Trochę mi zajęło skończenie tego rozdziału, ale w końcu się udało :) Wrzucam całość (wraz z już wcześniej zamieszczoną częścią) i liczę na to, że podzielicie się ze mną spostrzeżeniami ;) Życzę miłej lektury i pozdrawiam ^^
XXIV Zgrzyty
Leżały z rozłożonymi rękami na łóżkach i
ciężko wzdychały. Po prostu się nudziły, a wszelkie próby ucieczki z pokoju
paliły na panewce. To było frustrujące, co zaowocowało paroma ścięciami między
sobą. Teraz jednak żadna z nich nie miała na nic ochoty. Znalazły za to wspólny
cel. Całą winą za powstałe nieporozumienia obarczyły Kronosa, który nałożył na
nie karę i nie raczył się łaskawie zjawić.
- Akira jest w złym nastroju – rzuciła
cicho Amy otwierając oczy – Skot nie potrafi mu pomóc.
- Aki jest uparty – wyjaśniła Lavi – W
dodatku tłamsi w sobie mrok od czasu, gdy pomógł Shikiemu z Chaosem.
- Ta moc jest ogromnym brzemieniem –
wyraziła zdanie na ten temat poprawiając czarne loki – Zastanawia mnie, czy
twój ojciec rozmyślnie sprowadził tutaj Akirę.
- Jego ostatnie działania wskazują, że
wszystko zaplanował – oceniała w zamyśleniu – On nas szkoli. Chce byśmy byli
gotowi na starcie z Drakunem.
- Tylko, że najpierw odkrywa nasze
słabości – wątpiła w słowa przyjaciółki – w dodatku nas nimi katuje.
- Jakoś przez to przebrniemy – starała
się zapewnić w większej mierze siebie niż Amy – Co nas nie zabije… co nie?
- Boisz się rytuału? – Zaczęła temat, od
którego zazwyczaj stroniły. – Shiki zmierzył się z Chaosem, Akira walczy z
wewnętrznym mrokiem, Butterfly zadręcza się przeszłością, a Skot zamartwia się
o Adama.
- A co z tobą? – Unikała odpowiedzi.
Oczywiście, że bała się rytuału, a raczej konsekwencji jakie ze sobą niósł. –
Też się z czymś mierzysz?
- Rozmyślam o korzeniach – odparła cicho
– co cię przeraża?
- To, że zyskam siłę, nad którą nie będę
w stanie zapanować – zakryła oczy przedramieniem – na kija mi moc, która może
całkowicie mnie przerosnąć?
- Jesteś silna – pocieszała ją z lekkim
wahaniem. Nie mogła mieć pewności czy Lavi tkwi w błędzie. Rolą przyjaciółki
jest podtrzymywanie na duchu, dlatego musiała ją wspierać. – Musisz myśleć
pozytywnie, a wszystko potoczy się dobrym torem.
- Zobaczymy – westchnęła nieprzekonana
takim argumentem. Pozytywne myślenie nie należało do jej mocnych stron.
* * *
Czekał przy jadalni by zaczepić
Shikiego. Chciał poprosić go o pomoc w medytacjach. Onyx wspominał, że są
bardzo ważne, a ostatnio nawiedzające go bóle głowy pomogły mu podjąć szybką
decyzję.
- Shiki – grzecznie skłonił się, widząc
nadchodzącego blondyna – czy poświeciłbyś mi chwilę czasu?
- Nie teraz – zbył go szybkim
wyminięciem – Później.
- Ok. – Zdębiały zdołał tylko tyle z
siebie wyrzucić. Jednak się nie poddawał. Skoro powiedział „później”, to nie
„nigdy”.
W południe ponowił próbę, ale skończyło
się podobnie. W duchu wmawiał sobie, że do trzech razy sztuka. Potrzebował
pomocy. Tym bardziej, że bólowi zaczął towarzyszyć krwotok z nosa. Niestety
kolejne starania miały podobne zakończenie.
- Będzie dobrze – uspokajał się w
myślach – on na pewno mnie nie ignoruje specjalnie.
Wieczorem postanowił podjąć ostateczną
próbę. Z ledwością utrzymywał w ryzach nerwy, po dość ciężkim dniu. Ciało
powoli odmawiało mu posłuszeństwa, co było strasznie uciążliwe. Ruszył do
pokoju syna smoka i zapukał do drzwi.
- Czego? – Shiki otworzył niezadowolony
drzwi. W oddali chłopiec zobaczył siedzącą na krześle Yuki. – To znowu ty?
- Proszę cię o pomoc – zaczął, siląc się
na spokój. Był zdesperowany. Pierwszy raz nie mógł w pełni kontrolować własnego
„ja”. – To ważne.
- Jestem teraz zajęty – blondyn
zniecierpliwiony zerknął w tył – przyjdź kiedyś indziej.
- To jest naprawdę ważne – błagał pomimo
własnym zasadom – Nie przychodziłbym z czymś błahym.
- Jutro – zbywał go w ogóle nie
słuchając – jutro cię wysłucham.
- Wiesz, obejdzie się – miał po dziurki
w nosie ciągłej odmowy – Jeśli nie chcesz mi pomóc, po prostu to powiedz. Jak
zwykle muszę sobie radzić sam.
W irytacji cisnął mrokiem w ścianę obok
drzwi pokoju Shikiego. To zaskoczyło syna smoka i zwróciło uwagę Yuki, która
zbliżyła się do wejścia.
- Akira – zaczęła zaniepokojona stanem
nastolatka. Nie rozumiała dlaczego tak strasznie się zmienił. – Co z tobą?
- Wszyscy mnie nienawidzą – wycedził ze
łzami w oczach. Ku zdumieniu dziewczyny łzy miały barwę czerni. – Zawsze jestem
sam. Nawet nikt tego nie zauważa, że ja… Nie, tylko Onyx to dostrzega.
- Onyx? – Yuki rozszerzyła w szoku
źrenice – On żyje?
- Nienawidzę was! – Krzyknął uciekając.
Mrok zaczynał brać nad nim górę, a próby stłumienia ciemnej energii
wyczerpywały jego ciało i umysł. Był na krawędzi, a fakt, że został sam
pogłębiały strach. – Boję się.
- Czemu się wydzierasz szczeniaku? – Tuż
przed nim zjawiła się Akasza. – Uspokój się.
- Zostaw mnie! – Ryknął w rozgoryczeniu.
– Nie chcesz bym tu był, więc ułatwię ci sprawę jędzo!
Zmienił się w cienistego wilka i
wyskoczył przez okno. Na podłodze, gdzie jeszcze do niedawna stał, pozostała
niewielka plama krwi.
- To się porobiło – sapnęła zaniepokojona.
Nie sądziła, że stan dzieciaka jest aż tak krytyczny. – Teraz szukaj wiatru w
polu.
- Gdzie Akira? – Spytała Yuki,
podbiegając do kobiety. Tuż za nią człapał Shiki. – To jego krew?
- Tak – odpowiedziała w zadumie – jeśli
tak dalej będzie, to umrze w przeciągu trzech dni.
- Jak to umrze? – Zza zakrętu wyłonił
się Skot. – Nie prosił Shikiego o pomoc?
- O co ci chodzi Szczurku? – Tym razem
Shiki włączył się do rozmowy. – Niby w czym?
- Zignorowałeś go?! – Skot zbladł ze
złości. – A on ci pomógł. To przez twój Chaos! Czy ty rozumiesz jaką cenę płaci
za wydobycie cię z mroku? Ciemność zżera go od środka. To twoja wina!
- Nie prosiłem go o pomoc! – Obruszył
się unosząc honorem. – Sam się wtrącił.
- Hipokryta! – Wampir odwrócił się na
pięcie i ruszył w stronę swojego pokoju. – Zawiodłem się Pierwszy synu smoka.
- Dzieciak ma trochę racji – Akasza
pokręciła głową z dezaprobatą. – No nic, wezmę córkę Kronosa i znajdę
szczeniaka.
- Czemu akurat Lavi? – Shiki nie
rozumiał decyzji kobiety. – Równie dobrze mogę pójść i ja.
- Ty? – Wyśmiała go niemal od razu. –
Nie rozśmieszaj mnie chłopcze. Wiesz ile ze sobą walczył by do ciebie przyjść i
prosić o pomoc? A ty go tak po prostu zbywałeś. Odtrąciłeś klucz do ujarzmienia
Chaosu na rzecz kilku błahych spraw. Przemyśl to.
* * *
Biegł na oślep. Ruch pomagał wyzbywać
się ciemnej energii. Nawet nie wiedział jak znalazł się na wysepce, przy grobie
ojca. Zatrzymał się i zawył żałośnie dając upust wszechogarniającej frustracji.
Bolało go całe ciało, ale przynajmniej odzyskał nad nim kontrolę. Zwinął się w
kłębek przy pomniku i cichutko skomlał. Czuł się niepotrzebny i odrzucony.
- Wszyscy mnie nienawidzą – chlipał
zmieniając się w ludzką postać – nawet dla ojca byłem jedynie rzeczą.
- Ja cię bardzo lubię – usłyszał łagodny
głosik w głowie, który należał do Lavi – jesteś moim drogim przyjacielem.
Pamiętasz, że razem z Amy i Skotem tworzymy kwartecik? Oni też cię lubią.
- Boję się – załkał w odpowiedzi – nie
przeraża mnie mrok, ale siła z jaką pozbawia mnie kontroli. Onyx kazał mi iść
do Shikiego, ale ten mnie odtrącił. Mam medytować, ale nie wiem jak. Znam
podstawy, ale nie potrafię tego zrobić w praktyce.
- Spokojnie Aki – Lavi przemawiała do
niego zmartwionym głosem. Po chwili zorientował się, że jej głos już nie
dobiega z głowy, ale z zewnątrz. Spojrzał w górę i zobaczył jej zapłakaną
twarz. Ona szczerze się o niego niepokoiła. Rzuciła się na jego szyję i mocno
przytuliła. – Jestem przy tobie, dlatego się nie poddawaj.
Jej bliskość sprawiła, że mrok
całkowicie zniknął. To samo stało się z bólem. Ona go uleczyła.
- Będę uczyć się razem z tobą –
zapewniała szeptem – skoro Shiki nie chce pomóc, to pójdziemy do Butterfly’a.
On też potrafi medytować.
- Dziękuję – wtulił się w jej ciepło –
ratujesz mnie.
- Od tego są przyjaciele – wtrąciła
Akasza przerywając tę sielankę – wracamy.
- Chyba się o mnie nie martwiłaś? –
Zakpił pomimo płaczu. – Prawda jędzo?
- Gdybym cię nie znalazła, to Kronos
zmyłyby mi głowę – zrobiła dzióbek i przybrała postawę majestatycznej
wyniosłości – Oczywiście posprzątasz bałagan, który po sobie zostawiłeś.
- Seryjnie się martwiła – zachichotała
Lavi – przyszła po mnie i prosiła bym cię namierzyła.
- To nieprawdopodobne – był w szoku –
Niby czemu miałaby to robić?
- Jesteś idealnym materiałem do
sprzeczek – wzruszyła ramionami, łapiąc dzieciaki za ręce – nie rezygnuję tak
łatwo z rozrywki.
* * *
Medytowała w pierścieniu ognia.
Płomienie zapewniały jej bezpieczeństwo i poprawiały samopoczucie. W pewnym
momencie otworzyła oczy. Ktoś zakłócił jej spokój.
- Długo będziesz tak stać? – Spytała w
irytacji. – Coś ostatnio mam wielu nieproszonych gości.
- Masz na myśli szczury? – Odpowiedział
jej Kastor wyłaniając się z cienia. – Czy pełznące po ziemi gady?
- Te stworzenia są tu akurat mile
widziane – odparła wstając z ziemi i dezintegrując płomienie w pierścieniu –
Czego chcesz?
- Arsuro, powinnaś wreszcie dorosnąć – prawił
jej tym snobistycznym tonem – Znasz już sytuację?
- Rzekomą wojnę? – Rzuciła od
niechcenia. – Wiem o tym.
- Przychodzę do ciebie z pewną
propozycją – oznajmił poważnie – przyłącz się do mnie i naszego ojca.
- Nie mam zamiaru do nikogo dołączać –
była równie poważna co on – będę chronić jedynie Fly’a.
- Nadal żywisz uczucia względem tego
chłystka? – Nie wierzył w siłę uczuć. – On nie jest tego wart.
- Mylisz się – zgromiła go wściekłym
spojrzeniem – jest wart o wiele więcej niż ty.
- Widzę, że nie dojdziemy do
porozumienia – Pokręcił niezadowolony głową. Próba zwerbowania Arsury okazała
się porażką. – Przy następnym spotkaniu nie będzie już tak przyjaźnie.
- Nigdy tak nie było Kastorze –
przypomniała mu w śmiechu – nie udawaj kogoś kim nie jesteś i radzę ci wreszcie
przejrzeć na oczy.
- Stoję po korzystnej stronie – zapewnił
oschle – a twoja neutralność może wyjść ci bokiem.
- Lepiej pędź posłusznie do ojca jak
ułożony pies – poradziła w złości – bo inaczej o coś cię zaraz skrócę.
- Pożałujesz odrzucenia tej propozycji –
ostrzegł ją chłodnym tonem – drugiej szansy nie będzie.
- Żegnaj – zbyła go wracając do
przerwanej medytacji – oby nasze drogi ponownie się nie skrzyżowały.
* * *
Siedział ze skrzyżowanymi nogami na
podłodze i starał się słuchać poleceń Erisa.
- Połóż na kolanach ręce – nakazał
chłopcu łagodnym tonem – złącz kciuk z drugim palcem od wewnętrznej strony.
Oczyść umysł i postaraj się rozluźnić. Wyrównaj oddech.
- Staram się – jęknął nie nadążając za
wskazówkami – nie potrafię oczyścić umysłu.
- Spróbuj pomyśleć o czymś, co cię
uspokaja – poradził mu Eris – ja na przykład myślę o chmurach, które leniwie
płynął po niebie.
- Rozumiem – przytaknął wyobrażając
siebie na polanie, którą zwykle odwiedzał z dziadkiem. Po dłuższej chwili zaczął
odczuwać lekkość i spokój. – Chyba łapię.
- To dodaj do tego oddech – zaproponował
mu cicho – wyrównaj go i wydłużaj.
Wykonywał każdą sugestię i krok po kroku
zaczynał odnosić sukcesy.
- Pamiętaj, że dobrze opanowana
medytacja pozwoli ci wzmocnić umysł i ducha – uczył go przechadzając się po
pokoju – pozwoli ci też zapanować nad negatywnymi emocjami i mrokiem.
Lekcje trwały po kilka godzin. Akira
wiązał z nimi wielkie nadzieje. Tym bardziej, że zauważył pierwsze efekty.
Ustały bóle głowy i zaczynał odzyskiwać kontrolę nad ciałem i umysłem. Kiedy
Eris poradził mu by próbował medytować samodzielnie podczas ćwiczenia kung-fu,
postanowił to zrobić. Dziadek zawsze tak praktykował sztuki walki i
kontemplację. Nie miał zamiaru się poddawać. W dodatku miał przy sobie Lavi, która
wspierała go obecnością.
* * *
Otworzył oczy i ciężko westchnął. Ciało
oczywiście odpoczęło, ale umysł to co innego. Sen pomógł rozjaśnić kilka
nurtujących go spraw, jednak było ich zbyt wiele. Usiadł tkwiąc w zamyśleniu i
patrząc w niebieski płomień zawieszony nad jego prawą dłonią. Coś go niepokoiło
i to nawet bardzo. Martwił się rytuałem córki i bezpieczeństwem będących pod
jego opieką dzieciaków. Nie chciał ich wciągać w porachunki z Drakunem, ale
niestety nie miał innego wyjścia. Ostatnia walka z bratem kosztowała go wiele
zdrowia. Niemal stracił wówczas życie. Uczciwość przegrała z nieczystymi
zagrywkami mistrza przekrętów.
- Co zaprząta twoją głowę? – Spytała
Akasza zjawiając się w pokoju. – Martwisz się o te dzieciaki?
- Też – odpowiedział zwracając na nią
wzrok – Pewnie mają mnie za potwora, bo na siłą rozbudzam ich moce.
- Zamiast snuć domysły, po prostu zbierz
je i zagraj w otwarte karty – zaproponowała wtulając się w jego bok – Jest
kilka zgrzytów pomiędzy Shikim a Akirą. Dziewczynki się dogadują, a Eris i Adam
z Onyxem wolą być neutralni.
- Onyx trzyma Adama na dystans – odgadł
bezbłędnie – chroni wampira przed innymi smokami.
- Jednocześnie pomaga Adamowi odizolować
się od Lavi – podjęła dokończenie jego toku myślenia – Adam jest na głodzie,
który może zaspokoić jedynie jej krew.
- To stanowi problem – potarł zmartwiony
kąciki oczu – jak zrobić by wilk był syty i owca cała?
- Czemu wszystko utrudniasz? – Nie
rozumiała problemu męża. – Porozmawiaj o tym z Lavi. To mądra dziewczynka. Z
pewnością wspólnie znajdziecie odpowiedź.
- Nie chcę jej stracić – zasępił się nie
do końca otrząśnięty ze snu – straciłem dużo czasu, dochodząc do siebie po
pierwszej i ostatniej potyczce z Drakunem. On nie posiada kręgosłupa moralnego.
Po trupach pnie się ku chwale.
- Odpocznij jeszcze – poradziła mu
spokojnie – dzieciaki śpią.
- Rozumiem – postanowił skłonić się ku
tej propozycji – Kilka godzin więcej nie robi różnicy.
* * *
Popijał wino z domieszką krwi demona. To
było niezbędne by móc opętywać te kreatury. Musiał działać szybko, inaczej
Kronos wyprzedzi go o kolejny ruch.
- Wybacz ojcze – w sali tronowej zjawił
się Kastor – Przynoszę złe wieści.
- Czyli nie poszła na współpracę –
odgadł z kwaśną miną – ma do mnie żal za Piątego.
- Twój plan uprowadzenia tego
nieudacznika również się nie powiódł – wytknął mu z arogancją w oczach – Arsura
uparła się chronić Butterfly’a.
- Miłość – wyrzucił z pogardą – To
właśnie ona osłabiła Kronosa.
- Masz moje wsparcie – pokłonił się na
pożegnanie – Mira pójdzie za mną. Miłość jest czasem użyteczną bronią.
- Rozumiem – uśmiechnął się rozbawiony.
Kastor był takim samym oślizgłym gadem jak on. – Czekaj na rozkazy.
* * *
W jadalni zebrali się wszyscy mieszkańcy
i bez jednego goście. Podczas posiłku panowało niezręczne milczenie. Obecność
Akaszy i Kronosa jakoś nie zachęcały młodzieży do rozmowy.
- Lavi – Kronos przerwał ciszę –
chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy. Zaczekaj na mnie po śniadaniu.
- Dobrze – przytaknęła przeczuwając, że
to coś ważnego – Zaczekam…
Chciała coś jeszcze dodać, ale w
ostateczności się wstrzymała. Nie chciała zarażać innych niepokojącymi ją
pytaniami. Równie dobrze może zapytać o to ojca, kiedy będą sam na sam.
- Rozumiem – skinął odczytując jej
konflikt wewnętrzny – Pójdziemy od razu.
Wstał i podszedł do córki. Już od dawna
czuł jej początkowy niepokój, który niespiesznie przepoczwarzał się w strach.
Dobrze pojął jej obawy, które niejako łączyły się z jego własnymi. Lavi
odsunęła do połowy opróżniony talerz i wstała z miejsca. Była gotowa na tę wciąż
odkładaną rozmowę. Podświadomie wiedziała, że ojcu również niełatwo przychodzi
stawić temu czoła.
- Gotowa? – Spytał delikatnie łapiąc ją
za rękę. Kiedy potwierdzająco skinęła głową, przeniósł siebie i ją do gabinetu
na drugim końcu domu. Potrzebowali prywatności, przynajmniej na razie. – Co cię
gryzie?
- Dobrze wiesz co – odpowiedziała z
cichym westchnięciem – Martwi mnie rytuał.
- Też się go obawiam – przyznał pomimo
oporów. Ujawnianie lęków nie przychodziło mu z łatwością, tym bardziej, że
obnażał się przed kimś kogo powinien chronić. – Nie chcę cię wykorzystywać, ale
niestety muszę to zrobić. Tak długo czekałem na moment naszego spotkania, a
teraz kładę na szali życia niewinnych dzieci.
- To cię przeraża? – Spojrzała mu w oczy
w subtelny sposób. – Mnie również. Strach ten potęguje widmo niewiedzy, na
które skazujesz mnie i resztę.
- Wiem – przytulił ją odruchowo – tak
bardzo przypominasz matkę.
- Nawet nie wiem jak wyglądała –
szepnęła pełna wątpliwości – Zawsze myślałam, że jestem nikim. Śmieciem nie
wartym uwagi.
- Jesteś moim skarbem – wzmocnił uścisk
– wystarczy, że spojrzysz w lustro, a zobaczysz w nim wizerunek matki.
- Boję się – mówiła półszeptem – boję
się, że nie podołam. Ta moc. A co jeśli nie zdołam jej okiełznać?
- Wszyscy zebrani w tym domu obawiają
się drzemiącej w nich siły – zauważył patrząc w jej ciepłe oczy – Shiki, Akira,
Eris, Skot, Amy, ty i Adam.
- Adam?! – Zdumiona podniosłą na niego
wzrok. – Jest w tym domu?
- Jest – potwierdził spokojnie – Wiesz,
o co chcę cię zapytać, prawda?
- Adam potrzebuje mojej krwi – odgadła
tę wiszącą w powietrzu oczywistość – pytasz mnie o pozwolenie, czy sprawdzasz
moją reakcję?
- Bardziej to pierwsze – zmierzwił jej
włosy – jaka jest twoja odpowiedź?
- Czegoś mi nie mówisz – zauważyła z
dozą podejrzliwości – Czego?
- Przekonasz się na własne oczy – unikał
odpowiedzi – I jak?
- Dobrze – zgodziła się po dłuższym
milczeniu – choć nie lubię, gdy Adam mnie gryzie.
- To zrozumiała niechęć – mógł tylko
zgadywać jej emocje związane z faktem spotkania dotychczasowego opiekuna – nikt
nie przepada za bólem.
- Ból to mało powiedziane, tato – w jej
oczach dostrzegł zawstydzenie – zresztą nieważne.
- Jak dla kogo nieważne? – Wezbrała w
nim złość, że przegapił coś tak istotnego. Coś mu mówiło, że to uczucie nie
jest jednostronne. – Jeszcze wrócimy do tego tematu.
- Ok. – Rzuciła z dozą ostrożności. –
Wrócimy.
* * *
Wyszedł na zewnątrz by pomedytować w
innym otoczeniu. Coś go ciągnęło w głąb wisielczego lasu. Miejsce nie należało
do najprzyjemniejszych, ale panowała w nim martwa cisza. Wziął głęboki oddech i
zaczął wykonywać serię ćwiczeń. Robił ciosy w zwolnionym tempie w umyśle
wizualizując realną walkę. To naprawdę pomagało mu się skupić i kontemplować w
spokoju. W dodatku wrócił do zdrowia, poza małymi epizodzikami, jak krwotok z
nosa, czy lekka ospałość z rana. To jednak nikła cena za to, co przechodził
wcześniej.
- Czyli tu się zaszywasz, kiedy znikasz
z domu – usłyszał głos Akaszy – Trzymasz się na dystans.
- Bo potrzebuję spokoju – odpowiedział
nie otwierając oczu – w domu jest za dużo osób i kręcą się tam szpiedzy
Drakuna.
- Też ich zauważyłeś? – Zdziwiła się
spostrzegawczością dzieciaka. – To głupie, że pomimo tej wiedzy zdecydowałeś
się na samodzielne wypady do lasu.
- Cienie są wszędzie – wzruszył
ramionami – a Drakun skupia uwagę jedynie na domu i Kronosie.
- Po waszym ostatnim spotkaniu może
szukać odwetu na tobie – przypomniała mu z politowaniem w oczach – Ty jesteś
naprawdę idiotą.
- Idiotą to jest Drakun, skoro szuka
odwetu na dzieciaku – westchnął rezygnując z ćwiczeń. Ta kobieta zaprzepaściła
szansę na spokojną medytację. – Ja po prostu szukam chwili spokoju. Czyżbyś się
o mnie martwiła? Pilnujesz mnie.
- Ktoś musi mieć na ciebie oko –
rozłożyła nieporadnie ręce, ale to była tylko gra by zakamuflować prawdziwe
intencje – inaczej przepadniesz w piekle.
- Nie boję się tego świata –
odpowiedział zwracając na nią uważne spojrzenie – co tak naprawdę tobą kieruje?
- Sam znajdź na to odpowiedź – droczyła
się z nim, znajdując w tym ułamek rozrywki – chyba twój owadzi móżdżek jest w
stanie to uczynić?
- Lubisz czesać mnie pod włos jędzo –
uśmiechnął się pomimo irytacji – niech ci będzie.
Zmienił się w cienistego wilka i ruszył
w drogę powrotną. Nawet nie myślał na nią czekać.
- Bezczelny drań – zaśmiała się znikając
w czarnej mgle – urocze.
* * *
Ponownie starał się skupić na czytaniu
książki, jednak lektura preferowana przez Adama w ogóle go nie interesowała.
Filozoficzne rozprawy wydawały mu się nudne i mdłe. Osobiście wolał jakieś
fantasy z ludzkiego świata, bo zawsze mógł pośmiać się z wybujałej wyobraźni
tych istot.
- Wybacz, że przerywamy twoją lekturę –
do pokoju wszedł Kronos z Lavi przy boku, co zdumiało Onyxa – Powiedziałem
córce o Adamie.
- Rozumiem – westchnął odkładając
książkę – czyli nie wspomniałeś o mnie.
- Kim jesteś? – Zaciekawiona dziewczynka
podeszła do mężczyzny. – Wyglądasz jak Adam, ale nim nie jesteś. Wyczuwam go,
ale słabo.
- Mów mi Onyx księżniczko – uśmiechnął
się widząc jej iskrzące się z ciekawości oczy – Adam w tej chwili jest znacznie
osłabiony zatargami w rodzie.
- Znowu próbował zmierzyć się z
problemami w pojedynkę – pokręciła zmartwiona głową – Myślałam, że jest
mądrzejszy.
- Chciał ochronić ważne dla niego osoby
– tłumaczył Onyx – jesteście w tej kwestii podobni.
- Wiem – uśmiechnęła się siadając na
skraju łóżka – głupotą łatwo się zarazić.
- Co cię tu sprowadza? – Chciał się
upewnić w podejrzeniach. – Zwykle stroniłaś od Adama.
- Tylko wtedy, gdy zachowywał się jak
snobistyczny arystokrata – prychnęła jak małą kotka – Wolę, gdy jest sobą. Chcę
dać mu trochę krwi. Ona pomoże mu stanąć na nogi.
- To wspaniałomyślne z twojej strony –
zachichotał słysząc w myślach zrzędliwe komentarze wampira – Zamienię się z nim
miejscami, ale wiedz, że w razie utraty kontroli nad głodem, od razu go powstrzymam.
- Rozumiem – posłała mu ciepłe
spojrzenie – Dziękuję. Dziękuję też za pomoc dla Akiry.
- Medytuje – odetchnął z ulgą – Ten
dzieciak ma ciężki charakter.
- Jest uparty – przyznała łagodnie –
jednak to jedna z jego zalet.
- Polubiłaś go od pierwszego wejrzenia –
wtrącił Adam odzyskując kontrolę nad ciałem. Niestety niemal natychmiast
uderzył go bolesny głód. – Cholera.
- Pij – odsłoniła mu szyję i zbliżyła
się w jego stronę. Widząc jednak jego wewnętrzną walkę, postanowiła mu pomóc.
Po prostu go przytuliła. – Ufam ci.
Czuła na szyi jego nerwowy oddech, a po
chwili ból wbijanych kłów. Pierwszy raz posilał się z taką desperacją, ale
potrafiła go zrozumieć. Tak wiele czasu tkwili w izolacji, że sama zaczęła
odczuwać tęsknotę. Na szczęście, sam odzyskał zdrowy rozsądek i nikt nie musiał
interweniować. Po wszystkim spojrzał w jej oczy.
- Dziękuję – wyrzucił z siebie
zawstydzony własną słabością i w poczuciu winy – i wybacz.
- Dałam na to zgodę – pacnęła go w czoło
otwartą dłonią – musicie być w pełni sił do rytuału. Ktoś musi mnie powstrzymać
w razie potrzeby.
- O czym ty mówisz? – Nie rozumiał jej
obaw. – Jesteś silną dziewczyną i z pewnością okiełznasz tę moc.
- Mówi
ten co boi się korzystać z własnej – zakpił Onyx – Ciesz się, że ta mała cię kocha, inaczej konałbyś z głodu.
- Czy zechcecie się wreszcie ujawnić? –
Zapytał Kronos. – Chciałbym spotkać się ze wszystkimi w najbliższym czasie i
przedyskutować sporne kwestie odnośnie Drakuna i rytuału Lavi.
- Powiedz,
że się zastanowimy – Onyx był nie do końca pewny co do odpowiedzi – Musimy się naradzić w tej sprawie.
- Pomyślimy nad tym – Adam posłał
Kronosowi wymowne spojrzenie. – Musimy to mówić.
- Rozumiem – uśmiechnął się w odpowiedzi
– Zaczekam. Po domu kręcą się szpiedzy Drakuna. Proszę byście mieli to na
uwadze.
- Onyx śledzi ich poczynania – uspokajał
go wampir – Akira zapewne również to czyni.
- Czyli wszystko jasne – podszedł do
osłabionej córki i wziął ją na ręce – Dajcie mi znać o podjętej decyzji.
Wiecznie nie mogę was tu ukrywać.
- Tak zrobimy – skłonił się uprzejmie na
znak wdzięczności. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż Kronos niechętnie
przyprowadził tu córkę. – Dziękuję.
- Powinieneś dziękować – rzucił na
pożegnanie, znikając za drzwiami z wtuloną w pierś nastolatką.
* * *
Amy bez celu przechadzała się
korytarzami domu. Co jakiś czas mijały ją jakieś pomniejsze demony, co
wprawiało ją w zadumę. Zastanawiała się jakiego rodzaju demona krew ma w swoich
żyłach. Kim był jej ojciec? Dlaczego porzuci ją i jej matkę? Czy w ogóle miał
pojęcie, że posiada córkę? Tyle pytań kłębiło się w jej głowie, że czasem
wolałaby zapomnieć o części z nich. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej
rozterki nie mają znaczenia w porównaniu z problemami jej przyjaciół. W odróżnieniu
od nich ona nie posiadała jakiejś bajeranckiej mocy. Była zwykłą dziewczyną,
którą przemieniono w wampira. Taki bonus w tym, że miała w sobie krew demona.
- Bezsens – mruknęła zatrzymując się
przed oknem – cholernie boli.
- Co panienkę boli? – Spytał ją
przechodzący obok demon. – W czym mogę panience pomóc?
- W niczym – spławiała go uprzejmie –
sama sobie poradzę.
Demon skłonił się grzecznie, po czym się
oddalił. Odprowadziła go wzrokiem wracając do zadręczających ją pytań i myśli.
Starała się połączyć umysłem ze Skotem, ale ten ponownie ją odizolował. To było
jak policzek i spotęgowało jej uczucie bycia piątym kołem. Wszyscy mają własne
sprawy, a ona użala się nad sobą i nieznanym pochodzeniem. Zazdrościła Lavi, że
ma ojca. Kiedy Kronos ją wtedy przytuli, pomyślała, że tak właśnie musi czuć
się kochane dziecko. Ona zawsze była podrzutkiem. Matka ułożyła sobie nowe
życie, odsuwając ją na boczny tor. Stała się kimś zbędnym. Propozycja Adama by
zabrać ją do siebie była matce na rękę. Po prostu pozbyła się niepotrzebnej
rzeczy. Reliktu zamierzchłej przeszłości, o której nie warto pamiętać.
- Czemu tu jesteś? – Usłyszała za sobą
głos Akiry. Chłopak wyszedł z cienia po przeciwnej stronie korytarza. – Nie
powinnaś tak spacerować po tym domu. Nie w pojedynkę.
- Chciałam pomyśleć – odparła cicho
starając się ukryć przygnębienie – to głupie, wiem.
- Co cię męczy? – Podszedł do niej i
spojrzał w jej oczy. – Ten dom wyciąga z nas najgorsze myśli. Wiesz, takie, o
których nie lubimy pamiętać.
- Trafiłeś w sedno – westchnęła smętnie
– moje problemy są nieważne. Wasze są poważniejsze.
- Nawet tak nie mów – zastopował ją w
próbie wykrętów – każde problemy są ważne. Nie porównuj własnych zmartwień ze
zmartwieniami innych ludzi. To poważny błąd. Twoje problemy są ważne i tego się
trzymaj. Nie obniżaj ich wagi patrząc na innych. Lavi też tak uważa. Jest naszą
rodziną.
- Naszą? – Nie do końca wiedziała, czy
dobrze go zrozumiała. – Co masz na myśli?
- Ty, ja, Skot i Lavi – wyliczył
wspomagając się palcami u rąk – tworzymy kwartecik.
- Kwartecik – powtórzyła mimowolnie się
uśmiechając – czyli czwórka rodzeństwa.
- Właśnie – wyszczerzył się jak wariat –
jeszcze niedawno czułem się jak śmieć, ale Lavi uświadomiła mi, że nie jestem
sam. Ktoś mnie jeszcze potrzebuje.
- Ona tak działa na innych – wspomniała
dzieciństwo – gdy nawiąże więź, nie chce jej utracić.
- Jeśli będziesz chciała kiedyś pogadać,
to chętnie cię wysłucham – zaoferował znienacka – dopiero się uczę egzystować z
innymi. Zazwyczaj byłem odludkiem.
- Rozumiem – obdarzyła go wdzięcznym
spojrzeniem – może skorzystam z twojej oferty.
- Odprowadzę cię do pokoju –
podejrzliwie obejrzał się w tył – tu nie jest za bezpiecznie.
Złapał ją za rękę i pociągnął w drogę
powrotną. Wyczuł obecność niepożądaną i wolał nie sprawdzać czyją. Odprowadził
ją pod same drzwi, upewniając się, że jest bezpieczna. Kiedy zniknęła w pokoju,
skierował się do siebie by trochę pomedytować w spokoju.
* * *
Szedł
ciemnym korytarzem. Jednym z tych, które znajdują się w domu Kronosa. Nogi same
go niosły, podążając za czyimś płaczem. Kiedy skręcił w następny korytarz,
zobaczył dwa młode demony. Jeden unosił nad drugim nóż z zamiarem zabicia. To
rozpaczliwy płacz jego ofiary go tu przywiódł.
-
Nie rób tego – wyrwało się z jego ust nim zdążył opracować jakikolwiek plan
działania. Teraz było na to za późno. – Wyrzuć ten nóż.
-
O tak? – Krwawe oczy demona zwróciły się w stronę świadka. Dostrzegł w nich
rozbawienie pomieszane z irytacją. Jednocześnie nóż świsnął mu koło ucha, lekko
je rozcinając. – Mogłeś go złapać wampirze.
-
O co ci biega? – Nie rozumiał takiego zachowania. Demon postępował wbrew
zasadom logiki. – Nie rób mu krzywdy.
-
Kronos jedynie ułatwił mi zadanie pieczętując część twoich zdolności – skręcił
kark ofierze, po czym błyskawicznie doskoczył do chłopaka – Teraz zginiesz
Skoti.
- Nieee! – Zerwał się z kolejnego
koszmaru. Wizje ostatnio zaczynały nawiedzać go podczas snu. Za każdym razem
był w niebezpieczeństwie, a w momencie uśmiercenia brutalnie się budził. – To
jakiś obłęd.
- Wszystko w porządku? – W pokoju zjawił
się Kronos. Ostatnia osoba, którą chciał teraz widzieć. – Masz krew na twarzy.
- To nic poważnego – próbował go zbyć
odwracając wzrok – miałem jedynie zły sen.
- Jesteś cały roztrzęsiony – zauważył
mężczyzna bacznie obserwując chłopca – sen i krwawe łzy…
- Każdy by się wystraszył śniąc o
własnej śmierci – mruknął, udając spokój. W środku jednak był psychicznie
wymęczony. Ciągłe wizje doprowadzały go do szaleństwa, tym bardziej, że za
każdym razem były intensywniejsze i nazbyt realne. W dodatku bał się
komukolwiek o tym mówić. Był na tyle duży, by samodzielnie rozwiązywać powstałe
problemy. – Jestem tyko zmęczony.
- Kolejny trup na tyłach domu – przy
Kronosie pojawiła się Akasza – tym razem użyto tego noża.
Na widok ostrza ręka Skota automatycznie
powędrowała do ucha. Ku jego zdumieniu znajdowało się tam niewielkie nacięcie.
To sprawiło, że zamarł. Czyżby jego dar wyroczni ewoluował? Tylko jak i
dlaczego?
- Skot? – Kronos uważnie śledził ruchy
wampira. Jego reakcja na nóż była wymowna. Dzieciak coś wiedział. – Skocie
Dark!
- Tak? – Wyrwany z natłoku myśli
spojrzał w oczy mężczyzny. – Ja nie…
- Co z tym uchem? – Akasza błyskawicznie
podeszła do nastolatka i przyjrzała się rozcięciu. – Kto ci to zrobił?
- To? – Panikował. Nie wiedział jak to
wyjaśnić. – Nie wiem. To był tylko sen. Powiedział: „Teraz zginiesz Skoti”. Skąd w ogóle znał moje imię?
- Uspokój się – nakazał mu Kronos
łagodnym tonem. Dzieciak i tak był na skraju załamania. – Możesz mi zaufać. Od
jak dawna masz te koszmary?
- Nastąpiły zaraz po tym jak śniłem o
Adamie – wyjaśniał podkulając pod siebie nogi – to tak, jakbym śniąc przenosił
się w inne miejsce. Jakiś porypany rodzaj lunatykowania? Budzę się w momencie,
gdy coś mi zagraża.
- Rozumiem – wymienił z żoną porozumiewawcze
spojrzenie. Nastolatek podświadomie rozwijał zdolność wyroczni. Dotychczas
jedynie miał wizje. Teraz rozbudził w sobie moc przenikania ze snu do
rzeczywistości. To wiązało się z wielkim ryzykiem. Chłopak nieświadomie narażał
życie. – Akaszo, sprowadź tu jakiegoś Baku.
- Dobrze – kobieta od razu zniknęła z
pokoju. Podświadomie wiedziała, że mąż będzie też potrzebował kogoś do treningu
tego młokosa. Postanowiła wybrać się jeszcze do rodu Neczung, który
specjalizował się we wróżbiarstwie i wyroczniach.
- Baku?! – Skot zdumiony spojrzał na
smoka. – Co to jest?
- To pożeracz koszmarów. – Tłumaczył,
widząc strach w oczach nastolatka. – Zapewni ci spokojny sen.
- Nie wiem czy to możliwe – wątpił w to
zapewnienie – jestem już tym zmęczony.
- Nie zaszkodzi spróbować – starał się
podtrzymać go na duchu. Najważniejsze było to by chłopak się nie poddał. – Bądź
dobrej myśli Skocie.
* * *
Spotkała się z Amy i Akirą. Ojciec na
razie odizolował od nich Skota i nie rozumieli dlaczego. Szli właśnie do pokoju
Butterfly’a, gdy dostrzegli niepokojący ruch powietrza przed nimi.
- Coś tu nie gra – Akira zatrzymał
przyjaciółki. – Coś zmierza do Erisa.
- Drakun już raz próbował go porwać –
Amy w strachu chwyciła rękę Lavi. – Boję się.
- Jesteś podenerwowana z powodu Skota –
uspokajała czarnowłosą kojącym tonem – obronimy Erisa. We trójkę mamy większe
szanse.
- Biegiem do Piątego – zarządził
ruszając we wskazanym kierunku – Nie zatrzymujemy się, jasne?
- Ta jest – odparły chórem biegnąc za
nim.
Zatrzymali się dopiero pod drzwiami pokoju
Butterfly’a i stanęli w bojowym szyku. Coś się zbliżało i woleli być w
gotowości.
- Kogo tak chronicie dzieci? – Usłyszeli
chłodny, kobiecy głos. Wzrok ich jednak mylił, bo korytarz wydawał się być
pusty. – Małe, niewinne owieczki.
- Co jest kurna? – Akira wezwał kilka
cienistych wilków. – To jakaś iluzja.
- Nie skrzywdzisz braciszka – Lavi
wystąpiła do przodu. – On i tak już wiele wycierpiał.
- Zależy wam na nim? – Dopytywała
bacznie obserwując nastolatków. – Chłopiec z siłą mroku, pisklę smoka i pół-wampirzyca z demoniczną krwią, co nie rozbudziła właściwej mocy. Naiwne dzieci, nie macie
ze mną szans.
- Z trójką nie dasz rady – droczył się z
nią chłopak – W dodatku mamy obstawę cienia.
- Jesteś uroczy z tą arogancją malutki –
wyśmiała go unicestwiając wszystkie wilki. Przy okazji ujawniła im swoją
obecność. Miała długie, czerwone włosy i oczy iskrzące się żywym ogniem. W ręku
trzymała japoński miecz z wyrytym wizerunkiem smoka. – Jednak nadal jesteś
słabym dzieckiem.
- Co tu się wyprawia? – Z pokoju wyłonił
się Eris. – Robicie straszny hałas.
- Chcemy cię obronić – wyjaśniała Lavi –
nie pozwolę cię skrzywdzić Drakunowi.
- To… niemożliwe – wyszeptał w szoku –
ona mi nie zagraża.
- Skąd ta pewność? – Wątpiła w jego
słowa. – Ostatnio prawie cię porwali.
- Lavi – uciszył ją kładąc rękę na jej
głowie – tyle czasu. Tak cholernie za tobą tęskniłem.
- Mój słodki Fly – uśmiechnęła się
ciepło – powróciłeś do bycia Erisem.
- No pięknie – zakpił nastolatek –
historia miłosna żywcem wyjęta z jakiegoś romansidła.
- Dzieci – zaśmiała się – nie potrafią
zrozumieć siły uczuć.
- Kto to, bracie? – Spytała Piątego
spoglądając to na niego, to na nieznajomą. – Ma katanę podobną do tej Shikiego.
- Sam mi ją wykuł – odpowiedziała jej
podchodząc o kilka kroków – dał mi ją w dniu zakończenia szkolenia.
- Shiki cię szkolił?! – Akira nie
wierzył. – A mnie ma za gówno.
- Wcale, że nie – kolejny raz wcielała
się w adwokata Pierwszego – On po prostu zakochał się w Yuki.
- Wreszcie się zdecydowali –
zachichotała – dużo rzeczy mnie ominęło.
- Arsuro – zastopował ją kręcąc głową –
czemu tu jesteś?
- Miałam zamiar nie opuszczać ukrycia –
oświadczyła ze złością w oczach – ale byłam w twojej grocie Fly. Widziałam
wspomnienia, które próbowałeś ukryć przede mną i Shikim.
- To dość problematyczne – westchnął
zaniepokojony jej reakcją – nie lubię o tym rozmawiać.
- Gdybym wiedziała o tym wcześniej –
wycedziła przez zaciśnięte zęby – wyrwałabym mu serce i spaliła na wiór.
- Straszna – Amy schowała się za Akirę.
- Nic wam nie zrobię czarnulko – Arsura
puściła jej oczko – lubię was, bo bez wahania ruszyliście na pomoc Fly’owi.
Jest dla mnie najważniejszy.
- Jak tu weszłaś? – Dociekał mrużąc
srebrne oczy. – Ta wiedźma nie wpuściłaby tu kogoś obcego.
- Masz na myśli Akaszę?! – Spojrzała na
chłopca z rozbawieniem w oczach. – Masz jaja tak ją nazywając. Wiedz jednak, że
od wieków odwiedzam ten dom.
- Tak?! – Eris zdumiony spojrzał na władczynię
płomieni. – Może coś więcej na ten temat?
- Nadal jesteś tak uroczo naiwny –
błyskawicznie pojawiła się przy Piątym i mocno go uścisnęła – cieszę się, że
nadal taki jesteś.
- Nie dawałaś znaku życia przez ponad
pięć stuleci – zarzucił jej w dąsach – pięć Arsuro!
- Drakun pilnował bym się do ciebie nie
zbliżyła – wyjaśniała nie kryjąc nienawiści do dotychczasowego opiekuna –
mianował mnie na szefa straży przybocznej i prywatnego szpiega. Wędrowałam po
światach i wymiarach eliminując bezsensowne spory, a przy okazji zbierając dla
niego informacje.
- Pewnie szukał sposobu na bliźniaczego
brata – Lavi spochmurniała – kolejna tania sztuczka by zyskać przewagę.
- Mała Szósta – zwróciła wzrok na
przybraną siostrę – wszystkie smoki mają cię za nic, ale posiadasz siłę, o
której nie zdają sobie sprawy. Jesteś kluczem.
- Kluczem do czego? – Nie rozumiała.
- Ujmę to tak – zmierzwiła jej
żartobliwie włosy – jesteś ostatnim gwoździem do trumny albo Drakuna albo
rodzonego ojca.
- Jak to?! – Zdębiała.
- Tak to malutka – prztyknęła ją w nos –
decyzja należy do ciebie.
- Mieszasz jej w głowie – wtrącił się
Eris – przestań.
- Powinna znać przeznaczoną jej rolę –
wyszczerzyła się widząc marsową twarz ukochanego – uszy do góry śliczny.
- Robisz zamieszanie Suri – na korytarzu
pojawiła się Akasza – jak zwykle zjawiasz się niczym złodziej.
- Przesadzasz cioteczko – machnęła
dziecinnie ręką – Kronos trochę sprowadził ci gości.
- Problematycznych jak widzisz – sapnęła
nie mając siły na tę dziewczynę – i przestań nazywać mnie cioteczką. Daimona
nie ma.
- Wiem – zawisła na szyi Erisa – jest za
to mój kochany Fly.
- No tak – ponownie westchnęła – Rób co
chcesz, ale milcz w kwestii wiesz kogo.
- Milczę jak grób w tej sprawie –
puściła jej oczko – zajmę pokój ten co zazwyczaj.
- Twoje niezapowiedziane wizyty
zaczynają wychodzić mi bokiem – warknęła niezadowolona z powodu kolejnej gęby
do wykarmienia – Jeśli ponownie urządzicie z Daimonem popijawę z udziałem
służby, zabiję.
- Ta, ta – zachichotała w odpowiedzi –
trochę personel się wykruszył ostatnimi czasy.
- Twój dotychczasowy chlebodawca się ku
temu przyczynił – mruknęła mimochodem – mam ochotę mu wygarnąć i nie tylko.
- Może to obgadamy przy parującym
eliksirku? – Zaproponowała obejmując ramieniem kobietę. – A tak przy okazji,
opowiem ci o spotkaniu z Ne-kunem.
- Spotkałaś go – odetchnęła z ulgą – jak
odwiedziłam ich dom, to akurat wybył na medytację do Morfeusza.
- To jak? – Zaklaskała zadowolona. –
Piszesz się na driniacza?
- Oczywiście – klepnęła dziewczynę w
ramię – Dawaj Suri. Pijemy do ostatniej kropelki.
- Ta jędza ma poczucie humoru – Zdębiały
Akira nie wierzył własnym oczom. – W dodatku potrafi się wyluzować.
- Mnie to mówisz? – Eris położył dłoń na
jego ramieniu. – Kobiety to jednak niezbadana sfera i na zawsze pozostaną
tajemnicą dla mężczyzn.
- Faceci – Amy z Lavi wywróciły oczyma.
Po zniknięciu Akaszy z Arsurą atmosfera nieco się rozjaśniła.
- Pozostaje jeszcze kwestia Skota –
wtrącił Akira – Czemu go od nas izolują?
- To na jego prośbę Kronos zapieczętował
pokój, w którym obecnie przebywa – poinformował ich Fly – próbują okiełznać
jego zdolność.
- Adam o tym wie? – Spytała odruchowo
Lavi. – To jego młodszy brat.
- Nie wiem – wzruszył ramionami – wiem
jednak, że Kronos stara się pomóc waszemu przyjacielowi.
- Gotowy na rozmowę? – Zza zakrętu
wyłonił się Shiki. Jego wzrok omiótł zebraną młodzież nie przeoczając nikogo. –
Erisie.
- Nic tu po mnie – Akira od razu ruszył
w przeciwnym kierunku. Nie zamierzał nawet czekać na kogokolwiek. – Przekradnę
się do Adama i mu powiem o Skocie.
- Uciekasz? – Zarzucił mu Shiki. – Jak
dziecinnie.
- Po prostu nie mam ochoty przebywać w
twoim towarzystwie – odgryzł się w irytacji – zapomnij o mnie, bo to najlepiej
ci wychodzi Shinigami.
- Zatrzymaj się – nakazał mu ruszając za
nim, jednak cienista ściana zmusiła go do przystanięcia – ty gnojku.
- Odwal się! – Warknął przyspieszając
kroku. – Zajmij się tymi ważniejszymi sprawami.
- Daj mu ochłonąć – Lavi złapała
przedramię Pierwszego. – Ta rana jeszcze się nie zagoiła.
- Lavi wie co mówi – Eris wstawił się za
dziewczyną – twoja ignorancja mocno go zraniła. Medytacja mu pomaga, jednak
nadal ulega emocjom.
- Taki wiek – wzruszyła ramionami, po
czym zerknęła na Shikiego – to wykułeś miecz dla Arsury, co?
- Skąd?! – Osłupiały patrzył to na
Erisa, to na Lavi. – Tobie też bym wykuł, gdybyś tylko uważała na lekcjach i
skupiła się na szkoleniu.
- Aha – pokazała braciom język i złapała
rękę przyjaciółki – chodź Amy, pocieszymy Akirę.
Pobiegły w kierunku, w którym odszedł
przyjaciel. Shiki tylko odprowadził je wzrokiem.
- O co jej chodziło? – Nie rozumiał
zachowania nastolatki. – Wiesz?
- Skąd mam to wiedzieć? – Eris umywał ręce.
– Taki wiek?
* * *
Otworzył oczy i ziewnął. Miał uczucie,
że zbudził się z długiego snu, jednak w rzeczywistości drzemał zaledwie trzy
kwadranse.
- Jak się czujesz? – Przy jego łóżku
czuwał Kronos w towarzystwie słoniopodobnego stworka. – Skocie?
- Lepiej – szacował swój stan – jednak
nie miałem żadnego snu.
- To chyba dobrze – coś go niepokoiło.
Chłopak rzucał się w środkowej fazie snu. Gdyby nie Baku, pewnie znowu by
gdzieś odleciał. – Nałożyłem pieczęć na pokój zgodnie z twoją prośbą. Akasza
rzuci zaklęcie pułapki, by nic nie mogło wejść, jak i wyjść z tego
pomieszczenia.
- Aha – miał wątpliwości – coś było nie
tak, prawda?
- Walczyłeś z mocą Baku i pieczęci –
poinformował go w zamyśleniu – Krąg magiczny pod twoim łóżkiem nie pozwolił sennemu
„ja” przeniknąć do realnego świata, dlatego rzucałeś się podczas snu. Kogo tak
desperacko szukasz?
- Nikogo – postanowił przemilczeć
pragnienie spotkania z bratem. To nawet jemu wydawało się głupie, więc co mógł
pomyśleć Kronos. – Nie wiem.
- To normalne, że tęsknisz za bratem –
zmierzwił ciemne włosy nastolatka – przez sen wymawiałeś jego imię, więc nie
musisz się z tym kryć.
- Serio? – Zarumienił się w
zawstydzeniu. – To nie tak.
- Nie wstydź się – zaśmiał się, widząc
jego reakcję – to nic złego.
- Powinienem być bardziej
usamodzielniony – mruknął cicho – tęsknota jest…
- Masz prawo tęsknić Skocie – prztyknął
go w nos – nie zmuszaj się do bycia dorosłym, kiedy jesteś jeszcze dzieckiem.
Adam sztorcował cię jedynie dlatego by uchronić twoją przyszłość w rodzie Dark.
Chciał ci oszczędzić własnego losu.
- Jak to? – Spojrzał w oczy smoka. – Co
pan o nim wie?
- Sporo – uśmiechnął się, dając mu do
zrozumienia, że nic z niego nie wyciągnie – prawdy jednak możesz dowiedzieć się
od samego Adama. Sądzę, że od dłuższego czasu zbierał się by ci ją powiedzieć.
Niestety nie miał ku temu okazji.
- Cały czas ma mnie za dziecko – bąknął
przygnębiony – nie dostrzega, że jestem już dojrzalszy. Czasem myślę, że nadal
widzi mnie jako tego nieporadnego ośmiolatka, który ze strachu przed ludźmi
izolował się od nich.
- Nie spuszczaj nosa na kwintę –
poradził mu łagodnym tonem – Po prostu przy następnym spotkaniu z Adamem bądź
szczery i powiedz co cię gryzie. To najlepszy sposób na dobry dyskurs.
- Rozumiem – westchnął nieco pocieszony –
Wezmę to pod uwagę przy rozmowie z bratem.
Kronos jedynie się uśmiechnął, po czym
zniknął z pokoju. Wyczuł obecność kogoś nowego i musiał to sprawdzić.
* * *
Mira w milczeniu przypatrywała się
Kastorowi jak opracowuje z ojcem strategię walki z Kronosem. Niepokoiła ją
myśl, że obaj minimalnie się od siebie różnią. Podobieństw w charakterze było
nazbyt wiele.
- Arsura śmiała mnie zdradzić – wściekły
Drakun uderzył w stół z taką siłą, że ten rozleciał się w drzazgi – Piąty tyle
dla niej znaczy?
- Zmuś ją by wróciła – zaproponował
Kastor – wystarczy złowić jej słabość.
- Miałem go już w rękach, ale
przeszkodził mi ten mały karaluch – syknął w złości – gnojek stosuje nieczyste
zagrania.
- Coś cię niepokoi ojcze? – Mira
postanowiła zabrać głos. – Wydajesz się błądzić gdzieś myślami.
- Jeden szczeniak potrafi materializować
się ot tak – wspominał spotkanie z wampirem – miałem drania ukatrupić, ale
ulotnił się nim zdążyłem przeszyć go ostrzem. W dodatku wyczułem silną ciemność
w tamtym domu. Moc dorównującą Chaosowi Pierwszego.
- Istnieje coś potężniejszego? –
Zastanawiał się Kastor. – Słyszałem legendę o rodzie onyksowych smoków, które
potrafiły kontrolować posiadaczy Chaosu. Wątpię jednak by któryś ocalał.
- Osobiście wyrżnąłem do pnia większość
tych plugastw – cmoknął zadowolony Drakun – ostatnie ścierwo zlikwidowały
wampiry podczas wojny.
- Twój zmysł planowania intryg jest
niebywały – Kastor skłonił się uprzejmie – mniemam, że nauczysz mnie tej
zdolności.
- Możliwe – zbył go zniesmaczony
wazeliniarstwem Drugiego – Najpierw daj mi dowód oddania i przyprowadź choć
jeden składnik rytuału lub przynieś głowę któregoś zdrajcy.
- Tak uczynię – uśmiechnął się
szyderczo, po czym zniknął.
- Jeśli zawiedzie – spojrzał na
wycofującą się Mirę – zadowolę się twoją, bezużyteczną głową.