Kolejny rozdział Lavi ^^ Dziękuję za komentarze. Zmotywowały mnie do dokończenia rozdziału. Martwiłam się trochę, że nikt nie czyta moich opek, bo rzadko kto tu zagląda i w równym stopniu komentuje :( Trochę odetchnęłam dzięki ostatnim komentarzom, dlatego jeszcze raz dziękuję.
Pozdrawiam i zapraszam do lektury.
Chaos I
Otworzył swoje czerwone oczy i zobaczył
ciemność. Przepadał za mrokiem, ale w takiej sytuacji nie był on wskazany. Nie
wiedział gdzie jest i czuł się dziwnie słaby. Coś było nie tak i to go
martwiło. Ledwie mógł wykonać jakikolwiek ruch, co go irytowało i frustrowało.
- Uwiązano mnie jak psa na smyczy –
warknął próbując walczyć z bezsilnością – Cholera!
- Obudziłeś się – usłyszał głos Kronosa,
a po chwili zobaczył utkwione w niego złote ślepia – Drogi Shiki, tylko Lavi
wie, jak cenny jesteś. Drakun nie docenia twojej siły.
- Czego chcesz! – Łypnął na ojca Lavi
wściekłym spojrzeniem. – Zapieczętowałeś mnie.
- Tak, zrobiłem to – przyznał
pstryknięciem palców zapalając pochodnie na ścianach. Dopiero teraz czarnowłosy
dostrzegł w jak żałosnej sytuacji się znalazł. Wisiał nad pieczętującym
kręgiem, uwięziony w niewidzialnym więzieniu. Dodatkowo jego ciało pokrywały
demoniczne znaki, które na zapas blokowały jego moce. – Znam twój potencjał i
dobrze wiem na co cię stać. Jesteś zbyt cennym nabytkiem bym ot tak pozwolił ci
normalnie funkcjonować.
- Pozwól, że powtórzę pytanie –
westchnął ciężko próbując uspokoić nerwy – Czego chcesz?
- Twojej siły – odpowiedział twardo –
Jeśli obiecasz, że staniesz po mojej stronie, wówczas cię uwolnię. Jesteś
poważnym przeciwnikiem i mógłbyś sprawić mi wiele problemów jako wróg.
- Mam rozumieć, że pieczętując moją
osobę, eliminujesz przyszłe zagrożenie – sarknął walcząc z siłą pieczęci –
Jestem po stronie Lavi, nikogo więcej.
- Rozumiem – podszedł do Shikiego i
pogłaskał jego policzek – Zostawię pieczęć byś mógł przemyśleć co nieco
chłopcze. Myślę, że unieruchomienie twojego ciała nie jest już konieczne.
Jednak przed uwolnieniem zabezpieczę się tak na zapas.
Błękitny płomień owinął się wokół
nadgarstków czarnowłosego, pozostawiając na nich niebieskie nitki. Może
wyglądały niepozornie, ale nasączone były potężną magią.
- Dzięki temu będę miał gwarancję, że
mnie nie zaatakujesz, jak również moich sług – oświadczył zwalniając blokadę
ciała z Shikiego – Każdą wrogość zapłacisz wyssaniem energii i aresztem w
pokoju.
- Traktujesz mnie jak małolata –
zauważył stając na nogach – Mam świadomość, że jestem dla ciebie pisklakiem,
ale rzeczywistość jest inna.
- Jesteś repliką dziadka – stwierdził w
śmiechu – i pomyśleć, że twoja matka bała się, że wdasz się w ojca.
- Nie znałem rodziców, więc nie jestem w
temacie – mruknął wpatrując się w swoje nadgarstki – Dotychczas żyłem w
kłamstwie, gardząc twoim bratem.
- A mną gardzisz? – Spytał z ciekawości.
– A może nienawidzisz?
- Nie wiem – jego czerwone oczy odbijały
światło pochodni – Na to potrzeba czasu. Nie wyrabiam zdania jedynie po
pierwszym wrażeniem, które z reguły bywa błędne.
- Lubię cię za twoją szczerość –
zmierzwił mu włosy jak małemu chłopcu – Nic dziwnego, że Lavi tak do ciebie
lgnie.
- Oszczędź sobie – prychnął poprawiając
włosy. Nikt go tak nie traktował odkąd trafił do smoczego wymiaru. – Nic o niej
nie wiesz, a zwiesz się jej ojcem.
- Czyżby przemawiała przez ciebie
zazdrość? – Zadrwił Kronos mrużąc groźnie oczy. – Może i nie wiem zbyt wiele o
Lavi, ale to ja jestem jej ojcem. Zapamiętaj to sobie.
Weszli do sporej garderoby. Kronos
pstryknął palcami, a na przedramieniu Shikiego zawisło ubranie. Biała koszula i
granatowe spodnie.
- Załóż to – polecił tonem nie
podlegającemu podważenia – lecz najpierw weź kąpiel i zmyj z siebie zapach
ludzkiego świata.
- Niby czemu mam cię słuchać? – Nie
zamierzał spełniać polecenia. – Zgodziłem się na układ, jednak nie będę twoim
psem.
- Nie jesteś psem – zmierzył
czarnowłosego przenikliwym wzrokiem, a następnie jednym uderzeniem mocy powalił
go na podłogę, sprawiając przy tym niewyobrażalny ból – Ty Shiki jesteś moim
więźniem i będziesz robił co ci rozkażę, inaczej zakosztujesz większego
cierpienia z mojej ręki.
- Tak? – Pomimo trawiącego jego wnętrze
bólu nie omieszkał zadrwić. – To dawaj.
- Jak sobie życzysz chłopcze – na twarzy
Kronosa pojawił się uśmiech, ale nie taki zwyczajny. To był szczery uśmiech. –
Przestanę dopiero wtedy, gdy zaczniesz krzyczeć. Myślę, że nastąpi to niebawem.
Walczył dzielnie z bólem dość długo.
Niestety w pewnym momencie ten go przewyższył, doprowadzając do kapitulacji.
Przegrał wypełniając pomieszczenie krzykiem niemal konając z doświadczonego
cierpienia. Ojciec Lavi potrafił zadawać cierpienie na różne sposoby nie
uśmiercając ofiary. Shiki był tego dobrym przykładem. Jeśli teraz by ktoś
zobaczył w jakim znajdował się stanie, nigdy by nie wziął go za siejącego
strach Ponurego Żniwiarza.
- Zaimponowałeś mi wytrzymując tak długo
– Kronos pozbawił płytko oddychającego mężczyznę przytomności, po czym
przeniósł go do komnaty Butterfly’a. Chłopak zląkł się widząc jego opłakany
stan. – Zajmij się nim i ubierz go w te rzeczy.
- On nie lubi jasnych barw – odparł Butterfly
zaniepokojonym głosem – Przypominają mu czasy, gdy żył jeszcze wśród ludzi.
- To dobrze – Kronos przyglądał się
nieprzytomnemu mężczyźnie. Czarne włosy zmieniały kolor na jasny blond, a twarz
nieco złagodniała. – Pozbawiony mocy nie może ukrywać ludzkiej postaci. Tak jak
ty.
- Możliwe – westchnął Butterfly
odgarniając z oczu, które były błękitne brązowe kosmyki włosów – Bawi cię to?
- Nie bardzo – podszedł do długowłosego
i spojrzał mu w oczy – teraz wyglądasz jak matka.
- Nienawidziła mnie – sapnął chłopak na
pozór spokojnie – Jestem owocem gwałtu i dobrze to wiesz.
- Tak, bo sam go zaaranżowałem –
odpowiedział mu łagodnie – Jesteś owocem jednostronnej miłości. Miłości, która
zniszczyła przyjaźń twoich rodziców.
- Czyli mam powód by za tobą nie
przepadać – Butterfly odwrócił się tyłem do mężczyzny – Lavi jednak kocham jak
rodzoną siostrę.
- Obaj jesteście do siebie podobni –
wskazał na Shikiego – trwacie przy swoich przekonaniach i bronicie najbliższych
waszym sercom. To dobre, ale do czasu. Byłem taki sam w młodości i zobacz jak
skończyłem. Nie powielajcie mojego błędu.
Zniknął pozostawiając po sobie ciemność.
* * *
Amy w milczeniu wpatrywała się w
błękitny płomień błyskający na palenisku kominka w jej pokoju. Nie lubiła
odosobnienia, a w świecie demonów była na nie skazana. Kronos pozamykał ich w
pokojach i zezwalał z nich wyjść jedynie na wspólne posiłki. Tęskniła za Lavi,
jednocześnie martwiąc się o jej bezpieczeństwo. Akira opowiadał im o rozmowach
z ich przyjaciółką, jednak to i tak nic nie zmieniało.
- Muszę wziąć się w garść – szepnęła
opierając brodę o podciągnięte pod pierś kolana – inni też jakoś sobie radzą.
Zbliżała się pora śniadania, dlatego
cierpliwie czekała na posłańca od pana domu. Po chwili zjawił się niewielki
demon, kształtem przypominający psa. Po drodze spotkała przyjaciół.
- Jak się czujesz? – Zapytał ją Skot ze
zmartwionym wzrokiem. – nie wyglądasz najlepiej.
- Znasz odpowiedź – poprawiła włosy w
charakterystyczny dla niej sposób. To wszystko mówiło o jej niemrawym nastroju.
– Wiesz, że mam w sobie krew demonów.
- Tak i co w związku z tym? – nie do
końca rozumiał o co jej chodzi – Dla mnie liczysz się niezależnie od
pochodzenia.
- Wiem – posłała mu słaby uśmiech –
Myślałam tylko, że gdzieś w tym świecie musi być moja rodzina.
- Bracie powinieneś to ubrać – usłyszeli
błagalny głos zza drzwi jednego z mijanych pokoi – Wiem, że to nie twój styl,
ale Kronos nalegał.
- Nie obchodzi mnie zdanie Kronosa – od
razu rozpoznali głos Shikiego – Nie będę wykonywał jego rozkazów.
- Mam dość twoich humorów wnuku Gentisa!
– Ryknął Kronos, czym wystraszył młodzież. – Butterfly’u idź na śniadanie, a ja
zajmę się twoim bratem.
- Dobrze – Butterfly opuścił pokój, nim
jednak zamknął drzwi dodał – Proszę tylko byś go nie krzywdził jak wczorajszej
nocy.
- Nie skrzywdzę go – zapewnił go
mężczyzna – Sprawię tylko, że się ubierze i zejdzie posłusznie na śniadanie.
- Nie jestem psem! – Warknął Shiki w
złości. – Nie podporządkujesz mnie sobie.
- Wczoraj już o tym rozmawialiśmy –
oznajmił zamykając drzwi przed nosami zaciekawionych małolatów, po czym
wrzasnął na zbuntowanego – Jesteś moim więźniem i będziesz robił to, co każę!
Wszyscy podskoczyli ze strachu na dźwięk
rozeźlonego głosu Kronosa. Następnie grzecznie ruszyli za pomniejszymi demonami
do jadalni.
* * *
W niewielkim pokoju dwóch mężczyzn
mierzyło się groźnym wzrokiem. Młodszy z nich siedział na podłodze z założonymi
rękami.
- Sądziłem, że okażesz się na tyle
dojrzały by pojąć swoje położenie – Kronos podszedł bliżej Shikiego nie
spuszczając z niego oczu. – Chłopcze, koniec tego buntu.
- Możesz mnie torturować, ale nic tym
nie wskórasz – oznajmił nadal tkwiąc w swoim uporze – Średniowiecze nauczyło
mnie znosić wiele.
- Z pewnością – uśmiechnął się
złośliwie, po czym pstryknął palcami – Nie będę cię torturować. Obiecałem to
twojemu bratu.
- W takim razie co zamierzasz? – Coś tu
nie grało. Zaczynał czuć się bezsilny. Jego ciało robiło się bezwładne. – Co
jest?
- Zamierzam cię ubrać – oświadczył z
nieukrywaną satysfakcją – dobrze wiem, że to o wiele gorsza kara niż ból dla
kogoś tak dumnego.
- Nie zbliżaj się! – Krzyknął osuwając
się na podłogę. – Ani się waż mnie ruszać!
- Drogi Shiki, ty tu nie masz nic do
gadania – podniósł go i posadził na łóżku – Myślę, że te kolory idealnie pasują
do twojej ludzkiej formy.
- Nie wydaje mi się – próbował walczyć z
bezsilnością, jednak nic nie mógł zrobić – Cholera.
- Wreszcie zrozumiałeś – zaczął ubierać
buntownika, który teraz miał srebrne włosy i soczyście zielone oczy. Nigdy by
nie pomyślał, że wygląd tak diametralnie może ulec zmianie. – Nie patrz tak na
mnie.
Milczał czując się upokorzonym. Kronos
traktował go jak dzieciaka, co uwłaczało jego dumie. Do tego ponownie wyglądał
jak w czasach Średniowiecza. Nienawidził tego wizerunku, bo przez niego zginął
jego najlepszy przyjaciel.
- Ezechiel
zapłacił za to, że miłował mnie jak brata – pomyślał spuszczając zranione
spojrzenie – Wszystko przeze mnie. Te
srebrne włosy, zielone oczy i delikatne rysy twarzy. Inkwizycja uznała mnie za zło.
Później stałem się tym kim chcieli…
- Skończone – mruknął Kronos zapinając
ostatni guzik koszuli – teraz jesteś gotów iść na śniadanie.
- Nigdzie nie idę – odparł wyrwany z
myśli przesiąkniętych wspomnieniami przyjaciela – Zostaw mnie. Mogę w ogóle nie
jeść.
- Jesteś pod moją opieką – oznajmił
łagodnie widząc melancholię w zielonych oczach – To znaczy, że zadbam o twoje
potrzeby. Jedzenie jest jedną z nich.
- Powiedziałem, że tego nie potrzebuję –
westchnął zrezygnowany – Uwziąłeś się na mnie. Od początku coś do mnie masz.
- Jesteś wnukiem mojego mentora, dbałeś
o moje dzieci, gdy potrzebowały pomocy – zmierzwił mu włosy i zarzucił sobie na
bark – to do ciebie mam chłopcze.
- Mój dziadek nie żyje, Shoon połączył
się z Lavi, którą porwał twój brat – stwierdził Shiki nazbyt spokojnym tonem –
Szczerze wolałbym żebyś dał mi spokój i nic do mnie nie miał.
- Po śmierci twojego przyjaciela,
Ezechiela odgrodziłeś się od reszty świata – postawił go na ziemi przywracając
częściowo władzę ciała – Wszystkich od siebie odpychałeś z wyjątkiem Yuki i
Lavi.
- Nie chcę o tym rozmawiać – przymknął
oczy niezadowolony z faktu, że musi polegać właśnie na nim. Odzyskał władzę w
ciele, ale nie mógł utrzymać równowagi. – Osłabiasz mnie.
- Inaczej sprawiałbyś kłopoty – zaśmiał
się prowadząc go do jadalni – Wiem jak z tobą postępować, bo byłem taki sam.
Stosuję wobec ciebie te same metody, co twój dziadek na mnie.
- Nie znałem go, więc przestań mi o nim
wciąż truć – warknął zirytowany – nie chcę gadać o trupach.
- Będę ci o nim truł, ponieważ jesteś
jego wnukiem – ścisnął mocniej ramię Shikiego dla zaakcentowania swoich słów –
Dzień w dzień będziesz słuchał tego co mam ci do powiedzenia na temat Gentisa i
jego syna.
- A co jeśli tego nie zrobię? – Prychnął
w złości. – Nie jestem dzieckiem.
- Dla mnie nadal jesteś pisklakiem –
zadrwił Kronos wkraczając z nim do jadalni – Zrozum chłopcze, że w tym stanie nie
masz ze mną szans.
- To akurat wiem – sapnął omiatając
czujnym wzrokiem zebranych w pomieszczeniu – postarałeś się bym był słaby
niczym marny człowiek.
- Urodziłeś się w ciele człowieka –
poprawił go mrużąc bursztynowe oczy – przywróciłem cię jedynie do pierwotnej
postaci.
- Jestem tego w pełni świadomy – odparł
wymuszając na ustach uśmiech – jestem tak szczęśliwy z tego powodu, że mam ochotę
kogoś zabić, a w szczególności ciebie.
- Ty i ten twój humorek – wyśmiał go
sadzając na krześle przy stole – A teraz bądź grzecznym pisklakiem i ładnie
zjedz posiłek.
- Ni… - chciał już się odgryźć, gdy
Butterflay złapał go za rękę i posłał mu błagalne spojrzenie – Tym razem
wygrałeś.
- Shiki, chłopcze to, że teraz
odpuściłeś w ogóle mnie nie satysfakcjonuje – Kronos usiadł u szczytu stołu
lustrując srebrnowłosego przenikliwym wzrokiem – Wiedz, że po posiłku wznowimy
naszą konwersację.
- Przyjąłem do wiadomości – westchnął
nie racząc na niego spojrzeć – jednak to nie jest równoznaczne z moją
akceptacją.
- Twój duch walki jest niezrównany –
uśmiechnął się ucieszony oporem mężczyzny – To dobrze o tobie świadczy jako
ostatnim przedstawicielu rodu Gentis.
- Shinigami – Akira siedzący po lewej
stronie Pierwszego lekko szturchnął jego ramię. Od razu poznał mężczyznę,
ponieważ aura pozostała ta sama pomimo zmiany wyglądu. – Yuki zajmuje się Lavi
i kazała ci przekazać, że nie pozwoli ojcu jej skrzywdzić.
- Skoro Yuki jest przy małej, to
oznacza, że ten drań zamknął je w jednym miejscu – wycedził przez zęby mrużąc
zielone oczy – Mam nadzieję, że Adam zdąży na czas.
- Nie wątpiłem, że polubisz Darka –
zachichotał cicho Piąty – Bądź co bądź jesteście do siebie podobni. Zgrywacie
zimnych drani, a w rzeczywistości troszczycie się o bliskich.
- A co z tobą? – Odszepnął Shiki mierząc
Butterflay’a wyczekującym spojrzeniem. – Wiesz coś o postępach poszukiwań od
Miry lub Terry?
- Angel znalazł lukę w wejściu do
sanktuarium, jednak może ją sforsować jedynie smok – odpowiedział bratu ze
zmartwioną miną – I tu mamy problem.
- Jaki? – Mina długowłosego była
niepokojąca. – Gadaj.
- To musi być radianowy smok, a ostatni
żyjący zapadł się pod ziemię – wypowiedział swoje obawy – nie wiemy gdzie
szukać.
- Nie zapadł się pod ziemię, a po prostu
zmarł – rzucił od niechcenia bawiąc się owsianką – Jednak przed śmiercią wydał
potomstwo.
- Skąd to wiesz? – Zdumiał się wiedzą
Pierwszego. – Nawet Drakun tego nie wie.
- Jasne, że nie wie – wzruszył ramionami
– Starannie ukryłem tę trójkę przed jego wzrokiem. Dzięki temu wiodą spokojne
życie bez zmartwień poza smoczym światem.
- To dlatego czasem znikałeś na okrągłe
miesiące nie dając znaku życia – zauważył Piąty – Teraz są nam potrzebni.
- Myślę, że najstarszy zaczął mnie już
szukać – stwierdził Shiki odkładając łyżkę. Stracił apetyt. – Radianowy smok
może przekraczać czasoprzestrzeń podobnie jak ty. Jednak z tą różnicą, że nie
jest przez nikogo zauważany, chyba, że sam tego zechce.
- To dlatego chcemy by pomógł nam w
odbiciu Lavi i Yuki – niecierpliwił się Butterfly z trudnością szepcząc –
Pytanie czy nam pomoże.
- Pomoże – zapewnił go Shiki – To dobry
dzieciak, jak młodsza dwójka.
- Shiki! – Usłyszeli podniesiony głos
Kronosa. – Mam ci pomóc?
- Straciłem apetyt – odpowiedział
spokojnie.
- Twój posiłek ma zniknąć z talerza,
jasne? – Ostrzegł go w irytacji.
- Jasne – Wziął swój talerz i wylał
owsiankę na podłogę. – Zrobione.
- Osz ty – warknął z mordem w oczach. W
duchu wymierzał sobie mentalne policzki za zły dobór słów. Shiki był dobrym
przeciwnikiem, ale zachowywał się jak uparty bachor. – Tak to chcesz rozegrać?
- Owszem – mruknął wstając z krzesła –
Skończyłem posiłek, więc powrócę do celi.
- Tak, to z pewnością ten smok –
wymamrotał pod nosem Skot – Ten charakterek należy tylko do jednego irytującego
osobnika jakiego miałem niemiłą okazję poznać. Shiki.
- Zgadza się – posłał chłopcu złośliwy
uśmieszek – To niestety ja.
- Jesteś jakiś inny – zauważył wampir
taksując go czujnym spojrzeniem – I nie chodzi mi o wygląd.
- Nie pchaj nosa gdzie nie musisz
Szczurku – syknął z ostrzegawczym wzrokiem – Wystarczy mi już jeden nachalny
typ, próbujący namieszać w moim życiu.
- Czuję się zaszczycony chłopcze –
zaśmiał się Kronos wstając z krzesła – Czas namieszać w nim jeszcze trochę. Nie
zaszkodzi cię również wychować. Jak ty się zajmowałeś moją córką skoro masz
takie braki?
- Przynajmniej się nią zająłem – odgryzł
się z mordem w oczach – w odróżnieniu do innych.
- Kara cię nie minie – oznajmił
spokojnie podchodząc do Shikiego – obiecuję, że przywołam wspomnienia z czasów
inkwizycji.
- Zrobisz co uznasz za słuszne –
westchnął w ogóle się nie przejmując. Jednak to było zewnętrzne złudzenie, bo w
środku gotował się z nadmiaru emocji. Czasy inkwizycji odcisnęły bolesne piętno
na jego życiu. Rany ledwie zdołały się zabliźnić, a ten bursztynowooki
mężczyzna na nowo je rozdrapuje. – Niezależnie co powiem.
- W rzeczy samej – czuł ból i gniew
bijący od Pierwszego. Nie mógł jednak postąpić inaczej. Chłopak musiał wreszcie
zmierzyć się z przeszłością, by uzyskać pełnię mocy. Tylko on mógł chronić Lavi
poza nim samym i zamierzał przygotować go do tej roli. – Zabliźnimy ranę, którą
pozostawiła Kostucha zabierając Ezechiela.
- Nie wymawiaj jego imienia – ostrzegał
go siląc się na spokój w głosie – Nie masz do tego prawa.
- Bardzo dobrze – pochwalił go,
przenosząc się z nim do swoich komnat – uwolnij ten gniew przeplatający się z
poczuciem winy i strachem, który zakorzenił się w tobie przez te stulecia. Nie
tłum w sobie bólu i rozpaczy po utracie jedynego przyjaciela.
- Zamknij się! – Ryknął telepiąc się z
wściekłości. – Kimże jesteś, że ingerujesz? Pchasz się z buciorami w moje życie
i sprawy, które nie maja z tobą styczności!
- Zależy mi byś stał się silny Shiki –
odpowiedział łagodnie – Twoja dotychczasowa siła jest jedynie zewnętrzna.
Wewnątrz jesteś kruchy jak kryształ. Chcę byś stał się diamentem i z zewnątrz i
w środku.
- Bredzisz! – Warknął niemal w furii.
Targały nim emocje, który tak usilnie od siebie odganiał przez te wszystkie
lata. Gniew, przeogromna żądza mordu i chęć spopielenia wielu istnień. Był na
krawędzi i teraz dopiero uświadomił sobie prawdziwy powód zapieczętowania jego
smoczej krwi. Kronos chciał zapobiec ponownemu przebudzeniu chaosu, który w nim
drzemał. Czyżby chciał go nauczyć panować nad tą zdolnością? – To jest jak
pasożyt żerujący na tym co we mnie zostało. Ty próbujesz… tak nie może być.
- Hamuje cię twój strach – stwierdził
łagodnie, widząc czarne żyłki pojawiające się na skórze srebrnowłosego. –
Walczysz. To dobrze, jednak by nad tym zapanować, najpierw trzeba stracić
kontrolę i dać się ponieść.
- Nie chcę tak – Jęknął czując palący od
środka ból. Wiedział, że to konsekwencja oporu, jednak nie chciał ponownie
zagłębiać się w błogiej ciemności. Chaos zawładał każdym skrawkiem jego ciała,
wywołując katastrofalne szkody w otoczeniu. Wysysał życie ze wszystkich istot w
pobliżu, pożerał egzystencje. – Niebyt nie może istnieć.
- Nie bój się Shiki – złapał go za
ramiona i spojrzał w zbolałe oczy – Daj się temu opętać. Obiecuję, że nic się
nie stanie. Cały czas będę przy tobie, a ten pokój nie pozwoli chaosowi nikogo
zabić. Dzieci będą bezpieczne, jak również twój smoczy brat.
- Nie ufam ci – sapnął z braku tchu – to
wszystko…
- Tak wiem – przyznał mu rację z
wymownym westchnięciem – no już uparciuchu, zjednaj się z furią i oddaj we
władanie chaosowi.
- Zginiesz – wybełkotał na skraju
świadomości – Lavi nie…
- Nic mi nie będzie – zapewniał bacznie
go obserwując – Myślisz, że po kim moja córka ma zdolność życia. Nadałeś jej
imię, czując że jest twoim przeciwieństwem. Yuki po części również może
okiełznać twoją żądzę niszczenia. To zdolność mojego rodu.
- Drakun też? – Spytał chwytając koszulę
pod jego szyją, rozrywając materiał. – Ta sama krew.
- On nie – odpowiedział chłodno –
wyrzekł się światła z rządzy władzy. Myślisz, że czemu trzymał cię na dystans?
Czuł, że nie jesteś mu przychylny.
Oczy Shikiego wypełniły się głęboką
czernią, a skóra stała się szara i lśniła w mroku. Chaos zawładnął nim niemal
całkowicie i tylko sekundy dzieliły go do utraty kontroli. Kronos widział jak
krew zaczyna zmieniać swój bieg, a serce powoli ustawało. Chaos był swoistym
naruszeniem praw śmierci. Klątwą, którą obdarzyła ród Gentis Kostucha, za grzech
pierwszego przodka.
- Właśnie tak Shiki – unieruchomił go
pieczęcią nakładając na pokój i siebie dodatkowe bariery ochronne. Zdawał sobie
sprawę z tego, że chaos jest groźnym przeciwnikiem. Nieraz pomagał Gentisowi
okiełznać mrok syna, dlatego wiedział co robić. – Walcz i nie waż się poddawać.
Jesteś potrzebny mi i Lavi. Kochasz Yuki, dlatego zrób to przez wzgląd na nią.
Dom zadrżał w fundamentach w reakcji na
siłę mocy chaosu. Wszyscy obecni z dezorientacją rozglądali się wokoło. Czuli
mocny niepokój. Pomniejsze demony czmychnęły gdzieś w popłochu wykrzykując coś
w nieznanej mowie. Akira jako jedyny zachował spokój. Mrok nigdy go nie
przerażał, a wręcz pociągał. Dzięki swoim zdolnościom wiedział, co ma miejsce w
komnatach Kronosa. Postanowił nieco pomóc w ochronie przyjaciół. Wybiegł z
jadalni by po chwili stać przed właściwymi drzwiami. Dziadek uczył go
okiełznywać ciemność, dlatego od razu zaczął inkantować odpowiednie zaklęcia.
Ściana cienia pokryła szczelnie pokój od zewnątrz, dodatkowo zabezpieczając dom
przed chaosem.
- Akira?
– Usłyszał głos Lavi. – Co się
dzieje? Lang i Mu Lang są przerażone.
- Czują siłę chaosu – odpowiedział cicho
nucąc melodię inkantacji – Nie przerywaj.
- Yuki
każe ci uciekać – przekazała pełnym niepokoju głosem – Chaos zabiera wszelką egzystencję.
- Kronos zredukował siłę Shikiego,
pieczętując jego smoczą krew – odparł kończąc zaklęcia – Nikt nie zginie.
Imponująca to siła, gdy znikoma jej część potrafi wstrząsnąć fundamentem domu i
ziemią.
- Przekaż
Shikiemu, że Yuki i ja w niego wierzymy – odparła już pewniej – Niedługo się spotkamy.
- Tak – uśmiechnął się pod nosem –
Dziadek powtarzał, że dobro zawsze zwycięża. Z pewnością niedługo się spotkamy.
Agato, zaraz zabiorę się za czytanie, teraz jednak mam małe pytanko.
OdpowiedzUsuńJeśli
Twój blog stanie się prywatny, to będziesz mogła mnie dodać do czytelników/podać mi nowy adres bloga???
Mój e-mail to: sarabeth.debeth.denis@gmail.com
Jeśli będę zmuszona do sprywatyzowania bloga, to owszem dodam cię do czytelników. Też się zachciało bloggerowi zmieniać zasady, eh.......
UsuńŚwietne opowiadanie. tylko czemu tak krótko ;-(. ja też chcę zaproszenie do czytelników w razie czego. Ciekawe co teraz zrobi Shinki:-) mam nadzieję żę za szybko nie skończysz tego opowiadania
OdpowiedzUsuńBędzie się działo �� . Super rozdział. �� mam nadzieję że na kolejny nie będzie trzeba czekać zbyt długo ��. Czekam z nadzieją na jakikolwiek rozdział ( obojętnie które opowiadanie oba są świetne)
OdpowiedzUsuńKiedy wstawisz kolejny rozdział? Nie mogę się już doczekać dalszego ciągu opowiadania. Mam nadzieję że nie będziesz nas męczyć :P
OdpowiedzUsuńKiedy będzie rozdział? Nie wolno tak katować czytelników :'(. Proszę ładnie o jak najszybsze stawienie rozdziału =D
OdpowiedzUsuńWchodzę tu codziennie i jak na razie brak kolejnego rozdziału :-(. Zgadzam się z komentarzem po wyżej. Nie wolno tak katować czytelników. Czekam na kolejny rozdział. =D
OdpowiedzUsuńOj dajcie spokój dziewczyna też ma swoje życie a nie tylko tego bloga. Fajnie opowiadanko tylko słabą masz reklamę, blog znaleziony czystym przypadkiem ale warty przeczytania. Czekam z cierpliwością na kolejne losy bohaterów :D.
OdpowiedzUsuń