprawię, że własnoręcznie zabijesz członków
swojej rodziny – oświadczył zimnym głosem, który nie brzmiał jak ludzki – Nadal
nie obchodzą cię moje groźby? Może powinienem mimo wszystko je ziścić?
-
Ja nie igram – jęknęłam w płaczu – Nie rozumiem. Już nic nie rozumiem.
-
Z czasem wszystko zrozumiesz – wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do
pokoju, z którego uciekłam. Tam rzucił mnie na łóżko i lustrował drapieżnym
spojrzeniem. – Trzeba cię jakoś ukarać za tę próbę ucieczki.
Pstryknął
palcami, a moja bielizna rozpadła się na liczne strzępki. Pisnęłam w szoku i
natychmiast dałam nura pod koce. Skulona leżałam pod nimi golusieńka drżąc na
całym ciele ze strachu. Ugięcie materaca po mojej lewej stronie zasygnalizował
mnie, że położył się obok, co podwoiło mój niepokój.
-
Gdzie ta twoja waleczność? – Zadrwił ściągając ze mnie koc. Czułam na sobie
jego wzrok, co wywołało gęsią skórkę na moim ciele i soczysty rumieniec wstydu
na twarzy. – Wiesz, gdy zapadnie zmrok, zerwę wianek z twojej niewinnej główki.
Mam nadzieję, że grzecznie mi się oddasz.
-
Nie liczyłabym na to – szepnęłam nawet na niego nie patrząc – Wolę umrzeć niż
to z panem zrobić.
-
Doprawdy – zaśmiał się szczypiąc mnie w jeden z pośladków – Uroczy z ciebie
osiołek, gdy tak twardo tkwisz w swoim uporze. Wiedz tylko, że ja zawsze biorę
to na co mam ochotę. Jesteś na straconej pozycji i radziłbym ci się z tym
pogodzić.
-
Nie chcę się z niczym godzić – załkałam czując się jak przegraniec – To nie
fair. Uwolniłam pana, więc czemu?
-
Spodobałaś mi się – oznajmił bawiąc się moimi czarnymi włosami – Hebanowe fale
na głowie i bystre piwne oczęta. To niespotykany widok, a do tego przyjemnie
orzeźwiająca, słodka krew, malinowe usteczka, które aż proszą się o zdobycie i
drobne, zgrabne ciałko. Głupia ciekawość doprowadziła do naszego spotkania, za
co jestem jej wdzięczny.
-
Z własnej głupoty wpadłam w to bagno – byłam na siebie wściekła. Miał rację,
sama byłam sobie winna, że tak skończyłam. Gdybym nie wścibiała nosa tam gdzie
nie powinnam, to żyłabym dalej jak dotychczas, a on tkwiłby nadal w tym
zapieczętowanym pokoju. – Mogłam grzecznie słuchać matki, a zamiast tego
poszłam za głosem własnego wścibstwa.
-
Cierpliwie na ciebie czekałem i bacznie wypatrywałem twojej sylwetki za oknem –
odparł jeżdżąc palcem wskazującym wzdłuż mojego kręgosłupa zataczając koło na
kości ogonowej – Uwolniłaś mnie z tego pokoju, jednak nadal nie mogę opuszczać
domu. Gdybym mógł to zrobić, już dawno bym cię porwał kwiatuszku. Intuicja
dobrze podpowiadała ci żeby tu nie przychodzić, jednak nie przewidziałaś
zachowania swoich kolegów.
-
Że też posłuchałam matki i tu przyszłam – jęknęłam, gdy niebezpiecznie zjechał
dłonią na moje pośladki i biodra – Gdybym tu nie przyszła, nadal miałabym
święty spokój.
-
Możliwe – mruknął ochryple przytrzymując mnie bym nie uciekła – jednak miałabyś
na sumieniu dwójkę ciekawskich nastolatków. To, że tu przyszłaś uratowało im
życia.
-
Nie! – Pisnęłam, gdy wsunął dłoń pomiędzy moje zaciśnięte uda. – Proszę, nie.
-
Słońce już zaszło ustępując miejsca księżycowi – poinformował mnie melodyjnym
głosem – Dziś pełnia, jak osiem lat temu. Nadeszła pora na uczynienie cię moją.
-
Nie chcę! – Krzyknęłam w proteście, gdy na siłę przewrócił mnie na plecy i
brutalnie rozszerzył podkulone nogi kolanem. Następnie chwycił moje ręce i
unieruchomił je nad głową przywiązując czymś do wezgłowia łóżka. Wiłam się
szarpiąc z pętami, jednak nic tym nie zdziałałam. – Błagam, nie!
-
Za późno – szepnął z przekąsem przygryzając lekko płatek mojego ucha – Na
początek skradnę ci twój pierwszy pocałunek.
-
Skąd? – Byłam w szoku. Skąd mógł to wiedzieć, że jeszcze nigdy się z nikim nie
całowałam? – Nie!
-
Maleńka – zaśmiał się pieszczotliwie głaszcząc mój policzek – Jestem demonem i
wiem takie rzeczy. Ty aż świecisz niewinnością, dlatego dziś ją nieco
przygaszę.
Po
tych słowach wbił się w moje usta łapczywie liżąc wargi, a następnie wdzierając
się do ich wnętrza skrupulatnie je badając. Co i rusz trącał swoim mój język
zachęcając do zabawy. Mimowolnie weszłam do gry i dałam się temu porwać. Nie
miałam pojęcia, że pocałunek może mieć aż taką siłę. Po prostu mnie zamroczyło
wrzucając w środek zimnego lazuru jego oczu, które w tej chwili przypominały
głębię jakiegoś oceanu. Wzdrygnęłam się, gdy jedna z jego dłoni zacisnęła się
na mojej piersi delikatnie drażniąc nabrzmiały już sutek. To było dziwne
uczucie aczkolwiek przyjemne, a w połączeniu z pocałunkiem niebywałe.
-
Przyjemne, prawda? – Poddał mi myśl cichym, zmysłowym głosem. – Tak ładnie
reagujesz na moje pieszczoty, aż miło patrzeć.
-
Już nie chcę – stęknęłam zawstydzona w płaczu – to dziwne.
-
To dopiero początek – zachichotał powoli zniżając się do mojego podbrzusza –
Sprawię, że będziesz krzyczeć z doznań, jakie ci zaraz zafunduję.
Złapał
moje nogi w udach wystarczająco je rozszerzając, a po chwili poczułam jego
język w swoim wnętrzu.
-
Nie! – Pisnęłam wijąc się w reakcji na nieprzyjemne uczucie. Ten mężczyzna doprowadzał
mnie do szaleństwa. – Nie! Już nie!
W
ogóle nie zwracał uwagi na moje prośby i dalej kontynuował swoje działania
zwiększając intensywność doznań. Byłam na granicy utraty zmysłów, gdy przestał.
-
Śliczna – stwierdził patrząc na moją zarumienioną z podniecenia twarz i
zamglone oczy – Już niedługo dam ci więcej.
-
Nie wytrzymam – załkałam czując przeszywającą mnie falę gorąca – Czuję, że
zaraz się roztopię.
-
To dobrze – pocałował mnie w szyję – To znak, że jesteś gotowa by mnie przyjąć.
Dopiero
teraz dostrzegłam, że on również jest nagi. Nawet nie zauważyłam, jak się
rozebrał. Poczułam, jak coś twardego wwierca się we mnie sprawiając niesamowity
ból.
-
To boli! – Wydarłam się szarpiąc z pętami, jednocześnie chcąc się od niego
odsunąć. – Piekielnie boli!
-
Pierwszy raz zawsze boli głuptasie – westchnął wchodząc we mnie całkowicie – To
cena za oddanie.
Kiedy
zaczął się poruszać, ból się nasilił przyćmiewając dotychczasową przyjemność.
Zawodziłam błagając by już przestał, ale nie słuchał. Miał rację, krzyczałam
wijąc się pod jego ciałem w cierpieniu napinając mięśnie. Nieświadomie
potęgowałam tym sposobem ból, ale nie wiedziałam co robić. Doszedł zalewając
moje wnętrze ciepłym strumieniem spermy, tym samym kończąc tę torturę. Byłam
półżywa, a z oczu ciurkiem spływały łzy.
-
Witaj w świecie skalanych kwiatuszku – szepnął zmysłowo do mojego ucha – Teraz
bez obaw mogę zabrać cię do czeluści piekielnych. Należysz do mnie, więc nikt
bezkarnie nie położy na tobie nieczystych łap.
-
Moje cierpienie pana bawi, prawda? – Zaszlochałam ponownie się kuląc na
prześcieradle, kiedy uwolnił moje ręce. – Nie chcę iść do piekła.
-
Nikt nie chce tam trafić – zaśmiał się w odpowiedzi – Jednak ty idziesz tam
jako moja oblubienica, a nie jako skazaniec. Pamiętaj, że nie taki diabeł
straszny, jak go malują.
Po
tym stwierdzeniu wziął mnie na ręce i wyniósł z domu kierując się w stronę
pobliskiego stawu.
-
Mówił pan, że nie może opuszczać domu – przypomniałam sobie jego słowa – A
teraz z niego wyszliśmy.
-
To dzięki tobie – pocałował mnie w czoło – Łącząc się z tobą odzyskałem pełnię
mocy i teraz żadna pieczęć nie jest mi groźna.
-
Gdzie idziemy? – Byłam ciekawa, a jednocześnie zażenowana tym, że oboje nadal
jesteśmy nadzy. – I czemu się czymś nie okryjemy?
-
Wstydzisz się?! – Zachichotał widząc moje palące czerwienią policzki – Idziemy
do wrót piekieł. Czas bym powrócił na tron i uporządkował kilka spraw. Na
szczęście sto lat w waszym świecie to tydzień w moim.
Stanęliśmy
na brzegu stawu, w którym woda zaczęła wrzeć całkowicie wyparowując. Naszym
oczom ukazał się kamień z wyrytym pentagramem okalanym jakimiś nieznanymi mi
symbolami. Lazurowe oczy trzymającego mnie mężczyzny zalśniły złotem, a znaki
jeden po drugim zaczęły świecić. Ziemia zadrżała pod nami. Zlękniona
nieświadomie wtuliłam się w jego tors. Następnie w miejscu kamienia ukazała się
szczelina odsłaniająca ciemność przeszywającą płomienisty żar. Usłyszałam
przeraźliwe wrzaski potępionych dusz w nozdrzach czując woń siarki.
-
To moje królestwo maleńka – oświadczył podchodząc do szczeliny – a od dzisiaj
twój nowy dom.
Po
tych słowach wskoczył w przeszywającą otchłań porywając mnie ze świata ludzi.
Ze łzami w oczach patrzyłam, jak szczelina za nami się zacieśnia, aż całkowicie
znika odcinając mi drogę powrotu.
Świetne! Czytałam z wielkim zaciekawieniem! :)
OdpowiedzUsuńAkurat to wpasowało się moje gusta i dziękuję za świetne minuty spędzone na czytaniu! :)
Pozdrawiam :)
Rzadko zdarza mi się czytać cokolwiek heteroseksualnego, ale Twój one-shot mnie oczarował *-*
OdpowiedzUsuńOpowiadanie kojarzy mi się z mitem "Demeter i Kora", może jestem dziwna, ale taka jest prawda :D
Co do fabuły i stylu - nie widziałam żadnych dużych błędów, a wszystko napisane jest w przejrzysty i płynny sposób.
Tak trzymaj!
Pozdrawiam i życzę weny!
~ Martyna (zycie-gabriela.blogspot.com => serdecznie zapraszam!)
Hej,
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie się czytało, ciekawe co się stało z jej kolegami, rodziną...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia