VII
Ferie zimowe minęły dość szybko i
wszyscy byli zmuszeni wrócić do swoich zajęć. Z całej rodziny najciężej miała
Agata, której stan zdrowia nieco się pogarszał. Nie było źle, ale dobrze też
nie. Dziewczynka ledwie wytrzymywała lekcje w szkole z powodu osłabienia
organizmu nagłym zużyciem energii wewnętrznej. Powoli wszystko wracało do
normy, jednak nie w takim tempie, w jakim chciałaby dziesięciolatka.
Siedziała
właśnie na murku przy szkole nabierając sił do powrotu, kiedy zaczepiło ją
kilku chłopców ze starszej klasy.
-
To ty jesteś Aliud? – Zapytał ją piegowaty rudzielec z aroganckim spojrzeniem.
Patrzył na nią z góry i wstrętem.
-
O co chodzi? – Agata zwróciła zmęczony wzrok na swojego rozmówcę. – Jestem
Aliud.
-
Słyszałem, że doniosłaś na moich kumpli, że palą papierosy – Zarzucił jej w
złości. – Czy to prawda?
-
Niby czemu miałabym na kogokolwiek donosić?! – Dziewczynka była zaskoczona tym
zarzutem, bo z reguły starała się utrzymać dystans do wszystkiego i wszystkich
z otoczenia, a zwłaszcza w szkole. – Kto naopowiadał ci takich bzdur?
-
Bzdury?! – Oburzył się szatyn stojący za rudzielcem. – Te wiadomości są
wiarygodne, bo pochodzą od elity.
-
Elity – Powtórzyła z pogardą w głosie. – Już samo należenie do elity sprawia,
że nie trzeba sprawdzać wiarygodności informacji i źródła? Nie przyszło wam
może do głów, że ta wasza śmietanka towarzyska manipuluje osobami takimi, jak
wy?
-
Jak śmiesz! – Krzyknął blondyn stojący po prawej stronie rudzielca, chwytając
jej ramię i szarpiąc. Agata skrzywiła się z bólu, jednak nie miała siły się
oswobodzić. – Taki śmieć jak ty, nie ma prawa naruszać dobrego imienia Joanny!
-
Aha – Pomimo bólu i zmęczenia Agata zdołała się złośliwie uśmiechnąć – czyli
to jednak Aśka. Dedukcja jednak mnie nie myliła i dobrze sądziłam, że to ta
nadęta Barbie.
-
Wypluj te słowa grubasku, bo możesz się nimi udławić – rudzielec chwycił ją za szyję lekko przyduszając – Kapusie kiepsko kończą w tym kraju, wiesz?
-
Znam historię tego kraju, jeśli o to ci chodziło – stwierdziła z sarkazmem
dziewczynka – Zawierzacie słowom członkini tak zwanej elity, oskarżacie
niewinną osobę nie sprawdzając źródła informacji, a na koniec, chcecie
zlinczować. Zastanowił się może któryś z was, czemu Aśka nie przyszła do mnie i
sama nie powiedziała mi w twarz tego, co wam?
-
Zamknij się! – Blondyn uderzył Agatę w twarz rozcinając jej wargę. – Joanna
nigdy by nas nie okłamała kapusiu!
-
Nie jestem żadnym kapusiem – Agata wściekła na samą siebie za swoją bezsilność
zacisnęła zęby i pięści. – Przestańcie mnie oskarżać o coś, czego nie zrobiłam.
-
I myślisz, że ktokolwiek ci uwierzy? – Zadrwił z niej rudzielec pociągając za
włosy. – Kapuś z ciebie, a do tego świeżak.
-
Ja jej uwierzę – usłyszeli za sobą głos. Wszyscy chłopcy, którzy otaczali
dziewczynkę, zwrócili swoje zdziwione spojrzenia za siebie. Agata zrobiła to
samo i zobaczyła Tobiasza w towarzystwie dwóch kolegów. Kiedy starszy brat ujrzał opłakany
stan siostry, wściekł się nie na żarty. – Coście jej zrobili dranie!
-
To nic – chciała uspokoić brata, jednak przegrała z jego złością.
-
Bandę gnojków szarpiących dziesięciolatkę nazywasz niczym? – Tobiasz zmierzył
ją gniewnym spojrzeniem, a następnie w asyście kolegów sprał jej oprawców.
Kiedy się z nimi uporał, przykucnął przy siostrze i badawczo się jej przyglądał.
– Przeczuwałem, że coś jest z tobą nie tak, dlatego postanowiłem zabrać cię ze
szkoły. Intuicja jednak dobrze mi podpowiadała.
-
Przesadzasz – Agata chciała wstać z murku, ale okazało się, że nie ma na to
sił. – Nie musisz się mną martwić.
-
Czyżby?! – Zapytał nie spuszczając z niej wzroku. – W takim razie samodzielnie
wstań.
-
Nie – Speszyła się spoglądając w ziemię.
-
Dlaczego nie? – Drążył temat w złości.
-
Nie mam siły – mruknęła pod nosem zawstydzona, a zarazem wściekła na siebie –
Nie potrafię.
-
Teraz rozumiesz? Czasem musisz poprosić o pomoc. – Pogłaskał ją delikatnie po
głowie. Następnie pożegnał kolegów, a sam przykucnął przy siostrze plecami do
niej. – Wskakuj. Poniosę cię.
-
Dziękuję – powiedziała cicho, po czym złapała się brata, wspinając na jego
plecy. – Przepraszam też za kłopot.
-
Nie przepraszaj – uciszył ją wzdychając – Jestem przecież twoim bratem i moim
obowiązkiem jest o ciebie dbać. To przeze mnie i Oskara znalazłaś się w takim
stanie, a poza tym, zawsze ryzykujesz ochraniając naszą dwójkę.
-
Wiesz, zdegradowali mnie z potwora na śmiecia – zaśmiała się, chcąc pocieszyć
brata, a jednocześnie zagłuszyć ból zranienia słowami starszych dzieciaków – a
nawet nie znali tej pierwszej ksywki.
-
Zmieniając temat – zaczął ściszając głos. Wyczuł smutek Agaty i nie chciał by
się nadal zadręczała złymi wspomnieniami z zaistniałego zdarzenia. – Zauważyłaś
coś podejrzanego?
-
Żadnych podejrzanych typków – odparła z poprawionym humorem – żadnych
żołnierzy.
- Rozumiem – odetchnął z ulgą Tobiasz – czyli
jesteś bezpieczna.
-
Nie powiedziałabym – szepnęła mu do ucha w zastanowieniu zmęczonym głosem – to
może być jedynie cisza przed burzą. Szczerze, boję się tego człowieka. Jego
aura przesiąknięta jest wojną.
-
Niby we krwi mamy instynkt wojowników – zauważył Tobiasz – Nasi rodzice są
najemnikami.
-
Nasi rodzice byli płatnymi mordercami porównywalnymi z maszyną do zabijania –
sapnęła smutnie Agata – Niejako odziedziczyliśmy ich mrok. Według mamy, tata
nadal walczy, czyli zabija. Jeśli ten człowiek dopnie swego i mnie zabierze,
wówczas ja także stanę się kimś takim.
-
Nie wygaduj bzdur – uspokajał ją Tobiasz – Nie pozwolimy cię nikomu zabrać.
Twoje miejsce jest wśród nas.
Rozmawiając, pokonali większą część drogi do domu. Agata w trakcie zasnęła niesiona na
barana przez brata, który pogrążył się w smętnych myślach przepełnionych
obawami o jej bezpieczeństwo. Od tego dnia regularnie odbierał ją ze szkoły.
•
Nadchodził koniec zimy, a wielkimi
krokami zbliżała się wiosna. Dowodem tego był topniejący śnieg i powstałe po
nim błotniste kałuże. Temperatura powietrza nieco wzrosła, dlatego można było zamienić grube,
puchowe kurtki na odrobinę lżejsze. Agata, jak zwykle, czekała na Tobiasza. Miał
dzisiaj więcej lekcji niż ona, dlatego większą część czasu spędziła w świetlicy
czytając książkę. Kiedy zbliżyła się godzina jego przyjścia, spakowała książkę
i zeszła do szatni po kurtkę. Wyszła na zewnątrz wypatrując brata. Odeszła
kilka kroków od frontowych drzwi i ruszyła w stronę bramki wyjściowej. Była w
połowie drogi, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. Ostrożnie zerknęła w tamtym
kierunku i ku swojemu zaskoczeniu, po którym naszła ją fala strachu, zobaczyła
nieznajomego z przystanku. Stanęła raptownie i od razu zawróciła do szkoły. W
tej chwili, to było najbezpieczniejsze miejsce w pobliżu. Posłał jej wściekłe
spojrzenie, co poskutkowało wywołując na jej skórze gęsią skórkę. W duchu
prosiła, by Tobiasz zjawił się jak najszybciej. Jej bezsilność potęgowała strach
przed nieznajomym, a uciekając potwierdziła tylko swoją słabość.
-
Tobiasz, proszę pospiesz się – szeptała sobie pod nosem opierając się o jedną
ze ścian. Musiała to zrobić, bo nerwy i nagły wysiłek pogłębiły jej zmęczenie.
Niby było już nieco lepiej z jej organizmem, jednak nadal szybko się męczyła.
Taki stan miał potrwać jeszcze około roku, co w ogóle jej nie pocieszało. –
Błagam braciszku.
Tobiasz
jakby wyczuwając jej strach, zjawił się w okamgnieniu. Powoli wyszła z budynku
szkoły kurczowo przytrzymując się ściany. Brat widząc jej osłabienie szybko się
do niej zbliżył i złapał za rękę.
-
Co z tobą? – Zdziwił się czując jej drżenie. – Jesteś cała roztrzęsiona.
-
Otwórz swoją empatię, to zrozumiesz – poradziła mu ściszonym głosem. Od razu
wykonał jej polecenie i z lekka zbladł. – Czujesz to, prawda? Przeszywający
mrok.
-
Czy to on? – Spytał z niepokojem w głosie. Agata kiwnęła głową na potwierdzenie.
– Cholera. Nie mam z nim szans.
-
Spokojnie – uspokajała siebie i brata – na pewno nie zaatakuje w biały dzień, na
oczach ludzi.
-
W takim razie chodźmy – zaproponował ciągnąc siostrę w stronę wyjścia z terenu
szkoły – Najlepiej będzie, jak szybko wrócimy do domu i zawiadomimy mamę.
-
O czym chcecie zawiadomić waszą matkę? – Usłyszeli za sobą męski głos. Agata
nazbyt dobrze go znała, a ze strachu nieświadomie mocniej ścisnęła rękę brata.
Mężczyzna złapał oboje za kaptury kurtek i pociągnął do siebie. – Nawet się nie
raczyłaś ze mną przywitać szkrabie, a jedynie uciekłaś, a z miny twojego brata
wnioskuję, że już o mnie wie.
-
Czego pan chce? – Tobiasz chciał się wyrwać, jednak nie zdołał.
-
Nie szarp się dzieciaku – polecił mu mężczyzna rozbawiony zadziornością
chłopaka – W przeciwieństwie do swojej siostry tryskasz energią. Chciałem
jedynie porozmawiać, nic poza tym.
-
W takim razie czemu trzyma pan nasze kaptury? – Zapytała Agata siląc się na
spokój w głosie.
-
Złapałem was, bo inaczej byście mi uciekli – odpowiedział już łagodniej.
Przyciągnął do siebie dziewczynkę i objął ramieniem, jednocześnie puścił kaptur
Tobiasza. – Szczerze, to chciałem porozmawiać jedynie z tobą brzdącu, ale skoro
wtajemniczyłaś już brata?
-
O czym chciał pan ze mną rozmawiać?! – Zdziwiła się w strachu. – Jestem jedynie
dzieckiem i nic nie wiem.
-
Niezła próba, ale stać cię na więcej – zaśmiał się naciągając jej czapkę na
oczy – Mnie nie oszukasz grając naiwne i głupie dziecko. Już po pierwszym
naszym spotkaniu wiedziałem, że chcę mieć cię w swoich rękach. Nie zmienię
zdania nawet gdybyś błagała minie na kolanach ze łzami w oczach.
-
Do rzeczy – Agata była już zmęczona gadulstwem mężczyzny, do tego bombardowały
ją niewielkie zawroty głowy. Na chwilę straciła równowagę, ale odepchnęła się
od nieznajomego. Wolała upaść, niż szukać w nim oparcia. Niestety złapał ją w
ostatniej chwili.
-
Oj, nieładnie tak ze mną pogrywać – odparł chwytając ją i biorąc na ręce – To
zapobiegnie kolejnemu takiemu wybrykowi. Wiesz, że pomimo swojej postury bardzo
mało ważysz?
-
Pozory mylą – odpowiedziała w złośliwym uśmieszku – Proszę mnie puścić. Mogę
iść sama.
-
Przed chwilą dałaś dowód na to, że nie – odmówił stanowczo mocniej do siebie
przyciskając dziewczynkę – A wracając do tematu, jesteś słaba. Od czasu ferii zimowych
strasznie zmizerniałaś.
-
To mój problem, nie pana – wybąkała odwracając swój wzrok, bo uderzył w
najczulszy punkt.
-
Wiesz, niedługo to będzie także i mój problem – rzucił posyłając jej zimne
spojrzenie. Agata jednak wolała to przemilczeć. – Nie chcesz ze mną rozmawiać?
Wiesz, że bez problemu mógłbym zabrać cię już teraz? Pomimo tego, co mówią
statystyki, wśród tłumu nie jest bezpiecznie. Gdybym zabił twojego brata, nikt
nawet by nie zareagował.
-
Co?! – Dziewczynka z przerażeniem spojrzała na mężczyznę, a następnie na brata.
– Nie.
-
Żartowałem – uśmiechnął się widząc panikę dziewczynki – To taka kara za bycie
dla mnie niemiłą.
-
Ładne mi żarty – bąknął Tobiasz z wyrzutem w głosie – Ona ma dopiero dziesięć
lat. To, że rodzice zmusili ją do zachowywanie się jak dorosła, nie znaczy, że
taka jest. Niech mi pan ją odda. To ja powinienem ją nieść, a nie ktoś obcy,
jak pan.
-
Odważny jesteś – zaśmiał się nieznajomy – Chcesz ze mną zadzierać smyku?
-
Będę chronił Małą przed osobami pana pokroju – odgryzł się Tobiasz – Nie
obchodzi mnie, czy jest pan generałem czy kim tam w wojsku. Agata to moja
siostra, a nie pańska własność.
-
W odróżnieniu do ojca, masz jaja chłopcze – pochwalił go czujnie mierząc
wzrokiem – Ale ona jest jedynie w połowie twoją siostrą.
-
Ma pan błędne informacje – Agata przechyliła w bok głowę i z politowaniem
spojrzała na mężczyznę. – Jesteśmy w pełni rodzeństwem. Mamy tego samego ojca,
jak i matkę.
-
Olch nie jest moim ojcem – dodał Tobiasz w zamyśleniu – to tak dla jasności.
-
Znacie swojego ojca? – Mężczyzna chciał wycisnąć więcej informacji z
dzieciaków, jednak ich miny mówiły, że nic więcej nie powiedzą a propos tego
tematu. – Rozumiem.
-
Czemu uwziął się pan na moją siostrę? – Rzucił Tobiasz patrząc na nieznajomego
badawczym wzrokiem – Jest tyle dzieciaków, dlaczego ona?
-
Racja, jest wiele dzieciaków – zgodził się z chłopakiem – ale twoja siostra to
unikat. Sam z resztą to wiesz. Chcę wykorzystać jej potencjał, tę cząstkę, którą
tak skwapliwie stara się ukrywać.
-
Ja nie chcę nigdzie iść, a zwłaszcza z panem – westchnęła z rezygnacją dziewczynka, chcąc wyrwać się z uścisku mężczyzny – Jedynie czego chcę, to wrócić do domu i
żyć normalnie z rodziną.
-
Możesz wrócić do domu – odrzekł stawiając ją na chodniku. Zobaczył nadzieję w
jej oczach, a kiedy odwracała się by odejść dalej, złapał ją i gwałtownie
podniósł do góry. Dziewczynka pisnęła w strachu. – Radzę ci się spakować, bo
niedługo po ciebie przyjdę maleńka.
-
A co jeśli ucieknę? – Spytała drżącym głosem. – Albo jeśli spróbuję się
opierać?
-
Wówczas będę bardziej stanowczy – sapnął rozbawiony jej strachem – i ukarzę cię
w bardziej bolesny sposób.
-
Hmm – chwilę się zastanawiała, po czym spojrzała w oczy mężczyzny, jakby chciała
rzucić mu wyzwanie – mimo to zaryzykuję.
-
A ja jej w tym pomogę – dodał Tobiasz łapiąc rękę siostry – Łatwo się nie
poddamy.
Po
tych słowach dzieciaki uciekły, biegnąc przed siebie, pozostawiły mężczyznę
daleko za sobą.
-
Eh – Mężczyzna potarł z rezygnacją czoło – przez ten wasz upór i tę waszą
waleczność, polubiłem całą waszą trójkę. Mam mały dylemat, czy nie zabrać was
wszystkich. Każde z was jest dobrym materiałem na żołnierza, ale jeszcze to
przemyślę.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, mam nadzieję, że nie zabierze Agaty i jej braci, czy ich ojciec nie śledzi ich aby mieć wszystko pod kontrolą?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia