Po długim czasie wrzucam ostatnią część pierwszego tomiku Researchu. Lavi się pisze, więc proszę o cierpliwość. Życzę miłej lektury.
IX
Późną nocą Bishop wrócił do Ornety z
dokumentem przekazującym mu prawa do Agaty Aliud w ręku. W pokoju pełniącym
rolę jego gabinetu zastał rudego mężczyznę, który w zamyśleniu przecierał szkła
swoich okularów.
- Kto pozwolił wam tu wchodzić, Kos? –
Spytał szatyn mijając podwładnego i podchodząc do biurka. Usiadł na krześle i
badawczo zmierzył go czujnym spojrzeniem. – Mówcie.
- Chodzi o to dziecko szefie – Odparł
nadal zamyślony Kos nakładając na nos okulary. – Dziś zemdlała na mojej lekcji
prawie w ogóle nie dając oznak życia. Zabrała ją matka, jednak przed tym
podsłuchałem, że dziewczynka zapadła w śpiączkę.
- W śpiączkę? – Bishop także pogrążył
się w myślach. – Mówisz, że matka ją zabrała.
- Wcześniej zabroniła dyrekcji szkoły
zawiadamiać pogotowie – dodał rudowłosy mężczyzna – Myślę, że lekarze uznaliby
to dziecko za martwe. W przeciągu kilku minut zrobiła się zimna, a jej serce
zdawało się nie bić.
- Ciekawe – usta szatyna wykrzywiły się
w złowieszczy uśmiech – Różyczka zapadła w zimowy sen. Coś jeszcze?
- Nie – Odpowiedział Kos spokojnym
głosem.
- W takim razie możecie odejść –
odesłał go Bishop. Kiedy rudowłosy zniknął za drzwiami, szatyn wypełnił pokój
śmiechem. – Z tym dzieckiem naprawdę nie zaznam nudy.
•
Tobiasz o świcie otworzył zaspane oczy.
Bolały go plecy od niewygodnej pozycji siedzącej, w której zasnął czuwając nad
siostrą. Od dwóch dni spała kamiennym snem nie dając oznak życia, co mocno go
niepokoiło. Według obliczeń matki Agata miała obudzić się wczorajszego
wieczoru, jednak tak się nie stało. Delikatnie odgarnął włosy z twarzy
dziewczynki i uważnie patrząc czy nie poruszył się żaden jej skrawek, z
nadzieją czekał aż to nastanie.
- Jeszcze tu jesteś? – Usłyszał głos
matki, która weszła do sypialni Agaty – Powinieneś szykować się do szkoły.
- Mówiłaś, że ta śpiączka będzie trwać
góra dwa dni – zaczął z wyrzutem chłopak – dziś jest już trzeci dzień, a ona
nadal śpi.
- Powiedziałam tak, bo zazwyczaj te
stadium przemiany tyle trwa – tłumaczyła spokojnie kobieta – Popełniłam błąd
sugerując się danymi, które w ogóle nie tyczą się twojej siostry. Założyłam, że
obudzi się w przeciągu dwóch dni, ponieważ większość osób włącznie ze mną w tym
stanie tyle właśnie spało. Zapomniałam, że ona ma dopiero dziesięć lat i jej
organizm nie jest całkowicie przystosowany do natłoku energii. Jej śpiączka
może potrwać nieco dłużej, ale nie ma się czym martwić.
- Dla mnie to coś nowego – mruknął
Tobiasz wstając z krzesła – Nawet nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji w
jakiej się znalazła. Ona żyje z tym brzemieniem już cztery lata, a ja dopiero
się przebudziłem. Ciężko jest mi kontrolować szalejącą w moim ciele energię,
dlatego podziwiam ją za tę samodyscyplinę i dojrzałość. To takie trudne, udawać
kogoś kim się nie jest, a ona opanowała to do perfekcji nie dając niczego po
sobie poznać.
- Nie zadręczaj się tym – pocieszała go
matka – Z czasem nauczysz się opanowania i samokontroli, a teraz zmykaj
szykować się do szkoły. Zawiozę cię tam w drodze do pracy.
- Ok. – Zgodził się Tobiasz opuszczając
pokój siostry. W duchu przeżywał konflikt, rozdarty między tym czy dobrze jest
tak zostawiać nieprzytomną dziewczynkę samą w domu a dziwnie niepokojącym
uczuciem, że coś się złego wydarzy.
W szkole nie mógł skupić się na żadnej
z lekcji w myślach mając jedynie obraz nieprzytomnej siostry. Ostatnim
przedmiotem było wychowanie fizyczne, gdzie rozegrali na stadionie mecz piłki
nożnej. Wysiłek pomógł mu trochę ochłonąć ze zmartwień. Kiedy zabrzmiał dzwonek
sygnalizujący koniec lekcji, szybko przebrał się w szatni i od razu ruszył w
kierunku domu. Przy samej bramie szkoły dogonili go koledzy zmierzający w tę
samą stronę. Chwilę szli rozmawiając, do czasu gdy kątem oka dostrzegł
mężczyznę z ponurą aurą. Pożegnał się z kumplami i zaczął biec.
- Czego
on chce? – Myślał w duchu starając się biec szybciej. – Po co tu przyszedł? Czyżby dowiedział się,
że Mała jest w śpiączce?
Zwolnił nieco tempa przy cmentarzu
chcąc złapać tchu idąc. Nagle poczuł szarpnięcie w tył, przez co tyłkiem
wylądował na chodniku. Chciał się podnieść w czym został wyręczony silnym
pociągnięciem w górę za kaptur bluzy.
- Ała – jęknął, bo szwy ubrania zaczęły
wrzynać mu się w gardło – Co jest?
- Szybko biegasz – usłyszał męski głos,
a następnie ciężkie ramię wylądowało na jego karku – jednak niewystarczająco
szybko, bo z łatwością cię dogoniłem.
- Czego pan chce? – Spytał siląc się na
spokój w głosie chłopak – Z góry uprzedzam, że nic nie powiem.
- Zaprzeczasz sam sobie, bo właśnie do
mnie mówisz – wyśmiał go mężczyzna przyciągając do siebie – Skoro rozpoczęliśmy
już tę rozmowę, to ją skończymy. Chyba nie chcesz, żebym był bardziej
stanowczy?
- Nie? – Tobiasz niepewnie
odpowiedział.
- Mądra decyzja – pochwalił go
mężczyzna klepiąc w ramię – Powiedz mi, co się dzieje z twoją siostrą?
- Nic szczególnego – manewrował
Tobiasz.
- Czyżby? – Mężczyzna mocniej ścisnął
ramię chłopaka na co ten się wzdrygnął – Słyszałem, że zapadła w śpiączkę.
- Gdzie pan to usłyszał?! – Zdziwił się
chłopak udając głupiego. – Z Małą jest wszystko w porządku.
- A wiesz, jakoś ci nie wierzę –
mężczyzna obdarzył Tobiasza złośliwym uśmieszkiem – Może przekonamy się na
własne oczy, czy wszystko z nią gra?
- Nie ma mowy bym pana wpuścił do domu!
– Zarzekał się chłopak – Matka mnie zabije, jeśli to zrobię.
- Hmm, czyli tak stawiasz sprawę –
zastanowił się mężczyzna – W takim razie ja rozegram to następująco: Jeśli
nadal będziesz mnie okłamywał, to sprawię, że poczujesz prawdziwą definicję
bólu. Jeśli nie wpuścisz mnie do domu, będę cię bił do momentu, aż zaczniesz
prosić o śmierć.
- Pan jest szalony – Tobiasz chciał się
wyrwać z uścisku nieznajomego, jednak ten w ogóle nie zelżał. – Puszczaj mnie!
- Nie – zbył go mężczyzna powoli
ciągnąc w stronę domu – Naprawdę chcesz dziś posmakować mojej pięści, dlatego
masz to jak w banku.
Tobiasz w szoku na chwilę przestał się
szarpać, co ułatwiło nieznajomemu dociągnięcie go do domu. Chłopak nie wierzył,
że to się dzieje. Na szczęście uratował go sąsiad, który przyszedł w sprawie
pożyczonej siekiery.
- Dopadnę cię później chłopczyku –
pożegnał się szeptem nieznajomy znikając za płotem. Tobiasz odetchnął czując
ulgę. Załatwił sprawę z sąsiadem, po czym szybko wszedł do domu i zamknął drzwi
na klucz. Od razu wbiegł na górę sprawdzić stan Agaty, która ku jego
rozczarowaniu nadal była pogrążona we śnie.
•
Dochodziła godzina trzecia po południu,
kiedy Agata otworzyła zaspane oczy. Na nogach poczuła coś ciężkiego i dopiero
po zapaleniu nocnej lampki dowiedziała się czym, a raczej kim był ów balast.
- Tobiasz? – Ze zdziwieniem położyła
dłoń na policzku brata. – Obudź się. Przeziębisz się i mięśnie ci zesztywnieją,
jeśli będziesz spał w takiej pozycji.
- Nie obchodzi mnie to – Ziewnął
chłopak powoli się budząc. Kiedy jego twarz zrównała się z twarzą siostry,
zdumiony wytrzeszczył oczy. – Mała? Już nie śpisz!
- Brzmisz jakbyś się martwił –
zażartowała z poważną miną – Nie patrz na mnie w sposób, w jaki ludzie oglądają
eksponaty w muzeum.
- No jasne, że się martwiłem – obruszył
się Tobiasz – Jesteś moją młodszą siostrą. Jak się czujesz?
- Wreszcie nazwałeś mnie siostrą –
posłała bratu ciepły uśmiech – A odpowiadając na pytanie, to czuję się
normalnie. Chyba weszłam w stadium przeczekania zmieniając w zwyczajne dziecko.
- Przeszłaś śpiączkę – poinformował ją
chłopak – Miała trwać dwa dni, a przedłużyła się niemal do trzech.
- Rozumiem – westchnęła w zamyśleniu –
Moje ciało ciężko znosi wszelkie przemiany przepływu energii. Tym razem nie
będzie inaczej. Cieszę się, że wreszcie mogę normalnie funkcjonować, ale z
drugiej strony się boję. To nienajlepszy moment do regeneracji przepływu, bo w
każdej chwili może zaatakować nas nieznajomy. Jak zwykle sprawiam same problemy
rodzinie.
- Nie obwiniaj się Mała – pocieszał ją
Tobiasz – Wiem, że było ci ciężko przez ostatnie cztery lata. Sam zaczynam
doświadczać tego na własnej skórze.
- Życie nie jest usłane jedynie
płatkami róż braciszku – zaśmiała się dziewczynka raptownie smutniejąc – musisz
być przygotowanym na to, że wejdziesz także pomiędzy ciernie tych pięknych
kwiatów.
- Nasza rodzina ma tego pecha, że wciąż
natrafia na kolce skrywane pod kwiatem – mruknął chłopak rozumiejąc aluzję
siostry – Jednak mamy silną wolę walki z przeciwnościami losu. Jeśli trzeba
będzie, uzbroimy się w maczety i zrównamy z ziemią te cierniste krzewy.
- Ciekawe rozwiązanie – Agata wybuchła
śmiechem – Choć szkoda będzie tych pięknych kwiatów.
- Czemu się śmiejesz? – Tobiasz zdębiał
na reakcję siostry. Nigdy nie widział jej w takim stanie. – To w ogóle nie
miało być zabawnym.
- Wiem, ale tak trochę mnie
rozśmieszyło – dziewczynka tłumaczyła się śmiejąc – Dawno tak się nie uśmiałam.
Dziękuję ci za to.
- Nie ma za co – Chłopak posłał
siostrze ciepły uśmiech – Polecam się na przyszłość.
- Z pewnością skorzystam – zapewniła
brata, po czym wstała z łóżka – Pójdę się wykąpać. Czuję, że powinnam.
- W takim razie zostawię cię samą –
Tobiasz wstał z krzesła i ruszył w stronę wyjścia. – Zrobię ci kakao, ok?
- Dziękuję – Agata z wdzięcznością
spojrzała na brata – Czytasz mi w myślach, bo właśnie na to miałam ochotę.
- Przynieść ci je tutaj, czy zejdziesz
do salonu? – Spytał siostrę dla pewności.
- Zejdę do salonu – odpowiedziała z
melancholijnym spojrzeniem – Zbyt długo przebywałam w tym pokoju.
- W takim razie będę czekał na dole –
pożegnał się z nią opuszczając pokój – Chcesz gorzkie, prawda?
- Tak – Kiwnęła głową potwierdzając, po
czym podeszła do szafy w poszukiwaniu ubrań na zmianę.
Tobiasz zszedł do kuchni, a Agata
pomaszerowała do łazienki wziąć prysznic. Odkręciła ciepłą wodę, która po
zetknięciu z jej skórą rozbudziła zaspane jeszcze ciało. Zamknęła oczy i głośno
westchnęła. Intuicja podpowiadała jej, że nadchodzi coś złego. To niepokojące
uczucie nie dawało jej spokoju doprowadzając do białej gorączki. Wyszła z
kabiny prysznicowej i zawinęła się w miękki ręcznik. W zamyśleniu zmierzała do
swojej sypialni, gdzie szybko narzuciła na siebie czyste ubranie. Kiedy
schodziła po schodach, Tobiasz czujnie jej się przyglądał.
- Czy to moja stara koszulka? – Zdziwił
się widząc kilka rozmiarów za dużą koszulkę wiszącą na jego siostrze. Bluzka
sięgała jej prawie do kolan niemal całkowicie zakrywając wystające za kolana
dresowe spodenki. – Te ciuchy nadają ci groteskowy wygląd.
- Wiem, że muszę wyglądać śmiesznie,
ale lubię tę koszulkę – odparła dziewczynka rzucając się na kanapę – Chciałeś
ją wyrzucić po tym, jak pobrudziłeś się grając w paintball. Te plamy farby są
fajne.
- Dziwna jesteś, wiesz? – Zauważył
Tobiasz podając jej kubek z kakao. – Ale w ten pozytywny sposób.
- Zrozumiałam za pierwszym razem –
zaśmiała się biorąc łyk napoju – Zarzekasz się, że nie potrafisz gotować, a
kakao robisz wyśmienite.
- Wziąłem sobie do serca słowa Oskara,
kiedy wyśmiewał moje narzekania na kuchnię mamy – sapnął chłopak w lekkim
zamyśleniu – Zacząłem powoli uczyć się gotować. Może robię nieznaczne postępy,
ale zawsze to coś.
- Pewnie – przyznała mu rację
dziewczynka – Następnym razem to ja ci coś ugotuję. Na co miałbyś ochotę?
- Spaghetti byłoby ok – mruknął Tobiasz
opadając na oparcie fotela i łapiąc ze stolika obok dżojstik – Chodź zagrać!
- Mogę?! – Agata była w szoku, bo nigdy
nie pozwalał jej dotykać swoich konsol. Uśmiechnęła się zadowolona i usiadła
obok brata w przelocie chwytając dżojstik. – W co gramy?
- W Call of Duty Black Ops 2 – Poinformował ją Tobiasz włączając grę – Normalnie to potłukłbym
potwory, ale mama zabrała mi tę grę twierdząc, że jest zbyt agresywna.
- Myślę, że raczej chciała odciągnąć cię od telewizora
braciszku – oznajmiła dziewczynka zabijając przeciwnika w grze – Całkiem niezła
grafika.
- Co masz na myśli przez odciągnąć od telewizora? –
Spytał obruszony chłopak – Ostatnio prawie w ogóle nie grałem.
- Wiem, że nie grasz zbyt długo na konsolach – przyznała
mu rację – Jednak kiedy już zaczniesz grać, strasznie się tym ekscytujesz i
wykrzykujesz przedziwne przezwiska.
- Tak? – Chłopak był w szoku – Nie zdawałem sobie z tego
sprawy. Czemu nikt mi tego nie powiedział?
- Podczas grania w ogóle nie słuchasz co się do ciebie
mówi – odparła dziewczynka ze stoickim spokojem strzelając do kolejnego
przeciwnika – A kiedy skończysz i przegrasz, jesteś wściekły i nie chcesz z
nikim gadać.
- No tak – zmieszał się Tobiasz – To wszystko wyjaśnia,
dlaczego mama konfiskuje mi wszystkie gry.
- Skoro mowa o mamie – Agata zerknęła na brata z
ciekawością – Nie powinna już wrócić z pracy? Dochodzi ósma, a jej jeszcze nie
ma.
- Dzwoniła jakąś godzinę temu – oświadczył wciągając się
w grę – Był wypadek na przejeździe w Nowym Dworze i mama musiała tam jechać w
roli protokólanta. Kazała nie czekać.
- Rozumiem – szepnęła dziewczynka kończąc grę – Wygrałam.
- Ty mnie zabiłaś?! – Tobiasz w szoku zerwał się z fotela
– Jak? Nigdy w to nie grałaś.
- Normalnie – mruknęła wzruszając ramionami – Znam kilka
ciekawych sztuczek, jakie stosuje się w tej grze. Założyłeś, że nie potrafię w
to grać i dlatego przegrałeś. Pamiętaj by brać pod uwagę nawet najmniejszy
szczegół w strategii.
- Ale skąd wiesz, jak w to grać? – Dopytywał się nadal
nie wierząc, że mógł przegrać.
- Dzieciaki w mojej klasie w to grają – oświadczyła
spokojnie dziewczynka – Na przerwach zawsze obgadują między sobą różne
strategie gry i pomocne sztuczki. Z nudów zwykle przysłuchiwałam się ich
rozmowom.
- No nieźle – podsumował chłopak – Przegrałem z
dziesięcioletnią amatorką. Kompromitacja na całego.
- Dramatyzujesz – wyśmiała brata – To tylko gra, a ty
rozpaczasz jakbyś zginął w realnym świecie. Dorośnij.
- Wiesz, taka przegrana to ujma na honorze gracza –
rzucił wzdychając Tobiasz – Jesteś niesamowita.
- Ta, ta – Zaśmiała się idąc do kuchni z brudnymi kubkami
z zamiarem ich umycia. W trakcie zalała się wodą. – Jak zwykle musiałam się
zalać.
Zła na siebie wbiegła na górę by się przebrać. W tym
samym czasie Tobiasz bawił się pilotem od telewizora skacząc po kanałach w
poszukiwaniu czegoś ciekawego. Natrafił na jakiś film dokumentalny o grupie skaterów,
więc zaczął go oglądać. Usadowił się jeszcze wygodniej w fotelu podkulając pod
siebie nogi. Nagle poczuł mocny uścisk na ramieniu. Powoli odwrócił się za
siebie i prawie zszedł na zawał z doznanego szoku.
- Uprzedzałem, że wpadnę – odparł spokojnie mężczyzna
wyciągając chłopaka z fotela – Nie powinieneś być zdziwionym.
- Jak? – Tobiasz z przerażeniem spojrzał na mężczyznę i
dwójkę jego towarzyszy, czarnowłosą kobietę i blondyna niewiele starszego od
Oskara. – Byłem pewny, że zamknąłem drzwi.
- Bo tak było – zgodziła się z nim kobieta – ale to nic
dla speca od włamań.
- Łap go Black – polecił blondynowi Bishop popychając w
jego stronę zdezorientowanego Tobiasza – Przytrzymaj go trochę, bo muszę
dotrzymać słowa i nieco go sprać.
- Puszczaj mnie! – Tobiasz starał się uwolnić, gdy nagle
został uderzony w brzuch. Cios sprawił, że zgiął się w pół. – Ała.
- Tobiasz?! – Zaniepokojona hałasem Agata zbiegła po
schodach na dół. Zastany widok ją przeraził, a jednocześnie rozgniewał. –
Zostawcie go!
Dziewczynka szybko znalazła się pomiędzy Bishopem a
bratem i zablokowała kolejny cios.
- Mała – sapnął cicho do siostry, chcąc by się
przesunęła. Chciał użyć mocy. – Odsuń się.
- Nie – Agata dała ostrzeżenie bratu by nie uwalniał
energii. Następnie zwróciła się do mężczyzny stojącego tuż przed nią. – Czemu
pan bije mojego brata?
- Zasłużył sobie na to – oświadczył rozbawiony całą tą
sytuacją Bishop – A teraz odsuń się bym mógł dokończyć jego karę.
- Nie pozwolę na to – Dziewczynka uparcie tkwiła w tym
samym miejscu – Nie ma pan prawa go tykać.
- Możliwe – zaśmiał się Bishop na widok drżącej ze
strachu dziesięciolatki z gniewnym spojrzeniem – Mam za to prawo tykać ciebie,
wiesz?
- Co? – Agata zgłupiała, jednak po chwili się otrząsnęła.
– W jakim sensie?
- Twój ojczym przekazał generałowi prawa rodzicielskie –
poinformowała ją czarnowłosa kobieta pokazując akt prawny – Należysz do naszego
dowódcy.
- Mała do nikogo nie należy! – Krzyknął Tobiasz wyrywając
się z uścisku Blacka i zasłaniając siostrę. – Olch nie miał prawa tego zrobić.
Nie mógłby…
- Widzisz, mógł to zrobić – oznajmił Bishop uderzając
chłopaka w twarz i kopnięciem w nogi powalając na podłogę – Odpowiednia kwota
pieniędzy go do tego skłoniła. Szybko ubiłem z nim interes.
- Mówiłam żeby zostawił pan Tobiasza w spokoju! –
Krzyknęła Agata chcąc ratować brata, jednak tym razem nie było jej to dane.
Blondyn złapał ją od tyłu lekko unieruchamiając. W tym samym czasie Bishop
maltretował leżącego na podłodze chłopaka. – Nie, przestań!
Non stop się szarpała, aż w końcu z całej siły odepchnęła
się od ziemi mocno przechylając w tył. Trzymający ją blondyn zmuszony był
zwolnić swój chwyt by złapać równowagę. Dziewczynka od razu podbiegła do brata
i zasłoniła go sobą. Bishop westchnął tylko z rezygnacją i przyciągnął do
siebie dziesięciolatkę wykręcając jej przy tym ręce. Kiwnął na Blacka, który
złapał Tobiasza i zaciągnął pod najbliższą ścianę. Uniósł lewą rękę
półprzytomnego chłopaka, a następnie wyjął zza paska myśliwski nóż. Kolejny
ruch blondyna przeraził dziewczynkę, która pomimo bólu w rękach zaczęła się
wyrywać.
- Zostaw go! – Krzyknęła przez łzy. – Nie rób tego!
- Uspokój się dziecko – uciszał ją Bishop – To dopiero
początek.
Swen mocnym pchnięciem przebił dłoń Tobiasza
przytwierdzając go tym samym do ściany. Chłopak zawył z bólu, jednocześnie
chcąc się uwolnić. Niestety nie był w stanie tego zrobić.
Bishop puścił Agatę popychając ją na podłogę, a następnie
wymierzył do niej z broni.
- Decyduj – Nakazał poważnym tonem. Dziewczynka spojrzała
na lufę pistoletu i ani drgnęła dając mu do zrozumienie, że nie boi się
śmierci. Jego usta wykrzywiły się w złowieszczy uśmieszek. – To byłoby zbyt
proste.
Bishop skierował broń w kierunku Tobiasza, który resztką
sił próbował mocować się z wbitym w jego dłoń nożem. Agata z przerażeniem
powędrowała za lufą pistoletu. Nie miała zielonego pojęcia co chodzi po głowie
nieznajomemu mężczyźnie. Chciała podnieść się z podłogi, ale ze strachu nie
mogła ruszyć swoim ciałem.
- To nie fair – szepnęła pod nosem, a łzy ciurkiem
płynęły jej z oczu – Tak się nie bawię.
- Dobrze znasz życie – usłyszała kobiecy głos za sobą – i
świetnie zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie było i nie będzie fair.
- Zdecydowałaś już? – Zadał jej pytanie Bishop, a kiedy
nie uzyskał odpowiedzi, wypalił z broni. Pocisk trafił milimetr od Tobiasza
lekko rozcinając jego bok i wywołując krzyk bólu. Tym ruchem złamał obronę
Agaty, która pisnęła z przerażenia. – To jak?
- Czego pan od mnie oczekuje? – Spytała drżącym głosem
dziewczynka spuszczając swój wzrok. – Ja tego nie wiem! Już nic nie wiem.
- Ty dobrze wiesz o co mi chodzi – oświadczył mężczyzna
ponownie napierając na spust broni – Odpowiadasz, czy tym razem mam
przedziurawić twojego brata?
- Nie krzywdźcie go, proszę! – Błagała Agata powoli
wstając z podłogi. Resztką sił zdołała to zrobić. – Zrobię wszystko, tylko
niech pan nie krzywdzi mojego brata.
- Nieco lepiej – odparł Bishop patrząc na swoje dzieło,
czyli poddające się dziecko – Podejdź do mnie.
Agata posłusznie wykonała polecenie. Kiedy niepewnie
zbliżyła się do mężczyzny, ten złapał ją za rękę i do siebie przyciągnął. Czuła
się przegrana przez co bała się spojrzeć w usatysfakcjonowaną twarz
nieznajomego.
- Mała nie – sapnął zbolałym głosem Tobiasz – Nie słuchaj
tego gościa.
- Na twoim miejscu byłbym cicho – Poradził mu Swen
ogłuszając go mocnym uderzeniem w splot słoneczny. Chłopak bezwładnie zawisł na
ręku. – Co proponujesz, Bishop?
- Po co pytasz, skoro wiesz? – Mruknął generał –
Uciszyłeś dzieciaka, więc kończymy akcję.
Bishop ruszył w stronę wyjścia ciągnąc za rękę wciąż
patrzącą na nieprzytomnego brata dziewczynkę. W pewnym momencie ta czynność go
zirytowała, dlatego złapał ją biorąc na ręce.
- W ten sposób będzie o wiele szybciej – burknął w
odpowiedzi na jej wystraszone spojrzenie – Z dniem dzisiejszym Agata Aliud
przestała istnieć, a narodziła się Little Rose.
Dziewczynka go jednak nie słuchała. Zamiast tego
zapłakanym wzrokiem wpatrywała się w oddalającą sylwetkę domu. W głowie nadal
jej tkwił obraz zakrwawionego Tobiasza przytwierdzonego nożem do ściany.
Przerażenie sprawiało, że drżała na całym ciele, a utkwione w niej badawcze
spojrzenie Bishopa w ogóle nie pomagało.
- Słuchasz ty mnie? – Mężczyzna potrząsnął
dziesięciolatką, jednak ta nie reagowała. Zirytowany wypuścił ją z rąk przez co
z łoskotem upadła na ziemię mocno się obijając. W szoku spojrzała w mordercze
spojrzenie swojego kata. – Będziesz teraz słuchać tego, co do ciebie mówię?
- Ja… – zająknęła się co rzadko jej się zdarzało. Miała
pustkę w głowie i nie potrafiła wydobyć z siebie głosu.
- Wstawaj – nakazał jej surowym głosem patrząc na nią
zimnym wzrokiem – Od dziś jesteś żołnierzem, więc przestań się mazać, jak
dziecko. Idziemy.
Agata posłusznie wstała i powoli ruszyła za mężczyzną.
Zaprowadził ją do oliwkowego Suva, po czym otwierając bagażnik rozkazał jej tam
wejść. Kiedy wykonała polecenie, od razu zatrzasnął drzwi. Dziewczynka skuliła
się i wtulając w obtarte kolana zaczęła cicho chlipać. Samochód ruszył
zabierając ją w nieznanym kierunku.
•
Późną nocą Alison Aliud wróciła do domu. Otworzyła drzwi
i niemal natychmiast wyczuła woń prochu pomieszanego z krwią. Zapaliła światło
w salonie i doznała szoku z zastanego widoku.
- Tobiasz, dzieciaku! – Krzyknęła podbiegając do syna.
Uwolniła jego rękę wyciągając nóż ze ściany, a następnie zaczęła leczyć rany.
Chłopak powoli zaczynał odzyskiwać przytomność, jednak nadal był słaby. – Co
się stało?
- Zabrali ją – załkał Tobiasz z bólem w oczach – a ja nie
potrafiłem temu zapobiec.
Koniec
części I