II
Szarość nocy okryła już w większości
śpiące miasto. Opustoszały teren jednostki wojskowej oświetlał jedynie blady
księżyc od czasu do czasu przysłaniany zbłąkaną chmurą. Znajdowało się tam
wiele budynków w nieużytku, które jakby wynurzały się z pomroki późnej
pory dnia. Stwarzały idealne miejsce na schronienie. W jednym ze środkowych
pomieszczeń, najbardziej oddalonego od drogi i stróżówki ochrony gmachu, rozbłysło
światło lamp. Wszedł tam krótko ostrzyżony mężczyzna około czterdziestki. Jak
dotąd śpiący w sąsiednim pokoju żołnierz, na czuja zerwał się z prowizorycznego
posłania, na które składał się materac i koc. Wybiegł z bronią w ręku i
wycelował ją w intruza.
-
Pan generał już wrócił?! – Zdziwił się żołnierz opuszczając broń. – Proszę mi
wybaczyć, ale wziąłem pana za intruza.
-
Spocznijcie żołnierzu – mruknął do podwładnego mężczyzna, obrzucając go zimnym
spojrzeniem – Gdybyście czuwali tak, jak śpicie, to nie musiałbym się martwić o
nasze schronienie.
-
Co skłoniło generała do tak szybkiego powrotu? – Spytał młody chłopak z
czarnymi dredami, nie odrywając oczu od ekranu swojego laptopa. – Czyżby spacer
okazał się być nieco nudnym zajęciem w tej dziurze? Kiedy ruszamy dalej?
-
Nie zapędzajcie się tak sierżancie Ohara – uciszył chłopaka mężczyzna groźnie
na niego łypiąc surowym wzrokiem. Para przenikliwych niebieskich oczu zmroziła
krew odbiorcy spojrzenia, który natychmiast spokorniał. – Dotychczas myślałem
podobnie do was Ohara, jednak ku mojemu zaskoczeniu znalazłem w tej polskiej
prowincji coś ciekawego. Rozgośćcie się chłopcy, bo zabawimy tu nieco dłużej.
-
Twój humor diametralnie uległ zmianie Bishop. – Zauważył, siedzący dotychczas
cicho w jednym z kątów, blond włosy nastolatek. Jako jedyny nie bał się swojego
dowódcy i nie wyrażał się do niego z szacunkiem. – Czyżbyś planował powiększyć
naszą wesołą gromadkę o jeszcze jedną niewinną duszyczkę?
-
No ba! – Wybuchnął śmiechem mężczyzna. – Jak dobrze mnie znasz Black?
-
Przejrzałem cię już w Sudanie – Stwierdził chłopak rzucając w swojego
generała nożem. – Przy naszym pierwszym starciu. Jedynie walka pozwala
dogłębnie poznać przeciwnika. Jesteśmy podobni, dlatego zgodziłem się do ciebie
przyłączyć. Jednak w każdej chwili wszystko może się zmienić.
-
Nie dasz mi zapomnieć, co? – Westchnął mężczyzna przechwytując rzucony w jego
kierunku nóż. – Jak zwykle celujesz w mój ślepy punkt, ruch godny twojej
prawdziwej tożsamości. Nie bój się, nikomu jej nie zdradzę.
-
To kogo tym razem mamy sprawdzić? – Wtrącił się rudowłosy mężczyzna z książką
w ręku. – Z dobrego humoru generała wnioskuję, że to ciekawy przypadek.
-
W rzeczy samej sierżancie Kos – przyznał generał się uśmiechając – Znalazłem
coś interesującego i szczerze chcę to dostać w swoje ręce. Mała, obfita w kolce
różyczka.
-
Kwiatek?! – Zdębiał stojący na uboczu żołnierz. – Pan generał chce kwiatka?
-
Nie, ty imbecylu – roześmiał się Black – Choć z drugiej strony, może wręczę ci
bukiet czarnych róż przy naszym rozstaniu Bishop.
-
Nie żartuj w ten sposób z naszego dowódcy Swen – Zrugała go wchodząca do pokoju
czarnowłosa dziewczyna – Czy dobrze słyszę dowódco? Masz zamiar z rekrutować dziecko płci żeńskiej?
-
Słuch cię nie myli Elizo – odparł spokojnie generał, zapalając papierosa – Ale
przed tym, musimy ją trochę poobserwować.
-
Dziecko?! – Zdumiał się Ohara. – W jakim wieku?
-
Dziesięć lat – rzucił generał wypuszczając dym z płuc – Podobnie jak my, jest
nowa w tym mieście.
-
Smarkula po przejściach – mruknął nie dowierzając Ohara – to jakiś żart?
-
Jeśli próbujesz kwestionować moją decyzję, to lepiej zamilcz – zrugał
podwładnego generał – To dziecko ma większy zasób słów niż niejedno z was, a do
tego posiada pewną zdolność, o której chciałbym dowiedzieć się nieco więcej. Ty
Ohara, masz przedrzeć się przez jej dotychczasowe życie, za to Kos, wcieli się w
rolę jednego z jej nauczycieli. Jesteś Polakiem, dlatego nie będziesz wzbudzał
podejrzeń. Kapitan Kira zajmie się formalnościami.
-
A co ze mną? – Przypomniał się z drwiną w głosie blondyn w kącie. – Jakie
zadanie wyznaczysz mi generale?
-
Wszystko w swoim czasie Black – zastopował chłopaka dowódca – Na razie siedź
grzecznie na dupie i czekaj.
•
Agata wraz z jej mamą przez całą drogę
do domu nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa. Zajechały pod jeden z domów
jednorodzinnych znajdujących się pomiędzy dwoma cmentarzami komunalnymi. Dziewczynka
wysiadła z auta i w milczeniu przyglądała się okolicy.
-
I jak? – Spytała ją mama z wymuszonym uśmiechem wskazując dom. – Co o tym
sądzisz?
-
Ciekawa lokalizacja – stwierdziła Agata siląc się na miły ton głosu. Była
zmęczona podróżą i, według niej bezsensowną, rozmową z nieznajomym mężczyzną. –
Cisza, spokój i z dala od większości ludzi. Może być.
-
Zobaczysz, wnętrze domu jest obłędne – zapewniała matka, popychając córkę
w stronę budynku – Tym razem mamy dużo wolnego miejsca i każde z was
będzie miało swój własny pokój.
-
To fajnie – ucieszyła się Agata momentalnie się ożywiając – Pierwszy raz będę
miała swój własny pokój. Chodźmy już.
-
A co z walizką? – Przypomniała jej o bagażu mama. – Zapomniałaś?
-
Nie, nie zapomniałam – sapnęła dziewczynka, otwierając bagażnik samochodu.
Skinęła na walizkę, a ta wyskoczyła z pojazdu i stanęła przy jej nogach. – Już.
-
Kochanie, mówiłam abyś nie nadużywała tych swoich zdolności. – Zganiła ją kobieta
z groźną miną. – Po pierwsze, ktoś mógłby cię zobaczyć, a po drugie, nie
wiemy co się z tobą dzieje podczas, gdy korzystasz z tych mocy. Boję się,
że ktoś mógłby mi cię zabrać.
-
Przepraszam. – Agata spuściwszy głowę dała matce do zrozumienia, że żałuje. – Ale
prawo nie pozwoli chyba na to?
-
Gasiu, prawo polskie interpretowane jest na różne sposoby. Wiesz też, że
przepisy się naciąga. – Tłumaczyła córce. – Ludzie to podłe stworzenia, a
czasem i głupie. Niszczą to, czego nie rozumieją, uznając to za złe.
-
Czyli, że uznają mnie za potwora i zniszczą? – Spytała cicho dziewczynka
markotniejąc. – Wybryk natury nie godny egzystencji.
-
Nie jesteś żadnym wybrykiem natury, czy potworem, jasne!? – Zdenerwowała się
kobieta, potrząsając córką. – Jesteś moim dzieckiem i nazywasz się Agata Aliud.
-
Moje imię i nazwisko nic nie zmieni mamo – mruknęła w zamyśleniu Agata – Tylko
ty postrzegasz mnie, jak dziecko, znając prawdę. Inni postrzegają mnie, jak
dziwadło, bądź potwora. Cały czas ktoś daje mi do zrozumienia, że w ogóle nie
pasuję do tego świata. Mam dziesięć lat, a każecie mi z tatą zachowywać się,
jak ktoś dorosły. Przez to nie potrafię znaleźć swojego miejsca.
-
Chcemy cię jedynie chronić! – Krzyknęła kobieta. – Czego ty chcesz?
-
No nie wiem, zrozumienia? – Rzuciła smutnie dziewczynka. – Tylko tyle.
-
Zrozumienia?! – Matka chwilowo została zbita z tropu. – Wiesz, że to idzie w
obie strony?
-
Wiem – odpowiedziała Agata – Ja cię rozumiem i mam świadomość tego, jak ciężko
jest ci utrzymać trójkę dzieci i siebie. Wiem też, że czasem żałujesz moich
narodzin, tata tak samo. Dajcie mi czasem do zrozumienia, że jestem niechcianym
dzieckiem. Rozumiem was i pewnie na waszym miejscu myślałabym podobnie, dlatego
nie mam o to żalu.
-
Może byście tak weszły do domu i tam dokończyły tę kłótnię, zamiast wzbudzać
ciekawość sąsiadów! – Zawołał z okna ciemnowłosy chłopak. – Lepiej trzymać tego
cudaka pod kluczem w piwnicy, tam gdzie nie ma okien. Wtedy chociaż będzie
pewność, że nic nie zrobi i nie przyniesie nam wstydu.
-
Przestań mówić w ten sposób o siostrze, Tobiaszu! – Zganiła syna kobieta. –
Jeśli masz coś do powiedzenia, to zamknij okno i zejdź na dół, do salonu.
-
Powiedziałem co chciałem, a okna nie zamknę, bo gorąco – rzucił chłopak znikając
za firanką.
Agata
pogrążona w myślach ruszyła w stronę frontowych drzwi, jej mama kroczyła tuż za
nią. Kiedy weszła do środka, ujrzała przestrzenne wnętrze domu. Wszędzie
panowały ciepłe, pastelowe barwy i porządek. Dziewczynka była pod wrażeniem, bo
dotychczas z reguły zajmowali podrzędne mieszkania w obskurnych blokach,
na które było stać jej mamę w dużych miastach. Orneta była małą mieściną, więc
tym razem mogli zamieszkać w normalnym domu.
-
Wow – szepnęła oniemiała dziewczynka – naprawdę wielki.
-
Mała odmiana, co nie? – Zapytał ją Oskar, drugi z braci, ten najstarszy. W
odróżnieniu od Tobiasza, on jej nie dogryzał, tylko wspierał. – Co to za smutna
minka?
-
Tobiasz – sapnęła zmęczona Agata – On mnie nie znosi, podobnie jak tata.
-
Co? – Para szarych oczu Oskara skierowała się na twarz siostry. – Powiedział ci
coś?
-
Nie. – Rzuciła siląc się na uśmiech dziewczynka. – Zresztą nie ważne.
-
Jak chcesz – westchnął Oskar kierując się w stronę schodów – W takim razie
zaprowadzę cię do twych komnat królewno.
-
Wariat z ciebie. – Agata chwyciła walizkę i ruszyła za bratem, pozostawiając za
sobą mamę. – Od razu położę się spać, jakoś kiepsko się czuję.
-
A co z kolacją? – Zmartwiła się mama. – Powinnaś coś zjeść. Z tego co wiem, to
od rana nie miałaś nic w ustach.
-
Nie jestem głodna, a poza tym myślę, że wyjdzie mi to raczej na dobre – odparła
sennie wspinając się na schody – Ostatnio i tak nie mam apetytu.
-
To nie zdrowe, wiesz? – Zwrócił jej uwagę Oskar. – Powinnaś posłuchać mamy
i wrzucić coś na ruszt. Masz dopiero dziesięć lat i nadal rośniesz.
-
Wiem to – westchnęła zmęczona Agata – Nic nie poradzę na to, że nie chce mi się
jeść. Kiedy widzę jedzenie, zbiera mi się na wymioty i zaczyna boleć brzuch.
Zresztą nie ma o czym mówić.
-
Właśnie, że jest – wtrąciła rozgniewana mama – To niebezpieczne. Możesz się
poważnie rozchorować. Co się wydarzyło u ojca?
-
Nic. – Skłamała matce chcąc skończyć rozmowę. – Nie wydarzyło się nic godnego
uwagi. Po prostu im przeszkadzałam, dlatego wróciłam. Wam też przeszkadzam?
-
Przeszkadzasz i to bardzo – oświadczył z góry Tobiasz – Komu niby potrzebne
takie cudaczne i pulchne smarkule?
-
Rozumiem – Agata poczuła, jak z nerwów ściska jej żołądek, a do oczu napływają
łzy. Wytarła je rękawem i zmusiła się do uśmiechu. – Nie kopie się leżącego, ale
nie szkodzi, przecież i tak nigdy nie należałam w pełni do tej rodziny.
-
Chodź – Oskar pociągnął ją za sobą, jakby bojąc się, że zawróci i ucieknie z
domu. W pierwszej chwili miała taki zamiar, ale doszła do wniosku, że
byłoby to z jej strony mocno niedojrzałe. Pozwoliła się więc zaprowadzić do swojego
pokoju. – Mam nadzieję, że w twojej głowie nie roją się głupie myśli. Wiem, jak
ciężko jest ci się zmagać z dziecinnymi komentarzami Tobiasza na twój temat. On
obwinia cię o rozstanie rodziców. Szukał kozła ofiarnego i znalazł ciebie.
– Starał się ją pocieszać Oskar w drodze do pokoju, który znajdował się po
słonecznej stronie domu. Było tam jej łóżko i wygodny, głęboki fotel, idealny
do czytania książek w zimowe wieczory. Tuż za
nim stał regał wypełniony jej ulubionymi wolumenami. Dziewczynka nie
mogła już tłumić łez i zwyczajnie się rozpłakała. Brat ją przytulił i, jak miał
to w zwyczaju, gładził jej grube, miękkie brązowe włosy. – To jest właściwa
reakcja, więc nie tłum tego w sobie. Zdrowo jest czasem tak popłakać.
Jestem dumny, że mam tak uroczą siostrzyczkę, a dzięki tym fikuśnym
zdolnościom, mogę pochwalić się twoją oryginalnością. Powiesz mi teraz, jak było
u ojca?
Dziewczynka
usiadła po turecku na łóżku, a po chwili zastanowienia kiwnęła głową na zgodę.
-
W sumie, to było jak zwykle. – Odparła cicho. – Narzekania, krzyki, wyzwiska.
Jednak, gdy tata uderzył mnie i oświadczył, że najlepiej byłoby gdyby mnie w
ogóle nie było… Po prostu wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Spędziłam noc na
dworcu, a potem jakoś wyżebrałam kasę na bilet do Ornety. Jakiś chłopak
pozwolił mi od siebie zadzwonić do mamy, by poinformować ją o moim przyjeździe.
To cała historia. Ja naprawdę nie chcę nikomu zawadzać, czy to możliwe?
-
Widzę, że przeszłaś dwa tygodnie piekła na ziemi. – Podsumował w skupieniu
Oskar. Miał osiemnaście lat i był o trzy lata starszy od Tobiasza. Agata
zauważyła błysk wściekłości w jego szarych oczach. – Ten bydlak w ogóle nie
powinien nazywać siebie ojcem. Zranił mamę, romansując z Anną, a teraz krzywdzi
i ciebie, swoją córkę.
-
Nie mów tak – uspokajała brata – To nic nie da. Jest moim niby biologicznym ojcem,
czego nie da się zmienić. Darzymy się jakimiś tam uczuciami, chyba.
-
Sama nie wierzysz w to, co mówisz – zauważył Oskar – Zauważ, że pozytywne
uczucia w pewnym momencie zmieniają się na te negatywne.
-
Twierdzisz, że powinnam go znienawidzić? – Spytała ziewając.
-
Nie – Oskar ruszył w stronę drzwi – Ja jedynie zwracam twoją uwagę na istotną
zmienność uczuć ludzkich. Tym akcentem zakończymy naszą rozmowę. Łazienkę
i ubikację masz zaraz obok swojego pokoju. Miłych snów.
-
Dobrej nocy – pożyczyła bratu, który zniknął za drzwiami. Chwilę siedziała
w milczeniu, aż nie wiedzieć kiedy, zasnęła.
Wzburzony Oskar nie kryjąc swej
złości, wszedł do kuchni, gdzie siedział Tobiasz z matką. Starał się
utrzymać w ryzach większą część gniewu, widząc zmęczoną twarz swojej
rodzicielki. Naprawdę się starał, jednak nie wyszło.
-
Smarkaty cudak już w łóżeczku? – Mruknął z ironią Tobiasz. – Popłakało się
stworkowi, co nie?
Oskar
zlekceważył wcześniejsze niedojrzałe uwagi brata, jednak tym razem nie
wytrzymał i tłumiona dotychczas wściekłość znalazła ujście. Swój gniew zamiast
na Tobiasza, ostatecznie skierował na matkę.
-
Nigdy więcej nie waż się wysyłać małej do tego drania! Słyszysz mamo? –
Powiedział przez zaciśnięte zęby, jednocześnie uderzył pięścią w stół. – Mało
cię zranił? Chcesz żeby ranił i ją? Ona ma dopiero dziesięć lat do cholery!
-
Wiesz, że nie miałam wyjścia – usprawiedliwiała się matka – Zagroził, że jeśli
nie wyślę jej do niego tym razem, to wystąpi ze skargą do sądu.
-
On tylko udaje troskliwego ojca, nic więcej – Oskar nie krył swojej niechęci do
tego mężczyzny. Chłopak był jego pasierbem, co pogłębiało przepaść. – Tak
bardzo skrzywdził małą, dlatego pytam, po co ta szopka?
-
Zamknij się! – Wrzasnął Tobiasz wstając z krzesła. – Przestań oczerniać tatę!
Ten cudak pewnie zasłużył…
-
Lepiej zamilcz, bo sam nie wiesz co mówisz. – Odparł Oskar z pogardą w głosie. –
Co takiego dziesięcioletnie dziecko musiało zrobić, by wyrzucić je z domu?! Ona
spała na dworcu i żebrała na bilet do domu! Jesteś jego wart, nieodzowny
synalek tatusia, który lubi dręczyć małe dzieci. Skoro tak ci go brak, to jedź
i z nim zamieszkaj. Ale zaraz, on już ciebie nie potrzebuje, bo przecież
znalazł sobie o wiele lepszą rodzinę.
-
Oskar! – Krzyknęła matka, próbując uciszyć syna. – Zamilcz dziecko.
-
Niby czemu mam to zrobić? – Spytał chłodno chłopak. – Nie myślisz, że najwyższy
czas oświecić tego osła? Należy jasno powiedzieć, jak było naprawdę. Niech
wreszcie dorośnie i przestanie o wszystko winić osoby wokół niego, nie widząc ani
krzty winy w sobie.
-
Nie – protestowała kobieta z bólem wymalowanym na twarzy – Jeszcze nie czas.
-
Nie czas? – Zakpił Oskar. – A kiedy takowy nastąpi? Ja dowiedziałem się
wszystkiego mając siedem lat. Ty nawet nie zorientowałaś się, że Agata zna
prawdę od ponad trzech. A Tobiaszek jeszcze nie dorósł? To jakieś kpiny.
-
Błagam, uspokój się synku – Prosiła prawie płacząc kobieta – Co w ciebie
wstąpiło?
-
Po prostu skończyła się moja cierpliwość względem tego bydlaka. Znosiłem jego
obecność, gdy byliście razem, choć czułem jakim fałszywym człowiekiem jest.
Nic nie mówiłem, kiedy rozstaliście się i podzielił naszą rodzinę. Jednak mam
dość siedzenia i patrzenia, jak znęca się nad Agatą. Dla niego liczą się
jedynie pieniądze i zyski płynące z jego szemranych interesów.
-
Tata taki nie jest! – Upierał się Tobiasz broniąc ojca. – On nas kocha.
-
Niech ci będzie – Oskar ustąpił widząc, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi
– Widzę, że każdy usypał swój własny szaniec. Moje słowa jedynie odbijają się
od utworzonych przez was ścian.
-
To też i twój ojciec – wtrącił Tobiasz.
-
Lepiej będzie pominąć moje zdanie na ten temat. – Oskar dygocąc ze złości
ruszył w stronę wyjścia z kuchni. – Straciłem apetyt, więc pójdę spać.
-
Co zamierzasz robić jutro? – Spytała pleców syna matka. – Powiesz?
-
Zabiorę Agatę na spacer po mieście – Oskar wziął głęboki wdech i odwrócił się
z diametralnie zmienionym stanem emocjonalnym. Teraz wydawał się być
ostoją spokoju i nawet zdołał się uśmiechnąć. – Pokażę jej nowy dom.
Po
tych słowach wbiegł po schodach na górę, pozostawiając Tobiasza z matką
w kuchni. Po chwili usłyszeli trzaśnięcie drzwi jego pokoju.
-
O czym on mówił mamo? – Zapytał Tobiasz nieco oszołomiony wcześniejszą wrzawą
brata. – O jakiej prawdzie nie mam żadnego pojęcia?
-
Nie słuchaj brata, gdy jest w takim stanie – poleciła synowi matka – Zmartwił
się złym samopoczuciem waszej siostry, dlatego musiał się na kimś wyżyć.
-
Czemu wszyscy przejmują się tym cudakiem? – Burknął niezadowolony chłopiec. –
Gdyby nie ona, to pewnie nadal miałbym normalną rodzinę. Jej pojawienie się
wszystko zniszczyło. Nie cierpię tego grubego smarka.
-
Przestań tak mówić o swojej siostrze – Zganiła syna kobieta siadając
naprzeciwko – Może jest nam ciężko z jej powodu, ale trzeba ją akceptować,
rozumiesz?
-
Nie – rzucił chłopak wstając od stołu – I nie chcę.
Obrażony
opuścił kuchnię, pozostawiając tam matkę. Kobieta rozpłakała się, dając tym
upust własnej frustracji.
•
Słońce wyłoniło się zza horyzontu
rozpoczynając nowy dzień. Wpadające przez szpary żaluzji jego ciepłe promienie,
delikatnie muskały twarz śpiącej jeszcze dziewczynki. Punkt ósma, Oskar wparował
do sypialni siostry i na oścież otworzył tam okno, wpuszczając do środka
rześkie, poranne powietrze.
-
Wstawaj śpiochu! – Zawołał radośnie budząc siostrę. – Nie trać tak pięknego
dnia.
-
A muszę? – Dziewczynka mruknęła sennym głosem, jednocześnie nasuwając na głowę
kołdrę. – Nie mogę dłużej pospać?
-
Nie marudź i wstawaj – Chłopak ściągnął z siostry kołdrę, odsłaniając jej
skuloną pozycję. – Podnoś się i biegnij umyć buzię. Kiedy to zrobisz, zejdziesz
na śniadanie.
-
Po co to wszystko? – Agata apatycznie podniosła się do siadu i przeciągle
ziewnęła. – Nie masz nic lepszego do roboty? Spotkania z jakimiś kumplami, czy
coś w tym stylu?
-
Nie – Oskar podszedł do siostry i prztyknął ją w nos. Następnie jeszcze
bardziej roztrzepał jej włosy. – Zaplanowałem cały ten dzień specjalnie dla
ciebie, więc się nie ociągaj.
-
Naprawdę?! – Zdumiała się Agata. Chwilę wpatrywała się w brata, jakby
analizując jego postawę i słowa. Nagle jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. –
Będę gotowa za kilka minut.
Po
kwadransie zeszła na śniadanie ubrana w swoje ulubione ogrodniczki, T-shirt w
paski i koszulę w kratkę na krótki rękaw. Usiadła przy stole i nalała sobie z
dzbanka świeżo zaparzonej herbaty, za to nie ruszyła jedzenia.
-
Czemu nie jesz? – Zaniepokojony Oskar zmierzył ją badawczym spojrzeniem. –
Musisz dostarczyć swojemu ciału witamin i minerałów, inaczej osłabisz je
całkowicie.
-
Ja po prostu nie mam chęci do jedzenia – tłumaczyła dziewczynka – Nie rozumiem
skąd ta blokada, ale spróbuję zjeść dla ciebie, ok?
-
Nie zmuszaj się dla mnie, tylko dla siebie – westchnął chłopak mierzwiąc jej
włosy, następnie włożył jej na talerz tost z serem i pokrojone pomidory. – Musisz
to zjeść, inaczej nici ze spaceru.
-
Ale… – Chciała negocjować, jednak srogie spojrzenie brata utwierdziło ją w
przekonaniu, że nic to nie da. Zrezygnowana wypuściła z płuc powietrze, po czym
wzięła jeden kęs sałatki i gryz tostu. Po około dwudziestu minutach, udało jej
się wyczyścić talerz, czym zadowoliła brata. Popatrzyła na niego uważnie, po
czym wypowiedziała na głos swoje myśli. – Opiekujesz się mną odkąd pamiętam,
nie masz mnie czasem dość?
-
Nie, bo twoje towarzystwo sprawia mi przyjemność – Odpowiedział łagodnym głosem
w lekkim uśmiechu, po czym ostrożnie odgarnął z jej oczu przydługą grzywkę. –
Nie wiesz, jak wiele światła wprowadzasz w moje życie. Zajmuję się tobą niemal
od dnia twoich narodzin i zawsze czuwałem przy tobie. Przez to znam każdy skrawek
twojego ciała i wiem, gdzie i jak nabyłaś poszczególne blizny i siniaki.
-
Pewnie sprawiałam sporo kłopotów tobie i mamie – stwierdziła w zamyśleniu Agata
– Jestem złym dzieckiem.
-
Żadne z tych rzeczy – zaprzeczył jej Oskar – Od dnia narodzin, byłaś nad wyraz
spokojnym dzieckiem. Rzadko płakałaś, czym dawałaś wszystkim spać w nocy. Pokochałem się tobą zajmować niemal tak samo, jak twoją osobę.
-
Dziękuję za słowa otuchy – posłała bratu wdzięczne spojrzenie – Ty zawsze
pocieszasz mnie w ciężkich chwilach. Skąd bierzesz te wszystkie dobre słowa?
Wyciągasz je z rękawa?
-
Gdybym cię nie znał, uznałbym to za perfidną złośliwość, jednak jesteś zbyt
szczerą osóbką – pogładził jej włosy i wstał od stołu – Biegnij umyć zęby, a ja
w tym czasie pozmywam. Za kwadrans wychodzimy, więc postaraj się wyrobić do
tego czasu.
Agata
wstała i ruszyła w stronę schodów. Łazienka była wolna, więc bez problemu umyła
zęby wedle prośby brata. Następnie posłała łóżko i otworzyła szerzej okno, w
celu wywietrzenia powstałego po nocy zaduchu. Kiedy skończyła, zbiegła szybko
do frontowych drzwi. Oskar czekał na nią przy schodach, dlatego od razu wyszli
z domu. Zapowiadała się naprawdę świetna pogoda, co cieszyło dwójkę
spacerowiczów.
-
Jak wyglądają nasze plany na dzisiaj? – Dociekała ożywiona dziesięciolatka. –
Gdzie mnie zabierzesz? Dokąd idziemy?
-
Przystopuj trochę z tymi pytaniami – stopował ją w śmiechu brat – Najpierw
pokażę ci miasto i szkołę, do której zapisała cię mama. To powinno na razie
zaspokoić twoją ciekawość.
-
A jest tu biblioteka? – Dopytywała się dziewczynka. – I księgarnia?
-
Są i biblioteka i księgarnie – odpowiedział uśmiechając się Oskar – Twój
entuzjazm jest zaraźliwy, wiesz?
-
Cieszę się, że spędzam z tobą czas – Agata obdarzyła brata stęsknionym
spojrzeniem – Ostatnio prawie w ogóle się nie widywaliśmy, a jak w październiku
wyjedziesz na studia, to znowu cię stracę.
-
Nie martw się tym mała – pocieszał siostrę – Wystarczy, że zadzwonisz, a rzucę
wszystko i przyjadę ci pomóc. Teraz jednak ciesz się chwilą, ok?
-
Dobrze – przystała na to dziesięciolatka – Obiecuję dzwonić jedynie w
ostateczności i tylko w ważnych sprawach.
-
Przestań być przy mnie taka dojrzała. – Delikatnie pacnął ją w czoło. – Nie
jesteś osobą dorosłą, a jedynie dzieckiem. Powinnaś być sobą, czyli dziesięciolatką.
-
Tyle, że ja nie wiem jak – zasępiła się Agata – Odkąd pamiętam kazano mi
zachowywać się dojrzale, jakkolwiek to brzmi.
-
Po prostu się baw i ciesz wakacjami letnimi – poradził jej Oskar – Reszta sama
przyjdzie.
-
Mam wyluzować? – Uśmiechnęła się w zamyśleniu. – Ok, spróbuję.
-
W rzeczy samej. – Potwierdził chłopak. – To dobre nastawienie, i tak trzymaj.
Zwiedzanie
miasta zajęło im pół dnia. Agata bawiła się tak dobrze, że zapomniała o swoich
zmartwieniach. Wrócili na obiad do domu, a potem Oskar zabrał siostrę na dalszą
wyprawę do lasu, nieopodal ich domu. Zaprowadził ją pod wielką górkę, a raczej
zarośnięty wał ziemi. Z początku nie miała zielonego pojęcia co to jest, jednak
kiedy wdrapali się na jej szczyt, od razu zgadła gdzie są.
-
To opuszczona strzelnica pancerna, prawda? – Upewniała się siadając na trawie i
patrząc w widoczne zarysy dawnej strzelnicy wojskowej. Wszystko było mocno
zarośnięte. – Siedzimy na wale zatrzymującym pociski.
-
Fajne miejsce, prawda? – Zapytał w zamyśleniu Oskar. – Gdy po raz pierwszy tu
trafiłem, pomyślałem o tobie. Panuje tu cisza i spokój, a do tego nikt tu się
nie zapuszcza. Możesz ćwiczyć w tym miejscu swoje zdolności.
-
Mama nie pozwala mi ich używać – zauważyła Agata mierząc brata badawczym
spojrzeniem, jakby chcąc sprawdzić jego reakcję – Twierdzi, że powinnam kryć
się z moją innością.
-
Dobrze wiemy, że mimo zakazu używasz swoich mocy – uśmiechnął się Oskar patrząc
na siostrę z wyzwaniem w oczach – Jesteś kim jesteś, a te zdolności są częścią
twojej tożsamości, czyli ciebie.
-
Chyba tylko ty tak uważasz – nachmurzyła się dziewczynka spuszczając swój wzrok
– Wszyscy inni wstydzą się tego kim lub czym jestem.
-
Głuptas z ciebie – wyśmiał ją brat – Nie przejmuj się tym, co inni myślą o
tobie, bo najważniejsze jest tu twoje zdanie. Weź wywody innych w nawias i
pozostaw jedynie swoje, czyste myśli. Od razu zrobi ci się lżej, zobaczysz.
-
Mam to immanentnie zgłębić? – Spytała jednocześnie rozważając sugestię brata. –
Hm, czysto subiektywne spojrzenie z równoczesnym niejako uosobieniem siebie
jako transcendentnej siły własnego, wewnętrznego świata.
-
Słyszę, że powiększyłaś swój słowniczek, co tym razem czytasz? – Zwrócił uwagę
na specyficzne słownictwo siostry. Zawsze gdy czytała jakąś książkę naukową, jej
słownictwo wzbogacało się diametralnie o kilka nowych pojęć, zwykle
niezrozumiałych, dla przeciętnego człowieka. – Pachnie mi tu filozofią.
-
Jak byłam u taty, to Anna robiła porządki i chciała wyrzucić kilka książek
swojej siostry. Przejrzałam je i wybrałam jedną, której jeszcze nie znałam. –
Wyjaśniała Agata. – Książka autorstwa Immanuela Kanta, trochę ciężka pozycja,
ale ciekawa. Daje trochę do myślenia.
-
Ty czytasz Kanta?! – Oskar był pełen podziwu. – Kiedyś trafiłem na fragment z
jednego z jego dzieł, mówiący coś o prawdzie, czy czymś tam. Niezbyt
zrozumiałem ten wywód. Chylę przed tobą czoła i twą inteligencją.
-
Nie musisz – zawstydziła się dziewczynka – Po prostu dużo czytam, a ta lektura
sprawia mi wiele problemów.
-
Jesteś zbyt skromna, by się czymkolwiek chwalić – podsumował chłopak – Jesteś
niczym nieoszlifowany diament. Nikt nie wie, ile jest warta.
-
I niech tak pozostanie – mruknęła Agata – Lepiej mieć święty spokój, niż żyć w
świetle fleszy i ludzkich spojrzeń.
-
Ciekaw jestem, czy ktoś kiedykolwiek odkryje twoją wartość? – Zastanawiał się
na głos Oskar. – Nawet by nie wiedział, jak wielki skarb znalazł.
-
Wystarczy mi, że ty już to zrobiłeś – zaśmiała się szczerze Agata – Tylko ty
jesteś na tyle inteligentny i spostrzegawczy.
-
Ładnie to tak śmiać się ze starszego brata? – Udał złość, po czym zaczął gonić
uciekającą siostrę. W pewnym momencie zahaczył stopą o korzeń jednego z krzewów
rosnących na zboczu pagórka i pewnie upadłby boleśnie turlając się na dół, ale
zamiast tego uniósł się w powietrze. Delikatnie opadł w bezpiecznym miejscu, na
ściółce leśnej u stóp pagórka. – Co?
-
O mały włos – Agata z ulgą wypuściła powietrze z płuc ledwie utrzymując się w
pionie. Po chwili osłabiona upadła na trawę. – Bałam się, że zrobisz sobie
krzywdę. A to wszystko przeze mnie. Przepraszam.
-
Za co? – Zdziwił się Oskar. – To były tylko niewinne żarty. Nie płacz już, bo
nie ma za czym.
Podszedł
do siostry i mocno ją przytulił. Wtedy już całkowicie się rozpłakała.
-
To, co zrobiłaś przed chwilą było niesamowite. – Szepnął jej do ucha, ocierając
z oczu łzy. – Uratowałaś mnie i jeszcze za to przepraszasz?! Głuptasek mały z
ciebie.
-
Tak bardzo się o ciebie bałam – załkała dziewczynka odreagowując swój strach – Skupiłam się na twoim
bezpieczeństwie i jakoś się udało uchronić cię przed upadkiem. To mnie jednak
wykończyło.
-
Myślę, że najwyższy czas wracać do domu – Oświadczył Oskar obdarzając siostrę
ciepłym uśmiechem – Jak będziesz się jutro czuła na silach, to pokażę ci inne
ciekawe miejsce, ok?
-
Uhm – Zgodziła się dziewczynka – A nie będę dla ciebie ciężarem?
-
Skądże znowu – podniósł ją na nogi w śmiechu – Chcę pomóc ci rozwijać twoje
zdolności. Jak widziałaś, są czasem niezbędnym kołem ratunkowym. To powód do
dumy mała.
- Naprawdę
tak myślisz? – Spytała niepewnie brata.
-
Tak właśnie myślę – Przytaknął wesoło chłopak – Jesteś moim rycerzem w lśniącej
zbroi.
- Przesadzasz – westchnęła zmęczona powłócząc nogami po ziemi – To był jedynie przypadek.
-
Nie, to przypadek sprawił, że znalazłaś szybko zastosowanie swoich zdolności –
zauważył Oskar, wyprowadzając dziesięciolatkę z błędu – Pomyśl, jakie daje ci to
możliwości. Będziemy rozwijać twoje zdolności, aż osiągniesz w nich mistrzostwo
i zdołasz używać ich niepostrzeżenie.
-
Myślisz, że to się uda? – Powątpiewała Agata.
-
Nie mam pojęcia, ale przyznaj, że będzie z tego świetna zabawa – rozmarzył się
chłopak spoglądając w niebo – Spójrz na to w taki właśnie sposób.
-
Spróbuję – Przystała na propozycję brata, widząc jego zapał. – Będę się tym
bawić, ale jedynie w ukryciu.
-
Znam kilka fajnych miejsc do tego celu – stwierdził w zastanowieniu chłopak –
Dziś poznałaś jedno z nich, a jutro pokażę ci następne. Tam zaczniemy naszą
zabawę.
Byli
już prawie w domu, a kiedy znaleźli się w środku, od razu ruszyli do swoich
sypialni. Agata szybko się wykąpała i przebrała w pidżamę. Nie zdążyła jeszcze
dotknąć głową poduszki, a zasnęła.