Hej Wam, oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział Lavi. Mam nadzieję, że się spodoba. Aaaa! Ostatnio mam kiepski okres i przez to rzadziej będę wrzucać nowe posty. Z góry przepraszam i obiecuję robić to nie później, jak co dwa tygodnie. Pozdrawiam :) i zachęcam do komentowania.
Trudne życie
Minęło prawie pół roku od powrotu do domu i powoli wszyscy wrócili do swoich obowiązków. Zmęczony Skot siedział na parapecie w swoim pokoju i czytał książkę. Po powrocie ze szkoły musiał wysprzątać wszystkie toalety w domu. Była to kara za niskie noty z testu z geometrii, którego wyniki otrzymał wczoraj. Adam był wściekły za to, że jego młodszy brat nie przykłada się do nauki. Wyznaczył Skotowi karę i zapowiedział, że sam nauczy go zasad geometrii. Matka uzgodniła z nauczycielem od matematyki, termin poprawki, co niezbyt podobało się chłopakowi. Dlatego teraz siedział i wyklinał szkołę, a w szczególności przedmioty ścisłe. Od narzekań oderwało go ciche pukanie do drzwi. Wstał i je otworzył. Przed nim ukazała się Lavi z poduszką pod pachą.
-
Hejka, Skot – zaśmiała się dziarsko – Właśnie wróciłam z misji, a Adama nie ma,
to czy mogłabym przekimać u ciebie?
-
A czy ty nie masz przypadkiem swojego pokoju? – Zapytał mierząc ją zmęczonym
wzrokiem – Jest popołudnie, więc chyba za wcześnie na spanie.
-
No, właśnie – odparła w zakłopotaniu dziewczyna – Pomyślałam, że w ramach
podziękowania pomogę ci trochę z nauką.
-
A prawdziwy powód? – Dopytywał wiedząc, że przyjaciółka coś kręci – Nie
przyszłabyś do mnie ot tak, raczej popędziłabyś do Amy. A no tak, przecież Amy
wyjechała na turniej aktorski ze szkoły.
-
Dobra, już dobra – zmieszała się Lavi – Sorry, ale nie ma Amy, a dziś w nocy
będzie burza. Wiesz, że boję się grzmotów, dlatego proszę. Nie chcę pokazywać
Adamowi, jak bardzo się boję i tak miałam kilka chwil słabości i pokazałam mu
tę żałosną stronę siebie.
-
Spoko, właź – zaśmiał się chłopak widząc jej minę podczas mamrotania wyjaśnień
– Ale śpisz na podłodze. Nie obchodzi mnie, że teraz jesteś dziewczyną.
-
Nawet tego nie oczekiwałam – odwzajemniła śmiech Szósta – W razie „W” schowam
się pod łóżko.
-
Ta – zachichotał Skot – zawsze to robiłaś, kiedy była burza
-
Kiedy byliśmy dziećmi, spałam tu tylko trzy razy – wspomniała dziewczyna –
Ostatnim razem była straszna burza.
-
Pamiętam – westchnął chłopak – Nigdy nie chciałaś tu spać.
-
Bo ten dom wydawał mi się mroczny i straszny, a poza tym, poznałam twojego
ojca, który chyba mnie nie lubił – uśmiechnęła się Lavi, rzucając się na łóżko
obok siedzącego tam Skota – A twoje siostry ciągle szczypały mnie za policzki
mówiąc, że jestem słodkim dzieckiem.
-
No – Skot nie mógł powstrzymać się od śmiechu – Nic dziwnego, że nie chciałaś
tu przychodzić. Moje siostry to postrach tutejszych dzieciaków. Wołają na nie
„szczypawki”.
-
Trafna nazwa – zgodziła się chichocząc dziewczyna – W sumie, to od powrotu nie
spotkałam żadnej z nich.
-
Od czasu, kiedy Adam zajął się naszym wychowaniem, mieszkamy w jego części domu
– burknął niezadowolony Skot, opadając na łóżko obok Lavi – Wkurza mnie to.
Wtrąca się w każdy aspekt mojego życia. Weźmy na przykład ten test z
geometrii. Dostałem mocne trzy, ale panu perfekcjoniście to nie wystarcza i
muszę pisać poprawkę, a żeby tego nie było za mało, to postanowił jeszcze mnie
uczyć.
-
Podzielam twoją frustrację – westchnęła Szósta – Jedynie w pracy z Shikim mogę
odpocząć od Adama. Wyobraź sobie, że nawet muszę się z nim kąpać. To takie
kłopotliwe.
-
Cofam swoje żale – odparł spokojnie Skot – Jednak ty masz gorzej.
-
Widzisz, od następnego semestru zacznę szkołę – ucieszyła się Lavi – Mam
nadzieję, że trafię do klasy z tobą i Amy. Już na samą myśl o tym jestem
szczęśliwa. Pomyśl, czas z dala od Adama. Może wybierzemy jakieś zajęcia
pozalekcyjne, aby w ten sposób później wracać do domu? Czyż to nie byłoby
piękne?
-
Śnij dalej – ostudził jej zapał chłopak – Jeśli klub mu nie przypadnie do
gustu, to się na niego nie zgodzi, a jeśli mocno podpadniesz w nauce, to
załatwi ci nauczanie indywidualne. Wtedy to nie ty będziesz chodzić do szkoły,
tylko szkoła do ciebie pod postacią nauczycieli.
-
Wow – zatkało Lavi – Nie bój żaby. Ja nie podpadnę w nauce i tak się nie
stanie. A żeby to nie spotkało ciebie i Amy, to razem będziemy się uczyć.
-
Podziwiam twój zapał – zaśmiał się Skot – Ja tak nie potrafię.
-
To tylko dzięki wam jeszcze się trzymam – odparła spokojnym, a zarazem smutnym
głosem Lavi – Czasem się zastanawiam, czy za bardzo was nie obciążyłam swoimi
problemami. Może nie powinnam was obarczać swoim życiem, aż nadto macie swoich
problemów, a ja dołożyłam wam jeszcze swoich. To, że się uśmiecham nie oznacza
szczęścia, choć jak przebywam z tobą i Amy czuję radość. Wasza dwójka wypełniła
część pustki tkwiącej w moim wnętrzu. Egoistka ze mnie, co nie?
-
I czym ty się przejmujesz głupia – Skot pstryknął ją w czoło – Ty pierwsza
wyciągnęłaś do mnie dłoń, kiedy sam odcinałem się od świata. To dzięki tobie
zaznałem niezapomnianego dzieciństwa. A później wszystko zepsułem
przyprowadzając cię do tego domu. To przeze mnie tak skończyłaś, to wszystko
przez to, że mnie poznałaś.
-
Głupiś? – Lavi w złości trzepnęła chłopaka poduszką – To, że tu jestem, to wina
mojego ojca. To on potraktował mnie jak przedmiot, jakąś kartę gwarancyjną dla
przypieczętowania paktu.
-
Myślę, że jesteśmy siebie warci – westchnął Skot – Ale tego ciosu poduszką ci
nie wybaczę! A masz!
-
Hej! To nie sprawiedliwe! – Broniła się dziewczyna oddając cios swoją poduszką
– Ta poduszka była rewanżem za pstryknięcie mnie w czoło.
-
Ale ja cię tylko pstryknąłem w czoło, a ty mi przywaliłaś w twarz tą wielgachną
poduszką – odparł rozbawiony chłopak – Do tego, jak na takie chuchro, masz
niezłą krzepę.
-
Shiki katował mnie ćwiczeniami – westchnęła Lavi i zaczęła udawać brata –
Postawa w walce to podstawa. Siła nie jest ważna, ale spryt. Trzeba umieć
wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu. Ale ja cię będę uczył szybkości.
Z tym drobnym ciałem wyjdzie ci to na korzyść.
-
Jakoś za nim nie tęsknię – zachichotał Skot opadając na podłogę – Z tą manią
walki jest straszny.
-
Nie musisz mi mówić – przyznała Lavi także kładąc się na podłodze – A propos,
pytał o ciebie. Chciałby żebyś go odwiedził. Ma ochotę na mały sparing[1] z
tobą.
-
Po moim trupie! – Żachnął się Skot, zrywając z podłogi do siadu, ale zaraz
opadł z powrotem – Ostatnim razem sprał mnie na kwaśne jabłko, a potem
kazał grać w jakąś dziwną grę. W tym przypomina Adama, zmusza do czegoś na co
się nie ma ochoty.
-
Coś w tym jest – zgodziła się z nim dziewczyna, po czym zaczęła chichotać. Skot
szybko do niej dołączył i wkrótce razem tarzali się po podłodze ze śmiechu.
Niestety nagły grzmot przerwał ich zabawę.
-
Kyaa! – Pisnęła Lavi chowając się pod łóżko. Skot położył się na nie i opuścił
swoją dłoń – Jeśli ci to pomoże, to chwyć się.
-
Dzięki – dziewczyna wystawiła swoją drżącą dłoń i chwyciła rękę przyjaciela – A
mógłbyś podać mi jeszcze poduszkę?
-
Nie ma sprawy – odparł chłopak kładąc na podłodze jej poduszkę. Szósta szybkim
ruchem wciągnęła ją pod łóżko. – Nie ciasno ci tam?
-
Trochę – zaśmiała się cicho – Nieco urosłam od ostatniego razu, ale tragedii
nie ma. Poduszka dość dobrze zagłusza grzmoty, a świadomość, że nie jestem sama,
pomaga. Do tego pod łóżkiem jest ciemno i nie widać błysków.
-
Mam pomysł, więc na chwilę mnie puść – Skot zeskoczył z łóżka i zasłonił okna
grubymi kotarami. Kiedy upewnił się, że nie przepuszczają światła błyskawic,
wrócił do łóżka. – Możesz wyjść. Zakryłem okna i nie widać błysków. Połóż się
obok łóżka, będzie ci wygodniej.
-
Dzięki – odparła wdzięczna dziewczyna, po czym wyczołgała się spod łóżka. Kiedy
Skot ujrzał jej czubek głowy, rzucił jej dwa koce. Jeden miał służyć jako
posłanie, a drugi jako przykrycie. – Ale pozwolisz mi jeszcze potrzymać swoją
rękę?
-
To twoje zachowanie przypomina mi tamtą noc – westchnął chłopak, podając jej
swoją dłoń – Wtedy też nie chciałaś puścić mojej dłoni. Od tamtego czasu w
ogóle się nie zmieniłaś. No, nie wliczając wyglądu oczywiście.
-
Ta, ta – ziewnęła przeciągle Lavi, powoli zasypiając – Ty też nadal jesteś moim
najlepszym przyjacielem. Dobranoc.
Oboje
zasnęli dość szybko. Szaleli do późnej nocy, wyczerpując pokłady energii w
sobie. Pomimo snu nie puścili swoich dłoni, tak jak tamtej burzliwej nocy.
Rankiem drzwi do sypialni Skota
otworzyły się z trzaskiem. Chłopak z jeszcze zaspanymi oczami spojrzał na
zegarek.
-
Matko, dopiero piąta – sapnął z wyrzutem, zakrywając głowę poduszką, bo ktoś
odsłonił kotary z okien – Dziś sobota. Dajcie mi spać.
Lavi
nawet się nie poruszała. Cały czas miała zakrytą głowę kocem i poduszką,
dlatego nie słyszała trzasku drzwi i nie raziło ją światło dzienne wpadające
przez okno. Jej sen się skończył, gdy ktoś zerwał z niej koc.
-
Co jest? – Spytała ziewając, a kiedy spojrzała w górę zobaczyła świdrujący ją
wzrok Adama – Ups?
-
Co za ups? – Mruknął Skot wyłaniając głowę spod poduszki – Ups.
-
Jeśli raczyliście się już obudzić, wyjaśnijcie mi to – nakazał Adam stojąc nad
dwójką nastolatków – Wracam do domu i zastaję Lavi w twoim pokoju!
-
Hej! – Obruszył się chłopak – Sama przyszła, więc ją wpuściłem. Wielkie mi
halo.
-
No, co? – Westchnęła spokojnie Lavi – Wróciłam z pracy, a ciebie nigdzie nie
było. Nie chciało mi się siedzieć samej, Amy nie ma, więc przyszłam do Skota.
Rozmawialiśmy do późna i tak jakoś wyszło, że zostałam na noc.
-
Czy wy macie mnie za imbecyla? – Wściekł się wampir, a jego oczy przybrały
barwę krwi – Jeśli przyszłaś tylko porozmawiać, to czemu wzięłaś ze sobą
poduszkę?
-
Hm. – Zastanawiała się dziewczyna, szukając wiarygodnego wyjaśnienia – Trudno
to wyjaśnić. O mam! Przezornego Pan Bóg strzeże.
-
Ty, to dobre – pstryknął palcami Skot – No i?
-
Wiesz, z rana ciężko się myśli – zaśmiała się dziewczyna do przyjaciela – Ale
główka pracuje.
-
Ehm – chrząknął zirytowany Adam – Nie umknęło wam coś?
-
Co? – Spytali chórem przyłapani, ale gdy ich spojrzenia skrzyżowały się ze
wściekłością bijącą z oczu mężczyzny od razu znali odpowiedź – Ups?
-
No, może troszeczkę? – Rzuciła nieśmiało Lavi. – Ale to twoja wina, że budzisz
nas tak wcześnie, kiedy mózg jeszcze śpi.
Niestety
tymi słowami dolała oliwy do ognia. Kiedy sobie to uświadomiła, było już za
późno. Adam wskazał jej wyjście, nakazując tym samym opuścić pokój.
-
Masz zaczekać! – Powiedział rzucając w nią jej poduszką – To twoje.
-
Au! – Burknęła niezadowolona i niewyspana dziewczyna, pocierając tył głowy,
gdzie trafił ją poduszką – Ale klapa.
Drzwi
za nią się zatrzasnęły, a z pokoju usłyszeć można było uniesiony głos
wściekłego Adama. Na koniec do jej uszu dobiegło ciche chlipanie Skota. Kiedy
drzwi ponownie się otworzyły, ukazał się w nich wściekły mężczyzna. Dziewczyna
przez chwilę widziała łkającego przyjaciela, a z kącika jego ust sączyła się
krew. Posłała mu przepraszające spojrzenie. Czuła ogromne poczucie winy, że
sprowadziła na Skota gniew Adama. Wtuliła się mocno w trzymaną poduszkę i
posłusznie podążyła za swoim opiekunem.
Jej
dywanik odbył się dopiero wtedy, gdy przekroczyła próg swojego pokoju. Nadal
miała przed oczyma skwaszoną minę Skota.
-
Czemu ukarałeś Skota? – Spytała badającego ją wściekłym wzrokiem Adama –
Przecież nic złego nie zrobił. Jedynie wpuścił mnie do pokoju.
-
On wie za co dostał – westchnął wampir siadając na jej łóżku. Dziewczyna nadal
stała przy drzwiach wtulona w poduszkę, ani raczyła podejść do mężczyzny. –
Teraz słucham?
-
Niby czego? – Zdziwiła się zbita z tropu, podnosząc na niego swój wzrok – Nie
wiem o co ci chodzi?
-
Czy aby na pewno? – Wymuszał od niej odpowiedzi – Od tego co powiesz zależy
wielkość kary, więc słucham.
-
Co jest złego w nocowaniu u przyjaciela? – Nie rozumiała Lavi – Czemu tak mocno
się o to wściekasz? Traktujemy się jak rodzeństwo. Miałam ochotę się komuś
wyżalić i on był pod ręką. On wysłuchał mnie, a ja jego. Co w tym złego? Nie
uciekłam z domu. Wróciłam tu po wykonanej pracy, nie uciekłam, więc czemu się
wściekasz? Nie rozumiem.
-
Chciałaś się komuś wyżalić?! – Zdziwił się Adam – I Skot był pod ręką?
-
Tak – przytaknęła dziewczyna – Amy jest na wyjeździe, dlatego poszłam do Skota.
-
Hm – zastanowił się wampir – A co ze mną?
-
Z tobą nie mogę rozmawiać na takie tematy co z nimi – wzruszyła ramionami Lavi
– Są rzeczy, o których nawet nie mówię Skotowi, a tylko Amy. A poza tym, to nie
ma z tobą nic wspólnego.
-
Nie ma ze mną nic wspólnego? – Powtórzył urażony Dark i w ułamku sekundy porwał
dziewczynę spod drzwi i rzucił na łóżko, przygważdżając ją do posłania – Może
coś ci przypomnę. Należysz do mnie, więc wszystko co dotyczy twojej osoby ma
coś wspólnego ze mną. Rozumiesz?
-
Czemu wszyscy traktujecie mnie jak jakąś rzecz? Nie jestem rzeczą! Ja czuję! –
Wykrzyczała w twarz wampirowi – Dla ciebie jestem posiłkiem, a dla rodziny
gwarancją na przypieczętowanie paktu. Jedynie Skot i Amy traktują mnie jak
osobę, tylko ta dwójka.
-
Coś ty powiedziała?! – Adam osłupiał zbombardowany wyrzutami dziewczyny. – Jak
możesz?
-
Puść mnie! – Nakazała Lavi, próbując się uwolnić – Ukaż mnie wreszcie i zostaw.
Jak masz zresztą w zwyczaju.
Te
słowa przepełniły czarę. Adam obnażył kły, które po chwili tkwiły w szyi dziewczyny.
Wraz z jej krwią wlał się w niego ogromny smutek. Jednak to nie złagodziło jego
gniewu na nią. Jak mogła pomyśleć, że traktuje ją jak rzecz? Kiedy dał jej to
do zrozumienia? Przez wściekłość wypił zbyt wiele i dziewczyna straciła
przytomność. Sfrustrowany usiadł na skraju łóżka i przyglądał się jej śpiącej
twarzy. W pewnym momencie pojawił się przed nim błękitno- złoty płomień, który
przybrał kształt małego dziecka. Chłopiec usiadł na podłodze tak, by wzrok
wampira padał na niego.
-
Wybacz jej za ten wybuch – poprosił swoim piskliwym głosikiem – Przechodzi
właśnie ciężki okres.
-
Jak ciężki? – Zaciekawił się mężczyzna badawczo spoglądając na projekcję
dziecka – Jesteś Shoon, prawda?
-
Tak – uśmiechnął się chłopiec – Od miesiąca Lavi wykonuje pracę z Shikim.
Poznała też resztę naszego rodzeństwa. To doprowadza ją do białej gorączki.
-
A co jest złego w poznaniu rodziny? – Zdziwił się Adam – Jeślibyś mógł, to
opowiedz mi o jej problemach. Chciałbym ją trochę zrozumieć.
-
Są rzeczy, o których może ci opowiedzieć tylko Lavi, ale zgoda – zaśmiał się
Shoon – Fakt, że po wydarzeniu z tamtej nocy Shiki zaopiekował się Michele
spotkał się z dezaprobatą niektórych z rodzeństwa. Ojciec nawet nie chce
spotkać się z Lavi, a powodem tego jest to, że nasza dwójka to przeklęte
bliźniaki.
-
Przeklęte bliźniaki – wspomniał wampir w zadumie – Gdzieś już słyszałem to
stwierdzenie.
-
Myślę, że powinieneś o tym słyszeć – odparł spokojnie Shoon obdarzając Adama
ciepłym spojrzeniem – Tę historię traktuje się jak legendę, ale w
rzeczywistości jest to prawdą. Opowiada ona o powstaniu waszej rasy. Było to u
początków świata, kiedy nasz ojciec Uroboros walczył ze swoim bliźniaczym
bratem Kronosem. Obaj byli młodzi i niedojrzali. Uroboros stworzył rasę niezbyt
silną fizycznie, ale za to uduchowioną. Rasę, która nie wyróżniała się niczym
szczególnym – ludzi. Kronos w odpowiedzi na czyn brata zmieszał krew demona ze
swoją i tak powstała Akasza – pierwsza wampirzyca. By wzmocnić jej moce karmił
ją jedynie niewinną krwią. Mijały stulecia, a dziewczyna rosła w siłę.
Stała się niemal stworzeniem doskonałym. Kronos dumny ze swojego dzieła
postanowił podstępnie zabawić się uczuciami brata i tak w rezultacie Uroboros
zakochał się w Akaszy. Nawet, kiedy dowiedział się o spisku jej z Kronosem nie
przestał jej kochać. Niestety los sprawił, że obaj bracia zakochali się w
jednej kobiecie. Kiedy urodziło się dziecko Uroborosa, Akasza uciekła do
Kronosa, ponieważ tak naprawdę to jego darzyła uczuciem. Zazdrosny ojciec
dziecka w furii zabił brata, czego żałuje po dziś dzień. Akasza w wielkim
żalu rzuciła klątwę na Uroborosa, że jeśli urodzą mu się bliźnięta, to będą
przeklęte. Jedno wchłonie drugie, niczym wampir. To tyle. Ja i Lavi jesteśmy
tego żywym przykładem.
-
Dobrze – zaczął w zamyśleniu Adam – opowiedziałeś mi tę historię, ale ona nie
wyjaśnia zachowania twojej siostry.
-
Racja, nie wyjaśnia – zgodził się w uśmiechu Shoon – Ale to było niezbędne, by
wprowadzić cię w temat.
-
Możliwe – zastanawiał się wampir – Kontynuuj, proszę.
-
Jak już pewnie wiesz, urodziłem się z Lavi w kanadyjskiej wiosce. To tam
zostałem zabity. Michele pewnie spotkałby podobny los, gdyby nie Shiki. Zabrał
nas do siebie i zajął się moją siostrą. To on nadał nam imiona, dlatego Lavi
traktuje go raczej jak ojca, niż brata. Przez dwa lata troszczył się o nią, co
spotkało się z niezadowoleniem innych smoków. Przeklęte dziecko nie ma wstępu
do świata smoków i nie jest też mile widziane w wymiarze stworzonym specjalnie
dla dzieci Uroborosa. Tak naprawdę, to ona nie ma dokąd wracać, nie ma domu, w
którym ktoś by na nią czekał. Ostatnio przypadkiem się natknęła na ojca.
Pozwól, że zacytuję jego słowa – tu Shoon zrobił palcami cudzysłów w powietrzu
– „Zabierzcie mi to z oczu!” Okrutne słowa do własnego dziecka. Kiedy miała
pięć lat, podsłuchała jego rozmowę z Yuki, podczas której nakazał uczynić z
Lavi kartę gwarantującą bezpieczeństwo paktu pomiędzy naszymi rasami. –
Chłopiec przez chwilę w milczeniu patrzył na nieprzytomną siostrę – Miała pięć
lat, ale pogodziła się z takim losem. Niestety nadal obwinia się o moją śmierć.
Zginąłem zasłaniając ją swoim ciałem, to była moja decyzja, więc czemu cierpi?
Jako pokutę za moją śmierć, postanowiła stać się mną. Jeszcze wtedy posiadała
wszystkie swoje moce. Teraz potrafi, jak na razie, tylko leczyć.
-
To dlatego była chłopcem – wspomniał Adam, teraz wszystko w kwestii jej
przemiany stało się jasne – Zawsze mnie okłamuje, kiedy chodzi o jej odczucia.
-
Na pozór stara się być twarda, ale słabo jej to wychodzi, a w szczególności,
kiedy jesteś w pobliżu. Zauważyłeś, że śpi potulnie jedynie w twojej
obecności. Dzięki tobie nie ma koszmarów – Shoon zaśmiał się w przestrzeń, po
czym zmienił się w kulkę ognia – Powiedziałem nieco za dużo.
-
Czekaj – zatrzymywał go Adam – Gdzie idziesz?
-
Wracam do Lavi – zachichotał dziecięcy głosik – Może nie uwierzysz, ale
przyczyną spędzenia nocy u Skota, był strach przed burzą. Lavi od maleńkości
boi się grzmotów i błyskawic.
-
Czemu nic nie powiedziała? – Adam zdumiony spojrzał na krążący nad głową
dziewczyny płomyk – Zrozumiałbym.
-
Ja to wiem, ale wychowywano ją w duchu stawiania honoru ponad wszystko –
zapiszczał głosik Shoona – Niestety, według mnie, Shiki popełnił tu błąd
wychowując Lavi.
-
To wszystko wyjaśnia – zadumał się wampir – To dlatego tak beznadziejnie się
upiera.
-
Muszę już wracać – powiedział Shoon powoli zanikając – Dziękuję, że zechciałeś
mnie wysłuchać. Żegnam.
Kiedy płomień znikł całkowicie, Lavi pomału
otworzyła oczy. Napotkała skupiony na niej wzrok Adama i lekko się wzdrygnęła,
wspominając swoje ostatnie słowa. Poczuła się trochę głupio za ten swój wybuch.
Pomału usiadła, bo jej głową targały zawroty. Spuściła swój wzrok, wbijając go
w pościel.
-
Nie wiem jak zacząć – sapnęła nieśmiało pełna skruchy – Przepraszam, że
wyładowałam na tobie swoją frustrację. Zachowałam się jak dziecko i obiecuję,
że więcej tego nie zrobię.
-
Nie gniewam się za to – westchnął zrezygnowany wampir – Masz moje pozwolenie.
-
Na co? – Spytała nieśmiało dziewczyna wbijając w niego swój wzrok.
-
Możesz wyładowywać na mnie swoją frustrację – uśmiechnął się do niej mężczyzna
– Wtedy chociaż wiem, co o mnie myślisz.
-
Ale ja – na twarz Lavi wypłynął soczysty rumieniec zawstydzenia – To tylko…
-
Wiem – odparł wampir, po czym przyciągnął ją do siebie i przytulił – Nie
ukrywaj przede mną swoich odczuć. To sprawia, że się wściekam. Chcę widzieć
prawdziwą Lavi, a nie jej maski.
-
Ja… – zaczęła dziewczyna oniemiała z szoku spowodowanego słowami Adama – Ja…
-
Teraz widzę, że chcesz płakać – obdarzył ją ciepłym spojrzeniem – więc płacz.
-
… – Lavi rozpłakała się mocząc jego koszulę – Przepraszam, ja…
-
Ciii. Wysłuchaj teraz tego, co mam ci do powiedzenia – uciszył ją wampir –
Możesz insynuować wiele teorii, ale nigdy nie myślałem o tobie jak o rzeczy.
Jestem jaki jestem i tego nie zmienię.
-
A jednak cię zraniłam – załkała Lavi pociągając nosem – Przepraszam.
-
Głuptas z ciebie – zaśmiał się Adam – Przecież powiedziałem, że się nie
gniewam, a poza tym, ranimy się nawzajem. Można powiedzieć, że jesteśmy kwita.
-
Myślisz? – Spytała zapłakana dziewczyna, a wampir zlizał z jej twarzy jedną z
płynących łez.
-
Tak właśnie myślę – wyszeptał do jej ucha mocno ją przytulając – Proszę,
opowiedz mi czasem o sobie. Chcę wiedzieć o tobie więcej Lavi.
-
A czy ty opowiesz mi wtedy o sobie? – Szepnęła nieśmiało dziewczyna – Ja też
chciałabym cię poznać.
-
Zgoda – zaśmiał się Adam, widząc jej czerwoną twarz – Obiecuję. Przez jakiś
czas nie będziesz się mogła spotykać ze Skotem.
-
Czemu? – Zdziwiła się Lavi – To moja kara?
-
Nie, to raczej część jego kary, za opuszczenie się w nauce – westchnął Dark
zmęczonym głosem – Do czasu napisania poprawki, ma szlaban na wszystko włącznie
z kontaktamo z przyjaciółmi. Dając ci przenocować, złamał zasady.
-
Nie wiedziałam – sapnęła smutna dziewczyna – Ale mogłabym go pouczyć. Jestem
nawet niezła w przedmiotach ścisłych.
-
Doceniam twój zapał, ale sam dopilnuję jego nauki – zgasił ją Adam – Wiem, że
ciężko zaakceptować ci moje zasady, ale spróbuj.
-
Postaram się – przystała na to Lavi – Ale cieszę się, że spędzisz z nim więcej
czasu. Może tego nie okazuje, ale zawsze tęsknił za czasami, kiedy razem
bawiliście się w ogrodzie. Ups! Za dużo powiedziałam. Powinnam się czasem
ugryźć w język.
-
Miło mi to słyszeć – uśmiechnął się do niej Adam – Z utęsknieniem wspominam
tamte dni. Niestety praca głowy klanu jest absorbująca.
-
On to rozumie – przyznała dziewczyna – Ale czasem zamiast głowy klanu,
potrzebuje starszego brata. Uczucie samotności, coś ci to mówi? Bo mi bardzo
wiele. To dzięki niemu nasza trójka się do siebie zbliżyła. Jesteśmy trójką
dzieciaków połączonych ze sobą uczuciem pustki. Myślę, że nie powinnam już nic
mówić na ten temat.
-
Widzę, że wiesz o czym mówisz – odparł spokojnym głosem wampir – Muszę wracać
do obowiązków. Zostań tu proszę. Wrócę do ciebie wieczorem.
-
Dobrze – zgodziła się Lavi – Ale proszę, przekaż Skotowi moje przeprosiny.
-
Zgoda, ale pod warunkiem, że do końca dnia nie sprawisz żadnych problemów –
postawił reguły wampir – I chodzi mi tu też, o zjadanie całych porcji posiłków.
-
Ciężko się z tobą negocjuje – westchnęła dziewczyna – Ale zgoda.
Adam
wyszedł z pokoju pozostawiając Lavi samą sobie. Dziewczyna zmęczona położyła
się z powrotem na łóżku i zasnęła.
* * * * * *
Na tarasie widokowym urządzonym w
stylu rzymskim w wiekowym fotelu siedział młodzieniec o blond włosach.
Pochłonięty był lekturą książki na temat jednej z ludzkich wojen tak zwaną
światową.
-
Oni chyba nie mają pojęcia, że ich świat nie jest jedynym – westchnął wertując
stronice książki – Popełniali tak trywialne błędy w ustawieniu wojsk, ale czego
się można spodziewać po takich prymitywach. Żeby wysyłać żołnierzy na front bez
dobrze przemyślanej strategii.
Z
każdą kolejną stroną coraz bardziej się śmiał wytykając głupie błędy w taktyce.
-
Widzę, że dobrze się bawisz – zachichotała Mira, siadając na balustradzie
tarasu – Szykuje się wspólna wyprawa z Shikim i Lavi.
-
Nie rozumiem, czemu ojciec wyraził zgodę na pracę tego szczeniaka z Shikim –
obruszył się młodzieniec w złości odrzucając książkę. Jego zimne turkusowe oczy
kipiały aż z nienawiści – Ta gówniara nie powinna mieć tu wstępu.
-
Czyżbyś nadal był o nią zazdrosny, Kastorze? – Spytała rozbawiona Mira – To
takie zabawne dziecko. Odebrała ci Shikiego, traktując go jak niańkę.
-
Właśnie! – Zgodził się wściekły Kastor – Czas się z nią trochę zabawić, nie
uważasz, droga siostro?
-
Och, przecież wiesz, że nie odmówię dobrej zabawy – zaśmiała się rudowłosa –
Powiedz tylko co mam robić.
-
Mam plan – na ustach Kastora pojawił się złowrogi uśmieszek – A zrealizujemy go
podczas wyprawy z Shikim.
-
Nie mogę się już doczekać – odparła podekscytowana Mira, znikając w swojej
iluzji – Wiesz, jak mnie znaleźć.
* * * * * *
Minął tydzień od ostatniej misji
Lavi. Dziewczyna drzemała w ogrodzie pod jednym z drzew wdychając słodki
zapach róż. Nagle obudziło ją krakanie kruka Shikiego. Ziewnęła przeciągle i zmrużyła
zaspane oczy, po czym leniwie podniosła się z trawy. Wzniosła w górę rękę, a
kruk sfrunął siadając jej na dłoni. Na jednej z nóg przywiązaną miał wiadomość.
Lavi niespiesznie rozwinęła kawałek papieru i przeczytała treść liściku.
-
Hm, kolejna misja – westchnęła do ptaka, który spojrzał na nią swoimi
czerwonymi ślepiami. Sięgnęła do kieszeni spodni i wyjęła z niej kawałek
herbatnika – Wiem Hektorze, że wolałbyś kawałek świeżego mięsa, ale niestety
nie mam niczego lepszego.
Ptak
zakrakał w dezaprobacie, ale wziął herbatnika, po czym zniknął w czarnej mgle.
Lavi rozciągnęła się trochę, po czym ruszyła do domu się spakować. Adama nie
było i miał wrócić dopiero następnego dnia, więc zostawiła mu na biurku list z
informacją, że jej praca potrwa tym razem trzy dni. Kiedy skończyła, otworzyła
swój portal i z westchnieniem do niego weszła.
-
Spóźniłaś się – usłyszała, kiedy pojawiła się przed pieczarą Shikiego. Ku jej
zaskoczeniu nie czekał sam. Obok niego stali jeszcze Kastor, Mira i Yuki –
Miałaś być tu dwie minuty temu.
-
Wybacz – przeprosiła, czując się nieswojo w tym towarzystwie – Musiałam napisać
list Adamowi, że wrócę za trzy dni.
-
Ruszajmy – rzucił Kastor obrzucając Lavi zimnym spojrzeniem – Czas nagli, a
przez kogoś mamy go mniej.
-
Zachowaj te złośliwości dla wrogów, Drugi – zganiła go w uśmiechu Yuki –
Gwarantuję, że będziesz miał ich wielu.
-
Gdzie tym razem lecimy? – Spytała zaciekawiona Szósta, ale nikt nie zwracał na
nią uwagi. Bez słowa wskoczyli w otwarte przez Yuki wrota wymiarów. Przez chwilę
czuła się jakby płynęła w świetle, ale nagle zrobiło się ciemno i ktoś powalił
ją na ziemię. – Co jest?
-
Leż spokojnie i się zamknij – usłyszała wściekły szept Kastora – Wylądowaliśmy
w centrum obozu wroga.
-
Cholera! Yuki, musiałaś coś pochrzanić w zaklęciu otwarcia – kłócił się szeptem
Shiki z Pierwszą – Czemu zawsze tak się kończy, gdy to ty otwierasz wrota
wymiarów?
-
Oj, mała wpadka – westchnęła Yuki – A ty jak zwykle się pieklisz o nic.
-
To nazywasz niczym? – Spytał Shiki wskazując hordę demonów szarżujących na nich
–Element zaskoczenia mamy już z głowy.
-
Przestańcie się kłócić – sapnął Kastor wyciągając swój miecz – Na waszym
miejscu bym się bronił.
Wszyscy
dobyli broni i zaczęła się długotrwała walka. W pewnej chwili Lavi otoczyło
pięciu przeciwników. Walczyła z całych swoich sił, ale była początkująca w
sztuce władania mieczem, zamiast tego, pieczętowała tylko demony zamieniając je
w kawałki kwarcu. Niestety ta piątka była dla niej zbyt silna. Dzięki
ćwiczeniom szybkości udało jej się umknąć, ale przeciwnik podążał za nią.
Dobyła swojego miecza i w obronie miotała go we wszystkie strony, trzymając tym
demony na dystans. Powoli zaczęła recytować egzorcyzm, którego nauczyła ją
Yuki. Pierwszy z demonów powoli zniknął w niebieskim płomieniu.
-
Coś tu nie gra – pomyślała dziewczyna
– przecież nie skończyłam nawet połowy
zaklęcia.
Po
chwili kolejny z piątki jej przeciwników strawił błękitny ogień. Lavi z
przerażeniem patrzyła jak w ten sam sposób znikają trzeci, czwarty i piąty.
Nagle usłyszała za sobą wołający ją głos Shikiego. Szybkim ruchem skierowała
swój wzrok na brata i aż zadrżała na widok jego poszarpanych ran. Bez wahania
podbiegła do niego i zaczęła leczyć. Po kilku sekundach nie było nawet blizny
na jego ciele.
-
Shiki, coś tu nie gra – mamrotała w strachu Szósta – Zaczęłam egzorcyzm,
którego nauczyła mnie Yuki, ale nie doszłam nawet do połowy, a demony jeden po
drugim ginął w niebieskim płomieniu. Ja jestem pewna, że to nie moja
sprawka.
-
Uspokój się! – Wrzasnął na nią Pierwszy – Walczymy już trzeci dzień i prawie
skończyliśmy, ale pojawił się on. To było od początku zaplanowane. Chcieli nas
tu zwabić.
-
Mówisz, że to pułapka? – Spytała zdziwiona dziewczyna – Ale jak to możliwe?
-
Możliwe, jeśli pojawi się sam szef – westchnął Shiki – Te płomienie to jego
sprawka. Teraz musimy szybko wracać do reszty i się stąd zmyć.
Biegła
z Shikim do miejsca, w którym wcześniej wylądowali. Za nimi podążały demony.
Kiedy dotarli do reszty towarzyszy, Yuki szybko otworzyła przejście. W momencie
gdy Lavi dzieliło do wrót pięć metrów, drogę zasłonił jej jeden ze stworów.
Zamachnęła się mieczem, ale w ostatniej chwili zawiesiła cios. Demon
wyglądał jak jej ludzka matka i właśnie cisnął w dziewczynę nożem. W
ostatniej sekundzie cios sparował Shiki i miał rozpłatać przeciwnika na dwie
części, kiedy Lavi zasłoniła go swoim ciałem.
-
Nie! – Krzyknęła w rozpaczy – On może być moją matką.
Shiki
wściekle spojrzał na dziewczynę i mocnym pchnięciem wrzucił ją do przejścia.
Zabił kreaturę i przekroczył wrota tym samym je zamykając. Wszyscy wylądowali
przy drzewie sakury. Lavi nieśmiało podeszła do Pierwszego, ale ten zmierzył ją
gniewnym wzrokiem.
-
Shiki? – Wypowiedziała jego imię drżącym głosem – Ja…
-
Nie pokazuj mi się na oczy – rzucił z obrzydzeniem odpychając ją od siebie –
Wracaj do świata ludzi.
Szósta
w osłupieniu wpatrywała się w jego plecy, a później usłyszała tylko drwiący z
niej śmiech Kastora. Nie dała mu tej satysfakcji i nim zaczęła płakać zniknęła
w złotej mgiełce.
-
Nie uważasz, że potraktowałeś to dziecko zbyt ostro – zwróciła uwagę Shikiemu
Yuki – Pierwszy raz uczestniczyła w tak poważnej walce, a nawet nie potrafi się
dobrze bronić. Cud, że w ogóle przeżyła.
-
Dobrze jej tak – wtrącił Kastor nie powstrzymując się od zadowolenia – Wreszcie
ten przeklęty bachor poznał swoje miejsce.
-
Jesteś przerażający, gdy się wściekasz – dodała Mira, podchodząc do Pierwszego
– Twoje słowa zabrzmiały jakbyś się jej brzydził i nienawidził. Nie zdziwię się,
jeśli potraktowała te słowa na serio i się już tu nie pokaże.
-
Tym lepiej dla nas – zaśmiał się Kastor otwierając swój portal – Nie będziemy
musieli już więcej oglądać jej ohydnej facjaty. I tak powinno pozostać. To, co
przeklęte nie powinno mieć tu wstępu.
-
Zważaj na swoje słowa Kastorze – zrugała go Yuki mierząc gniewnym spojrzeniem –
To nadal twoja siostra.
-
Jak dla mnie mogłaby zdechnąć tamtej nocy ze swoim przeklętym bliźniakiem –
odparł Kastor powoli znikając w mgiełce – Ścierwo zawsze pozostanie ścierwem.
-
Dość tego! – Wrzasnął już do powietrza Shiki. Jedyną postacią mu towarzyszącą
była Yuki. – Cholera jasna!
-
Wyładowałeś się na tym dziecku – oznajmiła Pierwsza kładąc swoją dłoń na
ramieniu brata – Czym sobie na to zasłużyła?
-
Stanęła w obronie kreatury, przypominającej jej przeklętą matkę – sapnął
zmęczony Shiki – Myślę, że to naprawdę była jej matka. Trzymała ten sam nóż,
którym zabiła Shoona. Lavi błagała bym ocalił tego potwora.
-
Powinieneś ją zrozumieć – westchnęła zrezygnowana Yuki – Mimo wszystko, nadal
uważa ją za matkę.
-
Wiem – rzucił wściekle Pierwszy – Ale nie mogę jej zrozumieć.
-
Jesteście jak ogień i woda, ale wiem, że kochasz ją jak własną córkę.
Wychowałeś ją – wyjaśniała Pierwsza – Ale powiedziałeś w złości coś, co mogła
zrozumieć opacznie. Jestem niemal pewna, że pomyślała: „on mnie nienawidzi”.
-
Ale przecież tak nie jest – zdumiał się Pierwszy – Chociaż jak ją znam, to
mogła tak pomyśleć. Cholera!
-
Jak masz zamiar to naprawić? – Spytała zaciekawiona Yuki – Mam nadzieję, że
masz coś w zanadrzu i od razu zaczniesz działać.
-
Wiem, co mam zrobić – westchnął Shiki znikając w czarniej mgle.
* * * * * *
Roześmiany Kastor opadł na swoje
posłanie.
-
Nie musiałem nawet wdrążać planu, bo ta gówniara sama wyprowadziła Shikiego
z równowagi – zadowolony podrzucał jedną z poduszek – Ciekawe co zrobiła.
-
Ciekawe – zastanawiała się Mira – Jeszcze tak wściekłego Shikiego to nie
widziałam. Trochę mi jej żal.
-
Przestań jej współczuć – zrugał ją Kastor – Ma to, na co zasłużyła.
-
Ta – westchnęła rudowłosa, po czym zaczęła znikać – Wracam do siebie odpocząć.
Ta bitwa była strasznie wyczerpująca.
-
Idź – ponaglił ją blondyn – Wróć, jak zmądrzejesz.
-
I vice verso – rzuciła krótko całkowicie znikając i pozostawiając zadowolonego
z siebie brata.
* * * * * *
Lavi zrozpaczona wyszła z portalu
tuż przy jakimś domu, z którego dobiegała głośna muzyka. Stanęła jak wryta nie
wiedząc gdzie jest. Nagle ktoś chwycił ją za ramię i w szoku spojrzała do tyłu.
Jakiś chłopak wepchnął jej do ręki puszkę piwa. Zdziwiona patrzyła na chłopaka,
który już ledwo trzymał się na nogach.
-
To pomaga na smutki – odparł wskazując na puszkę – Nie płacz mała, tylko baw
się póki czas.
Lavi
bez słowa upiła łyk piwa.
-
Jest gorzkie – westchnęła lekko się krzywiąc – Ten smak odzwierciedla to, jak
się teraz czuję.
W
towarzystwie tego chłopaka, który na rauszu próbował ją pocieszyć, czas jej
mijał bardzo szybko. Nim się zorientowała, to kończyła już trzecią puszkę
gorzkiego napoju. Była już nieźle pijana, czego oznaką był nieopanowany śmiech.
-
Muszę już wracać do domu – rzuciła, kiedy zaczynało świtać – Dzięki za
wszystko.
Chwiejnie
wkroczyła w złotawą mgiełkę i znalazła się tuż przed drzwiami do pokoju Amy.
Zapukała cicho, a po chwili przyjaciółka ją wpuściła.
-
Lavi? – Zdziwiła się czarnowłosa widząc stan koleżanki – Czy ty jesteś pijana?
-
Amy – zaczęła płakać Lavi – Shiki mnie nienawidzi i wyrzucił mnie z wymiaru
smoczych dzieci. Ja wyszłam przy takim domu, a tam był taki chłopak i dał mi
piwo mówiąc, że to pomoże, ale nie pomogło. Do tego chyba lubię Adama, a nie
powinnam. Co ze mną jest nie tak. Jestem przeklętym bachorem, tym jestem!
-
Nie wszystko na raz. Uspokój się mała – przytuliła ją do siebie Amy – Już
dobrze.
-
A wcale, że nie – czknęła łkając dziewczyna – Strasznie mi niedobrze.
-
To Lavi, znaczy być pijanym – usłyszały męski głos, po czym tuż przed nimi
zmaterializował się Adam – Same kłopoty z tobą. Chodź no tu do mnie.
-
Nie! – Wrzasnęła Szósta mocniej wtulając się w Amy – Chcę zostać z Amy. Tylko
ona mnie rozumie. Tylko ona się jeszcze mną przejmuje. Inni mnie nie lubią,
patrzą na mnie z odrazą i nienawiścią.
-
Eh – westchnął Adam, podchodząc do dziewcząt – Przemawia przez ciebie alkohol.
Dzieci nie powinny pić alkoholu, bo później tak to się kończy.
Wampir
nachylił się nad Lavi i uśpił ją zaklęciem. Amy przytrzymała przyjaciółkę, by
nie upadła na podłogę i podała ją Adamowi. Mężczyzna wziął nieprzytomną
dziewczynę na ręce i zniknął w krwawej mgle.
Zaniósł
Lavi do jej pokoju i położył na łóżku. Dopiero teraz mógł obejrzeć jej poranione
ciało. Najgorsze były dwie cięte, na plecach i na boku, które nie całkiem się
zasklepiły.
-
Shiki. Ja przepraszam – wymamrotała przez sen, a spod powieki jednego z oczu
wypłynęła łza. Adam powoli polizał jedną z jej ran, tym samym ją zasklepiając.
To samo uczynił z drugą.
-
Kłopotliwe dziecko – sapnął wychodząc z pokoju – Czeka nas niemiła rozmowa, gdy
wstaniesz.
W
zamyśleniu ruszył do swojego gabinetu. Tam usiadł na fotelu przy biurku i w
myślach przywołał swoją sowę. Ptak zastukał dziobem w szybę okna, prosząc tym
samym o wpuszczenie do środka. Wampir wyjął z szuflady kawałek papieru, po
czym nabazgrał na nim kilka słów. Zwinął świstek w rulonik i przywiązał do
łapki puchacza. Telepatycznie przesłał zwierzęciu instrukcje, kiedy skończył,
ptak odleciał. Wygodniej usadowił się w swoim fotelu i zastanawiał nad stanem
Lavi.
Po
kwadransie w jego pokoju z cienistej mgły wyłonił się odziany w czerń
mężczyzna, który zmierzył gospodarza swoimi czerwonymi oczami, próbując wybadać
sytuację.
-
Witam – przywitał go Adam robiąc piramidkę z palców dłoni – Szybko się
zjawiłeś.
-
Nie chciałem dać ci długo czekać – zadrwił mężczyzna szeleszcząc czarnym
płaszczem – Co z małą?
-
Śpi – odparł wampir nie spuszczając wzroku z gościa – Mam pytanie, Shiki.
-
Jakie? – Spytał, próbując go zbyć Pierwszy – Muszę zobaczyć się z małą.
-
Nie ma pośpiechu – skwitował Adam – Czemu Lavi miała tyle ran? Dwie z nich były
poważne. Jedna na plecach, a druga na boku. Obie zadane ostrzem.
Na
te słowa wzrok Shikiego się rozszerzył z przerażenia, czego nie przeoczył
wampir.
-
Mógłbyś mnie oświecić? Jakim cudem to dziecko zarobiło tyle ran? – Adam nie
ukrywał swojego zdenerwowania – Do tego wróciła do domu kompletnie pijana. Nawet
przez sen cię przeprasza. Wcześniej nazwała siebie przeklętym bachorem, którego
wszyscy nienawidzą i się brzydzą!
-
Cholera! – Wrzasnął Shiki wściekły na samego siebie – I tak mam wielkie
poczucie winy, więc mi oszczędź.
-
To wyjaśnij jej stan – upierał się wampir. Shiki zrezygnowany opadł na krzesło
przed biurkiem Adama i dotykając dłonią czoła zaczął opowiadać.
-
Mieliśmy za zadanie zdusić rebelię demonów w jednym z wymiarów. Niestety po
trzech dniach nieustannej walki okazało się, że to pułapka zastawiona przez
Władcę tych kreatur. Kiedy zmierzaliśmy z Lavi do wrót wymiarów, jej drogę
przeciął jeden z demonów. Wyglądał, jak jej ludzka matka. Celowała w małą nożem.
W złości chciałem ją poćwiartować, ale Lavi zakryła ją swoim ciałem. Ledwo
wyhamowałem ostrze, ale z tego co mówisz lekko ją drasnąłem i ta kreatura też
musiała ją zranić. – Wściekły Shiki gwałtownie wstał z krzesła, ledwo hamując
chęć destrukcji czegoś w pobliżu – Po powrocie kipiałem ze złości
i wyładowałem się na małej. Cholera! Nie chciałem jej zranić. Powiedziałem
tylko, żeby zeszła mi z oczu, bo nie chcę jej widzieć. Zrozumiała to opacznie.
-
Ona myśli, że jej nienawidzisz – westchnął Adam załamany tym co usłyszał –
Osobiście cieszyłby mnie fakt, gdyby przestała odwiedzać cię w tamtym wymiarze.
Zawsze wraca stamtąd lekko podłamana, ale dla jej dobra, musisz naprawić swój
błąd. Nawet Shoon jest na ciebie wściekły.
-
Wiem – jęknął Shiki z powrotem wracając na krzesło – Yuki mi powiedziała.
Nagle
zza drzwi z oddali słychać było szybkie kroki i trzaśnięcie.
-
Myślę, że ktoś właśnie ponosi konsekwencje swoich czynów – powiedział Adam
wstając z miejsca – Czas na małą pogadankę ze skacowanym dzieckiem.
-
Zaraz – zatrzymał go Shiki – To ty tak na serio mówiłeś o tym, że wróciła
pijana nad ranem do domu? Nie żartowałeś?
-
A czy wyglądałem na kogoś, kto by żartował? – Odpowiedział pytaniem zirytowany
wampir – Jeśli mi nie wierzysz, to dowód zaraz wyjdzie z toalety.
W
momencie, kiedy wyszli z gabinetu, Lavi ostrożnie zamykała drzwi toalety. W
głowie jej huczało i wirowało.
-
Nie, znowu? – Jęknęła biegnąc do kibelka i wyrzucając z siebie zawartość
żołądka. Niestety nie miała już czym wymiotować. Wstała, podeszła do umywalki i
przepłukała twarz, po czym chwiejnie wyszła na korytarz. Tam czekali na nią Adam
i Shiki. Spojrzała na nich, po czym spuściwszy wzrok odwróciła się i ruszyła w
stronę pokoju. Mężczyźni w jednej chwili stanęli, jeden po lewej, a drugi po
prawej jej stronie i chwyciwszy ją pod ramiona zaciągnęli do sypialni.
Usadowili dziewczynę na łóżku i obaj w milczeniu badali ją wzrokiem.
-
Matko, moglibyście przestać tak się patrzeć – rzuciła cicho pocierając dłońmi
skronie – Głowa mi pęka, a wszystko wokół wiruje.
-
To z reguły nazywają kacem – pouczył ją Shiki poważnym tonem – Czemu nie
uleczyłaś swoich ran i czemu się upiłaś?
-
A co cię to obchodzi, przecież nie chciałeś mnie już więcej widzieć. – Burknęła
Lavi – Skoro się mną brzydzisz. Potraktowałeś mnie jak ojciec. Tak bardzo ci
ciążyłam? Mogłeś powiedzieć to bym się usunęła. Wszyscy byliby wtedy
szczęśliwi, nieprawdaż?
-
Lavi – próbował uciszyć ją Adam, ale dziewczyna nadal wykrzykiwała swoje
rozterki.
-
Może Kastor ma rację i naprawdę jestem nikim, bezwartościowym przeklętym
śmieciem, który już dawno powinien sczeznąć – łzy napłynęły jej do oczu, a ból
rozsadzał głowę – Czemu muszę żyć? I tak mnie nikt nigdy nie zaakceptuje.
-
Do cholery, Lavi! – Ryknął Shiki – Przestań wmawiać sobie te bzdury. I przestań
słuchać Kastora, który jest zazdrosny o to, że poświęcam ci swój cały czas.
Kiedy niby powiedziałem, że cię nienawidzę lub, że się tobą brzydzę?! Wtedy, po
powrocie byłem wściekły za to, że broniłaś tej kreatury, która ponownie wbiła w
ciebie swoje ostrze. Wybacz, że zraniłem cię moją kataną i że wyładowałem na
tobie swój gniew.
-
Nie bierz dosłownie do siebie słów wypowiedzianych przez kogoś w gniewie –
wtrącił Adam – A teraz, jeśli już wszystko jest jasne, to chciałbym wrócić do
głównego problemu. Co cię podkusiło, żeby pić alkohol moja panno?
-
No, bo wyszłam w takim miejscu, gdzie grała głośno muzyka – zaczęła wyjaśniać
pokornie dziewczyna – i tam zaczepił mnie taki chłopak i dał mi piwo.
Powiedział, że to zatopi moje smutki i poczuję się po tym lepiej. Cały czas
mnie rozśmieszał i wtedy było fajnie, ale gdy wróciłam do domu, to wszystko mi
się przypomniało i było jeszcze gorzej. Chciałam pogadać z Amy, ale ty się
zjawiłeś i wszystko popsułeś.
-
Wiesz, co cię teraz czeka? – Zapytał Adam, oczekując odpowiedzi.
-
Kara?! – Zdziwiła się Lavi, podnosząc swój wzrok – A czy to nie jest już
wystarczającą karą?
-
To są konsekwencje picia alkoholu – wtrącił Shiki wtórując Adamowi – Musisz
zostać ukarana za to, że pomimo tego, że jesteś niepełnoletnia, piłaś alkohol.
-
Nawet ty? – Stęknęła dziewczyna opadając na łóżko – Wyluzowalibyście choć ten
jeden raz.
-
Znasz zasady – odparł stanowczo wampir podchodząc do łóżka – I wiesz, jaki jest
do nich mój stosunek.
-
Tak, wiem – westchnęła Lavi – Nie ma litości, kara musi być.
-
Właśnie – przyznał Adam – Masz szlaban. Przez miesiąc nie masz prawa spotykać
się z Amy i Skotem. Masz też zakaz wychodzenia do ogrodu, jedynie możesz
korzystać z tarasu w tym pokoju. Ach, i jeszcze. Shoon ty też przez miesiąc nie
kontaktuj się z Lavi.
-
A z mojej strony – wtrącił Shiki – Myślę, że miesiąc bez misji dobrze ci zrobi.
-
Hej! – Zaprotestowała dziewczyna – To nie fair.
-
Kara to kara – zaśmiał się Pierwszy widząc jej nachmurzoną twarz – Będziesz
miała czas na przemyślenie kilku spraw.
-
To nie jest śmieszne, wiesz? – Obruszyła się Szósta – Co ja mam robić przez ten
miesiąc?
-
Podeślę ci czasem Hektora z liścikiem – odparł Pierwszy, chcąc trochę ugłaskać
nadąsaną dziewczynę – A wspominając Skota, to czy przekazałaś mu moje
zaproszenie?
-
Tak, przekazałam – mruknęła Lavi, podnosząc się do siadu – ale kazał
odpowiedzieć, że prędzej świnie zaczną latać, niż on cię odwiedzi. Powiedział,
że zmuszasz go do gry w szachy, których nie cierpi. Porównał cię z Adamem,
który zresztą też przymusza go do tego.
-
Ciekawe – zastanowił się Adam, a jego mina nie wróżyła nic dobrego – Chyba
wiem, gdzie Skot mógłby spędzić wakacje.
-
Obiecuję się nim zająć – uśmiechnął się Shiki. Obaj mężczyźni wymienili się
zgodnym spojrzeniem – Tylko zawiadom mnie, kiedy będzie gotów do drogi.
-
Wy chcecie go ukarać? Czy jak? – Dociekała Lavi współczując przyjacielowi – Ale
nic złego jeszcze nie zrobił.
-
A właśnie, że zrobił – westchnął Adam patrząc na dziewczynę z politowaniem –
Zawalił test poprawkowy.
-
Co dostał? – Spytała Szósta.
-
Trzy – syknął wampir – I to po tylu godzinach wspólnej nauki.
-
Dałbyś na luz – próbowała negocjować w sprawie Skota – przecież zdał.
Przedmioty ścisłe nigdy nie były jego mocną stroną.
-
Postanowione – zaśmiał się Shiki – Kiedy mam po niego przyjść.
-
Myślę, że możesz go zabrać już dzisiaj – odparł spokojnie Adam.
Mężczyźni
wyszli z pokoju zostawiając Lavi samą sobie.
*
*
*
*
*
*
Skot wybudzając się powoli, wciągnął
powietrze nosem by ziewnąć. Zdziwiony poczuł w nozdrzach zapach lawendy.
Ostrożnie otworzył oczy i zaspanym wzrokiem rozejrzał się wkoło. To nie był
jego pokój. Ponownie błądził wzrokiem po pokoju i natrafił na przyglądającego
się mu odzianego w czerń mężczyznę.
-
TY? Nie, ja – jąkał się w szoku chłopak – Co ja tu robię?
-
Uspokój się Szczurku, bo ci mózg wyparuje od natłoku tylu myśli – zaśmiał się
Shiki powoli podchodząc do chłopaka – Zawaliłeś geometrię i twój brat wraz ze
mną uzgodnił, że w ramach kary, odbędziesz swój miesięczny szlaban w moim
domu.
-
Co?! – Skot był zdezorientowany – Jak to możliwe?
-
To może żebyś nie czuł się osamotniony wyznam ci, że Lavi także ma miesięczny
szlaban, między innymi od odwiedzin w tym wymiarze. – Odparł Pierwszy
rozbawiony wystraszoną miną chłopaka – Czeka nas dużo czasu razem. Cieszysz
się, prawda?
-
Jeśli mam być szczery, to nie bardzo – burknął Skot niezadowolony z tego, że
postawiono go przed faktem dokonanym. Obdarzył mężczyznę wściekłym spojrzeniem
– Odeślij mnie z powrotem.
-
Za miesiąc – rzucił półgębkiem Pierwszy – Te twoje spojrzenie. Myślisz, że się
wystraszę?
Skot
w złości wyskoczył z posłania i stanął w pozycji bojowej przed mężczyzną.
-
Odeślij mnie teraz! – Zażądał mocniej zaciskając pięści. Jego gniew sprawił, że
oczy zaświeciły mu czerwonym blaskiem, a kły nieco się wysunęły – Chcę wrócić.
-
Oho, Szczurek pokazał ząbki – zaśmiał się Pierwszy – Ale czy na pewno chce je
stracić?
Shiki
szybkim ruchem znalazł się tuż za chłopakiem i mocnym kopnięciem powalił go na
łóżko, po czym przygwoździł do posłania.
-
Nadal jesteś powolnym Szczurkiem – zadrwił z wijącego się pod nim nastolatka –
ale chociaż dzięki tobie będę miał trochę zabawy.
-
Nie jestem twoją zabawką – zaprotestował Skot z nienawiścią w oczach – ucieknę
stąd, zobaczysz.
-
Śmiało, jeśli potrafisz – odparł ucieszony Shiki. Brakowało mu tego spojrzenia,
ale bardziej chciał doprowadzić chłopaka do łez, niszcząc arogancję w jego
oczach – Zabaw mnie.
Po
tych słowach opuścił pokój, zostawiając Skota samego ze swoją złością.
[1]
Sparing (ang. sparring) – jest to walka treningowa
lub kontrolna w celu sprawdzenia formy zawodnika. Można również użyć tego
określenia do nazwania spotkania
towarzyskiego dwóch drużyn, mającego charakter
szkoleniowy.
Wiesz... Wszystko było ok, ale jak dla mnie zbyt chaotycznie i zbyt dużo się działo na raz. Takie epizody jak np. z tym, że Lavi pojawiła się koło jakiegoś domu i zaczęła pić piwo były zbędne... takie o zapychacze... a zachowanie Lavi w tym momencie - lekkomyślne. I te nazwanie dzieci smoka Pierwszy, Pierwsza, Drugi, Szósta... myli mnie to nieco. Wiem, że Pierwszy i Pierwsza to Shiki i Yuki, ale czemu oboje mają tytuł Pierwszego? Bliźniaki czy jak? Adam mnie wnerwia. Raz zachowuje się jak bestia, a zaraz po tym, jak wypił za dużo krwi Lavi i ta się obudziła, wziął i ją przytulił. Trochę słabo zakreślone granice charakteru ma... tak mi się wydaje. Wyrzuciłam z siebie wszystkie moje przemyślenia co do tego rozdziału. Mój komentarz może być nieco chaotyczny, ale nie chce mi się myśleć twórczo. Wybacz jeżeli to co piszę może ci się kojarzyć z mieszaniem z błotem, ale chyba lepiej wiedzieć co się innym nie podoba, prawda? Zawsze można nad tym pomyśleć i wyciągnąć ewentualnie jakieś wnioski.
OdpowiedzUsuńCóż... nie pozostaje nic jak życzyć powodzenia i weny :)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńo tak fantastycznie, igłę kary Adam jest okrutny, a Shiki jak tak mógł powiedzieć Lavi wciąż cierpi, chociaż Adam teraz trochę dowiedział sie o niej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia