To już naprawdę koniec. Dziś zamieszczam obiecany epilog Astrum Natale, a wkrótce dodam coś nowego :)
Epilog
Oranżeria wypełniała się
światłem wstającego słońca, budząc ze snu srebrne róże i złote dzwonki. Kwiaty
wypełniały swym zapachem całe szklane pomieszczenie, dając sygnał, iż pora
wstawać. Barwne witraże wchodzące w skład dachu oranżerii przeistaczały
promienie słoneczne w tęczowe odblaski. Właśnie jeden z nich padł na twarz
śpiącej w głębokim fotelu kobiety. Ospale zgarnęła z twarzy zagubione
kosmyki swoich hebanowych włosów, odsłaniając błękitne oczy.
- To już czas – uśmiechnęła się zrywając w pośpiechu z
fotela. Szybko wybiegła z oranżerii wprost na dziedziniec pałacu i nie
zwalniając ruszyła alabastrowymi schodami wprost do Sali tronowej. – Orfeuszu!
- Słucham cię Eurydyko – przywitał ją jasnowłosy mężczyzna
promiennym uśmiechem, odprawiając służbę. – Skąd ten pośpiech?
- To już czas – rzuciła próbując złapać oddech po odbytym
biegu – Czuję zbliżającą się aurę naszego dziecka.
- Nie zwlekajmy więc – porwał w ramiona żonę Orfeusz –
Chodźmy więc go powitać.
Koniec.
Nie! Jesteś beee... Za krótko! O wiele ze krótko...
OdpowiedzUsuńJa tu siadam wygodnie, robię sobie herbatkę z zamiarem zagłębienia się w powieści, a tu taki klops! Malutki fragmencik :(
Pozdrawiam i dawaj mi tu więcej! Teraz!
P.S - Dzisiaj wróciłam do domu i zrobiłam sobie nowy szablon na blogu. Sama! Duma mnie rozpiera, ale nie wiem, czy się komuś poza mnie spodoba :D.
No, wiem.... ten ustęp jest dość krótki, jednak wrzuciłam rozdział na involutio :)
UsuńA w kwestii szablonu Twojego bloga, bardzo mi się podoba :) Harry zastąpił Mugetsu, co bardziej pasuje do tematyki twojego opowiadania.
Hej,
OdpowiedzUsuńkrótko, za któtko jak dla mnie, ja chcę wiedzieć co z nimi stało po trafieniu tam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia