Drugi kawałek drugiej części Researchu. Mam nadzieję, że powiecie, czy się w ogóle podoba.
II
W Bogocie
zastała ich ulewa. Tsuna sprawił, że przewoźnicy zapomnieli o ich istnieniu, a
Agata w tym czasie znalazła jakieś schronienie przed deszczem. Musiała
przyznać, że zdolności przyjaciela były przydatne przy zacieraniu śladów.
- Jak tak
szybko nas wysuszyłaś? – Zdziwił się chłopak, kiedy po przekroczeniu progu
opuszczonego magazynu, oboje byli już suchutcy. – Błyskawicznie.
-
Oddzielam molekuły wody od molekuł naszych ubrań i włosów – wzruszyła ramionami
dziewczynka wygodnie siadając na jakiejś skrzyni – To jedna z moich zdolności.
-
Rozumiem – westchnął zajmując drugą skrzynię – Jutro spotkamy się z łącznikiem.
- Wiem –
ziewnęła zmęczona podróżą, po czym przysuwając do siebie telekinetycznie
kolejne skrzynki, położyła się na nich, układając do snu. – Miłej nocki.
- Mi też
mogłabyś zrobić takie łóżeczko – marudził chłopak wzdychając – Też jestem
zmęczony.
- Nie
narzekaj – sapnęła, po czym machnięciem ręki utworzyła podobny układ skrzynek
obok – dobranoc.
-
Dobranoc – Tsunayoshi ułożył się na skrzyniach plecami odwrócony do śpiącej już
czternastolatki.
Mieli
dość brutalną pobudkę w środku nocy, bo oddział guerrillas wtargnął do
zajmowanego przez nich magazynu. Agata udając sen, ukradkiem wyjęła z kryjówki
nóż, a następnie czekała na pierwszy ruch intruzów. Podczas pobytu w Kolumbii,
nauczyła się jednego: „zabij albo zabiją ciebie”. Tę zasadę wpajał jej również
i Bishop.
- Tam
leżą jakieś dzieciaki – usłyszała szepty jakieś kilka metrów za nią, czyli od
strony drzwi – co z nimi zrobimy?
-
Zarżnijcie jak świnie – ktoś inny się wtrącił odpowiadając koledze nieco
głośniej – Powinny być sobie winne, że śpią w takim miejscu.
- A może
sami się powyrzynacie warchlaki – Tsuna usiadł na skrzynkach w złym humorze, że
został wyrwany ze snu. Po jadowitym brzmieniu głosu dziewczynka mogła wyczuć
jego mordercze chęci. Uspokojona schowała swój nóż wygodniej układając się na
skrzynkach. Jednego była pewna, jeśli Tsuna był w takim stanie, to nikt z
intruzów nie przetrwa. – Albo mam lepszy pomysł, stańcie naprzeciwko siebie i
po prostu się powystrzelajcie.
Agata po
chwili usłyszała serię strzałów z karabinów i pistoletów, a następnie krzyki
konających mężczyzn. Tsuna potrafił być dość przerażający w złości, dlatego w
ogóle się nie wtrącała do jego metod. Dzięki temu nie musiała brudzić sobie rąk
krwią kolejnych ofiar. Kiedy nastała cisza, oboje ponownie pogrążyli się we
śnie.
Bladym
świtem para przyjaciół ruszyła w stronę miejsca spotkania z łącznikiem. Ulice
Bogoty były niemal opustoszałe, nie licząc kilku włóczęgów i typów spod ciemnej
gwiazdy. Byli ostrożni i niezauważenie przemykali się ciemnymi zaułkami. Czasem
mijali jakieś trupy zastrzelonych ludzi z kartelu narkotykowego, albo
hazardowych dłużników. W Kolumbii możesz zginąć od zbłąkanej kuli. Tu non stop
ktoś giną, a śmierć była na porządku dziennym. Agata miała już dość rozlewu
krwi, ale gdy była zmuszona do pobrudzenia sobie rąk, to w ogóle się nie wahała
i pozbawiała kogoś życia. Bishop obudził w niej ten skrywany mrok i umiejętnie
rozwinął. Był moment, że niczym zimna maszyna wykonywała rozkazy generała,
mordując niewinnych ludzi. Ten czas odbił piętno w jej duszy i chciałaby o nim
zapomnieć, ale nie mogła. To kara z to, że poddała się woli tego mężczyzny i
wyzbyła w tamtym okresie wszelkich emocji.
Na
miejsce spotkania dotarli o godzinę za wcześnie, dlatego ukryli się w zaroślach
czekając na przybycie ich łącznika. Dziewczynka mimowolnie zaczęła wspominać
okres szkolenia na wyspie przez Bishopa.
Było okropnie upalnie i nic nie chciało
się przez tę gorączkę robić. Jednak ten skwar nie przeszkadzał Bishopowi
wyciągnąć ją na plażę. Rzucił w jej stronę nóż i uważnie się jej przyglądał.
Kiedy w ogóle nie zareagowała na ten jego gest, zaczął ją tłuc.
- Kiedy dostajesz broń, to masz ją
podnieść i użyć, jasne? – Warknął, kiedy zakrywając się rękami starała się
unikać jego ciosów. – Podnieś nóż i przyjmij pozycję.
- Nie chcę – załkała z bólu, bo
mężczyzna miał ciężką rękę i nie zważał na jej dziecięcy wiek – To krzywdzi
ludzi.
- I o to chodzi – westchnął
zrezygnowany – Ty masz krzywdzić ludzi, albo oni skrzywdzą ciebie. A może mam
wysłać kogoś do Polski z misją przywiezienia tu twoich braci? Wówczas to na
nich pokażę ci, jak patroszyć wroga. Myślę, że ten starszy byłby idealny do tej
roli. Już słyszę jego wrzaski.
- Nie! – Agata w złości złapała trzonek
noża i z impetem ruszyła z nim na generała. – Giń!
- No proszę, jednak umiesz atakować –
zaśmiał się zwinnie łapiąc jej rękę z nożem. Wykręcił ją do tyłu, a broń
wypadła z dłoni dziewczynki. – Masz dobre zadatki na żołnierza. Powoli wpoję w
ciebie zasady walki.
- Nie chcę być żołnierzem! – Załkała z
bólu w ręku dziesięciolatka. – Zostaw mnie!
- Zrozum Little Rose, że nie masz
innego wyjścia – oświadczył ciągnąc ją do oceanu – Teraz umyjemy ci buzię, bo
nieco się zasmarkałaś, a to nie przystoi żołnierzowi.
Podtopił ją w słonej wodzie, przez co
mocno się jej opiła i zaczęła kasłać.
- Będziesz się mazać? – Zapytał
spokojnie niewzruszony przerażeniem dziecka. – Pytam, czy nadal masz zamiar się
mazać?
- Już nie – stęknęła za którąś z kolei
rundką topienia – nie będę.
- Grzeczna dziewczynka – Zostawił ją w
wodzie, a sam wyszedł na brzeg. Agata ostatkiem sił wpełzła na plażę. – Nie
pozostawiaj w tyle Little Rose, tylko wstawaj i chodź. Nie myśl, że dostaniesz
taryfę ulgową tylko dlatego, że jesteś dzieckiem.
Dziewczynka z ledwością podniosła się
do pionu i na chwiejnych nogach ruszyła za mężczyzną. To był pierwszy raz, gdy
ją złamał na wyspie. Nigdy nie okazywał litości wpajając jej swoje zasady.
Każdy bunt i opór boleśnie wybijał jej z głowy.
- Co z
tobą? – Tsuna dał jej kuksańca w żebra. – Mówię do ciebie, a ty w ogóle mnie
nie słuchasz. Zamiast tego bujasz w obłokach.
- Sorry –
Agacie zrobiło się wstyd, że odleciała w przeszłość tracąc kontakt z
rzeczywistością. – To już się nie powtórzy.
- Mam
taką nadzieję – chłopak wstał otrzepując z ziemi spodnie – Łącznik się pojawił.
Czas z nim pogadać.
- Ok. –
Dziewczynka również wstała i zarzuciła na ramiona plecak z rzeczami. – Prowadź.
Tsuna
posłał jej czujne spojrzenie, po czym ruszył w stronę popielatowłosego mężczyzny
w średnim wieku. Ubrany był w dopasowane jeansy i koszulkę polo w kolorze
czerni, która kontrastowała z jego bladą skórą. Widać było, że nie pochodzi z
Kolumbii.
- Nie
uważasz, że zanadto się wyróżnia? – Zapytała cicho dziewczynka swojego
towarzysza. – Takich na miejscu witają kulką w łeb.
- Nie
martw się, to stary wyjadacz i ma swoje wpływy – uspokajał ją łagodnym głosem –
Kartele dbają o swoje kanały przemytnicze i ich wtyki, a on wlicza się w ten
zbiór.
-
Rozumiem – Agata westchnęła idąc nadal za kolegą – Mam nadzieję, że nas nie
wykiwa.
- Już
moja w tym głowa, żeby tego nie zrobił – odparł chłopak w szerokim uśmiechu –
po prostu mi zaufaj i siedź cicho. Udawaj, że nie znasz języka i jesteś
dzieckiem jakichś turystów, którzy padli ofiarą omyłkowej egzekucji.
- Takich
dzieciaków to jest tu dość sporo – oświadczyła dziewczyna niezbyt zadowolona ze
swojej roli – Niech ci będzie, ale wisisz mi kolację.
- To
zależy jak dobrze odegrasz swoją rolę – zaśmiał się Tsuna widząc niemrawą minę
koleżanki – Zgoda. Udawaj Rosjankę, to trochę zapunktujemy.
- Ok. –
Agata diametralnie zmieniła wyraz swojej twarzy z pewnej na wystraszoną i
bezwiedną. – Zaczynamy?
-
Zadziwiasz mnie czasem – chłopak w szoku nie mógł oderwać od niej wzroku – tak
szybko potrafisz zmienić osobowość?!
- Lata
praktyki – puściła mu oczko, po czym ponownie przybrała pozę przerażonego
dziecka – Idziemy?
- T-tak –
Tsunayoshi ruszył w kierunku czekającego na nich łącznika, który naprawdę
wyróżniał się spośród pracujących przy przeładunku mężczyzn.
- Privet! –
Zawołał mężczyzna w szerokim uśmiechu od razu rozpoznając towarzysza
dziewczynki – Masz śliczną przyjaciółkę.
- Witam –
Tsuna również posłał mężczyźnie szeroki uśmiech. – Jak tam nasz układ?
- Możecie
lecieć tym kursem – oświadczył mężczyzna nie spuszczając wzroku z Agaty – Jak
się nazywasz dziewczynko?
- Tanja –
Agata wybąkała cichutko, jak na wystraszone dziecko przystało, jednocześnie
chowała się za plecami kolegi.
-
Doprawdy, urocze dziecko – Rosjanin chciał złapać ją za rękę, ale szybko mu
umknęła. – Skąd ją wytrzasnąłeś chłopcze?
- Błąkała
się ulicami Cali, więc ją przygarnąłem – Tsuna chwycił rękę Agaty, po czym
postawił ją pomiędzy sobą a łącznikiem. – Mało mówi, ale czego oczekiwać po
dziecku widzącym egzekucję rodziców.
-
Rozumiem – Mężczyzna przykucnął tak, by widzieć twarz dziewczynki. – Szto sluczilos?
- Mama i papa pamerli – Agata zaczęła szlochać, niby opłakując fikcyjnych rodziców. – Ja ostalas adna…
- Ty nie placz' – Łącznik pogłaskał dziewczynkę po głowie w pieszczotliwym geście. – Djadja adwieziet tebja domoj w Rassiju.
- Spasibo – Agata przytuliła się do mężczyzny na znak szczęścia, które po części się w niej zrodziło. Już niewiele brakowało by wróciła do Polski. – Spasibo djadja.
- Nie za szto – uśmiechnął się ciepło, po czym zwrócił się do Tsuny – Kiedy chłopcy skończą załadunek, wejdźcie na pokład i ukryjcie się pomiędzy skrzyniami.
- Ok. – Tsuna udał wdzięczność i przygarnął do siebie dziewczynkę. – Ona też jest bardzo wdzięczna.
- Nie ma za co – Pomachał im na pożegnanie ręką. – Da swidanja.
- Da swidanja – pożegnała się z nim dziewczynka. Kiedy zniknął jej z oczu, odetchnęła z ulgą, po czym wyszczerzyła się zadowolona do kolegi. – Na kolację chcę jakieś dobre mięsko.
- Wymagająca jesteś – pacnął ją w czoło – Świetnie się spisałaś. Niemal sam łyknąłem, że jesteś prawdziwą Rosjanką.
- Wrodzony talent – pokazała mu język – Już wiem, może wieprzowinkę?
- Jesteś niemożliwa – zaśmiał się, po czym pchnął ją w stronę hangaru, gdzie stał samolot kartelu – Coś mi się zdaje, że w nocy nieco uszczupliliśmy grono tej grupy.
- Sami się o to prosili – Agata wzruszyła ramionami krocząc za kolegą – Nie dość, że przerwali nam sen, to jeszcze chcieli nas powyrzynać. Poza tym, sami naciskali na spusty własnych broni. Nie nasza wina, że mieli słabe umysły i pozwolili sobą manipulować.
- Bezwzględna dziewucha – zakpił Tsuna pod nosem – Może więcej współczucia.
- Ależ ja im współczuję – Agata sapnęła, bo nieco zakręciło jej się w głowie. Tsuna jednak nie mógł tego zobaczyć, ponieważ szedł tuż przed nią. – Po prostu stwierdziłam fakty.
- Ciężko cię określić – Chłopak nagle się zatrzymał i odwrócił przodem do niej. Zmierzył ją badawczym spojrzeniem nieoczekiwanie dotykając jej policzków i czoła. – Masz gorączkę i nic mi o tym nie wspomniałaś.
- To nic poważnego – Dziewczyna wzruszyła ramionami spuszczając wzrok. – Nie musisz się mną przejmować. I tak jestem dla ciebie ciężarem, bo przeze mnie musisz jechać do Polski.
-Dzięki tobie zwiedzę kawałek świata – dał jej prztyczka w nos i nieoczekiwanie wziął ją na ręce – poza tym, sam zdecydowałem, że będę ci towarzyszył.
- Tak – Agata wtuliła głowę w tors kolegi. – Pamiętam, że kiedy się decydowałeś, nazwałeś mnie miękką kluską.
- Bo taka mi się wtedy wydałaś – oznajmił spokojnie idąc z nią do hangaru – Wyglądałaś jak siedem nieszczęść cała w ranach i z tym nożem w boku. Nie obraź się, ale dość komicznie wyglądałaś. Mały, pulchny żołnierzyk płci żeńskiej.
- Przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie odbierają mnie w dość groteskowy sposób – westchnęła w półśnie. Bliskość z Tsunayoshim dawała jej poczucie bezpieczeństwa. – Nie chcę być już potworem, dlaczego nie pozwolicie mi być normalnym dzieckiem? Mamo…
- Ty jesteś normalnym dzieciakiem – uśmiechnął się widząc, że zasnęła – Tęsknisz za rodziną i to właśnie o tym świadczy. W dniu naszego pierwszego spotkania uzdrowiłaś moje rany, które skazywały mnie na śmierć. Nie pamiętasz tego, ale ja tak. Ochronię cię malutka, bo mam u ciebie dożywotni dług.
Wszedł z nieprzytomną dziewczyną na rękach na pokład samolotu i ostrożnie ułożył ją pomiędzy spiętymi linami skrzynkami z bronią i prochami. Następnie przykrył ją kawałkiem leżącego obok brezentu. Kiedy zapadł zmierzch, samolot wystartował obierając kierunek na Moskwę.