wtorek, 14 stycznia 2014

Lavi

Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział Lavi. Chwilowo zawieszam to opowiadanie, ale to nie oznacza, że nie uraczę Was jakimś innym. Swoją decyzję argumentuję tym, że jakoś nie mam, jak na razie, weny i czasu do tego opka. Czasem po prostu trzeba się zdystansować i poczekać - co mam właśnie w planach zrobić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie (^_^;)


Nieczysta gra


Przechadzała się właśnie ulicami centrum Shibuya[1] podziwiając witryny mijanych sklepów. Adam zostawił ją samą w pokoju i poszedł na spotkanie z przedstawicielami jakiejś firmy, a Lavi wykorzystując tę okazję wymknęła się z hotelu. Wiedziała, że ma szlaban, jednak być tak blisko dzielnicy rozrywki w Tokyo i się nie rozejrzeć, to zbyt wielka pokusa dla nudzącej się nastolatki. Dość blisko znajdowała się stacja metra, więc wsiadła w najbliższy wagon przejeżdżając kilka stacji i tak znalazła się w dzielnicy Shibuya. Był późny wieczór, a wielobarwne neony i latarnie budziły do życia ulice. Większość ludzi wypełzła z budynków korzystając z dobrodziejstw dzielnicy. Lavi nie posiadała przy sobie pieniędzy, dlatego nie mogła nic sobie kupić. Jedynie zwiedzała, ale po pewnym czasie zaczął doskwierać jej głód. Zmęczona usiadła przy ścianie jednego z budynków i przyglądała się przechodniom.

- Powinnam chyba wracać do hotelu – Pomyślała i miała już wstać, kiedy stanął nad nią pewien chłopak. Miał srebrne, dzikie oczy i czarne gęste włosy. Patrzył na nią z góry, jakby chciał ją ocenić. – Dziwny gość.

Lavi wstała i zrównała się z chłopakiem, chciała go minąć, ale ten zagrodził jej drogę. Dziewczyna zdziwiona wbiła w niego groźny wzrok, jednak ten ani drgnął.

- Przepraszam, ale się spieszę – oznajmiła lekko drżącym głosem – Mógłbyś zejść mi z drogi?

- Nie – odparł chłopak i zadziornie się uśmiechnął – Kiedy raz coś upoluję, nigdy tego nie puszczam tak łatwo.

- Nie jestem zwierzyną wilczku, więc daj mi spokój – wycedziła przez zęby Lavi – Twoje srebrne oczy mówią mi kim jesteś, ale wiedz, że nie jestem zwyczajnym człowiekiem.

- Fakt, że wiesz, utwierdza mnie bardziej w przekonaniu, by ciebie nie puszczać – dodał się szczerząc – Masz na sobie zapach nocy.

- Czemu przyczepiłeś się akurat do mnie? – Jęknęła marudząc Lavi. – Chciałam na trochę uwolnić się z tego świata i posmakować normalności. Złamałam szlaban wymykając się z hotelu, a jeśli zaraz nie wrócę, to będę miała przerąbane. Czego ty chcesz?

- Miłego towarzystwa – oznajmił chłopak – Nie jesteś stąd, więc cię oprowadzę. Pytanie tylko, czy zaryzykujesz i ze mną pójdziesz? Z góry przyrzekam, że nic ci nie zrobię.

- I tu wbiłeś mi ćwieka – rzekła zamyślona, a jednocześnie lekko wahająca się dziewczyna. Nie minęła jednak minuta, a w jej oczach zapłonęły małe iskierki zapału. – Ryzyk fizyk i tak mam już przechlapane. Prowadź przewodniku po dzielnicy.

- Jestem Akira – przedstawił się chłopak podając jej rękę – Akira Otani, a ty?

- Ja?! Jestem Lavi – rzuciła z uśmiechem na twarzy – Nie wiesz, gdzie tu można zjeść za friko? Umieram z głodu, a nie mam przy sobie ani jednego jena.

- Dobrze trafiłaś – zaśmiał się Akira zadowolony sam z siebie – Wiem gdzie trzeba iść, więc chodź.

Chwycił Lavi za rękę i pociągnął ją za sobą. Przebijali się przez tłum bawiących się ludzi, aż trafili do zaciemnionej, wąskiej uliczki. Akira bez wahania wciągnął tam dziewczynę. Szli jeszcze około pięciu minut, gdy nagle ukazała się przed nimi budka z jedzeniem. Stał za nią sędziwy staruszek o pogodnym wyrazie twarzy. Kiedy zobaczył dwójkę gości, od razu się uśmiechnął.

- Witaj wnuczku – przywitał się z Akirą – Kogóż to tu sprowadziłeś?

- Ojiisan[2], dwie porcje poproszę. – Zwrócił się z prośbą chłopak, po czym usiadł na jednym stołku przy ladzie. Lavi poszła w jego ślady. – Twój ramen[3] pachnie obłędnie.

- To najprawdziwszy cud, że przyprowadziłeś ze sobą druga osobę? Co się musiało stać, że to uczyniłeś? – Spytał dziadek zaskoczony widokiem Lavi. – Jak dotąd stroniłeś od innych ludzi włócząc się samotnie po ulicach Ikebukuro lub przesiadując w domu.

- Ona też nie należy do zwyczajnych ludzi – odparł Akira biorąc do ręki pałeczki – Nie wiem skąd, ale wiedziała kim jestem, w sensie natury.

- Opowiesz nam o sobie panienko? – Dziadek postawił przed Lavi miskę z zupą – Jestem ciekaw twojej osoby, ale jeśli nie będziesz chciała, to nie musisz nic mówić.

- Nigdy wcześniej nie jadłaś ramenu, co nie? Jest naprawdę smaczny. – Zachęcał ją do jedzenia Akira, po czym podsunął jej pod nos miseczkę z czymś różowym w środku – Z tym smakuje lepiej.

- Co to? – Zdziwiła się Lavi widząc zawartość miseczki. – Czuć od tego czosnkiem.

- Nazywamy to kimichi[4] – poinformował ją Akira – Widzisz, dziadek z pochodzenia jest Koreańczykiem, a to mały akcent z jego kraju. Spróbuj, jest naprawdę smaczne.

- Kluski – mruknęła wpatrując się w miskę z zupą – zdają się być większe.

- Większe…? – Zdziwił się dziadek jej stwierdzeniem. – Zupa sprawia, że makaron pęcznieje, więc zacznij lepiej jeść.

- Dobrze – zawstydziła się Lavi wyjmując drewniane pałeczki z foli. Lekko odetchnęła przed posiłkiem, po czym zaczęła pałaszować. – To jest naprawdę pyszne. To mój pierwszy, normalny posiłek od jakiegoś czasu. Dziękuję za niego.

Lavi szybko skończyła nasycając swój żołądek. Dziadek zabrał miski i podał im po kubku gorącej, zielonej herbaty.

- To jak? – Spytał nawiązując do wcześniejszej rozmowy. – Powiesz nam coś na swój temat?

- Po tak dobrym posiłku, nie mam nic przeciwko – zgodziła się pogodnym głosem – Jestem Lavi. Nie posiadam nazwiska, jestem szóstą córą smoka. Moim ojcem jest Uroboros.

- Ten Uroboros?! – Dziadek zdębiał słysząc imię jej ojca, a Akira wbił w nią swój wzrok. – Nie myślałem, że spotkam dziecko samego pana wszechświata.

- Znasz mojego ojca? – Spytała ze zdziwienia. – Nieważne, bo i tak nic dla niego nie znaczę. Jestem jednym z przeklętych bliźniaków. Skoro znasz ojca, to wiesz o co chodzi.

- Wiem i bardzo ci dziecko współczuję. – Dziadek położył swoją dłoń na jednej z dłoni dziewczyny w geście współczucia. – Znam tę legendę. W rodzie Otanich przekazuje się ją od zarania dziejów. A z tego co mówisz, to raz już się spotkaliśmy w przeszłości. Jesteś dzieckiem oddanym jako gwarant pokoju pomiędzy smokami a wampirami. Oddano cię w ręce rodu Dark.

- Tak – przytaknęła – ale skąd o tym wiesz?

- Byłem jednym z tych, którzy mieli dopilnować warunków pokoju – westchnął smutnie dziadek – Wybacz mi proszę.

- Nie mam do pana pretensji – odparła smutnym głosem Lavi upijając łyk herbaty – Myślę, że powinnam już wracać. Mój opiekun nie toleruje łamania zasad, a ja to zrobiłam wymykając się z hotelu pomimo szlabanu. Z pewnością jest na mnie zły, choć mam nikły cień nadziei na to, że jednak jeszcze nie wrócił i mi się upiecze.

- Nie licz na to – usłyszeli z cienia zimny głos – Kara cię z pewnością nie minie.

- Ups – jęknęła zbita z tropu dziewczyna chowając się za Akirą – Przepraszam?

- Odpuść sobie, bo i tak nic nie wskórasz – sapnął Adam wyłaniając się z mroku, a jego oczy jarzyły się czerwonym światłem – Stanowczo zabroniłem ci wychodzić z pokoju. Wiedziałaś jakie będą konsekwencje złamania zakazu.

- Proszę jej odpuścić – wtrącił się Akira lekko drżącym głosem – Lavi jest młoda i ma prawo popełniać błędy. Nie zrobiła nic złego, jedynie chciała zwiedzić Ikebukuro.

- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy dzieciaku – wycedził przez zęby wampir – Ta sprawa dotyczy mnie i dziewczyny za tobą.

- Adamie Dark, wyrosłeś od naszego ostatniego spotkania, ale wyraz twoich oczu nadal się nie zmienił – Dziadek wyszedł zza lady pokazując się w całej okazałości – Wyrósł z ciebie naprawdę wspaniały wampir.

- Witaj Shin Hyun-Bin – przywitał się Adam ze starcem – To już prawie pół wieku, zdziwiłem się dostając twój list. Czego potrzebujesz?

- Widzisz tego młokosa? – Shin Hyun-Bin wskazał Akirę. – Chciałbym abyś się nim zaopiekował. To mój jedyny wnuk, a mi już nie pozostało zbyt wiele czasu. Może jest narwany, ale to dobry chłopiec.

- No co ty, Ojiisan?! – Akira spojrzał zdziwiony na dziadka. – Jakie oddać pod opiekę? Mam już czternaście lat i mogę sam o siebie zadbać. Zaopiekuję się też i tobą, więc nie wygaduj głupstw o swojej śmierci.

- To nie są głupstwa, chłopcze – westchnął zrezygnowany Shin Hyun-Bin – Podczas wojny toczonej między wampirami i smokami zostałem dość poważnie zraniony blisko serca. Myślałem, że jest dobrze, ale ostatniej nocy zaatakował mnie pewien demon. Jego trucizna krąży w moim ciele do cna osłabiając moje siły. Umieram i nic na to nie poradzę, ale przed śmiercią chciałem się upewnić, że nie pozostawię cię samego.

- Jak to? – Zszokował się Akira. – Czemu ja nic o tym nie wiem? Czemu nic nie mówiłeś? Ja cię tak nie zostawię. Mam tylko ciebie.

- Nie dożyję jutrzejszej pełni. Kiedy shinigami zabierze moją duszę, staniesz się wychowankiem Adama. – Oświadczył poważnym tonem dziadek. – Masz się go słuchać i wyrosnąć na szlachetnego wilka. Jesteś potomkiem cienistej bestii. Pamiętaj, że cienie to twoi słudzy.

- Ale czemu akurat on? – Akira spojrzał na wampira sceptycznym wzrokiem. – Ja go nie znam i chyba nawet nie lubię.

- Dlatego, że mu ufam – odparł Shin Hyun-Bin, po czym zwrócił się do Adama – Ten typ tak ma, coś o tym wiesz, nieprawdaż Adamie?

- Możliwe – wampir w odpowiedzi lekko się uśmiechnął – Przyjdę po twojego wnuka jutro w południe. Rozumiem, że mam użyć wszelkich środków, by go zabrać?

- Tak – przytaknął starzec – Przygotuję go do drogi. Widzimy się jutro.

Adam skłonił się lekko Shin Hyun-Bin’owi, po czym chwycił Lavi za rękę i pociągnął za sobą. Dziewczyna wpatrzona była w zdruzgotanego i smutnego Akirę, aż w końcu znikł jej z oczu.

- Naprawdę się nim zaopiekujesz? – Spytała cicho swojego opiekuna. – On się załamał.

- Przejdzie mu – westchnął Adam zatrzymując się w mocno zaciemnionym miejscu – Zajmę się nim.

Lavi otoczyła fala czerwonej mgły, a po chwili byli już w wynajmowanym pokoju. Zrezygnowana opadła na łóżko i wbiła wzrok w sufit. Nie potrafiła zapomnieć smutnych oczu Akiry, a w szczególności momentu, gdy powoli znikał z nich blask szczęścia.

- On wydawał się być inną osobą – szepnęła do siebie w zamyśleniu – Mam nadzieję, że jego uśmiech wróci.

- Co ty tam mamroczesz do siebie? – Spytał Adam siadając na łóżku obok dziewczyny. – Chodź tu do mnie.

- Adam? – Zaczęła smutnym głosem. – Czemu bliscy nam ludzie tak szybko umierają?

- Dobre pytanie – zastanowił się wampir głaszcząc Lavi po głowie – Śmierć dopada każdego. Przed nią nie ma ucieczki. Niezależnie jak postępujesz, czy żyjesz, umrzesz. Myślę, że to jedyny sprawiedliwy wyrok jaki otrzymujemy.

- A czy istnieje możliwość, że śmierć się pomyli i zabierze kogoś innego? – Dopytywała dalej. – Bo widzisz, ja i Shoon możemy być takim przypadkiem.

- Śmierć nigdy się nie myli – szepnął Adam w zadumie – Mylą się jedynie kaci ją uzurpujący. Czemu sądzisz, że ty z bratem jesteście przykładem pomyłki?

- Ja od urodzenia byłam dość chorowita i wątła – zaczęła opowiadać cicho Lavi – za to Shoon zawsze tętnił zdrowiem i wigorem. Byłam dla niego ciężarem, bo związał się ze mną obietnicą, że będzie mnie chronił. Z początku byłam szczęśliwa, ale po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że to dla niego męczące. Kiedy ujrzałam odbicie światła w ostrzu noża matki, w pierwszym odruchu chciałam go od siebie uwolnić. Niestety konsekwencją mojego czynu była jego śmierć. Wtedy powinnam zginąć, nie Shoon. On miał wziąć moje życie, a nie ja jego.

- Przestań zadręczać się takimi myślami – poradził jej Adam przytulając do siebie – Shoon w ogóle nie myśli i nigdy nie myślał o tobie w ten sposób. On nie wybaczyłby sobie, gdyby coś ci się stało.

- Przepraszam, że złamałam twój zakaz – odparła cicho dziewczyna – Czasem coś robię zanim pomyślę. Dziś tak właśnie było. Wiem, że to dziecinne, ale poddałam się ciekawości. Teraz przyjmę twoją karę, niezależnie jaka będzie.

- Może jeśli odpowiednio mnie przeprosisz, to się jeszcze zastanowię nad jej wymiarem? – Zaproponował wampir szepcząc jej do ucha. – To jak?

- A co niby miałabym zrobić – zaczęła drżącym głosem – żeby cię przeprosić?

- Myślę, że mały całus byłby odpowiedni – wskazał na usta dając jej do zrozumienia o co mu chodzi – Czy potrafisz to zrobić?

- Ca-całus?! – Lavi zerwała się, a jej twarz automatycznie zrobiła się czerwona ze zmieszania. Chwilę milczała zamykając przy tym oczy, aż w końcu podjęła decyzję. – Dobra, ale tylko jeden i malutki.

- Dobrze – zaśmiał się z dziewczyny – Twój wyraz twarzy jest niezastąpiony.

- Ale czy mógłbyś zamknąć oczy? – Poprosiła zawstydzona po uszy. – Kiedy tak na mnie patrzysz, nie mogę się skupić.

- Dobrze – westchnął zgadzając się na jej prośbę – Zamykam.

Szósta zrobiła głęboki wdech, po czym zbliżyła ostrożnie twarz do twarzy wampira. Serce waliło jej jak młot o kowadło w kowalskiej szopie, kiedy ich usta się zetknęły. Cmoknęła go delikatnie, po czym szybko odsunęła swoją twarz.

- Czy tak może być? – Spytała nieśmiało, kiedy otworzył oczy. Ze wstydu nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz. – Nie mam w tym wprawy.

- W porządku – przyciągnął ją do siebie Adam – W swoim czasie wszystkiego cię nauczę.

- Co?! – Zdębiała wbijając w niego zdumiony wzrok.

Adam się lekko uśmiechnął, a następnie rozciął swój nadgarstek i upił trochę krwi. Nachylił się nad Lavi i podał jej krew, która wprowadziła ją w letarg. Kiedy skończył, dziewczyna oprzytomniała i ku jego zaskoczeniu mocno się w niego wtuliła.

- Teraz twoja kolej – szepnęła odchylając szyję. Dzisiaj nie miała ochoty z nim walczyć, nie miała też na to siły. Po prostu dała za wygraną. – Tylko nie wypij za wiele.

- Coś ty dzisiaj taka potulna? – Zdziwił się wampir – Czyżbym już śnił?

- Powiedzmy, że jestem nazbyt zmęczona, by walczyć – westchnęła cicho – Nie licz jednak na taką postawę następnym razem, ok.?

- Dobrze – sapnął Adam, po czym zabrał się do rzeczy.

* * * * * *
            
Ranek nastał dość szybko, a Lavi o dziwo obudziła się o świcie. Poszła do łazienki i uszykowała sobie kąpiel. Miała dziwne przeczucie jakby miało się coś zdarzyć, coś niedobrego. Nabrała w dłonie wody i w zadumie patrzyła jak wylewa się ona spomiędzy jej palców.

- Podobnie jak prawda o mnie, której chciałabym się dowiedzieć. – Porównała w myślach. – Kiedy myślę, że jestem na dobrym tropie, ona wymyka się mi z rąk. Chciałabym wiedzieć, czemu moje życie jest takie nienormalne.

Lekko zdołowana zanurkowała, by zmyć z siebie dziwne myśli. Kiedy się wynurzyła i przetarła oczy, ujrzała coś co ją przeraziło. Woda zamieniła się w krew, która przywierała do jej ciała chcąc ją w całości pokryć. Lavi z krzykiem wyskoczyła z wanny i chwyciła za ręcznik, którym w desperacji starała się wytrzeć czerwoną ciecz. Gwałtowne pukanie do drzwi i wołanie Adama pozwoliło jej oprzytomnieć, a straszna wizja prysła tak szybko, jak się pojawiła. Z ulgą opadła na podłogę owijając się w trzymany ręcznik. Cała drżała ze strachu i aby się uspokoić skuliła się podciągając pod klatkę piersiową kolana. Została tak chwilę, po czym wstała i zarzuciła na siebie hotelowy szlafrok. Wyszła z łazienki rozkojarzona skupiając się na tym, by zapomnieć co widziała. Z mokrych włosów ciurkiem kapały kropelki wody mocząc podłogę i jej okrycie. Usiadła na podłodze przy łóżku z podkulonymi nogami wbijając wzrok w swoje kolana.

- Lavi? – Zawołał ją Adam zdziwiony jej milczeniem. Jednak w ogóle nie zareagowała na jego głos. Podszedł do niej i z zamiarem zwrócenia jej uwagi położył dłoń na jej ramieniu. Była roztrzęsiona, ale w odpowiedzi na to utkwiła w nim swój nieprzytomny wzrok. – Lavi, słuchaj kiedy do ciebie mówię.

Dziewczyna nie reagowała, czym wywołała gniew u wampira. Adam poszedł do łazienki i przyniósł drugi ręcznik, w celu wytarcia jej mokrych włosów. Jej zachowanie lekko go niepokoiło. Zniecierpliwiony uderzył ją w twarz otwartą dłonią, co od razu zadziałało, bo z piskiem potarła bolące miejsce.

- Za co to było? – Spytała z wyrzutem. – Chyba nie zrobiłam nic złego? Tak mi się bynajmniej wydaje.

- Nie reagowałaś na żaden z łagodniejszych sposobów na oprzytomnienie – poinformował ją wampir – Byłaś jakaś nieswoja, więc postanowiłem przywrócić cię do normalnego stanu.

- Aha – mruknęła spuszczając wzrok na podłogę – Dzięki, za sprowadzenie mnie na ziemię.

- Skoro wszystko już dobrze, to wyjaśnij mi swój poprzedni stan – polecił Adam rzucając jej wilgotny ręcznik na głowę – Nie próbuj się nawet wykręcać od odpowiedzi.

- Ale – odezwała się z zamiarem negocjacji, jednak Adam uciszył ją jednym gestem. Zrezygnowana zaczęła więc wyjaśnienia – Kiedy się kąpałam, to na chwilę woda zamieniła się w krew. Ona chciała nade mną zawładnąć, nie mogłam jej z siebie zetrzeć. Tak jakby wsiąkła w moją skórę. To było straszne, ja… ja nie mogłam nic zrobić.

- Uspokój się – przytulił ją kojąc – Jesteś już bezpieczna, więc się nie bój. Jestem przy tobie.

- Adam? – Spytała cicho nieco uspokojona opierając się o siedzącego na skraju łóżka wampira.

- Tak? – Dark odchylił głowę w jej stronę.

- Czemu nie mogę żyć normalnie? – Zaczęła smutno litanię swoich pytań. – Nie chodzi mi o to, że muszę żyć z tobą. Jakoś do tego przywykłam. Ale kiedy myślę, że wszystko jest już w porządku, to nagle się coś komplikuje. Jest nade mną jakieś fatum, czy jak? Może nikt nie powinien się do mnie zbliżać, bo go tym zagmatwanym życiem zarażę?

- Znowu tworzysz jakieś dziecięce dywagacje. Za dużo nad tym myślisz, przez co masz mętlik w głowie. – Wyśmiał ją wampir w odpowiedzi. – Każdemu jest coś pisane. Jedni mają życie proste jak drut, drudzy lekko poskręcane, a niektórzy otrzymują supły, czyli jedną wielką łamigłówkę do rozwiązania.

- Co chcesz przez to powiedzieć? – Zdziwiła się Lavi. – Jakoś tego nie łapię.

- Chodzi mi o to, że trzeba przeć do przodu i stoczyć bój o samego siebie – tłumaczył dziewczynie – Nie wolno tracić siły ducha, tylko wierzyć w swoje możliwości. Pamiętaj, że nie jesteś sama i zawsze możesz zwrócić się do kogoś o pomoc.

- Zapamiętam – odparła z wdzięcznością – Dziękuję.

- Nie ma za co – rzekł w odpowiedzi łagodnym głosem – A teraz się ubierz, bo zaraz wychodzimy.

- Co? Gdzie? – Spojrzała na niego w zaskoczeniu. – Ty mnie gdzieś zabierasz?

- A to takie dziwne? – Spytał mierząc ją wzrokiem. – Hę?

- No… – bąknęła nie mogąc szybko sklecić odpowiedzi – Z reguły zostawiasz mnie w pokoju.

- Nie tym razem – zaśmiał się widząc jej minę – Zbieraj się, bo mamy mało czasu.

- Co nas tak nagli? – Nie rozumiała popędzania. – Dochodzi południe.

- No właśnie, dochodzi południe – zgodził się z nią wampir – Musimy odebrać Akirę w drodze do samolotu, więc się pospiesz.

Na te wyjaśnienie Lavi migiem się ubrała i po chwili była gotowa do wyjścia.

Adam zakrył Lavi połaciami swojego płaszcza, po czym zamienili się w mgłę, dzięki której bezzwłocznie udali się do miejsca przebywania Akiry. W ciemnym pokoju chłopak siedział skulony opierając się o ścianę. Wpatrywał się smutnym wzrokiem w unoszącego się nad jego dłonią świetlistego motyla. Obok leżał plecak z jego rzeczami. Dziadka nigdzie nie było. Lavi powoli podeszła do Akiry i ostrożnie usiadła koło niego.

- Już go nie ma – wyszeptał łamiącym się głosem czarnowłosy – Jestem zdany tylko na siebie.

- No, nie do końca – wszedł mu w zdanie Adam – Shin Hyun-Bin powierzył twoje życie w moje ręce, więc od dziś należysz do rodu Dark. Spełnij więc jego ostatnią wolę i chodź ze mną, jak grzeczny chłopiec.

- Nie mam takiego zamiaru – warknął w odpowiedzi chłopak – Zostanę tu, gdzie mnie wychował. Nie masz takiej władzy, by mnie stąd zabrać.

- I tu się mylisz – zaśmiał się Adam nie wzruszony słowami Akiry – Twój dziadek zawarł ze mną umowę, na mocy której w dniu jego śmierci stajesz się moją własnością. Mogę użyć wszelkiego rodzaju sposobów by cię ze sobą zabrać. Tylko od ciebie zależy, czy będą one bolesne, czy nie.

- Nie ośmielisz się! – Wrzasnął wystraszony chłopak postawą wampira. W przerażeniu wtulił się w siedzącą obok Lavi. – Nie chcę stąd odchodzić. Tu spędziłem całe swoje życie.

- Wiem – odparła dziewczyna przytulając roztrzęsionego Akirę – Dlatego zawsze możesz tu wrócić. Nikt ci tego nie zabroni. Po prostu nie chcemy byś został sam.

- To jak? – Adam stanął nad siedzącą dwójką nastolatków. – Podjąłeś decyzję?

- Już wolę zostać sam, niż iść z tobą – wymamrotał cały drżąc ze strachu Akira – Nie chcę być od nikogo zależny, a w szczególności od ciebie.

- Przykro jest mi cię rozczarowywać, ale nie masz w tej kwestii nic do gadania – poinformował go Adam szybkim ruchem chwytając za szyję i podnosząc do góry. Chłopak szamotał się w panice próbując uwolnić, jednak przegrał z siłą wampira. – Idziesz ze mną czy tego chcesz, czy nie.

Adam wbił swoje kły w chłopaka, który po chwili stracił przytomność. Lavi zasłoniła oczy, by nie widzieć całego zdarzenia. Niestety nie bardzo jej się to udało.

- Ech, niemiłe wspomnienia wracają – westchnęła cicho wstając z podłogi – Mógłbyś być trochę bardziej delikatniejszy. To boli, jak gryziesz w ten sposób.

- I ma boleć – rzucił wampir w odpowiedzi dziewczynie – Następnym razem jak coś przeskrobiesz, dokładnie tak się tobą zajmę.

- Jakoś nie robi to już na mnie takiego wrażenia, jak kiedyś – zripostowała Lavi zarzucając sobie na plecy tobołek Akiry – Od jakiegoś czasu wolę kary w twoim wydaniu, niż nawiedzające mnie sny.

- Radziłbym ci się czasem ugryźć w język zanim coś powiesz – sapnął Adam zmieniając się w mgłę – W domu rozważysz swoje słowa spędzając ostatni dzień szlabanu w piwnicy.

* * * * * *
            
Siedziała w ciemnym, okratowanym pomieszczeniu oparta o wilgotną ścianę. Piwnica nocami przeobrażała się w przerażające miejsce. Ukryła głowę między kolanami zamykając przy tym oczy, w celu zagłuszenia odgłosów nocy. Miała wrażenie jakby zaraz miał ją pochłonąć panujący wokół mrok. Adam dobrze wiedział, że boi się ciemności, dlatego ją tu zamknął ostatniego dnia szlabanu. Wrócili wczesnym rankiem z Japonii i od razu wtrącono ją do tego lochu. Z początku nie było tak źle, bo z okienka przy suficie wpadało trochę światła dziennego, ale po zapadnięciu zmroku pomieszczenie wypełniło się egipskimi ciemnościami. W duchu pocieszała się tylko tym, że to ta jedna jedyna noc. Ze strachu nie mogła zasnąć, ale z upływem czasu zmęczenie jednak wzięło nad nią górę i poddała się sile piaskowego dziadka. Za trzy dni miała oficjalnie skończyć siedemnaście lat, ale równocześnie miał się odbyć różany bal – pierwszy bal, na którym miała się stawić jako partnerka Adama. Z myślą o tym pogrążyła się we śnie.

Obudził ją głośny trzask otwieranych drzwi piwnicy. Leniwie otworzyła oczy przeciągle ziewając.

- Czas wstawać śpiąca królewno! – Zawołał Adam podnosząc ją na nogi. – Przed śniadaniem musisz się odświeżyć. Skoro skończyła się twoje kara, to automatycznie wracasz do wspólnych posiłków z rodziną.

- Czy na pewno muszę? – Spytała zaspanym głosem. – Może mogę zamiast tego dłużej pospać?

- Nie ma takiej opcji – odrzucił jej propozycję wampir – twoja wyszukana kombinatoryka na nic tu się nie zda, więc zacznij wykonywać swoje obowiązki. A poza tym, znasz moje zdanie w kwestii opuszczania, przez ciebie posiłków.

- Ta, ta – machnęła ospale ręką po czym nieprzytomna ruszyła w stronę wyjścia – Ale mógłbyś chociaż raz odpuścić i dać mi dłużej pospać.

- Nie dyskutuj – polecił jej Adam, po czym podniósł ją i zarzucił sobie na ramię, jak worek kartofli – Pomogę ci dotrzeć do łazienki, bo w twoim tempie nie dotrzesz tam do kolacji.

- Auć – jęknęła, gdy uderzyła o krawędź drzwi głową – Uważaj trochę, nie jestem workiem kartofli i czuję jeszcze ból.

- Tak? Ale widzę, że dzięki temu zdołałaś się obudzić – zaśmiał się wampir stawiając ją przed drzwiami łazienki – W sypialni czeka na ciebie czyste ubranie. Śniadanie jest za dwadzieścia minut, więc się nie spóźnij.

- Gadasz jakbyś był moją matką – mruknęła ziewając Lavi – Nie spóźnię się, więc wyluzuj.

- Przestań się wymądrzać – zganił ją Adam prztyczkiem w nos – tracisz tylko czas.

- Aua – pisnęła, po czym weszła do łazienki – Kiedyś z pewnością ci oddam.

- Gadaj zdrów – wyśmiał ją wampir kierując się w stronę swojego gabinetu – Jeszcze duży z niej dzieciak.
            
Po porannym prysznicu Lavi w szlafroku przemknęła się korytarzem do swojego pokoju. Na łóżku leżało przygotowane dla niej czyste ubranie – biała, bawełniana sukienka, która po założeniu sięgała jej do kolan. Westchnęła tylko zakładając ten strój, bo osobiście uważała, że styl grzecznej dziewczynki do niej nie pasuje. Niestety w kwestii ubioru nie mogła się zbytnio sprzeczać z Adamem, bo był w tym temacie nieustępliwy. W szafie trzymała ciuchy od Skota i Amy, które bardziej odzwierciedlały jej charakter. Dziś jednak dała za wygraną i postanowiła się nie wychylać. Wyszła z pokoju i powoli ruszyła w stronę jadalni. Od miesiąca tam nie była i miała lekką tremę przed ponownym spotkaniem z siostrami i matką Adama. Kiedy mijała gabinet Adama, ten jakby ją wyczuwając otworzył drzwi, a po chwili wciągnął ją do środka.

- Co jest? – Zdziwiła się Lavi – Hej.

- Czemu nie spięłaś włosów? – Spytał Adam sadowiąc ją na krześle. – Zasłaniają ci twarz.

- Myślę, że tak jest w porządku – mruknęła cicho w odpowiedzi – Tak jest dobrze.

- Dopiero co powiedziałem, że tak nie jest – powiedział wampir zaczynając czesać jej włosy – Zawsze chcę widzieć twoją twarz, więc jej nie zasłaniaj włosami.

Lavi się nie odezwała, a Adam, jak zwykle, uczesał ją w dwa kucyki. Po tym, razem ruszyli na śniadanie.

W jadalni znajdowało się więcej osób, niż się spodziewała. Oprócz pani Dark, były tam wszystkie siostry Adama wraz z towarzyszami, a dwie najstarsze sprowadziły nawet swoje pociechy. W sumie, naliczyła około piętnastu osób, a brakowało jeszcze Skota i Amy. Całe towarzystwo uciszyło się na znak obecności Adama, który podprowadził zszokowaną Lavi do stołu i posadził ją przy szczycie po swojej prawej stronie. Naprawdę czuła się niezręcznie w obecności tylu osób. Po chwili Rook wprowadził Akirę, którego posadzono obok niej. Chłopak starał się zachowywać jak najciszej, również speszony całym towarzystwem. Ostatni stawili się Skot z Amy zajmując dwa wolne miejsca po lewej stronie Adama.

- Jak się czujesz? – Spytał szeptem Skot wbijając zmartwiony aczkolwiek czujny wzrok w Lavi – Nadal śnią ci się te płomienie?

- Skąd o nich wiesz? – Zdziwiła się Lavi także szepcząc. – Na razie nie.

Oboje umilkli, w momencie kiedy służba zaczęła stawiać im przed nosami potrawy. Lavi ku swojej uciesze nie dostała nic półsurowego, ani nawet wątróbki. Zamiast tego jej talerz zdobiły dwa okazałe francuskie tosty, od których bił zapach cynamonu pomieszanego z wanilią. Do picia zamiast czystego mleka miała kawę zbożową i sok pomarańczowy. Z wdzięcznością popatrzyła na Adama, który puścił jej oczko w rozbawieniu jej reakcją. Z lubością pałaszowała tosty delektując się każdym kęsem. Nigdy nie wiadomo czy Adam się nie rozmyśli i nie wróci do jej dawnego menu. Choć z drugiej strony, denerwowała się trochę tak wielką ilością gości przy śniadaniu. Akira chyba podzielał jej zdanie, bo w ogóle nie ruszył swojej porcji. Adam w odpowiedzi wbił w niego groźny wzrok motywując w ten sposób do jedzenia. Skot z Amy skończyli jako pierwsi i razem wstali w milczeniu od stołu. Lavi też już zjadła, ale nie chciała zostawić samego Akiry. Kiedy ten skończył, oboje dostali pozwolenie na odejście od stołu. Skłonili się grzecznie i pędem ruszyli do drzwi wyjściowych. Zaprowadziła chłopaka do ogrodu, gdzie czekali już na nich jej przyjaciele. Lavi z radości rzuciła się na Skota mocno go przytulając. To samo uczyniła z Amy.

- Tak strasznie tęskniłam – mówiła się uśmiechając – Miesiąc, to naprawdę dużo czasu. Cały czas sama w pokoju. Dopiero pod koniec zrobiło się ciekawie, kiedy Adam zabrał mnie ze sobą do Japonii. Tam właśnie poznałam Akirę. – Wskazała speszonego trochę czarnowłosego chłopaka. – Też jest zdany na łaskę rodu Dark.

- To ślę ci chłopie wyrazy współczucia – rzucił Skot podając rękę Akirze – Jestem Skot, młodszy brat twojego obecnego opiekuna.

- Ja jestem Amy – przywitała się czarnowłosa dziewczyna z lekkim uśmiechem – Witaj w rodzinie.

- Skoro przełamaliśmy już pierwsze lody, to teraz czas na małe "użalanko" po odbytych karach – wtrąciła Lavi siadając pod jednym z drzew. Przyjaciele poszli w jej ślady i tak otoczyli pień, o który opierali się plecami. – Kto zaczyna?

- To może ja? – Zgłosiła się Amy na ochotnika. – Moja kara miała mniejszy wymiar niż wasze, ale wierzcie, nie było mi lekko. Adam wysłał mnie na obóz księżniczek! Wyobrażacie to sobie? Trzy tygodnie w towarzystwie pustych laleczek i przymus noszenia cukierkowych sukienek. Do tego śpiewanie jakiś niedorzecznych piosenek rodem z plastikowego popu. Ja myślałam, że tam po prostu umrę.

- Straszne – szepnął Skot, a w pierwszej reakcji przeszył go dreszcz – Adam wie, jak nam dopiec. Ja musiałem miesiąc użerać się z tym dupkiem Shikim. Traktował mnie jak worek treningowy, a jak raz próbowałem uciec i zgubiłem swoje rzeczy, to nie pozwolił mi wrócić po jakieś do domu. Dzięki Bogu Yuki i Terra się zlitowały i coś mi dały. Do tego pierwszy raz przeszedłem przeziębienie. To było okropne doświadczenie. Chylę głowę przed tobą Lavi, bo ciężko to przeżyłem.

- Nie ma sprawy – zaśmiała się Lavi w odpowiedzi – Ja przez cztery tygodnie tkwiłam sama w swoim pokoju. Raz nabawiłam się anemii, więc Adam dał mi za to nieźle popalić. Prześladowały mnie jakieś koszmary, ale na razie jest dobrze, odpukać w niemalowane. Pod koniec wyjechaliśmy do Tokyo i stamtąd przywieźliśmy Akirę.

- Jestem Akira Okani i pochodzę z Kyoto, ale razem z dziadkiem mieszkałem w Tokyo – zaczął opowiadać Akira – Mam czternaście lat i jestem potomkiem cienistej bestii. Adama poznałem po spotkaniu z Lavi i nie jestem tym faktem zadowolony. Po przyjeździe tutaj byłem torturowany i pod pretekstem dyscypliny okaleczony.

- Czyli w skrócie cię naznaczył – westchnął podsumowując Skot – Nie martw się, nie jesteś osamotniony. Wszyscy tu zebrani dostąpili tego zaszczytu. W którym miejscu masz znak?

- Po prawej stronie na klatce piersiowej – odpowiedział Akira dotykając dłonią to miejsce – was też tak bolało?

- Jak cholera – rzuciła Amy – Mój znak jest na ramieniu.

- Ja swój mam po lewej stronie brzucha – poinformował Skot – Ale myślę, że najwięcej bólu i tak spotkało Lavi, nieprawdaż?

- A niby skąd ja to mogę wiedzieć? – Wzruszyła ramionami Lavi. – Mój znak jest na karku, ale może w ramach kar trochę więcej mi się obrywało. No, może mi się należało, znacie mnie przecież. Ja nadpobudliwa, a on to pan złośnik.

- No, coś w tym jest – zaśmiał się Akira – Może jednak z wami przy boku nie będzie aż tak źle w tym domu.

- Ma się rozumieć – odparła reszta chórem – Trio przeradza się w kwartet.

- Czyli mamy o jedną osobę więcej do gnębienia Adama – odparła w zamyśleniu Lavi – Przewiduję świetlaną przyszłość naszej czwórki.

- Oj znam ten ton – jęknął zaniepokojony Skot – Ona na bank coś niedobrego knuje.

- No co? – Obruszyła się Lavi – Trzeba mu czasem dać prztyczka w nos w ramach kary za to, co nam robi. Shikiemu też się oberwie za współudział.

- No popatrz, dzieci szykują małą rebelię – usłyszeli głos Shikiego z góry – Nie wiem, jak powinniśmy na to reagować.

- Nie byłbym taki luźny na twoim miejscu, bo podżegaczką jest twoja siostra – napomniał go Adam zeskakując z drzewa – Nie wiem skąd bierze pomysły na swe akty zemsty, ale dobrze, że tym razem nie skupi się wyłącznie na mojej osobie.

- Co chcesz przez to powiedzieć? – Shiki zeskoczył z drzewa obok wampira. – Lavi robi tylko niewinne żarciki.

- Ostatnim razem wrzuciła mi petardę do wanny – wycedził przez zęby Adam – To twoim zdaniem jest niewinny żart?

- Mogło być gorzej – zaśmiał się Shiki – Ja ojcu robiłem wymyślne żarty i wierz mi, ten Lavi naprawdę był niewinny.

Czwórka przyjaciół w milczeniu przysłuchiwała się tej wymianie zdań, do momentu, kiedy Lavi wstała i podbiegła do brata.

- Shiki! – Zawołała w śmiechu witając Pierwszego, gdy nagle z miną niewiniątka uderzyła go w splot słoneczny – Czemu tak rzadko przysyłałeś Hektora? Miałeś pisać co trzy dni!

- Na mnie nie patrz – odszedł o krok od nich Adam – To skutki twojego wychowania, bo ja jej tego nie uczyłem.

- Nauczysz mnie tych swoich kawałów, które robiłeś ojcu? – Prosiła Szósta z miną szczeniaczka. – Proszę, proszę.

- Myślę, że coś można w tej sprawie zrobić – odparł Shiki rzucając groźne spojrzenie na Adama – Może kiedyś.

- Ani mi się waż – rzucił do smoka wampir z furią w oczach – Ostrzegam cię Shiki.

- Chodź, przedstawię ci nowego przyjaciela – zawołała Lavi ciągnąc Shikiego za sobą do drzewa, lekceważąc jednocześnie Adama – Nie chciałabym, byś znowu pomyślał, że jest kimś obcym.

- Matko, myślę, że wieczorem za to oberwie – westchnął Skot widząc minę brata – Zwyczajnie go olała, ale należało mu się.

- Też tak sądzę – wtórowała mu Amy – Za ten cukierkowy koszmar należy mu się więcej.

- Kogoż my tu mamy – Shiki zmierzył wzrokiem przyjaciół Lavi – Szczurek, Kotek i Piesek?

- Kiedyś naprawdę pożałujesz tych słów – warknął wściekle Skot – Czarny pancerniku.

- Co żeś powiedział? – Zdziwił się Shiki, ale po chwili dodał półgębkiem. – Płaczliwe szczurki głosu nie mają.

- Ty jesteś Shiki shinigami?! – Akira czujnie utkwił wzrok w mężczyźnie. – Trochę inaczej sobie ciebie wyobrażałem, po opowieściach ayakashi[5] i yokai[6] z Kyoto, ale głównie nie można im ufać, bo za bardzo ubarwiają swoje historie. Wyglądasz zwyczajnie.

- Możliwe – zastanowił się Shiki patrząc na Akirę – Pachniesz mrokiem wilczku. Zupełnie jak pewien staruch imieniem Shin Hyun-Bin.

- To mój dziadek – odparł czarnowłosy spuszczając swój wzrok – Ale już go nie ma.

- Rozumiem – odparł Pierwszy spokojnym głosem – Jak zginął?

- Zabił go jad demona klasy pierwszej – odpowiedział Adam wtrącając się w rozmowę – Udawał słabego by podejść Hyun-Bina. Ostatnio demony zrobiły się cwańsze.

- Też tak uważam – zgodził się Shiki – To nie są zbiegi okoliczności. Coś się święci.

- Tu chodzi o Lavi – oświadczył Skot – Błękitny płomień zabierze ją w najmniej oczekiwanym momencie. Kronos chce dopaść przeklęte dzieci, łącząc ich moce w jedną i poprzez czarny rytuał przebudzić drzemiącą siłę.

- O czym on bredzi? – Spytała w szoku Lavi. – Nic z tego nie rozumiem.

- Na mnie nie patrz – wycofał się Adam – Też chciałbym wiedzieć o co tu chodzi?

- Dlatego tu jestem – westchnął Shiki przewracając oczami – miałem wam wszystko wyjaśnić, bo raczej nie przyszedłem tu na pogaduchy. To nie w moim stylu.

- Czarny rytuał? – Zdębiał Akira – Kto chciałby odprawić coś takiego? To zabronione.

- Ty wiesz czym jest czarny rytuał? – Skot wbił wzrok w Akirę, który pogrążył się w myślach. – Jeśli tak, to gadaj!

- Mówiąc w dużym skrócie – zaczął tłumaczyć Akira – Bierze się krew wybranych istot i łączy ze sobą. Coś na zasadzie polimeryzacji w chemii. Łączy się słabsze ogniwa w jedną silną całość. Ale to jest zabronione. Każdy, kto odprawił taki rytuał, ginął kosztem żądzy mocy, która w efekcie była nie do opanowania. Jeśliby to się komuś udało, stałby się najpotężniejszą istotą we wszystkich światach.

- Myślę, że to nie jest najodpowiedniejsze miejsce na tę rozmowę – uciszył wszystkich Adam z poważną miną – Uzgodnimy wszystko w domu wieczorem, kiedy się trochę uspokoicie.

- Podzielam – zgodził się Shiki z wampirem wywołując tym grymas niezadowolenia na twarzach nastolatków – Zawołamy wtedy i Shoona, by przytoczył nam treść legendy, którą znalazł.

- Twój pokój jest już gotowy, więc możesz w nim wypocząć – poinformował smoka Adam nie zważając na protesty dzieciaków – Zaprowadzi cię tam mój sługa Rook.

- Zaraz, zaraz – wtrącił się Skot wskazując palcem Shikiego – on tu będzie spał?

- Jest moim gościem – rzucił Adam mierząc wzrokiem brata – Masz coś mi do zarzucenia?

- Nie – wybąkał Skot powoli się wycofując – Nie rozumiem tylko po co.

- Ja też chciałabym wiedzieć – oczy Lavi żarzyły się blaskiem radości na wieści o noclegu brata – i na jak długo?

- Jesteś niemożliwa – zaśmiał się Shiki mierzwiąc jej włosy – Co roku ród Dark organizuje bal róży, a smoki wysyłają tam trzech reprezentantów. Miałem pecha w tym roku, bo wytypowano mnie na reprezentanta i na pomoc przy organizacji. Same z tym kłopoty. Nie cierpię imprez tego typu.

- Czyli, że będziesz tu do balu? – Oczy Lavi się rozszerzyły w szczęściu. – Super!

- Do balu i dwa dni po nim – westchnął Pierwszy nie podzielając jej szczęścia – Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tym balem. To naprawdę nudne przyjęcia.

- Ale ja nie cieszę się balem – obruszyła się Lavi – Cieszę się, że będę mogła spędzić trochę więcej czasu z bratem.

- Czyżby? – Shiki jej nie dowierzał. – Jakoś w to wątpię. I dla twojej wiadomości, jeden niewinny żarcik na mnie może skończyć się bolesnym rewanżem. Pamiętaj. Wiesz, że nie rzucam słów na wiatr.

- Dobra, kończ marudzić i idź wypocząć przed robotą – poinstruował smoka Adam – Nawet nie wiem, czemu tak narzekasz? Najwięcej roboty spada, jak zwykle, na głównego organizatora, czyli mnie.

Shiki zmieszany biadoleniem Adama z niemrawą miną szedł za nim, a Skot ledwo tłumił w sobie śmiech. Zostali w ogrodzie do obiadu zacieśniając więzi z Akirą. Później Amy opowiedziała dla Lavi i czarnowłosego o etykiecie balu i jego przebiegu. Teraz Szósta wiedziała, dlaczego Shiki tak bardzo narzekał na to wydarzenie. Jednocześnie była ciekawa, kto oprócz niego został wybrany na reprezentanta smoków.




[1] Shibuya (Tōkyō) - jeden z 23 specjalnych okręgów (dzielnic) japońskiej stolicy Tokio. Dzielnica o charakterze handlowym i rozrywkowym. 


[2] Ojiisan – termin dziadek po japońsku w stwierdzeniu ogólnym. 


[3] Ramen japońskie danie składające się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury. 


[4]Kimchi jest tradycyjnym daniem koreańskim składającym się z fermentowanych lub kiszonych warzyw, głównie kapusty oraz papryczek chili. Najpopularniejsze kimchi (baechu kimchi) składa się z kiszonej kapusty chińskiej, jest mocno posolone i zawiera chili, imbir oraz czosnek. 


[5] Ayakashi – japońskie słowo oznaczające ducha pojawiającego się w morzu podczas katastrofy morskiej. Obecnie jest często używane jako synonim słowa yōkai, lub ogólnie niezwykłości, anomalii. 


[6] Yōkai– ogólna nazwa mitycznych stworzeń-potworów występujących w japońskiej mitologii i tradycjach ludowych. Pojęcie yōkai ma szerokie znaczenie i obejmuje całą gamę stworów, których boją się Japończycy: duchy, widma, demony, mamidła, zjawy, odmieńce, upiorne zwierzęta, straszydła, diabły, ogry, złośliwe skrzaty i inne istoty posiadające nadnaturalne moce o nieznanym pochodzeniu, pojawiające się pod postacią: zjawisk, ludzi, roślin lub zwierząt, a nawet przedmiotów codziennego użytku takich, jak np. parasol, czy czajnik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz