Ok. Postanowiłam kontynuować wrzucanie tego opka. Dzięki Yukiko za motywację :)
Ostatnie chwile wolności
Było późne popołudnie, kiedy trójka
przyjaciół przedzierała się przez leśne zarośla. Dygotali z zimna, a każdy
oddech pozostawiał po sobie ślad w postaci mgiełki.
-
Powiedz Lavi, dlaczego musimy iść ten kawał drogi przez las? – Spytał Skot
zziajanym głosem – Te małe ciała utrudniają marsz. Nie miałem pojęcia, że
zwykli ludzie mają tak słabą kondycję.
-
Nie narzekaj, bo nie jest tak źle – rzuciła przez plecy Lavi – To ja mam tu
najkrótsze nogi, a poza tym chata Emmy jest parę metrów stąd.
-
Ale czemu nie mogliśmy skorzystać z portalu? – Dopytywała Amy chuchając w
dłonie – Jest tak zimno. Już dawno nie odczuwałam chłodu i powiem szczerze, że
nie tęskniłam za tym uczuciem.
-
Nie wiem czemu, ale przez jedną noc ustawili bariery naokoło wioski –
tłumaczyła Lavi nadal brnąc przez zaspy – Nie mogłam się przebić moim portalem.
Shiki i Yuki tak samo.
-
Chyba coś się szykuje – zamyślił się Skot – I to coś grubego.
-
Możliwe, ale nie myśl o tym – poradziła Szósta posyłając mu uśmiech –
Obwiązałam was i siebie papierem pieczętującym na przedramionach, by ukryć
nasze zdolności i wyciszyć wasz głód. Odtąd jesteśmy zwykłymi ludźmi. Korzystajmy
z tego póki możemy.
-
Zgoda – zawtórowali wszyscy chórem.
-
Ach – przystanęła na chwilę Lavi, przypominając sobie ważny aspekt planu –
Przypominam, że od dziś ja to Eliza, Amy to Sara, a ty Skot jesteś Jakubem.
-
Spoko wodza – zapewniał Skot – zapamiętam.
-
Może dla utrwalenia wołajmy na siebie tymi imionami – zaproponowała Amy –
Myślę, że będzie nam łatwiej się z nimi oswoić w ten sposób.
-
Dobra myśl – pochwaliła ją Lavi – No, to zaczynaj Saro.
-
T…tak – osłupiała Amy, na dźwięk nowego imienia – Prowadź nas do babci Lizi.
-
Lizi?! – Zdziwiła się Lavi – Ciekawy skrót. Nawet mi się podoba.
-
Pasuje do ciebie – zaśmiał się Skot, a w odpowiedzi oberwał śnieżką w twarz –
Hej!
-
Coś ci nie pasuje? – Odgryzła się Lavi formując już kolejną kulę ze śniegu –
Kubusiu?
-
Ej, no bez takich – bronił się chłopak parując atak koleżanki, ale Amy
zaatakowała go od tyłu, uderzając śnieżką w plecy – To nie fair! Dwie na
jednego?!
-
Bądź mężczyzną – wyśmiała go Amy – A może chcesz zostać bałwanem?
-
Myślę, że miano Jakub Frost będzie do ciebie pasować jak ulał – zgodziła się
Lavi trafiając chłopaka śnieżką w twarz – Ups?
-
I tu przegięłaś – zaśmiał się złośliwie Skot, po czym ściął nogi dziewczyny
tak, że ta wylądowała twarzą w zaspie – Jedna z głowy, została druga.
-
Wyluzuj – prosiła w śmiechu Amy – Jesteśmy teraz rodzeństwem.
-
Tym bardziej zasłużyłaś sobie na karę – oświadczył zziajany Skot powoli
zbliżając się do Amy – Kpić tak ze starszego braciszka. Jak możecie…
Złapał
Amy i zaciągnął ją do najbliższej zaspy. Dziewczyna leżała jak długa śmiejąc
się z zabawy.
-
Psychol z ciebie – rzuciła śniegiem w stronę Skota – Robić takie rzeczy swoim
młodszym i słodkim siostrzyczkom.
-
Same zaczęłyście tę bitwę – bronił się chłopak – Ale może zbierajmy się do
babci. Wyczuwam coś nieprzyjemnego w pobliżu.
-
Też poczułam taki prąd na plecach – przyznała cicho Lavi – Jakby ktoś nas
obserwował.
Wstali
z ziemi i się otrzepali ze śniegu, po czym przyspieszywszy tempo marszu ruszyli
do domu Emmy. Staruszka czekała na dzieci z
niecierpliwością, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, szybko je otworzyła.
-
Nareszcie jesteście – odetchnęła z ulgą widząc trójkę dzieci w progu – Szybko
wejdźcie do środka, bo widzę, że przemarzliście.
-
Trochę – zgodziła się Lavi, mocując się z szalikiem zaplątanym na szyi – Ale
mieliśmy fajny ubaw w drodze tutaj.
-
Moja zwycięska bitwa na śnieżki – pochwalił się Skot zdejmując mokry płaszcz –
Dawno nie miałem takiej zabawy.
-
Cieszę się z waszego szczęścia, ale to nie jest odpowiednia pora na zabawę –
pouczyła ich staruszka – Dziś z rana przybył do wioski ktoś ważny dla upiorów
nocy. Wczoraj otoczyli linami całą wioskę i zmobilizowali straż. Nie zatrzymano
was tylko dlatego, że uprzedziłam o waszym przybyciu.
-
Dziękujemy – odpowiedzieli chórem przyjaciele siadając przy kominku. – Jak
miło. Ciepło.
-
Proszę was, tylko o jedno – zaczęła kobiecina usadawiając się w swoim fotelu –
Nie wychodźcie po zmroku z domu. Pomimo tego, że prawo upiorów zabrania polowań
na starców i dzieci poniżej trzynastego roku życia…
-
Nie martw się o to babciu – uśmiechnęła się do staruszki Lavi – Postaramy się
być grzecznymi dziećmi. Pozwól nam tylko nimi być.
-
Jesteście dziećmi – zaśmiała się kobieta serdecznie – więc zachowujcie się jak
one.
-
Widzisz, nigdy nie miałem okazji bawić się z rówieśnikami jak równy z równym. –
Wyjaśniał Skot, wpatrzony w płomień na palenisku kominka – Moja siła była zbyt
duża i niechcący mogłem kogoś skrzywdzić. Zawsze trzymałem się na uboczu, bojąc
się zbliżyć do kogokolwiek.
-
To prawda – przyznała Lavi – Od zawsze siedział sam, dopóki mnie nie poznał.
-
Ta, to Lavi była spoiwem pomiędzy mną a innymi ludźmi – zgodził się Skot –
Teraz mam siły zwykłego trzynastolatka i chcę to wykorzystać do nadrobienia
kilku rzeczy.
-
Dobrze, już dobrze – uśmiechnęła się Emma – Ale zaczniecie to jutro. Teraz widzę,
że jesteście zmęczeni podróżą. Naszykowałam już wasze pokoje, więc idźcie się
położyć.
-
Dobrze, babciu – powiedzieli wstając z podłogi – Miłych snów.
-
Dobranoc, moje dzieci – pożegnała ich Emma, biorąc do ręki odłożoną wcześniej
robótkę na drutach. – Śpijcie dobrze.
* * * * * *
Minął tydzień od przybycia Lavi i
jej przyjaciół do Emmy. Był późny ranek i cała trójka szalała na podwórzu z
dziećmi z sąsiedztwa. Urządzili wielką bitwę na śnieżki, dzieląc się na dwie
drużyny. Oczywiście przyjaciele się nie rozdzielają, dlatego dokooptowali do
siebie jeszcze dwójkę innych dzieciaków. Wznieśli wysoki i gruby mur ze śniegu,
który miał stanowić coś na wzór okopu.
-
Dawaj Kuba i lep więcej amunicji – poinstruowała Skota Lavi, umacniając w tym
czasie mury obronne – Musimy wygrać tę bitwę.
-
Ma się rozumieć – zasalutował dziewczynie chłopak – Szeregowiec Frost, melduje
wykonywanie polecenia, generale Lizi.
-
Melduję, że pierwsza linia obrony została ukończona – zawołała oddalona o metr
Amy – Co teraz, generale?
-
Dobra robota kapitanie Saro – zaśmiała się Lavi, widząc zaczerwienione policzki
Amy – Pomóżcie Kubie lepić śnieżki. Amunicja jest najważniejsza w tej walce.
-
Ta jest – zasalutowała Amy i zaczęła wykonywać polecenie.
Kiedy
wszystkie przygotowania były już ukończone, zaczęła się bitwa. Powstał istny
front. Walka trwała dobre kilka godzin i została przerwana tylko dlatego, że
zaczęło się ściemniać.
-
Jutro o tej samej porze? – Spytał chłopak o rudych włosach z licznym wysypem
piegów na twarzy – Może ulepimy wielkiego bałwana?
-
Spoko – odpowiedział Skot, przybijając piątkę koledze – Do jutra.
W
drodze powrotnej przyjaciele nawzajem obrzucali się jeszcze śnieżkami. Cała
trójka rozpierzchła się pomiędzy drzewami, ukrywając tym samym przed lecącymi w
ich kierunku pociskami. Amy ze Skotem postanowili zrobić małą zasadzkę na Lavi,
szykując na nią atak z zaskoczenia. Usłyszeli zbliżające się kroki w
skrzypiącym śniegu. Szybko wyskoczyli święcie przekonani, że to Lavi i bez zastanowienia
rzucili swoje śnieżki.
-
Co wy sobie wyobrażacie! – Usłyszeli męski zimny głos – Co to za zabawa,
atakować przechodniów.
Skot
z Amy powoli spojrzeli do góry i zamurowało ich oboje. Tuż przed nimi stał nie
kto inny, a sam Adam. Sparaliżowani strachem nie potrafili wydobyć z siebie
choćby jednego dźwięku. Na szczęście pojawiła się Lavi i skłoniwszy się przed
Darkiem zrobiła skruszoną minę.
-
Bardzo przepraszam za zachowanie mojego rodzeństwa – zaczęła słodkim głosikiem –
Bawiliśmy się, a te śnieżki przeznaczone były dla mnie. Oni myśleli, że pan to
ja i zaatakowali. Przepraszam w ich imieniu.
-
Czy to prawda? – Spytał srogo Adam, mierząc wzrokiem całą trójkę.
-
T...tak – wyjąkał Skot razem z Amy – Przepraszamy za nasze zachowanie.
-
Pozwoli pan, że pomogę otrzepać śnieg z płaszcza – zaproponowała Lavi
podchodząc do Adama – Naprawdę nam przykro.
-
Nie szkodzi – zbył ją wampir – Sama cała oblepiona jesteś śniegiem. Wracajcie
do domu.
-
Dobrze – zgodziła się Lavi w szerokim uśmiechu, po czym chwyciła dłonie
przyjaciół i pociągnęła ich za sobą – Przepraszamy i życzymy miłego wieczoru.
Adam
odprowadził dzieci wzrokiem, które po przejściu kilkunastu kroków na nowo
zaczęły rzucać w siebie śnieżkami. Coś wydało mu się nie tak w zachowaniu tej
trójki. Poczuł pewną nostalgię spotykając te dzieci.
-
Muszę się temu bliżej przyjrzeć –
pomyślał ruszając w swoją stronę – Na
pewno coś tu nie gra.
* * * * * *
- Było
blisko -
zajęczał Skot osuwając się o ścianę sieni domu Emmy. – Już myślałem, że nas
rozpoznał.
-
No, na szczęście Lavi pojawiła się w odpowiednim czasie i nas wybawiła –
wtrąciła Amy – Matko i pomyśleć, że natkniemy się na Adama w ten sposób.
-
Nic się nie stało – uspokajała ich Lavi – Musimy tylko uważać by się nie
skaleczyć. Zapach krwi pozostał ten sam. Miałam trochę pietra, kiedy był tak
blisko. Na szczęście, nie wyczuł kim jestem.
-
Dziewczyno, twoje aktorstwo był perfekcyjne – pochwalił ją Skot – Mnie od razu
odjęło mowę.
-
To normalne – pocieszała go Szósta – Strach czasem paraliżuje.
-
Dobra – Amy chwyciła ramiona swoich przyjaciół – Cieszmy się faktem, że nas nie
rozpoznał i korzystajmy z reszty wolności jaka nam pozostała.
-
Ta jest – zasalutowali jej dla żartu – Cieszmy się!
*
*
*
*
*
*
Minęły trzy dni od natknięcia się na
Adama w lesie. Od tego czasu go nie spotkali. Byli na polance w lesie z resztą
dzieciaków z wioski i lepili zamek ze śniegu. Zabawa była przednia i po trzech
godzinach ciężkiej pracy skończyli budowę.
-
Super! – Krzyknęło kilkoro młodszych dzieciaków – Hej! Zawalczmy o to, kto
będzie rządził tym zamkiem.
-
To nie głupi pomysł – zgodził się Skot – Jest nas około dziesięciu, więc
podzielmy się na dwie pięcioosobowe drużyny i stwórzmy front.
-
Ekstra! – Zgodziła się reszta. – Walczymy pomiędzy drzewami.
-
Dobra, ale żeby nie przeciągać zabawy – wtrąciła Lavi, patrząc na niebo – Każdy
dostaje po pięć trafień. Jeżeli ktoś tyle razy oberwie śnieżką, schodzi z pola
walki. Wygrywa ta drużyna, która w przeciągu godziny będzie miała większą ilość
żołnierzy.
-
Umowa stoi – przystał na zasady jeden z chłopaków, a za nim zrobiła to reszta –
To do roboty.
-
Tak – zaśmiała się Amy – Zaczynajmy.
Niestety
tym razem drużyna Skota, Amy i Lavi przegrała. Do tego w trakcie zabawy Lavi
zahaczyła nogą o wystający spod śniegu korzeń i zaryła w zaspie, kalecząc dłoń
o ostre, zmarznięte kawałki lodu.
-
Cholera – przeklęła w myślach – To najgorsze co mogło się stać.
Szybko
zawinęła krwawiącą dłoń w chusteczkę. Postanowiła wrócić wcześniej do domu, nim
się ściemni. Skot i Amy wystraszyli się tym wypadkiem i pożegnawszy się z
kolegami ruszyli za Lavi.
-
Lizi zaczekaj! – Krzyknęła za Lavi Amy – Idziemy z tobą.
-
Dzięki wam – wzruszyła się Lavi – Sara. Jakub. Mam złe przeczucia, dlatego się
pospieszmy.
-
Dobra – zgodzili się przyjaciele – Do domu.
* * * * * *
W tym samym czasie co dzieciaki
budowały swój zamek, Adam postanowił wyjść na spacer. Miał zamiar poobserwować
trochę bawiące się w lesie maluchy. Wskoczył na jedno z drzew i wypatrywał
interesującej go trójki.
-
Zbudowali zamek i teraz o niego walczą – komentował pod nosem wampir –
Doprawdy, ta mała ma niezły zmysł stratega.
Dzieci
przez godzinę rzucały w siebie śnieżkami, aż w pewnym momencie najmłodsza
z trójki obserwowanych dzieci upadła na ostry lód. Jedna z jej dłoni
zaczęła krwawić, lecz zręcznie zatamowała krwotok chustką. Plamy krwi zakopała
w śniegu, zacierając tym ślady. Mała była na zawietrznej, dlatego nie poczuł
jej zapachu.
-
Dzielna mała – pomyślał widząc
zachowanie dziecka – Normalnie dzieci w
jej wieku płaczą, gdy widzą krew.
Po
wszystkim dzieci rozeszły się do domów. Adam zaciekawiony zeskoczył z gałęzi
i podszedł do miejsca wypadku Lavi. Do jego nozdrzy dotarł znajomy słodki
zapach krwi.
-
Ta krew – wyszeptał zdziwiony, a zarazem wściekły – I pomyśleć, że byli tuż pod
moim nosem. Trzeba to jeszcze sprawdzić, ale głodu się nie oszuka.
* * * * * *
Lavi ze Skotem i Amy dosłownie
wpadli do domu Emmy, zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe.
-
Co się wydarzyło? – Spytała wystraszona staruszka – Wróciliście tak wcześnie, a
do tego w taki sposób wpadacie do domu.
-
Lavi się skaleczyła – wydyszał Skot nadal leżąc na podłodze – Jeśli Adam zwęszy
jej krew, to po nas.
-
Mówisz o tym swoim bracie, przed którym uciekliście? – Dopytywała kobieta,
pomagając wstać podłamanej Lavi – Chodź. Opatrzymy tę ranę.
Lavi
posłusznie podreptała za Emmą do kuchni i usiadła przy stole. Staruszka
przemyła ranę i zawinęła dłoń dziewczynki bandażem.
-
Dziękuję – podziękowała Szósta zła na samą siebie za swoją nieuwagę –
Wyleczyłabym się sama, ale zapieczętowałam swoje moce i nie mogę ich używać.
Chyba, że zdejmę papier z pieczęcią i bransoletkę.
-
Nie zadręczaj się, dziecko – pocieszała ją kobiecina, kładąc swą dłoń na jej –
Każdemu się zdarza przewrócić i zranić.
-
Wiem to, ale tym wypadkiem mogłam zaprzepaścić naszą wolność – panikowała Lavi.
W ciele dziewięciolatki jej nerwy wyglądały dość komicznie. W końcu
usiadła i zaczęła bawić się jednym z warkoczyków uplecionego z jej brązowych
włosów. – Boję się, że wszystko zepsułam.
-
Nawet tak nie mów! – Krzyknęła wytrącona z równowagi Amy, której blond włosy po
zdjęciu czapki mocno się naelektryzowały – To dzięki tobie mogliśmy spędzić
ponad miesiąc poza kontrolą Adama. Gdyby nie ty, to złapałby nas już kilka dni
temu. To, że się wywróciłaś i skaleczyłaś, mogło przytrafić się mi lub
Skotowi. Nie zadręczaj się tym.
-
Posłuchaj Amy – poradził Skot – Nikt nie ma do ciebie żadnych pretensji. Co się
stało, to się nie odstanie.
-
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – dorzuciła Emma – Twoi przyjaciele nie
mają ci nic do zarzucenia, więc nie płacz.
-
Wszystko już gra? – Spytała Amy podchodząc do Lavi i ją przytulając – Nie złość
się już na siebie. Sama mówiłaś, że to nieuniknione by go spotkać. Zmierzymy
się z tym wspólnie.
-
Dzięki – westchnęła Lavi odwzajemniając uścisk przyjaciółki – Po prostu nie
chcę, by to się tak skończyło.
-
Wiemy to – uśmiechnął się Skot – Jakoś sobie poradzimy. Będzie ciężko, bo kary
Adama nie należą do lekkich, ale damy radę.
-
Tak – odpowiedziały wspólnie dziewczyny – Damy radę.
-
To skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy – zaśmiał się Skot – To idę narąbać
trochę drzewa do kominka.
-
Może ci pomóc? – Zaproponowała Lavi – Służę towarzystwem i dobrą gadką.
-
Spoko – zgodził się chłopak – Ale Amy zostaje i pomaga Emmie przy kolacji. Ty i
tak nie utrzymasz noża w ręku.
Lavi
spojrzała błagalnym wzrokiem na Amy, która się tylko uśmiechnęła i pchnęła ją w
stronę drzwi na podwórze.
-
Tylko załóż kurtkę – poleciła przyjaciółce – I nie siedź zbyt długo na tym
mrozie.
-
Yhm – mruknęła Lavi znikając za drzwiami.
Skot wyjął siekierę z szopy i powoli
zaczął rąbać co większe klocki drzewa. Lavi w tym czasie runęła na jedną z
pobliskich zasp i wbiła swój wzrok w gwieździste niebo.
-
Oszalałaś! – Wrzasnął na nią Skot – Shiki mnie zabije, jeśli się przeziębisz, a
i tak nie mam z nim dobrych stosunków.
-
Wyluzuj, przecież go tu nie ma, a bariera nie pozwoli mu się tu zjawić –
odparła spokojna już Lavi – Hej, myślisz, że Adam bardzo się wściekł na nas?
-
Myślę, że bardzo to mało powiedziane – westchnął Skot uderzając ostrzem
siekiery w drewno rozłupując je na dwie części – Przez chwile czułem jego
gniew i wierz mi, emanowała z niego aura mordu.
-
Coś mi się zdaje, że będziemy musieli stąd zwiewać – wypowiedziała swoje myśli
na głos dziewczyna – Mogę zabrać was z powrotem do Shikiego, ale portal
aktywuje się tylko poza barierą. Będziemy musieli uciec poza granice wioski i
zostawić Emmę samą.
-
Tak prawdę mówiąc to wolałbym tu zostać – rzucił Skot na chwilę się zamyślając
– Pierwszy raz poczułem się… jak na to mówią ludzie… hm… kochany? Nie mówię, że
moja rodzina jest zła, ale to uczucie jest inne.
-
Rozumiem – zaśmiała się Lavi, robiąc aniołka na śniegu, lecz nagle umilkła
leżąc z rozłożonymi na boki rękami – Długo nad tym myślałam, ale
chciałabym odwiedzić jutro pewne miejsce.
-
Jakie? – Dopytywał się Skot z ciekawością – Powiedz.
-
Prawdę mówiąc, to chciałabym pójść tam sama – ciągnęła dziewczyna nie zwracając
uwagi na pytania chłopaka – Ale pewnie mnie nie puścicie. Shiki też zabronił mi
tam iść samej.
-
Lavi? Gdzie chcesz pójść? – Skot podszedł do dziewczyny, teraz wyglądającej jak
dziewięciolatka, i podając jej dłoń pociągnął do góry stawiając ją na nogi –
Masz rację, że cię nie puszczę samej, nawet jeśli nie zdradzisz miejsca i celu
podróży.
-
To nie tak, że nie chcę nic powiedzieć – posmutniała Lavi – Ale ciężko mi o tym
mówić.
-
Nie zmuszaj się – uspokoił ją Skot – Jutro się dowiem, gdy zobaczę to miejsce.
-
Dzięki, że nie wnikasz – podziękowała, po czym odeszła w stronę wejścia do domu
– Jutro wszystko wam opowiem.
Lavi
nie zeszła na kolację, tylko pod pretekstem zmęczenia została w swojej
sypialni. Przez większość nocy myślała nad przeszłością, zbierając przy tym
siły do zwierzeń.
Twój styl pisania, jest taki inny od mojego, że się zastanawiam, czy mój czasem nie jest gorszy ^^.
OdpowiedzUsuńNo rozdział jest w porządku, czekam na akcje z Adamem ^^
Każdy ma swój własny styl pisania i nie można ich ze sobą porównywać. Twój styl mi się podoba, dlatego nie masz się czym martwić :)
UsuńŚwietny rozdział. Pisz dalej, proszę, Isia.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch bardzi boję się tego spotkania z Adamem, co zrobi... o mało się nie wydało, ale teraz już wie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia