Wrzucam kolejny rozdział :) Nie wiem, czy się spodoba, ale niech będzie. Ostatnio coś opornie idzie mi pisanie tego opka. W razie czego mam jeszcze inne i na czas pustki twórczej wstawię tamto. Życzę miłej lektury :)
Przekleństwo
Stała na oświetlonej
purpurowym księżycem w pełni polance. Wokoło roztaczał się ciemny, gęsty las.
Wszędzie leżały skąpane we krwi ciała ludzi. Zakryła oczy by nie widzieć tego
okropieństwa. Kiedy zabrała dłonie, znajdowała się w zupełnie innym miejscu,
ale jak bardzo znajomym jej sercu. Była w salonie domu w Kanadzie, gdzie
mieszkali jej rodzice. Zgromadzone tam osoby obradzały o jej losie, ale coś tu
było nie tak. Nie była małą dziewczynką i nie miała przy sobie Shoona. Nagle
ludzie zebrani w pomieszczeniu zaczęli ją otaczać i wykrzykiwać – „Przeklęta!”
Ich głosy huczały w jej głowie, lecz raptem ciała oprawców zaczęły się rozpadać,
a krzyki przerodziły we wrzaski. Chciała uciec, ale nie mogła, bo kiedy
otwierała drzwi na powrót znajdowała się w salonie. W pewnym momencie kątem oka
dostrzegła blask ostrza. To była jej matka. Gdy już miała zadać cios córce,
pokrył ją błękitny płomień zmieniając w pył…
- Niiieee! – Lavi zerwała się z krzykiem, cała mokra od potu. Przetarła dłonią oczy i ku przerażeniu zobaczyła na niej krew – Krwawe łzy. Nie, to się nie dzieje.
W
panice wybiegła do łazienki, by przemyć twarz. To tam w lustrze zobaczyła swoją
przemienioną postać, tyle że od krwi jej złote włosy naznaczone były
czerwienią. Napuściła wody do wanny i szybko do niej wskoczyła. Od razu
zanurzyła całą głowę i pozostała tak do czasu aż zabrakło jej powietrza.
-
Niebieski płomień – zastanawiała się
dziewczyna opierając głowę o krawędź wanny – Od czasu tamtej misji nawiedza mnie w snach. Czemu? Czemu wchodzi on do
mojego koszmaru i jeszcze bardziej go gmatwa? Czemu mnie prześladuje?
Kiedy
całkowicie zmyła pozostałości swojego snu, wróciła do pokoju. Spojrzała na
posłanie. Poduszka była poplamiona krwią. Szybko zrzuciła ją na podłogę i
wcisnęła pod łóżko. Miała nadzieję, że zatai ten incydent przed Adamem. Choć
wiedziała, że jako wampir od razu wywęszy krew. Po chwili wyciągnęła poduszkę i
wyrzuciła ją na taras. Tam Dark nie zaglądał.
Mijał
dopiero pierwszy tydzień jej miesięcznego szlabanu i nie mogła z nikim
porozmawiać o swoich koszmarach. Nawet nie myślała o Adamie. On z
pewnością by jej nie pomógł. Tym bardziej, że nie wie nic o błękitnym
płomieniu. Jedynymi osobami, które coś mogły wiedzieć na ten temat znajdowały
się w świecie smoków lub w wymiarze Uroborosa.
-
Shoon! On na pewno by coś wiedział. – Westchnęła
myśląc intensywnie. Położyła się z rozłożonymi rękoma na dywanie i
niewidzącym wzrokiem wpatrywała w sufit. – Jako
postać astralna może przechodzić przez wszystkie światy. Już nie jest
przeklętym dzieckiem i nikt mu nie zabrania przebywać w świecie smoków. Tak mi
go brakuje. Ciekawe czy myśli podobnie.
Leżała
tak w zamyśleniu jeszcze przez jakiś czas, aż ciche pukanie w szybę wyrwało ją
z tego stanu. Kątem oka zerknęła w stronę, z której dobiegał odgłos.
Niestety okna były zasłonięte i nic nie widziała, ale po chwili głośne krakanie
obwieściło jej kto tak usilnie się do niej dobijał. Ożywiona wstała i podbiegła
do okna tarasu.
-
Hektor! – Ucieszyła się na widok czarnego ptaszyska, które raczej nie
podzielało jej radości. – Przyniosłeś mi wieści od Shikiego? Pokaż!
Szybkim
ruchem odwiązała rulonik papieru z łapki ptaka, który wskoczył jej teraz na
głowę i lekko dziobał w czoło, domagając w ten sposób jakiejś nagrody –
Cierpliwości, zaraz będzie obiad. Mam nadzieję, że lubisz wątróbkę. Adam
codziennie wmusza we mnie to świństwo. Już wolałabym jeść same warzywa.
Niestety to też swego rodzaju kara. Ostatnio nie zjadłam jej na obiad, a udało
mi się to tylko dlatego, że był poza domem w tym czasie. Ale te gaduły
z kuchni wszystko wypaplały i takim sposobem dostaję wątróbkę na
śniadanie, obiad i kolację. Na szczęście Marta, dziewczyna przynosząca
jedzenie, zlitowała się nade mną i przemyca mi suchy prowiant. – Kruk
zleciał na podłogę i kręcił śmiesznie główką. Lavi w odruchu podrapała go
pod dziobem, na co ten zmrużył rozanielony swoje rubinowe oczka – Dotychczas
wyrzucałam przynoszoną wątróbkę na taras. Wiesz, w ten sposób mam kota, ale to
taka moja mała tajemnica. Mamy dobry układ. On zjada to świństwo, a ja mam
święty spokój. Nawet nie wiem, czemu ci o tym opowiadam – Zaśmiała się
dziewczyna drapiąc w tył głowy – Gdyby ktoś tak z boku na to spojrzał, to na
bank wysłałby mnie do wariatkowa. Ale jest na to proste wytłumaczenie. Nie
miałam z kim pogadać przez tydzień, i nie zrobię tego przez następne trzy.
Nagle
rozległo się lekkie pukanie, a po chwili do pokoju weszła rudowłosa dziewczyna.
Niosła tacę z posiłkiem.
-
Co dziś na obiad? – Spytała z nadzieją w głosie Szósta. Może tym razem dostanie
coś innego. – Powiedz Marto.
-
Panienka zachowuje się jak mała dziewczynka – zaśmiała się rudowłosa, stawiając
na łóżku tacę – Niestety bez zmian, ale udało mi się przynieść panienki
ulubione płatki i jabłko.
-
Serio?! – Ucieszyła się Lavi przytulając dziewczynę – Nawet nie wiesz jak
bardzo jestem ci wdzięczna. Jesteś naprawdę najlepsza!
-
Niech panienka szybko schowa to jedzenie. – Poprosiła Marta lekko zlęknionym
głosem – Jeśli pan się o tym dowie, to…
-
Nie bój żaby – wyszczerzyła się Lavi – Jakby co, to powiem, że sama wykradłam
to z kuchni, kiedy był poza domem. Nie zdradzę naszego sekretu.
Lavi
wzięła z tacy talerz i postawiła go na podłodze.
-
Hektorze – zawołała kruka – Twoja nagroda, za przyniesienie listu od Shikiego.
Ptak
migiem pojawił się przy talerzu i bez wahania zaczął pałaszować na wpół surową
wątróbkę.
-
Chyba mu smakuje – odparła drżącym głosem Marta.
-
Czemu się boisz? – Zdziwiła się Szósta – On ci nic nie zrobi. To dobrze
wychowany kruk. Tresował go sam Shiki.
-
Widzi panienka, w moim kraju kruki są postrzegane jako zwiastun śmierci i
zniszczenia – wyjaśniała nadal drżąc rudowłosa – Ponoć przenoszą dusze do
zaświatów.
-
Możliwe – westchnęła Lavi – Shiki odpowiada za śmierć, a ja za życie. W sumie
przez ten szlaban nie mogę go pilnować. Mam nadzieję, że go nie poniesie
podczas misji i nie wytnie w pień całego miasta.
-
Co? – Pisnęła Marta w reakcji na krótki monolog Lavi – Jak wytnie w pień?
-
Och – Szósta w pierwszym odruchu za swoją gafę zakryła usta – Nie słuchaj moich
domysłów i spekulacji. Ja tak tylko czasem odpływam w wyobraźni i mówię od
rzeczy. Miałam dziwny sen i teraz udziela mi się wisielczy humor. A Hektor to
pupil mojego brata, pełni funkcję gołębia pocztowego. – Kiedy to mówiła, ptak
właśnie połykał ostatni kęs wątróbki – O, już skończył! Dzięki Hektor, ratujesz
moje cztery litery.
Zadowolona
dziewczyna podniosła talerz z podłogi i odstawiła go na tacę. Problem stanowiło
jedynie mleko, ale na to też miała sposób.
-
Marto, miałabym do ciebie małą prośbę – zaczęła przypominając sobie krwawy
płacz – Mam tu poplamioną poduszkę. Czy mogłabyś ją wyprać?
-
Poplamiona? – Zdziwiła się rudowłosa – Czym?
-
Jakby to ująć – westchnęła bezradnie Lavi wychodząc na taras. Tam szybko wylała
do małego zagłębienia w betonie mleko, a wracając chwyciła swoją poduszkę –
Rano obudziłam się z małym krwotokiem z nosa. Nie chcę martwić Adama, więc czy
mogłabyś?
-
Tak – zgodziła się Marta, biorąc poduszkę pod pachę – Na szczęście nie ma
jeszcze pana, a główna nadzorczyni ma dziś wolne.
-
Dziękuję ci – Lavi obdarzyła dziewczynę ciepłym uśmiechem – Ratujesz mi życie.
-
Och, to nic takiego – zakłopotała się służka – Ja tylko wykonuję swoją pracę.
Och, ale muszę już wracać.
Marta
spiesznie opuściła pokój Lavi, zostawiając ją samą z Hektorem. Kiedy służka
zatrzasnęła za sobą drzwi, Szósta rozwinęła zwinięty w rulonik świstek papieru.
Wiadomość Shikiego okazała się jedynie pozdrowieniem i nakazem, by trzymała się
reguł gry – chodziło oczywiście o szlaban.
-
Ani słowa o misjach i o Skocie – westchnęła rozczarowana opadając na łóżko – To
nudny list, Shiki.
Wstała
i podeszła do biurka. Tam nabazgrała kilka słów na odwrocie kartki z
wiadomością brata i zwinąwszy ją w rulonik przywiązała krukowi do łapki. Kiedy
skończyła, ptak szybkim skokiem zniknął za oknem.
-
I znowu sama – mruknęła w przestrzeń idąc na taras. Tam położyła się na trawie
w cieniu i po chwili zrobiła sobie małą drzemkę.
* * * * * *
Skot truchtem przedzierał się przez
zarośla coraz bardziej oddalając się od groty Shikiego. Przebiegł już około
pięciu kilometrów w głąb lasu, który z każdym metrem robił się ciemniejszy, gęstszy
i straszniejszy. Już tydzień tkwił w tym wymiarze i nie miał ochoty na ciągłe
drwiny ze strony smoka. Rano nadarzyła się okazja do ucieczki. Shiki wyruszył
na jakąś misję i zostawił go samego. Bez wahania zdecydował się na ucieczkę.
-
Biegnę już jakąś godzinę, a pokonałem
dystans niecałych pięciu kilometrów – myślał zdenerwowany chłopak – Ten cholerny smok zapieczętował część moich
zdolności, a w tym szybkość. Gdyby nie to, pokonałbym dystans dziesięciokrotnie
dłuższy i nawet bym się nie zmęczył.
Teraz
młody wampir przedzierał się przez krzewy jeżyn. Był zmęczony, nogi robiły się
coraz cięższe, a kolce jeżyn poszarpały mu ubranie i skórę. Z rys na ciele
sączyła się lekko krew, a rany piekły. Pomimo osłabienia głodem, który wzmagał
się wraz z utratą osocza parł do przodu, chcąc oddalić się jak najdalej od
groty Shikiego. W pewnym momencie dotarł do średniej wielkości jeziora, którego
woda była krystalicznie czysta. Opadł na pokrytym mchem brzegu i odrywając
kawałek rękawa koszuli namoczył go w wodzie i przemywał rany. Jednocześnie
starał się zatamować krwawienie. Niestety odpoczynek zdwoił ból nóg i siłę
zmęczenia. Miękki mech zdawał się zapraszać chłopaka do drzemki, czemu nie
odmówił. Ułożył się wygodnie na podłożu, a po chwili już spał.
* * * * * *
Była późna noc, kiedy Shiki powrócił
z misji.
-
Te demony coś ostatnio się panoszą – westchnął wchodząc do swojej sypialni –
Tak jakby czegoś chciały.
Zajrzał
na chwilę do pokoju, w którym powinien spać Skot. No, właśnie! Powinien, ale go
nie było.
-
A to smarkacz. Nawiał. – Uśmiechnął się złośliwie Pierwszy, jakby oczekiwał
rozrywki – Czas na małe polowanko. Ciekawe, jak daleko zdołał uciec z tak słabą
kondycją.
Shiki
śmiejąc się pod nosem zniknął pośród ciemnej mgły.
* * * * * *
Stał za Lavi, która w strachu tuliła się do kolan, a
wokół niej leżały stosy zakrwawionych ciał. Nagle wszystko zaczął trawić
błękitny ogień. Przerażona dziewczyna starała się uciec, ale żar odcinał jej
drogę, a po chwili całkowicie ją otoczył. Chciał jej pomóc, ale był tylko
obserwatorem, kimś na wzór ducha. Raptem z płomieni wystrzeliły utworzone z
nich łańcuchy i obwinęły się niczym węże wokół jej nadgarstków i kostek.
Unieruchomiona krzyczała w płaczu ze strachu. Po jej twarzy spływały krwawe łzy,
a skórę zaczęły pokrywać jakieś symbole. Wiła się z bólu, jednocześnie walcząc
z próbującym nad nią zawładną błękitem. Nagle jeden z łańcuchów wystrzelił w
jego stronę, tym samym wybudzając chłopaka ze snu.
Skot
obudził się z podniesionym poziomem adrenaliny. Oczy strasznie go piekły i czuł
krew. Od razu sięgnął dłonią do oczu i już wiedział, że to nie był zwykły sen.
Lavi grozi niebezpieczeństwo. Był tego pewien. Podczołgał się do wody i
zanurzył w niej twarz, zmywając z niej krew. To go rozbudziło. Rozejrzał się
dokoła, ale było zbyt ciemno, a jego oczy osłabił sen. Zapamiętał tyle, że
równoległy brzeg jeziora znajdował się jakieś trzysta metrów na wprost. Podjął,
więc szybką decyzję. Wszedł do wody i zaczął płynąć wpław. W połowie dystansu
ramiona zrobiły się dość ciężkie, ale nadal uparcie nimi machał.
-
Że też nigdy nie nauczyłem się pływać
kraulem – ganił się w myślach – Płynę
żabką, co jest bardziej męczące, a do tego nie mam pojęcia czy robię to w
dobrym kierunku.
Po
półgodzinie resztką sił wdrapywał się na brzeg. Położył się na ziemi łapiąc
oddech, a oczy zamknął z osłabienia. Pomimo zmęczenia wstał i chwiejnie parł na
przód obijając się o drzewa. Zdołał tak przejść jeszcze kilometr. W pewnym
momencie po prostu bezwładnie upadł na ziemię i zasnął. Tym razem nie miał
jednak żadnego snu.
Zaczynało
świtać, kiedy ponownie otworzył oczy. Całe jego ciało pokrywały kropelki
porannej rosy i pierwszy raz od jakiegoś czasu czuł, że przemarzł. Powoli
wstał, ale potężny zawrót głowy powalił go na kolana. Trochę się wystraszył, bo
pierwszy raz był tak mocno osłabiony. Był cały rozpalony i miał drgawki. Ciężko
mu się oddychało, bo nie działał mu nos.
-
Aciuuu – kichnął tak mocno, że prawie upadł – Co jest?!
Opierając
się o drzewa ostrożnie stawiał kroki na przód. Ledwo widział drogę, bo oczy
łzawiły mu niemiłosiernie. Nagle atak kaszlu zmusił go do postoju, czuł się tak,
jakby miał zaraz wypluć płuca. Był chory. Pierwszy raz w życiu. Na ogół wampiry
nie łapią przeziębienia i innych ludzkich chorób, więc dlaczego spotkało to
akurat jego?
-
Czyżby zapieczętowanie moich mocy tak
bardzo upodobniło mnie do człowieka? – Zastanawiał się chłopak powoli ruszając
dalej. W głowie mu szumiało, a zawroty nie dawały mu skupić myśli – Cholera! Na serio jestem chory.
W
pewnym momencie stwierdził, że nie da jednak rady iść dalej w tym stanie.
Usiadł między korzeniami jednego z drzew, kuląc z zimna. Pierwszy raz chorował
i nie wiedział co ma robić.
-
Lavi pewnie by wiedziała – zaśmiał się z siebie pod nosem – Od dziecka była
bardzo chorowita. Dość często łapała przeziębienie, opuszczając przez to
szkołę.
Wspominał,
majacząc w gorączce, a po chwili pogrążył się w głębokim śnie.
Shiki szukając Skota dość szybko
natrafił na jego trop. Znał ten las jak własną kieszeń i nie było miejsca, w
którym ktoś mógłby się przed nim ukryć. Stał właśnie na brzegu jeziora i
wpatrywał w kawałek zakrwawionego materiału.
-
Eh, żółtodziób – westchnął zrezygnowany wkładając materiał do kieszeni –
Wychodzi na to, że płynął wpław. Głupota.
Mężczyzna
dużym susem przeskoczył taflę jeziora i potruchtał dalej wprost przed siebie. Nie
minęła godzina, gdy dotarł do Skota. Stanął tuż nad chłopakiem i spojrzał na
niego wzrokiem pełnym politowania. Młody wampir spał skulony pomiędzy
korzeniami starego dębu, a wyglądał jak małe bezbronne dziecko. Shiki nachylił
się nad nim i dłonią dotknął jego czoła i policzków, które były zaczerwienione
z powodu wysokiej gorączki.
-
Kolejny problem – powiedział cicho zmęczonym głosem, biorąc chłopaka na ręce –
Pierwszy raz widzę chorego wampira.
Otworzył
portal i przeszedł nim wprost do swojej sypialni. Dzięki chorowitości Lavi
wiedział jak radzić sobie z przeziębieniem. Najprostszym wyjściem byłoby
zawołać Shoona i go uzdrowić, ale stwierdził, że skoro zachorował sam to
powinien przejść całą chorobę.
-
Najpierw trzeba zbić temperaturę – oznajmił Pierwszy niosąc śpiącego chłopaka
do łazienki. Tam napuścił do wanny lodowatej wody i bez wahania wrzucił do niej
chorego. Nawet go nie rozebrał.
-
Aaaaaaaaaaaa – wrzasnął Skot dygocąc na całym ciele. Od razu chciał wyjść z
wanny, ale Shiki mu na to nie pozwolił. Wepchnął chłopaka z powrotem do wody i
przytrzymał w pozycji, że wystawała jednie głowa – Co ty wyczyniasz!
-
Zbijam gorączkę – odparł mężczyzna nieco rozbawiony widokiem zdębiałego
chłopaka. – Wystarczyła jedna noc w lesie byś doprowadził się do takiego stanu.
Nawet nie potrafisz porządnie uciec.
-
Zejdź ze mnie – jęknął chłopak w zakłopotaniu i opuścił się niżej by zanurzyć
twarz, bo policzki paliły go z gorączki i ze wstydu. Bądź co bądź Shiki
potrafił nieźle dogadać, a on nie miał siły na dobre riposty.
-
Najwyższy czas stąd wyjść – westchnął mężczyzna wyciągając Skota z wanny i
sadowiąc na podłodze, rzucił mu ręcznik na głowę – Wytrzyj się trochę.
-
Yhm – Skot powoli zdjął mokrą koszulkę i przejechał miękkim ręcznikiem po
plecach. Wstał i chciał iść do pokoju, ale Shiki zagrodził mu drogę. – Co!?
-
Rozbierasz się tutaj i wycierasz porządnie, albo ci w tym pomogę – oznajmił
dość łagodnie mężczyzna zmęczonym głosem – Nie mam ochoty później biegać z
mopem.
-
Ale nie mam się w co przebrać – sapnął chłopak, a rumieńce spowodowane gorączką
zakamuflowały jego wstyd – Jak się przebiorę. to wytrę po sobie podłogę.
-
Nie ma takiej opcji. Wyskakuj z tego mokrego ubrania i to już – popędził go
Shiki – Albo może mam ci w tym pomóc?
-
A w życiu! – Zaprotestował Skot odchodząc od mężczyzny. Powoli zdjął resztę
ubrania i dokładnie obwinął się ręcznikiem w biodrach. Drugi zarzucił sobie na
głowę w taki sposób, by opadając zakrył mu połowę pleców. – Zadowolony?
-
Czego się tak wstydzisz? – Spytał rozbawiony zachowaniem chłopaka Pierwszy –
Wiesz, obaj mamy to samo. Rozumiem gdybyś był dziewczyną, ale skoro nie? To co
starasz się tak przede mną ukryć?
-
Nic godnego twojej uwagi – prawie pisnął chłopak, kiedy Shiki dotknął go w
plecy – To ja może wrócę do pokoju.
Kiedy
myślał, że jest już dobrze, potężny zawrót głowy pozbawił go sił i równowagi.
W ostatniej chwili Shiki złapał go w locie.
-
Chyba jednak sam nie wrócisz – zaśmiał się mężczyzna, stawiając go na nogi – To
jak? Idziesz sam, czy mam cię ponieść?
-
Idę sam – sapnął Skot ostrożnie podchodząc do drzwi łazienki. Dobrze, że
chwycił się ściany, bo dopadł go następny zawrót głowy, a żeby tego nie było za
mało to dostał jeszcze ataku kaszlu – Co jeszcze?
-
Chyba jednak cię zaniosę – odparł Shiki biorąc Skota na ręce jak księżniczkę –
Tak będzie szybciej.
-
Postaw mnie – poprosił zmęczony chłopak – Mogę iść sam.
-
Przed chwilą udowodniłeś, że jednak nie – nie zgodził się mężczyzna - Podaj
inny powód.
-
Puść mnie – upierał się Skot, spuszczając swój wzrok – Bo…
-
Bo co? – Dociekał Pierwszy widząc, że chłopak usilnie stara się ukryć przed nim
swój wyraz twarzy – Dokończ patrząc mi w oczy.
-
Co?! – Zszokował się wampir zakrywając oczy przedramieniem – Cholera.
-
No i? – Drążył temat Shiki.
-
Ta pozycja – jęknął chłopak – Ona jest zła.
-
A co w niej złego? – Zaśmiał się Pierwszy widząc skrępowanie chłopaka –
wyjaśnij mi to patrząc w twarz.
-
W ten sposób nosi się dziewczyny! A ja jestem chłopakiem! – Sapnął zezłoszczony
Skot, a jednocześnie zawstydzony tym, że musi to powiedzieć na głos – I nasze
twarze są zbyt blisko.
-
I mówi to ktoś, kto jeszcze przed chwilą zachowywał się jak dziewczynka. Jesteś
jeszcze niedojrzałym szczeniakiem – zaśmiał się Pierwszy – Odrzucam twoje
powody. Dzieci głosu nie mają.
Naburmuszony
Skot nie odezwał się już przez resztę drogi, a Shiki spokojnie zaniósł go do
jego pokoju. Chłopak chwilę miotał się po sypialni, aż wreszcie zrezygnowany
opadł na łóżko.
-
Nie ma go – jęknął zrozpaczony chłopak – Cholera! Zgubiłem go w lesie!
-
Co zgubiłeś? – Spytał udając głupiego Shiki – No?
-
Plecak z moimi ciuchami – odparł zmęczony Skot – Nie mam co na siebie włożyć.
-
Wątpię byś odzyskał swoje rzeczy – oznajmił Pierwszy opierając się o ścianę
obok drzwi – Masz problem.
-
Co? – Zdziwił się chłopak słowami smoka – A nie mógłbyś zabrać mnie do domu?
-
Wykluczone – odmówił Shiki – To będzie twoją karą za ucieczkę.
-
Ty chyba żartujesz?! – Wściekł się Skot, ciskając w mężczyznę poduszką – Jak
mam niby tkwić tu jeszcze trzy tygodni bez ciuchów?
-
Było nie uciekać – westchnął Shiki – Przemyśl to.
Skot
chciał się jeszcze kłócić i w tym celu zeskoczył z łóżka i stanął naprzeciw
mężczyzny, ale atak kaszlu i zawroty głowy powaliły go na podłogę. Skulił się
niemal wypluwając swoje płuca, a w oczach miał mroczki. Wystraszył się
dostatecznie. Pierwszy raz przechodził przez coś takiego. Podciągnął pod pierś
kolana i leżał tak drżąc z gorączki i z przerażenia. Shiki podszedł do niego i
podnosząc z podłogi zaniósł na łóżko. Skot w panice chwycił koszulę na piersi
mężczyzny i ze strachem w oczach spojrzał na niego.
-
Co się ze mną dzieje? – Spytał chłopak drżącym głosem – Ja tego nie rozumiem.
Te dziwne uczucie słabości i jeszcze dreszcze, zawroty głowy, katar i straszny
kaszel. Ja nie wiem co robić. Pierwszy raz tak się czuję.
-
Uspokój się – Shiki przykrył Skota kocem, trochę go też w ten sposób
unieruchamiając – To zwykłe przeziębienie, choć pierwszy raz widzę by chorował
wampir.
-
To twoja wina! – Zarzucił mu Skot – Gdybyś nie zapieczętował moich zdolności,
nic by się nie stało. Musiałeś zablokować wszystko, a tej męczącej mocy
wyroczni nie? Przez to, że miałem ten sen o Lavi bardziej się osłabiłem. – Na
chwilę Skot oniemiał, przypominając sobie swój sen – Lavi jest w
niebezpieczeństwie! Ten błękitny płomień chce ją pożreć i mnie też chciał
dopaść.
-
Uspokój się wreszcie – miarkował chłopaka, ale ten nie reagował na prośby
smoka. Ze zrezygnowaniem ogłuszył chłopaka, który teraz bezwładnie opadł na
poduszki. – Miłych snów.
* * * * * *
Był wczesny ranek, kiedy Lavi
zerwała się z koszmaru. Senne mary nawiedzały ją co noc i nie dawały spokoju.
Krwawe łzy pojawiały się po każdym z nich, przez co czuła się zmęczona. Miała
początki anemii, a bynajmniej tak podejrzewała, bo jej kondycja znacznie się
obniżyła i wzmagało się uczucie senności. Starała się raz nawet zjeść wątróbkę,
ale jej smak ją odrzucił i całość zwróciła. W ogóle nie miała ochoty na
pożywienie. Czuła jakby jej żołądek skurczył się do rozmiarów ziarnka piasku.
Jedynie piła wodę. Adam wyjechał na tydzień, zostawiając ją samą sobie ze
szlabanem. Nie mógł jej pilnować na odległość, a tym bardziej sprawdzać jej
stanu. Pewne było, że szybko odkryje jej anemię i od razu zacznie działać. Tego
obawiała się najbardziej. Cały dzień umartwiała się nad jego reakcją, bo
właśnie dziś miał powrócić do domu. Zmierzchało, kiedy wyszła na taras.
Położyła się na ziemi i wpatrywała w gwieździste niebo, nagle pojawił się obok
niej szary kot. Usiadł obok dziewczyny, a łepek oparł o jej brzuch tak, jakby
chciał ją ukoić swoim cichym mruczeniem. Powieki Lavi powoli zaczęły opadać, aż
w końcu całkowicie zamknęła oczy. Zasnęła pomimo tego, że tak bardzo się tego
obawiała.
Adam wrócił do domu późną nocą.
Kiedy skończył przeglądać papiery na swoim biurku, udał się wprost z gabinetu
do sypialni Lavi. Cicho wszedł do pokoju, ale nie zastał tam dziewczyny. Lekki
podmuch wiatru wskazał mu miejsce jej pobytu. Bezszelestnie przebył drogę na
taras, gdzie spała na ziemi. Leżący obok kot zjeżył się przybierając pozycję
obronną, ale jedno spojrzenie wampira go spłoszyło. Gdy zwierzę zniknęło,
dziewczyna zaczęła miotać się po ziemi przez sen, włosy jej przybrały barwę
złota, a z oczu spływały krwawe łzy. Zaintrygowany przyglądał się całemu
zjawisku, aż ta nie obudziła się z krzykiem. Z przerażenia drżała na ciele,
wycierając z policzków purpurowe smugi. Ciągle jeszcze była zamroczona snem i
nie kojarzyła co się dzieje wokół niej.
-
Lavi! – Zawołał dziewczynę spokojnym głosem, a jej reakcja była zaskakująca.
Szybko się odwróciła i chwytając leżącą w pobliżu gałąź zaatakowała mężczyznę z
przerażonym spojrzeniem. Wampir złapał za badyl i pociągnął go tak, że Lavi
wylądowała w jego ramionach. Mocno przycisnął ją do siebie, czując jak się trzęsie.
Dopiero teraz wyszła z zamroczenia i zaczęła sobie uświadamiać co zrobiła.
-
Ja cię zaatakowałam?! – Załkała w strachu – Przepraszam. Ja nie wiem co się ze
mną dzieje. To ten sen. Przepraszam.
Chciała
się oderwać od mężczyzny, ale ten jej na to nie pozwolił. Zamiast tego, chwycił
ją mocniej i zaniósł do łóżka.
-
To nie wybaczalne przepraszać w ten sposób – westchnął przyciskając ją do
posłania – Wytłumacz mi swój stan.
-
Mówiłam, to przez koszmar – tłumaczyła dziewczyna nie patrząc mu w twarz –
Przepraszam.
-
Nie o to mi chodzi – sapnął zmęczony wampir – Wytłumacz mi swoją anemię.
-
Ostatnio nie jestem zbytnio głodna – odparła cicho nadal patrząc w bok – Fakt,
że wciąż dostaję coś na widok czego mnie odrzuca, wcale nie poprawia mi
apetytu.
-
Wiedziałem – powiedział zrezygnowanym głosem. Przez cały czas nie spuszczał
wzroku z odwróconej twarzy Lavi. W kąciku lewego oka miała jeszcze krwawą
łzę, więc schylił się i ją zlizał. Dziewczyna wzdrygnęła się i w szoku
spojrzała na wampira. – Wreszcie na mnie spojrzałaś. A skoro nawiązaliśmy już
kontakt wzrokowy to wiedz, że począwszy od jutrzejszego ranka osobiście będę
cię karmił.
-
Co?! – Wystraszyła się Lavi, pamiętając jeszcze ostatni raz – Nie musisz. Sama
mogę.
-
Nie sil się – zgasił ją jednym spojrzeniem – Zobacz do jakiego stanu się
doprowadziłaś! W tej kwestii już ci nie zaufam, a bynajmniej w najbliższym
czasie.
-
A co z twoimi wyjazdami? – Spytała z nadzieją, że da jej wtedy spokój – Wątpię,
że je odwołasz.
-
Prawda. Nie mogę ich odwołać – zgodził się Adam, ale błysk w jego oczach nieco
niepokoił dziewczynę. A kiedy dodał do tego uśmieszek, ciarki przebiegły jej po
plecach – Zatem będę zabierał cię ze sobą. Widzę, że podoba ci się ten pomysł.
-
Nie, czekaj – zaprotestowała w panice – Po co masz mnie ze sobą ciągać.
Wystarczy, że wyznaczysz kogoś do pilnowania.
-
Ostatnim razem tak zrobiłem i uciekłaś – westchnął z irytacją – A tym razem
niekompetencja stróżów doprowadziła do twojej anemii. Jeśli chodzi o ciebie, to
wolę sam się tobą zająć. W ten sposób będę miał pewność co do twojego stanu.
-
Ale… – próbowała się bronić, lecz nie dał jej skończyć.
-
Ten temat uważam już za zamknięty – uciszył ją poważnym tonem – Pozostaje
jeszcze kwestia koszmarów. Teraz pomogę ci zasnąć, tak byś nie miała żadnych
snów.
Przyłożył
jej dłoń do czoła, a wyłaniająca się z niej poświata uśpiła dziewczynę.
-
Śpij spokojnie – szepnął, kładąc głowę na jej piersi i wsłuchując się w jej
miarowe bicie serca powoli zasnął.
Obudziła
się wypoczęta. To uczucie, którego nie zaznała od pewnego czasu przez swoje
koszmary. Powoli usiadła i mocno się przeciągnęła ziewając. Wstała z łóżka i
ostrożnie stawiając kroki ruszyła w kierunku tarasu. Był piękny dzień, a
rześkie powietrze rozbudziło jej twarz. Wsłuchana w śpiew ptaków przysiadła na
ziemi, a gdy to zrobiła, przy jej boku pojawił się szary kot. Miaucząc ocierał
się o jej plecy, dodając do tego głośne mruczenie.
-
Wiem, że jesteś głodny – uśmiechnęła się do zwierzęcia, drapiąc go pod
pyszczkiem – ale nie mam nic, co nadawałoby się do jedzenia.
Kot
jakby rozumiejąc skulił się w kłębek i ułożył w nogach dziewczyny. Ta bez słowa
zaczęła go głaskać, zadzierając głowę do góry by oglądać chmury.
-
Pamiętam taką zabawę z dzieciństwa – westchnęła cicho – Patrząc na chmury
kojarzysz ich kształty z czymś co ci przypominają. Na przykład, ta chmura
przypomina psa, a tamta słonia. Jeśli ma się bujną wyobraźnię, jedna chmura
może przybierać wiele kształtów.
Głosem
pozbawionym emocji wspominała dawne dni. Kot oparł łepek o jej łydkę, tym samym
ją łaskocząc wąsami.
-
Wiesz co Neko – rzuciła w zadumie – Przez jakiś czas chyba nie dam rady kołować
ci jedzenia. Będę pod nadzorem. Ale odwiedzaj mnie proszę…
Nagle
kot zerwał się z sykiem jeżąc swój grzbiet, by po chwili zniknąć za żywopłotem.
-
Więc to on pomagał ci pozbywać się posiłków – odparł Adam podchodząc do
dziewczyny – Widzę, że trzy dni snu dobrze ci zrobiły.
-
Co?! – Zdumiała się Lavi – Aż trzy dni?
-
Trzeba cię tylko doprowadzić do porządku – nie zwracał na nią uwagi wampir
kontynuując wcześniejszą wypowiedź.
-
Co masz na myśli przez słowa „doprowadzić do porządku”? – Spytała niepewnym
głosem – Coś czuję, że nie chodzi o odświeżenie i ubranie.
-
Skoro wiesz, to czemu pytasz? – Odpowiedział pytaniem – Grubo ponad tydzień nie
piłem twojej krwi, a przez anemię nie mogę nadal tego uczynić. Dlatego
opracowałem dla ciebie specjalną dietę, która migiem wyprowadzi cię z tego
stanu.
-
Specjalną dietę – powtórzyła powoli dziewczyna – Ja chyba spasuję. Jakoś
ostatnimi czasy nie odczuwam głodu.
Lavi
wstała i powoli próbowała się wycofać, ale Adam złapał ją w pasie i zaniósł do
pokoju. Tam dla pewności, że nie ucieknie przywiązał ją do krzesła. Dziewczyna
wiła się, niestety więzy nie ustępowały, a raczej bardziej zaciskały się na jej
nadgarstkach i kostkach. Po chwili do pokoju wszedł Rook z tacą, na której
stały dwie szklanki. Jedna wypełniona czerwono szarą mazią, zaś druga mlekiem.
Podwładny Darka postawił tacę na biurku i odszedł bez żadnego słowa.
-
Ty chyba nie myślisz, że wezmę to świństwo do ust – zaczęła przełykając ślinę
Szósta – Strach pomyśleć coś ty tam wpakował.
-
Och Lavi, jak ty dobrze mnie znasz – zadrwił z niej wampir, podnosząc szklankę
z mazią – A teraz bądź grzeczną dziewczynką i powiedz aaa.
Dziewczyna
w odpowiedzi jeszcze mocniej zacisnęła wargi. Próbowała też odwrócić głowę ale
zabolała ją szyja.
-
Wiesz, że nie wygrasz. – uświadamiał ją mężczyzna głaszcząc po głowie – Twój
upór jest bezcelowy po naznaczeniu. Teraz, kiedy naprawdę chcę, będziesz mi
posłuszna.
W
oczach Adama pojawił się czerwony blask, a usta Lavi powoli zaczęły się
otwierać. W jej spojrzeniu było widać mieszankę strachu ze zdziwieniem. Nie
panowała nad swoim ciałem, które posłusznie wykonywało polecenia wampira. Nawet
nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Adam uwolnił jej ręce i podał
szklankę. Starała się walczyć z tą bezsilnością, ale zaklęcie było zbyt mocne.
-
Pij – nakazał Adam, na co dziewczyna przechyliła szklankę, a jej mazista
zawartość zaczęła spływać jej do gardła. Smak był ohydny. Normalnie miałaby już
odruch wymiotny, ale wampir kontrolował nawet i to. Kiedy skończyła, powtórzył
to samo z mlekiem. – Widzisz, nie było tak źle. Zuch dziewczynka. A teraz czas
na krótką drzemkę.
Zakrył
jej oczy, a po chwili powieki Szóstej robiły się coraz cięższe, aż wreszcie
zaczęły opadać.
-
Widzimy się w porze obiadu – szepnął jej do ucha Adam – czyli za jakieś pięć
godzin.
Położył
śpiącą dziewczynę na łóżku, po czym opuścił pokój wynosząc tacę.
Dochodziła dwunasta, kiedy obudził
ją dźwięk dzwonu z pobliskiego kościoła. Zerknęła na zegar ścienny i z
przerażeniem obliczała czas swojego snu. Wyszło jej równo pięć godzin. Szybkim
susem wyskoczyła z łóżka i ruszyła w stronę tarasu. Chciała uciec od
czekającego ją posiłku, a w planach miała wdrapać się na żywopłot, opuszczając
tym samym starą część domu Darków, którą zamieszkiwał Adam. Była już przy samym
ogrodzeniu, kiedy usłyszała za sobą stanowcze „nie”. Niby jedno słowo, a sprawiło,
że całe jej ciało zastygło w bezruchu. Zamknęła oczy i skupiając myśli
wokół nóg starała się wyrwać z tego stanu, niestety udało jej się ruszyć
jedynie o jeden krok. To ją uświadomiło, jak słaba się stała jej wola walki
oraz jak bardzo musiała polubić wampira, by do tego dopuścić. Łzy wściekłości
na samą siebie spłynęły po jej policzkach, bo nie pomógł jej nawet ból spowodowany
przegryzieniem wargi. Jedynie co teraz czuła to metaliczny posmak własnej krwi
w ustach zmieszany ze słonymi łzami.
-
Miałem dobre przeczucie, żeby tu przyjść wcześniej – odparł Adam ze
zrezygnowaniem w głosie – Powiedz mi, co chciałaś tym osiągnąć? Podejdź
tu.
Nogi
posłusznie poniosły ją w stronę mężczyzny i choć starała się z tym walczyć nie
odniosło to żadnego skutku. Nim się obejrzała była już tuż przed Adamem, który
mierzył ją surowym wzrokiem.
-
Spójrz na mnie i mi odpowiedz na zadane wcześniej pytanie – nakazał zimnym
tonem nie spuszczając z niej oczu – Mów.
-
Ja po prostu chciałam uciec od posiłku – odparła dziewczyna głosem kogoś
pokonanego. Tak się właśnie czuła, zniewolona i zwyciężona. – Dlaczego muszę
jeść to, czego nie znoszę? Ja tego nie rozumiem. Nie jestem wampirem, więc
czemu muszę jeść krwiste rzeczy?
Wyładowując
swoją frustrację na mężczyźnie poczuła się odrobinę lepiej. W ostatniej chwili
zdołała się ugryźć w język, by nie wypaplać o płomieniu nawiedzającym jej sny.
Wampir wyczuł ten moment przez co pochylił się nad nią tak, by ich twarze były
na tej samej wysokości.
-
Coś przede mną ukrywasz – szepnął patrząc jej w oczy – Nie może tak być.
-
Nie muszę biec do ciebie z każdym problemem – odparła Lavi lekko drżącym głosem
– nie dam ci kontrolować mojego umysłu.
-
Nie każę ci spowiadać się z każdej myśli – westchnął Adam ledwie powstrzymując
się od śmiechu, ale po chwili spoważniał wbijając swój czujny wzrok w
dziewczynę – Niestety ty ukrywasz przede mną bardzo istotne rzeczy. Na przykład
nawiedzające cię koszmary. Wiesz, że krzyczysz przez sen? Fakt, że spałaś przez
trzy dni świadczy o wielu nieprzespanych nocach. Służba mi doniosła, że
ostatnio w ogóle nic nie jadłaś i do tego jeszcze ta anemia. Pomyśl czasem jak
ja się czuję. Wracam z podróży i zastaję tę nieciekawą sytuację.
-
Jeśli tak bardzo męczy cię moja osoba, to mogę w każdej chwili odejść – wypowiedziała
te słowa z udawaną złością, która była przykrywką dla wypełniającego ją smutku
– Wiem, że jestem problemem dla każdego kto mnie pozna. Może nawet byłoby
lepiej gdybyś mnie zabił i uwolnił w ten sposób wszystkich od tak
beznadziejnego bytu. Dla nikogo zupełnie nie byłam ważna i mam tę świadomość,
że nigdy tak się nie stanie. Zawsze pozostanę nikim.
-
Wygadujesz głupoty. Czy powiedziałem ci, że mnie męczysz? – Zdenerwował się
wampir – No, odpowiedz!
-
Nie, nie powiedziałeś tak – wybąkała zawstydzona dziewczyna – Ale…
-
Nie ma żadnego ale! – Obruszył się mężczyzna – Przestań wmawiać sobie dziwne
insynuacje. Zbyt dużo myślisz i wychodzą z tego same głupstwa. Przestań też
wciąż uciekać. A teraz opowiedz mi o tych koszmarach i nawet nie próbuj się
wykręcić, bo to obrało już nazbyt poważny obrót.
-
Ale… – Lavi naprawdę nie chciała opowiadać Adamowi swoich snów. Były dwie
proste przyczyny. Po pierwsze, bała się wracać myślami do okropnych scen z mary
nocnej, a po drugie, wstydziła się obnażyć tę część siebie przed wampirem. – Ja
nie…
-
Uspokój się – polecił jej – a teraz weź głęboki oddech i zacznij mówić.
-
Łatwo powiedzieć – jęknęła dziewczyna, ale wykonała polecenie Adama. Po
krótkiej chwili zaczęła opowiadać o nawiedzającym jej sny błękitnym płomieniu,
i o reszcie strasznych rzeczy się w nich ukazujących. Kiedy wracała myślami do
obrazów z koszmarów, drżała z przerażenia. – I to by było na tyle.
-
Nie wiem co może znaczyć ten płomień, ale się dowiem. – myślał na głos mężczyzna – Na razie będę cię
usypiał zaklęciem pustego snu. Dzięki
temu, koszmary i inne sny cię nie dosięgną.
Podszedł
do Lavi i przyciągnął ją do siebie. Przytulił ją mocno, chcąc przez to uspokoić
jej nerwy spowodowane strachem. Dziewczyna wtuliła się w niego i cicho płakała,
jednak po chwili oderwała się jak oparzona uprzytamniając sobie swoją słabość.
Rękawem bluzy wycierała mokre od łez oczy, sprawiając tą czynnością ich
zaczerwienienie.
-
Dobra, czas byś coś zjadła – uśmiechnął się widząc, że czuje się już lepiej.
Chwycił ją pod ramię i zaciągnął do pokoju, gdzie czekał jej obiad, wątróbka. –
Musisz zjeść wszystko z tego talerza.
-
Ale ja nie wiem, czy dam radę – broniła się Lavi – Tego jest za dużo.
-
Dasz radę – zachęcał ją wampir – Bądź grzeczna i zjedz sama. Czy wolisz bym ci
jednak w tym pomógł?
-
Spróbuję sama – odparła cicho siadając przy biurku i biorąc jeden kęs wątróbki.
Żuła ją dobrych parę minut, ale w końcu ją połknęła i o dziwo nic jej się nie
cofnęło. Adam nie spuszczał z niej wzroku. Jego czujność i wspomnienie
śniadania motywowało tylko dziewczynę do samodzielnej konsumpcji. W żółwim
tempie skończyła swój posiłek, oddając pusty talerz wampirowi, który w nagrodę
zmierzwił jej włosy z zachwytu nad jej postępem.
-
Widzisz, jak się postarasz to potrafisz – dodał ciepłym głosem – Zuch dziewczyna.
-
No, nie było tak źle – wybąkała poprawiając roztrzepane przez wampira włosy –
Ale urozmaić mi trochę posiłki. Długo nie pociągnę na krwistych rzeczach.
Rozumiem, że zdrowy posiłek powinien zawierać pięćdziesiąt jeden procent
surowych rzeczy, ale bez przesady.
-
Pomyślę nad tym – odparł Adam wychodząc – Ale dopóki nie wyjdziesz z anemii,
nie licz na to.
Zamknął
za sobą drzwi pozostawiając dziewczynę samą w ciszy.
* * * * * *
Przeziębienie Skota powoli dobiegało
końca. Shiki porządnie się nim zajął, jak i narzucił chłopakowi wiele zakazów.
Na szczęście, Yuki zlitowała się nad młodym wampirem i znalazła mu kilka rzeczy
do przebrania, za co był jej niezmiernie wdzięczny. Teraz siedział samotnie pod
drzewem sakury i zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w płaską taflę lazurowego
jeziora. Ostatnio dość często powtarzał mu się sen o Lavi i za każdym razem
odkrywał przed nim coraz to nowszy skrawek swej tajemnicy. Nie do końca
rozumiał jego znaczenie, ale jednego był pewien – trzeba chronić Lavi. Shiki w
ogóle nie chciał go słuchać, kiedy wracał zmęczony po misjach, a z innymi
smokami zazwyczaj nie miał kontaktu. Do końca szlabanu zostało mu jeszcze pięć
dni i z niecierpliwością czekał na ich upłynięcie.
W
pewnej chwili wampir usłyszał szelest w zaroślach, z których wyszedł mały
chłopiec. Miał błękitne oczy i złote włosy, a wyglądał na trzy lata. Maluch
podszedł do niego i siadając naprzeciw wbił swój wzrok w chłopaka.
-
Cześć – przywitał się Skot – Skąd się tu wziąłeś?
-
Ja?! – Zdziwił się chłopczyk – Pytanie powinno brzmieć, co ty tutaj robisz
Skocie Darku?
-
Prawdę mówiąc, to sam się nad tym zastanawiam – westchnął wampir, ale po chwili
dotarło do niego, że chłopiec mówi zupełnie jak dorosły – Kim ty jesteś i skąd
wiesz, jak ja się nazywam?
-
Jak miałbym nie znać przyjaciela mojej siostry? – Zachichotał w odpowiedzi
chłopiec – Nazywam się Shoon, a dawniej nazywano mnie Michael. Jestem
bliźniaczym bratem Lavi.
-
Ale ty nie żyjesz! – Zszokował się wampir – Więc jak to możliwe, że siedzisz tu
sobie jakby nigdy nic?
-
To proste – westchnął Shoon – Jestem w duchowej formie. Jeśli Lavi zdecyduje
się na przebudzenie swojej mocy, a powinna, to wówczas zniknę. Smoki po śmierci
zamieniają się w gwiazdy, tworząc własne konstelacje. Lavi boi się samotności i
ubzdurała sobie, że przebudzenie mocy równe jest z moim odejściem. Tak naprawdę,
to chciałbym już stąd odejść i złączyć się z matką, ale ona mi na to nie
pozwala. Rozumiem ją i dlatego jej nie popędzam.
-
Aha – pokiwał w zrozumieniu Skot i nagle przypomniał sobie o swoim śnie –
Jesteś jej bratem, tak?
-
Tak – odparł podejrzliwie Shoon – A co?
-
I możesz się przemieszczać pomiędzy różnymi wymiarami? – Drążył dalej wampir –
I skontaktować z kim chcesz?
-
Mogę – przytaknął chłopiec – Ale po co ci to wiedzieć?
-
Mam ostatnio dziwny sen – zaczął wyjaśniać Skot – W tym śnie Lavi zagraża
wielkie niebezpieczeństwo. Na jej życie czyhają złowrogie błękitne płomienie.
Starałem się poinformować o tym Shikiego, ale on nie chce mnie w ogóle słuchać.
-
Błękitne płomienie, powiadasz? – Zamyślił się Shoon – Ciekawe.
-
Wiesz może czym są te płomienie? – Dopytywał z desperacją w oczach wampir –
Kiedy widzę je we śnie, one zaczynają atakować i mnie. Tak jakby wiedziały, że
je widzę. To jest w pewien sposób przerażające.
-
Płomienie, które przybierają barwę nieba należą do władcy demonów – wyjaśniał
powoli chłopiec – Sam tego nie rozumiem, ale ostatnio demony stały się dość
aktywne. Może twój sen jest kluczem do rozwikłania tej zagadki. Shiki sam
zachodzi w głowę o co może tu chodzić i zapewniam cię, że w ogóle cię nie olał.
On po prostu nie chce mieszać wampirów w sprawy smoków, a tym bardziej jeśli
sprawa dotyczy właśnie Lavi.
-
A inne smoki? – Naciskał na Shoona – Czy mogłyby pomóc?
-
Oczywiście, że by mogły, ale nie w tym przypadku – westchnął Shoon spuszczając
smutny wzrok – Lavi jest jednym z przeklętych bliźniaków. Przez to nie może żyć
w świecie smoków, jak i długo przebywać w tym wymiarze. Ojciec nie chce jej
znać, obwinia ją o możność sprowadzenia na smoki nieszczęścia. Tylko nieliczni
z naszego rodzeństwa są skłonni nam pomóc. Niestety cała reszta z miłą chęcią
doprowadziłaby do zagłady mojej siostry.
-
Lavi, ona naprawdę jest tak samotna? – Zdziwił się Skot – Czemu nic mi nie
powiedziała? Przecież wie, że jej nie opuścimy z Amy. Ona jest dla mnie jak
siostra.
-
Lavi wini siebie o wszystkie zło, które dzieje się w jej otoczeniu – odparł
Shoon – Już nie raz musiałem interweniować, by ocalić jej życie. Na szczęście
twój brat Adam jest przy niej. Naprawdę wiele ich łączy, choć oboje temu
zaprzeczają.
-
Skoro tak, to czemu ją naznaczył? – Wypowiedział na głos swoje myśli Skot – Mi
i Amy zrobił to samo.
-
Zrobił to, bo nie miał innego wyjścia – wyjaśnił Shoon – On chce was chronić, a
to zaklęcie mu w tym pomaga. Jeśli stanie się wam coś złego, Adam będzie o tym
wiedział. Postaw się na jego miejscu.
Otaczają go ludzie, ale tak naprawdę jest bardzo samotny. Lavi podświadomie
wyczuła jego pustkę, a on to zauważył. Widzi w niej swoje odbicie, drugą
połowę. Czy rozumiesz co mam na myśli?
-
Chyba – mruknął Skot z lekkim mętlikiem w głowie – Tak myślę.
-
Skoro tak – oświadczył Shoon podnosząc się z ziemi, a po chwili zamienił się w
złoty płomyk – Muszę już wracać do świata smoków i trochę odpocząć. Dziękuję,
że mi zaufałeś i wyjawiłeś swoje obawy. Żegnaj Skocie Dark.
Złoty
płomień zniknął w promieniu słońca, pozostawiając pogrążonego w myślach
wampira.
* * * * * *
Lavi znużona bawiła się na tarasie z
kotem, machając nad jego pyszczkiem kawałkiem trawy. Kot łapał jej czubek
swoimi siwymi łapkami, przewracając się na grzbiet. W pewnym momencie
dziewczyna zadarła głowę do góry i wpatrzyła w sunące się leniwie po niebie chmury.
Kot delikatnie pacnął jej rękę łapą i zaczął się do niej łasić. Szósta
machinalnie podniosła dłoń i go pogłaskała po główce. Zadowolony zwierzak
zwinął się w kłębek i głośno mrucząc pogrążył we śnie.
-
Leniuch z ciebie Neko – westchnęła Lavi spuszczając na kota swój wzrok – ale
twoje mruczenie mnie uspokaja.
Głaskała
miękkie futro, aż dostrzegła ranę na tylnej łapie kota. Delikatnie chwyciła
zwierzaka, a ten w samoobronie wystawił pazury i wbił jej w przedramię.
-
Au, wiem, że nie lubisz być brany na ręce, ale chcę ci pomóc – tłumaczyła
dziewczyna, a kot jakby rozumiejąc co mówi na chwilę się uspokoił. – Dawno tego
nie robiłam, więc nie spodziewaj się zbyt wiele.
Lavi
wzięła głęboki oddech i zamykając oczy skupiła swoje myśli na uzdrowieniu kota.
Raptem poczuła ciepło na lewej dłoni i gdy otworzyła oczy, zobaczyła złotą
poświatę. Przyłożyła rękę do rany i po chwili nie było po niej śladu, za to
dziewczyna poczuła ból na prawej nodze, przy kostce. Podwinęła jeansy i ukazała
się jej rana.
-
Przywołuje wspomnienia – rzuciła w zamyśleniu – A jednak potrafię leczyć rany.
Niestety jak zwykle jest to bolesne.
Wszystkiemu
przyglądał się Adam, który w tym czasie wszedł na taras. W powietrzu dawało się
wyczuć krew dziewczyny. Powoli do niej podszedł z głodem w oczach. Lavi
popatrzyła na niego ze strachem, ale po chwili się poddała. Od początku
szlabanu jeszcze nie pił jej krwi, bo nabawiła się anemii, ale już wyzdrowiała
i miała czas na pogodzenie się z faktem, iż wampir musi się posilać. Teraz rany
na przedramieniu i pod kostką, jedynie go nęciły.
-
Rób co musisz – wyszeptała zamykając oczy. Nie musiała długo czekać na wampira,
który szybko ją pochwycił i wbił swoje kły w jej szyję. Nie czuła bólu, ale za
to stawała się coraz to słabsza. – Nie, to za dużo – starała się go
powstrzymać, ale on nie zwracał na to uwagi. Lavi czuła, jak z każdą sekundą
opada z sił – Adam, jeśli nie przestaniesz w tej chwili, ja …
Nie
dokończyła, bo straciła przytomność. Adam zaniósł ją do pokoju i położył na
łóżku. Zlizał krew z rany na przedramieniu, czym ją zasklepił. Dziewczyna
nieprzytomna jedynie cicho oddychała. Miarowe i ciche bicie jej serca
sprawiało, że się uspokajał. Usiadł na skraju łóżka i z pasją wpatrywał się w
beztroską twarz Szóstej. Odgarnął zbłąkane kosmyki brązowych włosów z jej czoła
i pogłaskał po głowie. Lavi w pewnym momencie raptownie się poruszyła, a spod
zamkniętych powiek wypłynęły kropelki krwawych łez. Adam z zaciekawieniem
przyglądał się czerwonym smugom powstałym na jej policzkach. Przejechał po nich
dłonią i starł bez śladu. Następnie uniósł rękę dziewczyny do swoich ust i
nadział jeden z jej palców na swój kieł, tym samym nawiązując połączenie krwi.
Zamknął oczy i zbliżył do niespokojnego umysłu Lavi. Po chwili ujrzał jej
koszmar przepełniony ludzkimi zwłokami i błękitnym płomieniem. W samym centrum
siedziała Lavi, skulona ze strachu. Otaczała ją coraz to słabsza złotawa
poświata. Lęk powoli przewyższał jej siłę ducha, była na skraju załamania.
Podszedł do niej i bez trudu przeszedł przez jej ochronę. Złapał za rękę.
Dziewczyna wtuliła się w jego plecy i szła za nim. Zewsząd atakowały ich
płomienne łańcuchy. Pstryknął palcami, budząc w ten sposób Lavi, która zerwała
się z krzykiem. Niestety z braku sił ponownie opadła na poduszki, jednak już
nie straciła przytomności.
-
Dzięki – wyszeptała tuląc twarz w poduszkę – Sama nie dałabym mu rady. Jestem
już tak bardzo zmęczona tym snem. Nie wiem, czy wytrwam następnym razem.
-
Następnego razu nie będzie – oświadczył Adam patrząc w jej błękitne oczy –
Postawię pieczęć blokady snów w twoim pokoju. Będziesz spać, ale nie będziesz
śnić. Nie musisz się już tym martwić.
-
Ale skąd wziąłeś się w moim śnie? – Spytała z lekką podejrzliwością – Jak tam
wszedłeś?
-
Więź krwi – rzucił od niechcenia wampir – Nigdy jej nie lekceważ.
-
Dobra – mruknęła powoli – Nieważne.
-
A tak – przypomniał sobie Adam – Dawno się razem nie kąpaliśmy. Czas to
nadrobić.
-
Co?! – Zdziwiła się Lavi, niemalże pisnęła – Jakoś nie mam na to siły.
-
I nie musisz ich posiadać – zaśmiał się wampir, biorąc ją na ręce – Masz
przecież mnie do pomocy.
-
Proszę, jutro zrobię co zechcesz – prosiła Lavi – więc pozwól dziś mi odpocząć.
-
Kuszące, ale muszę odmówić – westchnął wampir – Jutro akurat wyjeżdżamy.
-
Niby gdzie?! – Spytała zaskoczona dziewczyna – I czemu użyłeś liczby mnogiej?
-
Zapomniałaś już, co ustaliliśmy ostatnim razem? – Zadał retoryczne pytanie – Po
tym, jak doprowadziłaś się do anemii, nie mogę zostawić cię samej w domu. A tak,
będę cię miał zawsze pod ręką i na oku.
-
Świetnie – jęknęła Lavi w przygnębieniu – Czyli nici z wolności.
-
Nie martw się, zadbam o to byś się nie nudziła – zapewnił ją całując w czoło,
na co ta oblała się rumieńcem i zasłoniła twarz – Wszystko omówimy sobie
podczas kąpieli.
Weszli
do dużej łaźni, gdzie czekała już gotowa kąpiel. Ostrożnie postawił Lavi na
posadzce. Dziewczyna od razu schowała się za stojącą nieopodal kolumną.
-
Odwróć się i nie podglądaj – nakazała cała zawstydzona, szybko zdejmując
ubranie i obwijając się ręcznikiem – Dobra, jestem gotowa.
-
No, nie wiem – skwitował ją Adam wpatrując w ręcznikową kreację – Ręcznik
będzie potrzebny ci później. Teraz jest pora kąpieli, więc to nie będzie ci w
tej chwili potrzebne.
Podszedł
do dziewczyny i migiem szarpnął za ręcznik, który trzymając się na słowo
honoru, bez oporu upadł na podłogę. Lavi z piskiem wskoczyła do wody, starając
się zakryć.
-
Zboczeniec! – Krzyknęła chowając się w jednej z wnęk wanny. Po chwili wyjrzała,
ale widok, który jej się ukazał spowodował ponowne ukrycie – Zasłoń się! Nie
paraduj tak przy mnie!
-
Dobrze – zachichotał Adam, po czym pojawił się tuż przy dziewczynie – Nie
wstydź się, przecież nie pierwszy raz widzę cię nago. Powinnaś już przywyknąć
do naszych wspólnych kąpieli.
-
Możliwe – zająknęła się Szósta – Ale nie potrafię się przemóc. I skończ temat,
bo to zbyt krępujące.
-
Jak chcesz – westchnął wampir i zadarł głowę do góry wpatrując się w niebo –
Jak chcesz.
Lavi
ukradkiem zerkała na siedzącego obok mężczyznę, na jego długie, czarne i
miękkie włosy, które unosiły się na powierzchni wody. Zawsze kiedy pogrążał się
w myślach, wydawał się być kimś naprawdę samotnym, kimś, kto zrozumiałby jej
uczucie pustki. Ile by dała, aby zapełnić tę pustkę w jej duszy. Czasami miała
wrażenie, że Adam jest temu bliski, ale wyrzucała tę myśl ze swojego umysłu. Na
świecie nie ma nikogo, kto byłby do tego zdolny. Tępo gapiła się na wampira, a
kiedy ten to zauważył, szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie.
-
Nie kryj swoich uczuć – poradził dziewczynie, próbującej się wyrwać spod jego
uścisku – Bądź przy mnie sobą, jeśli nie chcesz mnie martwić.
-
Ja?! – Zdębiała Lavi – Więc czemu ukrywasz swój smutek?
-
Czyżbyś się o mnie martwiła?! – Zdziwił się Adam – A jednak.
-
Nie, to nic – jąkała się próbując wykręcić – Zapomnij.
-
Rozumiem – zaśmiał się wampir, czym ją zaskoczył – Rozumiem.
-
Kiedy się śmiejesz, wyglądasz o niebo lepiej – odparła w zamyśleniu Lavi, ale
po chwili uświadomiła sobie co powiedziała i szukając wyjścia z sytuacji,
szybko dała nura pod wodę. Jednak Adam nie dał jej tego komfortu i chwytając ją
za ramię wyciągnął na powierzchnię – Co ty?
-
Czy masz więcej podobnych uwag? – Spytał szczerze się śmiejąc, rozbawiony jej
skrępowaniem i zawstydzoną miną – To jak, Lavi?
-
Nic już ci nie powiem – wydyszała, starając się unikać jego oczu – Zmęczona
jestem i bredzę.
-
To może przetrzymam cię trochę dłużej i posłucham tych twoich bredni –
zaproponował wampir – Czasem są dość ciekawe.
-
Nie ma takiej potrzeby – desperacko szukała manewru wyjścia z rozmowy – Jeśli
za długo mnie tu przetrzymasz, raczej nie wstanę jutro na czas.
-
O to nie musisz się martwić – westchnął Adam – Po prostu pobądź ze mną trochę
dłużej.
-
Dobrze – zgodziła się Lavi, widząc smutny wzrok wampira – Ale nie za długo,
ok.?
-
Zobaczymy – odparł Adam na powrót wpatrując się w gwiazdy – Zobaczymy.
* * * * * *
Było południe, kiedy Lavi otworzyła
oczy. Rozejrzała się wokoło, stwierdzając jedynie, że nie jest w swoim pokoju.
Leżała na jednym z rozłożonych siedzeń prywatnego odrzutowca Adama, przykryta
kocem. Miała na sobie swoją pidżamę, czyli zieloną koszulkę z uśmiechniętą
buźką i białe, dresowe szorty. Nikogo poza nią nie było w pomieszczeniu, więc
powoli wstała i podeszła do okienka, przez które widziała jedynie chmury,
zakrywające inne widoki.
-
Nuda – szepnęła do siebie rozczarowana widokiem – Myślałam, że chociaż zobaczę
skrawek błękitnego nieba, a tu same chmury, przypominające mgłę.
Wróciła
na swoje miejsce i wtuliła się w koc, rozmyślając o nawiedzających jej sny
błękitnym płomieniu. Tak mocno pogrążyła się w myślach, że nie zauważyła Adama,
który usiadł naprzeciw.
-
Widzę, że już wstałaś – zagadnął nie spuszczając z niej oka – Ale coś innego
zajęło twoją uwagę. Lavi!
-
Co? – Wyrwana z rozmyślań dziewczyna była zaskoczona widokiem Adama – Jak ty
tu…?
-
Normalnie – westchnął wampir – drzwiami.
-
Sorry, trochę się zamyśliłam – przeprosiła wybita z toku myśli. Jednak
przypomniała sobie ważny fakt. – Mógłbyś mi powiedzieć, czemu obudziłam się
wewnątrz samolotu?
-
To proste – zaczął od niechcenia mężczyzna – Rano spałaś jak kamień. Nawet nie drgnęłaś,
kiedy przewiozłem cię na lotnisko i zapakowałem do samolotu.
-
A czyja to niby wina, że trzymał mnie do trzeciej nad ranem w swoim pokoju –
mamrotała cicho Lavi – Wiesz, że lubię pospać.
-
Wiem – odparł Adam – dlatego cię nie budziłem, a jedynie zabrałem ze sobą.
-
A co z moim bagażem? – Spytała lekko zmartwiona Szósta – Nie zdążyłam się nawet
spakować.
-
Nie ma żadnego bagażu – zbył ją mężczyzna – Na miejscu coś ci kupię, więc się
już tym nie martw.
-
Jak mam się nie martwić, kiedy siedzę tu w samej pidżamie – jęknęła Lavi
zakrywając głowę kocem – To jest nie sprawiedliwe. Mogłeś mnie obudzić. Może
trochę bym marudziła, ale chociaż miałabym swój bagaż i na sobie ubranie.
-
Ciekawe rzeczy opowiadasz – odparł Adam, po czym wstał w oka mgnieniu i usiadł
na bocznym oparciu siedzenia Lavi tak, że nachylał się tuż nad nią. – Może
spojrzysz mi w twarz?
-
Nie, ale tak mi dobrze – pisnęła dziewczyna przyciskając do twarzy okrycie,
jednak wampir nie dał za wygraną i szybkim ruchem zsunął z niej koc – czemu
zawsze muszę patrzeć ci w oczy? To jest krępujące.
-
Dzięki temu wiem, że nic przede mną nie ukrywasz – poinformował ją Adam – Teraz
widzę, że jednak nie chcesz mi o czymś powiedzieć.
-
Możliwe – zbyła go Lavi – Nie musisz wszystkiego wiedzieć. To moje życie, czyli
nie twój interes.
-
Twoje życie należy do mnie, więc to jednak mój interes – oświadczył Adam
stanowczym głosem – Wiesz, że w każdej chwili mogę się dowiedzieć o twoich
sekretach poprzez więź krwi. Pytanie jednak brzmi, czy naprawdę tego chcesz.
-
Nie ośmielisz się! – Krzyknęła w strachu dziewczyna – Tak nie można!
-
A chcesz się przekonać? – Zadrwił z niej wampir – Ciekawe kto wygra?
-
Znęcasz się nade mną! – Zarzuciła mu Lavi – Czemu mi to robisz?
-
Ja? Znęcam? – Zdziwił się Adam – Nie przesadzasz?
-
Nie, nie przesadzam – odpowiedziała z bólem w oczach – Robisz to psychicznie.
Myślałam, że jeżeli jesteśmy podobni, to mnie zrozumiesz, ale jednak się
myliłam. Ups, zapomnij o tym ostatnim.
-
Niby jakbym mógł – rzekł miękko Adam – Rzadko kiedy mówisz mi co myślisz, a
teraz jeszcze nakazujesz mi o tym zapomnieć. Nie będziesz mi rozkazywać,
smarkulo ze smoczego gniazda.
-
Jak ty mnie nazwałeś? – Oburzyła się Lavi – Ty tępy, zboczony krwiopijco!
-
Co? – Adam spojrzał na dziewczynę ze złością w oczach, ale po chwili zaczął się
śmiać – I naprawdę nie potrafiłaś wymyślić nic lepszego? To teraz wiedz, że ten tępy krwiopijca da ci popalić.
-
Nie, no. Sorry – Próbowała się ratować
Lavi – Trochę mnie poniosło z nerwów. Postawiłbyś się chociaż raz na moim
miejscu, to nie tak, że marudzę bez powodu. Na nic mi nie pozwalasz,
ograniczając tym moją wolność. Traktujesz jak dziecko, choć nim już nie jestem
i wiecznie karzesz za małe wykroczenia. To jakiś obłęd!
-
Rozumiem – westchnął Adam nie spuszczając z niej wzroku – Coś jeszcze?
-
Tak! To znaczy nie! – Zaplątała się w zakłopotaniu dziewczyna – Nieważne.
-
Czyżby? – Ciągnął dalej wampir – Jakoś w to nie wierzę.
-
A powinieneś – nalegała Szósta – mam problem, ale sama muszę go rozwiązać. Ty
się tym nie kłopocz i tak dużo mi pomogłeś.
-
Ty, nie myśl sobie, że taka gadka na mnie wpłynie – pouczył ją mężczyzna –
Koszmary, które cię nawiedzają we śnie, nie należą do grona normalnych. To
magia iluzji, ale nie taka znowu zwyczajna. To, co wydarzy się podczas jej
trwania, pozostawia po sobie ślad. I nie mówię tutaj o ranach czy bliznach, tu
chodzi o coś bardziej poważniejszego. Nie można tego bagatelizować.
-
Co masz przez to na myśli? – Spytała w szoku – Czy to oznacza, że kiedy poddam
się tym płomieniom, naprawdę zostanę zniewolona?
-
W pewnym sensie tak – zgodził się z dziewczyną – Kiedy poddasz się płomieniom
we śnie, to w konsekwencji nie będziesz potrafiła stawić im czoła w realnym
świecie, rozumiesz do czego zmierzam?
-
Niejako – mruknęła w zamyśleniu – Niby jak mam się przed tym bronić? Już teraz
nie mam siły z tym walczyć, a co dopiero później?
-
Masz mnie – rzucił poirytowany przyciągając do siebie Lavi – Należysz do mnie,
więc nie masz się czym martwić, bo nie zamierzam cię nikomu oddawać.
Skontaktuję się z Shikim i postaram się czegoś dowiedzieć na temat tych
płomieni, chyba, że ty coś wiesz.
-
No… um… – zaczęła się zastanawiać – możliwe, że coś wiem, ale nie jestem pewna,
czy ta wiedza na coś się przyda.
-
Rozumiem – odparł Adam, po czym przytrzymując Szóstą rozczochrał jej włosy –
Głuptasie mały, od dzisiaj masz mi mówić wszystko co ci przyjdzie na myśl
odnośnie tej sprawy. Sprzeciwów nie biorę pod uwagę, a w razie braku
współpracy, wkroczę ja, więc lepiej bądź wobec mnie szczera.
-
Postaram się – jęknęła dziewczyna ze wstydem na twarzy – ale teraz odsuń się
ode mnie.
-
A to niby czemu? – Zapytał z udawanym szokiem – No?
-
Jesteś za blisko! – Wrzasnęła w zakłopotaniu – Nasze twarze… też są za blisko!
-
A co w tym złego? – Zdziwił się Adam – Twoja reakcja jest całkiem ciekawa.
-
Sama tego do końca nie rozumiem –
głowiła się w myślach Lavi – Z jednej
strony mnie przeraża, a z drugiej coś mnie do niego ciągnie. Czemu tak jest?
-
Nie odpływaj w świat swoich myśli podczas rozmowy – pouczył ją dając prztyczka
w nos – To niegrzeczne.
-
Au – potarła się w nos dziewczyna w lekkim szoku – To boli.
-
I miało boleć – westchnął jeszcze bardziej przyciskając ją do siebie – To co
sprawiło, że odcięłaś się od rozmowy?
-
Nic ważnego – twarz Lavi przybrała kolor czerwieni na samo wspomnienie jej
myśli o Adamie – Takie tam głupoty.
-
Doprawdy? – Adam zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny – Może powinienem się
przekonać, czy mówisz prawdę?
-
Nie! – Wrzasnęła, po czym dłońmi zakryła jego usta – Nie musisz. To naprawdę
nic potrzebującego twojej uwagi. Uwierz mi, proszę!
-
Hm – Mruknął wbijając w nią swój wzrok. Czuł, że desperacko stara się coś przed
nim ukryć, co jeszcze bardziej nęciło jego ciekawość. Postanowił jednak tym
razem odpuścić. – Zgoda, ale nie myśl, że odpuszczę przy następnym razie.
-
Będę mieć to na uwadze – odparła z ulgą w głosie, jednocześnie odsuwając się od
wampira – dzięki.
-
Zaraz lądujemy, wróć na swoje miejsce i zapnij pasy bezpieczeństwa – nakazał
wstając z fotelu – Ja idę do kabiny pilota.
-
A tak w ogóle, to gdzie lecimy? – Spytała z ciekawości – Jeszcze mi tego nie
powiedziałeś.
-
A na co ci to wiedzieć – rzucił bez przekonania, ale widząc jej minę westchnął
z rezygnacją – Skoro musisz wiedzieć, to lecimy do Japonii.
Po
tych słowach zniknął za drzwiami kabiny.
* * * * * *
Wylądowali w Tokyo około północy.
Lavi była urzeczona licznymi neonami, które było widać z oddali. Było strasznie
duszno i gorąco, bo Japonię w tym czasie opanowała fala upałów.
-
Gdzie będziemy mieszkać przez nasz pobyt tutaj? – Spytała schodząc po schodkach
samolotu – I czy będę mogła wyjść sama na spacer?
-
Nocujemy w Ikebukuro[1] –
odparł wampir nawet się do niej nie odwracając – A w kwestii drugiego pytania,
odpowiedź brzmi nie.
-
Co?! – Zszokowała się Lavi – Dlaczego?
-
Po pierwsze, masz szlaban – zaczął Adam spokojnym tonem – A po drugie, nie
znasz tego miejsca i możesz się zgubić.
-
Nie jestem już dzieckiem, zawsze mogę użyć portalu i wrócić – zapewniała z
nadzieją w głosie – Nie sądzisz?
-
Nie, nie sądzę – westchnął cicho podając swoją odpowiedź – Powiedziałem „nie” i
nie zmienię zdania. Wychodzisz jedynie ze mną, nigdy sama. Koniec rozmowy na
ten temat.
Lavi chciała jeszcze coś powiedzieć, ale
w ostatniej chwili ugryzła się w język. Uświadomiła sobie, że z Adamem nie
warto się kłócić w tak trywialny sposób, jak zwykła to robić. W duchu
postanowiła, że przy najbliższej okazji wymknie się z hotelu i zwiedzi miasto.
Zadowolona ze swojego pomysłu ruszyła za swoim opiekunem. Wsiedli do
podstawionego samochodu i jechali z pół godziny, aż zatrzymali się przed
budynkiem hotelu.
- Hotel Metropolitan Tokyo – Przeczytała szyld na szczycie wejścia budynku, pod którym zaparkował kierowca ich auta. – wielki i chyba drogi.
Adam nie zwracał uwagi na jej słowa, a jedynie chwycił jej rękę i zaczął ciągnąć za sobą po schodach prowadzących do wejścia hotelu. Główny hol był duży. Lavi z ciekawością małego dziecka rozglądała się na prawo i lewo z zachwytu.
- Siadaj tu i się nie ruszaj – nakazał Adam sadowiąc ją na krześle w poczekalni – Żadnych numerów, bo pożałujesz.
- A gdzie ty idziesz? – Spytała zdziwiona – Zostawiasz mnie w miejscu publicznym, kiedy jestem w samej pidżamie? Ludzie dziwnie się na mnie patrzą, bo nie pasuję do tego miejsca.
- Potwierdzę rezerwację i zaraz wrócę – poinformował ją wampir – Tu akurat jest mniej ludzi, niż tam, więc przestań marudzić.
- Ok. – Zgodziła się Lavi – Ale się streszczaj.
- Zmień ton – polecił Adam – bo inaczej nie ręczę za siebie.
- Oj, sorry – westchnęła odgarniając z oczu grzywkę – Zmęczona jestem i tyle. Nic nie poradzę na swój zły humor.
Wampir zmierzył ją wzrokiem, po czym bez słowa odszedł. Wrócił po kilku minutach, dokładnie wtedy, kiedy Lavi wpatrywała się znudzona w sufit. Położył jej dłoń na czole, dając tym samym znak, że czas iść. Dziewczyna wstała z krzesła i ruszyła za nim do windy. Wjechali na dziesiąte piętro, a tam weszli do pokoju, znajdującego się na końcu korytarza. Pokój był średniej wielkości z wielkim oknem i łazienką. Szósta w pewnym momencie stanęła jak wryta.
- Czemu tu jest tylko jedno łóżko? – Spytała ostrożnie widząc wielkie dwuosobowe łóżko – Mówiłeś, że to pokój dwuosobowy, więc czemu jest tu tylko jedno łóżko?
- Uspokój się – sapnął zmęczony wampir – Już nie raz ze mną spałaś w jednym łóżku, więc o co masz teraz pretensje? Muszę czuwać nad twoim snem i trzymać rękę na pulsie.
- Wiesz, w ustach wampira to stwierdzenie nie brzmi zbyt zachęcająco – rzuciła lekko zdenerwowana Lavi – Mnie to raczej nie uspokaja, a wręcz ma odwrotny skutek. Kiedy ma się świadomość, że jest się chodzącym bufetem.
- Nie mów tak – westchnął Adam głaszcząc jej miękkie włosy – Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób. Ty jesteś raczej deserem, bo słodko smakujesz.
- Co?! No, wiesz! – Wzdrygnęła się Szósta, kiedy delikatnie przejechał palcem po jej ustach – Żarty się ciebie trzymają, co nie?
- Nie – zachichotał wampir widząc jej zakłopotanie – Kiedyś naprawdę pożrę cię całą, więc lepiej mnie nie prowokuj.
- On mnie przeraża – myślała zlękniona dziewczyna zamykając mocno oczy – Niech mi ktoś pomoże. Czemu dziś jest taki dziwny.
Serce Lavi zaczęło bić mocniej pobudzone wzrostem adrenaliny w organizmie. Adam od razu wyczuł tę zmianę i tylko się zaśmiał na widok jej wystraszonej postawy.
- Tym razem będzie inaczej – szepnął jej do ucha, po czym rozciął swój palec wskazujący u lewej ręki i wepchnął go jej do ust. Lavi niczym rażona piorunem otworzyła oczy i starała się go wyjąć, ale nie miała sił się bronić. Krew wampira wpływała do jej gardła, powoli pogrążając ją w letargu. Adam zakrył drugą dłonią jej oczy, zaś jego świeciły się czerwonym blaskiem – Grzeczna dziewczynka. Pij, to pomoże ci uchronić się przed koszmarami. Gdybym pożywił się jak zwykle, straciłabyś przytomność i wróciła na łaskę tych piekielnych płomieni.
Po kilku minutach Adam wyjął z ust dziewczyny zraniony palec. Jej oczy były półprzytomne, a z kącików ust wypłynęły stróżki krwi, którą zlizał. Źrenice dziewczyny się rozszerzyły, po wyjściu z letargu i szybko zakryła dłońmi twarz oblaną soczystym rumieńcem. Wampir nie brał tego pod uwagę, tylko od razu zabrał się do rzeczy i zaczął swój posiłek. W szoku dość prędko straciła przytomność.
* * * * * *
Shoon zmęczonym wzrokiem przeglądał
stare księgi biblioteki smoków. W ręku trzymał właśnie nieznanego pochodzenia
zwój z opisem legendy o bliźniaczych braciach, Kronosie i Ouroborosie. Ale
tekst ten odbiegał treścią od znanej mu legendy.
-
Jak to możliwe?! – Spytał zdziwiony dokumentu – Przecież stryj miał zginąć z
ręki ojca, a ten przekaz mówi, że Kronos został strącony w czeluści piekielne i
zabijając potężne demony wraz z ich królem, stał się władcą tych stworów.
Chłopiec
czytał dalej, aż w końcu natknął się na istotną rzecz.
-
Przekleństwo bliźniąt – wyszeptał patrząc na rycinę w pieczęci umieszczonej na
marginesie dokumentu, po czym zaczął czytać cicho tekst – Klątwa rzucona przez
Akaszę wspólnie z Kronosem na Uroborosa, po tym jak go upokorzył w walce. Bliźnięta
zrodzone z łusek przeklętego przejmą jego piętno i zostaną poświęcone władcy
demonów. Egzystencja tych dzieci będzie równa wampirzej naturze. Silniejsze
pochłonie słabszego i uzyska pełnię mocy. – Z przerażeniem przypomniał sobie
chorowitość Lavi – Czyli ja byłem tym silniejszym?! Miałem chronić siostrę, a
powoli i nieświadomie pochłaniałem jej życie? Noc, kiedy zginąłem przesądziła o
naszym losie, jednocześnie ratując Lavi. – Westchnął przeciągle, wracając do
lektury. – Tylko w pełni sił można pokonać ciemność. Okazanie słabości równe
jest klęsce i pochłonięciu przez cienie, zasilając ich szeregi. Błękitny ogień
zniewoli duszę niewinną i strawi jej światło, wystawiając na próbę jej siłę.
Jeśli pełnię mocy uzyska, bezpieczną czuć się może, ale jeśli słaba w połowie,
na wieki spowije ją mrok. – Tu Shoon skamieniał. Dobrze wiedział o kim mowa w
tym skrypcie. Czas naglił, a Lavi coraz bardziej przybliżała się nieświadomie
do niebezpieczeństwa. – Trzeba skontaktować się z Adamem i Shikim.
Chłopiec
wstał, zwinął zwój i odłożył resztę woluminów, po czym pędem wybiegł z
biblioteki. W mgnieniu oka znalazł się w jaskini Pierwszego. Shiki lekko
zaskoczony spojrzał na błękitno złoty język ognia miotający się po jego pokoju.
Do momentu, gdy zaczął formować się w postać małego chłopca.
-
Shoon, co się dzieje? – Spytał spokojnym, aczkolwiek poważnym tonem – Cały
jesteś w nerwach, a to nowość.
-
Shiki! Musimy znaleźć Lavi i ją chronić! Grozi jej niebezpieczeństwo! –
Krzyczał chłopiec w desperacji. – Ja natknąłem się na dziwny zwój z opisem
klątwy bliźniąt. Tam było to ujęte inaczej niż w legendzie, którą nam
opowiedziano. Ojciec zrobił to z premedytacją! Chciał zmyć z siebie klątwę i
dlatego zrzucił dwie łuski. To przekleństwo nic by mu nie zrobiło, dopiero
przelane na bliźniacze dzieci nabiera mocy.
-
Shoon? – Pierwszy był w szoku, nigdy nie podejrzewał, że ojciec może okazać się
przebiegłą bestią i do tego tak zimną. – Uspokój się mały. Jakoś temu
zaradzimy.
-
Niby jak? – Zachlipał chłopiec – Shiki, on traktuje nas jedynie jak narzędzia.
Ja i Lavi nic dla niego nie znaczymy. Od samego początku mieliśmy umrzeć, albo
być pochłoniętymi przez mrok. Stryj nie da za wygraną i zrobi wszystko by
złapać Lavi i mnie.
-
Kronos?! – Zdębiał Shiki – Przecież ojciec go zabił.
-
No, właśnie, że nie – mruknął Shoon, uspokajając swe nerwy – To on odpowiada za
błękitne płomienie, które dręczą Lavi w snach. Muszę odejść. Dzięki temu
przebudzimy pełną moc naszej dwójki, ale ona musi tego chcieć.
-
Wiem to – sapnął Shiki – Czyli władcą demonów jest nasz stryj Kronos,
zdumiewające wieści. Sprawy nieco się komplikują, bo jeśli on dostanie tego
czego chce, to zagrozi ojcu. Jest jedno wyjście…
-
Nieprawda! Są dwa! – Wtrącił się Skot, z którego oczu spływały krwawe łzy –
Śmierć albo prawdziwa miłość.
-
Hej, co z tobą? – Spytał się Pierwszy widząc stan wampira – Skąd te krwawe łzy?
-
Skot, śniłeś? – Shoon podszedł do chłopaka i podprowadził do krzesła – Czy
odkryłeś jego istotę?
-
Nie jestem pewien – wyszeptał Skot, rękawem wycierając łzy. – Dowiedziałem się
jedynie o czarnym rytuale, ale nie wiem czym on jest. Usłyszałem jedynie, że
potrzebny do niego jest mieszaniec, widzący syn Nox[2] i
bliźnięta z piętnem klątwy Akaszy i Kronosa. Jednego jestem pewny, kiedy do
niego dojdzie, nastanie mrok i koniec tego co znamy. Shoon, Lavi na razie nie
pojawiła się w tym śnie, a to rozwścieczyło płomienie. Sam jestem potworem, ale
ten koszmar mnie przeraża.
-
Chcesz powiedzieć, że Szczurek widzi sny Lavi? – Spytał Shiki po długim
milczeniu Shoona – Przez to wie więcej niż my.
-
Zgadza się – przytaknął chłopiec, przytrzymując ledwo trzymającego się na
krześle wampira – Chciał ci o tym powiedzieć, ale go nie słuchałeś. Wiem, że
nie chciałeś go w to mieszać, bo nie jest smokiem.
-
Takie są zasady – odparł Shiki – Nic na to nie poradzę.
-
Nie rozśmieszaj mnie! Ty i zasady?! – Zaśmiała się Yuki wchodząc do pokoju –
Jesteś jedynym, który jak dotąd łamał wszelkie zasady, byle tylko dopiec ojcu.
-
Zamknij się i czego chcesz! – Warknął Pierwszy widząc siostrę – Nie przypominam
sobie, bym kogokolwiek zapraszał, a w szczególności ciebie.
-
Shoon ma zakaz zbliżania się do smoczej biblioteki – westchnęła smutnie Yuki –
Przykro mi Shoon, ale jeśli tam pójdziesz, automatycznie zostaniesz poddany
eksterminacji.
-
Czemu? – Spytał zdziwiony chłopiec – Nie zrobiłem nic złego.
-
Według ojca jednak coś zrobiłeś – wtrącił zirytowany Shiki – Ten staruch po
prostu chce odizolować cię od prawdy. To typowe dla jego wysokiego ego. Zrobi
wszystko, by tylko chronić czubek własnego nosa.
-
Shiki, przeginasz – napomniała brata Yuki – Wiesz, że ojciec ma wgląd w nasze
życia.
- Wiem, najlepiej ze wszystkich tu obecnych –
sapnął Pierwszy – Nieważne. Skończmy ten temat. Dość się dowiedziałem i wiem, w
którym kierunku mam zmierzać.
-
Priorytetem jest teraz znaleźć informacje na temat tego rytuału – zaczął Shoon,
jednak Shiki nie dał rozkręcić się jego myślom - …?
-
W tym momencie priorytetem jest, abyś wrócił do świata smoków, bo powoli
zanikasz – poinstruował Pierwszy stanowczym głosem – Szczurek też musi odpocząć
i zregenerować siły. Każdy prześpi się z
tym co usłyszał i spróbuje to przemyśleć jasnym umysłem.
-
Ale… – chciał kłócić się Shoon, ale Shiki mu na to nie pozwolił. Jego mordercze
spojrzenie odjęło mowę chłopcu, który po chwili zamienił się w płomyk. Yuki
niepostrzeżenie wyszła, a Skot spadł z krzesła nieprzytomny. – Dobranoc.
-
Dobranoc – odpowiedział Pierwszy znikającemu płomykowi, po czym zaniósł Skota
do łóżka – Dzieci, same z nimi kłopoty.
[1] Ikebukuro Handlowa oraz rozrywkowa dzielnica Shinjuku w Tokio.
Znajdują się tam między innymi oddziały biur Toshima, stacja kolejowa
Ikebukuro i kilka sklepów, restauracji i ogromne domy handlowe.
[2] Nox – z łac. Oznacza noc.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały wkurza, mnie takie zachiwanie Adama, wciąż kontroluje, zmusza Lavi do swoich pomysłów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia