środa, 6 listopada 2013

Lavi



 Ok. Postanowiłam kontynuować wrzucanie tego opka. Dzięki Yukiko za motywację :)

 Ostatnie chwile wolności
  
 Było późne popołudnie, kiedy trójka przyjaciół przedzierała się przez leśne zarośla. Dygotali z zimna, a każdy oddech pozostawiał po sobie ślad w postaci mgiełki.

- Powiedz Lavi, dlaczego musimy iść ten kawał drogi przez las? – Spytał Skot zziajanym głosem – Te małe ciała utrudniają marsz. Nie miałem pojęcia, że zwykli ludzie mają tak słabą kondycję.

- Nie narzekaj, bo nie jest tak źle – rzuciła przez plecy Lavi – To ja mam tu najkrótsze nogi, a poza tym chata Emmy jest parę metrów stąd.

- Ale czemu nie mogliśmy skorzystać z portalu? – Dopytywała Amy chuchając w dłonie – Jest tak zimno. Już dawno nie odczuwałam chłodu i powiem szczerze, że nie tęskniłam za tym uczuciem.

- Nie wiem czemu, ale przez jedną noc ustawili bariery naokoło wioski – tłumaczyła Lavi nadal brnąc przez zaspy – Nie mogłam się przebić moim portalem. Shiki i Yuki tak samo.

- Chyba coś się szykuje – zamyślił się Skot – I to coś grubego.

- Możliwe, ale nie myśl o tym – poradziła Szósta posyłając mu uśmiech – Obwiązałam was i siebie papierem pieczętującym na przedramionach, by ukryć nasze zdolności i wyciszyć wasz głód. Odtąd jesteśmy zwykłymi ludźmi. Korzystajmy z tego póki możemy.

- Zgoda – zawtórowali wszyscy chórem.

- Ach – przystanęła na chwilę Lavi, przypominając sobie ważny aspekt planu – Przypominam, że od dziś ja to Eliza, Amy to Sara, a ty Skot jesteś Jakubem.

- Spoko wodza – zapewniał Skot – zapamiętam.

- Może dla utrwalenia wołajmy na siebie tymi imionami – zaproponowała Amy – Myślę, że będzie nam łatwiej się z nimi oswoić w ten sposób.

- Dobra myśl – pochwaliła ją Lavi – No, to zaczynaj Saro.

- T…tak – osłupiała Amy, na dźwięk nowego imienia – Prowadź nas do babci Lizi.

- Lizi?! – Zdziwiła się Lavi – Ciekawy skrót. Nawet mi się podoba.

- Pasuje do ciebie – zaśmiał się Skot, a w odpowiedzi oberwał śnieżką w twarz – Hej!

- Coś ci nie pasuje? – Odgryzła się Lavi formując już kolejną kulę ze śniegu – Kubusiu?

- Ej, no bez takich – bronił się chłopak parując atak koleżanki, ale Amy zaatakowała go od tyłu, uderzając śnieżką w plecy – To nie fair! Dwie na jednego?!

- Bądź mężczyzną – wyśmiała go Amy – A może chcesz zostać bałwanem?

- Myślę, że miano Jakub Frost będzie do ciebie pasować jak ulał – zgodziła się Lavi trafiając chłopaka śnieżką w twarz – Ups?

- I tu przegięłaś – zaśmiał się złośliwie Skot, po czym ściął nogi dziewczyny tak, że ta wylądowała twarzą w zaspie – Jedna z głowy, została druga.

- Wyluzuj – prosiła w śmiechu Amy – Jesteśmy teraz rodzeństwem.

- Tym bardziej zasłużyłaś sobie na karę – oświadczył zziajany Skot powoli zbliżając się do Amy – Kpić tak ze starszego braciszka. Jak możecie…

Złapał Amy i zaciągnął ją do najbliższej zaspy. Dziewczyna leżała jak długa śmiejąc się z zabawy.

- Psychol z ciebie – rzuciła śniegiem w stronę Skota – Robić takie rzeczy swoim młodszym i słodkim siostrzyczkom.

- Same zaczęłyście tę bitwę – bronił się chłopak – Ale może zbierajmy się do babci. Wyczuwam coś nieprzyjemnego w pobliżu.

- Też poczułam taki prąd na plecach – przyznała cicho Lavi – Jakby ktoś nas obserwował.

Wstali z ziemi i się otrzepali ze śniegu, po czym przyspieszywszy tempo marszu ruszyli do domu Emmy. Staruszka czekała na dzieci z niecierpliwością, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, szybko je otworzyła.

- Nareszcie jesteście – odetchnęła z ulgą widząc trójkę dzieci w progu – Szybko wejdźcie do środka, bo widzę, że przemarzliście.

- Trochę – zgodziła się Lavi, mocując się z szalikiem zaplątanym na szyi – Ale mieliśmy fajny ubaw w drodze tutaj.

- Moja zwycięska bitwa na śnieżki – pochwalił się Skot zdejmując mokry płaszcz – Dawno nie miałem takiej zabawy.

- Cieszę się z waszego szczęścia, ale to nie jest odpowiednia pora na zabawę – pouczyła ich staruszka – Dziś z rana przybył do wioski ktoś ważny dla upiorów nocy. Wczoraj otoczyli linami całą wioskę i zmobilizowali straż. Nie zatrzymano was tylko dlatego, że uprzedziłam o waszym przybyciu.

- Dziękujemy – odpowiedzieli chórem przyjaciele siadając przy kominku. – Jak miło. Ciepło.

- Proszę was, tylko o jedno – zaczęła kobiecina usadawiając się w swoim fotelu – Nie wychodźcie po zmroku z domu. Pomimo tego, że prawo upiorów zabrania polowań na starców i dzieci poniżej trzynastego roku życia…

- Nie martw się o to babciu – uśmiechnęła się do staruszki Lavi – Postaramy się być grzecznymi dziećmi. Pozwól nam tylko nimi być.

- Jesteście dziećmi – zaśmiała się kobieta serdecznie – więc zachowujcie się jak one.

- Widzisz, nigdy nie miałem okazji bawić się z rówieśnikami jak równy z równym. – Wyjaśniał Skot, wpatrzony w płomień na palenisku kominka – Moja siła była zbyt duża i niechcący mogłem kogoś skrzywdzić. Zawsze trzymałem się na uboczu, bojąc się zbliżyć do kogokolwiek.

- To prawda – przyznała Lavi – Od zawsze siedział sam, dopóki mnie nie poznał.

- Ta, to Lavi była spoiwem pomiędzy mną a innymi ludźmi – zgodził się Skot – Teraz mam siły zwykłego trzynastolatka i chcę to wykorzystać do nadrobienia kilku rzeczy.

- Dobrze, już dobrze – uśmiechnęła się Emma – Ale zaczniecie to jutro. Teraz widzę, że jesteście zmęczeni podróżą. Naszykowałam już wasze pokoje, więc idźcie się położyć.

- Dobrze, babciu – powiedzieli wstając z podłogi – Miłych snów.

- Dobranoc, moje dzieci – pożegnała ich Emma, biorąc do ręki odłożoną wcześniej robótkę na drutach. – Śpijcie dobrze.

* * * * * *

  Minął tydzień od przybycia Lavi i jej przyjaciół do Emmy. Był późny ranek i cała trójka szalała na podwórzu z dziećmi z sąsiedztwa. Urządzili wielką bitwę na śnieżki, dzieląc się na dwie drużyny. Oczywiście przyjaciele się nie rozdzielają, dlatego dokooptowali do siebie jeszcze dwójkę innych dzieciaków. Wznieśli wysoki i gruby mur ze śniegu, który miał stanowić coś na wzór okopu.

- Dawaj Kuba i lep więcej amunicji – poinstruowała Skota Lavi, umacniając w tym czasie mury obronne – Musimy wygrać tę bitwę.

- Ma się rozumieć – zasalutował dziewczynie chłopak – Szeregowiec Frost, melduje wykonywanie polecenia, generale Lizi.

- Melduję, że pierwsza linia obrony została ukończona – zawołała oddalona o metr Amy – Co teraz, generale?

- Dobra robota kapitanie Saro – zaśmiała się Lavi, widząc zaczerwienione policzki Amy – Pomóżcie Kubie lepić śnieżki. Amunicja jest najważniejsza w tej walce.

- Ta jest – zasalutowała Amy i zaczęła wykonywać polecenie.

Kiedy wszystkie przygotowania były już ukończone, zaczęła się bitwa. Powstał istny front. Walka trwała dobre kilka godzin i została przerwana tylko dlatego, że zaczęło się ściemniać.

- Jutro o tej samej porze? – Spytał chłopak o rudych włosach z licznym wysypem piegów na twarzy – Może ulepimy wielkiego bałwana?

- Spoko – odpowiedział Skot, przybijając piątkę koledze – Do jutra.

W drodze powrotnej przyjaciele nawzajem obrzucali się jeszcze śnieżkami. Cała trójka rozpierzchła się pomiędzy drzewami, ukrywając tym samym przed lecącymi w ich kierunku pociskami. Amy ze Skotem postanowili zrobić małą zasadzkę na Lavi, szykując na nią atak z zaskoczenia. Usłyszeli zbliżające się kroki w skrzypiącym śniegu. Szybko wyskoczyli święcie przekonani, że to Lavi i bez zastanowienia rzucili swoje śnieżki.

- Co wy sobie wyobrażacie! – Usłyszeli męski zimny głos – Co to za zabawa, atakować przechodniów.

Skot z Amy powoli spojrzeli do góry i zamurowało ich oboje. Tuż przed nimi stał nie kto inny, a sam Adam. Sparaliżowani strachem nie potrafili wydobyć z siebie choćby jednego dźwięku. Na szczęście pojawiła się Lavi i skłoniwszy się przed Darkiem zrobiła skruszoną minę.

- Bardzo przepraszam za zachowanie mojego rodzeństwa – zaczęła słodkim głosikiem – Bawiliśmy się, a te śnieżki przeznaczone były dla mnie. Oni myśleli, że pan to ja i zaatakowali. Przepraszam w ich imieniu.

- Czy to prawda? – Spytał srogo Adam, mierząc wzrokiem całą trójkę.

- T...tak – wyjąkał Skot razem z Amy – Przepraszamy za nasze zachowanie.

- Pozwoli pan, że pomogę otrzepać śnieg z płaszcza – zaproponowała Lavi podchodząc do Adama – Naprawdę nam przykro.

- Nie szkodzi – zbył ją wampir – Sama cała oblepiona jesteś śniegiem. Wracajcie do domu.

- Dobrze – zgodziła się Lavi w szerokim uśmiechu, po czym chwyciła dłonie przyjaciół i pociągnęła ich za sobą – Przepraszamy i życzymy miłego wieczoru.

Adam odprowadził dzieci wzrokiem, które po przejściu kilkunastu kroków na nowo zaczęły rzucać w siebie śnieżkami. Coś wydało mu się nie tak w zachowaniu tej trójki. Poczuł pewną nostalgię spotykając te dzieci.

- Muszę się temu bliżej przyjrzeć – pomyślał ruszając w swoją stronę – Na pewno coś tu nie gra.

* * * * * *

- Było blisko - zajęczał Skot osuwając się o ścianę sieni domu Emmy. – Już myślałem, że nas rozpoznał.

- No, na szczęście Lavi pojawiła się w odpowiednim czasie i nas wybawiła – wtrąciła Amy – Matko i pomyśleć, że natkniemy się na Adama w ten sposób.

- Nic się nie stało – uspokajała ich Lavi – Musimy tylko uważać by się nie skaleczyć. Zapach krwi pozostał ten sam. Miałam trochę pietra, kiedy był tak blisko. Na szczęście, nie wyczuł kim jestem.

- Dziewczyno, twoje aktorstwo był perfekcyjne – pochwalił ją Skot – Mnie od razu odjęło mowę.

- To normalne – pocieszała go Szósta – Strach czasem paraliżuje.

- Dobra – Amy chwyciła ramiona swoich przyjaciół – Cieszmy się faktem, że nas nie rozpoznał i korzystajmy z reszty wolności jaka nam pozostała.

- Ta jest – zasalutowali jej dla żartu – Cieszmy się!

 * * * * * *
           
 Minęły trzy dni od natknięcia się na Adama w lesie. Od tego czasu go nie spotkali. Byli na polance w lesie z resztą dzieciaków z wioski i lepili zamek ze śniegu. Zabawa była przednia i po trzech godzinach ciężkiej pracy skończyli budowę.

- Super! – Krzyknęło kilkoro młodszych dzieciaków – Hej! Zawalczmy o to, kto będzie rządził tym zamkiem.

- To nie głupi pomysł – zgodził się Skot – Jest nas około dziesięciu, więc podzielmy się na dwie pięcioosobowe drużyny i stwórzmy front.

- Ekstra! – Zgodziła się reszta. – Walczymy pomiędzy drzewami.

- Dobra, ale żeby nie przeciągać zabawy – wtrąciła Lavi, patrząc na niebo – Każdy dostaje po pięć trafień. Jeżeli ktoś tyle razy oberwie śnieżką, schodzi z pola walki. Wygrywa ta drużyna, która w przeciągu godziny będzie miała większą ilość żołnierzy.

- Umowa stoi – przystał na zasady jeden z chłopaków, a za nim zrobiła to reszta – To do roboty.

- Tak – zaśmiała się Amy – Zaczynajmy.
Niestety tym razem drużyna Skota, Amy i Lavi przegrała. Do tego w trakcie zabawy Lavi zahaczyła nogą o wystający spod śniegu korzeń i zaryła w zaspie, kalecząc dłoń o ostre, zmarznięte kawałki lodu.

- Cholera – przeklęła w myślach – To najgorsze co mogło się stać.

Szybko zawinęła krwawiącą dłoń w chusteczkę. Postanowiła wrócić wcześniej do domu, nim się ściemni. Skot i Amy wystraszyli się tym wypadkiem i pożegnawszy się z kolegami ruszyli za Lavi.

- Lizi zaczekaj! – Krzyknęła za Lavi Amy – Idziemy z tobą.

- Dzięki wam – wzruszyła się Lavi – Sara. Jakub. Mam złe przeczucia, dlatego się pospieszmy.

- Dobra – zgodzili się przyjaciele – Do domu.

* * * * * *
         
   W tym samym czasie co dzieciaki budowały swój zamek, Adam postanowił wyjść na spacer. Miał zamiar poobserwować trochę bawiące się w lesie maluchy. Wskoczył na jedno z drzew i wypatrywał interesującej go trójki.

- Zbudowali zamek i teraz o niego walczą – komentował pod nosem wampir – Doprawdy, ta mała ma niezły zmysł stratega.

Dzieci przez godzinę rzucały w siebie śnieżkami, aż w pewnym momencie najmłodsza z trójki obserwowanych dzieci upadła na ostry lód. Jedna z jej dłoni zaczęła krwawić, lecz zręcznie zatamowała krwotok chustką. Plamy krwi zakopała w śniegu, zacierając tym ślady. Mała była na zawietrznej, dlatego nie poczuł jej zapachu.

- Dzielna mała – pomyślał widząc zachowanie dziecka – Normalnie dzieci w jej wieku płaczą, gdy widzą krew.

Po wszystkim dzieci rozeszły się do domów. Adam zaciekawiony zeskoczył z gałęzi i podszedł do miejsca wypadku Lavi. Do jego nozdrzy dotarł znajomy słodki zapach krwi.

- Ta krew – wyszeptał zdziwiony, a zarazem wściekły – I pomyśleć, że byli tuż pod moim nosem. Trzeba to jeszcze sprawdzić, ale głodu się nie oszuka.

* * * * * *
        
    Lavi ze Skotem i Amy dosłownie wpadli do domu Emmy, zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe.

- Co się wydarzyło? – Spytała wystraszona staruszka – Wróciliście tak wcześnie, a do tego w taki sposób wpadacie do domu.

- Lavi się skaleczyła – wydyszał Skot nadal leżąc na podłodze – Jeśli Adam zwęszy jej krew, to po nas.

- Mówisz o tym swoim bracie, przed którym uciekliście? – Dopytywała kobieta, pomagając wstać podłamanej Lavi – Chodź. Opatrzymy tę ranę.

Lavi posłusznie podreptała za Emmą do kuchni i usiadła przy stole. Staruszka przemyła ranę i zawinęła dłoń dziewczynki bandażem.

- Dziękuję – podziękowała Szósta zła na samą siebie za swoją nieuwagę – Wyleczyłabym się sama, ale zapieczętowałam swoje moce i nie mogę ich używać. Chyba, że zdejmę papier z pieczęcią i bransoletkę.

- Nie zadręczaj się, dziecko – pocieszała ją kobiecina, kładąc swą dłoń na jej – Każdemu się zdarza przewrócić i zranić.

- Wiem to, ale tym wypadkiem mogłam zaprzepaścić naszą wolność – panikowała Lavi. W ciele dziewięciolatki jej nerwy wyglądały dość komicznie. W końcu usiadła i zaczęła bawić się jednym z warkoczyków uplecionego z jej brązowych włosów. – Boję się, że wszystko zepsułam.

- Nawet tak nie mów! – Krzyknęła wytrącona z równowagi Amy, której blond włosy po zdjęciu czapki mocno się naelektryzowały – To dzięki tobie mogliśmy spędzić ponad miesiąc poza kontrolą Adama. Gdyby nie ty, to złapałby nas już kilka dni temu. To, że się wywróciłaś i skaleczyłaś, mogło przytrafić się mi lub Skotowi. Nie zadręczaj się tym.

- Posłuchaj Amy – poradził Skot – Nikt nie ma do ciebie żadnych pretensji. Co się stało, to się nie odstanie.

- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – dorzuciła Emma – Twoi przyjaciele nie mają ci nic do zarzucenia, więc nie płacz.

- Wszystko już gra? – Spytała Amy podchodząc do Lavi i ją przytulając – Nie złość się już na siebie. Sama mówiłaś, że to nieuniknione by go spotkać. Zmierzymy się z tym wspólnie.

- Dzięki – westchnęła Lavi odwzajemniając uścisk przyjaciółki – Po prostu nie chcę, by to się tak skończyło.

- Wiemy to – uśmiechnął się Skot – Jakoś sobie poradzimy. Będzie ciężko, bo kary Adama nie należą do lekkich, ale damy radę.

- Tak – odpowiedziały wspólnie dziewczyny – Damy radę.

- To skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy – zaśmiał się Skot – To idę narąbać trochę drzewa do kominka.
 
- Może ci pomóc? – Zaproponowała Lavi – Służę towarzystwem i dobrą gadką.

- Spoko – zgodził się chłopak – Ale Amy zostaje i pomaga Emmie przy kolacji. Ty i tak nie utrzymasz noża w ręku.

Lavi spojrzała błagalnym wzrokiem na Amy, która się tylko uśmiechnęła i pchnęła ją w stronę drzwi na podwórze.

- Tylko załóż kurtkę – poleciła przyjaciółce – I nie siedź zbyt długo na tym mrozie.

- Yhm – mruknęła Lavi znikając za drzwiami.
           
 Skot wyjął siekierę z szopy i powoli zaczął rąbać co większe klocki drzewa. Lavi w tym czasie runęła na jedną z pobliskich zasp i wbiła swój wzrok w gwieździste niebo.

- Oszalałaś! – Wrzasnął na nią Skot – Shiki mnie zabije, jeśli się przeziębisz, a i tak nie mam z nim dobrych stosunków.

- Wyluzuj, przecież go tu nie ma, a bariera nie pozwoli mu się tu zjawić – odparła spokojna już Lavi – Hej, myślisz, że Adam bardzo się wściekł na nas?

- Myślę, że bardzo to mało powiedziane – westchnął Skot uderzając ostrzem siekiery w drewno rozłupując je na dwie części – Przez chwile czułem jego gniew i wierz mi, emanowała z niego aura mordu.

- Coś mi się zdaje, że będziemy musieli stąd zwiewać – wypowiedziała swoje myśli na głos dziewczyna – Mogę zabrać was z powrotem do Shikiego, ale portal aktywuje się tylko poza barierą. Będziemy musieli uciec poza granice wioski i zostawić Emmę samą.

- Tak prawdę mówiąc to wolałbym tu zostać – rzucił Skot na chwilę się zamyślając – Pierwszy raz poczułem się… jak na to mówią ludzie… hm… kochany? Nie mówię, że moja rodzina jest zła, ale to uczucie jest inne.

- Rozumiem – zaśmiała się Lavi, robiąc aniołka na śniegu, lecz nagle umilkła leżąc z rozłożonymi na boki rękami – Długo nad tym myślałam, ale chciałabym odwiedzić jutro pewne miejsce.

- Jakie? – Dopytywał się Skot z ciekawością – Powiedz.

- Prawdę mówiąc, to chciałabym pójść tam sama – ciągnęła dziewczyna nie zwracając uwagi na pytania chłopaka – Ale pewnie mnie nie puścicie. Shiki też zabronił mi tam iść samej.

- Lavi? Gdzie chcesz pójść? – Skot podszedł do dziewczyny, teraz wyglądającej jak dziewięciolatka, i podając jej dłoń pociągnął do góry stawiając ją na nogi – Masz rację, że cię nie puszczę samej, nawet jeśli nie zdradzisz miejsca i celu podróży.

- To nie tak, że nie chcę nic powiedzieć – posmutniała Lavi – Ale ciężko mi o tym mówić.

- Nie zmuszaj się – uspokoił ją Skot – Jutro się dowiem, gdy zobaczę to miejsce.

- Dzięki, że nie wnikasz – podziękowała, po czym odeszła w stronę wejścia do domu – Jutro wszystko wam opowiem.

Lavi nie zeszła na kolację, tylko pod pretekstem zmęczenia została w swojej sypialni. Przez większość nocy myślała nad przeszłością, zbierając przy tym siły do zwierzeń.
 

4 komentarze:

  1. Twój styl pisania, jest taki inny od mojego, że się zastanawiam, czy mój czasem nie jest gorszy ^^.
    No rozdział jest w porządku, czekam na akcje z Adamem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swój własny styl pisania i nie można ich ze sobą porównywać. Twój styl mi się podoba, dlatego nie masz się czym martwić :)

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Pisz dalej, proszę, Isia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    och bardzi boję się tego spotkania z Adamem, co zrobi... o mało się nie wydało, ale teraz już wie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń