Hejka, zgodnie z obietnicą wrzucam coś jeszcze w tym roku. Mam świadomość, że to niewiele, ale zawsze coś ;) Post stanowi pewną część rozdziału. Z braku czasu nie miałam kiedy pisać :( Resztę wrzucę po Nowym Roku.
Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku. Żeby był nie gorszy niż Stary :)
Leżały z rozłożonymi rękami na łóżkach i
ciężko wzdychały. Po prostu się nudziły, a wszelkie próby ucieczki z pokoju
paliły na panewce. To było frustrujące, co zaowocowało paroma ścięciami między
sobą. Teraz jednak żadna z nich nie miała na nic ochoty. Znalazły za to wspólny
cel. Całą winą za powstałe nieporozumienia obarczyły Kronosa, który nałożył na
nie karę i nie raczył się łaskawie zjawić.
- Akira jest w złym nastroju – rzuciła
cicho Amy otwierając oczy – Skot nie potrafi mu pomóc.
- Aki jest uparty – wyjaśniła Lavi – W
dodatku tłamsi w sobie mrok od czasu, gdy pomógł Shikiemu z Chaosem.
- Ta moc jest ogromnym brzemieniem –
wyraziła zdanie na ten temat poprawiając czarne loki – Zastanawia mnie, czy
twój ojciec rozmyślnie sprowadził tutaj Akirę.
- Jego ostatnie działania wskazują, że
wszystko zaplanował – oceniała w zamyśleniu – On nas szkoli. Chce byśmy byli
gotowi na starcie z Drakunem.
- Tylko, że najpierw odkrywa nasze
słabości –wątpiła w słowa przyjaciółki – w dodatku nas nimi katuje.
- Jakoś przez to przebrniemy – starała
się zapewnić w większej mierze siebie niż Amy – Co nas nie zabije… co nie?
- Boisz się rytuału? – Zaczęła temat, od
którego zazwyczaj stroniły. – Shiki zmierzył się z Chaosem, Akira walczy z
wewnętrznym mrokiem, Butterfly zadręcza się przeszłością, a Skot zamartwia się
o Adama.
- A co z tobą? – Unikała odpowiedzi.
Oczywiście, że bała się rytuału, a raczej konsekwencji jakie ze sobą niósł. –
Też się z czymś mierzysz?
- Rozmyślam o korzeniach – odparła cicho
– co cię przeraża?
- To, że zyskam siłę, nad którą nie będę
w stanie zapanować – zakryła oczy przedramieniem – na kija mi moc, która może
całkowicie mnie przerosnąć?
- Jesteś silna – pocieszała ją z lekkim
wahaniem. Nie mogła mieć pewności czy Lavi tkwi w błędzie. Rolą przyjaciółki
jest podtrzymywanie na duchu, dlatego musiała ją wspierać. – Musisz myśleć
pozytywnie a wszystko potoczy się dobrym torem.
- Zobaczymy – westchnęła nieprzekonana
takim argumentem. Pozytywne myślenie nie należało do jej mocnych stron.
* * *
Czekał przy jadalni by zaczepić
Shikiego. Chciał poprosić go o pomoc w medytacjach. Onyx wspominał, że są
bardzo ważne, a ostatnio nawiedzające go bóle głowy pomogły mu podjąć szybką
decyzję.
- Shiki – grzecznie skłonił się, widząc
nadchodzącego blondyna – czy poświeciłbyś mi chwilę czasu?
- Nie teraz – zbył go szybkim
wyminięciem – Później.
- Ok. – Zdębiały zdołał tylko tyle z
siebie wyrzucić. Jednak się nie poddawał. Skoro powiedział „później”, to nie
„nigdy”.
W południe ponowił próbę, ale skończyło
się podobnie. W duchu wmawiał sobie, że do trzech razy sztuka. Potrzebował
pomocy. Tym bardziej, że bólowi zaczął towarzyszyć krwotok z nosa. Niestety
kolejne starania miały podobne zakończenie.
- Będzie dobrze – uspokajał się w
myślach – on na pewno mnie nie ignoruje specjalnie.
Wieczorem postanowił podjąć ostateczną
próbę. Z ledwością utrzymywał w ryzach nerwy, po dość ciężkim dniu. Ciało
powoli odmawiało mu posłuszeństwa, co było strasznie uciążliwe. Ruszył do
pokoju smoka i zapukał do drzwi.
- Czego? – Shiki otworzył niezadowolony
drzwi. W oddali chłopiec zobaczył siedzącą na krześle Yuki. – To znowu ty?
- Proszę cię o pomoc – zaczął, siląc się
na spokój. Był zdesperowany. Pierwszy raz nie mógł w pełni kontrolować własnego
„ja”. – To ważne.
- Jestem teraz zajęty – blondyn
zniecierpliwiony zerka w tył – przyjdź kiedyś indziej.
- To jest naprawdę ważne – błagał pomimo
własnym zasadom – Nie przychodziłbym z czymś błahym.
- Jutro – zbywał go w ogóle nie
słuchając – jutro cię wysłucham.
- Wiesz, obejdzie się – miał po dziurki
w nosie ciągłej odmowy – Jeśli nie chcesz mi pomóc, po prostu to powiedz. Jak
zwykle muszę sobie radzić sam.
W irytacji cisnął mrokiem w ścianę obok
drzwi pokoju Shikiego. To zaskoczyło smoka i zwróciło uwagę Yuki, która
zbliżyła się do wejścia.
- Akira – zaczęła zaniepokojona stanem
nastolatka. Nie rozumiała dlaczego tak strasznie się zmienił. – Co z tobą?
- Wszyscy mnie nienawidzą – wycedził ze
łzami w oczach. Ku zdumieniu dziewczyny łzy miały barwę czerni. – Zawsze jestem
sam. Nawet nikt tego nie zauważa, że ja… Nie, tylko Onyx to dostrzega.
- Onyx? – Yuki rozszerzyła w szoku
źrenice – On żyje?
- Nienawidzę was! – Krzyknął uciekając.
Mrok zaczynał brać nad nim górę, a próby stłumienia ciemnej energii
wyczerpywały jego ciało i umysł. Był na krawędzi, a fakt, że został sam
pogłębiały strach. – Boję się.
- Czemu się wydzierasz szczeniaku? – Tuż
przed nim zjawiła się Akasza. – Uspokój się.
- Zostaw mnie! – Ryknął w rozgoryczeniu.
– Nie chcesz bym tu był, więc ułatwię ci sprawę jędzo!
Zmienił się w cienistego wilka i
wyskoczył przez okno. Na podłodze, gdzie jeszcze do niedawna stał, pozostała
niewielka plama krwi.
- To się porobiło – sapnęła zaniepokojona.
Nie sądziła, że stan dzieciaka jest aż tak krytyczny. – Teraz szukaj wiatru w
polu.
- Gdzie Akira? – Spytała Yuki,
podbiegając do kobiety. Tuż za nią człapał Shiki. – To jego krew?
- Tak – odpowiedziała w zadumie – jeśli
tak dalej będzie, to umrze w przeciągu trzech dni.
- Jak to umrze? – Zza zakrętu wyłonił
się Skot. – Nie prosił Shikiego o pomoc?
- O co ci chodzi Szczurku? – Tym razem
Shiki włączył się do rozmowy. – Niby w czym?
- Zignorowałeś go?! – Skot zbladł ze
złości. – A on ci pomógł. To przez twój Chaos! Czy ty rozumiesz jaką cenę płaci
za wydobycie cię z mroku? Ciemność zżera go od środka. To twoja wina!
- Nie prosiłem go o pomoc! – Obruszył
się unosząc honorem. – Sam się wtrącił.
- Hipokryta! – Wampir odwrócił się na
pięcie i ruszył w stronę swojego pokoju. – Zawiodłem się Pierwszy synu smoka.
- Dzieciak ma trochę racji – Akasza
pokręciła głową z dezaprobatą. – No nic, wezmę córkę Kronosa i znajdę
szczeniaka.
- Czemu akurat Lavi? – Shiki nie
rozumiał decyzji kobiety. – Równie dobrze mogę pójść i ja.
- Ty? – Wyśmiała go niemal od razu. –
Nie rozśmieszaj mnie chłopcze. Wiesz ile ze sobą walczył by do ciebie przyjść i
prosić o pomoc? A ty go tak po prostu zbywałeś. Odtrąciłeś klucz do ujarzmienia
Chaosu na rzecz kilku błahych spraw. Przemyśl to.
* * *
Biegł na oślep. Ruch pomagał wyzbywać
się ciemnej energii. Nawet nie wiedział jak znalazł się na wysepce, przy grobie
ojca. Zatrzymał się i zawył żałośnie dając upust wszechogarniającej frustracji.
Bolało go całe ciało, ale przynajmniej odzyskał nad nim kontrolę. Zwinął się w
kłębek przy pomniku i cichutko skomlał. Czuł się niepotrzebny i odrzucony.
- Wszyscy mnie nienawidzą – chlipał
zmieniając się w ludzką postać – nawet dla ojca byłem jedynie rzeczą.
- Ja cię bardzo lubię – usłyszał łagodny
głosik w głowie, który należał do Lavi – jesteś moim drogim przyjacielem.
Pamiętasz, że razem z Amy i Skotem tworzymy kwartecik? Oni też cię lubią.
- Boję się – załkał w odpowiedzi – nie
przeraża mnie mrok, ale siła z jaką pozbawia mnie kontroli. Onyx kazał mi iść
do Shikiego, ale ten mnie odtrącił. Mam medytować, ale nie wiem jak. Znam
podstawy, ale nie potrafię tego zrobić w praktyce.
- Spokojnie Aki – Lavi przemawiała do
niego zmartwionym głosem. Po chwili zorientował się, że jej głos już nie
dobiega z głowy, ale z zewnątrz. Spojrzał w górę i zobaczył jej zapłakaną
twarz. Ona szczerze się o niego niepokoiła. Rzuciła się na jego szyję i mocno
przytuliła. – Jestem przy tobie, dlatego się nie poddawaj. Jej bliskość sprawiła, że mrok
całkowicie zniknął. To samo stało się z bólem. Ona go uleczyła
.
- Będę uczyć się razem z tobą –
zapewniała szeptem – skoro Shiki nie chce pomóc, to pójdziemy do Butterfly'a.
On też potrafi medytować.
- Dziękuję – wtulił się w jej ciepło –
ratujesz mnie.
- Od tego są przyjaciele – wtrąciła
Akasza przerywając tę sielankę – wracamy.
- Chyba się o mnie nie martwiłaś? –
Zakpił pomimo płaczu. – Prawda jędzo?
- Gdybym cię nie znalazła, to Kronos
zmyłyby mi głowę – zrobiła dzióbek i przybrała postawę majestatycznej
wyniosłości – Oczywiście posprzątasz bałagan, który po sobie zostawiłeś.
- Seryjnie się martwiła – zachichotała
Lavi – przyszła po mnie i prosiła bym cię namierzyła.
- To nieprawdopodobne – był w szoku –
Niby czemu miałaby to robić?
- Jesteś idealnym materiałem do
sprzeczek – wzruszyła ramionami łapiąc dzieciaki za ręce – nie rezygnuję tak
łatwo z rozrywki.
* * *
Medytowała w pierścieniu ognia.
Płomienie zapewniały jej bezpieczeństwo i poprawiały samopoczucie. W pewnym
momencie otworzyła oczy. Ktoś zakłócił jej spokój.
- Długo będziesz tak stać? – Spytała w
irytacji. – Coś ostatnio mam wielu nieproszonych gości.
- Masz na myśli szczury? – Odpowiedział
jej Kastor wyłaniając się z cienia. – Czy pełznące po ziemi gady?
- Te stworzenia są tu akurat mile
widziane – odparła wstając z ziemi i dezintegrując płomienie w pierścieniu –
Czego chcesz?
- Arsuro, powinnaś wreszcie dorosnąć –
prawił jej tym snobistycznym tonem – Znasz już sytuację?
- Rzekomą wojnę? – Rzuciła od
niechcenia. – Wiem o tym.
- Przychodzę do ciebie z pewną
propozycją – oznajmił poważnie – przyłącz się do mnie i naszego ojca.
- Nie mam zamiaru do nikogo dołączać –
była równie poważna co on – będę chronić jedynie Flaya.
- Nadal żywisz uczucia względem tego
chłystka? – Nie wierzył w siłę uczuć. – On nie jest tego wart.
- Mylisz się – zgromiła go wściekły
spojrzeniem – jest wart o wiele więcej niż ty.
- Widzę, że nie dojdziemy do porozumienia
– Pokręcił niezadowolony głową. Próba zwerbowania Arsury okazała się porażką. –
Przy następnym spotkaniu nie będzie już tak przyjaźnie.
- Nigdy tak nie było Kastorze –
przypomniała mu w śmiechu – nie udawaj kogoś kim nie jesteś i radzę ci wreszcie
przejrzeć na oczy.
- Stoję po korzystnej stronie – zapewnił
oschle – a twoja neutralność może wyjść ci bokiem.
- Lepiej pędź posłusznie do ojca jak
ułożony pies – poradziła w złości – bo inaczej o coś cię zaraz skrócę.
- Pożałujesz odrzucenia tej propozycji –
ostrzegł ją chłodnym tonem – drugiej szansy nie będzie.
- Żegnaj – zbyła go wracając do
przerwanej medytacji – oby nasze drogi ponownie się nie skrzyżowały.
* * *
Siedział ze skrzyżowanymi nogami na
podłodze i starał się słuchać poleceń Erisa.
- Połóż na kolanach ręce – nakazał
chłopcu łagodnym tonem – złącz kciuk z drugim palcem od wewnętrznej strony.
Oczyść umysł i postaraj się rozluźnić. Wyrównaj oddech.
- Staram się – jęknął nie nadążając za
wskazówkami – nie potrafię oczyścić umysłu.
- Spróbuj pomyśleć o czymś, co cię
uspokaja – poradził mu Eris – ja na przykład myślę o chmurach, które leniwie
płynął po niebie.
- Rozumiem – przytaknął wyobrażając
siebie na polanie, którą zwykle odwiedzał z dziadkiem. Po dłuższej chwili zaczął
odczuwać lekkość i spokój. – Chyba łapię.
- To dodaj do tego oddech – zaproponował
mu cicho – wyrównaj go i wydłużaj.
Wykonywał każdą sugestię i krok po kroku
zaczynał odnosić sukcesy.
- Pamiętaj, że dobrze opanowana
medytacja pozwoli ci wzmocnić umysł i ducha – uczył go przechadzając się po
pokoju – pozwoli ci też zapanować nad negatywnymi emocjami i mrokiem.
Lekcje trwały po kilka godzin. Akira
wiązał z nimi wielkie nadzieje. Tym bardziej, że zauważył pierwsze efekty.
Ustały bóle głowy i zaczynał odzyskiwać kontrolę nad ciałem i umysłem. Kiedy
Eris poradził mu by próbował medytować samodzielnie podczas ćwiczenia kung-fu,
postanowił to zrobić. Dziadek zawsze tak praktykował sztuki walki i
kontemplację. Nie miał zamiaru się poddawać. W dodatku miał przy sobie Lavi,
która wspierała go obecnością.
* * *
Otworzył oczy i ciężko westchnął. Ciało
oczywiście odpoczęło, ale umysł to co innego. Sen pomógł rozjaśnić kilka
nurtujących go spraw, jednak było ich zbyt wiele. Usiadł tkwiąc w zamyśleniu i
patrząc w niebieski płomień zawieszony nad jego prawą dłonią. Coś go niepokoiło
i to nawet bardzo. Martwił się rytuałem córki i bezpieczeństwem będących pod
jego opieką dzieciaków. Nie chciał ich wciągać w porachunki z Drakunem, ale
niestety nie miał innego wyjścia. Ostatnia walka z bratem kosztowała go wiele
zdrowia. Niemal stracił wówczas życie. Uczciwość przegrała z nieczystymi
zagrywkami mistrza przekrętów.
- Co zaprząta twoją głowę? – Spytała
Akasza zjawiając się w pokoju. – Martwisz się o te dzieciaki?
- Też – odpowiedział zwracając na nią
wzrok – Pewnie mają mnie za potwora, bo na siłę rozbudzam ich moce.
- Zamiast snuć domysły, po prostu zbierz
je i zagraj w otwarte karty – zaproponowała wtulając się w jego bok – Jest
kilka zgrzytów pomiędzy Shikim a Akirą. Dziewczynki się dogadują, a Eris i Adam
z Onyxem wolą być neutralni.
- Onyx trzyma Adama na dystans – odgadł
bezbłędnie – chroni wampira przed innymi smokami.
- Jednocześnie pomaga Adamowi odizolować
się od Lavi – podjęła dokończenie jego toku myślenia – Adam jest na głodzie,
który może zaspokoić jedynie jej krew.
- To stanowi problem – potarł zmartwiony
kąciki oczu – jak zrobić by wilk był syty i owca cała?
- Czemu wszystko utrudniasz? – Nie
rozumiała problemu męża. – Porozmawiaj o tym z Lavi. To mądra dziewczynka. Z
pewnością wspólnie znajdziecie odpowiedź.
- Nie chcę jej stracić – zasępił się nie
do końca otrząśnięty ze snu – straciłem dużo czasu, dochodząc do siebie po
pierwszej i ostatniej potyczce z Drakunem. On nie posiada kręgosłupa moralnego.
Po trupach pnie się ku chwale.
- Odpocznij jeszcze – poradziła mu
spokojnie – dzieciaki śpią.
- Rozumiem – postanowił skłonić się ku
tej propozycji – Kilka godzin więcej nie robi różnicy.
* * *
Popijał wino z domieszką krwi demona. To
było niezbędne by móc opętywać te kreatury. Musiał działać szybko, inaczej
Kronos wyprzedzi go o kolejny ruch.
- Wybacz ojcze – w sali tronowej zjawił
się Kastor – Przynoszę złe wieści.
- Czyli nie poszła na współpracę –
odgadł z kwaśną miną – ma do mnie żal za Piątego.
- Twój plan uprowadzenia tego nieudacznika
również się nie powiódł – wytknął mu z arogancją w oczach – Arsura uparła się chronić
Butterfly’a.
- Miłość – wyrzucił z pogardą – To właśnie
ona osłabiła Kronosa.
- Masz moje wsparcie – pokłonił się na pożegnanie
– Mira pójdzie za mną. Miłość jest czasem użyteczną bronią.
- Rozumiem – uśmiechnął się rozbawiony. Kastor
był takim samym oślizgłym gadem jak on. – Czekaj na rozkazy.
* * *
W jadalni zebrali się wszyscy mieszkańcy
i bez jednego goście. Podczas posiłku panowało niezręczne milczenie. Obecność Akaszy
i Kronosa jakoś nie zachęcałą młodzieży do rozmowy.
- Lavi – Kronos przerwał ciszę – chciałbym
z tobą porozmawiać w cztery oczy. Zaczekaj na mnie po śniadaniu.
- Dobrze – przytaknęła przeczuwając, że to
coś ważnego – Zaczekam…
Jak możesz kończyć w takim momencie :-(. Rozdział jak zawsze świetny tylko czemu taki krótki. Szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję że w tym roku rozdziały będą częstsze :P.
OdpowiedzUsuńTen rozdział nie jest kompletny. Resztę dorzucę na dniach. Padł mi lapek i mam pewne utrudnienia we wstawianiu notek. A kaski na naprawę na razie nie posiadam.
UsuńPozdrawiam :)
Kiedy będzie ta obiecana reszta rozdziału? Co !!! Jak mógł :-(, dobrze jakoś poczekamy na resztę :'(
OdpowiedzUsuńbardzo fajne
OdpowiedzUsuń