środa, 18 września 2013

Lavi



 Hm, nie wiem czy to opowiadanie w ogóle się Wam podoba, ale pomimo tego wrzucam pierwszy rozdział. Zachęcam do komentowania :)

 Spokój

Pięknego, słonecznego ranka Mikołaj obudził się z wrzaskiem. Znowu śnił mu się koszmar, którego jak zwykle nie pamiętał. Podniósł rękę przecierając zaspane i mokre od łez oczy. Z lekkiego otępienia wyrwało go ciche pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju wszedł starszy brat Mateusz.

- Wow!? Widzę, że znów nawiedził Cię koszmar. – Mateusz z wrażenia usiadł na krześle przy biurku. Miki w odpowiedzi potarł desperacko czoło, po czym zwrócił wzrok na brata.

- Nigdy nie pamiętam tego snu, ale to uczucie bezradności i strach pozostaje.

- Wiesz Mikuś, idź lepiej wziąć prysznic – zaśmiał się Mati przeczesując palcami bujną blond czuprynę – Odprężenie gwarantowane! – uniósł kciuk w zachęcie.

- Ile razy mam powtarzać, żeby nie nazywać mnie Mikuś! – Zirytował się Mikołaj i dla podkreślenia swej złości cisnął w brata jaśkiem. Mateusz w śmiechu uchylił się przed pociskiem, po czym złapał poduszkę i odrzucił z powrotem na tapczan. Miki wstając z łóżka wziął ubranie na zmianę i ruszył ku drzwiom. Na chwilę przystanął przy bracie i wbijając wzrok w okno spytał: - Jak to wygląda?

Mateusz spoważniał, obrócił się na krześle i wstając podszedł do brata. Zmierzwił włosy Mikiemu, po czym schylił się i ściszonym głosem rzekł: - Jest bardziej intensywniej… - zawahał się na moment – No i przeszło trochę na włosy.

- Aż tak źle!? - Mikołaj z przerażeniem złapał się za głowę, po czym szybko pobiegł do łazienki spojrzeć w lustro.

W lustrze zobaczył kogoś zupełnie innego. Jego odbicie posiadało lazurowe oczy i złote pasma na włosach, które dodatkowo się wydłużyły z jakieś dwa centymetry. Na co dzień był drobnym o delikatnych rysach szatynem o piwnych oczach. Zrezygnowany ściągnął pidżamę i wziął letni, długi prysznic, by zmyć z siebie niemiłe pozostałości złego snu. Kiedy skończył, założył czarną koszulkę z nazwą zespołu Eye for an eye i przetarte na kolanach granatowe jeansy. Umył zęby, po czym zszedł do kuchni zrobić sobie drugie śniadanie.
   Rodzina, do której należał Mikołaj liczyła w sumie pięć osób. Miał trzech starszych braci. Najstarszy z chłopców – Michał, miał dziewiętnaście lat i zaczął właśnie studia w Olsztynie, na kierunku weterynarii. Osiemnastoletni Miron był w ostatniej klasie Liceum Ogólnokształcącego w Ornecie, zaś siedemnastoletni Mateusz w drugiej. Miki mając szesnaście lat kończył Gimnazjum i tak jak reszta braci obrał sobie za cel liceum w Ornecie. Rodzice Michała, Mirona i Mateusza zginęli w wypadku samochodowym tuż po tym jak zaadoptowali Mikołaja. Chłopcami zajął się wuj Robert – brat ich ojca.
Mieszkali w domu jednorodzinnym przy ulicy Cichej. Lubił go, bo mieścił się na tyle daleko od drogi, by nie wdychać kłębów spalin oraz leżał na skarpie w pobliżu rzeki, co dawało ładny widok z okna jego pokoju. Wszystkie sypialnie znajdowały się na górze, a ze względu na to że jako ostatni dołączył do rodziny Twardowskich zajmował pokoik na poddaszu – co mu wcale nie przeszkadzało, bo miał przez to święty spokój z braćmi robiącymi kawały.
    Zszedł do kuchni, która oczywiście była pusta. Podszedł do lodówki, by wyjąć sok pomarańczowy; nim to jednak uczynił jego wzrok przyciągnęła mała, żółta karteczka przyczepiona do jej drzwi.

Chłopcy!!! Na stole zostawiłem wam pieniądze. Kupcie sobie coś. Wyjeżdżam w sprawach służbowych na trzy dni.
Wujek

- Super – pomyślał z ironią chłopiec – Rządy Michała nastały. Matko, co za kłopotliwe trzy dni się zapowiadają.
Otworzył lodówkę, ale soku nie było - to wprawiło go w jeszcze bardziej ponury nastrój. Trzasnął drzwiami, wziął plecak i wyszedł z domu. Do szkoły nie miał zbyt daleko, więc mógł się powlec w drodze do niej.

Lekcje jak zwykle go nudziły, więc ukradkiem na każdej z nich czytał, siedząc z tyłu książkę. Miał podzielną uwagę, dlatego wiedział kiedy musi udawać, że uważa na zajęciach. Ostatnią godzinę poświęcił na dokończenie lektury i gdy dzwonek obwieścił jej koniec z zadowoleniem zamknął książkę.

- I co się tak szczerzysz? – Spytał szatyn siedzący z nim w ławce. Jego niebiesko-szare oczy badawczo utkwiły na okładce książki, lecz po chwili opamiętując się wstał z krzesła, jednocześnie zarzucił na plecy swój plecak – Wstawaj i wychodź z klasy, bo cię zamkną w szkole.

- Już, już – odparł Mikołaj podnosząc się z miejsca – Idziesz do domu?

- Nie, mam jeszcze trening siatki, więc wracasz dziś bez Tomka przewodnika – zaśmiał się chłopak klepiąc Mikiego po plecach – Następnym razem.

- Sugerujesz, że nie trafię sam do domu? – Obruszył się na słowa kolegi – No, wiesz?

- Sorka, sorka, ale kiedy wetkniesz nos między stronice książki na nic nie patrzysz póki nie skończysz – usprawiedliwiał się Tomek – Straszny z ciebie mól książkowy.

- Mam tę świadomość – zgodził się Mikołaj – A tak w ogóle, to gdzie są bliźniaki?

- Zapomniałeś, że pojechali na rozgrywki tenisa stołowego? Będą dopiero za trzy dni. – przypomniał kolega – A propos rozgrywek, trening zaraz się zacznie. Muszę gonić, bo trener mnie ukatrupi. Do jutra!

- Spoko – odpowiedział ruszając powoli w kierunku drzwi wyjściowych ze szkoły. – Pa.

Nie poszedł od razu do domu, tylko skręcił w kierunku centrum miasta. Skończył już czytać wszystkie wypożyczone książki, dlatego za cel spaceru obrał sobie bibliotekę. Kiedy przekroczył próg wypożyczalni, od razu wszedł między regały z książkami. Miał tam swój kąt, gdzie siadał na podłodze i czytał. Nie minęło półgodziny, kiedy znalazła go bibliotekarka.

- Mikołaju, a ty znowu siedzisz w tym kącie? – Zaśmiała się krótko ścięta kobieta z sympatycznym wyrazem twarzy – Od czasu, gdy niechcący zamknęłyśmy cię tu trzy lata temu i spędziłeś noc w ciemnej bibliotece, zawsze sprawdzamy po kilka razy, czy tu nie przesiadujesz. No i dziś cię tu znajduję.

- Ach, przyszedłem odnieść wypożyczone książki – usprawiedliwiał się w lekkim zakłopotaniu – Chciałbym też wziąć coś nowego.

- To czemu nie podszedłeś do mojego stanowiska? – Spytała kobieta.

- No, miałem taki zamiar, ale kiedy wszedłem jakoś tak z przyzwyczajenia zawędrowałem w to miejsce. Lubię tu czytać fantastykę i horrory.

- Tak, tak – zachichotała bibliotekarka – Musisz szybko coś wybrać, bo zaraz zamykamy. Dziś środa i mamy dzień wewnętrzny, dlatego zamykamy wcześniej.

- Ach tak – uświadomił sobie Miki – A pani Basi dziś nie ma?

- Niestety jest na urlopie zdrowotnym, ale z tego co wiem możesz ją odwiedzić – poinformowała chłopca kobieta odpisując oddane przezeń książki – Mieszkacie blisko siebie?

- Tak. Kiedy byłem młodszy zajmowała się mną pod nieobecność wujostwa – wspominał Miki – To ona zaraziła mnie czytaniem. Przez te cztery lata przeczytałem cały księgozbiór tej biblioteki, ale ciągle wracam do kilku pozycji. Mam do nich pewien sentyment.

- Znowu będziesz czytał o smokach i wampirach? – Zdziwiła się kobieta odbierając karty wybranych przez chłopca książek – Interesujesz się tym?

- Jakoś wciąga mnie ta tematyka – zaśmiał się Mikołaj – Kiedy o tym czytam, czuję jakbym w tym uczestniczył. Dziwne, nie?

- Masz po prostu bujną wyobraźnię – oddała książki chłopcu – Życzę miłej lektury.

- Dziękuję – odparł wychodząc – Do widzenia.

*****

  Leżał na bujanej ławce i chłonął ciepłe kwietniowe promienie słońca, gdy nagle ktoś rozbujał huśtawkę.

- Siema Miki! – Usłyszał głos Piotrka – Co się tak lenisz!

- Matko, chcesz mnie zabić, czy jak? – Miki zerwał się do siadu, kurczowo trzymając jednego ze szczebelków ławy. Tuż przed nim stał ciemnowłosy chłopak, zaś za nim jego bliźniacza siostra.  – O co chodzi?

- Przyszliśmy cię porwać na mały spływ po rzece – zaśmiał się kolega, po czym usiadł obok Mikołaja – Co ty na to?

- Jak na lato – wyszczerzył się w zgodzie – Tylko się przebiorę w coś lżejszego, bo w dżinach będzie mi niewygodnie.

- Spoko wodza, poczekamy – wtrąciła się dziewczyna o czarnych włosach z czerwonymi pasemkami.

- A co z Tomkiem? – Spytał wbiegając na werandę swojego domu – Czemu nie przyszedł?

- Tomi załatwia nam kajaki, więc spotkamy się na miejscu – odpowiedział Piotrek huśtając się coraz to mocniej na ławie. – Pośpiesz się tylko, bo nie mamy całego dnia.

- Spoko – zaśmiał się Miki znikając za drzwiami domu.

*****

- Mistrzu znaleźliśmy miejsce pobytu twej ofiary – zawołał jeden z popleczników domu Dark.

- Nareszcie – obnażył swe zęby mężczyzna siedzący za biurkiem – Trochę nam to zajęło, ale wkrótce się spotkamy Michaelu… Służba! Przynieść mi wszelkie informacje na temat tych czterech lat o mej ofierze, chcę wiedzieć, jak żył do tej pory.

- Tak mistrzu – odparł jeden z mężczyzn stojących przy drzwiach jego gabinetu – Czy życzysz sobie czegoś jeszcze?

- Przyszykować samolot, za trzy dni wyjeżdżam do Polski by odebrać mą własność.

C.D.N.

3 komentarze:

  1. Hehehehe. Uwielbiam twoje opowiadania fantasy ^.^.
    Ale wiesz jakie lubię bardziej :D.
    Fajny rozdział, ale tak ostatnio jestem zaczytana w książkach i nauce, że z lekkim opóźnieniem tutaj wchodzę. Ale kilka minut przeznaczone na czytanie twoich opowiadań wychodzi mi na dobre. Idealny odpoczynek od wzorów chemicznych :D.
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojajajajajaj... Adam, mhrrau <3
    W tym rozdziale pojawiło się strasznie dużo postaci... Nie wiem nawet, czy ,,ogarnęłam" tych ,,człowieków"
    Wenyy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    och Adam go dorwał, czy ten koszmar to tamten dzień no i jest cały czas zaciekawiony smokami i wampirami... a co z Amy?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń