czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział część I

Hejka, zgodnie z obietnicą wrzucam coś jeszcze w tym roku. Mam świadomość, że to niewiele, ale zawsze coś ;) Post stanowi pewną część rozdziału. Z braku czasu nie miałam kiedy pisać :( Resztę wrzucę po Nowym Roku.
Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku. Żeby był nie gorszy niż Stary :)

Leżały z rozłożonymi rękami na łóżkach i ciężko wzdychały. Po prostu się nudziły, a wszelkie próby ucieczki z pokoju paliły na panewce. To było frustrujące, co zaowocowało paroma ścięciami między sobą. Teraz jednak żadna z nich nie miała na nic ochoty. Znalazły za to wspólny cel. Całą winą za powstałe nieporozumienia obarczyły Kronosa, który nałożył na nie karę i nie raczył się łaskawie zjawić.

- Akira jest w złym nastroju – rzuciła cicho Amy otwierając oczy – Skot nie potrafi mu pomóc.

- Aki jest uparty – wyjaśniła Lavi – W dodatku tłamsi w sobie mrok od czasu, gdy pomógł Shikiemu z Chaosem.

- Ta moc jest ogromnym brzemieniem – wyraziła zdanie na ten temat poprawiając czarne loki – Zastanawia mnie, czy twój ojciec rozmyślnie sprowadził tutaj Akirę.

- Jego ostatnie działania wskazują, że wszystko zaplanował – oceniała w zamyśleniu – On nas szkoli. Chce byśmy byli gotowi na starcie z Drakunem.

- Tylko, że najpierw odkrywa nasze słabości –wątpiła w słowa przyjaciółki – w dodatku nas nimi katuje.

- Jakoś przez to przebrniemy – starała się zapewnić w większej mierze siebie niż Amy – Co nas nie zabije… co nie?

- Boisz się rytuału? – Zaczęła temat, od którego zazwyczaj stroniły. – Shiki zmierzył się z Chaosem, Akira walczy z wewnętrznym mrokiem, Butterfly zadręcza się przeszłością, a Skot zamartwia się o Adama.

- A co z tobą? – Unikała odpowiedzi. Oczywiście, że bała się rytuału, a raczej konsekwencji jakie ze sobą niósł. – Też się z czymś mierzysz?

- Rozmyślam o korzeniach – odparła cicho – co cię przeraża?

- To, że zyskam siłę, nad którą nie będę w stanie zapanować – zakryła oczy przedramieniem – na kija mi moc, która może całkowicie mnie przerosnąć?

- Jesteś silna – pocieszała ją z lekkim wahaniem. Nie mogła mieć pewności czy Lavi tkwi w błędzie. Rolą przyjaciółki jest podtrzymywanie na duchu, dlatego musiała ją wspierać. – Musisz myśleć pozytywnie a wszystko potoczy się dobrym torem.

- Zobaczymy – westchnęła nieprzekonana takim argumentem. Pozytywne myślenie nie należało do jej mocnych stron.

* * *

Czekał przy jadalni by zaczepić Shikiego. Chciał poprosić go o pomoc w medytacjach. Onyx wspominał, że są bardzo ważne, a ostatnio nawiedzające go bóle głowy pomogły mu podjąć szybką decyzję.

- Shiki – grzecznie skłonił się, widząc nadchodzącego blondyna – czy poświeciłbyś mi chwilę czasu?

- Nie teraz – zbył go szybkim wyminięciem – Później.

- Ok. – Zdębiały zdołał tylko tyle z siebie wyrzucić. Jednak się nie poddawał. Skoro powiedział „później”, to nie „nigdy”.

W południe ponowił próbę, ale skończyło się podobnie. W duchu wmawiał sobie, że do trzech razy sztuka. Potrzebował pomocy. Tym bardziej, że bólowi zaczął towarzyszyć krwotok z nosa. Niestety kolejne starania miały podobne zakończenie.

- Będzie dobrze – uspokajał się w myślach – on na pewno mnie nie ignoruje specjalnie.

Wieczorem postanowił podjąć ostateczną próbę. Z ledwością utrzymywał w ryzach nerwy, po dość ciężkim dniu. Ciało powoli odmawiało mu posłuszeństwa, co było strasznie uciążliwe. Ruszył do pokoju smoka i zapukał do drzwi.

- Czego? – Shiki otworzył niezadowolony drzwi. W oddali chłopiec zobaczył siedzącą na krześle Yuki. – To znowu ty?

- Proszę cię o pomoc – zaczął, siląc się na spokój. Był zdesperowany. Pierwszy raz nie mógł w pełni kontrolować własnego „ja”. – To ważne.

- Jestem teraz zajęty – blondyn zniecierpliwiony zerka w tył – przyjdź kiedyś indziej.

- To jest naprawdę ważne – błagał pomimo własnym zasadom – Nie przychodziłbym z czymś błahym.

- Jutro – zbywał go w ogóle nie słuchając – jutro cię wysłucham.

- Wiesz, obejdzie się – miał po dziurki w nosie ciągłej odmowy – Jeśli nie chcesz mi pomóc, po prostu to powiedz. Jak zwykle muszę sobie radzić sam.

W irytacji cisnął mrokiem w ścianę obok drzwi pokoju Shikiego. To zaskoczyło smoka i zwróciło uwagę Yuki, która zbliżyła się do wejścia.

- Akira – zaczęła zaniepokojona stanem nastolatka. Nie rozumiała dlaczego tak strasznie się zmienił. – Co z tobą?

- Wszyscy mnie nienawidzą – wycedził ze łzami w oczach. Ku zdumieniu dziewczyny łzy miały barwę czerni. – Zawsze jestem sam. Nawet nikt tego nie zauważa, że ja… Nie, tylko Onyx to dostrzega.

- Onyx? – Yuki rozszerzyła w szoku źrenice – On żyje?

- Nienawidzę was! – Krzyknął uciekając. Mrok zaczynał brać nad nim górę, a próby stłumienia ciemnej energii wyczerpywały jego ciało i umysł. Był na krawędzi, a fakt, że został sam pogłębiały strach. – Boję się.

- Czemu się wydzierasz szczeniaku? – Tuż przed nim zjawiła się Akasza. – Uspokój się.

- Zostaw mnie! – Ryknął w rozgoryczeniu. – Nie chcesz bym tu był, więc ułatwię ci sprawę jędzo!

Zmienił się w cienistego wilka i wyskoczył przez okno. Na podłodze, gdzie jeszcze do niedawna stał, pozostała niewielka plama krwi.

- To się porobiło – sapnęła zaniepokojona. Nie sądziła, że stan dzieciaka jest aż tak krytyczny. – Teraz szukaj wiatru w polu.

- Gdzie Akira? – Spytała Yuki, podbiegając do kobiety. Tuż za nią człapał Shiki. – To jego krew?

- Tak – odpowiedziała w zadumie – jeśli tak dalej będzie, to umrze w przeciągu trzech dni.

- Jak to umrze? – Zza zakrętu wyłonił się Skot. – Nie prosił Shikiego o pomoc?

- O co ci chodzi Szczurku? – Tym razem Shiki włączył się do rozmowy. – Niby w czym?

- Zignorowałeś go?! – Skot zbladł ze złości. – A on ci pomógł. To przez twój Chaos! Czy ty rozumiesz jaką cenę płaci za wydobycie cię z mroku? Ciemność zżera go od środka. To twoja wina!

- Nie prosiłem go o pomoc! – Obruszył się unosząc honorem. – Sam się wtrącił.

- Hipokryta! – Wampir odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego pokoju. – Zawiodłem się Pierwszy synu smoka.

- Dzieciak ma trochę racji – Akasza pokręciła głową z dezaprobatą. – No nic, wezmę córkę Kronosa i znajdę szczeniaka.

- Czemu akurat Lavi? – Shiki nie rozumiał decyzji kobiety. – Równie dobrze mogę pójść i ja.

- Ty? – Wyśmiała go niemal od razu. – Nie rozśmieszaj mnie chłopcze. Wiesz ile ze sobą walczył by do ciebie przyjść i prosić o pomoc? A ty go tak po prostu zbywałeś. Odtrąciłeś klucz do ujarzmienia Chaosu na rzecz kilku błahych spraw. Przemyśl to.

* * *

Biegł na oślep. Ruch pomagał wyzbywać się ciemnej energii. Nawet nie wiedział jak znalazł się na wysepce, przy grobie ojca. Zatrzymał się i zawył żałośnie dając upust wszechogarniającej frustracji. Bolało go całe ciało, ale przynajmniej odzyskał nad nim kontrolę. Zwinął się w kłębek przy pomniku i cichutko skomlał. Czuł się niepotrzebny i odrzucony.

- Wszyscy mnie nienawidzą – chlipał zmieniając się w ludzką postać – nawet dla ojca byłem jedynie rzeczą.

- Ja cię bardzo lubię – usłyszał łagodny głosik w głowie, który należał do Lavi – jesteś moim drogim przyjacielem. Pamiętasz, że razem z Amy i Skotem tworzymy kwartecik? Oni też cię lubią.

- Boję się – załkał w odpowiedzi – nie przeraża mnie mrok, ale siła z jaką pozbawia mnie kontroli. Onyx kazał mi iść do Shikiego, ale ten mnie odtrącił. Mam medytować, ale nie wiem jak. Znam podstawy, ale nie potrafię tego zrobić w praktyce.

- Spokojnie Aki – Lavi przemawiała do niego zmartwionym głosem. Po chwili zorientował się, że jej głos już nie dobiega z głowy, ale z zewnątrz. Spojrzał w górę i zobaczył jej zapłakaną twarz. Ona szczerze się o niego niepokoiła. Rzuciła się na jego szyję i mocno przytuliła. – Jestem przy tobie, dlatego się nie poddawaj. Jej bliskość sprawiła, że mrok całkowicie zniknął. To samo stało się z bólem. Ona go uleczyła
.
- Będę uczyć się razem z tobą – zapewniała szeptem – skoro Shiki nie chce pomóc, to pójdziemy do Butterfly'a. On też potrafi medytować.

- Dziękuję – wtulił się w jej ciepło – ratujesz mnie.

- Od tego są przyjaciele – wtrąciła Akasza przerywając tę sielankę – wracamy.

- Chyba się o mnie nie martwiłaś? – Zakpił pomimo płaczu. – Prawda jędzo?

- Gdybym cię nie znalazła, to Kronos zmyłyby mi głowę – zrobiła dzióbek i przybrała postawę majestatycznej wyniosłości – Oczywiście posprzątasz bałagan, który po sobie zostawiłeś.

- Seryjnie się martwiła – zachichotała Lavi – przyszła po mnie i prosiła bym cię namierzyła.

- To nieprawdopodobne – był w szoku – Niby czemu miałaby to robić?

- Jesteś idealnym materiałem do sprzeczek – wzruszyła ramionami łapiąc dzieciaki za ręce – nie rezygnuję tak łatwo z rozrywki.

* * *

Medytowała w pierścieniu ognia. Płomienie zapewniały jej bezpieczeństwo i poprawiały samopoczucie. W pewnym momencie otworzyła oczy. Ktoś zakłócił jej spokój.

- Długo będziesz tak stać? – Spytała w irytacji. – Coś ostatnio mam wielu nieproszonych gości.

- Masz na myśli szczury? – Odpowiedział jej Kastor wyłaniając się z cienia. – Czy pełznące po ziemi gady?

- Te stworzenia są tu akurat mile widziane – odparła wstając z ziemi i dezintegrując płomienie w pierścieniu – Czego chcesz?

- Arsuro, powinnaś wreszcie dorosnąć – prawił jej tym snobistycznym tonem – Znasz już sytuację?

- Rzekomą wojnę? – Rzuciła od niechcenia. – Wiem o tym.

- Przychodzę do ciebie z pewną propozycją – oznajmił poważnie – przyłącz się do mnie i naszego ojca.

- Nie mam zamiaru do nikogo dołączać – była równie poważna co on – będę chronić jedynie Flaya.

- Nadal żywisz uczucia względem tego chłystka? – Nie wierzył w siłę uczuć. – On nie jest tego wart.

- Mylisz się – zgromiła go wściekły spojrzeniem – jest wart o wiele więcej niż ty.

- Widzę, że nie dojdziemy do porozumienia – Pokręcił niezadowolony głową. Próba zwerbowania Arsury okazała się porażką. – Przy następnym spotkaniu nie będzie już tak przyjaźnie.

- Nigdy tak nie było Kastorze – przypomniała mu w śmiechu – nie udawaj kogoś kim nie jesteś i radzę ci wreszcie przejrzeć na oczy.

- Stoję po korzystnej stronie – zapewnił oschle – a twoja neutralność może wyjść ci bokiem.

- Lepiej pędź posłusznie do ojca jak ułożony pies – poradziła w złości – bo inaczej o coś cię zaraz skrócę.

- Pożałujesz odrzucenia tej propozycji – ostrzegł ją chłodnym tonem – drugiej szansy nie będzie.

- Żegnaj – zbyła go wracając do przerwanej medytacji – oby nasze drogi ponownie się nie skrzyżowały.

* * *

Siedział ze skrzyżowanymi nogami na podłodze i starał się słuchać poleceń Erisa.

- Połóż na kolanach ręce – nakazał chłopcu łagodnym tonem – złącz kciuk z drugim palcem od wewnętrznej strony. Oczyść umysł i postaraj się rozluźnić. Wyrównaj oddech.

- Staram się – jęknął nie nadążając za wskazówkami – nie potrafię oczyścić umysłu.

- Spróbuj pomyśleć o czymś, co cię uspokaja – poradził mu Eris – ja na przykład myślę o chmurach, które leniwie płynął po niebie.

- Rozumiem – przytaknął wyobrażając siebie na polanie, którą zwykle odwiedzał z dziadkiem. Po dłuższej chwili zaczął odczuwać lekkość i spokój. – Chyba łapię.

- To dodaj do tego oddech – zaproponował mu cicho – wyrównaj go i wydłużaj.

Wykonywał każdą sugestię i krok po kroku zaczynał odnosić sukcesy.

- Pamiętaj, że dobrze opanowana medytacja pozwoli ci wzmocnić umysł i ducha – uczył go przechadzając się po pokoju – pozwoli ci też zapanować nad negatywnymi emocjami i mrokiem.

Lekcje trwały po kilka godzin. Akira wiązał z nimi wielkie nadzieje. Tym bardziej, że zauważył pierwsze efekty. Ustały bóle głowy i zaczynał odzyskiwać kontrolę nad ciałem i umysłem. Kiedy Eris poradził mu by próbował medytować samodzielnie podczas ćwiczenia kung-fu, postanowił to zrobić. Dziadek zawsze tak praktykował sztuki walki i kontemplację. Nie miał zamiaru się poddawać. W dodatku miał przy sobie Lavi, która wspierała go obecnością.

* * *

Otworzył oczy i ciężko westchnął. Ciało oczywiście odpoczęło, ale umysł to co innego. Sen pomógł rozjaśnić kilka nurtujących go spraw, jednak było ich zbyt wiele. Usiadł tkwiąc w zamyśleniu i patrząc w niebieski płomień zawieszony nad jego prawą dłonią. Coś go niepokoiło i to nawet bardzo. Martwił się rytuałem córki i bezpieczeństwem będących pod jego opieką dzieciaków. Nie chciał ich wciągać w porachunki z Drakunem, ale niestety nie miał innego wyjścia. Ostatnia walka z bratem kosztowała go wiele zdrowia. Niemal stracił wówczas życie. Uczciwość przegrała z nieczystymi zagrywkami mistrza przekrętów.

- Co zaprząta twoją głowę? – Spytała Akasza zjawiając się w pokoju. – Martwisz się o te dzieciaki?

- Też – odpowiedział zwracając na nią wzrok – Pewnie mają mnie za potwora, bo na siłę rozbudzam ich moce.

- Zamiast snuć domysły, po prostu zbierz je i zagraj w otwarte karty – zaproponowała wtulając się w jego bok – Jest kilka zgrzytów pomiędzy Shikim a Akirą. Dziewczynki się dogadują, a Eris i Adam z Onyxem wolą być neutralni.

- Onyx trzyma Adama na dystans – odgadł bezbłędnie – chroni wampira przed innymi smokami.

- Jednocześnie pomaga Adamowi odizolować się od Lavi – podjęła dokończenie jego toku myślenia – Adam jest na głodzie, który może zaspokoić jedynie jej krew.

- To stanowi problem – potarł zmartwiony kąciki oczu – jak zrobić by wilk był syty i owca cała?

- Czemu wszystko utrudniasz? – Nie rozumiała problemu męża. – Porozmawiaj o tym z Lavi. To mądra dziewczynka. Z pewnością wspólnie znajdziecie odpowiedź.

- Nie chcę jej stracić – zasępił się nie do końca otrząśnięty ze snu – straciłem dużo czasu, dochodząc do siebie po pierwszej i ostatniej potyczce z Drakunem. On nie posiada kręgosłupa moralnego. Po trupach pnie się ku chwale.

- Odpocznij jeszcze – poradziła mu spokojnie – dzieciaki śpią.

- Rozumiem – postanowił skłonić się ku tej propozycji – Kilka godzin więcej nie robi różnicy.

* * *

Popijał wino z domieszką krwi demona. To było niezbędne by móc opętywać te kreatury. Musiał działać szybko, inaczej Kronos wyprzedzi go o kolejny ruch.

- Wybacz ojcze – w sali tronowej zjawił się Kastor – Przynoszę złe wieści.

- Czyli nie poszła na współpracę – odgadł z kwaśną miną – ma do mnie żal za Piątego.

- Twój plan uprowadzenia tego nieudacznika również się nie powiódł – wytknął mu z arogancją w oczach – Arsura uparła się chronić Butterfly’a.

- Miłość – wyrzucił z pogardą – To właśnie ona osłabiła Kronosa.

- Masz moje wsparcie – pokłonił się na pożegnanie – Mira pójdzie za mną. Miłość jest czasem użyteczną bronią.

- Rozumiem – uśmiechnął się rozbawiony. Kastor był takim samym oślizgłym gadem jak on. – Czekaj na rozkazy.

* * *

W jadalni zebrali się wszyscy mieszkańcy i bez jednego goście. Podczas posiłku panowało niezręczne milczenie. Obecność Akaszy i Kronosa jakoś nie zachęcałą młodzieży do rozmowy.

- Lavi – Kronos przerwał ciszę – chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy. Zaczekaj na mnie po śniadaniu.

- Dobrze – przytaknęła przeczuwając, że to coś ważnego – Zaczekam…